source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Pokój dziecka to miejsce, które ma wyglądać przyjemnie, a mały człowiek ma czuć się w nim komfortowo. Można osiągnąć to nie tylko dzięki ładnym meblom – równie ważnym elementem takiego miejsca są ozdoby. Pluszaki i obrazki są znane od pokoleń, jednak niedawno pojawiły się także dodatkowe atrakcje – ścienne ozdoby 3D. Czym są ozdoby 3D na ścianę? Ozdoby 3D na ścianę to elementy dekoracyjne wykonane w taki sposób, że wydają się mieć głębię, dzięki temu np. po umieszczeniu ich na ścianie wywołują wrażenie wychodzenia z niej. Produkowane są przeróżne ich rodzaje – od pojedynczych, niewielkich ozdób po naklejki zajmujące większą powierzchnię ściany. W licznym wyborze tego typu produktów znaleźć można zarówno zwykłe literki, jak i całe wzory, a także naklejki do kreatywnego układania. Pozwala to na idealne dopasowanie naklejek nie tylko do ogólnego wystroju pokoju dziecka, ale również i jego własnych zainteresowań. Mniejsze ozdoby 3D Jedne z najbardziej popularnych ozdób tego typu to drewniane literki 3D. Wykonywane są one na zamówienie, a ich ilość zależy oczywiście od tego, ile liter jest w imieniu dziecka. Wybór koloru zależy od klienta, który równocześnie z literkami może zamówić także ozdobniki. Ułożenie z liter 3D imienia dziecka na ścianie pozwoli nie tylko na oryginalną ozdobę, ale również – w przypadku mniejszego – pomoże w nauce liter, z jakich składa się jego imię. Jeśli dziecko jest nieco starsze, można skorzystać z innych, podobnych produktów, z których można nie tylko układać imiona, ale i całe napisy. Cena jest zróżnicowana – od 2 do 10 złotych za literkę 3D. Jeśli zamiast napisu preferuje się ozdoby, dobry pomysł to motyl 3D. Jak sama nazwa wskazuje, mamy tu do czynienia z artystycznym motylem, którego skrzydła skrzą się brokatem. Dostępne są w czterech modele różnej wielkości w odmiennych barwach: niebieskiej, żółtej, różowej i fioletowej. Tego typu ozdoby idealnie nadadzą się do pokoju mniejszego, jak i nieco starszego dziecka (6-8 lat), niezależnie od jego płci. Nie muszą być naklejane tylko na ścianę – równie dobrze mogą ozdobić meble dla dziecka. Ozdoby 3D dla starszych dzieci Starsze dzieci mają już swoich ulubionych bohaterów bajek oraz zaczynają rozwijać się u nich zainteresowania, warto więc dopasować ozdoby pod tym kątem. Na szczęście nie ma z tym problemu – w ofertach sprzedaży znaleźć można zarówno takie ozdoby ścienne, jak bohaterowie bajek Disney’a czy rozmaite ozdoby drewniane. Dobrym pomysłem jest nabycie całego zestawu ozdób i naklejek 3D utrzymanych w jednej tematyce – mogą być to na przykład bajki, zwierzęta czy królewny. Wzbogacą one miejsce dekoracji jednolitym motywem przewodnim, co wygląda niezwykle estetycznie. Najtańsze zestawy to wydatek zaledwie kilku złotych, droższe kosztują natomiast kilkanaście. Jedną z najbardziej oryginalnych propozycji są gwiazdki fluorescencyjne, które świecącą w nocy. Stanowią one atrakcję dla dzieci w różnym wieku – w nocy wydzielają delikatną poświatę, przez co na ścianie tworzy się iluzja rozgwieżdżonego, nocnego nieba. Taki zestaw to wydatek ok. 10 złotych, a znajdują się w nim elementy, pozwalające tworzyć samodzielnie 6 ciał niebieskich 3D i 6 płaskich lub 18 gwiazdek płaskich. Ozdoby 3D dla pokoju nastolatka Nastolatki mają już swoje ugruntowane zainteresowania i przekonania, dobrze więc dobrać ozdoby do ich pokojów na tej podstawie. Popularnością w wieku powyżej lat 10 cieszą się motywy filmowe, piłkarskie oraz artystyczne. Dla tej kategorii wiekowej również wybór ofert jest olbrzymi. Podsumowując Ozdoby ścienne 3D to wydatek nieduży, jednak znacznie podnoszący nie tylko estetykę pomieszczenia, w którym się znajdują, ale również i wpływający pozytywnie na samopoczucie dziecka. Czy to ściana, czy meble – będą ozdobą każdego miejsca.
Ozdoby 3D na ścianę pokoju dziecka
Montaż boksu dachowego czy uchwytu narciarskiego wymaga zastosowania bagażnika bazowego, dlatego jego jakość jest kluczowa dla bezpieczeństwa i komfortu użytkowania akcesoriów bagażowych. Jakim producentom warto zaufać? Thule – najwyższa jakość, jak i cena Marką bezkompromisową w odniesieniu do jakości oferowanych produktów jest Thule. Ten szwedzki gigant to prawdopodobnie najbardziej znany wytwórca akcesoriów dachowych na świecie. O skali działania przedsiębiorstwa świadczą liczby: 2200 pracowników i 40 zakładów produkcyjnych na różnych kontynentach. box:offerCarousel Thule w swojej ofercie bagażników bazowych posiada szeroką gamę produktów przeznaczonych zarówno do aut z relingami, jak i bez nich. Najbardziej zaawansowane belki to modele WingBar Edge, które wyróżniają się zintegrowaną konstrukcją i zastosowaniem zaawansowanych technologii WindDiffuser oraz TrailEdge. W praktyce oznacza to minimalizację oporu aerodynamicznego i maksymalizację komfortu jazdy. Takie rozwiązanie wymaga jednak stosowania specjalnych zestawów dopasowujących do relingów danego modelu auta, co dodatkowo winduje cenę. Kupując bagażnik bazowy Thule można być pewnym najlepszej jakości wykonania i wiodących parametrów. Niestety ceny topowych modeli szwedzkiego producenta trudno uznać za atrakcyjne. Za bagażnik z serii WingBar Edge trzeba bowiem zapłacić co najmniej 1000 zł. Whispbar – godna konkurencja dla Thule? Whispbar to firma znacznie młodsza i mniej znana aniżeli skandynawski potentat. Pochodzi z Nowej Zelandii, a na rynku obecna jest od 2006 roku. Obydwie marki łączy podobna filozofia tworzenia produktów w oparciu o innowacyjne technologie i najlepsze materiały. box:offerCarousel Wiodące modele marki to belki Rail Bar i Flush Bar. Są to bagażniki bazowe o budowie zintegrowanej, co sprawia, że belka płynnie przechodzi w stopki montażowe. Stanowią więc jedną całość. Takie rozwiązanie, znane z modeli Thule, zapewnia wzorową aerodynamikę, która wg producenta redukuje opór względem powietrza aż o 70 proc. Warto przy tym nadmienić, że przekrój topowych belek Whispbar jest inspirowany płatem skrzydła lotniczego, dając w efekcie bardzo wysoki komfort akustyczny. Whispbar wyróżnia się także wzornictwem. Produkty marki zostały nagrodzone w konkursach Red Dot Design Award i IF Product Design Award. W porównaniu do modeli Thule, topowe bagażniki Whispbar są zauważalnie tańsze, a ich cena zaczyna się od ok. 800 zł. Mont Blanc – nie tylko produkty premium Inną rozpowszechnioną marką oferującą bagażniki bazowe jest Mont Blanc, której historia sięga 1947 roku. Ta szwedzka firma produkuje belki i inne akcesoria m.in. na potrzeby rynku OEM, a więc dla wiodących koncernów motoryzacyjnych. box:offerCarousel Ceny czołowego modelu marki, belki Flex, zaczynają się od ok. 600 zł, włącznie z zestawem dopasowującym, co stanowi atrakcyjną ofertę. Jest to jednak bagażnik o klasycznym kształcie, a więc nie wyróżnia się topową aerodynamiką. Mont Blanc pod swoją marką oferuje także niedrogie produkty z linii Supra, których cena wynosi ok. 200 zł. Aguri – polski akcent Polscy producenci również są aktywni na rynku bagażników samochodowych, choć ich oferta nastawiona jest przede wszystkim na klientów budżetowych i ceniących dobrą relację ceny do jakości. box:offerCarousel Tak jest w przypadku marki Aguri, należącej do szerzej znanego przedsiębiorstwa Jacky Auto Sport. Wyróżniającym się produktem w jej ofercie jest model bagażnika bazowego Prestige, który stanowi połączenie aluminiowego profilu, zintegrowanej konstrukcji i atrakcyjnej ceny. Za przystępną kwotę rzędu 350 zł nabyć można solidny bagażnik o dobrej aerodynamice i wysokiej kompatybilności. Nic więc dziwnego, że stanowi on jedną z najpopularniejszych propozycji na rynku.
Najlepsi producenci bagażników bazowych
Niemowlęta uwielbiają otulanie miękkimi kocykami, które sprawia, że czują się bezpiecznie. Owijanie symuluje wnętrze brzucha mamy, gdzie pod koniec ciąży również było dość ciasno i ciepło. Stara tradycja otulania w ostatnim czasie została odkryta przez rodziców na nowo, natychmiastowo podbijając ich serca. Także latem, pomimo wysokich temperatur, otulanie bobasów może mieć doskonały wpływ na ich samopoczucie. Do tego celu wystarczy użyć kocyków, które sprawdzą się o tej porze roku. Jakie wybrać? Otulanie niemowląt – jak to robić i dlaczego? Niemowlęta otulane były już od zamierzchłych czasów. Matki intuicyjnie wyczuwały, że pozwala to maluszkom poczuć się komfortowo, zupełnie tak jak w bezpiecznym brzuchu kobiety. Dlatego spowijały nowo narodzone dzieci ciasno chustami, zauważając, że dzięki temu bobasy są spokojniejsze i lepiej śpią. Współczesne kobiety zaadaptowały tę tradycję, która zrzesza sobie coraz więcej zwolenniczek doceniających efekty, jakie niesie. Popierana jest ona także przez pediatrów, a najnowsze badania dowodzą, że otulanie faktycznie przynosi korzyści dla niemowląt. Spowijane dziecko jest spokojniejsze, nie wybudza się tak często w nocy i w łagodniejszy sposób przystosowuje się do życia poza łonem matki. Owijanie maluszków należy zacząć już od pierwszych dni po narodzinach. Praktyka ta jest popularna w wielu szpitalach. Aby wiedzieć, jak robić to dobrze, warto skonsultować się ze swoją położną, która pokaże, jak bezpiecznie otulać dziecko. Do spowijania potrzebny jest kocyk lub chusta. Należy złożyć ją po przekątnej w trójkąt, a bokami szczelnie zawinąć malucha. Zwracaj uwagę na to, aby kończyny dziecka były ułożone swobodnie. Nie wolno zbyt mocno ścisnąć koca, ale jego rogi muszą być owinięte dość mocno. Pamiętaj też o obserwacji temperatury ciała (najlepiej sprawdzając ją na karku niemowlaka), aby nie dopuścić do przegrzania lub wyziębienia. Obserwuj swoje dziecko. Po jego mimice poznasz, czy zrobiłaś wszystko dobrze i czy maluszek czuje się komfortowo. Kocyki idealne do otulania latem Otulacz muślinowy Muślin to jedna z najszlachetniejszych tkanin, która idealnie sprawdzi się do spowijania niemowlaków. Delikatny, luźny splot i lekkość zapewniają świetną wentylację, co sprawia, że dziecko się nie przegrzeje. Do tego materiał ten jest niezwykle przyjemny w dotyku i na pewno nie podrażni wrażliwej skóry bobasa. Otulacz muślinowy cudownie sprawdzi się właśnie latem, kiedy jest gorąco. Owinięty w taki kocyk noworodek będzie mógł cieszyć się spokojnym snem na świeżym powietrzu, a ty nie będziesz musieć martwić się, że będzie mu zbyt ciepło. Kocyk bambusowy Kolejnym materiałem idealnym na upały jest bambus. Kocyki wykonane z takiej tkaniny są niezwykle lekkie i przewiewne. Czasem nazywa się je nawet mgiełką. Bambusowy otulacz to coś dla każdej ekomamy. Wybór przepięknych wzorów i kolorów pozwala na bezpieczne spowijanie maluszka już od narodzin. Koc bawełniany Ten materiał zawsze doskonale sprawdzi się podczas upałów i jest przyjazny dziecięcej skórze. Bawełniany otulacz przepuszcza powietrze, zapewniając jednocześnie ciepło. Do tego tkanina ta jest bardzo wytrzymała, a kocyk z niej wykonany może służyć maluchowi na długo. Otulacz minky Minky od dłuższego czasu podbija serca mam. Jest to materiał idealnie przystosowany do kontaktu ze skórą najmłodszych. Niezwykle miła w dotyku tkanina jest idealna podczas nieco chłodniejszych dni. Otulacz minky sprawdzi się zarówno w łóżeczku, jak i w wózku. Ogromny wybór wzorów i kolorów pozwoli na wybór idealnego kocyka. Może on służyć maluszkowi przez cały rok, zapewniając mu ciepło i komfort. Otulanie noworodków pozwala im na łagodne oswojenie się z nowymi realiami życia poza łonem mamy. Warto spowijać swoje dziecko także latem. Wybierając odpowiednie tkaniny, nie musisz się bać, że bobasowi będzie zbyt gorąco. Poszukaj więc kocyka, który sprawdzi się także podczas gorących dni, a zobaczysz, że twój maluch podziękuje ci za to spokojnym i długim snem.
Jaki kocyk do otulania niemowlaka latem?
Kontroler ruchowy Kinect do konsol Xbox 360 oraz Xbox One pozwala na rejestrowanie pozycji gracza w przestrzeni. Dzięki temu na konsoli Microsoftu można uruchomić gry, które nie wymagają pada. Gracz może sterować swoją postacią za pomocą całego ciała. To jednak nie wszystkie zastosowania Kinecta. Kontroler Kinect to dodatkowe akcesorium, które mogli dokupić posiadacze konsol Xbox 360. Na początku nowa wersja Kinecta była integralną częścią zestawów sprzedażowych zaprezentowanej w 2013 roku konsoliXbox One, ale Microsoft wycofał się z tej decyzji. Gracze, którzy nabyli zestaw bez kontrolera ruchowego, powinni jednak przemyśleć dokupienie go we własnym zakresie. Czym jest kontroler Kinect? Kinectto kontroler ruchowy przeznaczony do konsol Microsoftu. To dodatkowe urządzenie podpinane kablem bezpośrednio do Xboxa. Należy je umieścić pod telewizorem lub nad nim, do czego można wykorzystać dedykowane plastikowe akcesorium. Zasada działania obu wersji Kinecta do Xboxa 360 i Xboxa One jest podobna. Kinect wykorzystuje wbudowane kamery (klasyczną oraz podczerwoną) w celu wykrycia znajdujących się przed obiektywami obiektów. W pamięci konsoli budowany jest trójwymiarowy model pomieszczenia, na które nanoszone są zeskanowane obiekty. Urządzenie stale śledzi zmiany pozycji, dzięki czemu może wykrywać ruchy gracza. Gry ruchowe Konsola to urządzenie skierowane do graczy, więc nic dziwnego, przez lata deweloperzy przygotowali olbrzymią bibliotekę tytułów napisanych z myślą o kontrolerze Kinect. Są to gry, które pozwalają na zabawę bez pada, a olbrzymią popularnością cieszą się gry taneczne. Kontroler Kinect potrafi śledzić ruchy gracza. Dzięki temu konsola może sprawdzić, czy poprawnie naśladuje on ruchy ciała wirtualnego tancerza wyświetlanego na ekranie. W zależności od tytułu Kinect pozwala na zabawę w trybie jedno- lub wieloosobowym. Niektóre z gier, takie jak np. „Dance Central 3”, pozwalają graczom tańczyć jednocześnie przy tej samej piosence i porównać wyniki. „Kinect Star Wars” pozwala dołączyć do rozgrywki drugiej osobie, dzięki czemu można wspólnie ze znajomymi przechodzić kampanię. Niektóre z gier jednak, jak np. „Fighters Uncaged”, przeznaczone są tylko dla jednego gracza. Kinect pozwala sterować interfejsem konsoli Kinect znajduje zastosowanie głównie w grach, ale Microsoft pozwala wykorzystywać go również do obsługi konsol Xbox. Wbudowany w urządzenie zestaw mikrofonów można wykorzystać do obsługi urządzenia za pomocą komend głosowych. Pozwala to uruchamiać aplikacje, gry, przeszukiwać Internet itp. Dzięki funkcji rozpoznawania twarzy wystarczy usiąść przed telewizorem i pomachać, a konsola wykryje, który z zalogowanych użytkowników właśnie się pojawił. Wykrycie twarzy pozwala włączyć tryb obsługi konsoli za pomocą gestów. Poruszając dłońmi, można poruszać się po menu konsoli i obsługiwać aplikacje. Dzięki temu w celu uruchomienia gry sterowanej z wykorzystaniem ruchu nie trzeba nawet brać do ręki pada. W przypadku kontrolera Kinect do Xbox One, jeśli gracz weźmie pada do ręki, to konsola wykryje, który z użytkowników trzyma dany kontroler. Uruchamiając na nowej konsoli Microsoftu gry, które wykorzystują pady, gracze nie będą musieli się już zamieniać kontrolerami.
Kinect do Xboxa 360 i One – do czego może się przydać?
Gwarancją udanej zabawy sylwestrowej jest nie tylko doborowe towarzystwo, ale również świadomość, że wyglądamy pięknie. Na atrakcyjny wizerunek składa się: dopasowana do sylwetki kreacja, twarzowa fryzura i podkreślający urodę makijaż. Aby kosmetyki kolorowe dobrze prezentowały się na twarzy, musimy odpowiednio ją przygotować. Jakie zabiegi warto przeprowadzić w ramach domowego SPA przed sylwestrem? Domowe SPA na dwa tygodnie i 7 dni przed sylwestrem – kosmetyki i akcesoria Przygotowania do zabawy sylwestrowej dobrze jest rozpocząć 2 tygodnie wcześniej. To czas, kiedy możemy odwiedzić ulubiony gabinet kosmetyczny w celu oczyszczenia twarzy z zaskórników i usunięcia zrogowaciałego naskórka. Po zabiegach cera będzie rozjaśniona i gładka, a zmarszczki spłycone, więc mniej widoczne. Zamiast wizyty u kosmetyczki w domowym zaciszu możemy wykonać peeling odpowiadający rodzajowi skóry – enzymatyczny lub mechaniczny (produkt do twarzy o działaniu rozświetlającym marki Bourjois kupimy na Allegro w cenie około 10 zł). Na tydzień przed sylwestrem warto poświęcić czas i uwagę włosom. Jeśli jest taka potrzeba, udajmy się do fryzjera w celu podcięcia końcówek lub farbowania odrostów. W domu możemy zaserwować kosmykom kurację nawilżającą. Po naniesieniu na pasma intensywnie regenerującej maseczki (do kupienia od 5 zł) zakładamy czepek foliowy z gumką (dostępny na Allegro od złotówki) i owijamy głowę ręcznikiem. Pozostawiamy produkt na włosach na co najmniej pół godziny. Po zabiegu myjemy skórę głowy i włosy, a następnie wcieramy w końcówki olejek roślinny, np. arganowy (dzięki niemu pasma będą łatwiej się rozczesywać i zdrowo wyglądać). Natomiast kilka dni przed 31 grudnia warto wykonać hennę rzęs i brwi oraz manicure i pedicure. Domowe SPA w dniu zabawy sylwestrowej – kosmetyki i akcesoria W dniu imprezy sylwestrowej powinnyśmy się dobrze wyspać. Odpowiednia liczba godzin snu (w wywietrzonym pokoju) to gwarancja promiennej cery, braku cieni i worków pod oczami, dawki energii i siły do tego, aby przetańczyć całą noc. W ramach przygotowań do zabawy weźmy relaksacyjną kąpiel z dodatkiem kilku kropli ulubionego olejku eterycznego, a na twarz nałóżmy maskę (w cenie od 5 zł), która odpowiada potrzebom naszej skóry. Jeżeli mamy cerę tłustą lub mieszaną, najlepiej wybrać kosmetyk o właściwościach oczyszczających, jeśli suchą – o działaniu nawilżającym. Do nanoszenia maseczek w postaci proszku (np. z algami lub zieloną glinką), które łączymy z ciepłą wodą, potrzebny będzie pędzel (do nabycia na Allegro od 3 zł). W trakcie kąpieli można wykonać peeling (dostępny od 11 zł) z wykorzystaniem szorstkiej rękawicy do masażu (do kupienia na Allegro od 2 zł), która pomoże usunąć martwy naskórek. Na zakończenie wizyty w łazience należy wmasować w całe ciało balsam nawilżający, a twarz (po zmyciu maski zimną wodą – likwiduje opuchliznę i oznaki zmęczenia, poprawia koloryt cery) przetrzeć płatkiem kosmetycznym nasączonym tonikiem. Po nałożeniu kremu do twarzy i pod oczy cera jest gotowa, żeby wykonać makijaż okolicznościowy. Następnie możemy przystąpić do modelowania włosów i wyboru kreacji sylwestrowej. Tuż przed sylwestrem nie powinnyśmy poddawać się i samodzielnie wykonywać niesprawdzonych zabiegów oraz stosować nowych kosmetyków. Eksperymenty mogą zakończyć się bowiem m.in. reakcją alergiczną. Pamiętajmy, żeby na zabawę sylwestrową zabrać bibułki matujące, puder i pomadkę, by móc wykonać niewielkie poprawki.
Domowe SPA przed zabawą sylwestrową. Niezbędne kosmetyki i akcesoria
Składając komputer, zastanawiamy się przede wszystkim nad modelem procesora, karty graficznej i ilością pamięci RAM. Jednak to wszystko musi otrzymywać prąd. Właśnie dlatego tak ważny jest odpowiedni dobór zasilacza, w tym także jego moc. Zasilacz to jeden z najważniejszych elementów komputera. Jeśli kupimy za słaby, to nie będzie w stanie zasilić wszystkich podzespołów. Oszczędzanie na jakości również może skończyć się tragicznie, np. spaleniem drogiej karty graficznej lub procesora. Co w takim razie warto wiedzieć przed zakupem i w jaki sposób dopasować moc zasilacza do komputera? Efektywność a certyfikat Zanim w ogóle zaczniemy rozważania na temat zapotrzebowania na energię elektryczną dla poszczególnych elementów komputera, najpierw trzeba co nieco dowiedzieć się o samych zasilaczach. W ich przypadku liczy się nie tylko marka producenta i moc, ale też certyfikat, jaki otrzymały. Określa on, jaka jest ich efektywność. Przy 100-procentowym obciążeniu muszą one osiągać przynajmniej: 80 PLUS Bronze – wydajność co najmniej 82 procent, 80 PLUS Silver – wydajność co najmniej 85 procent, 80 PLUS Gold – wydajność co najmniej 87 procent, 80 PLUS Platinum – wydajność co najmniej 89 procent, 80 PLUS Titanium – wydajność co najmniej 91 procent. Co to oznacza w praktyce? Najłatwiej wytłumaczyć to na skrajnych przypadkach. Załóżmy, że mamy zasilacz o mocy 500 W. Jeśli obciążymy go maksymalnie, to model 80 PLUS Bronze dostarczy tylko 410 W mocy. Z kolei wariant z certyfikatem 80 PLUS Titanium już 455 W. Pozostała energia zostanie utracona między innymi w postaci wydzielanego ciepła (co nie oznacza, że za nią nie płacimy!). W skrócie – lepszy certyfikat oznacza więcej maksymalnej mocy dostarczanej do podzespołów i mniejsze zużycie energii, ponieważ wystarczająca ilość prądu trafi do podzespołów przy mniejszym obciążeniu. Co zużywa najwięcej energii? Śmiało można powiedzieć, że za 90% zużywanej przez komputer energii odpowiadają dwa elementy komputera – procesor oraz karta graficzna (przy czym grafika będzie większość z tych 90%). To właśnie od nich zależy, jak duży zasilacz powinniśmy kupić. Dla przykładu zestaw z procesorem Intel Core i7-8700K i kartą graficzną Nvidia GeForce GTX 1070 Ti pod obciążeniem powinien zużywać około 280-300 W. Czy to oznacza, że taki zasilacz powinniśmy kupić? Nic z tych rzeczy. W tym przypadku minimum to 450 W, ale zalecany jest model o mocy przynajmniej 500 W. Zresztą właśnie taki model Nvidia rekomenduje na swojej stronie internetowej. Z kolei do karty GeForce GTX 1080 Ti lepiej kupić już zasilacz o mocy 600 W. W przypadku jednej karty graficznej trudno wyobrazić sobie zestaw, który potrzebowałby mocniejszego zasilacza niż przywoływane już 600-650 W. Co więcej, słabsze konstrukcje z grafikami pokroju GTX 1050 lub nawet GTX 1060 w zupełności zadowolą się zasilaczami o mocy 400-450 W. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy zamierzamy do obudowy włożyć dwie karty graficzne. Wtedy potrzebujemy przynajmniej 750 W, chociaż lepiej zainwestować w jeszcze mocniejszą konstrukcję. Założenia są proste i warto zawsze się ich trzymać: Mało wydajny komputer z jedną kartą graficzną: 400-450 W, Średnio wydajny komputer z jedną kartą graficzną: 450-500 W, Wydajny komputer z jedną kartą graficzną: 500-600 W, Bardzo wydajny komputer z dwiema kartami graficznymi: 750 W i więcej. Najważniejsze jest to, aby nie kupować zasilacza na granicy zapotrzebowania komputera. To zbyt ryzykowne. Zawsze powinniśmy zapewnić urządzeniu zapas mocy na wypadek ewentualnej rozbudowy. Wśród polecanych modeli warto wyróżnić między innymi: Corsair VS450 (ok. 180 zł) , SilentiumPC Vero L2 500 W (od ok. 150 zł), Cooler Master V550S (od ok. 430 zł), SilentiumPC Supremo L2 550 W (od ok. 260 zł), Thermaltake Toughpower 650 W (od ok. 430 zł), Be quiet! Pure Power 10CM 600 W (od ok. 330 zł), Corsair CX750 (od ok. 320 zł). Poza tym należy pamiętać, że maksymalne obciążenie uzyskamy tylko w bardzo wymagających programach i grach. W większości przypadków, np. przeglądając internet lub oglądając film, nie powinniśmy przekroczyć zużycia energii na poziomie 100-150 W. Zasilacz, moc zasilacza, certyfikat zasilacza, 80 PLUS Bronze, 80 PLUS Silver, 80 PLUS Gold, 80 PLUS Platinum, 80 PLUS Titanium, Corsair VS450, SilentiumPC Vero L2 500 W, Cooler Master V550S, SilentiumPC Supremo L2 550 W, Thermaltake Toughpower 650 W, Be quiet! Pure Power 10CM 600 W, Corsair CX750, karty graficzne a zasilacz
Jak dopasować moc zasilacza do komputera?
Komputery jak wszystkie sprzęty elektroniczne bywają czasami zawodne. Jednak możemy zadbać o to, aby służyły nam długo i jak najlepiej. Przede wszystkim powinniśmy uważać na temperaturę pracy poszczególnych podzespołów. Jak to robić? Temperatura pracy komputera to bardzo ważny aspekt, który powinien być regularnie kontrolowany przez każdego posiadacza tzw. blaszaka. Nie tylko unikniemy w ten sposób problemów, np. z wydajnością, ale też wydłużymy okres bezawaryjnej pracy. Na co zatem zwrócić uwagę? Jak sprawdzać temperaturę? Do sprawdzania temperatury pracy podzespołów służą specjalne programy. Zazwyczaj są one darmowe i w czasie rzeczywistym przekazują informacje o aktualnym stanie pracy procesora, płyty głównej, dysków twardych lub karty graficznej. Najpopularniejszym programem tego typu jest „HWMonitor”, który przedstawia bardzo dużo informacji. Wszystkie pobiera z wbudowanych w dane podzespoły czujników, dzięki czemu są one bardzo precyzyjne. Tylko jak stwierdzić, czy temperatury nie są zbyt wysokie? W tym celu należy poszukać informacji na stronie producenta danej karty graficznej lub danego procesora. Zazwyczaj akceptowalne są wartości pokroju 80 stopni Celsjusza. Powyżej 90 stopni mamy już powody do zmartwień. Należy też pamiętać, żeby pomiarów dokonywać przy dużym obciążeniu, czyli np. po 30 minutach grania w bardzo wymagający tytuł. Regularne czyszczenie Skoro już stwierdziliśmy, że osiągane przez podzespoły temperatury są zbyt wysokie, to co możemy w takiej sytuacji zrobić? Przede wszystkim w pierwszej kolejności powinniśmy zwrócić uwagę na wnętrze naszego komputera. Desktopa należy regularnie czyścić z zalegającego kurzu. W tym celu wystarczy pędzelek, sprężone powietrze lub zwykły odkurzacz. Brud musimy usunąć ze wszystkich elementów – wentylatorów, wywietrzników, płyty głównej i każdego zakamarka obudowy. Blokują one prawidłowy przepływ powietrza, co może mieć negatywny wpływ na uzyskiwane temperatury. Każdy komputer stacjonarny powinien być czyszczony przynajmniej raz na 2 miesiące. Jednak trzeba to robić na zewnątrz – w ogrodzie lub na balkonie, bo nikt nie chce unoszącego się w pomieszczeniu kurzu. Wymiana chłodzenia W przypadku procesorów najprostszym sposobem na obniżenie temperatury jest montaż nowego chłodzenia. Wiele osób wciąż korzysta z referencyjnych coolerów, dostarczanych przez producenta razem z CPU. Niestety zazwyczaj nie są one najwyższych lotów. Wystarczają do podstawowych kwestii, ale z czasem mogą powodować problemy. Dlatego warto zainteresować się modelami firm trzecich. Ceny wahają się od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych, ale jeśli nie zamierzamy zajmować się overclockingiem (podkręcaniem), to w zupełności wystarczą zestawy za 70–120 zł. Jeśli już wymienimy chłodzenie procesora, musimy też zakupić nową pastę termoprzewodzącą. To obowiązek, bo każda wymiana, a nawet każde zdjęcie coolera wymaga od nas tego typu kroków. Na szczęście nie jest to zakup drogi, a ma niebagatelny wpływ na temperatury. Nawet sama wymiana pasty w referencyjnym systemie chłodzenia powinna obniżyć wydzielane ciepło o kilka stopni Celsjusza. Dobra pasta termoprzewodząca to koszt rzędu zaledwie 20 zł, chociaż droższe substancje zapewnią jeszcze lepszy efekt końcowy. To najprostsze rzeczy, które warto zrobić w przypadku każdego komputera. Niższe temperatury oznaczają dłuższą żywotność podzespołów, ale też brak zjawiska thermal throttlingu, czyli celowego obniżania taktowania w celu zbicia temperatury pracy. Zazwyczaj wystarczy kilka kroków, aby wyeliminować problem. Ewentualnie można też zainwestować w lepszą obudowę i dodatkowe wentylatory na niej.
Jak dbać o temperaturę pracy komputera?
Rozdzielczość Full HD, funkcja WDR, solidny uchwyt, wbudowany głośnik i mikrofon – co jeszcze przemawia za zakupem taniego wideorejestratora, którego cena oscyluje w okolicach 200 złotych? Sprawdzamy na przykładzie modelu Xblitz Black Bird. Tanie nie znaczy kiepskie Xblitz Black Bird to tani wideorejestrator i tak traktować będę go od samego początku tego testu. O cenie, która oficjalnie wynosi 265 złotych, ale w praktyce potrafi na aukcjach zjechać do wspomnianych we wstępie 200 złotych, to naprawdę atrakcyjny pułap. Co dostajemy w zamian za taką kwotę? Zawartość opakowania jest dosyć standardowa – znajdziemy w nim wideorejestrator, uchwyt na szybę z przyssawką, a także ładowarkę samochodową podłączaną do gniazda zapalniczki. Ładowarka ma bardzo długo kabel (prawie 3,5 metra), co ułatwia poprowadzenie go w sposób nieprzeszkadzający podczas jazdy. W opakowaniu znalazłem również drobne dodatki, które nie są już standardem w przypadku wideorejestratorów – kabel USB do podłączenia kamery z innym urządzeniem, a także czytnik kart pamięci, umożliwiający zgrywanie filmów na komputer. Po wyjęciu kamery samochodowej z pudełka zaskakuje mnie bardzo lekka waga urządzenia. Jest lekkie jak piórko, w przeciwieństwie do kosztującego mniej modelu Xblitz Ghost, który ma obudowę wykonaną z metalu. Zewnętrzną część wideorejestratora Xblitz Black Bird w całości zbudowano z plastiku. W tylnej części znajdziemy całkiem sporych rozmiarów ekran o przekątnej 2,7 cala. Przyciski do obsługi kamery znajdują się na spodzie obudowy, przez co nie są w ogóle widoczne po zamontowaniu urządzenia na szybie samochodu. Niestety utrudnia to obsługę menu, tym bardziej, że nie wyświetla ono podpowiedzi które mogłyby ukierunkować nas na to, który przycisk za jaką funkcję opowiada. Samo menu jest przejrzyste i zrozumiałe, tym bardziej, że producent udostępnia w nim między innymi język polski. Dzięki temu ustawienie odpowiednich parametrów i opcji nie stanowi problemu. Z przodu wideorejestratora Xblitz Black Bird znajduje się obiektyw, mocno wystający w stosunku do obudowy. Nad obiektywem znajduje się mały daszek, a wokół niego diody wykorzystywane przez kamerę przy trybie nocnym. Warto wspomnieć, że obiektyw w modelu Xblitz Black Bird ma bardzo szerokie pole widzenia, wynoszące aż 170 stopni. Dzięki temu kamera rejestruje nie tylko to, co dzieje się przed maską samochodu, ale również w okolicach błotników. Jakość filmów Xblitz Black Bird nagrywa filmy w rozdzielczości Full HD, co jest standardem w świecie wideorejestratorów – nawet tych, które kosztują dwa lub trzy razy więcej niż testowany model. Jak jednak sprawuje się połączenie obiektywu, sensora optycznego i innych komponentów wykorzystanych w tej kamerze? Obraz jest dobrej jakości, a kolory są naturalnie odwzorowane. Brakuje nieco ostrości przy obiektach znajdujących się dalej od obiektywu, ale w pojazdach znajdujących się blisko nas bez problemu odczytamy numery rejestracyjne, a to właśnie jest kluczowe w każdej kamerze samochodowej. Muszę przyznać, że Xblitz Black Bird wypada bardzo dobrze, szczególnie oceniając obraz pod kątem jakości w stosunku do ceny samego urządzenia. Drobne rzeczy umilające życie Mimo swojej niskiej ceny wideorejestrator Xblitz Black Bird ma kilka funkcji, które umilają codzienne korzystanie z urządzenia. Mówię tutaj choćby o automatycznym rozpoczęciu nagrywania po uruchomieniu silnika (o ile kamera jest podłączona do ładowarki), a także nagrywaniu w pętli, czyli automatycznym kasowaniu najstarszych nagrań w celu zwolnienia miejsca na nowe pliki. Kamera posiada również tryb nocny, detektor ruchu, czujnik grawitacyjny dzięki któremu w momencie wypadku czy kolizji kamera zabezpieczy film przed skasowaniem, a także wbudowany mikrofon do nagrywania dźwięku (można to wyłączyć w opcjach). Czego brakuje kamerze Xblitz Black Bird? Na pewno odbiornika GPS, który został dodany w drugiej generacji tego modelu - Xblitz Black Bird 2.0. Do czego on się przydaje? Do rejestrowania prędkości oraz pozycji pojazdu, co może okazać się niezwykle istotne przy próbie udowodnienia czyjejś winy w zdarzeniu drogowym. Wideorejestrator w wersji z GPS jest droższy, ale niewiele – wedle oficjalnych cen producenta zaledwie o 34 złote. To kwota, którą warto dopłacić. Czy warto? Xblitz Black Bird to dobry wideorejestrator z niskiej półki, który oferuje wysoką rozdzielczość nagrań, a także kilka użytecznych na co dzień funkcji. Jakość wykonania jest na przyzwoitym poziomie, podobnie jak jakość samych filmów. Czy warto szukać alternatywy? Za nieco wyższą cenę można pokusić się o zakup Xblitz Black Bird 2.0, czyli nowszej wersji kamery, z która ma dodatkowo odbiornik GPS.
Test wideorejestratora Xblitz Black Bird
Kobiety z całego świata zastanawiają się, jak to jest, że stylizacje paryżanek emanują lekkością i są zawsze na czasie. „Paryski szyk” czy „francuska elegancja” to określenia, które na stałe weszły do naszego języka jako synonimy dobrze skomponowanych stylizacji. W czym tkwi tajemnica perfekcyjnego wyczucia stylu Francuzek? Czym charakteryzuje się styl francuski w modzie? Francuski styl i elegancja są znane i podziwiane od dawna. Paryż uznawany jest za światową stolicę mody, a dodatki rodem z Francji pojawiają się w trendach niemal w każdym sezonie. Co wyróżnia francuską modę? Staranna niedbałość na głowie, czyli pozornie nieukładane fryzury, naturalny makijaż, dobrej jakości materiały, ubrania basic, a więc przede wszystkim… klasyka! Francuzki dbają o detale, ale mają też praktyczne podejście do mody, dzięki czemu sprawiają wrażenie dobrze ubranych, a nie przebranych. Nie przepadają za przepychem, bliżej im do minimalizmu. Francuskie stylizacje są rozważne i romantyczne, zwiewne, delikatne, ale lubią charakterystyczne dodatki vintage. Jedno jest pewne: Francuzkom nie można odmówić konsekwencji i klasy w modzie. W garderobie paryżanek znajdziesz na pewno białą koszulę, spodnie cygaretki, monochromatyczne bluzki, dobrze skrojoną marynarkę, klasyczny trencz i baleriny. Wśród dodatków królują wszelkiego rodzaju szale i apaszki, biżuteria w stylu retro, ale nie tylko. Klasyka nigdy nie wychodzi z mody, dlatego warto zainwestować w kilka dodatków, które nadadzą szyku. Ozdoby do włosów Inspirując się francuską bohemą z początku XX wieku, możesz pozwolić sobie na ciekawą ozdobę do włosów. Jest w czym wybierać: do romantycznych stylizacji pasują opaski pin-up lub z kokardką. Jeżeli nie boisz się odważnych stylizacji, możesz pozwolić sobie na tiarę, która jest ostatnim krzykiem mody – ale pamiętaj, że styl francuski nie lubi przesadnie wysadzanych kamieniami diademów. Beret Jeśli nie opaska do włosów, to może beret? Czy może być coś bardziej paryskiego? Podczas ostatniego Fashion Week w Paryżu beret przeżywał prawdziwe odrodzenie. Pasuje zarówno do wiosennych, jak i jesiennych strojów. Berety w stylu retro nadadzą nonszalancji każdej stylizacji, pamiętajmy jedynie, by postawić na pastelowe, subtelne kolory. Dekadenckie żaboty Obfite marszczenia, które zdobią szyję, są zazwyczaj szyte z jedwabiu, szyfonu, cienkiej bawełny lub koronki. Żaboty sprawiają, że strój wydaje się bardziej elegancki, nadają wyjątkowego szyku koszulom, bluzkom i sukienkom. Historia ozdoby z udrapowanego materiału wywodzi się z XVII-wiecznej Francji, a moda na żaboty powraca cyklicznie, dlatego warto mieć je w swojej szafie. Torebki retro Torebki są nieodłącznym elementem kobiecej garderoby. Większość z nas ma ich kilka sztuk – wśród nich nie powinno zabraknąć także torebki vintage, która nada naszej stylizacji nietuzinkowego charakteru. Geometryczny duży model z szerokim paskiem lub uchem pomieści cały niezbędnik kobiecego wyposażenia, a ponadto zawsze wygląda stylowo. Szpilki i baleriny W ciągu dnia klasyka i elegancja, wieczorem wygoda i dziewczęcość – tak ubierają się paryżanki. W ich garderobie nie może zabraknąć modnych szpilek, ale także balerinek. Wygodne, niskie, materiałowe buty stały się hitem już w 1957 roku dzięki Audrey Hepburn, która wystąpiła w nich na planie Zabawnej buzi, ale tak naprawdę historia tego obuwia sięga jeszcze XIX wieku. Wówczas we Francji panowała moda empire, a więc inspirowana starożytnym cesarstwem rzymskim. Tam noszono głównie płaskie buty. Teraz baleriny stały się must have francuskiej garderoby. Paryżanki nie lubią nudy! Sekretem ich stylizacji są nietuzinkowe zestawienia i modne dodatki. Chociaż na pierwszy rzut oka nie wszystko ze sobą współgra, to na pewno tworzy niesamowity efekt, a o to właśnie chodzi.
Dodatki w stylu francuskim, które nigdy nie wyjdą z mody
Nietolerancja laktozy, wymagająca wykluczenia z jadłospisu mleka i produktów mlecznych, to przypadłość, o której słyszy się coraz częściej. Dieta eliminacyjna stosowana w takich przypadkach ma na celu zapobieganie wystąpieniu nieprzyjemnych dolegliwości związanych z tego typu niedyspozycją. Podpowiadamy, jakie produkty mogą zastąpić mleko i artykuły pochodne. Mleczny koszmar Nietolerancja laktozy to rodzaj nietolerancji pokarmowej występującej u osób, w organizmach których nie jest produkowana w dostatecznej ilości laktaza – enzym odpowiedzialny za rozkład cukru mlecznego. W jelicie grubym następuje wówczas bakteryjna fermentacja laktozy, co wiąże się z produkcją kwasów i gazów drażniących śluzówkę jelita. Konsekwencją są nieprzyjemne dolegliwości ze strony układu pokarmowego – biegunki, wzdęcia, gazy czy kurczowe bóle brzucha. Formą leczenia objawowego jest ograniczenie lub – w bardziej zaawansowanych przypadkach – całkowita eliminacja z jadłospisu produktów zawierających ten związek. Jako uzupełnienie często są stosowane także tabletki z laktazą. Dieta bezlaktozowa – co wybrać? Aby móc skomponować bezpieczne menu, konieczne jest określenie rodzaju schorzenia. Osoby cierpiące na pierwotną (stopniowy zanik laktazy wraz z wiekiem) lub nabytą formę nietolerancji laktozy (przejściowe zmniejszenie aktywności laktazy) bez obaw mogą włączyć do swojej diety produkty sfermentowane, a więc maślanki, jogurty, kefiry czy sery pleśniowe. W produktach tego typu są obecne bakterie probiotyczne, które mają zdolność produkcji laktazy, a ich spożywanie może dodatkowo pomóc załagodzić objawy nietolerancji. Nie zaszkodzą także długo dojrzewające sery, np. gouda i parmezan, które są pozbawione cukru mlekowego. box:video Nietolerancja wrodzona oznacza konieczność całkowitej rezygnacji z mleka pod każdą postacią. Mleko odzwierzęce z powodzeniem można zastąpić roślinnym. Godne polecenia jest mleko gryczane, kokosowe, sojowe czy ryżowe, a także wszelkie produkowane z nich artykuły żywnościowe. Wysoką zawartością białka i wapnia, na którego niedobór narażone są osoby z tego typu nietolerancją, cechuje się wytwarzane z mleka sojowego tofu. Nie zaleca się jednak spożywania go zbyt długo, gdyż może negatywnie wpływać na pracę tarczycy. Alternatywnym i bezpieczniejszym źródłem wapnia są produkty takie, jak jarmuż, otręby pszenne i kasze, zwłaszcza jęczmienna i gryczana. Do dyspozycji chorego są także wzbogacone tym pierwiastkiem soki owocowe i wody mineralne. Warto przy tym pamiętać, by wystrzegać się nadmiernych ilości kawy, herbaty, szpinaku, szczawiu czy buraków – zawarte w nich szczawiany utrudniają absorbcję wapnia. Lekarz może zalecić ponadto suplementację tego pierwiastka, zwłaszcza dzieciom, młodzieży i osobom dojrzałym, narażonym na wystąpienie osteoporozy. Jeszcze o diecie eliminacyjnej Aby w jeszcze większym stopniu nie narażać się na niedobory wapnia związane ze stosowaniem diety bezlaktozowej, należy ograniczyć kilka innych składników przyspieszających jego utratę. Chodzi przede wszystkim o popularne używki, takie jak nikotyna i alkohol. Szkodliwy jest także nadmiar węglowodanów, soli i fosforu, który w dużych ilościach występuje w napojach gazowanych i niektórych produktach mięsnych, zwłaszcza w wędlinach. Niekorzystny wpływ na organizm osoby z nietolerancją laktozy mogą mieć też niektóre leki – głównie preparaty o działaniu przeciwpadaczkowym oraz przeciwdepresyjnym. Dieta osób, które są zmuszone do całkowitej rezygnacji z mleka powinna być układana w porozumieniu ze specjalistą – dzięki temu będziemy mieć pewność, że składające się na nią produkty pokryją zapotrzebowanie na wszystkie potrzebne składniki odżywcze.
Dieta bez laktozy – czym zastąpić produkty mleczne?
Lubisz krótkie samolotowe wypady do europejskich stolic? A może często podróżujesz w celach biznesowych? Na takie niedługie wyjazdy przydaje się bagaż niewielkich rozmiarów, do którego zmieści się wszystko, czego potrzebujesz na te kilka dni. Tylko co dokładnie wybrać? Sprawdź nasze wskazówki i ruszaj przed siebie. Wybór odpowiedniej walizki czy torby podróżnej wcale nie należy do łatwych zadań. Dostępnych jest bardzo wiele kolorów, fasonów i materiałów. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze wymagania przewoźników, którzy jasno określają wymiary i ciężar bagażu podręcznego, co nastręcza dodatkowych kłopotów i utrudnia decyzję. Od czego zacząć w takim razie, by sprawnie wybrać walizkę, torbę czy plecak, który przemierzy z nami tysiące kilometrów w dobrym stanie i jednocześnie spełni nasze wymagania? Mamy kilka podpowiedzi, które ułatwią ci decyzję. Określ charakter podróży i własny styl Zastanów się, jaki charakter mają twoje podróże. Czy są to nieformalne spontaniczne wyjazdy w celach turystycznych, czy też podróże służbowe, podczas których dbasz również o profesjonalny wizerunek? Co innego przyda się podróżnikowi, który zaraz po zejściu z pokładu samolotu wrzuci na plecy plecak i ruszy przed siebie, co innego biznesmenowi, na którego na lotnisku czeka przedstawiciel firmy, do której się udaje. Bagaż to często część stylizacji, więc jeśli zwracasz uwagę na takie rzeczy, weź ten fakt pod uwagę. box:imagePins box:pin Torby i plecaki dla podróżnika Podróżnik i turysta na pewno docenią wygodę, jaką daje na przykład plecak lub torba-plecak, która łączy funkcjonalności. Wytrzymałe i wygodne w noszeniu propozycje marek Pacsafe z technologiami antykradzieżowymi, kieszeniami na karty wykorzystującymi technologię RFID, komfortowymi szelkami, a nawet wbudowanym pokrowcem przeciwdeszczowym zadowolą wielu podróżników, począwszy od miejskich odkrywców, po amatorów weekendowych eskapad do Norwegii. Wielką popularnością cieszą się również torby marki CabinZero, których wymiary zostały dostosowane do wymogów większości linii lotniczych. Ta niewielkich rozmiarów torba-plecak, którą założysz na plecy i weźmiesz do ręki, ma niewielką wagę, co jest kluczową kwestią w przypadku podróży samolotowych, oraz jest wyposażona w indywidualny numer śledzenia bagażu Okoban®. Weź ją pod uwagę, jeśli poszukujesz funkcjonalnej i pojemnej torby z wytrzymałych materiałów. box:offerCarousel box:offerCarousel Pamiętaj, że miękkie torby i plecaki zazwyczaj są wyposażone w mnóstwo kieszeni i przegródek, co ułatwia pakowanie i posegregowanie rzeczy. Wiele z nich jest również dostępnych od zewnątrz, a więc dotarcie do niektórych przedmiotów jest o wiele szybsze i mniej kłopotliwe niż w przypadku walizki. Miękkie torby i plecaki ze sztucznych tkanin są również elastyczne i często można w nich „upchnąć” trochę więcej rzeczy niż w walizce kabinowej z poliwęglanu. Łatwiej je również schować w na półce lub pod siedzeniem. Czasem takie cechy mają znaczenie i decydują o wyborze. box:offerCarousel Minimalistyczny design dla ludzi biznesu Elegancki biznesmen lub bizneswoman o nieskazitelnym wizerunku raczej nie skusi się na plecak, prawda? Charakter podróży i własny styl nierzadko decydują o wyborze odpowiedniego bagażu. W przypadku podróży biznesowych i zawsze wtedy, gdy podróżujący chce zachować profesjonalny wygląd, sprawdzają się klasyczne walizki z tworzyw sztucznych o ponadczasowej linii i neutralnej palecie kolorów. Znajdziesz je między innymi wśród produktów marek Puccini, Travelite czy American Tourister. Amatorom minimalizmu i klasycznych form na pewno przypadną do gustu niezwykle trwałe walizki kabinowe z poliwęglanu o nowoczesnym designie marki Wittchen lub walizki marki Samsonite z eleganckim metalowym logo, podwójnymi kołami ułatwiającymi wygodne manewrowanie i zamkiem TSA. Zawsze modna czerń i granat wpiszą się w biznesowy look i na długo pozostaną na czasie. box:offerCarousel) Feeria kolorów i wzorów dla miłośników modnych trendów Czarnej minimalistycznej walizce nie można odmówić stylowości i ponadczasowości, ale często trudno ją zauważyć na taśmociągu, czekając na odbiór bagażu. Co innego w przypadku modnych propozycji, które co sezon kuszą wzorami i żywymi kolorami. Te widać z daleka! Producenci szybko reagują na ewoluujące trendy, więc każdy znajdzie coś dla siebie, nawet jeśli po głowie chodzi ci luksusowa walizka w złotym kolorze czy przykuwające hipnotyzującymi nadrukami i kolorami walizki American Tourister. Prawdziwa fashionistka na pewno nie oprze się najmodniejszemu wzorowi, czyli dużym grochom, lub opcji w najgorętszym kolorze sezonu, czyli ultrafiolecie. Do wyboru, do koloru! Jak wybrać więc bagaż podręczny? Naważniejsze są nasze potrzeby. Jeżeli często podróżujemy służbowo, wybierzmy klasyczne wzory, stonowane kolory i trwałe materiały. Jeśli z bagażem przemierzamy nierzadko pół miasta, by dostać się do hostelu, dobrym pomysłem będzie plecak.
Praktyczny i stylowy bagaż podręczny
Konta Super Sprzedawców stale monitorujemy Konta Super Sprzedawców stale monitorujemy. Jeśli przy kolejnej weryfikacji nie spełnisz warunków programu, utracisz tytuł Super Sprzedawcy. Możesz ponownie dołączyć do programu, gdy poprawisz swoje wyniki. W zakładce Super Sprzedawca możesz cały czas śledzić, czy spełniasz warunki programu. Gdy tak się stanie, dołącz do programu i zaakceptuj Regulamin. Zweryfikujemy Twoje konto maksymalnie w ciągu 21 dni. Jeśli weryfikacja będzie pozytywna, wyróżnimy Twoje oferty znakiem Super Sprzedawcy. Przy Twoich ofertach klienci zobaczą także monety - sprawdź, kiedy się wyświetlą. Monety, które pozostały Ci w poprzednich kwalifikacjach, nie przechodzą do nowego cyklu 30-dniowego - otrzymasz nową pulę. Dowiedz się więcej program Super Sprzedawca
Co się stanie, gdy stracę tytuł Super Sprzedawcy?
Każdej mamie potrzebny jest samochód, żeby pojechać do sklepu i zrobić zakupy lub odwieźć dziecko do przedszkola bądź szkoły. Bycie mamą to wielka odpowiedzialność oraz zapewnianie dziecku bezpieczeństwa. Należy o nie odpowiednio zadbać – jeździć zgodnie z przepisami oraz zatroszczyć się o właściwe wyposażenie samochodu. W naszym życiu przyjął się stereotyp, że kobieta za kierownicą równa się problemy. To nonszalanckie podejście niektórych mężczyzn nie ma potwierdzenia w praktyce. Kobiety są dobrymi kierowcami i powodują mniej wypadków drogowych. Lepiej potrafią ocenić i dostosować prędkość do panujących warunków na drodze. Są również bardziej uważne i jeżdżą bezpieczniej niż męska część kierowców. Kobiety za kierownicą nie podejmują niepotrzebnego ryzyka podczas jazdy oraz wykazują większą empatię w stosunku do innych uczestników ruchu. Bez wątpienia popełniają mniej wykroczeń i rzadko decydują się prowadzić auto pod wpływem alkoholu. Częściej też wożą dzieci w aucie, dlatego jeżdżą wolniej niż mężczyźni. Techniczne bezpieczeństwo Wrodzona ostrożność kobiet to nie wszystko, jeżeli nie zadba się o stan techniczny auta. Na bezpieczeństwo jazdy ma wpływ stan ogumienia. Opony mają bezpośredni kontakt z nawierzchnią. Niewłaściwy ich dobór lub zużycie bieżnika zwiększa ryzyko wypadku. Ważne jest też ciśnienie opon, które regularnie trzeba sprawdzać. Gdy jest nieprawidłowe – zmniejsza przyczepność i wydłuża drogę hamowania. Również może się przyczynić do uszkodzenia opony podczas jazdy. Pasy bezpieczeństwa Jedną z podstawowych zasad bezpieczeństwa podczas jazdy samochodem jest zapianie pasów. Obowiązuje to zarówno kierowcę, jak i pasażera. Tylko w szczególnych przypadkach przepisy kodeksu drogowego zwalniają kierowcę oraz pasażerów od ich zapinania – w polskim prawie dotyczy to kobiet w ciąży. W tym przypadku prawo powinno się zmienić. Pasy gwarantują wszak bezpieczeństwo i podczas wypadku często ratują dwa życia. Kobieta w dość zaawansowanej ciąży powinna być raczej pasażerem niż kierowcą. Bezpiecznie siedzieć na tylnym siedzeniu i być zapięta pasami. Natomiast, jeżeli jest kierowcą samochodu, powinna zadbać o komfort jazdy i bezpieczeństwo. Należy pamiętać o odpowiednim wyregulowaniu fotela, tak aby plecy miały dobre podparcie, a kierownica nie uciskała brzucha. Idealną odległością od kierownicy jest odległość 25 cm. Wówczas ciężarna kobieta ma swobodę kierowania i manewrowania. Zachowanie odpowiedniej odległości od kierownicy jest istotne ze względu na poduszkę powietrzną, która dla ciężarnej kobiety stanowi zagrożenie.Wiele kobiet w ciąży skarży się na dyskomfort pasów w czasie jazdy. W sprzedaży dostępne są specjalne przedłużacze i adaptery do pasów bezpieczeństwa. Jak prawidłowo zapiąć pas podczas ciąży? Pasy powinny być zapięte tak, żeby nie uciskały brzucha. Biodrowy fragment musi się znaleźć pod brzuchem, nigdy nie na nim. Prawidłowe ich zapięcie podczas kolizji spowoduje, że pas nie zmiażdży brzucha lub klatki piersiowej. Poduszki powietrzne Zamontowane poduszki powietrzne chronią nas przed uderzeniem w szybę oraz zmniejszają napięcie pasów podczas wypadku. Ochraniają także klatkę piersiową. Poduszka powietrzna czuwa nad naszym bezpieczeństwem. Lecz w przypadku ciężarnej kobiety w trakcie wypadku uderza ona w brzuch, co może spowodować poronienie. Dlatego kobietom w ciąży zaleca się wyłączenie poduszek podczas prowadzenia auta. Jak zadbać o bezpieczeństwo dziecka w czasie jazdy samochodem Prawo o ruchu drogowym jasno określa przepisy dotyczące przewożenia dzieci samochodem. Mówi ono, że każde dziecko, które nie przekroczyło wzrostu 150 cm, bez względu na wiek, powinno być przewożone w specjalnym siedzisku. Wzrost to bardzo ważny aspekt, ponieważ w przypadku dziecka, które nie przekroczyło 150 cm, górny pas po zapięciu znajduje się zbyt blisko szyi. Przy gwałtownym hamowaniu może dojść do tragedii. Fotelik dla dziecka powinien być odpowiednio zamontowany, tak żeby nie stwarzał zagrożenia – najlepiej na tylnym siedzeniu w środkowej części auta.Producenci również pomyśleli o bezpieczeństwie niemowlaków. Foteliki dostosowane są do wagi ich ciała i wyposażone w regulowane pasy pięciopunktowe. Taka konstrukcja stabilizuje każdą część ciała malucha.
Bezpieczna mama za kierownicą
Na Allegro możemy wybierać wśród bezrękawników w kwiatki, puchowych, pikowanych, z aplikacjami z Krainy Lodu, z kapturem i wielu innych. Bezrękawnik powinien jednak nie tylko podobać się dziewczynce, ale również być wygodny i praktyczny. Bezrękawnik Kraina Lodu Miłośniczki bajki Kraina Lodu mogą wybrać bezrękawnik z aplikacją z tej animacji. Bezrękawnik ma kaptur, dwie kieszenie z przodu i jest zapinany na zamek błyskawiczny. Jest dostępny w trzech kolorach do wyboru – niebieskim, różowym i fioletowym. Koszt to około 70 zł. Ciepły bezrękawnik z kapturem Popularnością na Allegro cieszy się również ciepły bezrękawnik z kapturem. Wewnętrzna podszewka to materiał w ozdobną kratkę. Zewnętrzna część jest uszyta z wodoodpornej tkaniny w kolorze czarnym lub czerwonym. Bezrękawnik jest zapinany na zamek błyskawiczny. Z przodu ma dwie kieszenie. Koszt to około 60 zł. Bezrękawnik w kwiaty Dziewczynki, które lubią modę i nietuzinkowe rozwiązania mogą wybrać ciekawy bezrękawnik z aplikacją w kwiaty. Jest on ciepły i dostępny w czterech kolorach – białym, granatowym, różowym i żółtym. Na plecach, na kapturze i z przodu bezrękawnika znajdują się aplikacje w kolorowe kwiaty. Bezrękawnik jest zapinany na zamek błyskawiczny. Wysoka stójka chroni przed wiatrem i chłodem. Koszt to około 60 zł. Pikowany bezrękawnik dla dziewczynki Szukając bezrękawnika w jednym kolorze, o prostym kroju, ale jednocześnie chroniącym przed chłodem, możemy wybrać popularny pikowany bezrękawnik. Dostępny jest w pięciu kolorach – czerwonym, zielonym, granatowym, niebieskim i czarnym. Ma on odpinany kaptur i jest zapinany na suwak, guziki oraz napy, ma również kieszonkę wewnętrzną i dwie zewnętrze. Koszt to około 100 zł. Futrzane bezrękawniki Dużą popularnością na Allegro cieszą się również futrzane bezrękawniki. Jednym z nich jest bezrękawnik z imitacji futra. Miękki kaptur ma dekoracyjne uszka. Jest zapinany na suwak i ma ściągacz u dołu. Jasna podszewka w ciemne kokardki jest piękną ozdobą. Drugą propozycją spośród futrzanych bezrękawników to ten we wzór pantery. Jest zapinany na zamek błyskawiczny, ma dwie kieszenie i dekoracyjne uszy na kapturze. Oba bezrękawniki nie sprawdzą się podczas deszczu, ponieważ materiał nie jest wodoodporny. Zapewnią jednak ciepło w nieco chłodniejsze dni. Koszt to około 90 zł. Puchowy bezrękawnik Puchowy bezrękawnik również cieszy się ostatnio popularnością. Wykonany w 100% z poliestru, został wypełniony puchem syntetycznym. Jest zapinany na zamek błyskawiczny, ma dwie kieszenie. Wzór bezrękawnika to żółte, szare, różowe i granatowe kleksy łączące się ze sobą i tworzące spójną całość. Koszt to około 90 zł.
Popularne bezrękawniki dla dziewczynek do 100 zł
Jesień i wczesna zima, to idealne pory na łowienie ryb, dlatego nie warto zbyt wcześnie chować sprzętu wędkarskiego do szafy. Wiele ryb właśnie wtedy jest bardziej aktywnych, chętniej żeruje, dlatego możemy mieć spore szanse na upolowanie na prawdę dużych okazów. Warto jednak wiedzieć, jakie warunki pogodowe bardziej sprzyjają udanym braniom i dlaczego tak się dzieje. Wówczas można skutecznie i trafnie przewidywać zachowania ryb i je wykorzystywać. Sprawa nie jest łatwa, dlatego postanowiliśmy przybliżyć temat łowienia z jesienną pogodą w tle. Czy pogoda wpływa na branie ryb? Jest wiele teorii dotyczących tego, kiedy łowi się lepiej i efekty są lepsze, a kiedy lepiej sobie odpuścić, bo szanse na powodzenie są niewielkie. Od lat wypowiadali się na ten temat zarówno eksperci, naukowcy, jak i amatorzy, którzy bazowali na własnym doświadczeniu. W każdym przypadku teorie się różniły szczegółami, ale badania pokazały, że pogoda ma spory wpływ na to, czy uda nam się złowić duży okaz, czy wrócimy do domu z bagażem wędkarskich emocji. Wszyscy są w tej kwestii zgodni i twierdzą, że na podstawie warunków pogodowych można przewidzieć pewne zachowania ryb. Teorie nie są jednoznaczne i zazwyczaj mówi się, o możliwości przewidzenia, jak w danej sytuacji zachowają się ryby, tylko do pewnego stopnia. Nie można też stosować zbyt dużych uogólnień, bo znaczenie ma tutaj też wiele innych czynników. Inaczej wpłynie wyż na ryby w Skandynawii, a inaczej na te w Grecji, dlatego do wszelkich teorii należy podchodzić z pewnym dystansem. Co zatem wpływa na branie ryb? Znaczenie ma wilgotność i temperatura powietrza. Ryby niechętnie uaktywniają się, gdy powietrze ma bardzo niską wilgotność. Nie przepadają również za bardzo niskimi temperaturami. Podczas przymrozków połów może nie być zatem zbyt udany, ale gdy pogoda odrobinę się ociepli, możemy szykować wędki. Nie znaczy to jednak, że ryby biorą najchętniej, gdy pogoda jest piękna i słoneczna. Wręcz przeciwnie. Ryby uwielbiają wilgotność, dlatego bardzo często lepiej biorą w czasie lub tuż po deszczu. Ale nie tylko o deszcz tu chodzi. Długie okresy takiej samej pogody mogą usypiać ryby. W tym czasie nasze powodzenie podczas wędkowania może być mniejsze. Natomiast podczas zmian pogody i niespodziewanych zjawisk atmosferycznych ryby uaktywniają się. Niektórzy nawet twierdzą, że ryby zaczynają w takich sytuacjach zachowywać się irracjonalnie, dlatego dużo łatwiej i częściej trafiają na nasze haczyki. Co to wszystko oznacza w praktyce? Na ryby prawdopodobnie najlepiej wybierać się wtedy, gdy pogoda jest zmienna, a powietrze wilgotne. Jesienią o takie warunki nie trudno, dlatego nie należy się wahać. Jedźmy na ryby, gdy tylko mamy chwilę czasu i próbujmy swojego szczęścia. Niestety dla ludzi takie warunki nie są zbyt sprzyjające, dlatego warto pamiętać o odpowiednim przygotowaniu się do wędkarskiej wyprawy. Przygotujmy ubrania, które zapewnią nam ciepło, komfort w każdych warunkach i ochronią nas przed wilgocią. Nie zapominajmy też o własnym bezpieczeństwie i unikajmy przebywania nad wodą w czasie warunków ekstremalnych, gdy jest bardzo zimno lub jest burza. Pogoda ma ogromny wpływ na zachowanie ryb, ale pamiętajmy, że nie da się do końca przewidzieć zachowania tych zwierząt. Różnie bowiem reagują one nie tylko w zależności od gatunku, z których każdy ma swoje specyficzne upodobania, ale też w zależności od zbiornika wody, na którym łowimy. Na różnych akwenach te same gatunki ryb mogą zachowywać się zupełnie inaczej, dlatego najlepszą radą w tej sytuacji jest obserwacja i znajomość łowiska. Pojawiaj się na nim dość często i obserwuj uważnie zachowania ryb i sytuacje, m.in. pogodowe, w jakich dane zachowania się ujawniają. Twoje doświadczenie może być najważniejszym czynnikiem, który zdecyduje, czy twoja wędkarska wyprawa zakończy się sukcesem czy porażką.
Jaka pogoda jest najlepsza na wędkowanie jesienią i wczesną zimą?
Zimą trudniej opuścić domowe zacisze i wyjść na mróz. Dlatego sprzęt sportowy, który masz zawsze pod ręką w domu, to znakomity pomysł. Niewielki metraż, wbrew pozorom, wcale nie stanowi problemu. Zobacz, co warto kupić i mieć u siebie, bez troski o zagracanie mieszkania. Wspomnienie z dzieciństwa: skakanka i piłka Urządzasz sobie kącik do ćwiczeń? Nie potrzebujesz osobnego pokoju – zagospodaruj niewykorzystane miejsce w sypialni lub innym pomieszczeniu. Wybierz sprzęt sportowy, który nie zajmie sporej przestrzeni i, w razie potrzeby, bez trudu go schowasz. Za niedużą kwotę możesz nabyć praktyczną skakankę, która pomoże ci utrzymać gibką sylwetkę i zwiększyć wytrzymałość. Pozwala wytrenować mięśnie i korzystnie wpływa na pracę układu krwionośnego. Wystarczy kilka minut klasycznych ćwiczeń ze skakanką dziennie, by znakomicie ujędrnić nogi, pośladki i brzuch, a jednocześnie zadbać też o mięśnie ramion i barki. Możesz wybrać skakankę wyposażoną w dodatkowe obciążenia, zawsze jednak przyjrzyj się jej długości – musi być dopasowana do twoich rozmiarów. Mniejsze nakłady finansowe pozwolą ci nabyć tzw. piłkę fitnessową (zwaną również gimnastyczną). Choć to, podobnie jak skakanka, nieskomplikowany sprzęt, przy jego pomocy wykonasz różnorodne ćwiczenia, a przy okazji fantastycznie się zabawisz, zwłaszcza gdy zaprosisz do treningu bliskich. Dzięki niej udoskonalisz swoją koordynację ruchową, wzmocnisz mięśnie i kręgosłup. Trenuj i gub kalorie Za niewielką sumę kupisz hantle – tradycyjny sprzęt do codziennych treningów. Dzięki nim wzmocnisz różne grupy mięśni i ciekawie je wyrzeźbisz. Dużych nakładów finansowych nie wymaga też klasyczna mata do ćwiczeń. Nie może jej zabraknąć w twoim sportowym kąciku, ponieważ zapobiega otarciom czy poślizgnięciu. Przyda się do robienia „brzuszków”, gimnastyki rozciągającej czy ćwiczeń, które wzmacniają kręgosłup. Rozważ zakup maty, która nie chłonie wilgoci, jest odporna na tarcie i wyposażona w powłokę antypoślizgową. Co jeszcze powinno znaleźć się w twojej siłowni? Zdecyduj się na mały, lekki i wszechstronny twister. Jeżeli będziesz ćwiczył na nim regularnie – wystarczy zaledwie kwadrans w ciągu dnia, by zgubić tłuszczyk z brzucha, wyćwiczyć mięśnie wokół talii i znacznie poprawić kondycję.Jeśli dysponujesz kwotą od stu do kilkuset złotych – postaw na znany i sprawdzony sprzęt, który cieszy się dużą popularnością: rower treningowy. Nie obciąża stawów, ale pozwala fantastycznie wytrenować nogi i zbudować formę – nawet jeśli zaczynasz od podstaw. Na sportowym rowerze stacjonarnym możesz ćwiczyć spinning – choćby za oknem sypał śnieg i trzymał mróz. Odpowiedni sprzęt pozwoli ci planować przemierzane dystanse i liczbę kalorii, które chcesz spalić. Zaleca się korzystać z niego najwyżej trzy kwadranse – w ten sposób się nie przetrenujesz i nie nabawisz kontuzji. Kiedy zejdziesz z roweru, nie zapomnij o wykonaniu paru ćwiczeń izometrycznych, które zapobiegną kłopotliwym zakwasom. Sportowy kącik do tysiąca złotych Hantle z regulowanym obciążeniem to świetny pomysł, gdy będą korzystać z nich inni domownicy. Rozwiązanie urozmaici również twoje codzienne treningi – pozwoli dopasowywać ciężar do kondycji lub zmieniać go w zależności od ćwiczeń, które wykonujesz. Jeśli możesz zaszaleć i na sportowe akcesoria przeznaczyć od kilkuset do tysiąca złotych – rozważ zakup profesjonalnego orbitreku. Znakomicie rozwija formę i buduje mięśnie, a ćwiczenia wykonywane przy jego udziale dają efekt połączenia kilku dyscyplin sportowych: biegów, górskich wspinaczek, szusowania na nartach i jazdy na rowerze. Kiedy wybierzesz sprzęt z właściwą regulacją obciążeń i tempa – bez trudu zaplanujesz zaawansowane treningi w swoim mieszkaniu. Rozpoczniesz od (zawsze koniecznej!) rozgrzewki, przejdziesz do etapu właściwego i zakończysz przyjemną gimnastyką odprężającą. Zastanów się nad uzupełnieniem wyposażenia domowej siłowni o tzw. bosu. Nieskomplikowany sprzęt przybiera kształt półkuli, wykonanej z solidnej gumy i opatrzonej podstawą z plastiku. Urządzenie służy głównie do ćwiczenia równowagi, ale też fantastycznie wzmacnia nogi. Kiedy trenujesz na bosu, zmuszasz mięśnie do ciągłego napinania się. Już wiesz, jak urządzisz swój sportowy kącik? Warto w niego zainwestować – na pewno przyda się nie tylko zimą i posłuży również innym domownikom.
Sport w domowym zaciszu? Wybierz sprzęt do małego mieszkania!
Szukasz dodatkowego treningu, który szybciej przyniesie oczekiwane efekty, doskonale wyrzeźbi mięśnie i pomoże zrzucić kilka kilogramów? Sandabg to propozycja dla ciebie – zaangażuje do pracy wszystkie grupy mięśniowe i zadba o sylwetkę. Co jeszcze zyskasz dzięki ćwiczeniom z workiem pełnym piasku? Na co powinieneś zwrócić uwagę, wybierając przyrząd? Worek zalet Zwolennicy sandbaga mówią, że trening zadziwia skutecznością. Pozwala szybko wyrzeźbić mięśnie, znakomicie wzmacnia kondycję i odchudza. Niepokaźny worek z piaskiem na początku nie wywiera piorunującego wrażenia, ale w czasie ćwiczeń okazuje się wszechstronny i niezastąpiony. Do jego największych zalet zalicza się brak stałego środka ciężkości – ze względu na nieustannie przesypującą się zawartość. Dlatego mięśnie zostają zmuszone do znacznie większego wysiłku niż podczas konwencjonalnego treningu, a także do współdziałania. Dzięki takim ćwiczeniom wzmocnisz koordynację ruchową, ale raczej nie ulegniesz kontuzji i nie przeciążysz się, bo sandbag zapewnia zrównoważone obciążenie. Co więcej, angażuje do pracy wszystkie grupy mięśniowe – nawet mięśnie głębokie, które niełatwo „zachęcić” do aktywności. Sandbag poleca się wszystkim, którzy nie mają czasu spędzać długich godzin na siłowni. Poza tym wiosna i lato to idealny czas na ćwiczenia na zewnątrz – zabierz worek z piaskiem do parku, nad rzekę czy do ogrodu. Jeśli wolisz – możesz ćwiczyć także w domu, optymalne wymiary przyrządu pozwalają trenować nawet w niedużych mieszkaniach. Co ciekawe, tę aktywność poleca się pacjentom po urazach, w trakcie rehabilitacji – oczywiście pod czujnym okiem fizjoterapeuty. Nieskomplikowany, ale skuteczny Wieść niesie, że pierwsi po worek z piaskiem sięgnęli żołnierze, którzy chcieli zadbać o formę, ale w terenie nie dysponowali profesjonalnymi przyrządami treningowymi. Wkrótce okazało się, że ten pomysł to przysłowiowy strzał w dziesiątkę: pozwala w krótkim czasie poprawić osiągi i wzmocnić kondycję. Nietuzinkowy trening szybko wzbudził zainteresowanie kulturystów, futbolistów, pięściarzy, nieco później trafił „pod strzechy”. Sandbag docenili nie tylko sportowcy zawodowi, ale też amatorzy. Niepozorny worek z piaskiem potrafi z powodzeniem zastąpić tradycyjne ciężarki – wygodę w trakcie ćwiczeń zapewniają specjalne uchwyty. Ćwiczenia z jego udziałem zwiększają wytrzymałość organizmu i pomagają błyskawicznie pozbyć się nadmiaru tkanki tłuszczowej.Sandbag jest stosunkowo nieskomplikowanym przyrządem, mimo to podczas zakupu warto zwrócić uwagę na kilka „drobiazgów”. Wybierz worek, który umożliwia regulację masy przy pomocy trwałych wkładów. Bardzo ważny jest pokrowiec – sprawdź, czy idealnie współgra z kształtem worka (w innym wypadku może przesuwać się w trakcie treningu). Skontroluj też wkłady, w których znajduje się piasek. Muszą być szczelne i dość wytrzymałe – piach sypiący się do oczu w czasie treningów nie należy do przyjemności. Sandbagomaniacy zalecają sypką zawartość najpierw zabezpieczyć dodatkowo folią, a potem wsadzić ją do wkładu. Wówczas nawet bardzo energiczne ruchy nie naruszą szczelności wkładów. Wytrzymały i szczelny Na komfort ćwiczeń z sandbagiem wpływają uchwyty – ich rozmiar i rozlokowanie mają gwarantować wygodę chwytu. Powinny wyróżniać się sporą wytrzymałością – należy zwrócić uwagę na jakość materiału, z którego się je wykonuje. Znaczenie ma również materiał, z którego uszyto worek – musi być odporny na ewentualne uszkodzenia w trakcie ćwiczeń. Warto wybrać jedną z tkanin technicznych, np. dodatkowo wzmacniany pławil, który jest jednocześnie mocny i elastyczny. To idealny materiał dla osób, które planują treningi na dworze – nie ulega szkodliwemu wpływowi wilgoci i warunków atmosferycznych. Podobne wymagania muszą spełniać szwy (najlepiej podwójne) – zwłaszcza te, które mocują „rączki” do worka. Można zdecydować się np. na silne nici rdzeniowe. Jeśli nie znajdziesz dopasowanego sandbaga w sklepie sportowym, spróbuj wykonać przyrząd samodzielnie. Wbrew pozorom to nic trudnego. Zaopatrz się w solidny worek płócienny (niektórzy wykosztują do tego celu wytrzymałą torbę na zakupy, a nawet worek na śmieci). Piasek, który do niego wsypiesz, nie powinien być wilgotny (warto przynieść go z ogrodu w suchy, słoneczny dzień). Po wypełnieniu worka (niezupełnie do pełna), bardzo szczelnie i staranie zawiąż go sznurkiem lub sklej mocną taśmą. Gdyby wytrzymałość sandbaga „domowej roboty” budziła wątpliwości, włóż go w drugi worek. Kilka intensywnych ćwiczeń (najlepiej na dworze) pozwoli upewnić się, że nic się z niego nie sypie. Możesz wykorzystywać sandbag w podobny sposób jak popularne hantle, ćwiczyć nim wyciskanie jak ze sztangą, a nawet biegać z nim i robić przysiady. Niektórzy zabierają sandbag w podróż, tzn. worek na miejscu wypełniają tym, co akurat mają pod ręką – piachem, drobnym żwirkiem. Liczy się pomysłowość i wyobraźnia.
Sandbag – idealny trening
Obecnie, technologia pędzi szybciej niż Usain Bolt na 100 metrów, dlatego też niejednokrotnie trudno jest nadążyć za wszystkimi nowinkami. Nowe rozwiązania technologiczne niosą ze sobą również coraz więcej tajemniczo brzmiących skrótów. Sprawdźcie, co określają trzy pojęcia, które można znaleźć w opisach dzisiejszych smartfonów. Mowa tu o popularnych AMOLED, NFC i Quadcore. AMOLED Z angielskiego to Active-Matrix Organic Light-Emitting Diode lub Advance Matrix OLED. Jak łatwo się domyślić z rozwinięcia skrótu, całość odnosi się do światła czy, precyzyjniej, jego źródła. Chodzi o jeden z nowszych formatów wyświetlacza. Jest on następcą wyświetlaczy poprzedniej generacji, czyli OLED. Sama jakość wyświetlanych treści poprawiła się w bardzo niewielkim stopniu w stosunku do poprzedniej wersji. AMOLED zdobył jednak widoczną przewagę, jeśli chodzi o bardzo duże kąty widzenia, które wynoszą aż 178 stopni. Można pochwalić go także za znacznie mniejsze zużycie energii – co, jak wiadomo, jest powszechnie największą wadą telefonów najnowszej generacji. Dużym plusem, biorąc pod uwagę konstrukcję przyszłych telefonów, jest także grubość ekranu, która wynosi zaledwie 1 mm. Ekrany AMOLED można spotkać w niektórych telefonach Samsunga i Nokii. NFC Near Field Communication, czyli komunikacja bliskiego zasięgu. Działa na podobnych zasadach jak, jeszcze niedawno podczerwieńczy [1]=1&Bluetooth. W obecnie stosowanych środkach komunikacji bliskiego zasięgu jest to rozwiązanie najbardziej podobne do kart zbliżeniowych. Dzięki temu możliwy jest odczyt danych z elementów pozbawionych zasilania, jak np. breloki. NFC umożliwia wymianę danych na bezprzewodową odległość do 20 cm. Urządzenia obsługujące ten standard komunikacji mogą łączyć się i wymieniać dane nie tylko z innymi urządzeniami obsługującymi NFC, lecz także z urządzeniami obsługującymi ISO/IEC 14443 (czyli wspomniane karty zbliżeniowe i czytniki). Mówiąc najprościej – dzięki temu systemowi możliwe jest m.in. coraz popularniejsze płacenie zbliżeniowe telefonem komórkowym. Co istotne, nowy standard pozwala również na nadanie i odbiór sygnału w tym samym czasie. Obsługę komunikacji NFCumożliwia zdecydowana większość najnowszych modeli wiodących producentów, m. in.:Samsunga, Sony, czy też LG. Quad Core To nic innego, jak po prostu typ procesora wielordzeniowego. W tym wypadku mamy do czynienia z układem czterordzeniowym. Dzięki swojej budowie takie układy pozwalają na szybsze i sprawniejsze działanie urządzeń mobilnych – smartfona i tabletu. Przekłada się to również na możliwość płynnej animacji w najnowszych tytułach gier mobilnych.
Amoled, NFC, Quadcore – tajemnicze oznaczenia smartfonów. Co oznaczają?
Organiczne kremy są po prostu dobre, skuteczne i nie uczulają skóry. Dowiedz się, które kremy ochronne stosować zimą oraz jak dobrać najlepszy dla swojej cery. Organiczny, czyli w zgodzie z naturą Ograniczny krem, czyli jaki? Kosmetyki organiczne to takie, którym składników dostarczyły rośliny z ekologicznych farm ściśle spełniających określone kryteria. Rośliny takie nie mogą być uprawiane przy użyciu pestycydów czy inżynierii genetycznej. Plantatorzy muszą spełniać wiele surowych norm ustanowionych przez niezależne organizacje certyfikujące i co kilkanaście miesięcy ich uprawy są kontrolowane. Kosmetyki organiczne powstają więc ze składników w pełni naturalnych, pochodzących z wiadomych i sprawdzonych źródeł, bez zanieczyszczeń. Są konserwowane wyłącznie naturalnymi składnikami, na przykład olejkami eterycznymi. Nigdy też nie są testowane na zwierzętach. Organiczne kosmetyki to rozwiązanie problemów alergików oraz osób o bardzo wrażliwej cerze, ponieważ są delikatnie dla skóry i nie powinny jej uczulać. Co lubi twoja skóra? Mało jest uniwersalnych kremów ochronnych, które sprawdzą się u każdej osoby. Zimowy krem wybieraj pod kątem rodzaju swojej cery. Aby znaleźć najlepszy dla siebie krem organiczny na zimę, musisz wiedzieć, jakie składniki lubi twoja skóra. Kremy dobre dla większości osób to nieliczne wyjątki. Kremy do cery tłustej Dobór odpowiedniego kremu dla cery tłustej na zimę to niezbyt proste zadanie. Tłusty i zatykający pory może spowodować powstanie zaskórników, błyszczenie i zmiany ropne. Posiadacze tłustej cery powinni się zaopatrzyć w krem nawilżający lub półtłusty, koniecznie z filtrem. Idealny preparat dla cery tłustej na zimę nie powinien zawierać parafiny, która zatyka pory, za to będzie miał w składzie olejki roślinne, np. masło shea (karite), które choć tłuste, idealnie się wchłania i porów nie zatyka. Pożądane będą też komponenty o działaniu złuszczającym i matującym, takie jak: cynk, olejek z drzewa herbacianego oraz kwas salicylowy. Krem idealny do cery suchej Powinien być tłusty albo półtłusty. Dodatkowo musi zawierać kwasy tłuszczowe, które stworzą na skórze barierę ochronną. Najlepiej, jeśli będzie miał w swoim składzie: olej roślinny (awokado, oliwę lub masło karite), kwas GLA (znajdziemy go w oleju z wiesiołka lub ogórecznika), woski lub eucerynę oraz witaminę C. Dla dojrzałej cery suchej polecamy kremy zawierające cholesterol. W kremie szukaj też ceramidów i lipidów, ponieważ uszczelniają naskórek. Jeśli masz problemem z pieczeniem skóry po spacerze na dworze, wybierz krem z aloesem i witaminą B5. W okresie zimowym warto wspomóc swoją skórę zabiegami z czystymi olejami roślinnymi, np. arganowym, jojoba czy różanym. Sprawdzą się również tłuszcze naturalne w czystej postaci, na przykład masło karite lub wosk pszczeli. Kremy do cery mieszanej Zimą zmniejsza się wydzielanie sebum i skóra jest bardziej podatna na wysuszanie. Strefa T nie potrzebuje wówczas specjalnego nawadniania (wystarczy stosowanie zwykłego kremu nawilżającego), ale policzki już tak. Suche same z siebie w kontakcie z zimnym i suchym powietrzem mogą szczypać, czerwienieć, a ich naczynka krwionośne zaczynają pękać. Dlatego zimą warto stosować lekkie kremy półtłuste i emulsje ochronne do cery mieszanej. Jeśli chcesz utrzymać strefę T bez wyprysków, stosuj raz w tygodniu maseczki z glinką lub minerałami z Morza Martwego. Dzięki temu zlikwidujesz nadmiar sebum oraz uregulujesz pracę gruczołów łojowych. W składzie kosmetyków dla cery mieszanej powinny się znaleźć: aloes, algi, kwasy owocowe, zielona herbata i rumianek. Dobre dla każdej cery będą kremy: Nacomi - Uniwersalny krem kokosowy oraz Fitoregulator - Żółtko roślinne i Olivolio Olive Oil & Herbs. Zawierają składniki, które nie zatykają porów, a dogłębnie nawilżą i odżywią skórę. Zima nie będzie straszna twojej skórze, jeśli tylko o nią zadbasz.
Organiczne kremy ochronne na zimę
Z papieru możemy tworzyć różnorodne dekoracje. Niekiedy jednak nie wystarczą same nożyczki do ich wycinania. Chcąc połączyć formy, musimy skorzystać z kleju. A ten bynajmniej nie jest tylko jeden. Istnieją kleje do zadań podstawowych (połączenia ze sobą kartek papieru) i do zadań specjalnych (gdy zależy nam na czasie i trwałości). Znajdziemy również kleje dla najmłodszych. Czym się charakteryzują? Zapraszamy na przegląd klejów, które są dostępne na Allegro. Jeden z obecnie najbardziej popularnych – klej w sztyfcie Klej w sztyfcie jest najczęściej wybieranym artykułem, gdy kompletujemy wyprawkę szkolną. Wystarczy go otworzyć, wykręcić i posmarować nim papier, który chcemy skleić. Sprawdza się do łączenia kartek lub naklejania ozdób. Jedną z propozycji jest klej Pritt, który został wyprodukowany na bazie składników odnawialnych. Dzięki temu jest proekologiczny, gdyż nie zawiera szkodliwych rozpuszczalników. Koszt kleju w sztyfcie to od około 1 do 9 zł za sztukę. Klej introligatorski – dla bardziej wymagających Dziecko, które wchodzi w świat przedszkolny, a później szkolny, tworzy z papieru coraz bardziej wymyślne dekoracje. Niekiedy jednak może czuć się rozdrażnione, gdy klej nie spełnia jego oczekiwań i nie łączy bardziej wymagających faktur – grubszych kartonów, karnetów, folii, korków. Wówczas możemy sięgnąć po klej introligatorski Magic z aplikatorem. Nie brudzi, łatwo się rozprowadza i jest bardzo elastyczny. Przy jego pomocy skleimy różnorodne faktury. Klej szybkoschnący introligatorski Bambino to propozycja dla tych, którzy chcą skleić różne powierzchnie – drewno, karton, papier lub tkaniny – i zależy im na czasie działania. Produkt szybko łączy materiały. Koszt kleju introligatorskiego to od około 2 zł za 45 g do około 25 zł za 1 kg. Klej Wikol – dla jeszcze bardziej wymagających Klej Wikol to propozycja dla tych, którzy chcą tworzyć z drewna, skóry, aluminium, plastiku i tworzyw sztucznych. Wikol sklei również karton, filc, korek i wiele rodzajów papieru. Co więcej, kleje tego rodzaju można rozcieńczać i używać do techniki decoupage. Koszt kleju Wikol to około 2 zł za 45 g. Klej w płynie Klej w płynie Office Donau o pojemności 50 ml ma gąbczastą końcówkę, która ułatwia aplikację. Sklei precyzyjnie papier, karton, zdjęcia, tekstylia i inne materiały. Nie zawiera rozpuszczalników, jest bezzapachowy i można go łatwo usunąć za pomocą wody. Ponadto nie deformuje klejonych powierzchni. Koszt kleju w płynie Office Donau to około 1 zł. Druga propozycja wśród klejów w płynie to Pentel o pojemności 30 ml. Klej ma gumową rolkę, która ułatwia dozowanie. Dzięki temu nie rozleje się po sklejanej powierzchni. Jest bezzapachowy, łatwy do zmycia wodą i posiada niezbędne atesty PZH. Koszt kleju Pentel z gumową rolką to około 8 zł. Klej w taśmie – sklejanie nigdy nie było tak łatwe Klej w taśmie to propozycja dla tych, którym zależy na szybkości schnięcia i łatwości aplikacji. Swoim wyglądem przypomina korektor. Ma 8,4 mm szerokości, 12 m długości i ergonomiczny kształt, który ułatwia nakładanie. Na powierzchnię, którą chce się skleić, nakłada się paski kleju i… gotowe. Koszt kleju w taśmie to około 11 zł. Klej dla najmłodszych i dla tych, którzy zapominają, gdzie kleją Klejąc różne powierzchnie, nie chcemy, aby spoiwo było widoczne. Kleje charakteryzują się tym, że są przezroczyste, niewidoczne po wyschnięciu i takie też być powinny. Najmłodsi jednak mogą mieć z tym mały problem. Nakładając klej na kartkę papieru – właśnie ten niewidzialny od razu po nałożeniu – mogą mieć problem ze zdiagnozowaniem, czy jest już pokryty klejącą masą. Najprawdopodobniej to właśnie dla nich wymyślono klej magiczny, który od razu po nałożeniu ma barwę fioletową, różową lub niebieską, a chwilę później – znika. Właśnie tym charakteryzuje się klej Colorino. Zamknięty jest w trójkątnej obudowie, jest nietoksyczny, niebrudzący i zmywalny. Czego chcieć więcej? Prawdziwa magia w rękach najmłodszych. Koszt magicznego kleju Colorino to około 3 zł za 12 g. Klej z brokatem – do nietuzinkowych dekoracji Dekorując kartkę świąteczną, urodzinową, imieninową lub tworząc cokolwiek innego, możemy wykorzystać samodzielnie wycięte wzory lub gotowe naklejki. Chcąc jednak iść krok dalej, powinniśmy użyć kleju z brokatem. Nie służy on do sklejania powierzchni, ale do ich dekorowania. Klej ma jest dostępny w różnych kolorach i jest błyszczący. Dostępny w zestawach, ale również w pojedynczych tubach. Jego zaletą jest to, że brokat nie unosi się i nie rozsypuje, tylko zasycha. Dowolny rysunek lub wzór można tworzyć na papierze, kartonie i innych powierzchniach. Klej z brokatem ma postać pisaków, dzięki czemu aplikacja jest bardzo łatwa. Koszt to od około 2 zł za pojedynczy klej do 40 zł za zestaw składający się z 18 kolorów.
Klej – niezastąpiony artykuł przy tworzeniu cudów z papieru – przegląd
W dobie cyfrowej fotografia negatywowa otwiera przed fotografami kompletnie nowy wachlarz możliwości. Filmy są dużo doskonalsze niż kilkanaście lat temu. Powstają też negatywy eksperymentalne, dzięki którym można uzyskać ciekawe efekty. W tym poradniku przybliżę charakterystykę kilku interesujących negatywów, na które warto zwrócić uwagę. Jeśli szukacie nietuzinkowej estetyki, możecie ją znaleźć zarówno w negatywowej klasycznej fotografii czarno-białej, kolorowej, jak i kolorowej eksperymentalnej. Czarno-białe negatywy klasyczne Muszę przyznać, że to mój konik. Uwielbiam czerń i biel, ponieważ dają możliwość pokazania świata w niecodzienny, abstrakcyjny sposób. Dzieje się tak, gdyż jako ludzie widzimy otoczenie pełne kolorów, a pozbawienie tego nadaje zdjęciom nietuzinkowy charakter. Moimi dwoma ulubionymi negatywami są Ilford FP4 (ASA 125) oraz Ilford HP5 (ASA 400). Te dwa klasyczne filmy dają możliwość przedstawienia pięknej, szerokiej tonacji skali szarości. Zależnie od tego, jak zostaną wywołane, możecie uzyskać głębokie czernie lub duży rozstrzał szarości o różnym natężeniu. Oba filmy mają bardzo przyjemną, ale widoczną ziarnistość. Są bardzo podatne na prześwietlenia, dzięki którym można uzyskać cudowne rezultaty podczas skanowania lub wykonywania odbitek. Ich tańszymi odpowiednikami na rynku europejskim są Ilford PAN 100 oraz Ilford PAN 400, które mają niewiele gorsze parametry. Wyżej opisane filmy bez problemu możecie zastąpić takimi, jak: Kodak TRI-X (100 oraz 400), Rollei RPX lub Agfa APX. Ten typ negatywów panchromatycznych należy do standardowych. Nie wyróżniają się one właściwie niczym szczególnym, ale prezentują to, czym jest prawdziwa czarnobiel. Drugim typem negatywów czarno-białych są filmy z kryształkami typu T. Należą do nich: Kodak T-MAX, Ilford Delta i Fuji Neopan Acros. Ich magia polega na cudownej kontrastowości, dużej ostrości i praktycznie niewidocznym ziarnie. Podczas fotografowania na tych materiałach uzyskacie wysoką jakość wyjściowego negatywu. Przy korzystaniu z nich należy zwrócić uwagę na to, że nie lubią niedoświetleń (każdy negatyw lepiej jest przestrzelić o 1 EV) i wymagają wywołania w specjalnych wywoływaczach – Kodak T-MAX, Adox F39 lub podobnych, które dowołują kryształki T. W innym wypadku zdjęcia będą mocno zaśnieżone. Klasyczne negatywy kolorowe (proces C41) Tutaj każdy z negatywów jest raczej wysokiej jakości, jeśli mówimy o filmach profesjonalnych. Osobiście rzadko ich używam, ale jeśli już, to fotografuję na negatywach: Kodak Portra (ASA 160-800), Kodak Ektar (ASA 100) lub Fujifilm PRO (NS 160 lub H 400). Szczerze mówiąc, są to najdoskonalsze filmy dostępne obecnie na rynku. Ektar doskonale oddaje barwy z pięknym nasyceniem, zaś Portra delikatnie ociepla wszystkie kolory, za to skóra wygląda naturalnie. Co do Fujifilm, te filmy wpadają delikatnie w zielone tony, co nadaje im charakterystycznego wyglądu. Do zabawy polecam najtańsze negatywy, na przykład Agfa Vista (ASA 100-400) lub Kodak Gold (ASA 100-200). Dadzą wam silnie zaznaczone ziarno i czasem przesterowane kolory, co wygląda dość interesująco. Eksperymentalne negatywy kolorowe (proces C41) Rynek tych filmów jest zdominowany przez zwolenników lomografii. Większość negatywów została zaprojektowana tak, by dawać pokręcone kolory. Znajdziecie tutaj takie filmy, jak Nightbird, Redbird lub Redscale (żółto-czerwona tonacja), Crossbird (toksyczne zielono-żółto-niebieskie barwy). Z filmami eksperymentalnymi naprawdę trzeba uważać – efekty są często bardzo nieprzewidywalne, a jakość skanowanego materiału może odbiegać od wizji fotografa. Część z tych negatywów ma ruchomą czułość, na przykład Redscale naświetla się w zakresie ASA 50-200 i zależnie od tego pojawiają się czerwienie lub żółcie. Mimo wszystko polecam sprawdzenie chociaż po jednej rolce z każdego z nich. To świetna zabawa! Podsumowanie Jak widzicie, na rynku fotograficznym, zdominowanym przez cyfrę, fotografia tradycyjna wciąż żyje i się rozwija. Nie bójcie się eksperymentować – nawet jeśli nie wyjdzie tak, jak byście chcieli, zyskacie nowe doświadczenia. Być może nawet odnajdziecie swój niepowtarzalny styl.
Wybieramy najciekawszą charakterystykę negatywu
Wielu właścicieli starszych aut staje przed dylematem – jak tanim kosztem poprawić wygląd foteli? Niezłym wyborem mogą być pokrowce z tzw. skóry ekologicznej. Pokrowce to najtańszy sposób na ładne fotele. Wiadomo – po kilku latach eksploatacji fabryczna tapicerka się przeciera, brudzi, po prostu wygląda mało estetycznie. Można fotele zawieźć do tapicera, można kupić nowe, można też zainwestować w fajne pokrowce. Oczywiście najtańsze jest porządne upranie, ale niekiedy tapicerka jest bardzo zniszczona lub chcemy jakoś ożywić i unowocześnić wnętrze. Są także dobrym wyborem, jeśli kupujemy nowe auto i zamierzamy je za kilka lat sprzedać. Stopień zużycia foteli jest jednym z czynników wskazujących na stan auta i kupujący zwracają na niego dużą uwagę. Pokrowce kupują także osoby wożące dzieci czy psa – w celu ochrony oryginalnej tapicerki. Zobacz też: Najszybszy sposób na odmłodzenie wyglądu samochodu Pokrowce uniwersalne Do wyboru mamy kilka rodzajów pokrowców na siedzenia. Najtańsze są uniwersalne lub tzw. koszulki. Te drugie przypominają kształtem T-shirty, pierwsze zaś nie w pełni się sprawdzają – w końcu fotele w poszczególnych modelach aut potrafią bardzo mocno się różnić. Warto więc wybrać pokrowce przeznaczone do konkretnego samochodu, zwłaszcza że są niewiele droższe od uniwersalnych. Ich producenci dysponują na ogół tabelami rozmiarów, produkują więc obicia dobrze dopasowane do konkretnych foteli. Jednak również pokrowce uniwersalne mogą doskonale leżeć na kilku modelach foteli. Ich producenci bądź importerzy na ogół dysponują kilkoma wersjami, wariantami i podają, do jakich aut nadają się ich tapicerki. Warto po prostu zapytać sprzedawcę, czy pokrowce będą dobrze pasowały do naszego auta – może ma na ten temat wiedzę, może poleci coś innego. W przypadku sprzedaży wysyłkowej możemy też przymierzyć nowe obicia i w razie czego zwrócić. Pokrowce ze skóry Pokrowce z ekoskóry są polecane osobom, które chcą kompromisu między kosztami a jakością i wyglądem. Wielu nabywców obawia się, że pokrowce ze sztucznej skóry będą wyglądać tandetnie, ale widziałem wiele aut, w których świetnie się sprawdzają. Najważniejszym warunkiem jest jednak odpowiednie dopasowanie – kontakt ze sprzedawcą będzie więc nieodzowny. Na co zwrócić uwagę? Przede wszystkim na to, czy nasze fotele mają zamontowane poduszki powietrzne. To standard w wielu modelach, nawet nieco starszych. Boczne poduszki są schowane w krawędziach oparcia. Jeśli zakładamy pokrowiec, musimy wybrać taki, który dokładnie w tym samym miejscu ma odpowiednio naciętą strukturę. Chodzi o to, by obicie nie zatrzymało eksplodującej poduszki. Równie ważna jest budowa pokrowca na tylną kanapę. Powinniśmy wybrać taki, który jest odpowiednio dzielony – większość tylnych siedzeń dzieli się w stosunku 1/3. Obicie powinno umożliwiać złożenie kanapy bez zdejmowania pokrowca. Co ciekawe – wielu sprzedawców oferuje w komplecie z pokrowcami elementy dodatkowe, takie jak nakładki na pasy bezpieczeństwa czy obicie kierownicy, oczywiście dopasowane stylem i kolorem. Można również pokusić się o odrobinę szaleństwa i zamówić pokrowce w niestandardowych kolorach, np. z czerwonymi wstawkami, które ożywią wnętrze samochodu. Rzućmy też okiem na system mocowania pokrowców. Najlepiej, jeśli po założeniu można je zapiąć na suwak – wtedy będą najlepiej dopasowane i nie będzie widać, że są tylko obiciami. Pokrowce z ekoskóry nie są przesadnie drogie. Za komplet na przednie fotele i kanapę zapłacimy od ok. 120 do 250 zł.
Pokrowce z ekoskóry na fotele – jakie kupić?
Jeansy do niedawna uznawane były za nieodpowiedni element garderoby profesjonalnych kobiet sukcesu. Teraz wszystko się jednak zmieniło, a my udowodnimy ci, że stylizacje z denimem w roli głównej mogą wyglądać elegancko i klasycznie. Jeansy to chyba najbardziej klasyczny element ubioru, który znajdziemy w garderobie właściwie każdej kobiety. To powszechne uwielbienie dla tego materiału do niedawna nie przekładało się jednak na zachwyt na jego obecność w przestrzeniach biurowych. Poza popularnym również i w naszych korporacjach Casual Friday dbające o swój wizerunek kobiety sukcesu rezygnowały z denimu, uznając go za mało elegancki. Tymczasem okazuje się, że stylizacje z jeansami mogą wyglądać równie profesjonalnie jak klasyczne garsonki czy sukienki. Oto kilka porad na to, jak nosić jeansy do pracy! Jeansy – czy aby na pewno wszędzie pasują? Zanim zdecydujesz się założyć parę jeansowych spodni do pracy, dobrze przemyśl to, czy aby na pewno możesz to zrobić. O ile pracując w sklepie, agencji reklamowej czy redakcji internetowego serwisu, możesz pozwolić sobie na więcej luzu, to są miejsca, do których styl casual zwyczajnie nie pasuje. Prawniczki, pracownice banków czy urzędów nawet w luźniejsze zwykle piątki powinny ubierać się zgodnie z zasadami określonymi przez pracodawcę. Nie warto ryzykować wylądowania na dywaniku u szefa albo zrobienia niewłaściwego wrażenia na ważnym kliencie, bo zachciało nam się założyć nowe, modne jeansy z wielkimi dziurami. Jeśli jednak w twoim miejscu pracy nie ma aż tak wyraźnych obostrzeń co do obowiązującego dress code’u, śmiało możesz skorzystać z naszych rad. Im ciemniej, tym lepiej Choć dzisiaj wielu dziennikarzy ze świata mody twierdzi, że do pracy można założyć każdy rodzaj denimu, to my trzymamy się klasyki i radzimy wam uczynić to samo. Ciemne jeansy prezentują się bowiem dużo bardziej klasycznie i elegancko, minimalizując ryzyko, że będziesz wyglądała mało profesjonalnie. Czarne lub granatowe spodnie z jeansu zestawione z białą koszulą to look, w którym nie da się wyglądać niedobrze. Ta zasada nie dotyczy zresztą tylko spodni. Ciemnogranatowa jeansowa koszula (często najładniejsze znajdziesz w… dziale męskim!) w połączeniu z elegancką ołówkową spódnicą to zestaw, który obroni się nawet na ważnym spotkaniu lub prezentacji. Marynarka doda elegancji To jeden z najprostszych zabiegów, żeby stylizacji o luźnym, sportowym charakterze dodać klasy. Marynarka w stylu boyfriend dobrana do jeansów to strzał w dziesiątkę, gdy chcesz wyglądać profesjonalnie, ale jednocześnie czuć się swobodnie. Działaj tak, jak przy zestawianiu elementów garnituru: do ciemnych jeansów dobieraj marynarki i żakiety w ciemniejszym odcieniu, a do błękitnych albo takich z modnymi przetarciami – jaśniejsze, w intensywnych kolorach. box:offerCarousel box:offerCarousel zBLOKowane kolory Jeżeli uważasz, że klasyczne błękitne lub jasnogranatowe jeansy są zbyt swobodne dla twojego miejsca pracy, wybierz wyrazisty, monochromatyczny look. Czarne spodnie zestaw z górą w tym samym kolorze, a do białych dobierz elementy w różnych odcieniach bieli. Dodaj stylizacji charakteru, mieszając materiały i faktury. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Jedwab kluczem do sukcesu Podobnie jak sam jeans jedwab to materiał, który powinien znaleźć się w szafie każdej fashionistki. O jego mocy przekonasz się, gdy do klasycznych rurek z jeansu dobierzesz bluzkę z tego materiału. Możesz zaszaleć – sam fakt, że masz na sobie jedwab, sprawia, że twoja stylizacja wyda się elegantsza i bardziej stylowa. Do ciemnych spodni dobierz więc bluzkę w mocny wzór, np. zwierzęcy print albo romantyczne kwiaty. Do jaśniejszych jeansów lepiej pasuje biała lub beżowa bluzka, np. z fantazyjną kokardą pod szyją. Nie zapominaj też o czymś, co może wydać się oczywiste – choć często nie jest! Wkładaj bluzkę w spodnie – już sam ten prosty zabieg sprawi, że twój look wyda się bardziej „poprawny” i elegancki, a mniej nonszalancki i luzacki. Czaruj i baw się dodatkami Jeansowe stylizacje nie będą wydawały się casualowe, jeśli dobierzesz do nich wyraziste, przykuwające wzrok dodatki. Efektowne szpilki w kontrastującym kolorze przyciągną wzrok i odwrócą uwagę od luzackich spodni. Zamiast paska w szlufki wpleć wzorzysty szal. Nie zapominaj o biżuterii i torebce. To wszystko potrafi zupełnie odmienić każdy, nawet najbardziej zwyczajny look i składa się na to, jak widzą cię inni. Nie bój się eksperymentów. Jeansy to ten element kobiecej garderoby, który nigdy nie wyjdzie z mody. Dobrze dobrane komplementują sylwetkę i pasują do niemal każdej stylizacji. Skorzystaj z naszych porad i nie bój się zakładać denimu także do pracy. I to nie tylko w piątki.
Jak nosić jeansy do pracy? - ona
Jeśli Twoja łazienka została opanowana przez zbyt wysokie góry prania, to znak, że potrzebujesz porządnego kosza na pranie. Takiego, który zmieści wszystko, co trzeba, a dzięki praktycznemu zamknięciu ukryje to, co nie powinno być widoczne. Możesz uszyć go samodzielnie – nie potrzebujesz dużej wprawy, jedynie trochę wolnego czasu i cierpliwości. Co będzie potrzebne? Do uszycia kosza na pranie potrzebujemy kilku rzeczy: * materiału tapicerskiego, * bawełny, * owaty, * bawełnianego sznurka, * maszyny do szycia, * podstawowych akcesoriów krawieckich. 1.Planujemy wymiary kosza. U mnie podstawa ma 42 cm średnicy i 52 cm wysokości. Przy takich wymiarach potrzebujemy skroić następujące części z materiału tapicerskiego: (A) dno o średnicy 44 cm (wszystkie wymiary podane są razem z zapasami na szwy), (B) ścianę bocznę, prostokąt 54 x 134 cm, (C) odszycie, prostokąt 10 x 134 cm, (D) ściągane zamknięcie, prostokąt 23 x 134 cm. Z bawełny kroimy: (E) dno o średnicy 44 cm, (F) ścianę boczną, prostokąt 46 x 134 cm. Z owaty kroimy: (G) dno o średnicy 44 cm, (H) ścianę boczną, prostokąt 54 x 134 cm. 2.Szyjemy część zewnętrzną kosza. Zszywamy krótsze brzegi prostokąta tworzącego ścianę boczną (B), po czym zszywamy go z dnem (A). Rozprasowujemy. 3.Na części, która będzie zamknięciem kosza (D), robimy dwie dziurki na guziki w połowie szerokości, w odległości 2,5 cm od brzegu. Brzeg podkładamy na szerokość 1,2 cm i stębnujemy centymetr od brzegu. Powstał tunel, w który później wciągniemy sznurek. 4.Przygotowujemy część wewnętrzną. Zszywamy krótsze brzegi odszycia (C), zamknięcia (D) oraz ściany bocznej z bawełny (F). Składamy razem, części C i D prawymi stronami do siebie, część F prawą stroną do lewej strony części D. Zszywamy razem i rozprasowujemy. Doszywamy lub spinamy szpilkami część boczną z owaty (H). 5.Do części wewnętrznej doszywamy dno (bawełna razem z owatą, E + G). W szwie zostawiamy otwór na wywinięcie. 6.Obie części kosza składamy prawymi stronami do siebie i zszywamy razem. Odwracamy, rozprasowujemy i stębnujemy 2 cm od brzegu. Ręcznie zszywamy otwór. 7.Wciągamy sznurek w tunel. Nasz kosz na pranie jest już gotowy! Jeśli nie masz czasu na samodzielne wykonanie kosza na pranie lub chcesz zobaczyć więcej inspiracji, sprawdź gotowe produkty na Allegro.
Kosz na pranie – DIY
Indyk to jedno z najbardziej delikatnych i najzdrowszych mięs, które możesz wybrać. Nadaje się jako dodatek do sałatek, kanapek, zup, a także na danie główne. Możesz je przyrządzać na wiele sposobów: gotować, piec, dusić, mielić, smażyć, panierować, a nawet grillować. To mięso proste i łatwe w przygotowaniu. Nie wymaga wielogodzinnego marynowania, gdyż bardzo szybko chłonie wszystkie smaki i aromaty przypraw. Jest niskokaloryczne, dlatego nadaje się zarówno dla osób ceniących zdrowy styl życia, jak i tych będących na dietach odchudzających. Aby móc w pełni wydobyć i rozkoszować się smakiem mięsa z indyka, trzeba wiedzieć, z jakimi dodatkami będzie się idealnie komponować. Dzięki nim mięso zyska wiele nowych właściwości prozdrowotnych. Żurawina Indyk w żurawinie to danie główne idealne na niedzielny obiad. Połączenie delikatnego smaku mięsa ze słodyczą owoców sprawi, że goście będą prosić o dokładkę. Indyka możesz upiec lub usmażyć z dodatkiem suszonej żurawiny lub przygotować na jej bazie pyszny sos. Te czerwone słodkie owoce to doskonałe źródło witamin A, C i z grupy B, a także silnych przeciwutleniaczy chroniących organizm przed rozwojem chorób nowotworowych. Żurawina pozytywnie wpływa na układ krwionośny, chroni serce i przyspiesza leczenie wrzodów żołądka. Słynie ze swoich właściwości przeciwbakteryjnych i moczopędnych, dlatego jest zalecana podczas chorób dróg moczowych. Majeranek To wyjątkowo aromatyczne i silne zioło, które potrafi podkreślić, ale również zdominować smak niejednej potrawy. Ma gorzki, lekko piekący smak, który zostaje złagodzony smakiem delikatnego mięsa. Przyprawa to nie tylko bogactwo aromatu, ale i właściwości zdrowotnych. Zioło wspomaga procesy trawienne organizmu, przyspiesza przemianę materii i pozwala pozbyć się nieżytów żołądka. Zwiększa odporność organizmu. Niewiele osób wie, że majeranek to jedno z najbogatszych roślinnych źródeł witaminy K, która chroni mózg i wzmacnia kości. Bazylia box:video To przyprawa głównie kojarzona z kuchnią śródziemnomorską – soczystymi pomidorami, oliwą z oliwek i aromatycznymi serami. Okazuje się jednak, że doskonale podkreśla smak indyczego mięsa, ale najlepiej tego spożywanego na zimno jako dodatek do sałatek czy kanapek. Połączenie tych dwóch smaków to coś, czego nie są w stanie opisać żadne słowa. Po prostu duet doskonały – zwłaszcza z odrobiną czosnkowego masła lub z chrupiącym pieczywem. Bazylia łagodzi stany zapalne stawów, pomaga pozbyć się opuchlizny i stresu. To zioło o właściwościach przeciwbakteryjnych i przeciwbólowych. Cząber Cząber to wciąż mało popularna przyprawa o intensywnym, silnie korzennym smaku. A szkoda, bo podkreśla smak wielu potraw – zwłaszcza tych przygotowywanych na bazie indyka, ale również zup, takich jak: rosół, ogórkowa czy fasolowa. To zioło o niezwykłych właściwościach leczniczych. Działa rozkurczowo i dlatego bardzo często jest wykorzystywane przy typowo kobiecych dolegliwościach, takich jak bóle menstruacyjne. Poza tym przyspiesza procesy trawienne, łagodzi wzdęcia, odbijanie się, biegunki, a także pomaga w leczeniu zapalenia pęcherza moczowego. Rozmaryn Rozmaryn to przyprawa, którą dodaje się przede wszystkim do dań z ryb. Charakteryzuje kuchnię chorwacką. Ma lekko sosnowy, charakterystycznie korzenny smak, który w połączeniu z indykiem nada mięsu oryginalnego leśnego aromatu. Rozmaryn słynie ze swoich właściwości antydepresyjnych. To zioło, które rozgrzewa organizm i działa jak naturalny afrodyzjak. Jest polecany zarówno kobietom, jak i mężczyznom cierpiącym na zanik popędu seksualnego. Dodatkowo wspiera prawidłowe funkcjonowanie wątroby.
5 zdrowych sposobów na indyka
Jeżeli masz uzasadnioną przyczynę, możesz wpisać Kupującego na „czarną listę”. Jeżeli masz uzasadnioną przyczynę, możesz wpisać Kupującego na czarną listę. Jest to spis Klientów, którzy nie mogą kupować wystawionych przez Ciebie przedmiotów. Możesz na niej umieścić osoby, z którymi miałeś nieprzyjemne doświadczenia jako Sprzedający i spodziewasz się, że mogą się one powtórzyć. bbox:hint Nieuzasadniona odmowa sprzedaży oferowanego towaru może być niezgodna z prawem (art.135. Kodeksu wykroczeń). [/bbox] Jak dodać Klienta do czarnej listy Jeśli taki Kupujący złożył ofertę w Twojej licytacji – odwołaj ją. Podając powód odwołania oferty, zaznacz opcję Wpisz na czarną listę. W innym przypadku przejdź do zakładki Czarna lista kupujących. Następnie kliknij [Dodaj do czarnej listy kupujących] i wpisz nazwę użytkownika (login) Kupującego. Możesz też dodać notatkę o nim. Następnie kliknij w przycisk [Dodaj kupującego]. W każdej chwili możesz usunąć Kupującego z czarnej listy. W ten sposób ponownie umożliwisz mu kupowanie w Twoich ofertach. Aby to zrobić, w zakładce Czarna lista kupujących kliknij [Usuń] przy wybranym Kupującym.
Jak uniemożliwić kupowanie określonemu Klientowi?
Wątroba to jeden z najważniejszych organów w naszym organizmie. Jest odpowiedzialna za prawidłowy metabolizm, trawienie pokarmu i obieg krwi. Neutralizuje toksyny, zarówno te wydzielane przez organizm, jak i dostarczane z zewnątrz przez nas samych. Niestety, znacznie ją obciążają takie czynniki, jak alkohol i papierosy, niewłaściwa dieta, nadwaga, mało aktywny tryb życia. Aby jej pomóc, zwłaszcza po weekendowych szaleństwach, warto przeprowadzić detoks wątroby, który ją zregeneruje i wspomoże prawidłowe funkcjonowanie. Oto 5 koktajli, które po imprezowym wieczorze przyniosą ulgę zmęczonej wątrobie, a ciebie postawią na nogi i pomogą odzyskać energię. Bordowy zachód słońca Nie ma lepszego warzywa oczyszczającego wątrobę niż burak. Do koktajlu możesz wykorzystać sok z buraka i sproszkowane warzywo. Swoje bezcenne właściwości burak zawdzięcza obecności flawonoidów, a przede wszystkim glutationu, który stymuluje działanie wątroby i ją oczyszcza. Uwaga – koktajl z dodatkiem buraka pobudzi organizm lepiej niż mała czarna. Do szklanki soku dodaj banana, który doda ci energii, oraz pół szklanki wody kokosowej lub mleka sojowego. Wszystkie składniki zmiksuj i wypij tuż po przebudzeniu. box:offerCarousel Kwaśna mina Kolejnym wspaniałym naturalnym składnikiem, który wpływa pozytywnie na pracę wątroby, jest cytryna. Ma silne działanie moczopędne, a hespedryna (jeden z flawonoidów) chroni wątrobę przed uszkodzeniami. Co więcej, cytryna obniża poziom cholesterolu w wątrobie. Sok wyciśnięty z dwóch cytryn zmiksuj z łyżką miodu naturalnego, połówką dojrzałego ananasa, szklanką wody kokosowej i kostkami lodu. Taki koktajl szybko postawi cię na nogi. Woda kokosowa to naturalny izotonik, który zapobiegnie odwodnieniu i uzupełni niedobór elektrolitów. box:offerCarousel Orientalna słodycz Ten koktajl jest w szczególności polecany na letnie dni ze względu na swe właściwości orzeźwiające, ale nic nie stoi na przeszkodzie, abyś pił go przez cały rok. Najważniejszym składnikiem dla wątroby znajdującym się w koktajlu jest kurkuma. Dzięki niej wątroba szybciej się regeneruje i lepiej metabolizuje tłuszcze. Do przygotowania koktajlu będziesz potrzebować dojrzałej brzoskwini obranej ze skórki, dużego mango, łyżeczkę kurkumy, łyżeczkę imbiru i szklankę mleka roślinnego, np. migdałowego lub kokosowego. Wszystkie składniki zmiksuj i pij, gdy tylko zdarzy ci się zabalować dzień wcześniej. box:offerCarousel Zielona melodia Zieloną herbatę można znaleźć praktycznie w każdej kuchni. Od dawna wiadomo, że jest pełna silnych antyoksydantów, które zwalczają wolne rodniki. Wiemy również, że wspomaga odchudzanie i opóźnia procesy starzenia się organizmu. Jest też bezcenna dla wątroby. Nie tylko przyspiesza jej regenerację, ale także chroni przed groźnymi chorobami. Do 250 ml ostudzonej zielonej herbaty dodaj garść pokrojonego w kostkę melona, dwa dojrzałe kiwi, kilka listków świeżej mięty, pietruszkę oraz dwa jabłka. To idealny napój do śniadania. Czteroskładnikowy detoks Do przygotowania tego koktajlu będziesz potrzebować zaledwie czterech składników, z których najcenniejszym dla wątroby jest zmielony ostropest plamisty. To niezwykła roślina, która jest znana z tego, że chroni wątrobę przed szkodliwym działaniem alkoholu i zmniejsza stany zapalne. Do dwóch łyżek zmielonego ostropestu dodaj dojrzałego banana, trzy garście świeżych liści szpinaku i szklankę wody. Tyle wystarczy, aby zregenerować wątrobę. Proste, prawda?
5 koktajli, które zregenerują twoją wątrobę po imprezowym weekendzie
Do księgarni wchodzi starszy pan i nieśmiało pyta o książkę „Slow sex”. Sprzedawca podaje książkę i po chwili zadowolony klient opuszcza sklep. Sprzedawca odprowadza go wzrokiem i myśli, że chciałby w takim wieku uczyć się, jak zwolnić. Bo do tanga trzeba dwojga „Slow sex” to książka, która wielu osobom może się przydać, choć one same prawdopodobnie powiedzą, że wcale nie jest im potrzebna. Jakby na to nie patrzeć, to seks jest tematem, w którym roi się od przekłamań, niedomówień i tajemnic. Ta książka to rodzaj dyskusji prowadzonej przez dziennikarkę i trenerkę seksualności. Jedna zadaje pytania, które prawdopodobnie każdy chciałby zadać, a druga odpowiada na nie w sposób szczery i kompetentny. Obie panie rozmawiają swobodnie, ale bez niepotrzebnych dygresji. Jednocześnie mamy tu do czynienia z pewnym rodzajem poradnika – zarówno dla niego, jak i dla niej – który pomaga w poprawieniu jakości tej sfery życia. Zwolnić czy uwolnić? Tak naprawdę ta książka nie uczy, jak zwalniać, lecz jak uwolnić się od stereotypów i niezręczności. Pod tym względem „Slow sex” może być pozycją pionierską i odrobinę rewolucyjną na naszym rynku. Czytelnik znajdzie tu nie tylko rozważania teoretyczne, lecz także zestaw ćwiczeń. Te ostatnie dotyczą wielu sfer. Są tu ćwiczenia oddechowe, fizyczne i psychologiczne i same w sobie nie zawsze muszą jednoznacznie kojarzyć się z seksem. Mogą jednak przydać się w „normalnym” życiu. Nie należy też lekceważyć potęgi rozmowy, bo może ona doprowadzić do lepszego zrozumienia siebie i partnera. I tu spotykamy najciekawszy aspekt tej książki. Poprawa jakości pożycia opiera się na wielu czynnikach, a wśród nich bardzo duże znaczenie ma poznanie siebie samego i swojego partnera w zakresie swoich możliwości i upodobań. A to właśnie temu przede wszystkim służą ćwiczenia. Autorki zrywają też z przekonaniem, że satysfakcjonująca miłość fizyczna musi się kojarzyć tylko z młodością i żarem hormonów. Czasem wystarczy, by do głosu doszło… Doświadczenie A razem z nim spokój i zupełnie nowa radość. „Slow sex” wydaje się być książką z gatunku tych oczywistych i mówiących o sprawach, o których wszyscy dobrze wiemy, a jednocześnie chcielibyśmy wiedzieć jeszcze więcej. Znajdziemy tu sporo odpowiedzi, nawet na te pytania, których jeszcze nie odważyliśmy się zadać. Być może w tym miejscu wypadałoby powiedzieć kilka słów na temat języka, w jakim ta książka jest napisana. No cóż, obie panie rozmawiają bardzo swobodnie i tę ich dyskusję podczytuje się bardzo przyjemnie. Bez zażenowania i zbędnych woalek opowiadają sobie o wszystkim, a tym samym skutecznie prowokują czytelniczą ciekawość. Nie mogę powiedzieć, że jest to książka, od której nie można się oderwać, ale z całą pewnością chce się do niej wrócić. Ćwiczenia możecie wykonać sami. „Zestaw dla was” znajdziecie na Allegro już od ok. 25 zł. Wersja elektroniczna – ok. 27 zł. Źródło okładki: www.wydawnictwoagora.pl
„Slow sex. Uwolnij miłość” Hanna Rydlewska, Marta Niedźwiecka – recenzja
Wrażliwa skóra ust nie tylko zimą wymaga ochrony przed zdradliwym działaniem warunków atmosferycznych. Tak jak ciało i włosy, również usta potrzebują kosmetyków zawierających filtry przeciwsłoneczne oraz preparatów nawilżających. Jeśli ulubiona szminka czy błyszczyk nie pełnią funkcji ochronnych, warto zamienić ją na sztyft z filtrem, przynajmniej w te najcieplejsze dni, gdy temperatura przekracza 25 stopni. Przegląd pomadek i sztyftów ochronnych do ust Na rynku dostępna jest szeroka gama produktów do ochrony ust z filtrami przeciwsłonecznymi od 6 SPF do 50 SPF. Warto jednak zwrócić uwagę, by oprócz filtra kosmetyk zawierał również witaminy A, C i E, które przynoszą ulgę i regenerują zniszczony i spierzchnięty naskórek, a także składniki zapewniające ustom odpowiedni stopień nawilżenia, takie jak wosk pszczeli, olej arganowy, masło shea czy masło kakaowe. Ochrona przeciwsłoneczna dla ust z drogerii Nie trzeba wydawać dużych pieniędzy, aby latem zapewnić ustom odpowiednią pielęgnację. Pomadki ochronne, które są dostępne w drogeriach, można kupić już za niecałe 3zł. Pomimo swojej niewysokiej ceny zawierają wszelkie niezbędne składniki oraz filtry. Do najbardziej popularnych należą polskie marki Floslek i Farmona, a także Eveline, Dax i Bell. Pomadki ochronne Nivea Jednymi z bardziej popularnych są pomadki firmy Nivea. Szeroki wybór wśród opcji zapachowych oraz atrakcyjna cena (średnio 7zł-8zł) sprawiły, że cieszą się one powodzeniem wśród wielu użytkowniczek. Wersja klasyczna Nivea Hydro Care ma filtr SPF 15 i działanie silnie odżywiające, jest zatem idealną propozycją szczególnie na koniec wakacji, gdy dni nie są już takie upalne, a skóra ust wymaga solidnego nawilżenia. Inną propozycją od Nivea jest linia Shine. To pomadki zapachowe, które pozostawiają na ustach delikatny i subtelny kolor z błyszczącymi drobinkami. Występują w owocowych wersjach, na przykład wiśniowe, brzoskwiniowe, truskawkowe czy arbuzowe. Amerykański hit – Carmex Rozważając zakup pomadki ochronnej do ust, nie należy zapomnieć o produkcie firmy Carmex, który jest uważany za absolutną rewelację na rynku kosmetyków w USA i niejednokrotnie zdobył nagrodę amerykańskich farmaceutów dla najlepszego preparatu do ust. Oprócz ochrony przeciwsłonecznej (SPF 15) produkt zapewnia też głębokie nawilżenie, regenerację i ujędrnienie oraz przyspiesza gojenie się opryszczki. Dostępny jest w formie balsamu, w sztyfcie oraz w tubce. W wersji klasycznej występuje w trzech smakach – waniliowy, wiśniowy i miętowy. Pojawiły się również na rynku limitowane serie – limonka, śliwka, granat. Cena waha się w zależności od formy i gramatury opakowania między 7 a 16 zł. Apteczne preparaty ochronne do ust Wiele użytkowniczek największym zaufaniem darzy te produkty, które można kupić w aptece. Do najpopularniejszych marek należą takie, jak Bioderma, Vichy, La Roche-Posey, Iwostin, Ziaja. To właśnie wśród nich najłatwiej znaleźć preparaty z najwyższą ochroną przeciwsłoneczną – 30 SPF i 50 SPF. Nadają się też dla alergików – są bezzapachowe i nie zawierają parabenów. Za produkty polskich firm będzie trzeba zapłacić około 10 zł, natomiast zagraniczne kosztują między 15 a 50 zł, w zależności od gramatury oraz wysokości filtra. Kolorowa ochrona ust Dla kobiet, które nie chcą latem rezygnować z malowania ust, doskonałym rozwiązaniem będą pomadki koloryzujące i błyszczyki z filtrami przeciwsłonecznymi. Błyszczyk bezbarwny firmy Avon nadaje ustom blask, ma filtr15 SPF i kosztuje niecałe 10 zł. Alternatywną propozycją jest Neutrogena MoistureShine Lip Soother Cooling Hydragel z filtrem SPF 20. Ma on delikatny różowy odcień i błyszczące drobinki. Jego cena to około 25 zł. Jeśli chodzi o szminki, to wszystkie droższe produkty, z wyższej półki, mają filtr przeciwsłoneczny i dodatkowe właściwości pielęgnacyjne. Z tańszych znów pojawiają się produkty firmy Avon (od 9 zł), ale także Lumene (od 15 zł). Sztyfty ochronne dla mężczyzn Pomadka to produkt, który nomen omen kojarzy się z atrybutem kobiecym i pewnie dlatego panowie tak niechętnie po nią sięgają. Nie ma jednak produktu, który mógłby zastąpić sztyft ochronny do ust i tak samo dobrze pełnić jego funkcję. Nie zmienia to jednak faktu, że również męskie usta narażone są w tym samym stopniu co kobiece na działanie warunków atmosferycznych. Na tę potrzebę rynku odpowiedziało kilka firm, które stworzyły pomadki ochronne przeznaczone specjalnie dla mężczyzn. Już samo opakowanie zaprojektowane jest w taki sposób, by nie pozostawiało wątpliwości do kogo kierowany jest produkt. Ponadto sztyfty dla mężczyzn są bezzapachowe, bezbarwne i nie pozostawiają po sobie żadnych śladów ani połysku na ustach. Za pomadkę Nivea Men należy zapłacić około 10 zł. Odpowiednik firmy AA kosztuje około 7zł. Pomadki ochronne dla dzieci W kolorowych opakowaniach, z motywami z popularnych kreskówek, o słodkim zapachu i słodkawym posmaku. Takie sztyfty ochronne z pewnością przypadną do gustu najmłodszym, a mamy nie będą musiały się martwić o regularne aplikowanie, bo dzieciaki z pewnością będą pamiętać o nakładaniu pomadki nawet częściej niż potrzeba. Dzieciom do drugiego roku życia najlepiej aplikować balsamy apteczne marek, które specjalizują się w produkcji kosmetyków dla maluchów, na przykład Oillan czy Oilatum.
Pomadki ochronne na lato
Lego Duplo to popularne klocki przeznaczone dla najmłodszych dzieci. Posiadają większy rozmiar, co sprawia, że są bardziej poręczne dla małych rączek. Posiadają wiele kolorów i są łatwe do połączenia. Lego Duplo to początek w konstruowaniu i tworzeniu budowli, które podpowiada wyobraźnia najmłodszych. Jakie super zestawy lego Duplo do 100 zł znajdziemy na Allegro? 1. Lego Duplo Pociąg z cyferkami Wśród super zestawów Lego Duplo znajdziemy zestaw Pociąg z cyferkami. Nie tylko rozwija małą motorykę dziecka, ale również pomaga w nauce cyfr i kolorów. Zestaw składa się z ciuchci, wagoników na kółkach, kolorowych klocków z cyferkami, dwóch postaci Lego Duplo oraz figurki kota. Dzięki temu można stworzyć wiele scenariuszy zabaw. Łącznie zestaw Lego Duplo Pociąg z cyferkami zawiera 23 elementy. Klocki są wystarczająco duże, aby małe dziecko nie mogło ich połknąć, a jednocześnie poręczne, co ułatwia ich łączenie. Zestaw Lego Duplo Pociąg z cyferkami jest przeznaczony dla dzieci już od 1,5 roku życia. Jego koszt to około 70 zł. 2. Lego Duplo – Moje pierwsze klocki Lego Duplo to klocki, które mogą być pierwszym zestawem dla najmłodszych. Możemy zatem wybrać super zestaw Lego Duplo składający się z 80 elementów o różnorodnej kolorystyce. Dzięki temu zestawowi dziecko może zbudować serce, rybkę, kaczuszkę, drzewko i wiele, wiele innych. W skład zestawu wchodzą nie tylko kolorowe klocki, ale także klocki z dwustronną aplikacją, a także śmigło do zbudowania helikoptera lub samolotu. Koszt zestawu Moje pierwsze klocki Lego Duplo to około 70 zł za 80 elementów. 3. Lego Duplo zestaw z różowymi klockami Klocki Lego to burza kolorów dzięki której możemy stworzyć budynki i pojazdy. Wśród klocków Lego Duplo są jednak zestawy, które mogą przypaść do gustu małej księżniczce uwielbiającej kolor różowy. Jakby bowiem nie mówi, niekiedy do budowy pałacu dla księżniczki niezbędne są różowe klocki. Jak wówczas sobie z tym faktem poradzić? Przemalować klocki farbą? Otóż, jest znacznie łatwiejszy sposób. Wystarczy sięgnąć po super zestaw Lego Duplo, który składa się z różowych klocków. Można? Można. Zestaw składa się między innymi z różowych klocków, z figurki dziewczynki, z królika, z kury, z klocków dekoracyjnych, z klocków z cyferkami i innych. Zestaw składa się z 65 elementów. Całość zapakowana w pudełko o kształcie klocka Lego. Koszt zestawu Lego Duplo z różowymi klockami to około 90 zł. 4. Lego Duplo Myszka Mickey Mali wielbiciele postaci z bajek, często rozpoczynają swą przygodę od Myszki Mickey. W końcu to najbardziej popularna Myszka z bajki. Nie mogło jej zatem zabraknąć w super zestawach Lego Duplo. Zestaw składa się z figurki Myszki Micky, czerwonego samochodzika, klocków oraz dodatkowych akcesoriów. Cały zestaw to 18 elementów, które pozwalają na rozwijanie dziecięcej wyobraźni. Koszt zestawu Lego Duplo Myszka Mickey to około 80 zł. 5. Lego Duplo Zestaw Uniwersalny Niekiedy, szukając super zestawu Lego Duplo , nie mamy sprecyzowanych zainteresowań dziecka. Nie szukamy konkretnych kolorów lub postaci z bajek. Chcemy, aby zestaw był pierwszą przygodą dziecka w tworzeniu czegoś z pojedynczych elementów. Pierwszych krokiem w rozwój wyobraźni. W takim przypadku możemy postawić na zestaw uniwersalny Lego Duplo. Zestaw zawiera podwozie pojazdu, z którego możemy wybudować samochód marzeń. Znajdziemy w nim również elementy przedstawiające okna, figurkę psa, figurkę chłopca, numerowane klocki i inne. Całość składa się z 65 elementów. Zestaw zapakowany w pudełko w kształcie klocka Lego, który może być dodatkową ozdobą dziecięcego pokoju. Koszt uniwersalnego zestawu Lego Duplo to około 90 zł. Czytaj więcej o zestawach Lego Duplo
5 super zestawów lego Duplo do 100 zł
Elewacja to reprezentacyjna część domu. Chcemy, by właściwie chroniła budynek, była dopasowana do dachu i okien, ale również wykonana estetycznie. Najczęściej decydujemy się na tynk, czasem dodając inne elementy jak drewno czy cegłę klinkierową, które gustownie zdobią elewację, ale też znacznie podbijają jej cenę. Sam tynk będzie najtańszym rozwiązaniem, ale który wybrać, by długo cieszył oko i był trwały? Tynk ma zdobić dom, ale również chronić go przed uszkodzeniami, działaniem słońca, deszczu, wiatru, mrozu, a także rozwojem grzybów i glonów. Jeśli go właściwie nie dopasujemy, może popękać, szybko się brudzić albo nabrać zielonkawego nalotu, który oszpeci elewację. Ważna jest nie tylko dobra mieszanka zaprawy tynkarskiej, dobranie odpowiedniego rodzaju tynku, ale również rzetelni specjaliści, którzy solidnie wykonają ocieplenie i tynkowanie. W przypadku ścian jedno- i trójwarstwowych możecie zdecydować się na tradycyjny tynk cementowo-wapienny, ale przy ścianach dwuwarstwowych użyć można jedynie nieco droższych tynków cienkowarstwowych. W tej kategorii macie do wyboru tynki mineralny, akrylowy, silikatowy lub silikonowy. Podpowiadamy, który i w jakich sytuacjach sprawdzi się najlepiej. Tynk cementowo-wapienny Tynk cementowo-wapienny to tynk grubowarstwowy, nakładany bezpośrednio na mury, dlatego nie używa się go do budynków ocieplonych styropianem lub wełną mineralną. Stosowany od ponad 100 lat tynk tradycyjny charakteryzuje się dużą wytrzymałością na uszkodzenia mechaniczne oraz izolacją dźwiękową, świetnie również wyrównuje powierzchnię ściany, jeżeli mury są nierówne. Można go wykończyć na gładko, pomalować farbą lub uzupełnić warstwą tynku cienkowarstwowego, co zwiększy jego trwałość, albo ozdobić fakturą. Przy odpowiedniej konserwacji tynk cementowo-wapienny wykazuje bardzo dużą trwałość, jednak szybko się brudzi, co dla niektórych może być problemem. box:offerCarousel Tynk akrylowy Wytwarzany z żywicy akrylowej tynk akrylowy wykazuje najmniejszą paroprzepuszczalność, dlatego nie stosuje się go do budynków ocieplonych wełną mineralną. Ponadto ze względu na niską odporność na rozwój mikroorganizmów producenci polecają do niego odpowiedni dodatek, dzięki któremu nasza elewacja będzie lepiej chroniona. Tynk akrylowy ze względu na niską nasiąkliwość i elastyczność sprawdzi się idealnie na ścianach domów umiejscowionych przy ruchliwej drodze. W takim miejscu elewacja szybciej się brudzi, ale pokrytą tego rodzaju tynkiem łatwiej wyczyścicie i jej nie uszkodzicie, bo akryl jest też odporny na szorowanie. Duży ruch i drgania samochodów ciężarowych mogą również powodować pękanie tynków, jednak akrylowe są wytrzymałe, więc warto właśnie na nie w tej sytuacji postawić. Plusem tynków akrylowych jest też ich dostępność w bogatej gamie kolorystycznej. box:offerCarousel Tynk mineralny Tynk mineralny produkowany z cementu z dodatkiem polimerów jest najtańszym rozwiązaniem ze wszystkich tynków cienkowarstwowych. Będzie również trwalszy od pozostałych, jeżeli pomalujemy go farbą silikatową lub silikonową. Ze względu na dobrą ochronę przed rozwojem mikroorganizmów można nim wykończyć elewację domów, wokół których rosną drzewa pobliżu jeziora lub innego zbiornika wodnego. Niestety nie jest odporny na szorowanie, dlatego przy uporczywych zabrudzeniach niekiedy trzeba odnowić ściany farbą. Przy tym rodzaju tynku łatwiej również o uszkodzenia mechaniczne. Tynki mineralne występują zazwyczaj w kolorze szarym i białym albo są barwione w masie, ale wybór jest jednak niewielki. box:offerCarousel Tynk silikatowy Podobnie jak tynk mineralny, tynk silikatowy zaleca się zastosować w miejscach o dużej wilgotności, przy drzewach i wodzie, ponieważ bardzo dobrze chroni elewację przed rozwojem grzybów i glonów, przez co szare czy zielone naloty nie powinny pojawiać się na ścianach waszego domu. Tynk silikatowy wytwarzany jest z potasowego szkła wodnego i plastyfikatorów. Jest produktem z górnej półki, wydacie więc na niego trochę więcej od akrylowego. Daje wam to jednak spokój na lata, ponieważ tynk ten wykazuje dużą odporność na zabrudzenia, a jego kolory szybko nie płowieją. Tynk silikonowy Tynk silikonowy z żywicy silikonowej trudno nasiąka i jest elastyczny. Wykończonej nim elewacji nie będziecie musieli często czyścić czy odmalowywać, ponieważ już nawet deszcz usunie niewielkie zabrudzenia ze ścian waszego domu. Jest również odporny na drgania i uszkodzenia mechaniczne, nie grozi mu popękanie. Chroni budynek przed nieestetycznymi nalotami wywołanymi korozją biologiczną. Przez inwestorów jest uważany za najlepszy wśród tynków cienkowarstwowych, ale jego zdecydowana wada to jednak cena. box:offerCarousel Na co jeszcze zwrócić uwagę? Poza wyborem tynku należy także zdecydować o jego fakturze i kolorze, które będą zdobić elewację waszego domu i przyczynią się do jej trwałości. Wśród faktur możecie wybierać spośród tynków zacieranych na gładko lub o porowatej powierzchni, czyli tzw. korników lub baranków. Jeżeli zależy wam na trwałym kolorze, postawcie na gładkie tynki, bo do szorstkiej powierzchni łatwiej przywiera brud. Wadą tynków gładkich jest jednak ich częstsze pękanie. Kolor elewacji należy dobierać, zważając nie tylko na gust, ale także stopień nasłonecznienia budynku. W miejscach bardzo nasłonecznionych ściany mocno się nagrzewają i tynk może pękać, dlatego kolor powinien mieć współczynnik większy niż 20 proc. Barwa wpływa także na szybkość brudzenia się tynku i płowienia jego koloru. Najlepiej postawić na jasny odcień, ponieważ ciemniejsze szybciej się odbarwiają, przez co trzeba je częściej odnawiać. Wybierając tynk na elewację domu, na pewno chcielibyście uzyskać kompromis pomiędzy ceną, trwałością i estetyką wykończenia. Tradycyjnego tynku cementowo-wapiennego stosowanego na ścianach jedno- i trójwarstwowych nie wykorzystuje się już tak często jak kiedyś, ale jeżeli posiadacie takie właśnie mury, można postawić na jego trwałość. W przypadku ścian dwuwarstwowych, kiedy dysponujecie nieograniczonym budżetem, z pewnością warto wybrać najlepszy, ale i najdroższy tynk silikonowy. Jeśli jednak liczycie się z wydatkami, podobny efekt ochronny i wizualny otrzymacie, decydując się na tynk mineralny pomalowany silikonową farbą. Dla właścicieli domów, które narażone są na uszkodzenia albo ciągłe zabrudzenia, idealny będzie tynk akrylowy. W przypadku ścian, którym grozi rozwój mikroorganizmów, możecie wybrać tańszy mineralny lub droższy i nieco lepszy silikatowy. Pamiętajcie, że właściwie dobrany rodzaj tynku będzie ozdobą waszego domu i inwestycją na lata.
Budowa domu – jaki tynk na elewację wybrać?
Oczekując narodzin dziecka, musisz przygotować wiele przedmiotów, które złożą się na wyprawkę dla malucha. Pamiętaj jednak, że najważniejsze, o co musisz zadbać, to własne zdrowie! Jeżeli w czasie ciąży będziesz się dobrze czuć, odżywiać i ćwiczyć, zwiększysz szansę na to, że twoje dziecko również będzie okazem zdrowia! Proponujemy książki, które ci w tym pomogą. „Healthy mama. Poradnik zdrowej mamy” Anna Lewandowska Anny Lewandowskiej chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Słynna trenerka i propagatorka zdrowego stylu życia napisała już kilka książek o odżywianiu i ćwiczeniach. Kiedy zaszła w ciążę, można się było więc spodziewać, że powstanie poradnik skierowany właśnie do przyszłych mam. Z „Healthy mama” kobiety w ciąży dowiedzą się nie tylko, jak prawidłowo się odżywiać, ale również, jakie badania należy wykonać i co zrobić, żeby utrzymać dobrą formę. Lewandowska uważa, że sport w czasie ciąży jest bardzo ważny, ale musi być bezpieczny, dlatego w swoim poradniku proponuje konkretne ćwiczenia na każdy trymestr – warto zerknąć i skorzystać! Przeczytaj pełną recenzję książki Anny Lewandowskiej „Healthy mama. Poradnik zdrowej mamy”. box:offerCarousel „Złe matki są najlepsze. Poradnik szczęśliwej mamy” Matylda Kozakiewicz Szukając poradników, które wskażą ci, jak być najlepszą mamą, pewnie nie takiego tytułu się spodziewałaś? „Złe matki są najlepsze” jest jednak ważną pozycją napisaną na podstawie doświadczeń matki, autorki bloga segritta.pl, która bez zafałszowania stara się przedstawić tajniki macierzyństwa. Bycie mamą jest świetne, jednak bardzo istotne jest również, byś nie zapominała o sobie. Książka pokazuje, że tylko ty potrafisz być najlepszą mamą dla swojego dziecka, więc nie warto przejmować się komentarzami innych osób na temat swoich wyborów, ubioru malucha czy karmienia piersią. Tytuł inspiruje i podnosi na duchu. box:offerCarousel „Twoja ciąża tydzień po tygodniu” Lesley Regan Wśród tytułów pomagających przygotować się do roli mamy nie może zabraknąć kompletnego poradnika, w którym znajdziesz odpowiedzi na wszystkie nurtujące cię pytania. Rzeczowych odpowiedzi i sprawdzonych rad udziela doświadczona ginekolog Lesley Regan w książce „Twoja ciąża tydzień po tygodniu”. Dowiesz się z niej, jakie zmiany czekają twoje ciało, jak karmić piersią oraz opiekować się noworodkiem. Znajdziesz tu informacje dotyczące rodzajów porodu i jak się do poszczególnych z nich przygotować, a także o komplikacjach ciążowych. W kwestiach tak ważnych jak zdrowie twoje i twojego dziecka warto stawiać na wiedzę doświadczonego lekarza. „Jedz dla dwojga, nie za dwoje. Poradnik dla kobiet w ciąży” Anna Rogulska Babcie mówiły nam, że w czasie ciąży powinnyśmy jeść za dwoje. Czasem byłoby miło jeść bez ograniczeń, jednak wcale nie jest to tak zdrowe, jak kiedyś uważano. Co więcej, w większości przypadków to właśnie folgowanie sobie w czasie ciąży winne jest dodatkowym kilogramom po porodzie! A należy jeść nie więcej, a lepiej! Receptę na zdrowe i pełnowartościowe posiłki znajdziesz w „Jedz dla dwojga, nie za dwoje” – poradniku wydanym przez wydawnictwo lekarskie. Autorka radzi, czego unikać w czasie ciąży, a jakie potrawy będą bardzo pożądane i pomogą uniknąć anemii albo zapalenia pęcherza moczowego, które są częstymi problemami ciężarnych kobiet. „Ciąża i witaminy. Przewodnik ortomolekularny dla matki i dziecka” Helen Saul Case Autorka pozycji „Ciąża i witaminy” dzieli się swoimi doświadczeniami z okresu ciąży, zwracająz szczególną uwagę na metody suplementacji organizmu przyszłej mamy. Zdrowie kobiety ciężarnej jest najważniejsze, ciało musi przecież odżywić dwie osoby, dlatego Helen Saul Case proponuje witaminy, które w odpowiednich dawkach usprawnią jego pracę. W poradniku znajdziesz omówienie poszczególnych witamin i minerałów, które pomogą poradzić sobie z niedogodnościami w czasie ciąży i problemami zdrowotnymi. Autorka powołuje się na badania naukowe i autorytety, ale informacje podaje w sposób przystępny, co ułatwi ci lekturę, a co za tym idzie dbanie zarówno o siebie, jak i twojego malucha. Każdy z poradników pomoże ci przejść przez piękny, ale również trudny okres ciąży i pierwszych tygodni w roli mamy. Aby nie cierpieć z powodu dodatkowych kilogramów, anemii, ale przede wszystkim, żeby dziecko przyszło na świat zdrowe, warto znaleźć czas na lekturę i skorzystać z cennych rad.
Najlepsze poradniki dla zdrowych mam!
Siódme rozszerzenie króla gatunku MMORPG sprzedaje się w rekordowej liczbie egzemplarzy. Blizzard Entertainment odcina kolejne kupony od swojej sztandarowej produkcji – czy zasłużenie? Na początku ustalmy fakty. Po pierwsze, World of Warcraft jest najpopularniejszą grą MMORPG na świecie. Po drugie, Blizzard to ikona branży gier komputerowych, która niczym król Midas zamienia w złoto wszystko, czego się dotknie. Czy w takim razie dodatek do tego pierwszego wyprodukowany przez tego drugiego mógł nie odnieść komercyjnego sukcesu? Battle for Azeroth było i jest skazane na sukces, o czym najlepiej świadczy blisko 3,5 miliona egzemplarzy gry sprzedanych w dniu premiery. Pozostaje pytanie, czy tak fenomenalny wynik idzie w parze z wysoką jakością produkcji. Z przyjemnością donoszę, że siódme rozszerzenie do World of Warcraft utrzymuje wysoki poziom wszystkich swoich poprzedników. Ruszajmy do walki o Azeroth! For the Horde! For the Alliance! Battle for Azeroth wprowadza do świata World of Warcraft dwa odrębne i niezwykle obszerne wątki fabularne związane z tytułowym starciem frakcji. Twórcom udało się osiągnąć zadziwiający poziom immersji – gracze natychmiast przenieśli konflikt Hordy i Przymierza z ekranów swoich komputerów do prawdziwego świata – wystarczy rzut oka na tematyczne fora, by przekonać się, że toczą się tam słowne bitwy, których tematem przewodnim jest starcie Sylvanas i Anduina. Już pierwsza misja każdej z frakcji prezentuje poziom i tempo godne hollywoodzkiej produkcji – a potem robi się jeszcze ciekawiej. Projektanci z Blizzarda popuścili wodze fantazji, oddając w nasze ręce pełen wachlarz różnorakich wyzwań i misji, przy których nie sposób się nudzić. Zanim się spostrzeżemy, poziom doświadczenia naszego bohatera dotrze do nowego punktu, czyli magicznych 120. Nie oznacza to jednak końca zabawy z dodatkiem – paradoksalnie dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa frajda. Szacunkowo osiągnięcie nowego limitu poziomu doświadczenia wymaga około 15 godzin gry (co niekoniecznie wyczerpuje linię fabularną). Później zostajemy zasypani dodatkowymi aktywnościami – dosłownie zasypani. Uwierzcie mi na słowo – „Zamieć” zadbała, by każdy znalazł w tym rogu obfitości coś dla siebie. Trolle i wyspiarze Przedstawiciele zwaśnionych frakcji zmierzą się z powierzonymi im zadaniami fabularnymi na całkowicie odmiennych terytoriach. Walczący w imię Hordy trafią na zamieszkałą przez trolle wyspę Zandalar, której architektura przywodzi na myśl miasta Azteków i Inków (a po części także Jurassic Park). Ich zadaniem będzie załagodzenie panujących tam sporów i zaprowadzenie ładu wśród miejscowych. Członkowie Przymierza wyruszą natomiast na spotkanie wyspiarskiego ludu Kul Tiras, a celem ich działań będzie poszukiwanie pomocy i odbudowa pozycji Jainy Proudmoore. Warto zaznaczyć, że przygotowane ścieżki fabularne stanowią dwie odrębne historie, które nie są ze sobą bezpośrednio powiązane. W praktyce fani świata Azeroth powinni nastawić się na zabawę po obu stronach barykady – tylko wówczas będzie im dane poznać najnowsze losy krainy. Nowinką są tzw. ekspedycje – trzyosobowe instancje, w ramach których trafiamy na losową wyspę, gdzie walczymy z przedstawicielami wrogiej frakcji w poszukiwaniu złóż surowców. Co ciekawe, przeciwna drużyna może składać się z postaci kierowanych przez sztuczną inteligencję lub innych graczy. Wojna frakcji Tłem zmagań fabularnych (i w praktyce całego dodatku) jest wielki konflikt pomiędzy Hordą a Przymierzem. Twórcy przygotowali szereg aktywności i „marchewek na kiju” mających zachęcić graczy do walki ze sobą. W praktyce jednak mało kto wydaje się być zainteresowany starciami – wszyscy skupiają się na wykonywaniu zadań i najchętniej nie wchodziliby sobie w drogę. Niewykluczone, że to przejściowy problem – ludzie na początku „cyklu życia” dodatku starają się najpierw zdobyć brakujące poziomy i odświeżyć swój arsenał. To jednak tylko gdybanie, fakty są bowiem obecnie takie, że choć z trybu War Mode korzysta gros graczy (zwiększa on zdobywane doświadczenie), ludzie celowo unikają potyczek. Nie pomagają w tym także wszechobecne World Questy, które nie wykorzystują w pełni toczącej się wojny. Chciałoby się, żeby każde globalne zadanie miało swój „odpowiednik” po stronie przeciwnej frakcji – np. Horda musi zrównać z ziemią wrogi obóz, zaś Przymierze chce go za wszelką cenę uratować i utrzymać pozycję – podobne przykłady można by mnożyć. To dopiero początek Blizzard zdążył już przyzwyczaić nas do swojej polityki wydawniczej. Najpierw dostajemy dodatek skupiający się na warstwie fabularnej, potem zaś twórcy stopniowo uzupełniają produkcję kolejnymi patchami, które wprowadzają do świata gry instancje, rajdy i inne atrakcje. Musimy jeszcze trochę poczekać, zanim Battle for Azeroth w pełni rozwinie skrzydła. Obecnie zawartość rozszerzenia spełnia wszelkie podstawowe założenia – są nowe misje, tereny, mechaniki, wyposażenie, poziomy i motyw przewodni (konflikt frakcji), wokół którego kręci się cała rozgrywka. W kolejnych aktualizacjach deweloperzy i projektanci z pewnością postawią (robili to już wszak dotąd sześć razy) wielką, błyszczącą kropkę nad przysłowiowym i. Pozostaje nam jedynie życzyć sobie, żeby tytułowa walka o Azeroth rozgorzała naprawdę, a hordy (i przymierza) graczy rzuciły się w wir widowiskowych potyczek o honor, władzę i... rankingi. Plusy: 1. nowe, unikatowe lokacje; 2. odrębne (i bogate) kampanie fabularne dla Przymierza i Hordy; 3. ekspedycje; 4. mnóstwo dodatkowej zawartości; 5. i setki pobocznych aktywności. Minusy: 1. WoW zmierza coraz bardziej w stronę nieskomplikowanej, casualowej rozgrywki; 2. niedopieszczone World Questy; 3. brak kropki nad i – czekamy na patche. Gra World of Warcraft: Battle for Azeroth dostępna jest w wersji na PC. Tytuł wymaga regularnego uiszczania opłat abonamentowych. Wymagania sprzętowe: * minimalne: Intel Core i5-760 2.8 GHz / AMD FX-8100 2.8 GHz, 4 GB RAM-u, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 560 / Radeon HD 7850 lub lepsza, 70 GB HDD, Windows 7 64-bit; * rekomendowane: Intel Core i7-4770 3.4 GHz / AMD FX-8310 3.4 GHz, 8 GB RAM-u, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 960 / 3 GB Radeon R9 280 lub lepsza, 70 GB HDD, Windows 7 64-bit.
„World of Warcraft: Battle for Azeroth” – recenzja gry
Nawet doświadczony kierowca nie czuje się komfortowo, gdy prosto w oczy świeci mu słońce. Sprawdź, jakie okulary przeciwsłoneczne wybrać, aby za kółkiem czuć się pewnie i przede wszystkim bezpiecznie. Warto pamiętać, że nie każde okulary przeciwsłoneczne sprawdzą się podczas prowadzenia samochodu. Wybierając model dla siebie, należy się kierować nie tylko najnowszymi trendami, ale również aspektami praktycznymi. Kolor soczewek Odpowiedni kolor szkieł zapewnia ochronę przed ostrym światłem, nie ograniczając jednocześnie pola widzenia. Kierowcy powinni wybierać okulary z soczewkami w kolorze brązowym lub szarym, które dobrze odwzorowują rzeczywistość, natomiast unikać odcieni bardzo ciemnych, które blokują dostęp światła niezbędnego do prawidłowego widzenia. Szkła kolorowe – na przykład różowe, niebieskie czy zielone – zaburzają postrzeganie kolorów, utrudniając tym samym odczytywanie znaków drogowych i identyfikowanie zagrożeń. Okulary z żółtymi soczewkami stworzone zostały natomiast z myślą o podróżowaniu nocą. Okulary Brenda Iraq. Okulary przeciwsłoneczne z soczewkami wykonanymi z poliwęglanu z powłoką polaryzacyjną i filtrem blokującym promieniowanie UVA, UVB oraz UVC. Przed zaparowaniem chroni dodatkowa powłoka Anti-Fog. Okulary są odporne na uszkodzenia mechaniczne, a dzięki zastosowaniu technologii Soft Touch nie uciskają głowy i ograniczają pocenie się skóry. Silikonowe elementy na zausznikach i nosku utrzymują okulary na miejscu. Produkt wykonany z materiałów antyalergicznych. Okulary dostępne są w wersji do jazdy w ciągu dnia oraz nocą. box:offerCarousel Filtry i powłoki Dzięki odpowiednim powłokom oraz filtrom okulary przeciwsłoneczne zwiększają zarówno komfort, jak i bezpieczeństwo jazdy. Najważniejszy jest bez wątpienia filtr polaryzacyjny, które redukuje odbicia światła na obserwowanych powierzchniach (np. na asfalcie lub samochodach), zwiększając ostrość widzenia. Powłoka antyrefleksyjna, często mylona z polaryzacyjną, zapobiega natomiast odbiciom światła od powierzchni okularów. Podobne działają soczewki lustrzane, dzięki którym oczy kierowcy znacznie mniej się męczą. Okulary przeciwsłoneczne muszą również chronić wzrok przed promieniowaniem UV – aby były skuteczne, parametr filtra powinien wynosić co najmniej UV400. Potwierdzeniem zastosowania odpowiednich norm ochronnych będzie certyfikat oraz atesty wydane przez Unię Europejską (m.in. CE, EN 166:2001, 89/686/EWG, ISO 9001:2000, EN 1836+A1:2009). Okulary Arctica. Okulary przeciwsłoneczne z oprawką wykonaną z poliwęglanu o wysokim współczynniku twardości, odporną na zarysowania oraz pęknięcia. Soczewki polaryzacyjne minimalizują odbicia światła od otoczenia (np. śniegu, wody, nawierzchni) i zwiększają kontrast widzenia, a filtr UV400 blokuje promieniowanie UVA, UVB oraz UVC, zapewniając pełną ochronę przed szkodliwym działaniem słońca. Przyciemnienie soczewek: kategoria 3. Do wyboru okulary ze szkłami w kolorze brązowy, szarym oraz niebieskim. box:offerCarousel Kształt i wielkość Wybór oprawek jest kwestią niemal całkowicie indywidualną. Powinny być przede wszystkim wygodne, a ponadto wykonane z materiału lekkiego, ale wytrzymałego. Może to być zarówno tworzywo sztuczne, jak i metal czy nawet drewno. Większość materiałów, z których produkuje się obecnie okulary, jest odporna na zarysowania oraz inne uszkodzenia mechaniczne. Kształt okularów przeciwsłonecznych dla kierowcy również nie ma większego znaczenia w kontekście bezpieczeństwa, dlatego w tym wypadku możemy się kierować wyłącznie upodobaniami. Warto jednak wybierać modele smukłe, ponieważ zbyt rozbudowana oprawka nieznacznie ogranicza pole widzenia. Ciekawym rozwiązaniem są okulary z zausznikami z flexem, dzięki którym idealnie dopasowują się do kształtu głowy użytkownika i nie uciskają. Okulary BLOC Hurricane. Okulary przeciwsłoneczne Aviator, nazywane również okularami lotnika. Wykonane ręcznie oprawki są lekkie i elastyczne, dzięki czemu świetnie dopasowują się do kształtu głowy. Hipoalergiczne noski zapobiegają otarciom skóry. Szare soczewki o przyciemnieniu klasy 3 zapewniają maksymalną ochronę przed promieniowaniem UV i nie powodują zniekształceń obrazu. box:offerCarousel Okulary dla kierowcy to nie tylko modny gadżet, ale również element niezbędnego wyposażenia, który zwiększa bezpieczeństwa i komfort jazdy. Sprawdź, który model będzie idealny dla ciebie!
Jak wybrać najodpowiedniejsze okulary dla kierowcy?
Wiele osób ma problemy ze stopami. Przytrafiają się nam odciski, odparzenia czy pękające pięty. Te wszystkie dolegliwości spowodowane są niewłaściwą pielęgnacją stóp. Czasami wynikają również z zaniedbań związanych z higieną. Marzysz o pięknych stopach? Warto zafundować sobie peeling w gabinecie kosmetycznym, jednak dużo bardziej ekonomicznym rozwiązaniem będzie zakup urządzenia do peelingu – frezarki. Dzięki pilnikowi-frezarce będziesz regularnie dbał o swoje stopy, które będą piękne przez cały rok. Problem zrogowaciałego naskórka Nieestetyczny wygląd to wynik przesuszonego naskórka. Przyczyniają się do tego buty, rajstopy czy skarpety. Wyciągają wilgoć ze skóry, przesuszając go, a tym samym powodując pękanie pięt. Tylko regularna pielęgnacja może temu zapobiec. Pielęgnacja stóp to nie tylko kremy Do pielęgnacji stóp służą nie tylko kremy, nawilżacze, ale również urządzenia, które pozwalają na usunięcie zrogowaciałego naskórka. Ostatnio dałem się namówić na peeling za pomocą elektrycznego pilnika. Co to było za uczucie! Od tej pory regularnie stosuję pilnik. Dzięki niemu mogę założyć moje ulubione sandały i cieszyć się letnią porą, nie wstydząc się, że mam spękane pięty. Chciałbym polecić dość szczególny model za bardzo przystępną cenę – około 35 złotych. To frezarkafirmy Adler AD 2155. Dzięki niej stopy staną się delikatniejsze, a skóra będzie mogła swobodnie oddychać. Znanymi producentami frezarek są takżeAEG czy Soulima. Z czego składa się pilnik-frezarka do pielęgnacji stóp? Nie jest to skomplikowane urządzenie. Jego głównym przeznaczeniem jest usuwanie zrogowaciałego naskórka. Zastępuje pumeks czy metalową skrobaczkę. Muszę jednak przyznać, że używanie elektrycznego pilnika jest o wiele przyjemniejsze niż tarcie pumeksem. Przyjemność zapewniają nasady szlifujące o rotacji 360 stopni i prędkości 40 obrotów na sekundę. Są bezpieczniejsze i łatwiejsze w użyciu niż mechaniczne, które wymagają nieprzerwanego tarcia lub skrobania. Urządzenia te posiadają zasilanie akumulatorowe lub z baterii i są idealnie dostosowane do dłoni. Podstawowe elementy pilnika-frezarki, to: gumowy uchwyt – dopasowany do dłoni, wewnątrz ukryte są baterie; plastikowa główka – w niej mieści się głowica ścierająca. Posiada zapięcie, dzięki któremu łatwo wymienimy głowicę; obrotowa głowica – najważniejsza część urządzenia, służąca do ścierania zrogowaciałego naskórka; przycisk – służy do uruchomienia pilnika; przezroczysta nakładka – chroni głowicę podczas jej przechowywania. Wałeczki głowicy szlifującej zostały wykonane ze specjalnego materiału – micraluminy. Swoim wyglądem przypominają mieniący się kryształkami kamień. Jak stosować pilnik-frezarkę do stóp? Użycie pilnika również nie sprawia żadnych problemów. Stosujemy go na suchą skórę, prostopadle przykładając do stopy. Uczucie podczas zabiegu jest bardzo przyjemne. Pilnik wywołuje lekkie łaskotanie połączone z mrowieniem. Zabieg zajmuje kilka minut. Za gładkie stopy, które zostają pozbawione zrogowaciałego naskórka odpowiada obracająca się głowica ścierająca. Już po pierwszym zastosowaniu poczułem niesamowitą ulgę. Zalety peelingu Ostatnio korzystałem z Scholl Velvet Smooth. Nie żałuję, że dałem się na mówić na ten zabieg. Od tej pory regularnie dbam o stopy. Dzięki temu urządzeniu błyskawicznie wykonasz to, na co zazwyczaj nie masz chęci lub czasu. Elektryczna frezarka do pielęgnacji stóp w porównaniu z pumeksem wypada korzystniej. Bez większego wysiłku zetrzesz zrogowaciały, martwy naskórek. Twoja stopa stanie się aksamitna. Pamiętać również musimy o regularnym smarowaniu stóp kremem, żeby skóra była odpowiednio nawilżona. Głowice tych urządzeń są bardzo trwałe. Nie musimy się martwić, że szybko się zużyją. A co najważniejsze, kiedy staniesz się posiadaczem tego urządzenia nie musisz iść do salonu kosmetycznego. Zabieg możesz wykonać w domowym zaciszu. Polecam go wszystkim paniom oraz panom. Warto zadbać o swoje stopy.
Jeden krok do pięknych nóg – kupujemy frezarkę do pielęgnacji stóp i pięt
Ażury w mieszkaniu nie tylko dodają charakteru, ale też spełniają wiele funkcji. Nie zdajemy sobie sprawy, w jakim zakresie te geometryczne wzory mogą zostać użyte. Nawet na niewielkiej przestrzeni uzyskamy wyjątkowy efekt. Ażurowe meble Akcent ażurowy jest obecny m.in. w szafach i krzesłach. Szafy mają ażurowe drzwi, lakierowane lub bejcowane na dowolny kolor. Takie drzwiczki (wykonane najczęściej z drewna iglastego lub z płyty drewnopochodnej MDF) sprawdzają się również w innych zabudowach – w meblach łazienkowych, garderobie, jako fronty mebli kuchennych, czy w spiżarni. Fronty ażurowe spełniają najlepiej swoją funkcję tam, gdzie zawartość potrzebuje stałego dopływu powietrza. Są to: Garderoba. Kuchnia i spiżarnia. Biblioteczka z książkami. Łazienka (pod warunkiem odpowiedniego zabezpieczenia przed wilgocią). W efekcie osiągamy niebanalny charakter mieszkania. Jest to niezwykle ciekawy i prosty, choć wciąż mało doceniany sposób na szybką odmianę wnętrza domu. Niektóre firmy prowadzą sprzedaż drzwiczek ażurowych na wymiar, dzięki czemu możemy zmienić front nawet najbardziej niestandardowej szafy. Ażur zaznaczył swoją obecność także w innych meblach – w krzesłach i fotelach. Ich forma jest niezwykle ciekawa i lekka, a jednocześnie funkcjonalna. To wspaniały element designerskiej kuchni i jadalni, dostępny w różnych kolorach. Podział przestrzeni w mieszkaniu Okazuje się, że mamy możliwość podzielić także małe wnętrza. Dodatkowa ściana czy mebel ogranicza i zabiera bezcenne metry. Trudno jest wydzielić sypialnię w pokoju dziennym czy rozłączyć kuchnię wychodzącą na salon. Dobrym, a przy tym bardzo oryginalnym rozwiązaniem są właśnie ażury. Ściany ażurowe są lekkie, przepuszczają światło i nie powodują wrażenia zamknięcia przestrzeni. Wzornictwo ażurów jest bogate, dlatego stanowią one element dekoracyjny i fantazyjny. Tym samym wprowadzamy w mieszkaniu ozdobę z funkcjonalnością. Ażury z wypełnieniem Standardowo montowane są podłużne listwy. Efektem niezwykle ciekawym i estetycznym są wypełnienia ażurów, m.in. szkło (zwykłe, mleczne, barwione), drewno gładkie, tapeta lub płótno, lustro. Wypełnienie można zastosować w części ażurów, np. tylko w elemencie skrzydła drzwi lub w jednym skrzydle, jeśli są zamontowane trzy. Ażurowe misy, patery i talerze Naczynia ażurowe bardzo często są robione ręcznie. Połączenie grubego szkła i „ażurowej” konstrukcji powoduje, że całość jest mocna i stabilna, choć sprawia wrażenie delikatnej. Ażurowa misa, patera czy talerz sprawdzi się jako dodatek do każdego wnętrza, jest też dobrym pomysłem na prezent. Wyjątkowe oświetlenie – lampa z ażurowym abażurem Lampa ażurowa jest urocza, a wzór rozprasza światło. Tworzą się niesamowite cienie. Sprawdzi się zarówno w salonie, jak i w pokoju dziecięcym. Ażurowe mogą być także kinkiety wiszące oraz lampy podłogowe. Kaloryfer zakryty ażurem Koniec z najmniej atrakcyjnym elementem wyposażenia mieszkań. Osłona ażurowa na kaloryfer może mieć różny kolor i kształt, a montuje się ją na uchwyty lub magnesy. Pokój zyskuje nowoczesny design. Rozwiązane polecane jest szczególnie w tych pomieszczeniach, którym kaloryfer odbiera urok. Wewnątrz zabudowy warto umieścić instalację świetlną, dzięki czemu uzyskamy efekt rozświetlonego ażuru. Okazuje się, że ażur ma bardzo szerokie zastosowanie. Nadaje pomieszczeniom ciekawy wygląd, łączy estetykę i funkcjonalność. Sprawdza się do różnych zastosowań. To idealny sposób na szybką przemianę mieszkania.
Ażury w mieszkaniu – meble i dodatki w geometryczne wzory, które dodają charakteru
Wyjątkowa. Niezapomniana. Doskonała. Taka powinna być zabawa podczas balów studniówkowych, które ruszają wraz z nowym rokiem. Każda z młodych kobiet, kończących szkołę średnią, w tę noc chce się poczuć i wyglądać perfekcyjnie. By tak się stało, podobne cechy musi mieć suknia, w której wystąpi na balu. Oto 5 wymarzonych, długich kreacji. Eleganckie, długie suknie… Zwiewne lub dopasowane, koniecznie długie suknie. To jeden z bardziej eleganckich strojów. Dodają szyku, pozwalają poczuć się bardziej dojrzale i kobieco. Doskonale sprawdzą się jako kreacja na tę jedną z najważniejszych nocy w życiu – bal studniówkowy. Wybierając je musimy pamiętać, że długie suknie nie pasują do każdej figury. Te bardziej dopasowane najlepiej prezentują się na kobietach o nieskazitelnej figurze. Na szczęście sprzedawcy oferują tak bogaty wybór eleganckich długich sukien, że każda z nas bez problemu znajdzie coś dla siebie. Także kobiety niższe, które często boją się tego fasonu. Wystarczy, że wybiorą model z krótszym przodem oraz zestawią go ze szpilkami. Luźniejsze kroje, połączone z ciemniejszym dołem dobrze spełnią się w roli naturalnego kamuflażu dla zbyt dużych bioder czy zbędnej fałdki na brzuchu. Suknie z kołnierzykiem Suknie z kołnierzykiem powróciły do łask. Głównie kojarzymy je z grzecznym stylem pensjonariuszki, dlatego przypadną do gustu maturzystkom, które chcą wyglądać jednocześnie skromnie i elegancko. Niezbyt duży, okrągły kołnierzyk to dziś najpopularniejszy model. Może być uszyty z materiału, wykonany z koronki czy z ozdobnych koralików. Ten typ sukienek najlepiej będzie wyglądał na kobietach o sylwetce w kształcie litery A (gruszka). Kołnierzyk poszerzy optycznie ramiona i odciągnie uwagę od bioder. Suknie wykończone koronkami Jednym z bardziej kobiecych dodatków do sukien wieczorowych jest delikatna, przezroczysta koronka. Dzięki niej w nienachalny sposób możemy dodać kreacji seksapilu. Jeśli kusi nas założenie sukni z głębokim dekoltem z przodu czy na plecach, a cały czas brakuje nieco odwagi, warto zainteresować się właśnie sukniami wykończonymi koronką. Prześwitujący materiał z jednej strony zasłoni ciało, ale z drugiej doda kreacji zmysłowości. Delikatne prześwity w koronce wyglądają intrygująco i kusząco. Koronka nie musi znajdować się na wysokości dekoltu. Ciekawym pomysłem jest wstawienie koronkowego paska na wysokości talii, wykończenia dołu sukni lub rozcięcia na udzie. Klasyczne suknie studniówkowe Prosty krój, delikatne zdobienia, elegancki materiał, czyli klasyczne suknie wieczorowe. Zawsze się sprawdzą i nigdy nie wyjdą z mody. Elegancki i prosty krój pozwoli wyeksponować atuty kobiecej figury. Jeśli mamy do zakamuflowania, np. zbyt duży brzuszek, wybierzmy suknię z ozdobnymi zaszewkami na brzuchu. Zbyt mały biust? Postawmy na dekolt typu woda, który pozwoli optycznie go powiększyć. Klasyczny krój nie musi być nudny. Skoro sam w sobie jest prosty i minimalistyczny, możemy zaszaleć z kolorami. Fuksja czy malina w połączeniu z delikatną biżuterią i stonowanymi butami, torebką i żakietem z pewnością zapewni udaną kompozycję. Suknie na jedno ramię Ciekawym i oryginalnym pomysłem na studniówkową kreację są długie suknie na jedno ramię. Pasują kobietom o każdej figurze. Są wygodne – dzięki materiałowi, który zasłania ramię mamy pewność, że sukienka się nie zsunie i nic nie wyślizgnie podczas tańca. Jeśli postawimy na suknię uszytą ze sztywnych materiałów, np. tafty, bez obawy możemy wybrać bardziej wycięty dekolt. Przy zwiewnych materiałach ramię sukni powinno być mocniej zabudowane. Maxi suknia z rozcięciem Jeśli chcemy poczuć się na studniówce seksownie, ale niezbyt wyzywająco, warto zwrócić uwagę na maxi suknie z rozcięciem na nogę. Tego typu kreacje pozwalają w dyskretny sposób pokazać kobiecy atut – zgrabne nogi. Długość rozcięcia i to, z której strony się znajdzie, zależy wyłącznie od nas. Rozcięcie może też zaczynać się z przodu na wysokości uda lub równie wysoko, ale z tyłu. Projektanci proponują też suknie, w których rozcięcie zaczyna się na wysokości kolan. Co ważne, suknie z rozcięciem są wygodne w noszeniu, nie krępują ruchów. Jak nosić długie suknie? Przy noszeniu sukien długości maxi obowiązują pewne zasady, które warto poznać przed ich zakupem. Jeśli chcemy zaprezentować się w szerokim dole, najlepiej zestawić go z obcisłą górą. Bardzo ważną rolę odgrywają też odpowiednio dobrane buty. W stu procentach sprawdzą się wysokie szpilki. Szczególnie powinny o nich pamiętać niskie kobiety, które wybrały długość maxi. Na więcej mogą pozwolić sobie wysokie panie. W ich przypadku długa suknia równie dobrze będzie prezentowała się w zestawieniu z płaskimi butami.
Studniówka 2016 – Top 5 długich sukienek
Mikser kuchenny ułatwia i przyspiesza przygotowywanie przeróżnych posiłków. Rodzaj urządzenia oraz jego funkcje dobierz do swoich potrzeb oraz zakresu prac, jakie będziesz wykonywać. W sprzedaży dostępne są modele o różnych parametrach, budowie i akcesoriach dodatkowych. Warto przed zakupem określić swoje oczekiwania, aby nie przepłacić i cieszyć się dobrej jakości sprzętem. Mikser ręczny czy stacjonarny? Na początku odpowiedz sobie na pytanie: do jakich prac będziesz używać miksera? Czy ma to być lekki, niezbyt duży sprzęt do miękkich ciast, używany sporadycznie i łatwy do przechowywania w małej kuchni? Czy może ma ci on zastąpić dodatkowo kilka innych urządzeń, nie zwracasz uwagi na gabaryty, liczą się dla ciebie rozbudowane funkcje oraz dodatkowe akcesoria? Zależnie jaką opcję preferujesz, wybierz mikser ręczny lub stacjonarny. Moc miksera Miksery ręczne charakteryzują się mocą do 500W. Jest to wystarczający poziom do wykonywania bez trudu wszystkich prac kuchennych, nie robiąc częstych przerw. Miksery stacjonarne mają nawet 1000W. Zasada jest prosta: im większa moc, tym efektywniejsza praca. Regulacja prędkości miksowania i rodzaj sterowania Miksery wyposażone są w skokową lub płynną regulację ilości obrotów. Dzięki tej opcji możemy dobrać tryb pracy urządzenia do zamierzonych efektów. Można przechodzić z poziomu na poziom za pomocą pokrętła lub suwaka albo płynnie: plusem i minusem, przyspieszać i zwalniać obroty. Dobrze jeśli mikser ma funkcję turbo – pozwalającą bezpośrednio przejść do najszybszych obrotów. Dzięki niej szybko rozdrobnisz grudki w cieście. Budowa i wyposażenie miksera Mikser składa się z elementu roboczego, czyli korpusu, do którego mocowane są końcówki funkcyjne. Jeśli wybierasz mikser ręczny, zwróć uwagę, aby był lekki i miał wygodną rączkę. Niektóre modele posiadają powłokę antypoślizgową, dzięki której chwyt jest pewniejszy. W mikserze stacjonarnym zwróć uwagę na to, żeby korpus można było łatwo czyścić. Prawie każdy dostępny w sprzedaży mikser posiada w zestawie dwa rodzaje końcówek. Mieszadła trzepakowe w formie cienkich drutów lub szerszych taśm, połączonych krzyżowo, do precyzyjnego mieszania składników. Mieszadła hakowe, w formie sztywnych spirali, służące do ucierania cięższych ciast. Producenci kuszą innymi dodatkowymi akcesoriami. Możemy więc wybierać wśród specjalnych końcówek ubijających, przecierających, rozdrabniających, które zwiększają zakres możliwości urządzenia. Dobrze jeśli do zestawu dołączona jest miska, co w mikserach stacjonarnych jest standardem – nie musisz dzięki niej za każdym razem szukać naczynia na ciasto. Niektóre można rozbudować o nasadkę kielichową idealną do przygotowywania koktajli albo pojemnik z ostrzami do siekania np. ziół. Wszystko zależy od twoich potrzeb oraz pomysłów na danie, jakie wyczarujesz przy pomocy miksera. Ciekawe modele mikserów kuchennych Bosch MFQ 3540 – ręczny mikser o dużej mocy, z pięcioma prędkościami do wyboru, funkcją turbo oraz trybem pulsacyjnym. Prócz standardowych mieszadeł posiada końcówkę miksującą i zamykany kubek z miarką. Dodatkowymi zaletami są: cicha praca oraz antypoślizgowa rączka. Eldom R100 – urządzenie podstawowe, proste i tanie. Idealnie sprawdzi się przy pracach lekkich, ze względu na swoją niską moc. Dodatkowo posiada końcówkę miksującą. Na uwagę zasługuje również model R101, czyli jego wersja z obrotową misą i stojakiem ułatwiającym obsługę. Zelmer 481.64 – to mikser stacjonarny, ze stojakiem oraz misą o pojemności trzech litrów. Posiada pięć ustawień prędkości i funkcję turbo. W wyposażeniu znajdziemy końcówki do ubijania i wyrabiania, tarczę przecierającą i dwie łopatki: jedną do wygarniania masy z pojemnika i drugą, zbierającą ciasto przyklejone do ścianek naczynia. Postawienie sobie pytań dotyczących naszych oczekiwań co do sprzętu jest przed zakupem niezbędnym krokiem do wyboru odpowiedniego urządzenia. Kupując konkretny model, bądź pewien, że wykorzystasz jego wszystkie możliwości.
Mikser kuchenny – ciekawe modele w atrakcyjnej cenie
Konsole do gier już od paru lat podbijają polski rynek. Wirtualny świat potrafi wciągnąć nie tylko dzieci, dorośli z równie dużym zaangażowaniem toczą sportowe i logistyczne boje. Gry są bardzo realistyczne, zapewniają świetną zabawę, a czołowi producenci z roku na rok wprowadzają jakieś technologiczne nowinki. Szukając najbardziej odpowiedniego sprzętu, nasza uwaga najczęściej kierowana jest w stronę popularnych marek. Każdy, kto chociaż odrobinę interesuje się tego typu gadżetami, na pierwszym miejscu stawia konsole marki Sony lub Microsoft. Owszem, są to bardzo dopracowane i nowoczesne urządzenia, które dają spore możliwości. Pozostaje jednak pytanie, czy istnieje jakaś alternatywa dla tych markowych konsoli? Zastanówmy się, czy osoba, która ma już doświadczenie w grach na PlayStation lub Xbox, będzie odczuwała równie dużą satysfakcję, jeśli przeniesie się na mniej znaną konsolę? Oczywiście wszystko zależy od naszego nastawienia, ale już na wstępie można zaznaczyć, że konsole marki Nintendo lub Pegasus to naprawdę bardzo ciekawe rozwiązania. Na plus przemawia przede wszystkim niska cena. Planując zakup markowej konsoli trzeba liczyć się z wydatkiem w granicach 2000 złotych. Z kolei inne akcesoria do gier można już kupić za 1000 złotych. Trzeba dodać, że w tej cenie można znaleźć najnowsze i w pełni kompletne zestawy. Jeśli ktoś szuka używanego sprzętu, to maksymalna granica cenowa wynosi 500 złotych. Mocne parametry techniczne Szukając konsoli do gier innej niż popularne PlayStation i Xbox, należałoby zwrócić uwagę na markę Nintendo. Ten japoński producent już jakiś czas temu stał się potentatem na rynku elektroniki, a produkowane przez niego konsole mogą spokojne konkurować z innymi markami. Użytkownicy mają dostęp do wielu ciekawych i niepowtarzalnych opcji. Seria Wii U weszła na polski rynek w 2012 roku. Teraz możemy cieszyć się nowymi odsłonami tego gadżetu. Dobrym przykładem może być konsola Nintendo Wii U z Wii Remote Plus. Jest to angielska wersja, ale nawet mniej doświadczeni gracze nie powinny mieć problemu z obsługą wszystkich aplikacji. Najnowsza generacja, oprócz tradycyjnej jednostki centralnej, została uzupełniona w nowoczesny kontroler. Co ciekawe, GamePad można wykorzystywać jako samodzielne urządzenie. Kupując ten zestaw otrzymuje się klasyczną konsolę podłączaną do telewizora oraz dotykowy GamePad, służący jako przenośne urządzenie do grania. Cechą charakterystyczną tego gadżetu są również bardzo mocne parametry techniczne. Sprzęt został wyposażony w trzyrdzeniowy procesor IBM, cztery porty USB, dobry układ graficzny, kartę Wi-Fi oraz 2 GB pamięci operacyjnej. Wszystko to można już kupić nawet za 1000 złotych. Osobom, którym nie zależy na najnowszych parametrach, a które jednocześnie chcą się dobrze bawić, można polecić młodszego brata marki Nintendo, czyli konsolę Wii. W cenie do 600 złotych można znaleźć nowy i w pełni sprawny zestaw. Konsola dostarcza kontroler z czujnikiem ruchu, obsługę bezprzewodowej sieci, dwa porty USB i procesor 729 MHz. Proste i wciągające gry Początkiem dla nowoczesnych konsoli były proste i wciągające gry telewizyjne. Dla tych, którzy lubią takie rozwiązania można polecić markę Pegasus. I chociaż jest to powrót do przeszłości, to niektóre konsole odnajdą się w naszym współczesnym świecie. Za przykład można postawić grę telewizyjnąPegasus Funstation 3. Jeżeli zadajemy sobie pytanie, czy za kilkadziesiąt złotych można wejść w świat rozrywki, to ta konsola jest zdecydowanym potwierdzeniem. W takiej cenie można nabyć całkiem pokaźny zestaw. Użytkownikom udostępnione są dwa pady, pistolet i sporo gier. Na korzyść przemawia nie tylko niska cena, ale także łatwość montażu. Konsolę podpina się do telewizora i gotowe. Sprzęt niemalże od razu gotowy jest do użycia, a takie gry jak Mario Bross, Olimpiada czy Galaxian mogą przypaść do gustu nie tylko dzieciom. W równie przystępnej cenie prezentuje się konsola marki Manta MG2000. Jest to interaktywne urządzenie umożliwiające świetną rozrywkę, bez pełnych przemocy gier. Przenośne konsole Szukając alternatywy dla popularnych konsoli nie można także zapominać o przenośnych urządzeniach. Tego rodzaju GamePady cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem nie tylko na wakacjach czy w trakcie długich podróży. Warto przyjrzeć się konsoli marki JXD S7800B. Jest to siedmiocalowy model, który jednocześnie może pełnić funkcję prostego w obsłudze tabletu. Sprzęt został wyposażony w czterordzeniową wersję procesora, mocną grafikę, dwie kamery i aż 8 GB pamięci. Wszystko to w cenie 600 złotych. Na wyróżnienie zasługuje także marka Overmax, która specjalizuje się w produkowaniu przenośnych konsoli. Producent oferuje sporo różnych wersji. Cechą charakterystyczną jest mnogość kolorów oraz spory wybór gier. Uwzględniając cenę do 200 złotych, użytkownicy mogą wybrać konsolę OV-BasicPlayer 2. Jest to mała, 2,5 calowa wersja, zasilana na baterie, ale ma wgranych ponad 200 gier. Końcowy efekt W ramach podsumowania należałoby wspomnieć, że niektóre konsole mogą być doskonałą alternatywą dla czołowych marek. Dobra specyfikacja techniczna, czujniki ruchu i dostęp do bezprzewodowej sieci to najbardziej charakterystyczne cechy takich sprzętów. Dużą rolę odgrywa także kompatybilność z wszystkimi telewizorami, bezawaryjna praca i prosta obsługa. Szukając konsoli dla siebie lub dla swojego dziecka, nie sugeruj się wyłącznie ceną. Pamiętaj, że liczy się także końcowy efekt. Jeśli sprzęt zaspokaja nasze potrzeby, jeżeli zapewnia dobrą rozrywkę całej rodzinie, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby mniejszym nakładem finansowym spełniać swoje marzenia.
Alternatywa dla konsoli Sony i Microsoft
Manta SPK 5025 to kolejne urządzenie z udanej serii Manta Party House. Głośnik umożliwia odtwarzanie muzyki z kilku źródeł. CO ważne, jest łatwy w obsłudze. Zaskakuje zarówno dźwiękiem, jak i korzystną ceną. Dzięki dołączonemu do zestawu mikrofonowi swój dom zamienisz w studio karaoke. Jeśli lubisz słuchać muzyki, a jednocześnie dobrze się bawić, Manta SPK 5025 wydaje się interesującą propozycją. Głośnik jest wyposażony w dwa 6,5-calowe głośniki średniotonowe, które w obecności dwóch 2-calowych robią dobre wrażenie. Całość została umieszczona w dobrej jakości obudowie z czarnego plastiku. Dołączony do zestawu mikrofon umożliwia zabawę w karaoke. Poza słuchaniem muzyki w każdej chwili można więc dać upust swoim zdolnościom wokalnym, rozkręcając niejedno spotkanie z przyjaciółmi. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pierwsze wrażenie Całość została zapakowana w karton, który sporo waży. W zestawie znajdują się: przenośny głośnik Manta SPK 5025, komplet dokumentów, kabel zasilający oraz mikrofon. Obudowa głośnika została wykonana z czarnego, przyjemnego w dotyku plastiku. Całość dobrze ze sobą spasowano, nic nie trzeszczy, co sprawia dobre wrażenie. Solidne wykonanie z pewnością zasługuje na pochwałę. W górnej części urządzenia znajduje się solidna rączka, która ułatwia przenoszenie głośnika. Z przodu widać cztery głośniki: dwa większe i dwa mniejsze. Na górze ulokowano rozbudowany panel sterujący z niewielkim wyświetlaczem, gniazdo AUX, dwa wejścia USB oraz taką samą liczbę gniazd do podłączenia mikrofonów. Specyfikacja Manta SPK 5025 została wyposażona w dwa 6,5-calowe głośniki średniotonowe oraz dwa odpowiedzialne za wysokie tony głośniki 2-calowe. Urządzenie ma moc 6000 W. Z głośnika można korzystać na dwa sposoby. Pierwszy polega na wybraniu klasycznego zasilania z gniazdka, drugi natomiast umożliwia skorzystanie z wbudowanego akumulatora, który na maksymalnej głośności pracuje dwie i pół godziny. Głośnik umożliwia odtwarzanie muzyki poprzez Bluetooth 2.1, bez problemu łączy się zarówno ze smartfonami z system Android, jak i iOS. Ponadto pozwala słuchać muzyki z dysku przenośnego za pomocą USB lub za pomocą kabla poprzez gniazdo AUX. W każdej chwili możemy skorzystać z wbudowanego radia FM. SPK 5025 cechuje się czułością na poziomie ok. 93 dB oraz pasmem przenoszenia od 40 Hz do 20 KHz. Głośnik waży 7,2 kg. Udostępnia dodatkowe funkcje, takie jak Efekt Echo, Super Bass, efekty świetlne oraz ustawienie pierwszeństwa mikrofonu. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pięć źródeł odtwarzania Po włączeniu głośnika można wybrać jeden z pięciu źródeł odtwarzania. Są to: * Dwa wejścia USB umożliwiające odtwarzanie muzyki. Nie nadają się one do podłączenia innych urządzeń, np. smartfona w celu naładowania baterii. * Tryb radio, który pozwala na automatyczne lub ręczne wyszukanie fali oraz jej zapisanie. Głośnik zapamiętuje aż 30 stacji radiowych. * Wejście AUX pozwala na przewodowe połączenie z głośnikiem za pomocą kabla z końcówką 3,5 mm. Aby korzystać z tej funkcji, trzeba dokupić przewód, którego nie ma w zestawie. * Bluetooth to najczęściej używana opcja odtwarzania muzyki. Wbudowany w głośnik moduł pozwala na bezprzewodowe odtwarzanie muzyki. Bez problemu łączy się ze smartfonami z system zarówno Android, jak i iOS. Głośnik radzi sobie z połączeniem na odległość ok. 10 m. Łączenie i odtwarzanie odbywa się sprawnie, nie ma żadnych kłopotów z łącznością. Źródło odtwarzania wybieramy za pomocą przycisku FUNCTION. W trybach USB, Bluetooth i AUX nieużywane urządzenie po 15 minutach przechodzi w tryb uśpienia. Aby przywrócić głośnik do działania, naciskamy przycisk FUNCTION. Panel sterowania Panel sterowania głośnika jest przejrzysty, co ułatwia obsługę. Poza przyciskiem FUNCTION są tam inne przydatne funkcje. Wzrok przykuwa charakterystyczny czerwony przycisk, który na tle czarnych wyraźnie się wyróżnia. Odpowiada on za regulację basów. Niestety nie ma możliwości ich ręcznego ustawienia. Po wciśnięciu przycisku SUPER BASS urządzenie automatycznie zwiększa efekt basu, co od razu daje się zauważyć. Głośnik pozwala też na małą korektę dźwięku za pomocą przycisku EQ. Do wyboru jest 5 stylów odtwarzania: FLAT, CLASSIC, ROCK, POP oraz JAZZ. Ciekawą funkcją jest opcja regulacji echa mikrofonu, która daje interesujący efekt. Włączamy i wyłączamy ją za pomocą przycisku ECHO. Regulacja głośności muzyki i mikrofonu odbywa się za pomocą pokręteł, co moim zdaniem jest wygodnym rozwiązaniem. Poziom głośności muzyki można również zmniejszać lub zwiększać z poziomu np. smartfona. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Efekty świetlne Na panelu sterowania znajduje się przycisk pozwalający na włączanie efektów świetlnych: DISCO LED oraz trzy tzw. oświetlenia dekoracyjnego. Obsługa wszystkich odbywa się za pomocą przycisku LIGHT. W zależności od wybranego trybu diody mogą świecić się stale na czerwono lub niebiesko, migać na przemian w tych kolorach bądź migać w takt muzyki w 7 kolorach. Funkcja świetna, zwłaszcza podczas imprez, robi imponujące wrażenie. Efekty świetlne zasługują na pochwałę. Kolory diody są żywe, a tempo ich migania nie irytuje. box:imageShowcase box:imageShowcase Ocena dźwięku Urządzenie zostało wyposażone w 4 głośniki, które pozytywnie zaskakują brzmieniem. Doskonale radzą sobie z nagłośnieniem dużego pomieszczenia w domu, a także na zewnątrz. Bez problemu można nim nagłośnić każdą imprezę plenerową. Na klasycznych ustawieniach basowe dźwięki pozostawiają nieco do życzenia. Na szczęście do dyspozycji jest funkcja SUPER BASS, która sprawdza się na większej głośności. Niskie dźwięki grają wtedy mocno i efektownie jak na tę moc. Jeśli chodzi o wysokie tony, one również brzmią przyjemnie. Momentami zaczynają nieco „skwierczeć”, co jednak daje o sobie znać dopiero na maksymalnej głośności. Mniej więcej na 80-90% możliwości wysokie tony są wciąż łagodne dla ucha. Korekcja dźwięku, która na pierwszy rzut oka do siebie nie przekonywała, po włączeniu różnych gatunków muzycznych się sprawdziła. Niestety funkcja mikrofonu jest najmniej dopracowana. Trudno dopasować głośność, aby głos współgrał z muzyką w tle. Jest to jednak fajna opcja jako dodatek do imprezy, gdzie stawia się na dobrą zabawę, a nie idealny studyjny dźwięk. Czy warto kupić? Manta SPK 5025 pozytywnie zaskoczył mnie dźwiękiem. Urządzenie gra bardzo dobrze, a dzięki funkcji karaoke umożliwia aktywną rozrywkę całej rodzinie i znajomym. Na uwagę zasługuje to, że na pełnym „naładowaniu” głośnik bez wykorzystania maksymalnej mocy i wszystkich dostępnych funkcji potrafi wytrzymać nawet 2–3 razy więcej niż podaje producent – to duży plus w przypadku imprez typu garden party. Możliwości Manty są dość duże. Głośnik zaskakuje sporą mocą, która jednocześnie potrafi wydobyć czyste i pełne dźwięki. Jakość wysokich dźwięków jest przyzwoita, a po uruchomieniu funkcji SUPER BASS otrzymamy głębokie, niskie tony. Co ciekawe, basy nawet wtedy nie zdominują dźwięku, dzięki czemu ta funkcja sprawdzi się także przy spokojnym brzmieniu. Ponadto dźwięk utworów można poprawić za pomocą jego korekty. Patrząc przez pryzmat ceny do jakości, Manta prezentuje się na wysokim poziomie, zważywszy na cenę nieprzekraczającą 400 zł. Jak za głośnik o takich możliwościach, to atrakcyjna opcja. Jeśli więc nie jesteś melomanem, który zwraca uwagę na każdy detal, Manta wydaje się ciekawą propozycją.
Manta SPK 5025 – test głośnika z funkcją karaoke
Nieważne, czy podróżujesz samolotem, autokarem, pociągiem, samochodem – po długiej i męczącej wyprawie zachowanie idealnego wyglądu jest trudne. Trudne, ale nie nieosiągalne. Dzięki kilku prostym wskazówkom dotrzesz do celu swej podróży świeża i atrakcyjna. Makijaż twarzy na podróż Bardzo ważne jest, aby przed podróżą porządnie się wyspać. Jak wiadomo, sen jest największym sprzymierzeńcem urody, warto więc dzień wcześniej położyć się spać wcześnie. Należy także pamiętać o odpowiednim nawilżeniu skóry, która w czasie podróży i po opuszczeniu środka transportu wystawiona będzie na niesprzyjające czynniki atmosferyczne. Nie chodzi wyłącznie o krem nawilżający z filtrem UV, ale także o regularne picie wody, która nawilży skórę od wewnątrz. Oprócz wody możesz wybrać sok owocowy lub herbaty ziołowe, natomiast powinnaś unikać słodkich napojów gazowanych, alkoholu i kofeiny, które odwadniają skórę. Jeżeli masz ładną cerę, zapomnij o kryjącym podkładzie – wystarczy, jeżeli nałożysz na twarz krem nawilżający. Dobrym pomysłem jest użycie kremu BB, łączącego cechy kremu nawilżającego i lekkiego podkładu. Cerę tłustą można odświeżać przy pomocy bibułek matujących – najlepiej przykładać je do strefy T. Przy ich pomocy usuniesz nadmiar sebum, nie pozbawiając skóry nawilżenia, co pozwala na dłużej zachować świeży wygląd. Jeżeli nie możesz pozwolić sobie na wyjście z domu bez makijażu kryjącego, nie zapomnij o bazie pod podkład – sprawi ona, że makijaż będzie trwalszy, a skóra nawilżona. W przypadku gdy twoja skóra po podróży wygląda na zmęczoną, wybierz puder rozświetlający. Rozprowadź go delikatnie na kościach policzkowych i grzbiecie nosa, a odzyskasz promienny wygląd. Aby dodać skórze koloru i jednocześnie zadbać o jej nawilżenie, wykorzystaj róż w kremie w połączeniu z balsamem do ust. Pamiętaj jednak, aby przed poprawieniem makijażu zdezynfekować dłonie, na których w czasie podróży gromadzi się mnóstwo bakterii mogących przyczyniać się do trądziku. Odświeżając make-up, nie nakładaj kolejnej warstwy podkładu czy pudru – znacznie korzystniejsze jest skorzystanie z mgiełki do twarzy i odrobiny kremu nawilżającego. W ten sposób nawet mając na twarzy makijaż, uzyskasz świeży wygląd. Makijaż ust, oczu i paznokci na podróż Jeżeli chodzi o dobry makijaż ust na podróż, unikaj długotrwałych szminek, ponieważ jedynie odwodnią i wysuszą twoje wargi. W zamian wybierz kolorową pomadkę – nałóż kilka warstw, pozwól ustom wyschnąć, a następnie pokryj je bezbarwnym błyszczykiem. Aby poprawić makijaż w czasie podróży, wystarczy ponownie zaaplikować błyszczyk. Ponieważ klimatyzacja w środkach transportu może wysuszać usta, warto włożyć do torebki nawilżający balsam do ust, dzięki któremu nie zetrzesz z warg koloru, a skutecznie je nawilżysz. Wiele z nas podróż przesypia. Czas mija wtedy zdecydowanie szybciej, ale nie jest to korzystne dla makijażu oczu. Najlepiej całkowicie zrezygnować z tuszu do rzęs i cieni do powiek (w szczególności w kremie), które podczas drzemki mogą najzwyczajniej w świecie spłynąć. Znacznie trwalszym rozwiązaniem jest wodoodporny tusz do rzęs. Aby zapobiec zaczerwienieniu oczu, wykorzystaj krople. Jeżeli masz przed sobą długą podróż, zapomnij o rażącym lakierze do paznokci. Niestety, na kolorowych paznokciach najwyraźniej widać odpryski, przez które manicure wygląda niedbale. Zamiast zwracających uwagę lakierów lepiej wybrać paznokcie naturalne lub w neutralnym, jasnym kolorze. Do torebki spakuj także nawilżający krem do rąk – mydła w płynie dostępne w publicznych toaletach często działają wysuszająco na skórę. Wygodny strój na podróż Czy podczas podróży można wyglądać modnie i jednocześnie czuć się komfortowo? Można – wystarczy założyć nadal popularne spodnie dresowe, które idealnie nadają się na wakacyjne wyprawy. Jeżeli nie przepadasz za spodniami sportowymi, wybierz fason bardziej elegancki, jednak wykonany z elastycznego materiału. Dobrym rozwiązaniem będą modele luźne – niekrępujące ruchów i nieutrudniające krążenia. Jeżeli chodzi o koszulkę, w podróży doskonale sprawdzą się wszelkiego rodzaju topy i T-shirty. Podobnie jak spodnie, powinny być luźne i wykonane z elastycznego materiału, który nie utrudnia oddychania. Nawet gdy na zewnątrz panuje upał, warto zabrać ze sobą sweter lub bluzę, ponieważ wiele środków transportu, w szczególności samoloty, są klimatyzowane. Podczas podróży warto mieć na sobie wygodne obuwie. Niezbyt dobrym pomysłem jest wkładanie nowej pary butów, przede wszystkim szpilek czy koturnów. Jeżeli masz przed sobą podróż samolotem, wybierz obuwie łatwe do zdjęcia, ponieważ może się to okazać konieczne podczas kontroli na lotnisku. Jeżeli po podróży twoje włosy pozostawiają wiele do życzenia, masz dwa rozwiązania – suchy szampon, który przywróci im świeży wygląd, lub wciąż modne kapelusze. Jak widać, nienaganny wygląd po podróży można osiągnąć dzięki kilku prostym trikom urodowym i zdrowemu rozsądkowi. Najlepiej sprawdzi się lekki makijaż lub całkowity jego brak, a także komfortowe, elastyczne ubranie, które nie będzie krępowało ruchów. Warto także pamiętać o odpowiednim nawilżaniu skóry od zewnątrz i wewnątrz, a także o śnie, który wypływa zbawiennie na urodę.
Jak zachować świeżość i doskonały wygląd w podróży?
Olej marchewkowy zapewni nam piękną opaleniznę nawet wówczas, gdy aura nie sprzyja i cierpimy z powodu niedoboru promieni słonecznych. Produkt ten nie tylko gwarantuje złocistobrązowy odcień skóry, ale również dba o suchą cerę kobiet dojrzałych. Jakie inne właściwości wykazuje olej marchewkowy? Olej marchewkowy – skład Olej marchewkowy to rezultat procesu tłoczenia na zimno nasion marchwi. Tak jak to warzywo wyróżnia się on kolorem pomarańczowym. Olejek ten zawiera wiele cennych składników. Dostarcza witaminę A i beta-karoten, które mają pozytywny wpływ na kondycję i wygląd skóry. Inne witaminy, które wchodzą w skład oleju marchewkowego, to E, C, B i PP. Poza tym zawiera liczne składniki mineralne, wśród których można wymienić m.in. wapń, żelazo i cynk. Po aplikacji na skórę olejek marchewkowy nie pozostawia tłustego filmu i bardzo szybko wnika w jej strukturę. Co więcej, nie powoduje zatykania porów. Należy go stosować po uprzednim rozcieńczeniu z innym olejem, np. migdałowym (do kupienia na Allegro od 5 zł za 40 ml) albo jako dodatek (zaledwie kilka kropli) do wybranego olejku do opalania. Jeśli połączymy go z masłem shea lub kakaowym i zaaplikujemy na powierzchnię skóry, świetnie ją nawilży. Jak przechowywać olej marchewkowy (koszt zakupu butelki z produktem o pojemności 100 ml to od 11 zł) bez uszczerbku na jego właściwościach? Należy go schować w chłodnym i zacienionym miejscu, ale nie w lodówce. Przechowujemy go w butelce od producenta, pamiętając o tym, aby każdorazowo dobrze ją zakręcić. Olej marchewkowy – zastosowanie Kto powinien stosować olej marchewkowy? Przede wszystkim osoby, które mają skórę suchą, a także te w dojrzałym wieku. Spowoduje on, że cera stanie się bardziej napięta i jędrna. Jeśli na naszej twarzy są widoczne zmarszczki i kurze łapki wokół oczu, również powinnyśmy zaopatrzyć kosmetyczkę w ten produkt. Pomaga on zmniejszyć liczbę i stopień widoczności zmarszczek. U osób ze skórą suchą objawy starzenia pojawiają się wcześniej. Olejek wykazuje działanie antyoksydacyjne, chroni przed wolnymi rodnikami i skutecznie ją nawilża. Można go stosować nie tylko na twarz, ale też jako kosmetyk do masażu całego ciała. Co więcej, olejek marchewkowy znajduje zastosowanie w leczeniu chorób skóry, takich jak łuszczyca czy egzema. Jak wówczas działa? Łagodzi stany zapalne i przyspiesza proces gojenia ran powstałych na powierzchni skóry. Olej marchewkowy – sposób na opaleniznę jesienią Olej marchewkowy chroni przed niekorzystnym promieniowaniem ultrafioletowym. Można go zatem stosować w trakcie ekspozycji na słońce. Karoteny, które wchodzą w jego skład, powodują, że piękna opalenizna pojawia się w szybszym tempie. Po zaaplikowaniu na skórę, nadaje jej zdrowy i piękny połysk. Jak uzyskać piękną opaleniznę w okresie jesiennym? Wystarczy, że wymieszamy olejek marchewkowy (50 ml kupimy od 7 zł) z olejem migdałowym (mieszanka powinna składać się z 10 ml olejku marchewkowego i 100 ml olejku migdałowego). W efekcie uzyskamy naturalny i bezzapachowy samoopalacz. Systematyczna aplikacja na skórę zaowocuje piękną opalenizną. Warto pamiętać, że efekt nie pojawi się od razu – początkowo skóra może mieć pomarańczowy odcień (więc nie należy przesadzać z ilością olejku marchewkowego), ale później przejdzie w złocisty brąz. Osoby, które tęsknią w porze jesiennej za letnią opalenizną, powinny wypróbować olejek marchewkowy. Warto go używać przez cały rok w trosce o kondycję skóry suchej i dojrzałej.
Olej marchewkowy – sposób na naturalną opaleniznę jesienią
„Rano wstajesz zły, wszystko z ciebie kpi, nie chce ci się nic, zwłaszcza żyć” – śpiewała Hanna Banaszak. I choć w jej piosence rozwiązaniem problemu była pogoda ducha, to poranna kawa wpływa na nią niebagatelnie. Biała, czarna, słodka, soute, latte, espresso – każda jest dobra, byle została odpowiednio przygotowana. Do tego niezbędne są spieniacze do mleka, które nie tylko pozwolą przygotować doskonałą mleczną piankę, ale też zrobią to zaledwie w kilka sekund. Spieniacze do 50 zł Biała kawa jest idealna rano, gdy potrzebujemy przebudzenia i łagodnego, aksamitnego aromatu ciepłego, spienionego mleka. Dziś nie trzeba mieć drogiego ekspresu z funkcją robienia piany, żeby cieszyć się tą odrobiną luksusu. Dostępne są osobne urządzenia, które doskonale radzą sobie z tym zadaniem. Najtańsze z nich kosztują zaledwie kilkanaście złotych, jak zasilany baterią spieniacz Clatronic, który wyglądem przypomina mały mikser. Po włączeniu jego ramię zaczyna silnie wibrować i wytwarzać pianę. Cena takiego urządzenia to zaledwie 14 zł. Wadą tego rozwiązania jest to, że przygotowanie więcej niż jednej filiżanki kawy z mlekiem trwa sporo czasu, gdyż spienienie mleka potrzebnego do jednej kawy zajmuje kilka minut. Innym niedrogim urządzeniem do spieniania mleka jest specjalny kubek. Zrobiony ze stali nierdzewnej, pozwala na przygotowanie spienionego mleka w sposób manualny, na kilka kaw jednocześnie. Ubijanie mleka o zawartości tłuszczu 3,2% zajmuje mniej więcej jedną minutę. Kubek kosztuje około 17,90 zł. Spieniacze powyżej 50 zł Droższe spieniacze charakteryzują się tym, że nie wymagają manualnego ubijania mleka. Włączamy guzik, a urządzenie wykonuje całą pracę. Jednym z nich jest spieniacz Botki Electronic, który działa na podobnej zasadzie jak wspomniany wcześniej minimikser, jednak ramię wibrujące jest zainstalowane wewnątrz urządzenia i całą pracę wykonuje bez naszego udziału. Zaletą jest także to, że może jednocześnie podgrzać mleko. Występuje w kilku kolorach, co pozwala dopasować go do stylu naszej kuchni. Cena tego spieniacza to około 80–90 zł. W podobny sposób jak Botti, działa spieniacz Proficook, którego kubek jest wykonany ze stali nierdzewnej. Pozwala on na spienianie zarówno zimnego, jak i ciepłego mleka. Dodatkowo funkcja podgrzewania sprawia, że do spieniacza można wlać zimne mleko, a po skończeniu ubijania otrzymać ciepłą pianę. Cena tego urządzenia to 173 zł. Jednym z ciekawych spieniaczy jest model SM9688 niemieckiej firmy Severin. Jest on niezwykle estetyczny i zgrabny, a jego wygląd współgra z funkcjonalnością. Już w kilka sekund po uruchomieniu urządzenia otrzymujemy porządną pianę. Potrafi jednorazowo spienić nawet 350 ml mleka i podgrzać 700 ml płynu. Jest bardzo prosty w obsłudze, a jego elementy można myć w zmywarce. Dodatkową zaletą jest cicha praca. Urządzenie dostaniemy na Allegro od 309 zł. Rozpiętość cenowa wśród spieniaczy do mleka jest duża. Decydując się na wybór konkretnego modelu, warto zadać sobie pytanie, jak często będziemy go używać oraz czy jednorazowo potrzebujemy dużej ilości spienionego mleka. Jeśli pijemy kawę raz na jakiś czas, to z pewnością tańsze modele wystarczą. Dla miłośników kawy lepsze będą elektryczne spieniacze, które w kilka sekund przygotują doskonałą, mleczną piankę.
Spieniacze do mleka – przegląd
Gdy twój maluszek zacznie siadać, warto pomyśleć nad zakupem krzesełka do karmienia. To praktyczny gadżet, który ułatwi karmienie malucha opiekunowi, a brzdącowi wygodniej będzie sięgać po ulubione warzywa i przekąski. Spośród wielu rodzajów krzesełek do karmienia coraz większą popularnością cieszą się te drewniane. Czy warto je wybrać? Zalety i wady drewnianych krzesełek Drewniane krzesełko to idealne rozwiązanie dla rodziców, którzy stawiają na naturalność i ekologię w swoim domu. Zaletą drewnianego krzesełka jest jego praktyczność i łatwość w utrzymaniu czystości. Drewniane krzesełka nie niszczą się zbyt szybko, a ich możliwości techniczne (w zależności od modelu) sprawiają, że mogą posłużyć także jako niski stoliczek z krzesełkiem. Minusem większości krzesełek jest brak regulacji oparcia lub brak opcji złożenia do mniejszych rozmiarów. Nie wszystkie krzesełka mają kółka umożliwiające łatwe przesuwanie, dlatego najczęściej sa one wybierane do większych pomieszczeń, w których mają swoje jedno stałe miejsce. Na co zwrócić uwagę przy zakupie? Dla wielu osób drewniane krzesełka wydają się niewygodne i faktycznie takie mogą być, jeśli pominie się ważne przy użytkowaniu cechy. Dlatego kupując krzesełko, upewnij się, czy posiada ono odpowiednie atesty, które dopuszczają produkt do użytkowania przez dziecko. Krzesełko nie może zawierać szkodliwych substancji, farb, lakierów, bowiem dziecko nierzadko będzie jadło nie z talerzyka, ale z samego blatu. Dodatkowo krzesełko nie może mieć wystających drzazg ani innych elementów, takich jak np. śrubki. Dodatkową zaletą jest miękkie siedzisko, obite np. wodoodpornym materiałem, łatwym w utrzymaniu czystości. Ważne, aby krzesełko miało podnóżek, który pozwoli dziecku na przyjęcie stabilnej postawy podczas siedzenia. Atutem są 5-punktowe pasy bezpieczeństwa. Jeśli krzesełko ich nie posiada, warto dokupić je oddzielnie. Przegląd drewnianych krzesełek Spośród drewnianych krzesełek do karmienia, warto zwrócić uwagę m.in. na następujące modele: Wielofunkcyjne krzesełko do karmienia Kamar Teak – cena ok. 155 zł. Zaletą tego krzesełka jest solidne wykonanie. Jest łatwe w złożeniu i w utrzymaniu czystości. To wielofunkcyjne krzesełko może posłużyć zarówno do karmienia, jak i zabawy, bowiem rozkłada się na część stolika i krzesełka dla malucha. Dodatkowo ma płynną regulację blatu, dzięki czemu można je ustawić w zależności od potrzeb dziecka. Wyposażone jest w pasek krokowy i miękkie obicie na siedzisku i oparciu. Krzesełko nie posiada pasów – należy dokupić je osobno. Krzesełko do karmienia Safety Timba – cena ok. 270 zł. To krzesełko cieszy się dużym zainteresowaniem zarówno z powodu ciekawego wyglądu, jak i praktyczności w użytkowaniu. Jest solidnym krzesełkiem z dużym blatem, ma ochronne barierki bezpieczeństwa i zmienne, tapicerowane wkładki. Krzesełko ma regulowaną wysokość siedziska i podnóżka. Mogą z niego korzystać nawet kilkuletnie dzieci. Ma pas biodrowy, który chroni dziecko przed wysunięciem się z krzesełka, i wypinane szelki. Blat jest zdejmowany, co ułatwia jego mycie.
Przegląd drewnianych krzesełek do karmienia dla dzieci
Czy układanka logiczna może rozwijać wyobraźnię, obrazowe myślenie i kreatywność? Ależ oczywiście. Takie właśnie są kolorowe układanki-węże, umożliwiające zabawę na kilkadziesiąt sposobów. Poznaj ich niezwykłe właściwości. Układanki logiczne kojarzą nam się z wyzwaniem, które wymaga ogromnego skupienia, precyzji czy rozwikływania skomplikowanych problemów. Jednak układanki-węże to nowy poziom intelektualnej rozrywki. Ćwiczą kreatywne myślenie, umożliwiają tworzenie niezwykłych konstrukcji i figur. To świetna rozrywka w podróży, gdy czekamy w długiej kolejce do kasy i wszędzie tam, gdzie potrzebujemy kompaktowej, prostej i jednocześnie angażującej zabawki. Inspirowane kostką Rubika Logiczne węże to pochodna znanej na całym świecie kostki Rubika. Swoim użytkownikom dają jednak zupełnie inne możliwości i spodobają się nawet tym, którym nigdy nie starczyło wytrwałości i energii, aby samodzielnie ułożyć całą kostkę. Układanka w wersji oryginalnej składa się z 24 graniastosłupów połączonych dwoma bokami (ostatni element tylko jednym) za pomocą żyłek. Taka konstrukcja pozwala na przekształcenie węża w nieskończoną liczbę kombinacji, a następnie podejmowanie wyzwania, aby przywrócić go do pierwotnej wersji. Wszystkie elementy obracają się o 360 stopni, dzięki czemu możliwe jest tworzenie wciąż nowych kształtów i geometrycznych figur. Do zabawki dołączona jest instrukcja prezentująca możliwości węża, przykładowe konstrukcje oraz propozycje zabawy. Układanki logiczne w formie węży w zależności od długości możemy kupić już od 1,98 zł za sztukę. Są wykonane z trwałego plastiku, solidne i wytrzymałe, mają kilka wersji kolorystycznych (wielobarwne lub połączenia białego z czerwienią, czernią, zielenią czy granatem). Najkrótsze zabawki mają długość 35 cm, a najdłuższe, umożliwiające konstruowanie jeszcze bardziej skomplikowanych dzieł składają się ze 120 elementów i osiągają długość nawet 206 cm. Logika dla najmłodszych Młodsze dzieci, które lubią kreatywne wyzwania, a są jeszcze za małe do zabawy klasycznymi wężami logicznymi, mogą wybrać drewniane przekładanki(od 6,90 zł). To bajecznie kolorowe wężyki składające się z kilkunastu połączonych ze sobą drewnianych kostek, które mogą być w dowolny sposób przekładane. Zabawki są odpowiednie już dla maluchów powyżej 3. roku życia i będą stanowiły świetny wstęp do bardziej skomplikowanych układanek. Bardzo interesującą propozycją jest również wąż do nauki cyferek(84,90 zł). Już dwulatki mogą spróbować odpowiednio ułożyć na planszy 21 drewnianych elementów. Każdy z nich to fragment węża o wyrazistym kolorze i charakterystycznym kształcie, oznaczony dodatkowo liczbą. Aby powstał kształt gada, należy ułożyć je we właściwej kolejności. Zabawka ćwiczy małą motorykę, rozwija umiejętność koncentracji, logicznego myślenia i kreatywność, a także oswaja z cyferkami. Zalety wężowych układanek Układanki logiczne w formie węży wydają się proste i niezbyt trudne. Jednak zabawa nimi daje dzieciom mnóstwo korzyści. Bardzo istotne jest, że układający zawsze osiąga sukces. W odróżnieniu od klasycznej kostki Rubika, którą wielu młodszych i starszych użytkowników szybko rzuca w kąt z poczuciem porażki, podczas zabawy wężem zawsze uda się stworzyć coś zaskakującego. Dzięki temu zabawka rozwija kreatywność i zdolność logicznego myślenia. Bardziej zaawansowani mogą najpierw zaplanować, a następnie stworzyć wymyśloną przez siebie konstrukcję. Zabawka świetnie sprawdza się w podróży i będzie miłym, niezbyt drogim upominkiem dla każdego dziecka. Umiejętność nieszablonowego, twórczego myślenia to bardzo ważna cecha, którą powinniśmy rozwijać u naszego dziecka. Takie zdolności przydatne są nie tylko podczas szkolnej nauki i późniejszej pracy, ale także podczas rozwiązywania problemów życia codziennego. Dlatego trenowanie otwartego umysłu warto trenować od najwcześniejszych lat i wykorzystywać do niego zarówno najprostsze, jak i bardziej skomplikowane akcesoria.
Zabawa z wyobraźnią – wężowe układanki
Wiązanie, kneblowanie, spinanie i krępowanie – brzmi jak scenariusz horroru? Niekoniecznie. Może być początkiem niesamowicie podniecającej przygody! Uczucie skrępowania Bondage (ang. zniewolenie) to jedna z gier w sypialni, na którą decyduje się coraz więcej par. Polega na skrępowaniu wybranej części ciała – nóg, rąk lub obu par kończyn – w celu odegrania zabawy polegającej na dominacji i uległości. Pozbawianie się wolnej woli jest pozorne. To dzięki niej możemy całkowicie poddać się partnerowi, wziąć udział w tej grze i czerpać z niej przyjemność. Erotycznej rozkoszy dostarcza cały proces, nie tylko jego zwieńczenie. Pomaga w tym właśnie świadomość woli i zapowiedź seksualnego przedstawienia, w którym uczestniczymy nie dlatego, że musimy czy unieruchomione nie mamy już wyjścia. Poddajemy się, bo tego chcemy. Przydatne akcesoria Jakich gadżetów użyć, by partnerzy na własnej skórze poczuli przyjemny ból zniewolenia? Naszym zdaniem najlepsze będą zestawy uprzęży i kajdanek pod łóżko. Są one mocowane pod materacem, zatem możecie ich użyć, gdy tylko będziecie mieli ochotę. Zestawy zwykle są produkowane w najwyższej jakości materiałów, znajdziecie w nich wiązania na ręce i nogi. A jeśli macie ochotę na tradycyjne unieruchomienie, z pomocą przyjdą kajdanki policyjne z łańcuchem. Czujecie już dreszcz podniecenia na samą myśl o chłodnym dotyku stali? Bez obaw, pozytywna odpowiedź nie oznacza, że wśród nas jest wielu sadomasochistów. Kajdanki, liny i uprzęże nie zawsze muszą się kojarzyć z bólem. Do tego właśnie zostały stworzone wygodne kajdanki z futerkiem, które powinny się znaleźć w każdej sypialni. A jeśli macie ochotę trochę bardziej zaszaleć, możecie wypróbować taśmy do krępowania – dobra zabawa gwarantowana! box:offerCarousel Wiązanie jest sztuką Bondage nabiera wymiaru artystycznego. To shibari – japońska sztuka wiązania, której możesz się nauczyć m.in. na warsztatach lub z poradnika. Ta technika krępowania liną jest wykorzystywana także w praktykach BDSM. Jednak nie każde spętanie uznawane jest za sztukę shibari, nie polega ona bowiem na samym krępowaniu. Liczy się staranność wykonywania wszystkich pętli i wygląd efektu końcowego. Ważny jest również szacunek do japońskiej kultury i dążenie do piękna obrazu. W misterności wykonywania węzłów o poziom wyżej od shibari jest kinbaku. W tej metodzie jeszcze większy nacisk kładzie się na precyzję, dbanie o szczegóły i estetykę wykonywanych węzłów. By spróbować swoich sił w unieruchamianiu ciała za pomocą tej metody, należy mieć linkę shibari, najlepiej z naturalnych włókien o średnicy 6 lub 8 mm, wykorzystywać elementy kultury japońskiej (bambusowe drążki) oraz być w ścisłym związku emocjonalnym z osobą wiązaną. Przydadzą się także zdolności manualne. Ponadto partner powinien być na tyle silny, by podwiesić partnerkę na wysokości. Jak posiąść wiedzę Japońska sztuka unieruchamiania za pomocą liny ma korzenie w starej technice samurajskiej hojōjutsu, w której stosowano liny do chwytania i torturowania jeńców. Brzmi skomplikowanie? Spokojnie, sztukę shibari da się opanować. Od kilku lat w największych miastach Polski są organizowane warsztaty, na których można poznać jej tajniki. Na warsztaty należy ubrać się w swobodne, niekrępujące ruchów ubrania. Wstęp mają wyłącznie pary (tzn. dwoje partnerów) ze względu na specyfikę zajęć – więź emocjonalna z wiązanym/wiązaną jest najważniejsza. Bez niej shibari nie miałoby sensu. Ale nie musisz od razu zapisywać się na warsztaty. Możesz posiąść tę wiedzę dzięki poradnikom i albumom, np. „More Shibari You Can Use” autorstwa Lee Harrington, czyli ilustrowanemu przewodnikowi po sztuce wiązania. Dzięki niemu dowiesz się, m.in. w jaki sposób, krok po kroku, nie tylko dobrze związać, ale także stworzyć dzieło sztuki. W shibari spotkasz się także ze specyficznym językiem i nazwami wiązań, np. ushiro ryote shibari to ciasne wiązanie rąk, w wiązaniu strappado ręce idą maksymalnie ku górze, a pośladki są wypięte do tyłu, senpou takat shibari to przepiękny splot unieruchamiający również ręce, a shinyu (jap. perła), to wiązanie piersi. Jeśli zdecydujecie się spróbować przygodę z wiązaniem, zacznijcie od najprostszych rzeczy, by nie zrazić się niepowodzeniem. Gdy posiądziecie tę tajemną wiedzę, będziecie mogli czerpać pełnię przyjemności.
Kuszące zniewolenie
Od dłuższego czasu panuje moda na rzeczy wykonane z filcu. Dzisiaj proponujemy samodzielne wykonanie karuzeli z filcu. Niemowlakowi dostarczy sporo wrażeń wizualnych, przy starszym zaś maluszku będzie możliwość manualnego zbadania filcu. Wykonanie takiej karuzeli dostarcza wiele frajdy a jednocześnie jest ciekawą formą podnoszenia naszych zdolności manualnych. Jak wykonać karuzelę z filcu? Elementy potrzebne do wykonania karuzeli: bambusowe patyczki kolorowy filc nożyczki nóż do tkanin sznurek taśma do podszewek żelazko igła kolorowe pompony dzwoneczki flamastry box:video Więcej poradników DIY znajdziesz na kanale allegro Wnętrza.
Jak wykonać karuzelę z filcu?
Zapewne większość z was, czyli osób korzystających z Internetu, posiada w domu router. Jego głównym zadaniem jest dzielenie łącza internetowego na inne sprzęty. Routery występują w przeróżnych konfiguracjach, jednak niektóre z nich posiadają także wbudowany modem ADSL, pozwalający korzystać z dobrodziejstw łącza szerokopasmowego takich dostawców, jak Orange czy Netia. Na jakie routery z ADSL zwrócić uwagę? TP-LINK TD-W8970 Zestawienie polecanych modeli zacznę od firmy TP-LINK, a konkretnie jej modelu TD-W8970. Urządzenie zostało wyposażone w modem ADSL2+, obsługujący Annex A, I, J, L oraz M. Oczywiście, jak przystało na router, jest tu także 4-portowy, 1-gigabitowy przełącznik oraz Wi-Fi działające m.in. w standardzie N, pozwalające na przesyłanie danych z prędkością do 300 Mb/s. Modem ADSL2+ nie jest jedynym źródłem, za pomocą którego do routera możemy dostarczyć łącza internetowe. Obok portów Ethernet znajduje się też WAN, do którego da się podłączyć np. inny modem lub router. TD-W8970 posiada też przycisk WPS, dzięki któremu inne urządzenia sparujemy z nim w jeszcze prostszy sposób. Ciekawą funkcję oferują także dwa porty USB, do których możemy podłączyć np. dysk sieciowy lub drukarkę. Co z ceną? Ta, jak na tej klasy sprzęt, nie jest wygórowana i wynosi ok. 200 zł. NETGEAR DGN2200 NETGEAR to kolejna, bardzo znana firma, produkująca sprzęt niezbędny do budowania sieci komputerowych. Router DGN2200, podobnie jak TP-LINK TD-W8970, oferuje modem ADSL2+. Reszta specyfikacji jest już jednak nieco inna, ponieważ mamy tu nie dwa, tylko jedno złącze USB oraz cztery porty Ethernet, które zamiast 1 gigabitu przepustowości oferują 10/100 Mb/s. Rzecz jasna, jest tu także Wi-Fi, działające m.in. w standardzie N, pozwalającym na przesyłanie danych z prędkością do 300 Mb/s. Tak jak w przypadku wcześniej wspominanego routera firmy TP-LINK, tutaj również jest przycisk WPS oraz złącze WAN. NETGEAR można kupić naprawdę tanio, gdyż jego ceny oscylują w granicach od ok. 100 do 300 zł. Asus DSL-N55U Stać cię na nieco droższy router? To może spodoba ci się propozycja firmy Asus. Model DSL-N55U to prawdziwy kombajn, wyposażony w dwa złącza USB, cztery 1-gigabitowe porty Ethernet oraz dwuzakresowe Wi-Fi, działające na częstotliwościach 2,4 oraz 5 GHz. Sprzęt posiada aż trzy anteny, co dodatkowo poprawia jego przepustowość oraz zasięg. Oczywiście, mamy tu także wbudowany modem ADSL2+. Wspomnieć należy również o tym, że DSL-N55U ma aż dwa niezależne procesory, z osobna odpowiadające za obsługę ADSL i Wi-Fi. Możemy być pewni, że router nawet podczas ogromnych obciążeń nie będzie tracił stabilności. Całość wspomaga 128 MB pamięci RAM. Co z ceną? Ta, niestety, nie jest niska, bo wynosi ok. 400 zł. TP-LINK TD-W8961ND TD-W8961ND to kolejna propozycja firmy TP-LINK, którą chciałem wam przybliżyć. Urządzenie można kupić w cenie ok. 100 zł, jest więc dosyć przystępne cenowo. Wewnątrz znajdziemy Wi-Fi działające we wspominanym wcześniej standardzie N, cztery porty Ethernet osiągające prędkość do 100 Mb/s, modem ADSL2+ oraz dwie anteny, znacząco poprawiające stabilność połączenia. Warto dodać, że – podobnie jak w pozostałych przedstawianych tutaj modelach – w TD-W8961ND znajdziemy port WAN. TP-LINK TD-W8951ND Jeśli chcecie coś naprawdę taniego, być może warto zwrócić uwagę na model TP-LINK TD-W8951ND. Sprzęt można kupić w cenie nawet ok. 70 zł. W zamian za tak niewielkie pieniądze otrzymujemy router z modemem ADSL2+, 150 Mb/s Wi-Fi (standard N), czterema 100 Mb/s portami Ethernet oraz przyciskiem WPS. Całość została zamknięta w stylowej, nietuzinkowej obudowie. TP-LINK TD-W8951ND to szczególnie dobra propozycja dla wszystkich tych, którzy cenią sobie niedrogie, ale funkcjonalne rozwiązania.
Router z modemem ADSL – który wybrać?
Etykieta konserwatywnie trzyma się tezy, że buty idealne, to buty skórzane, ale nie brudne, zaniedbane, zniszczone, tylko czyste, klasyczne, zadbane. Dowiedz się, jak pielęgnować poszczególne elementy obuwia. Dziś skupimy się, na skórzanych podeszwach. Czy skórzane buty mają skórzane podeszwy? Nie. Obuwie, które wygląda z zewnątrz jak najprawdziwsza skóra, pod spodem może mieć gumową podeszwę. Czy to źle? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wszystko zależy od sytuacji, w jakich będziemy korzystać z naszych klasycznych butów. Skórzana podeszwa najczęściej świadczy o wysokiej klasie obuwia, a na takie największe zapotrzebowanie jest w oficjalnych sytuacjach. Wszelkiego rodzaju uroczystości, ale również spotkania biznesowe wymagają jak najlepszej prezencji, a taką niewątpliwie zapewnią wysokiej klasy odzież i klasyczne skórzane buty z podeszwami ze skóry. Osoby, które preferują elegancki wygląd na co dzień, również powinny postawić na buty ze skórzanymi podeszwami. Podeszwy z klasycznej skóry nadają niezwykłej lekkości obuwiu – w przeciwieństwie do butów z gumową podeszwą. Pomimo wielu zalet obuwia ze skórzanymi podeszwami, nie można jednak zapominać o nieco mniej przyjemnych elementach – takie podeszwy wymagają odpowiedniej pielęgnacji. Kiedy dbać o skórzane podeszwy? Sprawa z najlepszą porą na pielęgnację skórzanych podeszw jest nieco bardziej skomplikowana niż w przypadku innego rodzaju obuwia. Skóra to mocny i trwały materiał, ale trwałość nie jest dana raz na zawsze. Podeszwa narażona jest na częsty kontakt z podłożem. To głównie od podłoża zależą ewentualne odkształcenia na niej. Nie mniejszą rolę odgrywają warunki atmosferyczne, w jakich korzystamy z tego eleganckiego obuwia. Z uwagi na sposób, w jaki pracuje skórzana podeszwa, materiał, z którego została wykonana, nie stanowi zwykłej miękkiej skóry, jak w przypadku powierzchni buta. Do podeszw wykorzystywana jest twarda garbowana skóra, która wykańczana jest w specjalny sposób, tak aby mogła jak najdłużej służyć użytkownikowi. Ponadto podeszwy skórzane dopasowują się do właściwości stopy człowieka. Podczas gdy podeszwa gumowa stanowi skuteczną barierę dla potu, podeszwa skórzana odprowadza część potu w trakcie użytkowania butów. Warto zatem regularnie dbać o skórzane podeszwy, tak aby zawsze skutecznie spełniały swoją funkcję. Jeśli tylko zauważymy potrzebę odświeżenia podeszwy, koniecznie należy użyć specjalnych środków do impregnacji. Czym impregnować skórzane podeszwy? Wysokiej klasy skórzane obuwie nierozłącznie wiąże się ze skórzanymi podeszwami. Tak jak powierzchnia butów wymaga sumiennej dbałości, tak trzeba też zadbać o pielęgnację podeszw. Tylko dzięki porządnej impregnacji zapewnimy najwyższy komfort użytkowania. Do pielęgnacji skórzanych podeszw stworzono dedykowane pasty, a właściwie tłuszcze do skór. Wysokiej klasy tłuszcz do skór pomoże nam w zachowaniu pięknego wyglądu obuwia, a my sami będziemy zadowoleni z użytkowania zadbanych butów. Przy wyborze produktu, którym chcemy zaimpregnować podeszwy, koniecznie należy zwrócić uwagę na kolorystykę tłuszczu oraz inne walory. Każdy produkt charakteryzuje się innymi właściwościami wodoodpornymi i składnikami odżywczymi dla samej skóry. Równie popularnym środkiem do pielęgnacji skórzanych podeszw jest oliwka, która zapewni piękny wygląd podeszwom. Jak pielęgnować skórzane podeszwy? Podstawą do jakiegokolwiek działania w zakresie pielęgnacji jest usunięcie wszelkiego kurzu i drobinek brudu, które mogą znajdować się na podeszwie. Następnie nanosimy niewielką ilość produktu do pielęgnacji na szmatkę lub szczoteczkę z miękkim włosiem. Kolejnym krokiem jest równomierne rozprowadzenie impregnatu po powierzchni podeszwy. Na tym nie koniec, gdyż po rozprowadzeniu produktu należy poczekać, aż tłuszcz się wchłonie. Ostatnim krokiem do prawidłowego zaimpregnowania skórzanych podeszw jest sumienne wypolerowanie całej powierzchni. Z tak zaimpregnowanymi podeszwami wkrótce można śmiało wychodzić na miasto.
Skórzane podeszwy – jak o nie dbać?
Nie ma określonej granicy przebiegu, po której silnik samochodu się zużywa. To zależy od wielu czynników. Ale można za to nauczyć się rozpoznawać objawy zużycia jednostki napędowej. Sprawdź, co zapowiada problemy z silnikiem. Zakup samochodu używanego nie jest łatwym zadaniem. Nie dość, że trzeba znaleźć model, który odpowiada naszemu budżetowi i oczekiwaniom, to jeszcze później należy poszukać odpowiedniego egzemplarza. Powinien być bezwypadkowy, ładnie się prezentować i być sprawny technicznie… Jednym z ważniejszych elementów samochodu jest silnik. Niektórzy mówią, że to „serce” auta. Nic dziwnego. Niestety, silnik jest skomplikowaną konstrukcją, która może być droga w naprawie. Dlatego zanim zdecydujemy się na konkretny samochód, warto sprawdzić, czy silnik jest jeszcze w dobrym stanie. Stan silnika a przebieg Niektórzy mówią, że silnik po 200 tysiącach kilometrów nadaje się już tylko do wymiany. Inni, że po 300 tysiącach, a przecież są na rynku auta, które przejechały 500, 600, 700 tysięcy bez remontu generalnego… Dlatego też nie ma czegoś takiego jak przebieg graniczny. To zależy od samego silnika (zwykle diesle są nieco bardziej wytrzymałe, ale są wyjątki!), od trybu eksploatacji, od tego, jak jeździł kierowca, i przede wszystkim od tego, jak silnik był serwisowany. Dlatego nie warto patrzeć tylko na licznik (zresztą czy licznikom można wierzyć?). Sprawdźmy stan jednostki. Test na własną rękę Tym, co możemy zrobić sami podczas oglądania auta, jest dokładne przyjrzenie się silnikowi. Jeśli jest ciemno, skorzystajmy z latarki. Zajrzyjmy też pod auto. * Szukajmy wycieków płynu chłodzącego. Wycieki mogą oznaczać na przykład konieczność wymiany pompy wody, chłodnicy lub – co najgorsze – uszczelki pod głowicą. Sprawdźmy też, czy z auta nie cieknie olej. O problemach z uszczelką pod głowicą może świadczyć też tak zwany majonez pod korkiem oleju. Diagnoza jest niemal pewna, jeśli dochodzi do tego ubywanie płynu chłodniczego i jego bulgotanie w zbiorniczku wyrównawczym. Jeśli te objawy nie występują, być może nalot pod korkiem jest efektem użytkowania auta tylko na krótkich odcinkach. Kolejnym sprawdzianem powinien być test poziomu oleju. Jeśli jest za niski, prawdopodobnie auto pali olej. Odpalmy również samochód na zimnym silniku i obserwujmy jego zachowanie oraz sprawdźmy, czy z rury nie leci niebieski dym. Jeśli tak, jest to kolejny objaw spalania oleju ewentualnie zużycia turbosprężarki (jeśli jest w aucie). W żadnym z tych przypadków naprawa nie będzie tania. Podczas jazdy próbnej obserwujmy, czy samochód zachowuje się tak, jakby miał tyle mocy, ile ma według danych technicznych. Zauważmy również, czy silnik nie szarpie, nie przerywa, nie dławi się. Co ciekawe, kontrolka „check engine” nie musi wcale oznaczać wielkich kłopotów, a jedynie np. problemy z sondą lambda czy którymś z czujników. Ale najlepiej, by takie auto obejrzał mechanik. Test w warsztacie Świetnym sposobem na sprawdzenie stanu silnika jest pomiar ciśnienia w cylindrach, czyli kompresji. Takie badanie wykonuje najczęściej mechanik. Kosztuje to około 200–300 zł, ale pozwala uniknąć większych wydatków. Wykonuje się je na rozgrzanym silniku poprzez wkręcenie w miejsce wtryskiwaczy lub świec specjalnego przyrządu – ciśnieniomierza. Podany na urządzeniu wynik odpowiednio się interpretuje, z uwzględnieniem wartości nominalnej dla danego motoru. Jeśli odchył od normy okaże się duży (ponad 15%), silnik jest już mocno zużyty. Doraźna pomoc box:offerCarousel box:offerCarousel Doraźną pomocą w razie uszkodzenia lub zużycia silników może być zastosowanie odpowiednich dodatków do oleju, takich jak np. K2 Moto Doktor. Taki preparat na pewien czas nieco ogranicza zużycie oleju i polepsza kompresję, bo zwiększa lepkość oleju. Uszczelnia silnik, zmniejsza tarcie części. Nadaje się do wszystkich rodzajów silników – zarówno starych, jak i nowych, benzynowych, na gaz i diesla. Naprawa Gdy jednak chemia już nie wystarcza, należy wykonać remont silnika. Zwykle polega na planowaniu głowicy i wymianie uszczelki, choć oczywiście jego zakres może się różnić w zależności od usterek. Czasami – gdy silnik jest mocno zużyty, a auto jest popularne – opłaca się po prostu wymienić całą jednostkę. Silnik może być nowy lub używany, można wymieniać też jego blok. Kwestię opłacalności takiego zabiegu najlepiej omówić z mechanikiem.
Po czym poznać, że silnik samochodu jest zużyty?
Fani serii „Assassin's Creed” pomiędzy kolejnymi odsłonami cyklu mogą umilać sobie czas lekturą innych powieści osadzonych w tym uniwersum. Podpowiadamy, po które książki warto sięgnąć w pierwszej kolejności. Bardzo wiele gier wideo jest promowanych przez wydawane w podobnym terminie książki, które przedstawiają historie opowiadane podczas rozgrywek. Mało która seria gier doczekała się jednak tylu powiązanych powieści co „Assassin's Creed”, a fani nie mający do tej pory z nimi styczności mogą się zagubić w gąszczu podobnych tytułów. „Assassin's Creed: Renesans” Oliver Bowden To pierwsza powieść bazująca na serii. Jej autorem, tak jak wielu kolejnych, jest Oliver Bowden. Głównym bohaterem „Assassin's Creed: Renesans” jest Ezio Auditore, a fabuła opiera się na wydarzeniach z przeszłości, które gracz mógł obserwować w postaci przeżywanych wspomnień przodka w „Assassin's Creed II”. Książka Bowdena nie jest może najwyższych lotów, bo dopiero jego późniejsze dzieła cechują się lepszym warsztatem, ale to dobre wprowadzenie do całego uniwersum i zarysowanie odwiecznego konfliktu pomiędzy asasynami i templariuszami. „Assassin's Creed. Oficjalna powieść filmu” Christie Golden Pisarka, znana dobrze fanom uniwersów takich jak „Star Wars” i „World of Warcraft”, została zatrudniona do napisania adaptacji książkowej filmu bazującego na serii „Assassin's Creed”. Fabuła kinowej produkcji, w której główną rolę zagrał Michael Fassbender, oraz książki Christie Golden nie jest bezpośrednio powiązana z żadną grą. Bohaterem jest młody mężczyzna, który zostaje porwany przez korporację Abstergo, czyli firmę będącą frontem dla działającego od wieków zakonu templariuszy. Dzięki maszynie nazwanej Animus protagonista może wejść we wspomnienia swojego przodka będącego asasynem, co z kolei może pomóc w odszukaniu tajemniczego artefaktu. „Assassin's Creed. Oficjalna powieść filmu” to bardzo wierna adaptacja kinowego obrazu, ale autorka dodała coś od siebie. Wplotła w fabułę historie pozostałych potomków asasynów i templariuszy, których więziło Abstergo. Film nie poświęcił im należytej uwagi, co Christie Golden udało się nadrobić. „Assassin's Creed. Ostatni potomkowie” Matthew J. Kirby „Assassin's Creed. Ostatni potomkowie” to pierwsza część nowej trylogii skierowanej do nieco młodszego odbiorcy. Nie bazuje na żadnej z gier, ale opowiada historię grupy nastolatków. Zostają oni uwikłani w konflikt pomiędzy asasynami i templariuszami, a ich wspomnienia mogą okazać się kluczowe dla odnalezienia jednego z artefaktów pozostałego po rasie Prekursorów. Oprócz dwóch zwaśnionych organizacji pojawiają się tutaj też inni gracze, co odróżnia „Assassin's Creed. Ostatni potomkowie” od powieści bazujących na grach i filmie. „Assassin's Creed. Czarna Bandera” Oliver Bowden W dorobku Olivera Bowdena jest już blisko 10 książek publikowanych w ramach cyklu „Assassin's Creed”. Każda z nich bazuje na innej części serii gier wideo. „Assassin's Creed. Czarna Bandera” to adaptacja książkowa gry „Assassin's Creed IV: Black Flag”, w której głównym bohaterem nie jest typowy asasyn lub templariusz, a pirat – Edward Kenway. „Oficjalny album Assassin's Creed Unity” Paul Davies Nie wszystkie książki mające w tytule hasło „Assassin's Creed” to fabularne przygody asasynów i templariuszy. Godną uwagi pozycją jest „Oficjalny album Assassin's Creed Unity”. Autorem albumu jest Paul Davies. Będzie to cenny skarb w kolekcji każdego fana serii. Podsumowanie Fani serii gier „Assassin’s Creed” są wręcz rozpieszczani przez wydawców. Książek bazujących na tym cyklu pojawia się więcej niż gier. Nowsze tytuły są coraz lepsze, a autorzy silą się na coś więcej niż opisanie przebiegu kolejnych misji.
„Assassin's Creed” w książkach – co warto przeczytać?
Na naszych drogach bardzo często możemy spotkać auta z nieodpowiednim lub niesprawnym oświetleniem. Dotyczy to zarówno oświetlenia przedniego (reflektory, światła do jazdy dziennej), jak i lamp tylnych (nieoryginalne klosze, awarie elektryki, przepalone żarówki). A przecież odpowiednie oświetlenie to sprawa kluczowa od czasu, gdy wprowadzono nakaz jazdy na światłach dziennych/mijania przez całą dobę. Tym bardziej, że podstawowe usterki, takie jak wymiana klosza lampy czy żarówki, możemy naprawić sami w kilkanaście minut. Żarówki Najważniejsze podczas codziennej eksploatacji samochodu są sprawne światła mijania, kierunkowskazy oraz światła stopu. Przeważnie ich awarii winne są przepalone żarówki. Przednie światła mogą być halogenowe, ksenonowe lub (najczęściej w nowych autach) w technologii LED.Najbardziej popularne są halogeny. Z przodu mamy żarówki w światłach mijania, drogowych oraz w kierunkowskazach. I tu – w zależności od marki naszego auta – pojawia się kilka najczęściej stosowanych typów żarówek, między innymi H3, H4 i H7. Gdy już wiemy, jaki rodzaj będzie pasował do naszego samochodu, pozostaje wybór tej najlepszej. Najlepiej jest trzymać się zaleceń producenta i nie dawać się nabrać na pseudoksenony produkcji chińskiej.Duże znaczenie ma również barwa żarówki i światła, jakie daje. Niekiedy spotyka się auta nienaturalnie oświetlające drogę na niebiesko lub żółto. Jest to często związane z tym, że żarówki nie mają homologacji, co może zakończyć się zatrzymaniem przez policję i mandatem. Im ciemniejsze szkło żarówki, tym mocniej musi ona świecić, by dawać odpowiednio dobre światło. Wniosek z tego taki, że wypali się znacznie szybciej niż standardowa.Nie dajmy się nabrać na żarówki ksenonowe, jeżeli nasze auto nie jest do nich przystosowane. Żarówka ksenonowa ma zupełnie inną budowę, przez co klosz reflektora i jej gniazdo różnią się od tradycyjnego halogenu. Należy szczególnie uważać na droższe od halogenów produkty oznaczone jako „xenon”, „ksenon”, „zenon” lub „H.I.D.”.Następną ważną rzeczą w przypadku żarówek jest stosunek mocy do trwałości. Nigdy nie uda nam się kupić żarówki, która mocno świeci i długo działa. Na rynku są nawet specjalne żarówki oznaczane niekiedy „plus”. Ich budowa i zasilanie pozwalają na nieco lepsze oświetlanie drogi. Musimy więc pójść na kompromis i zastanowić się, która opcja (jasność czy oszczędność) bardziej nam pasuje. Obydwie funkcje się wykluczają. Reflektory Bardzo często z biegiem lat szkło w reflektorach naszego samochodu matowieje, staje się nieszczelne lub kruche. Jest to zarówno wina warunków atmosferycznych, jak i kiepskiej jakości żarówek bez filtra UV. Zmatowiałe reflektory możemy wymienić na nowe, oryginalne produkty (najdroższa opcja), markowe zamienniki (opcja optymalna), część używaną (rozsądny wybór, lecz niosący ryzyko) lub sami postarać się o przywrócenie im blasku. Jeżeli mamy żyłkę majsterkowicza i zależy nam, by reflektor w naszym aucie pozostał oryginalny – polecam ostatnią opcję. Reflektory w aucie poleruje się w podobny sposób jak karoserię. Będziemy potrzebować mocno ściernej pasty, papierów ściernych matujących (najlepiej o gramaturze 1200 i 2500), szmatki do polerowania (np. z flaneli) oraz taśmy samoprzylepnej maskującej, jeśli nie będziemy demontować reflektora.Dokładnie umyjmy i wyczyśćmy klosz z drobnych zabrudzeń. Następnie mokrym papierem 1200 należy przecierać klosz aż do uzyskania matowego efektu. Papier i klosz powinny być przez cały czas wilgotne. Powtarzamy tę czynność papierem o grubszej gramaturze. Gdy zmatowimy już cały reflektor, pozostawmy go do wyschnięcia. Następnie należy szmatką nakładać warstwy pasty mocno ściernej i polerować aż klosz odzyska dawny blask. Jeżeli po pierwszej próbie efekt nas nie zadowala, należy powtórzyć czynność. Ważne szczegóły, o których należy pamiętać Zawsze stosujmy żarówki z homologacją i te popularnych marek. Ich jakość wykonania i wyższa cena zaowocują bezpieczniejszym użytkowaniem. Nie narażą kloszy lamp na zniszczenie. Każde auto powinno być skonstruowane tak, by każdy mógł szybko i bez problemu wymienić żarówki. Niestety, jest wiele modeli (szczególnie aut popularnych z początku milenium), w których jest to praktycznie niewykonalne dla osoby niewprawionej. Z doświadczenia wiem, że nie warto się wtedy męczyć, lepiej podjechać do elektryka i zapłacić kilkanaście złotych. W tym miejscu warto zaznaczyć, że najlepiej wymieniać żarówki parami. Mają podobną żywotność i skoro jedna już się wypaliła, to drugą niedługo czeka to samo.Po każdej ingerencji w przednie oświetlenie należy odpowiednio wyregulować światła, ponieważ mogą oślepiać kierowców. Można to zrobić w każdej stacji kontroli pojazdów lub spróbować samemu. Kontrolujmy nasze światła raz na jakiś czas. Wyróbmy sobie nawyk, by sprawdzać, czy światło z naszych lamp odbija się w tyle auta stojącego przed nami w korku. Sprawdzajmy, czy działają światła stopu i cofania poprzez ustawienie auta tyłem do białej ściany po zmierzchu. Ściana taka bardzo dobrze odbija światło, dzięki czemu widzimy w lusterku, jak (i czy) działają poszczególne żarówki.Gdy musimy zmieniać którąś żarówkę szczególnie często, zasięgnijmy rady i opinii elektryka. Być może przyczyną tego stanu rzeczy są skoki napięcia, sugerujące awarię elektryki w aucie. I najważniejsze – zawsze pamiętajmy o włączeniu świateł po uruchomieniu silnika. To jest najlepszy sposób na zaoszczędzenie stu złotych.
Oświetlenie auta
Goście to najważniejszy i nieodłączny element każdego wesela. Rodzina i przyjaciele często przyjeżdżają z najdalszych zakątków świata, żeby móc być z wami w tym szczególnym dniu. Nierzadko też aktywnie uczestniczą w przygotowaniach do ślubu, starając się zdjąć wam z barków stres i nadmiar obowiązków. Dzisiaj podpowiadamy, jak sprawić, aby każdy z nich poczuł się wyjątkowo oraz jak docenić swoich gości na weselu drobnym upominkiem. Sukulenty Sukulenty to drobny, prosty w wykonaniu upominek, który wywoła uśmiech na twarzy każdego obecnego na waszym przyjęciu weselnym. Do zasadzenia takiej roślinki potrzeba minidoniczki bądź słoiczków, ziemi (może być ziemia do kaktusów) oraz standów, które będą pełniły rolę miłej notatki lub wiadomości dla waszych gości. Upominek można położyć przy każdym nakryciu na stole lub zaaranżować miejsce przed wejściem na salę weselną – może to być długi stół z tabliczką „Weź jednego do domu!” i rozstawionymi na nim doniczkami. To prezent praktyczny, który każdemu obecnemu będzie przypominał przez wiele kolejnych lat o wspaniałej zabawie. Ślubna składanka W wasz wielki dzień to wy jesteście najważniejsi, lecz nie tylko wy przeżyjecie piękne i romantyczne chwile. Dla wszystkich bliskich ten dzień także będzie wyjątkowy i przepełniony szczęściem. Muzyka, którą dobierzecie, zagwarantuje dobrą zabawę przez całą noc, więc jest to istotny element ślubnej aranżacji. Podarunek w postaci płyty CD zespołu, grającego na waszym weselu, to z pewnością trafiony i sentymentalny upominek, który sprawi, że każdy poczuje się doceniony. Do ozdoby przydadzą się: stemple, naklejki z literkami bądź numerkami, szary lub kolorowy papier do pakowania oraz różnokolorowe wstążki. Wasze ulubione Minipaczuszki z torebek papierowych, obwiązane wstążką i podpisane własnoręcznie – to wyjątkowy prezent! Nie dość, że pięknie wyglądają, równie miła będzie ich zawartość . „Jej ulubione” – pan młody wybiera ulubioną przekąskę lub słodycz swojej przyszłej żony, a „Jego ulubione” wybiera panna młoda. Przy okazji to świetny minitest jak dobrze się znacie! Goście z pewnością poczują się dopieszczeni takim upominkiem. Do ozdoby można także użyć naklejek z podziękowaniami lub dowolnym napisem związanym z tematyką ślubną. Miniapteczka Po wspaniałej, całonocnej zabawie przychodzi nieuchronnie – dzień numer 2, najczęściej rozpoczęty nieprzyjemnym kacem. To upominek, który umili każdy ciężki poranek. Do torebki papierowej wystarczy spakować: - leki przeciwbólowe, - miętówki i/lub gumy miętowe, - plastry, - fiolkę lub małą buteleczkę z wodą. To tylko symbol, który uświadomi waszym gościom, że wszyscy tego dnia czujecie się tak samo i z pewnością wywoła uśmiech na ich twarzach. Torebkę papierową można ozdobić stempelkami, napisać coś bądź przykleić naklejkę ze śmiesznym napisem. Kupony Nie od dziś wiadomo, że szczęście dawane wraca podwójnie. Tego dnia będziecie mieli go aż nadmiar. Warto podzielić się nim z waszymi gośćmi, może komuś uda się wygrać! To bardzo prosty sposób na wywołanie entuzjastycznej reakcji – do pięknie podpisanej i ozdobionej koperty wystarczy włożyć los na loterię, zdrapkę czy szczęśliwy kupon oraz odręcznie napisać notkę z podziękowaniami. Do przygotowania takiego upominku będziesz potrzebować: papeterii ślubnej oraz losów (dla każdego gościa po jednym). Alternatywą dla tego pomysłu jest przyklejenie losów do patyczków i wbicie ich w babeczki lub ciasto weselne tak, aby każdy gość mógł wziąć po jednym dla siebie, wchodząc na salę. Minialkohol Kolejnym pomysłem jest postawienie stolika z szotami dla twoich gości. Oczywiście, alkoholu na tej imprezie nie zabraknie, ale z pewnością jest to świetna okazja do pierwszego toastu za młodą parę. Pyszny owocowy minidrink wywoła pozytywną reakcję u każdego obecnego. Do szota możesz dodać zabawną etykietkę. Alternatywą dla tego pomysłu jest zakupienie minibutelek konkretnego alkoholu i dobranie do niego małych puszek z napojem. Taki upominek goście mogą wykorzystać od razu na weselu, tworząc własnego drinka lub wziąć go ze sobą na pamiątkę. Więcej prezentów dla gości weselnych w Strefie Prezentowej!
DIY: 6 upominków dla weselnych gości
Leniuchowanie jest dla organizmu tak samo ważne jak praca. To nie żart. Poważne badania naukowe prowadzą do wniosków, że nasz organizm potrzebuje równowagi między okresami wysiłku i czasem na odprężenie. By odpoczynek był pełniejszy, można się posłużyć kilkoma gadżetami. Trzy tygodnie totalnego nicnierobienia. Co najmniej raz w roku. Plus weekendy, w czasie których zapominamy o tym, że istnieje coś takiego jak życie zawodowe, szef i terminy. To świetne lekarstwo na stres i przemęczenie, a jednocześnie sposób na odbudowanie sił fizycznych i psychicznych oraz pozostanie twórczym i aktywnym zawodowo do późnej starości. Tymczasem mimo całorocznego wielkiego zaangażowania w pracę prawie siedmiu na dziesięciu Polaków nie wyjeżdża na wakacje z powodu braku urlopu lub braku pieniędzy (dane TNS Polska). Dlatego jeśli musimy spędzić urlop pod gruszą, wyciśnijmy z niego maksimum przyjemności. Pomoże nam w tym kilka rzeczy, które możemy kupić albo pożyczyć. Chronimy się przed słońcem Najzdrowsze dla naszej skóry jest opalanie się w cieniu. Unikamy wtedy groźby poparzeń słonecznych, a naświetlona melanina i tak zrobi swoje – skóra złapie złoto-brązowy odcień. Oczywiście nawet przed opalaniem w cieniu powinniśmy się nasmarować kremem do opalania. Co nam zapewni przyjemny cień, jeśli nie mamy w ogródku rozłożystej lipy, która cieszyła serce Jana Kochanowskiego? Parasol ogrodowy Nico. Ma lekką i wytrzymałą stalową konstrukcję malowaną proszkowo. Jego mocna 6-elementowa czasza (poliestrowa z fantazyjnymi falbankami) zamocowana jest na wysięgniku. Można regulować wysokość i kąt nachylenia, a następnie zablokować parasol. Czaszę naciąga się i opuszcza za pomocą mocnej korby. Średnica parasola to 3,5 m. Cena 199 zł. Żagiel ogrodowy Perel. Można go różnie ustawiać w zależności od kąta padania promieni słonecznych. Chroni przed słońcem i promieniowaniem UV. Tkanina: poliester 160 g/m² o wymiarach 3,6 m x 3,6 m. Waży dwa kilogramy. Jest wodoodporny, ale w razie oberwania chmury może przeciekać. W każdym rogu ma ocynkowany pierścień w kształcie litery D, pozwalający na montaż do słupków, poręczy itp. Można go prać w pralce. Cena 149 zł. Drzemiemy Drzemka na świeżym powietrzu to prawdziwa przyjemność. Człowiek budzi się wypoczęty i pełen energii. By było nam wygodnie, możemy zainwestować w praktyczny hamak ze stelażem lub kanapę ogrodową. Kanapa Greemotion.Wykonana z ratanu, stali i poliestru. Można ją złożyć do małych rozmiarów. Ma schowek na poduszki, stoliczki boczne na teleskopach, 4-stopniową regulację oparcia, stolik z tyłu oparcia. W zestawie 8 poduszek mocowanych na rzepy. Rozmiar leżaka 180 x 102 cm. Waga 38 kg. Cena 1899 zł. Jemy Dogadzanie podniebieniu to ważny element każdego wypoczynku. By przygotowane na czas laby wiktuały były świeże i dokładnie takie, jakie chcemy, przydadzą się foremki do lodów i chłodziarka ogrodowa. Foremki KG Media.Wykonane z polipropylenu. Wystarczy napełnić je sokiem owocowym lub wykonaną samodzielnie masą lodową, by otrzymać 10-centymetrowy przysmak. Aby lód łatwo było wyjąć, należy przepłukać formę ciepłą wodą. Cena 14,90 zł. Chłodziarka ogrodowa PartyCooler. Przenośna, podłączana do prądu. Ma pojemność 50 l. Schładza i utrzymuje temperaturę od 0 do 16 st. C. Wyświetlacz LCD na bieżąco informuje o temperaturze. Wygodne doczepiane uchwyty chromowane i dwa stoliczki boczne zapewnią nam miejsce na szklanki czy talerzyki. Cena 799 zł. Pijemy Chłodny napój, gdy na dworze panuje skwar? O czym więcej marzyć? Nie oszczędzajmy sobie tej przyjemności. Aby było taniej, napoje możemy wcześniej przygotować w domu i zabarać ze sobą do gorodu czy na działkę pojemnikach trzymających temperaturę. Kubek termiczny Hoffner. Pojemność 380 ml. Wykonany ze stali nierdzewnej. Oferowany w kolorach: czerwonym, czarnym i niebieskim. Ma antypoślizgową nakładkę, podwójne ścianki oraz specjalny korek, który po naciśnięciu pozwala pić bez odkręcania go. Cena 19,99 zł. Foremki do lodu Zbytki i Zbytki. Cztery kule z przezroczystego tworzywa sztucznego do wypełnienia wodą lub sokiem oraz ulubionymi dodatkami, np. liśćmi mięty. Formy zamka się silikonową zatyczką po napełnieniu, a po zamrożeniu otwiera jak portmonetkę. Średnica kuli – 5 cm. Cena 13,55 zł. Inne przyjemności A może jeszcze coś dla ciała, mimo że nie stać nas na pobyt w spa… Poduszka masująca siatsu. Zasilana z sieci. Ma pasek na rzep do zamocowania, np. na oparciu, i dwa tryby pracy: masaż oraz masaż z podczerwieni. Wymiary ok.: 34 x 23 x 9 cm. W komplecie zasilacz i pilot. Jeśli dopadnie nas myśl, że w wolnym czasie można wykonać wiele pożytecznych prac, nie ulegajmy jej. Wakacje to przede wszystkim czas leniuchowania i ładowania akumulatorów.
Pięć pomysłów na leniuchowanie pod gruszą
Sezon letni w pełni, dlatego jeśli twojego malucha czekają upragnione wakacje, warto zastanowić się nad odpowiednimi stylizacjami na plażę. Ma być lekko i przewiewnie, a zatem odkładamy na bok grube spodnie i ciepłe bluzy, a zamiast tego stawiamy na delikatne materiały, które zapewnią komfort i wygodę podczas spędzania czasu nad morzem. Poniżej kilka sprawdzonych stylizacji, które przypadną do gustu każdemu chłopcu. Wyjazd dziecka na wakacje niesie ze sobą wiele trudnych decyzji i to nie tylko w kwestii bezpieczeństwa, ale również pakowania i wyboru stylizacji. Zestaw na plażę to nie tylko dobór samej odzieży, ale też obuwia. Dlatego, jeśli nie masz pomysłu i nie wiesz, co powinno znaleźć się w torbie malucha, aby stworzyć ciekawe, wakacyjne stylizacje – koniecznie weź pod uwagę poniższe propozycje. Bawełniane szorty box:imagePins box:pin box:pin box:pin Wakacyjny zestaw nie może obejść się bez spodni dresowych, tylko w krótkiej wersji. Bawełniane szorty to podstawa letnich stylizacji. Pasują do wszystkich elementów odzieży, dlatego też cieszą się szczególnie dużą popularnością wśród chłopców. Mogą być zestawiane zarówno z klasycznymi t-shirtami z krótkim rękawem, oversize’owymi bluzami z kapturem, jak i luźnymi koszulami. Wybór jest nieograniczony, a więc w zależności od okoliczności, można zdecydować się na jeden z poszczególnych duetów. Jak na plażowanie przystało, tym razem jednak należy postawić na basicowy zestaw. Granat szczególnie dobrze prezentuje się w towarzystwie kanarkowej żółci, dlatego ciemne szorty idealnie odnajdą się w połączeniu z żółtym t-shirtem. Do tego koniecznie dobierzcie klapki, najlepiej skórzane. Top na ramiączkach box:imagePins box:pin box:pin box:pin Kolejna propozycja przypadnie do gustu każdemu maluchowi, który lubi luźne, niezobowiązujące zestawy. Tym razem na tapecie są szorty jeansowe z gumką w pasie. Taki model spodni okaże się odpowiedni podczas opalania i spacerów po plaży, a to głównie dlatego, że nie krępuje ruchów. Warto jednak mieć na uwadze, że jeans nie zawsze jest cienki i przewiewny, więc należy wybierać tylko te modele, które będą spełniały określone założenia. Do szortów jeansowych pasuje wszystko, ale jeśli temperatury są wyjątkowo wysokie, dobrym pomysłem będzie top na ramiączkach. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o doborze obuwia. Gumowe klapki to absolutny must have! Gumowe sandały box:imagePins box:pin box:pin box:pin Ostatnia wakacyjna propozycja opiera się na stylu marynistycznym. Jego zwolennicy powinni być usatysfakcjonowani, ponieważ pojawia się nie tylko pod kątem doboru kolorów, ale również samych wzorów. Biało-granatowe paski w formie klasycznego t-shirtu z krótkim rękawem warto dopełnić dzianinowymi szortami w granatowym kolorze. Aby dodać charakteru, koniecznie dobierz do tego duetu czerwone obuwie. Gumowe sandały okażą się w tym przypadku strzałem w dziesiątkę! Ponadto czerwień to kolor, który idealnie komponuje się z bielą i granatem. Szukasz pomysłów na wakacyjne stylizacje dla swojego malucha? Z pomocą powyższych propozycji twoje dziecko będzie mogło w pełni korzystać z uroków plażowania i cieszyć się nadmorskim klimatem. Sprawdź i przekonaj się, jak niewiele potrzeba do uzyskania efektownych zestawów dla chłopca.
Moda plażowa – wakacyjne stylizacje dla chłopca
Wybierając nowy telewizor w cenie do 5000 zł, można zaszaleć. Producenci oferują ogromne, nawet 65-calowe sprzęty z panelami o rozdzielczości 4K UHD, które wspierają HDR. Ciekawe modele można znaleźć w ofercie marek takich jak LG, Panasonic, Philips, Samsung i Sony. Przedstawiamy pięć wartych uwagi urządzeń. Jeszcze kilka lat temu telewizory 4K UHD o dużej przekątnej ekranu były poza zasięgiem większości klientów. Dzisiaj ceny takich urządzeń już tak nie odstraszają. Wiele modeli z 65-calowymi ekranami można kupić za mniej niż 5 tysięcy złotych. Polecamy pięć takich telewizorów od różnych firm. LG 65UK6950 box:offerCarousel Dobry telewizor w cenie do 5000 zł można znaleźć w ofercie marki LG. W tym przedziale cenowym dostępny jest 65-calowy model oznaczony LG 65UK6950. Sprzęt cechuje się rozdzielczością 4K UHD, czyli 3840 x 2160 pikseli. Wykorzystano tutaj matrycę LCD IPS, którą otoczono bardzo cienką ramką. W obudowie znalazło się też miejsce na głośniki 2 x 10 W. LG 65UK6950 wspiera tryb HDR w kilku formatach, w tym HDR10 Pro i HLG Pro. W urządzeniu umieszczono wszystkie niezbędne porty, w tym 4 x HDMI, 2 x USB i Common Interface oraz tunery DVB. Na pokładzie są też moduły Bluetooth oraz Wi-Fi, który wspiera WiDi, Miracast. Telewizor pracuje pod kontrolą oprogramowania Smart TV webOS. Dzięki temu użytkownik ma dostęp do licznych aplikacji rozrywkowych, w tym serwisów VOD. Wyróżnikiem urządzeń marki LG jest asystent głosowy ThinQ AI. Sztuczna inteligencja potrafi po wypowiedzianej przez użytkownika komendzie przeszukać dostępne zasoby i wyświetlić mu żądane treści. Oczywiście w pudełku nie zabrakło też pilota Magic Remote, który pozwala sterować urządzeniem w klasyczny sposób. Panasonic TX-65FX600E box:offerCarousel Innym wartym uwagi 65-calowym telewizorem jest Panasonic TX-65FX600E. Ten model również można kupić za mniej niż 5000 zł. Front urządzenia skrywa LED-owy panel o rozdzielczości 4K UHD, czyli 3840 na 2160 pikseli. Telewizor wspiera tryb HDR, w tym HDR10 i HLG. Ekran otacza bardzo ciemna ramka, a obudowa ma bardzo dyskretne nóżki. W obudowie telewizora znalazły się trzy złącza HDMI, dwa porty USB oraz Common Interface. W modelu Panasonic TX-65FX600E nie zabrakło dekodera DVB oraz głośników 2 x 10 W. Urządzenie działa pod kontrolą oprogramowania Smart TV, które zapewnia użytkownikom dostęp do popularnych aplikacji rozrywkowych oraz filmów, seriali i innych programów z serwisów VOD. Philips 65PUS7303 box:offerCarousel Solidną propozycją w przedziale cenowym nieprzekraczającym 5000 zł jest Philips 65PUS7303. Również ten LED-owy telewizor ma ogromny, 65-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 4K UHD (3840 na 2160 pikseli). Panel wspiera wyświetlanie treści w formacie HDR (w tym HDR10 i HLG). W obudowie znalazło się miejsce dla głośników 2 x 10 W, dekodera DVB oraz portów, w tym 4 x HDMI, 2 x USB i Common Interface. Wyróżnikiem telewizorów marki Philips jest technologia Ambilight. Urządzenie wyświetla za sobą poświatę, która kolorystyką odpowiada treściom wyświetlanym na ekranie, co znacznie poprawia wrażenia z seansu. Urządzenie działa pod kontrolą systemu Android TV, co ucieszy posiadaczy smartfonów z oprogramowaniem Google’a. Oprogramowanie Smart TV daje dostęp do aplikacji multimedialnych, w tym serwisów wideo na żądanie. Samsung UE65NU7402 box:offerCarousel Bardzo dobry 65-calowy telewizor w cenie mniejszej niż 5000 zł ma również Samsung. Również i ten model wyposażono w panel 4K UHD, czyli 3840 na 2160 pikseli, który wspiera wyświetlanie obrazu w technologii HDR. W obudowie znalazło się miejsce na m.in. 3 porty HDMI, 2 złącza USB i Common Interface. W modelu Samsung UE65NU7402 nie zabrakło też tunera DVB oraz głośników 2 x 10 W. Ogromną zaletą telewizorów marki Samsung jest platforma Smart TV bazująca na systemie Tizen OS, która jest jedną z najlepiej wspieranych na rynku. Oprócz tego oprogramowanie telewizora bardzo dobrze dogaduje się ze smartfonami z systemem Android – zwłaszcza tymi produkcji Samsunga. Pozwala wyświetlać na ekranie telewizora informacje zaciągnięte z urządzenia mobilnego, w tym np. informacje o wydarzeniach dodanych do kalendarza. Sony KD-60XF8305 box:offerCarousel Szukając nowego telewizora, można przyjrzeć się również ofercie firmy Sony. W przedziale kwotowym do 5000 zł można kupić 60-calowy telewizor Sony KD-60XF8305. Zastosowany w nim LED-owy panel podobnie jak w innych telewizorach z tej półki cenowej ma rozdzielczość 4K UHD, czyli 3840 na 2160 pikseli. Urządzenie wyświetla obraz w technologii HDR. Sony KD-60XF8305 działa pod kontrolą systemu Android TV, więc spodoba się wszystkim posiadaczom urządzeń mobilnych z systemem Google’a. Daje dostęp do licznych aplikacji z Google Play, w tym do serwisów VOD. W obudowie tego modelu umieszczono m.in. 4 złącza HDMI, 3 porty oraz Common Interface. Za nagłośnienie odpowiadają głośniki 2 x 10 W.
Jaki telewizor do 5000 zł wybrać?
W epoce poradników, od których uginają się półki w księgarniach, trudno jest znaleźć coś, co ma realną wartość i może przynieść konkretne informacje. Omijam szerokim łukiem wszystko zawierające w tytule „jak lepiej”, bo gonitwa za ciągłym perfekcjonizmem w każdym obszarze życia zaczęła docierać do granic absurdu. „Żyj wystarczająco dobrze” nie jest poradnikiem ani zbiorem dobrych rad od cioci. To rozmowy ze specjalistami w obszarze ludzkiej psychiki, którzy omawiają różne problemy, z jakimi borykamy się na co dzień. I o tym, że w życiu nie da się wszystkiego robić idealnie, że „wystarczająco dobrze” brzmi naprawdę całkiem nieźle. Prostym językiem codzienności Literatura psychologiczna, a także ta zajmująca się zbliżoną problematyką, na ogół jest tworem wynikającym z głębokich analiz naukowych, okraszona odpowiednim słownictwem, w odbiorze krótko mówiąc trudna i nudna. To jest pierwszy atut „Żyj wystarczająco dobrze”, bowiem treści w niej zawarte są napisane prostym językiem, jakim posługujemy się w zwykłej rozmowie. I właściwie tak można podsumować ten zbiór wypowiedzi: jest to zapis rozmów w ciekawym układzie prostych, życiowych pytań wraz z równie ciekawymi i mądrymi odpowiedziami doświadczonych ekspertów. Co nie oznacza jednak, że dostajemy do rąk gotowy zestaw zasad postępowania. Dwadzieścia punktów widzenia Zaproszeni do rozmów przez Agnieszkę Jucewicz i Grzegorza Sroczyńskiego, redaktorów „Wysokich Obcasów”, psychoterapeuci i psychologowie wypowiadają się kolejno o różnych obszarach, w jakich spotykamy trudności. Rozmowy są podzielone tematycznie, kolejno wprowadzając czytelnika w następne powiązania, następne komplikacje życiowe związane z jakimiś traumami, brakami, a także zwykłym, zdawałoby się, popełnianiem błędów. Każdy z tych problemów, dopóki nie dojdzie do jego eskalacji, jest do wychwycenia i wspólnego z bliskimi przepracowania. Ta pozycja ma o tyle niebywałą wartość, że mówi czytelnikowi o tym, że każdy ma jakieś problemy, każdy ma chwile załamania, ale warto to przemyśleć na spokojnie, gruntowanie ocenić własne zachowania i wtedy może wspólnie wybrać sposób na zmianę utartych schematów. Zdrowy dystans Podczas lektury takich pozycji łatwo doszukiwać się w sobie różnych zaburzeń, przed czym przestrzegają autorzy „Żyj wystarczająco dobrze”. Warto zachować zdrowy dystans i wziąć sobie do serca słowa Danuty Golec: „Wywiady z terapeutami psychoanalitycznymi mają ten niepowtarzalny urok, że każdy znajdzie w nich kawałek siebie. Tyle, że to urok dość złudny. Powtórzę: wszyscy mamy w sobie wszystko. Na pewno ma pan w sobie elementy borderline, jak każdy. Na pewno często stosuje pan proste mechanizmy obronne, jak każdy. Ale to nie znaczy, że jest pan zaburzony”. Ważne jest, by zdać sobie sprawę z własnego mechanizmu utartych schematów, bowiem to jest pierwszy krok do zmian, a przeanalizowanie tych schematów pozwala na zmiany trwałe i poprawiające jakość życia. Żyj wystarczająco dobrze Tytuł tej książki nawiązuje do stylu wszystkich poradników i nagłówków gazet. Jak być idealnym partnerem, jak być idealną gospodynią domową, jak perfekcyjnie wychowywać dzieci i tak dalej, w tym duchu. Sama radość życia gdzieś utonęła w natłoku dążenia do nierealnych ideałów. Nie potrafimy już cieszyć się ze zwykłych rzeczy, ciągle podnosząc sobie poprzeczkę i stale pragnąc więcej. A przecież można żyć po prostu dobrze i o tym właśnie opowiadają rozmówcy Jucewicz i Sroczyńskiego. „Żyj wystarczająco dobrze”jest nie tylko przyjemną lekturą, ale także takim dobrym, chłodnym prysznicem na nasze przyzwyczajenia, mówiącym o tym, że wiele zależy od nas i naszej postawy. Polecam do wielokrotnej lektury. Źródło okładki: www.wydawnictwoagora.pl
„Żyj wystarczająco dobrze” Agnieszka Jucewicz, Grzegorz Sroczyński – recenzja
Niemal każde dziecko przechodzi w swoim życiu etap chęci posiadania jakiegoś zwierzęcia w domu. Pomysły bywają różne: pies, kot, chomik, rzadziej rybki. Być może jednak warto ukierunkować dziecko właśnie na posiadanie akwarium? Z jednej strony nauczysz je w ten sposób odpowiedzialności, z drugiej zaś – opieka nad takimi pupilami jest mniej kłopotliwa. Czego będziesz potrzebować, by zafundować swoim dzieciom ich pierwsze akwarium? Jakie akwarium wybrać? Zacznijmy od akwarium. Kwestią kluczową jest tu jego pojemność. Sądzę, że na początek nie powinniście przesadzać i najlepiej wybrać takie, które nie będzie przekraczało możliwości dzieci. W końcu to one mają się nim zajmować. Sami musicie zdecydować, biorąc pod uwagę wiek dziecka, czy wymienienie części wody w 25-litrowym akwarium będzie dla pociechy łatwe, czy też z powodzeniem można mu powierzyć większe, np. 40-litrowe. Weźcie również pod uwagę powierzchnię, jaką ma ono zajmować w pokoju dziecka. Tak więc przed dokonaniem wyboru zastanówcie się nad tym, gdzie to akwarium będzie stać. Drugą kwestią jest jego kształt. Doświadczeni akwaryści polecają tradycyjne, prostokątne akwaria, z uwagi na to, że łatwiej jest je czyścić i wykonywać wszystkie czynności pielęgnacyjne. Jeśli jednak uważacie, że ciekawy kształt to priorytet, możecie wybrać zbiorniki z profilowaną półokrągłą ścianką. Z kolei niewielkie akwaria w kształcie kuli, mimo że ładnie wyglądają, mają jedną poważną wadę – negatywnie wpływają na żywotność rybek, które po prostu się w nich męczą. Akwarium trzeba ogrzać i oświetlić Niezależnie od tego, jakie rybki kupicie swoim dzieciom – jedno jest pewne – każde będą wymagać utrzymywania odpowiedniej temperatury wody. Dlatego pierwszym niezbędnym akcesorium akwarystycznym jest grzałka z termostatem, która będzie się włączać, gdy woda będzie zbyt zimna i wyłączać się, gdy woda osiągnie odpowiednią temperaturę. Większość modeli posiada wbudowany termometr, który pozwala na bieżąco monitorować temperaturę wody. Warto jest zwrócić uwagę na opis producenta, który powinien zawierać informację na temat pojemności akwariów, w których dana grzałka może być stosowana. Oświetlenie w akwarium potrzebne jest nie tylko do tego, by wasze dzieci mogły obserwować rybki, ale przede wszystkim do wspomagania wzrostu roślinności w akwarium. Możecie zdecydować się na zakup pokrywy do akwarium z zamontowaną belką oświetleniową lub oba te akcesoria zakupić oddzielnie. Istotne jest, by było to oświetlenie specjalistyczne – nie powinny to być tradycyjne żarówki, które oprócz światła wytwarzają również sporo ciepła. Filtry i pompki, czyli dbamy o czystość i napowietrzenie wody Wiadomo, że ryby, tak jak i inne zwierzęta, wydalają, a po karmieniu w akwarium zostają resztki niezjedzonego pokarmu. To wszystko przyczynia się do zanieczyszczenia wody. Do oczyszczania akwarium służą między innymi filtry, które można podzielić na zewnętrzne i wewnętrzne. Te pierwsze przeznaczone są dla akwarium o pojemności powyżej 100 litrów. Kupując filtr wewnętrzny, również sprawdźcie, dla jakich zbiorników jest on przeznaczony. Zazwyczaj filtry wewnętrzne nie wymagają, by stosować dodatkowe urządzenie napowietrzające. Jeśli jednak producent zaleca stosowanie pompek, najlepiej jakąś kupcie. Tym bardziej, że odpowiadają one za usuwanie szkodliwego dwutlenku węgla z wody i zaopatrywanie jej w tlen. Podłoże do akwarium oraz kilka innych akcesoriów W akwarium musi znaleźć się też odpowiednie podłoże. Do wyboru macie żwir lub piasek kwarcowy. W przypadku pierwszego akwarium dla waszych dzieci weźcie pod uwagę przede wszystkim względy estetyczne (zwróćcie też uwagę na różne dostępne ozdobniki, które uatrakcyjnią wygląd akwarium) – na inne przyjdzie czas wraz z nabywaniem akwarystycznego doświadczenia. Z innych niezbędnych akcesoriów potrzebować będziecie czyścików magnetycznych lub tradycyjnych skrobaków do szyb oraz odmulacza przydatnego do oczyszczania akwarium przy wymianie wody. To wszystko, jeśli chodzi o rzeczy niezbędne, nie zapomnijcie oczywiście o roślinach i rybkach. Jako że zajmowanie się rybkami i przygotowanie akwarium wymaga pewnej wiedzy, sugeruję również zakup odpowiedniej publikacji dla początkujących akwarystów.
Zakładamy akwarium dla dziecka – niezbędne akcesoria
Wspólnie spędzane lato sześcioletniej Sophii i jej babci jest okazją do rozmów o rzeczach, które są ważne, gdy jest się na początku życia i na jego końcu. Metaforyczna, poruszająca historia stworzona przez autorkę słynnych „Muminków” to doskonała okazja do refleksji. „Lato” to opowieść o pokoleniach, które łączy most pytań. To piękna historia, która dotyka zagadnień istotnych dla każdego z nas, nawet jeśli początkowe pytania wydają się błahe. To mądra przypowieść o wzajemnym zrozumieniu i chęci poznania istoty tego, czym jest życie. Tove Jansson najbardziej znana jest z serii opowieści o Muminkach. Jednak fińska pisarka i ilustratorka nie ogranicza swojej twórczości do kategorii dziecięcych. Chociaż rozpoznawalność przyniosła jej seria o mieszkańcach Muminkowej Doliny, jej opowieści dla dorosłych również zasługują na zainteresowanie czytelników. Mało kiedy można bowiem znaleźć historie tak pięknie skonstruowane, tak proste z pozoru, a zawierające bardzo interesujące i głębokie przemyślenia filozoficzne stanowiące metaforę na życie. Metaforyczne lato u babci Sophia ma sześć lat i jest dopiero na początku swojej drogi. Przyjeżdża do babci, na małą fińską wysepkę, aby spędzić tam lato. Jej babcia jest już sędziwą kobietą, artystką, która dobrze się bawi z ukochaną wnuczką, godzinami dyskutując i cierpliwie odpowiadając na pytania dziewczynki – a te są mądrzejsze, niż można by się spodziewać. Bohaterki podczas lata aktywnie spędzają czas – spacerują po lesie, budują łódź. Autorka w piękny sposób pokazuje relację między dwoma tak skrajnymi pokoleniami. Obie bohaterki uczą się od siebie wzajemnie, pokazują sobie, jak każda z nich odbiera świat. Sophia ma pełno pytań, tak samo jak jej babcia. Obie są ciekawe i poznają siebie, zadając pytania o sens życia i śmierci, dotyczące przyrody, Boga, ludzi. Tove Jansson w niezwykle poetycki sposób ukazała relację młodości ze starością, to zderzenie, które udowadnia, że dzieci i staruszkowie idealnie się uzupełniają, tworząc wspólną nić porozumienia i zrozumienia świata. „Lato” to powieść metaforyczna, skupiająca się na rozważaniach bohaterek, jednocześnie wprawiająca w błogi nastrój. Trzeba przyznać, że autorka potrafi w piękny sposób stworzyć niezwykły klimat opowieści, dzięki czemu czytelnik ma ochotę zagłębić się w historię i razem z bohaterkami spacerować po fińskiej wysepce. Rozważania Sophii i jej babci są niezwykle interesujące, a wnioski, do których czasami obie dochodzą, prezentują nieszablonowe spojrzenie na świat. To z pewnością interesująca pozycja, którą warto przeczytać – chociażby dla samego nastroju, który uwalnia się z kolejnych stronic książki. Książka dostępna jest również w wersji elektronicznej za około 25 złotych. Źródło okładki: www.nk.com.pl
„Lato” Tove Jansson – recenzja
Wiosną już sama pogoda napawa energią. Słońce coraz śmielej ogrzewa nasze twarze, a dzień się wydłuża. Ten efekt warto wzmocnić, wybierając pełne owocowo-cytrusowych ekstraktów perfumy. Takie zapachy są lekkie i przyjemne, idealne na co dzień. Pomarańcze, cytryny i grejpfruty kojarzą się z egzotycznymi, tropikalnymi wakacjami. Jak się tam przenieść już wiosną? Wcale nie trzeba czekać do urlopu. Nowe perfumy z pewnością pomogą poczuć się jak na pełnej słońca plaży. Dior Addict Eau Delice Addict to linia perfum spod szyldu Diora, która doczekała się kilku wariantów, opracowanych na różne okazje i dla różnych kobiet. Eau Delice to propozycja idealna na wiosnę, lekka, świeża i napawająca pozytywnymi uczuciami. Mieszanka jest trwała i zachwyca wyrafinowanymi składnikami: żurawiną, bergamotką, wiśnią, jaśminem, różą, ylang-ylang, wanilią, piżmem i migdałami. Akord cytrusowy gwarantuje tu pomarańcza. Dobrze wyczuwalna, choć wyważona. Fluo Masaki Matsushima Fluo Masaki Matsushima to strzał w dziesiątkę dla kobiet, które mają ochotę na prawdziwą bombę owocową. Energetyzującą moc wnętrza zdradza już soczyście kolorowy flakon pokryty kolorowymi napisami. W mieszance znalazły się: grejpfrut, marakuja, nektarynka i kumkwat, uspokojone nieco piżmem i piwonią. Taka harmonia składników daje poczucie radości, ale nie męczy. Nie przytłacza, a na skórze ewoluuje, zależnie od temperatury i pory dnia. To świetna alternatywa dla wiodących producentów na rynku perfumeryjnym. Armani Acqua Di Gioia Eau Fraiche Mając za zadanie znaleźć perfumy dla osób marzących o cytrusowym koktajlu na plaży, spożywanego o krok od tropikalnego lasu, Acqua Di Gioia Eau Fraiche będą najlepszym wyborem. Znajdziemy tu połączenie grejpfruta, mandarynki i cytryny, przeciwstawione jaśminowi, herbacie, ylang-ylang oraz nutom wodnym. Do tego piżmo, cedr i brązowy cukier, które przenoszą wprost do raju. Miłośniczki ucieczek od codzienności, nawet tych we własnych myślach, będą zadowolone. Moschino I Love Love Jeżeli ktoś, kto średnio zna się na perfumach, miałby wskazać dowolny zapach Moschino, z pewnością byłby to I Love Love. Zapachy zamknięte w szklanym flakonie, który jest kwintesencją estetyki marki, zachwycają złożonością. Na pierwszym planie znajdują się: cytryna, pomarańcza i czerwona porzeczka, zaraz po nich róża, konwalia, cynamon i piżmo. To kompozycja orzeźwiająca, pobudzającą, szczególnie w pierwszej fazie. Z czasem aromaty łagodnieją i nabierają nieoczywistej słodyczy. To pozycja, którą warto znać. Guerlain Aqua Allegoria Mandarine Basilic Choć w kolekcji od Guerlain propozycją typowo cytrusową jest Pamplelune, to na szczególną uwagę zasługuje tu też Aqua Allegoria Mandarine Basilic. Właśnie ze względu na niespotykane połączenie mandarynki i bazylii, które tak świetnie się dopełniają, a nieczęsto są ze sobą zestawiane. Tutaj zyskują miano nowatorskich, cytrusowo-aromatycznych. Do kompozycji dodane zostały także: klementynka, kwiat pomarańczy, gorzka pomarańcza, bluszcz, zielona herbata, piwonia, rumianek, drzewo sandałowe i ambra, które jednak nie zakłócają głównych akordów wyczuwalnych od samego początku. Perfumy cytrusowe są popularne i chętnie wybierane przez kobiety, szczególnie w ciepłych miesiącach, kiedy to zastępują ciężkie, orientalne i kadzidlane mieszanki zimowe. Warto wraz z nadejściem wiosny zdecydować się na nowy nabytek w kolekcji, który doda energii i odświeży umysł.
Wiosenne perfumy z nutami cytrusowymi
Zakup pierwszego pulsometru nie jest sprawą łatwą. Powinien być intuicyjny i prosty w obsłudze. Czy za rozsądną cenę można dostać dobrej jakości pulsometr? Test Sigmy PC 25.10 jest odpowiedzią na to pytanie. Zawartość opakowania W niewielkim pudełku, oprócz samego pulsometru, znajdziemy także nadajnik z opaską na klatkę piersiową, uchwyt na kierownicę rowerową, kluczyk do wymiany baterii oraz instrukcje obsługi w sześciu językach (niestety nie w polskim). Funkcjonalność i wykonanie Zacznijmy od jakości wykonania Sigmy PC 25.10, która stoi na przyzwoitym poziomie. Zarówno zegarek, jak również nadajnik, są odporne na zachlapania (3 ATM). Dzięki czemu można korzystać z pulsometru w czasie deszczowej pogody. Jednak już pływanie nie wchodzi w grę. Oba akcesoria są bardzo lekkie. Pasek został wykonany z miękkiego plastiku, który solidnie połączono z kopertą zegarka. Cztery, metalowe przyciski działają sprawnie. Nie ma mowy o ich przypadkowym wciśnięciu. Elastyczna opaska posiada zaczepy, które pewnie i stabilnie trzymają nadajnik na klatce piersiowej. Sprzęt dostajemy już z zamontowanymi bateriami. Wystarczy przestawić, dołączonym kluczykiem, tarcze (na pulsometrze oraz nadajniku) na „On”. Następnie ustawić aktualna datę, czas, płeć, datę urodzenia oraz wagę. Na podstawie tych danych urządzenie wyliczy nam nasz HR max (można go też ręcznie zmienić). Maksymalne tętno jest liczone według wzorów: Kobieta: 210 – (wiek/2) – (0,11*waga w kg) Mężczyzna: 210 – (wiek/2) – (0,11*waga w kg) + 4 Pasek z nadajnikiem zakładamy poniżej piersi, uprzednio zwilżając elektrody wodą lub specjalnym żelem. Po tych operacjach sprzęt jest gotowy do pracy. Aby przejść do trybu treningu, wystarczy przycisnąć i przytrzymać dwa, dowolne przyciski przez dwie sekundy. Następnie zegarek synchronizuje się z nadajnikiem. Test Sigmy PC 25.10 przeprowadziłem przebiegając dwa razy dystans pięciu kilometrów. Przy słonecznej pogodzie, w jakiej trenowałem, nie miałem problemów z odczytaniem pomiaru pulsu na tarczy zegarka. Urządzenie ani razu nie zgubiło sygnału, ani nie wykazywało błędnych wyników. Średni puls utrzymywał się na poziomie 160. Na uwagę zasługuje fakt, że cyfrowy sygnał jest kodowany. Przydaję się to w momencie, kiedy zamierzamy korzystać z pulsometru podczas jakiejś imprezy sportowej. Mamy wtedy pewność, że sprzęt nie przechwyci pomiaru osoby biegnącej koło nas. Co zdarza się w urządzeniach z niekodowanym sygnałem. Z niemiłą niespodzianką spotkałem się, gdy chciałem sprawdzić wyniki przedostatniego biegu. Sigma PC 25.10 zapamiętuje średni puls, HR max oraz czas w strefach tylko ostatniego treningu. Pozostałe dane (ilość ćwiczeń, łączny czas oraz ilość spalonych kalorii), z podziałem na tygodnie oraz miesiące, urządzenie zapamiętuje z ostatniego roku. Pulsometr oferuję tylko jedną strefę tętna. Bardziej zaawansowani biegacze mogą poczuć niedosyt. Jednak jest to sprzęt bardziej przeznaczony dla początkujących. W sieci można znaleźć wiele planów treningowych, które wykorzystują strefy tętna. Sigma informuje sygnałem dźwiękowym kiedy wyjdziemy poza, wcześniej wyznaczony, zakres (niższy lub wyższy). Obsługa Sigmy PC 25.10 jest na tyle intuicyjna i prosta, że już pierwszy trening wystarcza do tego, aby opanować jej wszystkie funkcje i możliwości. Urządzenie niemieckiego producenta ma także podświetlenie, które działa tylko podczas treningu. Do jego uruchomienia, na trzy sekundy, służą dwa, dolne przyciski. Jednakże nie jest one zbyt mocne. Podsumowanie Sigma PC 25.10 to świetny pulsometr dla początkujących sportowców oraz osób chcących zrzucić zbędne kilogramy. Jest to solidny i prosty w obsłudze sprzęt, który ma wszystkie podstawowe funkcje. Sporą zaletą produktu jest cyfrowy, kodowany sygnał. Dzięki czemu urządzenie można wykorzystać także podczas imprez sportowych, bez obawy, że inne osoby będą miały wpływ na jego pomiary. PC 25.10 ma także ograniczenia, w postaci jednej strefy tętna i zapamiętania wyników pulsu tylko ostatniego treningu. Minusem jest także słabe podświetlenie tarczy zegarka. Pomimo tych paru wad, na rynku trudno znaleźć lepszy pulsometr w tej kwocie. Model jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych - szarej oraz żółtej, w cenie około 170 złotych.
Test Sigmy PC 25.10 – pulsometru dla początkujących
Miłośnicy aparatów kompaktowych mają się z czego cieszyć – od kilkunastu miesięcy rynek rozwija się dynamicznie. Przeważnie zjawisko to dotyczy jednak najdroższych modeli. Czy Panasonic LX100 jest rzeczywiście wart 4000 zł? Jeszcze do niedawna to bezlusterkowce zmieniały się najszybciej. Choć od czasu premiery Sony RX100 także i inne firmy co kilka miesięcy wypuszczają nowe, coraz to lepsze produkty. Prezentowany Panasonic LX100 to jeden z najświeższych i najciekawszych „kąsków”.Większość topowych kompaktów korzysta z 1-calowej matrycy. W przypadku LX100 mamy do czynienia z formatem mikro 4/3. Dzięki temu matryca ma większe wymiary – przekłada się to na wyższą szczegółowość zdjęć, a także lepszą jakość tych robionych przy słabym świetle (będzie można zastosować krótszy czas naświetlania). Jedynym minusem zastosowanej matrycy jest jej rozdzielczość – 12 Mpix to obecnie niewiele (Sony RX100-III oferuje 21 Mpix). Toporny, acz solidny LX100 na pierwszy rzut oka wygląda na narzędzie dla profesjonalistów i rzeczywiście takim jest. Próżno tu szukać wyjątkowego designu (nieco bardziej ekstrawagancka może wydawać się srebrna wersja kolorystyczna z brązowymi wstawkami) – jest prosto, ale praktycznie. Aparat jest wykonany solidnie, a po wzięciu do ręki (w dłoni leży pewnie, co jest zasługą zastosowanego wyprofilowania, tzw. gripa) sprawia wrażenie obcowania z urządzeniem z wyższej półki. Co więcej, dzięki wymiarom 11 x 66 x 55 mm oraz wadze niespełna 400 g, pozostaje on nieco przerośniętym kompaktem, który zmieści się do kieszeni większości spodni (przynajmniej męskich). Należy jednak brać pod uwagę, że opisywany Panasonic nie posiada wbudowanej lampy błyskowej (aczkolwiek w zestawie znajduje się dołączana lampa). Ergonomia na piątkę Obsługa LX100 została dobrze przemyślana – nawet zawodowcy nie powinni specjalnie narzekać na brak szybkiego dostępu do danej funkcji. Tradycyjnie zagospodarowane są ścianki: przednia (obiektyw + lampa doświetlająca autofokus + wyprofilowanie), lewa (przełącznik trybu pracy autofokusa na makro oraz ręczną regulację ostrości) oraz prawa (wyjście USB oraz HDMI). Sporo „dzieje się” natomiast z tyłu oraz u góry.Większą część tylnego panelu zajmuje 3-calowy, nieodchylany i niedotykowy wyświetlacz o rozdzielczości 921 tys. punktów, który otoczony jest przez tradycyjny joystick, 4 przyciski po prawej stronie oraz 4 guziki u góry. Te ostatnie domyślnie odpowiedzialne są za aktywację wizjera, Wi-Fi oraz włączenie nagrywania (funkcje można zmienić). Wizjer jest wbudowany, cyfrowy, o rozdzielczości ponad 2,7 mln pikseli. I choć to całkiem sporo, to obraz jest mydlany – wyświetlacz cyfrowy w Sony Alfa 77 II nie dawał takiego efektu. W tym przypadku na co dzień lepiej korzystać z trybu LiveView. Najwięcej przełączników widać od góry, przy czym dwa z nich zlokalizowane są na obiektywie (zmiana formatu zdjęcia oraz jasności obiektywu). Jest też pokrętło, które może pełnić kilka funkcji, np. zmiany ISO, regulacji ostrości czy powiększenia. Mamy złącze gorącej stopki do podłączenia dołączonej lampy błyskowej, przyciski trybów Auto oraz Filter, a także 2 pokrętła odpowiedzialne za zmianę czasu naświetlania oraz korektę ekspozycji. Obsługa LX100 jest nieco nietypowa, bowiem brak standardowego przełącznika trybu pracy (P/A/S/M, Auto itp.). To jednak celowy zamysł producenta, bowiem z aparatu w większości i tak korzystać będą osoby ręcznie zmieniające ustawienia.Najłatwiejsza jest aktywacja trybu Auto lub filtra – wystarczy wcisnąć odpowiedni przycisk na górnej ściance. Ustawiając ręcznie za pomocą pokręteł przysłonę oraz czas naświetlania, można przełączać się pomiędzy trybami P, A, S i M – np. ustawienie automatycznego doboru czasu i przesłony aktywuje tryb P, a ustawienie tylko automatycznego doboru czasu – tryb A (preselekcji przysłony). Brzmi to nieco skomplikowanie, ale w rzeczywistości jest bardzo proste i intuicyjne – aż dziw bierze, że inni producenci nie korzystają z tego samego rozwiązania.W związku z tym, iż LX100 oferuje łączność Wi-Fi, wcale nie trzeba robić zdjęć, trzymając aparat w ręku – można to robić ze smartfona czy tableta z systemami iOS lub Android. Łączność bezprzewodowa pozwala także na automatyczne kopiowanie zdjęć do komputera, chmury czy ich drukowanie.Obsługę ułatwia też fakt, że menu – choć rozbudowane – posortowane jest logicznie, a polskie tłumaczenie jest precyzyjne. Można też dodać listę ulubionych skrótów oraz zmienić funkcje wielu przycisków (również przedniego pierścienia, o czym wspomniano wcześniej), co znacznie poprawia komfort użytkowania LX100. Zdjęcia Biorąc pod uwagę fakt, iż mamy do czynienia z kompaktem, zdjęcia wychodzą naprawdę dobrze. Bez przeszkód można korzystać z ISO 800, a nawet 1600, zwłaszcza przy korzystaniu z formatu RAW. Autofokus jest (i znów, jak na kompakt) bardzo celny, czuć też obecność mechanizmu stabilizacji obrazu. Na co dzień przydaje się też tryb makro, pozwalający na wyostrzenie obrazu już od 5 cm – w przypadku bezlusterkowców czy lustrzanek konieczny byłby zakup specjalistycznego, drogiego obiektywu. Co ważne, obiektyw jest jasny w całym zakresie ogniskowych (f/1.7-2.8), co w połączeniu z dużą fizycznie matrycą (forma mikro 4/3) skutkuje dobrymi zdjęciami przy słabym świetle oraz możliwością artystycznego rozmycia tła (tzw. mała głębia ostrości). Panasonic LX100 oferuje 3-krotne powiększenie optyczne, co należy uznać za wartość wystarczającą – to w końcu zaawansowany kompakt, a nie ultrazoom. Przykładowe zdjęcia w linkach poniżej. zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4, zdjęcie 5, zdjęcie 6 Filmy Zgodnie z najnowszymi trendami, Panasonic LX100 potrafi też kręcić filmy w rozdzielczości 4K (3840x2160) i to z prędkością 30 klatek na sekundę. Zmniejszając rozdzielczość do Full HD, prędkość wzrasta do 50 klatek. W praktyce zapis wideo również spisuje się dobrze, zatem opisywane urządzenie to nie tylko świetny kompaktowy aparat fotograficzny, ale także naprawdę dobra kamera wideo. Werdykt Panasonic LX100 to idealny wybór dla wszystkich, którzy chcieliby nosić w kieszeni (choć musi być ona dość pojemna) aparat, pozwalający zrobić świetne zdjęcia w każdych warunkach. Co więcej, jest on solidnie wykonany, a jego obsługa to czysta przyjemność, za którą przyjdzie jednak słono zapłacić. Sprzęt kosztuje niespełna 4000 zł. Można „czepiać się” 12-megapikselowej matrycy oraz braku dotykowego czy obrotowego ekranu, ale zapewne wszelkie niedoskonałości zostaną naprawione za rok przy okazji premiery modelu o oznaczeniu LX200. Zalety: Świetna – jak na kompakt – jakość zdjęć. Jakość wykonania. Wygodna obsługa, duża liczba przycisków. Rozsądnie pogrupowane i szybko działające menu. Wciąż kompaktowe wymiary. Wi-Fi. Wbudowany wizjer. Wady: 12 Mpix czasami może nie wystarczyć. Brak dotykowego oraz odchylanego ekranu. Przełącznik trybu focusa w złym miejscu. Brak wbudowanej lampy błyskowej. Wizjer elektroniczny mógłby być lepszy (albo mogłoby go wcale nie być).
Panasonic LX100 – lepszy aparat, który (z trudem) zmieści się do kieszeni
Praca nad modelowaniem własnej sylwetki wymaga niesłychanego uporu, wytrwałości oraz dobrego sprzętu. Bez specjalistycznych przyrządów trudno byłoby panom wypracować atletyczną posturę. Również paniom z większym trudem przyszłoby osiągnięcie smukłej, wysportowanej sylwetki. Nie każdy z nas ma możliwość regularnego odwiedzania siłowni. Z pomocą przychodzą hantle oraz odważniki, które możemy założyć na sztangielki lub gryfy. Hantle i odważniki mogą spełniać wiele funkcji w zależności od tego, czy korzystają z nich kobiety, czy mężczyźni, oraz od przewidzianego treningu. Z pewnością ten sprzęt w dłoniach kobiet będzie miał inne przeznaczenie niż u mężczyzn. Wiąże się to głównie z doborem obciążeń i zakładanych celów treningowych. Panie w głównej mierze nastawiają się na ujędrnienie i nadanie sportowego szlifu górnym partiom ciała. Z kolei panom przyświeca idea osiągnięcia figury odwróconego trójkąta, czyli szerokich barków, silnych ramion oraz wyraźnie zarysowanych mięśni klatki piersiowej. Wspomniane przyrządy świetnie nadają się również dla osób rozpoczynających przygodę z treningiem siłowym. Najważniejsze, aby zaopatrzyć się w hantle lub odważniki o różnej wadze. W zależności od celów treningowych lub osiągniętego postępu pozwoli to odpowiednio przygotować się do ćwiczeń. Dobór właściwego sprzętu jest w tym wypadku sprawą kluczową. Rodzaje hantli i odważników Hantle są niedrogim i przede wszystkim kompaktowym sprzętem, którego możemy używać samodzielnie w zaciszu własnego mieszkania. W dodatku są skutecznym narzędziem do treningu siłowego. W zależności od typu treningu możemy wybrać jeden z kilku rodzajów hantli. Podstawowy podział zależy od tworzywa, z którego zostały wykonane. Na tej podstawie możemy wyróżnić: Hantle neoprenowe – są zazwyczaj wykonane z... żeliwa. Jedynie z zewnątrz pokrywa je warstwa neoprenu, który jest przyjemniejszy w dotyku. W razie upadku z wysokości spełnia on również funkcję amortyzującą. W sprzedaży sąhantle neoprenowe o wadze od 0,5 kg do 5 kg. Hantle winylowe (powlekane) – ich wypełnienie zazwyczaj stanowi masa betonowa dlatego są większe od neoprenowych. Może to stanowić problem dla osób z małymi dłońmi. Ich zewnętrzna warstwa wykonana jest z wysokiej jakości winylu, który może mieć żłobienia lub kształt uniemożliwiający hantli turlanie się. W sklepach znajdziemy hantle winylowe o wadze od 0,5 kg do 5 kg. Hantle do aerobiku – charakteryzują się specjalnym uchwytem na rzep, który zabezpiecza przyrząd przed wypadnięciem z dłoni w czasie ćwiczeń. Mogą być wykonane z żeliwa, masy betonowej lub metalu. Ich zdecydowanym minusem jest powłoka zewnętrzna, którą z reguły stanowi miękka pianka. Jest podatna na pochłaniania wilgoci w trakcie intensywnych ćwiczeń, dlatego z czasem hantle zaczynają nieprzyjemnie pachnieć. Podobnie jak poprzednio omówione, również hantle do aerobikusą oferowane w wersjach wadze od 0,5 kg do 5 kg. Hantle bitumiczne – w ich skład wchodzą trzy elementy: gryf, zaciski oraz odważniki. Te ostatnie, zwane potocznie talerzami, są wykonane z masy piaskowej i pokryte kilkoma warstwami tworzywa sztucznego, które zabezpieczają wewnętrzną masę przed uszkodzeniem oraz w razie upadku chronią przed zniszczeniem posadzki. W sprzedaży znajdziemy nawet hantle bitumiczne o wadze 20 kg. Musimy się jednak liczyć z tym, że im są cięższe, tym stają się mniej poręczne. Te o większej masie lepiej sprawdzą się jako odważniki sztangi. Hantle żeliwne– podobnie jak hantle bitumiczne składają się z gryfu, zacisków i talerzy. Podstawową różnicę między nimi stanowi jednak ich rozmiar. Masa żeliwnych odważników jest zdecydowanie mniejsza, co pozwala wykonywać ćwiczenia z większym ciężarem. Nie są jednak tak ciche i bezpieczne jak hantle bitumiczne. To droższe rozwiązanie, ale najczęściej wybierane przez zwolenników treningu siłowego. Ceny tego sprzętu są bardzo zróżnicowane. Podstawowe wersje pojedynczych hantli dla amatorów sportów siłowych zaczynają się już od 13 zł. Profesjonalny zestaw hantli z wymiennymi odważnikami może kosztować nawet 500 zł. Jest on jednak przeznaczony głównie do siłowni i fitness clubów. Jeżeli nie chcemy nadszarpnąć domowego budżetu, to na zestaw hantli do naszej prywatnej siłowni wystarczy przeznaczyć 100–150 zł.
Trening siłowy, wybieramy odważniki i hantle
Przygotowaliśmy specjalną ofertę dla przedsiębiorców - kredyt w rachunku bieżącym na atrakcyjnych warunkach. Przygotowaliśmy specjalną ofertę dla przedsiębiorców - kredyt w rachunku bieżącym na atrakcyjnych warunkach. Jeśli prowadzisz aktywne konto firmowe, możesz otrzymać aż do 100 000 złotych. Potrzebujesz nowego sprzętu, większego magazynu, szerszego asortymentu? Skorzystaj z oferty i rozwijaj swoją działalność. Dlaczego warto Limit kredytowy dopasowany do Twojej sprzedaży na Allegro - im więcej sprzedajesz, tym więcej pieniędzy możesz otrzymać. Minimum formalności i maksymalna wygoda - prosty wniosek kredytowy wypełnisz w całości online. Nie musisz przedstawiać żadnych dokumentów finansowych ani danych z banków. Ekspresowa decyzja banku - otrzymasz ją nawet w ciągu 3 minut po wysłaniu wniosku. Dowiedz się więcej Informacje o kredycie Opłaty i oprocentowanie Instrukcja składania wniosku
Nowość w Allegro - kredyt dla firm
Jeśli dysponujemy budżetem 5000 zł na zakup telewizora LED, to możemy być pewni, że kupimy sprzęt przeznaczony dla naprawdę wymagających konsumentów. Na jakie modele koniecznie należy zwrócić uwagę? Samsung UE55MU8002 UE55MU8002 to zdecydowanie jeden z lepszych telewizorów LED w ofercie Samsunga. Najważniejszą cechą jest tu oczywiście ekran, który ma 55 cali przekątnej. Naturalnie w tym przedziale cenowym możemy już liczyć na rozdzielczość matrycy 4K UHD, czyli 3840 x 2160 pikseli. Poza tym są tu wszelkie funkcje związane ze Smart TV. Warto zwrócić uwagę na technologię Dynamic Crystal Color, która odpowiada za dużą paletę barw oraz świetne odwzorowanie kolorów. Ciekawa jest też funkcja UHD Remastering, dzięki której obrazy nawet o słabej jakości zyskują na wyrazistości. Ten model posiada obsługę HDR, która znacznie poprawia kolory na ekranie – stają się one żywsze i są jeszcze bardziej naturalne. Samsung UE55MU8002 sprawdzi się idealnie nie tylko podczas oglądania różnego rodzaju filmów i programów telewizyjnych, ale także podczas np. konsolowych rozgrywek. box:offerCarousel LG 60UJ6307 55 cali to dla was za mało? W takim razie być może zainteresujecie się propozycją LG, a konkretnie modelem 60UJ6307. Jak nazwa wskazuje, jest to telewizor, który może się pochwalić przekątną wynoszącą aż 60 cali. Za to urządzenie trzeba zapłacić ok. 4700 zł. W zamian otrzymujemy 60-calowy telewizor z matrycą 4K UHD oraz szereg funkcji Smart TV. Mocną cechą tego modelu jest to, że jego matryca opiera się o technologię IPS, a co za tym idzie mamy tu do czynienia z naprawdę szerokimi kątami widzenia. IPS sprawdzi się idealnie w miejscach, gdzie na telewizor spoglądamy pod nieco większym kątem, nie zawsze siedząc naprzeciwko ekranu. Rzecz jasna mamy tu również dostęp do technologii HDR, a poza tym obecna jest funkcja LG 4K Upscaler, która zwiększa rozdzielczość wyświetlanych obrazów. box:offerCarousel Sony KD-49XE9005 Jeśli jednak nie chcecie aż tak wielkiego telewizora, powinniście koniecznie zwrócić uwagę na Sony KD-49XE9005. Jest to telewizor, którego przekątna ekranu wynosi 49 cali. Rozdzielczość, jaką tu otrzymujemy, to rzecz jasna 4K UHD. Bardzo przemawia za zakupem właśnie tego urządzenia to, że japoński producent jako wsparcie funkcji Smart TV zainstalował system operacyjny Android. Jest więc dostęp do całej gamy aplikacji i gier, które powstały z myślą o Androidzie. KD-49XE9005 posiada poza tym technologię HDR oraz X-tended Dynamic Range PRO, która sterując podświetleniem, znacząco poprawia kontrast wyświetlanych scen. Dodajmy do tego fakt, że KD-49XE9005 został oparty o wyświetlacz Triluminos, czyli ma lepsze kolory i jeszcze lepszą jasność. box:offerCarousel Philips 55PUS7502 Na koniec zostawiłem telewizor Philips 55PUS7502. Jest to model z 55-calowym ekranem o standardowej w tej klasie cenowej rozdzielczości 4K UHD. Istotną cechą tego urządzenia jest to, że – podobnie jak prezentowany przed momentem Sony – funkcje Smart TV zostały oparte o system operacyjny Android. Mamy tu zatem dostępne całe spektrum aplikacji ze sklepu Google Play. Świetną, niespotykaną w telewizorach innych producentów, funkcją jest Ambilight. W tym przypadku możemy liczyć na 3-stronny Ambilight. Na czym on polega? Telewizor z trzech stron emituje poświatę, której kolor i natężenie są uzależnione od tego, co aktualnie oglądamy. Dzięki temu ekran sprawia wrażenie szerszego, co dodatkowo potęguje wrażenia z oglądania. box:offerCarousel Podsumowanie Telewizory LED w cenie do 5000 zł to jedna z najwyższych dostępnych półek tego typu produktów. Oferują naprawdę solidne możliwości, które powinny zadowolić większość z nas. Jeśli jednak potrzebujecie nieco tańszego urządzenia, zapraszam do lektury naszych pozostałych poradników.
Telewizor LED do 5000 zł – III kwartał 2017
Wieczorna kąpiel to nie tylko niezbędny zabieg higieniczny, ale przede wszystkim okazja do ciekawych aktywności, rozwoju i odkrywania nowych rzeczy. Przydadzą się do tego bajecznie kolorowe i wesołe akcesoria zachęcające do zabawy. Kąpiel nigdy nie może być nudna. Bardzo ważne, aby kontakt z wodą był dla dziecka czymś zupełnie naturalnym, przyjemnym i budził pozytywne skojarzenia. W uatrakcyjnieniu codziennego rytuału i przekonaniu niechętnych do wodnych aktywności maluszków pomogą akcesoria z wizerunkami ulubionych bajkowych bohaterów. Niezbędna rzecz: wanienka Wspaniała kąpiel nie może odbyć się bez najważniejszej rzeczy, czyli wanienki. O ile siedzące starszaki mogą już wykąpać się w dużej wannie, o tyle mniejsze dzieci znacznie łatwiej będzie utrzymać w małej wanience dla niemowląt. Przyda się również dla większych dzieci w przypadku dysponowania jedynie kabiną prysznicową. Dopóki pociecha nie nauczy się samodzielnie chodzić, dopóty wanienka będzie dla niej znacznie bezpieczniejsza i bardziej komfortowa. Zamiast monotonnej jednobarwnej wanienki dziecku o wiele bardziej przypadnie do gustu opatrzona kolorowymi grafikami. Umieszczone na spodzie i brzegach wanienki nadruki z wesołymi podobiznami bohaterów takich bajek jak Gdzie jest Nemo? czy Kubuś Puchatek przyciągną wzrok, zachęcą do odkrywania tego, co jest pod wodą, i wywołają uśmiech na twarzy. Oprócz przyjaznej stylizacji zaletą wanienek jest wyposażenie ich w otwierany odpływ, dzięki czemu bez wysiłku wylejemy wodę po kąpieli. Do mycia i masażu: gąbki i myjki Przez pierwsze miesiące życia maluszek właściwie się nie brudzi, a my możemy go myć dłonią przy użyciu niewielkiej ilości płynu do kąpieli. Jednak gdy tylko zaczyna samodzielnie odkrywać świat, poznawać nowe smaki, malować, lepić i rozsypywać, potrzebujemy już bardziej zaawansowanego sprzętu. Bardzo często dzieci nie lubią mycia gąbką czy myjką. Do zmiany nastawienia może zachęcić korzystanie z modelu, na którym odkryją lubiane postaci z bajek. Oferta myjek to propozycja głównie dla młodszych dzieci. Znajdziemy na nich głównie bohaterów bajek Disneya, m.in. Myszkę Mickey, Tygryska i Kubusia Puchatka czy Rybkę Dory. Rękawice są wykonane z miękkiej bawełny, łatwej w utrzymaniu czystości. Ich uniwersalny rozmiar pozwala na używanie ich jednocześnie przez rodzica i podejmowanie przez dziecko samodzielnych prób mycia się. Półka z gąbkami spodoba się starszakom, które wybiorą coś związanego z poważniejszymi bajkami. Dziewczynkom wpadnie w oko Dora, główna bohaterka serii Dora Poznaje Świat przeżywająca wraz ze swoimi przyjaciółmi niesamowite przygody. Opcja dla chłopców to gąbka z nadrukiem rozbrykanych pingwinów, króla Juliana i ich towarzyszy znanych z serialu i filmu Pingwiny z Madagaskaru (do wyboru cztery wzory nadruku). Wyganiamy nudę z łazienki Aby kąpiel była naprawdę świetną zabawą, niezbędne są akcesoria, które nie tylko są praktyczne, ale także pozwalają się nimi pobawić. Z typowymi zabawkami kąpielowymi bywa tak, jak z pozostałymi, zachwyt nad nimi szybko mija i trafiają do kata. Dlatego warto wybrać coś znacznie bardziej funkcjonalnego. Świetnym pomysłem są książeczki do kąpieli – wodoodporne, wydające różne dźwięki, mają różne właściwości i wciąż mogą być odkrywane na nowo. W ofercie na prowadzenie wybija się Disney z kąpielowymi wersjami takich pozycji, jak Kubuś Puchatek czy Auta. Przedszkolakom można zaproponować również kąpiel przy użyciu kosmetyków zamkniętych w figurkach, które mogą być używane do zabawy. Wśród żelów - figurek znajdziemy m.in. Minionki (warto zwrócić uwagę na zestaw żelów zamkniętych w buteleczkach w formie kręgli), a także Świnkę Peppę i jej rodzinę oraz bohaterów gier i filmu Angry Birds . Wanna pełna wody i akcesoria z ulubionymi bajkowymi bohaterami będą gwarancją udanej zabawy. Koniec kąpieli wcale nie musi jednak oznaczać pożegnania się z ukochanymi postaciami. Mokrego malucha można otulić ręcznikiem lub praktycznym poncho opatrzonymi wizerunkami postaci z takich bajek jak Psi Patrol, Kraina Lodu czy Dobry Dinozaur.
Kąpiel w towarzystwie bohaterów bajek (akcesoria do kąpieli)
Nieukształtowany kręgosłup maluszka potrzebuje wygodnego i odpowiednio wyprofilowanego materaca. W zbyt miękki materac dziecko będzie się zapadać, a zbyt twardy uniemożliwi malcowi przyjęcie naturalnej pozycji. Jak więc wybrać, aby był idealny dla dziecięcego łóżeczka? Materac miękki czy twardy – jaki wybrać Lekarze nie polecają już rodzicom kupowania twardych materacy do dziecięcych łóżeczek. Taki model przy dłuższym spaniu zaczyna uciskać, a dziecko nie może się na nim wygodnie ułożyć i przybrać naturalnej pozycji. Materac powinien cechować się elastycznością i sprężynować, żeby dopasować się do krzywizny ciała. W trakcie nocy maluszek się wierci, przekręca z boku na bok, układa się w dziwnych konfiguracjach, a materac musi się do niego dostosować. Dlatego wkłady materacowe wypełnione kokosem lub gryką nie sprawdzą się w dziecięcym łóżeczku. Wypełnienie z kokosa jest twarde i łatwo się odkształca. Gryka natomiast jako materiał sypki nie wykazuje żadnych właściwości sprężynujących. Ciało dziecka zapada się w gryczany wkład, co powoduje nienaturalne ułożenie i niekomfortowy sen. Idealnie dobrany materac powinien współgrać z maluszkiem i przy każdym ruchu dopasować się do jego pozycji. Materiały naturalne czy sztuczne – jakie wybrać Rodzice chętnie kupują swoim maluchom materace z naturalnym wypełnieniem z łusek gryki, kokosa lub trawy morskiej. W swoim wyborze kierują się dobrem dziecka, jednak nie zdają sobie sprawy z tego, że naturalne materiały nie zawsze służą ich maluszkowi. Choć gryka wykazuje m.in. właściwości przeciwalergiczne i przeciwpotowe, nie jest elastycznym tworzywem, a pod ciężarem ciała zaczyna się zapadać. W naturalnym materacu z gryki mogą również pojawić się robaki, dla których gryczane łuski będą doskonałym pożywieniem. Kokosowego wypełnienia, podobnie jak gryki, również powinno się unikać w materacach dla dzieci. Kokos szybko się odkształca, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Już po kilku nocach materac będzie w jednych miejscach bardziej wgnieciony niż w innych, a ciało maluszka zacznie się w te miejsca zapadać. Materace ze sztucznych tworzyw, takich jak wysokogatunkowy lateks czy pianka termoelastyczna zapewnią dziecku wygodny i komfortowy sen. Materace z pianki poliuretanowej – czy kupować Jeśli zależy ci na budżetowym, ale w miarę wygodnym materacu dla dziecka, wybierz taki z pianki poliuretanowej. Choć pianka łatwo się odkształca i jest podatna na deformacje, charakteryzuje się elastycznością. Niestety piankowy materiał cechuje się małą higienicznością, dlatego należy zabezpieczyć go bawełnianym, nieprzemakalnym, ale oddychającym pokrowcem. Materac z pianki powinno się wymienić, kiedy pojawią się na nim głębokie wgniecenia powodujące zapadanie ciała malucha. Materace z pianki termoelastycznej – dlaczego warto Ten rodzaj pianki idealnie dopasowuje się pod wpływem ciepła do kształtu ciała, dzięki czemu podczas snu rozluźniają się wszystkie mięśnie, a dziecko dobrze przesypia noc i budzi się wypoczęte. Nacisk materaca na ciało rozkłada się równomiernie, co wyklucza drętwienie rąk i uczucie uciskania (np. przy spaniu na boku). Pianka termoelastyczna zapewnia właściwe podparcie pleców, odciążając mięśnie okalające kręgosłup i zmniejszając ryzyko wystąpienia wad postawy. Materace termoelastycznezapewniają także dobrą cyrkulację powietrza, ze względu na porowatą budowę. Są wytrzymałe, a ich trwałość to nawet 10-15 lat. Pianka termoelastyczna charakteryzuje się niską sprężystością, dlatego dla zwiększenia komfortu spania, w materacach łączy się ją z piankami wysokoelastycznymi (po zdjęciu obciążenia wracają do pierwotnego kształtu, nie odkształcają się pod wpływem temperatury). Materace lateksowe – dlaczego warto Pianka lateksowa otrzymana z połączenia naturalnego mleczka z drzewa kauczukowego z lateksem syntetycznym, doskonale sprawdzi się w dziecięcym łóżeczku, ponieważ wykazuje właściwości antyalergiczne, charakteryzuje się dużą wytrzymałością i elastycznością. Podczas snu materac dopasowuje się do kształtu ciała, gwarantując podparcie dla kręgosłupa. Pianka taka nie odkształca się, dlatego materac zapewnia komfort spania przez długie lata. Porowata struktura lateksu sprawia, że materac oddycha i jednocześnie pochłania wydzielany pot i wilgoć z otoczenia. Jedyną wadą materacy lateksowych jest wyczuwalny zapach gumy oraz podatność na pleśń. Przy wyborze materaca do dziecięcego łóżeczka kieruj się właściwościami pianki, z której został on wykonany. Lepszy wkład oznacza wyższą cenę, jednak też wytrzymałość i komfortowy sen twojego malucha.
Najlepsze materace do dziecięcego łóżeczka
Cyprian Kamil Norwid stwierdził: „Ktoś powie, że czytać każdy umie, zaprawdę mało kto czytać potrafi”. Z pewnością mało kto potrafi czytać tak jak Ryszard Koziołek, który w swoich tekstach o znanych dziełach literackich odkrywa ich drugie i trzecie dno. Co robi z nami literatura? „Dobrze się myśli literaturą” to eseje o największych dziełach literatury polskiej, cenionych tytułach z ostatnich lat, a przede wszystkim – o samym czytaniu. Ryszard Koziołek przekonuje nas, że nie ma alternatywy dla dobrej lektury. Ona uczy myślenia i pozwala przyjmować inną perspektywę w naszym patrzeniu na świat. Niekoniecznie pokazuje dobro i zło, ale raczej manipuluje nami poprzez emocje, byśmy usprawiedliwiali zachowania przestępców i stawali po stronie ciemnych charakterów, pod warunkiem że są oni bohaterami danej powieści. Czytając, wchodzimy w życie innej osoby na tyle, że zaczynamy ją rozumieć. I tak w trakcie lektury „Lalki” kibicujemy Wokulskiemu, który pieniędzmi chce zdobyć kobietę dwa razy od siebie młodszą, zamiast współczuć Łęckiej, która nie chciała majątkiem zastąpić miłości, chociaż w prawdziwym życiu moglibyśmy ocenić sytuację inaczej. Jeszcze jedna interpretacja Przemyślenia Ryszarda Koziołka mogą okazać się interesujące zarówno z perspektywy osoby, która ma spore braki w znajomości polskiej literatury, jak i dla kogoś, kto „Lalkę” albo „Quo vadis” czytał przynajmniej kilka razy. W „Dobrze się myśli literaturą” znajdują się interpretacje ciekawe, a momentami nawet zaskakujące. Kto z nas, czytając historię Stanisława Wokulskiego, myślał o tym, że Prus stworzył obraz ekonomizacji życia człowieka? Albo czy w trakcie lektury „Sońki” Karpowicza zastanawialiśmy się nad tym, czy wszystkie wielkie romanse w literaturze są polityczne? Wreszcie lektura tych esejów jest dobrą okazją do przypomnienia postaci Hanny Malewskiej, autorki powieści historycznych, Józefa Ignacego Kraszewskiego, któremu zdarzyło się wydać większą liczbę książek i wierszy niż jakiemukolwiek innemu polskiemu pisarzowi, a także Stanisława Mrożka i tego, jak radził sobie z utratą panowania nad językiem. Ryszard Koziołek przygląda się też autorom bardziej współczesnym. Wspomina Filipa Springera, który w swoich reportażach uczy nas czytania przestrzeni. Opowiada o prozie Marka Bieńczyka, Andrzeja Stasiuka czy Szczepana Twardocha – za każdym razem w taki sposób, by czytelnik miał ochotę ich także przeczytać. „Dobrze się myśli literaturą” to szybki przegląd dobrej polskiej prozy. Książka jest interesująca z dwóch powodów. Po pierwsze świetnie się ją czyta. Jest ona źródłem ciekawostek z życia pisarzy, a często także nietypowych interpretacji ich dzieł. Po drugie, choć może raczej przede wszystkim, eseje Ryszarda Koziołka stanowią cenną podpowiedź w kwestii tego, na jakie tytuły warto zwrócić uwagę, jeśli do tej pory nie mieliśmy okazji się z nimi zmierzyć. Źródło okładki: www.czarne.com.pl
„Dobrze się myśli literaturą” Ryszard Koziołek – recenzja
Jakość paliw sprzedawanych w Polsce sukcesywnie się poprawia, jednak do sytuacji idealnej jest jeszcze daleko. Zanieczyszczenia fatalnie wpływają na pracę silników i mogą prowadzić do kosztownych awarii. Dlatego warto co jakiś czas dokonać czyszczenia układu zasilania. Zanieczyszczenia układu paliwa mogą być duże i w takich przypadkach szybko dochodzi do awarii układu wtryskowego. Mogą też być niewielkie i odkładają się latami. Filtr paliwa wychwytuje większość zanieczyszczeń, ale nie wszystkie. Dlatego po pokonaniu większego przebiegu warto zastanowić się nad czyszczeniem układu paliwa za pomocą specjalnych środków chemicznych. Skutki zanieczyszczonego układu paliwa Jeśli występują problemy z rozruchem silnika, chociaż akumulator jest w pełni sprawny, praca na biegu jałowym jest nierówna, silnik zużywa więcej paliwa i brakuje mu mocy, może to świadczyć o nagarze powstałym w wyniku osadzających się zanieczyszczeń. Nagar, złogi oraz inne zanieczyszczenia osadzają się na wtryskiwaczach i zmniejszają ich przepustowość. Dotyczy to silników zarówno benzynowych, jak i wysokoprężnych. Nagar odkłada się także na zaworach i denkach tłoków. Szczególnie narażone na awarie z tego tytułu są silniki benzynowe z bezpośrednim wtryskiem paliwa. Aby się go pozbyć, nie trzeba rozbierać motoru, gdyż są specjalne środki chemiczne do czyszczenia układów paliwa. box:offerCarousel Czyszczenie układu paliwa Najprostszą metodą czyszczenia układów paliwa jest zastosowanie specjalnych dodatków. Podczas tankowania, najlepiej tuż przez napełnieniem zbiornika, należy wlać specyfik do baku. Miesza się on z paliwem i pokonując drogę od zbiornika, przez pompę, przewody, aż do wtryskiwaczy, czyści układ. Następnie jest wtryskiwany z paliwem do cylindrów, gdzie oczyszcza z nagaru wtryskiwacze, zawory i komorę spalania. Przed zakupem należy jedynie wybrać rodzaj dodatku. Różnią się one w zależności od tego, czy silnik jest zasilany benzyną, czy olejem napędowym. O tym, że tego typu dodatki przynoszą pożądane efekty, świadczy to, że niektórzy producenci samochodów (np. Toyota) oferują tego typu środki czyszczące pod własną marką. Poza tym „cleanery” układu paliwa znajdują się w ofercie niemal wszystkich czołowych producentów chemii samochodowej. Czyszczenie układu paliwa można też przeprowadzić w profesjonalnym warsztacie wyposażonym w odpowiednie urządzenie. Podłącza się ono bezpośrednio do układu wtryskowego, tworząc tzw. mały obieg paliwa. Następnie silnik jest uruchamiany i pracuje na paliwie z dodatkiem czyszczącym. Efekty powinny być widoczne tuż po zakończeniu procesu. Jak często stosować środki czyszczące układ paliwa? Środki używane do czyszczenia układu paliwa mogą zwiększać nieco toksyczność spalin, gdy są spalane razem z paliwem. Poza tym nie ma jakichkolwiek informacji świadczących o negatywnych skutkach ich stosowania. Są bezpieczne dla całego układu paliwa, silnika oraz układu wydechowego, łącznie z sondami lambda i katalizatorami. Jeśli zamierzamy regularnie używać środków czyszczących, możemy stosować jedno opakowanie na 60-80 tys. km. Częstotliwość zależy od stylu jazdy i warunków użytkowania. Gdy jeździmy na krótkich odcinkach, lepiej zwiększyć częstotliwość czyszczenia układu. Toyota, jak część producentów podobnych środków, zaleca ich zastosowanie podczas wymiany oleju silnikowego. Niezależnie jak często będziemy stosować środki do czyszczenia układu paliwa, pomogą one uchronić silnik przed przedwczesnym starzeniem się, utratą mocy czy zwiększonym zużyciem paliwa. W przypadku auta z silnikiem Diesla warto rozważyć zastosowanie chemii do czyszczenia turbosprężarek i zaworów EGR, w przypadku diesla z filtrem cząstek stałych – środków do czyszczenia DPF/FAP.
Zanieczyszczenia układu paliwa
Większość dzieci przechodzi w pewnym czasie okres fascynacji farmą. Traktory, kombajny, zwierzęta gospodarcze i praca rolnika to coś, co je mocno interesuje. Z niektórymi ta miłość pozostaje na zawsze, innym przechodzi po pewnym czasie. Jedno jest pewne, w tym okresie żadna inna zabawka nie będzie się liczyć. Oto 10 propozycji zabawek inspirowanych wsią, na które nie wydacie majątku. Zwierzęta gospodarcze Pierwszą zabawką są zwierzęta, które można spotkać na wsi. Mamy tu figurki krów, owiec, koni, kur i świnek. Niektóre zestawy wzbogacone są o zwierzęta dzikie czy egzotyczne. Figurki wykonane są z gumy lub trwałego tworzywa sztucznego. Ich cena zależy od ilości zwierzątek oraz jakości ich wykonania, jednak rzadko kiedy przekracza 100 zł. Puzzle Puzzle to świetna zabawa dla 3-latka, ćwiczy spostrzegawczość i zdolności manualne. Na rynku dostępne są klasyczne puzzle wykonane z grubego papieru, puzzle piankowe lub drewniane. Zabawa może polegać na złożeniu obrazka lub dopasowaniu np. zwierzątek wiejskich w odpowiednie miejsca. Dla starszych dzieci idealną zabawką będą klasyczne układanki z dużymi puzzlami przedstawiającymi np. farmę. Dla młodszych świetnym rozwiązaniem będzie dopasowywanie puzzli na planszy. Planszówki Przykładem planszówki związanej z farmą i zwierzętami gospodarskimi jest gra Super Farmer. W jej skład wchodzą dwie dwunastościenne kostki z narysowanymi symbolami zwierząt, plansza, kartoniki z obrazkami zwierząt, figurki psów i wilka oraz instrukcja. Gra polega na zebraniu wszystkich zwierząt gospodarczych. Zwierzęta można zbierać przez wymianę ze stadem głównym lub rzucanie kostkami. Gdy na kostce pokarze się wilk, tracimy cały inwentarz, chyba że mamy psa, który ochroni stado. Traktory To coś, co na pewno spodoba się każdemu chłopcu. Traktor może być bez maszyn rolniczych, ale lepszy będzie taki z pługami czy przyczepą. Jeśli dziecko ma już taką zabawkę, wiele firm oferuje możliwość dokupienia dodatkowych akcesoriów w postaci pługów, przyczep, turów i ładowaczy. W ten sposób dziecko może kolekcjonować różnego typu maszyny rolnicze. W połączeniu z figurkami zwierząt gospodarskich będą stanowić świetny prezent. Traktor jeździk Traktor jeździk to idealna zabawka do ogrodu lub piaskownicy. Duże rozmiary oraz to, że wytrzymuje ciężar do 100 kg, powodują, że dziecko będzie mogło bezpiecznie na nim siąść i jeździć, a jak mu się to znudzi, będzie mogło bawić się na podwórku. Traktory jeździki wyposażone są w ruchome koła, ramię z łyżką do kopania i przyczepę. Wykonane są z lekkiego, ale odpornego na deformację tworzywa sztucznego. Mata interaktywna Teraz coś dla najmłodszych miłośników wsi – mata interaktywna z odgłosami zwierząt wiejskich. Wystarczy, że maluszek naciśnie narysowane zwierzątko, a od razu usłyszy jego głos. W taki sposób łatwiej nauczy się rozpoznawać poszczególne zwierzęta. Jeżeli taka zabawa się znudzi, mata wygrywa również piosenki, takie jak Stary dziadek farmę miał, przy których dziecko może tańczyć i śpiewać. Mata jest kolorowa, wesoła i przykuwająca uwagę. Interaktywny traktor Bardzo ciekawą zabawką jest interaktywny traktor firmy Dumel. Traktor sam jeździ, wygrywa piosenkę oraz trąbi i mruga światłami. Dodatkowo ciągnie za sobą przyczepę, na której podróżują krowa, koń, kura, owca i prosiak. Figurki można odczepić i bawić się nimi osobno. Po ponownym umieszczeniu ich na przyczepie i lekkim naciśnięciu dziecko usłyszy ich odgłosy. Zabawka jest bardzo wytrzymała na wstrząsy, zarysowania i rzucanie. Traktor zdalnie sterowany Co może być lepszego niż traktor na pilota? Ta zabawka spodoba się starszym chłopcom, którzy będą zachwyceni zdalnym sterowaniem takiej maszyny. Pojazdy najczęściej wyposażone są w dodatkowe akcesoria, tak by wiernie oddawały oryginały. Oprócz nich do zestawu mogą być dołączone zwierzęta gospodarskie. Farma Farma firmy Wader to kolorowy dwupoziomowy budynek gospodarski z mnóstwem ruchomych elementów. Dodatkowo wyposażona jest w figurki zwierząt i traktor z przyczepką. Umożliwia to zabawę kilku osób jednocześnie oraz tworzenie całych historii. Farmę można przenosić dzięki wbudowanej rączce w dachu. Jest ona wykonana z lekkiego, ale wytrzymałego tworzywa sztucznego. Zabawka polecana jest dla dzieci powyżej 3. roku życia. Kombajny Traktory może i są duże, ale największą maszyną rolniczą jest kombajn i to on na wsi wzbudza największe zainteresowanie. Dla dziecka również może być interesujący, gdyż nie jest tak popularny. Kombajny mają wiele ruchomych części, które można odczepiać i przyczepiać ponownie, na niektórych można nawet jeździć jak na jeździku. Maszyny rolnicze, zwierzęta, kontakt z naturą i niecodzienność – to wszystko ciekawi i sprawia, że dziecko uwielbia zabawki związane ze wsią. Zabawa nimi pomoże mu nauczyć się rozróżniać zwierzęta, poznać pracę rolnika oraz wiedzieć, jak wygląda traktor, a jak kombajn.
Rolnik pole orze – 10 zabawek inspirowanych wsią do 100 zł
Firma Nokia jest dla mnie niedoścignionym wzorem, jeżeli chodzi o tworzenie telefonów komórkowych prostych w obsłudze. Ponadto charakteryzują się one sporą wytrzymałością oraz niewygórowaną ceną. Takie urządzenia stanowią świetną propozycję dla osób, które potrzebują tylko zadzwonić czy wysłać SMS-a. Przykładem zgodnym z powyższymi słowami jest Nokia 106. Specyfikacja i architektura obudowy Testując na co dzień smartfony, mógłbym w tym miejscu wypisać wiele rzeczy, których Nokia 106 nie ma. Niemniej, tak jak wspomniałem na początku, jest to telefon dla mniej wymagającego użytkownika, więc skupmy się na tym, co znajdziemy w urządzeniu. Nokia 106 to niewielki telefon o wymiarach 112,9 x 47,5 x 14,9 mm i masie 74,2 g. Komunikaty, SMS-y, połączenia itd. są prezentowane na wyświetlaczu TFT o przekątnej 1,8 cala i rozdzielczości 128 x 160 pikseli. Obraz nie jest tak szczegółowy, jak na 5-calowych ekranach IPS z Full HD. Jednak bez problemu wszystko na nim odczytamy i to jest chyba najważniejsze. Niestety nie ma możliwości zmiany intensywności podświetlenia. W przypadku bardziej słonecznej pogody może okazać się ono niewystarczające, abyśmy sprawnie korzystali z urządzenia. Kolejną istotną rzeczą są fizyczne przyciski. W Nokii 106 są przyjemne w dotyku i mają wyczuwalny skok. Komfortowo się ich używa. Pisanie SMS-ów na fizycznej klawiaturze było naprawdę miłą odmianą od wykonywania tej czynności na tafli szkła smartfona. Dodatkowo na stronie producenta można znaleźć informacje, że są odporne na ścieranie. Co więcej, cała klawiatura została wykonana tak, iż jest niepodatna na zachlapania i kurz. Choć niestety cały telefon nie cechuje się wodoodpornością. Obudowa została wykonana z poliwęglanu i trudno mi powiedzieć, czy urządzenie wyjdzie bez szwanku po upadku z wyższej wysokości. Dotychczasowe doświadczenie, związane z telefonami tego producenta, każe mi stwierdzić, że to solidny produkt. Nokia 106 wszystkie krawędzie ma zaokrąglone. Jedyne porty znajdziemy na górze i są to: mini-jack 3,5 mm oraz złącze do ładowarki (niestety nie jest to miniUSB, tylko 2.0 mm DC jack). Produkt fińskiej firmy został wyposażony w radio FM (brak słuchawek w zestawie) oraz diodę LED, pełniącą funkcję latarki. Moim zdaniem to całkiem sensowne dodatki. Funkcjonalność Trudno znaleźć telefon komórkowy, który charakteryzowałby się prostszą obsługą od Nokii 106. Na pulpicie znajdziemy informacje o stanie naładowania baterii, zasięgu sieci, aktualnej godzinie. Do nawigacji po menu używa się 4-kierunkowego klawisza Navi oraz dwóch przycisków pod ekranem. Lewym dostajemy się do menu, natomiast prawy (Idź do) jest skrótem do najczęściej korzystanych przez nas opcji (sami decydujemy, które się tam znajdą oraz w jakiej kolejności). Praktyczna rzecz. Menu składa się z 10 ikon. Z jego poziomu mamy oczywiście dostęp do: SMS-ów, kontaktów, spisu połączeń, ustawień, zegara, radia, przypomnień, gier, dodatków oraz opcji operatora. Jednym słowem, standard. A jak jest z jakością rozmów? Rozmawiając i spacerując po lesie oraz w centrum średniego, pod względem wielkości, miasta, nie zauważyłem, aby jakość połączenia różniła się od tej w LG G2 (którego używam na co dzień). Znaczy się, była na zadowalającym dla obu rozmówców poziomie. Przejdźmy do największej zalety Nokii 106, czyli długości pracy na pojedynczym cyklu ładowania. Według producenta telefon jest wstanie wytrzymać do 35 dni w trybie czuwania. Nie miałem tyle czasu, aby to zdanie zweryfikować. Potwierdzam jednak krążące w sieci opinie użytkowników o czasie działania. Telefon, po naładowaniu do pełna, ponownie podłączyłem do kontaktu po sześciu dniach. Wynik nieosiągalny dla żadnego smartfona. Podsumowanie Nokia 106 to urządzenie, którego nie trzeba reklamować. To tylko (i aż) niedrogi telefon komórkowy, przeznaczony do rozmów i wysyłania wiadomości tekstowych. Ze względu na banalną obsługę, dość spore, wygodne przyciski oraz brak dostępu do Internetu, stanowi ciekawą propozycję dla osób starszych i dzieci. Model należy pochwalić przede wszystkim za bardzo dobry czas działania. Nokię 106 można zakupić już od około 75 złotych. Alternatywą dla niego może być Nokia 107 (z obsługą dwóch kart SIM), Nokia 108 (dodatkowo z aparatem fotograficznym), Samsung E1200, M-LIFE ML0529.1 oraz m.in. Maxcom MM131.
Nokia 106 – test prostego telefonu dla seniora i dziecka
Lato obfituje w wesela. Jeśli spotkał cię zaszczyt bycia druhną, czeka cię dobranie odpowiedniej kreacji. Zwróć uwagę na suknię długą, w pastelowych kolorach. Podobno ani druhna, ani inne obecne na uroczystości osoby nie powinny strojem przyćmiewać panny młodej. Sukienkę najlepiej więc dobrać w porozumieniu z gospodynią imprezy. Zazwyczaj to właśnie panna młoda sugeruje kreację swojej pierwszej druhny. Jeśli druhen jest więcej niż jedna, to według coraz bardziej u nas popularnej amerykańskiej tradycji panna młoda zamawia takie same kreacje w odpowiednich rozmiarach dla każdej. Można zdecydować się na jeden kolor dla wszystkich, a krój kreacji dobrać, uwzględniając sylwetki każdej z panien. Kolor sukienki powinien też korespondować z bukietem panny młodej lub dodatkami pana młodego. Jednak najważniejsze jest to, żeby w sukni dobrze się czuć. Ubiór powinien też pasować do charakteru – nie ma nic gorszego niż strój, który krępuje ruchy i ogranicza swobodę. Dlaczego długa, zwiewna suknia zawsze będzie doskonałą propozycją? Ponieważ jest elegancka, szykowna i może ukryć ewentualne mankamenty figury, a jednocześnie podkreślić jej atuty. Maxi pasuje też na wytworne wesela w eleganckich wnętrzach. Na przyjęcia w ogrodzie latem możesz zdecydować się na nieco krótszą wersję, np. do kolan lub tuż przed kostki. Czego druhnie nie wolno Zanim przystąpisz do poszukiwań odpowiedniego stroju, pamiętaj o kilku zakazach dotyczących kreacji weselnych. Nie mogą być czarne, niezbyt mile widziane są ciemne cekiny, które zostały zarezerwowane na imprezy sylwestrowe i karnawałowe, nie wypada też włożyć sukienki za krótkiej i odsłaniającej zbyt wiele. Jeśli ślub odbywa się latem, to oczywiście można sobie pozwolić na suknię z odkrytymi ramionami lub wyjątkowo pasującą na przyjęcia weselne z jednym ramiączkiem. Koktajlowe, uniwersalne hity Szukając odpowiedniej sukienki, zwróć uwagę na określenie „koktajlowa”. Ten niepozorny przymiotnik da gwarancję sukienki, która będzie elegancka. Według etykiety sukienka koktajlowa to taka, którą wkładamy na oficjalne uroczystości odbywające się w ciągu dnia. Jest ona zatem nieco lżejsza i krótsza od sukni wieczorowej, która zazwyczaj ma długość co najmniej do kostek, a idealnie byłoby, gdyby zakrywała buty. Na ślub latem lekka, zwiewna kreacja będzie więc idealna. Najmodniejsze pastele: pudrowy, miętowy, błękitny Jeśli przy wyborze kreacji dla druhny weźmiemy pod uwagę kolor – a nie możemy go zignorować– to wśród pastelowych odcieni warto w tym sezonie polecić pudrowy róż. Suknie w kolorze pudrowego różu są delikatne, dodają lekkości i świeżości, a także odmładzają. Na czasie są również suknie błękitne lub utrzymane w ostatnio modnej, delikatnej, a jednocześnie wyrazistej miętowej odmianie zieleni. Unikaj bieli i jej kremowych odcieni, beżu i kości słoniowej – te kolory są zarezerwowane wyłącznie dla panny młodej, a nie wypada, by cię z nią mylono... Zobacz również: Suknie wieczorowe do 300 zł
Idealna dla druhny – długa, pastelowa suknia
Ogrodnicy czekają z utęsknieniem na rozpoczęcie sezonu wiosennego. Zimowa przerwa w pracach w ogrodzie szybciej minie, gdy pod choinką znajdą praktyczne i pomysłowe prezenty związane z ich hobby. Zimą zapaleni ogrodnicy są pozbawieni swoich ulubionych zajęć. Drzewa bez liści, trawa przykryta śniegiem, na zewnątrz zimno i mokro. Miłośnicy prac ogrodowych i hodowli pięknych roślin muszą zaczekać na wiosnę. Na pociechę pozostaje pielęgnacja domowych roślin doniczkowych i… niezwykłe prezenty gwiazdkowe, które przypomną, że już za parę miesięcy natura obudzi się do życia. Oto siedem prezentów, które ucieszą każdego ogrodnika. 1. Konewka Plastikowa, metalowa, a może emaliowana? Wybór konewek jest ogromny. To przydatne akcesorium musi się znaleźć w każdym domu. Niezbędna do prac ogrodniczych, może stać się również elementem dekoracyjnym. Na parapecie świetnie prezentuje się metalowa konewka w stylu retro, sprawdzi się też w roli rustykalnego wazonu. Wiosną posłuży do podlewania roślin na balkonie i w ogrodzie. box:offerCarousel 2. Torba-organizer Marka Zeller ma w swojej ofercie wyjątkową torbę na akcesoria ogrodowe – marzenie każdego ogrodnika. Liczne przegrody i kieszonki pomagają utrzymać porządek, a potrzebne narzędzia zawsze pozostają w zasięgu ręki. W zestawie znajdują się m.in. nożyce, rękawice, łopatki i grabki. Wykonana z trwałej i odpornej na rozdarcia tkaniny torba ma jeszcze jedną zaletę. Po jej rozłożeniu uzyskujemy wygodny stołek! Można na nim usiąść i odpocząć podczas pielenie grządek. box:offerCarousel 3. Ozdobne rękawice ogrodowe Rękawice chronią dłonie podczas prac w ogrodzie. Zapobiegają otarciom i skaleczeniom, o które łatwo, gdy przycinamy gałęzie lub wyrywamy chwasty. Dzięki nim mokra ziemia nie zabrudzi i nie zniszczy delikatnej skóry. Każdy ogrodnik powinien mieć odpowiednie rękawice, odporne na rozerwanie i wilgoć. Na prezent dla pani ogrodniczki idealne będą rękawice w kwiaty. Ozdobna i elastyczna tkanina w wielobarwne kwiaty została powleczona bezbarwnym poliuretanem. box:offerCarousel 4. Zestaw narzędzi Zestawy narzędzi Gardena to świetny pomysł na prezent. Estetyczne przybory w pięknym turkusowym kolorze przydadzą się w pielęgnacji ogrodu. Wykonane zostały z najwyższej jakości stali pokrytej duroplastem, który chroni narzędzia przed korozją i zapobiega przywieraniu brudu. Zakrzywione, ergonomiczne rękojeści zapewniają wygodę i komfort pracy oraz uniemożliwiają wyślizgiwanie się narzędzi z dłoni. box:offerCarousel 5. Kalosze Kalosze stojące na wycieraczce to znak, że w domu mieszka ogrodnik. Przydają się nie tylko w mokre, deszczowe dni. Nieprzemakalne, trwałe, wysokie obuwie sprawdzi się o każdej potrze roku podczas prac w ogrodzie. Chroni przed urazami, a także wilgocią i brudem. Z łatwością zmyjemy z nich błoto i inne zabrudzenia zwykłą wodą. Wracając z ogrodu, wystarczy je spłukać i pozostawić do wyschnięcia. Ogrodowe kalosze mogą mieć dodatkowo ściągacz przy cholewce, który zapobiega wsypywaniu się ziemi do środka. box:offerCarousel 6. Sekator nożycowy Tego typu narzędzi nigdy nie jest za dużo. Ogrodnik hobbysta musi mieć kilka rodzajów nożyc, przeznaczonych do różnego rodzaju roślin. Nożycowy sekator Fiskars Ruby przeznaczony jest do cięcia świeżych gałęzi o średnicy do 22 mm. Ostrze z wysokiej jakości stali jest wytrzymałe, a powłoka PTFE na górnym ostrzu minimalizuje tarcie, co ułatwia cięcie. Ergonomiczny i lekki sekator może być używany zarówno przez osoby prawo-, jak i leworęczne. Sekator jest częścią wyjątkowej linii narzędzi Fiskars Inspirations, przeznaczonych do pielęgnacji drobnych roślin. Ruby ma piękny malinowy kolor, Fiskars oferuje również sekator błękitno-szary. box:offerCarousel 7. Wertykalny ogród box:imagePins box:pin box:offerCarousel Świat oszalał na punkcie zielonych ścian. Wertykalne ogrody, czyli specjalne konstrukcje do hodowli roślin w pozycji pionowej, to najnowszy trend. Pełnią nie tylko funkcję dekoracyjną, ale również użytkową. Można je stosować we wnętrzach i na zewnątrz. Zielona ściana z roślin to doskonały sposób na zapewnienie w domu czystego powietrza o odpowiedniej wilgotności. To także idealne zajęcie dla ogrodnika podczas zimowego przestoju prac w ogrodzie. Moduły Green Puzzle pozwolą na zbudowanie roślinnej dekoracji, którą możemy umieścić na ścianie lub ogrodzeniu. Miłość do roślin trwa przez cały rok. Pasjonaci ogrodnictwa na pewno ucieszą się z prezentów gwiazdkowych ściśle związanych z ich hobby. Konewka czy narzędzia niedługo przydadzą się w czasie pierwszych prac w ogrodzie, a modny ogród wertykalny umili zimowe dni spędzone w domu.
7 prezentów dla ogrodnika
Przez pryzmat losów jednej rodziny amerykański reporter opowiada o mało znanym, choć ważnym i przerażającym, wycinku historii USA. Jego książka nie tylko porusza, ale też wciąga jak rasowy kryminał. David Grann ma talent do wydobywania z odmętów historii strzępków informacji, które składają się w sensacyjne i bulwersujące opowieści. Tak było w przypadku „Zaginionego miasta Z”, tak jest też w jego reportażu historycznym, opowiadającym o tajemniczych zabójstwach Indian Osagów. Grann zbiera okruchy wspomnień, przekopuje się przez archiwa, szuka strzępków informacji w książkach i starych gazetach. Wszystko to splata w porywającą opowieść, która mrozi krew w żyłach czytelnika. Bogactwo zabija Osagowie, podobnie jak inni rdzenni mieszkańcy Ameryki, zostali wysiedleni ze swoich ziem przez rząd amerykański. W zamian oddano im tereny nieurodzajne i niegościnne, takie, których nie chcieli biali osadnicy. Historia potrafi być jednak ironiczna. Na ziemiach przyznanych Osagom odkryto ropę, więc za jej wydobycie właściciele ziem dostawali należne dywidendy. Stawali się coraz bardziej zamożni, duża część z nich została milionerami. Ich bogactwo kłuło w oczy wielu białych, którzy nie potrafili oswoić się w obrazem Indianina w luksusowym samochodzie. Niestety, zawiść przerodziła się w bardzo realne zagrożenie. Osagowie zaczęli ginąć w tajemniczych okolicznościach, a nikt nie przyglądał się zbyt dokładnie temu, kto po nich dziedziczy. Ryzykowne śledztwo Być może sprawcy zostaliby ujęci, gdyby nie to, że każdy, kto zanadto interesował się zagadkowymi zgonami Indian, znikał lub umierał w niejasny sposób. Strach zaczął się szerzyć w hrabstwie Osage. Najbardziej bali się oczywiście sami Indianie. Próbowali dbać o swoje bezpieczeństwo, ale lektura książki Davida Granna jasno pokazuje, że niewiele dało się zrobić. Zagrożenie mogło przyjść z każdej, nawet najmniej oczekiwanej strony. Na szczęście sprawą zainteresowało się niedawno utworzone Biuro Śledcze, znane nam jako FBI. Jeden z agentów został oddelegowany do rozwiązania sprawy. Nie wiedział, z jakimi niebezpieczeństwami będzie musiał się zmierzyć, a kiedy zdał sobie z tego sprawę, nie odpuścił. Cierpliwie i z trudem rozplątywał supełki, badał kolejne tropy, zdobywał zaufanie świadków. Historia tego śledztwa stanowi główną część książki Granna. Historia do dziś nieodkryta „Czas krwawego księżyca” to pasjonująca opowieść o tym, jak szeroko zakrojony był spisek przeciwko życiu Osagów. Na przykładzie losów jednej rodziny Grann opowiada o mordowaniu całego plemienia. Sprawców wielu z tych morderstw nigdy nie ujęto. Choć minęło prawie sto lat, potomkowie ofiar wciąż próbują poznać prawdę. Grann stara się do niej dotrzeć, często z dobrym skutkiem. To pasjonująca książka, którą czyta się jak kryminał i jedynie zdjęcia bohaterów przypominają, że mamy do czynienia z literaturą faktu. Warto przeczytać, przerazić się i zadumać. Źródło okładki: www.gwfoksal.pl
„Czas krwawego księżyca” David Grann – recenzja
Pokój nastolatka to nie tylko miejsce kreatywnych działań i rozwoju. To przestrzeń, w której bez skrępowania może budować własną, indywidualną rzeczywistość. Okres dojrzewania wiąże się z ciągłą potrzebą zmian, dlatego istotą aranżacji tego typu wnętrz jest „prosta baza” i zasady ergonomii, którą młody człowiek jest w stanie zmienić swoimi detalami. Gust młodego człowieka zmienia się jak w kalejdoskopie. Ważne, by stworzyć mu miejsce, w którym może rozwijać swoje pomysły tak, aby wcześniej zagospodarowana przestrzeń mogła dojrzewać wraz z nim. Dlaczego? Ponieważ pokój to azyl, w którym rozwija swoje umiejętności i poznaje samego siebie. Jest to miejsce odzwierciedlające jego pasje, umiejętności i marzenia. Postaw na neutralny kolor Biała farba na ścianach w pokoju młodego człowieka to doskonały wybór. Jasne tło to idealna baza przyszłego wystroju wnętrza. Pasuje do wszystkich mebli, a podrasowana kolorystycznymi gadżetami tworzy indywidualny styl nastolatka. Doskonałym wyborem są farby lateksowe. Wodorozcieńczalne, pozbawione intensywnego zapachu, gwarantują wygodę i bezpieczeństwo aplikacji. Ponadto, są wodoodporne i odporne na ścieranie, dzięki czemu łatwo dłużej zachować świeży wygląd ścian. Farba tablicowa to współczesna odpowiedź na tablice korkowe. Wymalowana nią ściana, bądź tylko jej fragment, znacznie ożywi przestrzeń. Stanie się notatnikiem w wersji XXL. Harmonogram zajęć czy lista zadań i obowiązków do wykonania będzie nie tylko wyraźna, ale i graficznie ciekawa. Różnokolorowe kredy i wyobraźnia nastolatka dadzą nieograniczone możliwości kreatywnych działań. A ściana ma szanse zmieniać oblicze każdego dnia. Doskonały kącik naukowy Jednym z najważniejszych elementów pokoju nastolatka jest biurko. To właśnie przy nim spędza większość wolnego czasu, dlatego ważne, aby jego funkcjonalność i wygoda były na najwyższym poziomie. Biurko musi być dostosowane do wzrostu nastolatka, a wymiary blatu nie powinny być mniejsze niż 110 cm szerokości i 60 cm głębokości. Warto pomyśleć o biurku kreślarskim. Niegdyś łączone jedynie z pracą architekta, dziś to element wystroju praktycznych wnętrz. Dostosowuje się do wzrostu użytkownika, a jego blat ma zdolność regulacji konta nachylenia. Lampka uzupełnia miejsce pracy młodego człowieka. Odpowiedni wybór jest istotny, gdyż oświetlenie wpływa na nastrój i zdrowie. Dobre rozwiązanie to zastosowanie w lampce biurkowej oświetlenia LED wytwarzającego światło najwyższej jakości, czyli o wysokim wskaźniku oddawania barw. Nie można zapomnieć o dobrze dobranym siedzisku. Musi się ono charakteryzować nie tylko możliwością regulacji wysokości, ale i ergonomią. Krzesło obrotowe z dobrze wyprofilowanym oparciem wspiera linię kręgosłupa, co eliminuje możliwość wystąpienia wad postawy. Akcja organizacja Nic tak nie psuje zapału do nauki jak sterta przedmiotów do uporządkowania: zagracone biurko czy poplątane kable. Jest na to sposób! Organizer na kable sprawi, że już nigdy nie będą błądziły po podłodze, a ładowarka do telefonu nie zginie w gąszczu innych przewodów. Gadżet może przybrać formę m.in. delikatnej półkuli z plastrem samoprzylepnym lub kształt klamerki. Jednak bez względu na formę zawsze spełni swoją funkcję. Papierowe pudełeczka przydadzą się z kolei w segregowaniu notatek. Podzielone kolorystycznie w zależności od przydzielonej im tematyki posegregują zapisane karteczki. Alternatywą mogą być segregatory, które stanowią ciekawy element dekoracji biurka. Wygodne spanie Łóżko to punkt centralny pokoju. Jest najważniejszym jego składnikiem, gdyż służy nie tylko do spania, relaksu, ale i do nauki. Ważny element to wybór odpowiedniego materaca. Powinien być dostosowany do wagi użytkownika, a pod wpływem nacisku uginać się do ok. 3 centymetrów. Podstawowym kryterium w wyborze łóżka jest też wzrost nastolatka. Warto wybrać uniwersalną wielkość i ponadczasowe wzornictwo. Dzięki temu mebel nigdy się nie zestarzeje. Proste łóżko z szufladami jest doskonałym wyborem. Oprócz prostej estetyki oferuje nam dodatkową przestrzeń i pomoże w utrzymaniu czystości w pokoju. Duże szuflady służyć mogą do przechowywania pościeli, a nawet nieużywanej odzieży sezonowej. Warto pomyśleć o szafce nocnej. Postawiona przy łóżku nastolatka pomieści jego najcenniejsze skarby. To miejsce na budzik, lampkę czy ostatnio czytaną lekturę. Pojemna szafa to must have Wybór systemu przechowywania w przestrzeni nastolatka to nie lada wyczyn. Oprócz analizowania jego potrzeb, należy zastanowić się nad wyborem neutralnym estetycznie. Duża szafa z zestawem kolorowych wieszaków ułatwi organizację odzieży i zachęci do samodzielnego porządkowania. Meble z rozsuwanymi drzwiami mogą okazać się idealnym rozwiązaniem dla przestrzeni z ograniczoną ilością miejsca. Organizery na bieliznę to doskonałe wyjście. Nawet w niewielkich szafkach ulokowane na samym dnie potrafią zdziałać cuda. Dzięki nim skarpetki, paski oraz reszta bielizny i dodatków nie błąkają się po dnie szuflady. Komoda z wysuwanymi, głębokimi półkami to uzupełnienie całości. Dzięki niej ulubione spodnie będą zawsze pod ręką, a pamiętnik dokładnie schowany! Wybór elementów wystroju wnętrz w pokoju nastolatka to niełatwa sztuka. Muszą one ewoluować wraz z dorastaniem i reagować na zmianę potrzeb mieszkańca pokoju. Ich głównymi cechami powinna być funkcjonalność, ergonomia i możliwość modyfikacji. Wybór mebli nie powinien być podyktowany gustem rodzica, który często różni się od potrzeb podążającego za trendami nastolatka.
Jak urządzić pokój nastolatka?
Statystyki mówią, że w sypialni spędzamy 1/3 życia. Myśląc o tym, można z jednej strony czuć przerażenie, ale z drugiej strony (tej ważniejszej) ileż wspomnień, snów i marzeń niesie ze sobą to jedno pomieszczenie. Przecież śniadanie do łóżka nigdzie nie smakuje lepiej, wojna na poduszki nie miała by sensu w kuchni a „piżama party” też skądś się wzięło. Jeśli szukasz funkcjonalnych rozwiązań i marzysz o eleganckich wnętrzach sprawdź czy sypialnia w stylu nowoczesnym jest twoją wymarzoną. Styl nowoczesny, czyli jaki? Styl nowoczesny nazywany jest również stylem modernistycznym. Narodził się we wnętrzach i architekturze na początku XX wieku. Główną jego cechą, a wręcz obsesją, był funkcjonalizm oraz prostota. Takie też założenie dominowało wtedy, ale dominuje również teraz. Niezmienność tych kryteriów przez tak długi okres świadczyć może tylko o jednym: jest to styl ponadczasowy, dobrze przemyślany, a do tego niebywale elegancki. W czym tkwi jego popularność? Myślę, że głównie w uporządkowaniu i konsekwencji. We wnętrzach nowoczesnych nie ma miejsca na bezużyteczne meble czy przedmioty. Wszystko, co się w nich znajduje, już z góry jest tam z jakiegoś powodu. Tak więc nie tylko formy są w nim minimalistyczne, ale też ich ilość powinna zostać ograniczona do niezbędnego minimum. Jest to dobry sposób na powiększenie przestrzeni. Ustawienie mebli też jest z góry narzucone: powinny stać wzdłuż linii pionowych i poziomych. Zatem jakie meble wybrać? box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Najlepsze są komplety mebli, które wprowadzają harmonię. Mogą być drewniane lub lakierowane na wysoki połysk; dodatkowo proste, bez zdobień i niepotrzebnych dodatków, co przekłada się na ich praktyczność, chociażby w sprzątaniu. Kolory przypisane do tego stylu to kontrastowy czarny i biały oraz chłodne odcienie szarości, a także wszelkie naturalne odcienie drewna. box:shoppingList box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem Jak wygląda sypialnia w stylu nowoczesnym? Nieprzypadkowo i funkcjonalnie. Łóżko w prostej formie, np. drewniane lub tapicerowane, o jednolitej gładkiej tkaninie zgranej z kolorystyką wnętrza. Często ze skrzynią, która jest dodatkowym miejscem do przechowywania, np. sezonowych rzeczy, co w małych sypialniach jest nieocenione. Ściany powinny być idealnie gładkie, jednokolorowe, podkreślające surowość wnętrza. Chromowane elementy, np. rama stolika nocnego, wazon, ramy obrazów, lampka – wszystko w prostych, nienarzucających się formach geometrycznych. W nowoczesnej sypialni znajdzie się duża i pojemna szafa z lustrzanymi drzwiami przesuwnymi, które powiększają optycznie wnętrze. Kolejnym istotnym elementem jest oświetlenie. Trzymając się sztywnych zasad, powinniśmy wybrać proste i geometryczne, jednak możemy pokusić się o bardziej designerskie oprawy sufitowe, których forma urozmaici wnętrze naszej sypialni. W tej sytuacji musimy zastosować nie tylko nowoczesną formę, ale i materiały, np. aluminium czy tworzywo sztuczne. Sypialnia nowoczesna będzie doskonałym wyborem dla osób ceniących sobie elegancję, prostotę i ponadczasowe rozwiązania.
Sypialnia w stylu nowoczesnym
Każdy brodacz dobrze wie, że o brodę trzeba dbać. Przycinać, regulować, zmiękczać i odżywiać. Dobrze odżywiona broda jest lśniąca i przyjemna w dotyku, łatwiej się też układa. Na rynku dostępnych jest wiele kosmetyków pielęgnacyjnych do brody, a najlepiej wybierać te z całkowicie naturalnym składem. Jak wybrać te najlepsze dla siebie? Kosmetyki do brody – co każdy brodacz mieć powinien W podstawowym zestawie każdego posiadacza brody powinien znaleźć się szampon, balsam i olejek do brody. Jeśli do tej pory unikałeś jakichkolwiek kosmetyków (może poza mydłem czy żelem pod prysznic), czas na małą rewolucję. Twoja broda, podobnie jak włosy na głowie, potrzebuje składników odżywczych, które wspomogą jej wzrost, nadadzą jej miękkości i ujarzmią pojedyncze niesforne włoski. Tak, jak i w przypadku innych kosmetyków, do pielęgnacji brody używaj naturalnych preparatów, które pomogą, a nie zaszkodzą twojej brodzie. By My Beard angielski brodaty szyk Marka By My Beard to angielska marka oferująca szeroką gamę kosmetyków pielęgancyjnych dla brodaczy. Produkty powstają na bazie naturalnych olejów np. arganowego, avocado, jojoba czy herbacianego. Działają oczyszczająco i nawilżająco, maja działanie antybakteryjnie. Dodatkowo, pozostawiają zarost miekkim i lśniącym. Zestaw kosmetyków By My Beard można zakupić już za ok. 100 zł - co w przypadku kosmetyków dobrej jakości jest ceną naprawdę niewygórowaną. Balsamy, oliwki i szampony zakmnięte są w prostych acz poręcznych opakowaniach z pompką chroniących ich zawartość przed światłem słonecznym. box:offerCarousel Męska Wyspa, czyli ręcznie wyrabiane kosmetyki do brody Balsamy i olejki Mr Broda to pierwsze polskie kosmetyki dla brodaczy ręcznie produkowane. Wyróżnia je całkowicie naturalny i prosty skład, który działa odżywczo na zarost, regeneruje i nawilża włosy oraz skórę pod brodą. Kosmetyki zawierają: wosk pszczeli, olejek ze słodkich migdałów, masło shea, olej arganowy, jojoba, krokoszowy (poprawia krążenie przy mieszkach włosowych), z pestek moreli (działa odżywczo), kokosowy. W ofercie dostępne są 2 rodzaje olejków i balsamów – Mr Broda o wyrazistym cytrusowym zapachu oraz Mr Broda arganowy z wonią lawendy, rozmarynu i drzewka herbacianego. box:offerCarousel Captain Fawcett, czyli kosmetyki dla prawdziwego gentlemana Brytyjska marka wypuściła na rynek kosmetyki dla brodaczy, które mają uczynić z nich prawdziwych gentlemanów. Olejek do brody Beard Oil Private Stock pachnie czarnym pieprzem, paczulą i palczatką imbirową, co sprawia, że po jego użyciu czujesz się wyjątkowo i elegancko. Jego skład jest w pełni naturalny – zawiera olejki ze słodkich migdałów, jojoba oraz witaminę B. Po użyciu kosmetyku broda będzie nawilżona i wygładzona, a skóra pod nią dobrze odżywiona. box:offerCarousel Mr Bear Family, czyli dzikość natury Brodata marka ze Szwecji znana jest wielu brodaczom ze względu na wyjątkową jakość swoich produktów. Kosmetyki stworzono w oparciu o naturalne składniki, które pomagają poprawić wygląd brody i pielęgnują skórę pod zarostem. Balsam do brody o zapachu zielonych wzgórz i drewna głęboko nawilża zarost i skórę oraz łagodzi podrażnienia. Doskonale nadaje się do codziennej pielęgnacji, ponieważ ułatwia rozczesywanie i układanie brody. Podobne właściwości wykazuje olejek, który dodatkowo sprawia też, że zarost staje się bujny i nabiera kształtu. W składzie produktów znajdują się tylko naturalne składniki: masło shea, oleje jojoba, z pestek moreli, arganowy, kokosowy, różany oraz zapachowe olejki eteryczne. Spośród bogatej oferty kosmetyków naturalnych każdy brodacz wybierze coś dla siebie. Ceny balsamów wahają się w granicach 60-80 zł za ok. 50 ml. Olejki są droższe (ok. 70-80 zł za 60 ml), jednak bardzo wydajne. Jedno opakowanie starcza nawet na pół roku codziennego stosowania. Szukasz więcej inspiracji? Zajrzyj tu.
Ekologiczne olejki i balsamy do brody
„Osobliwy dom Pani Peregrine” to książka dopracowana w najmniejszym szczególe. To opowieść magiczna i przygoda, w którą narrator wchodzi razem z nami, odkrywając kolejne fragmenty układanki. O jej niesamowitym klimacie stanowią między innymi zdjęcia, które odgrywają tu bardzo ważną rolę. Tajemnica tkwi w opowieściach i fotografiach dziadka Ransom Riggs od początku umiejętnie buduje atmosferę tajemnicy. Młody chłopak o imieniu Jacob przez całe życie miał fajny kontakt z dziadkiem i zafascynowany był jego opowieściami. Dziadek opowiadał fantastyczne historie, jakie dzieciaki uwielbiają – pełne tajemnic i przyprawiające o ciarki na plecach. Był w nich niezwykły sierociniec na walijskiej wyspie, w którym podobno dziadek mieszkał w czasie wojny, były inne dzieci, z którymi dorastał. Każde z nich było na swój sposób wyjątkowe – ktoś był niewidzialny, ktoś inny potrafił unosić się w powietrzu, a jeszcze inny jednym palcem podnosił największe ciężary. Dziadek nawet pokazywał swojemu wnukowi zdjęcia tych postaci. Im Jacob był starszy, tym bardziej pełen był nieufności, podejrzeń, że nie było w tych opowieściach wiele prawdy. A zdjęcia? Były na tyle niesamowite, że trudno było uznać je za realne. W dodatku to wszechobecne zagrożenie widziane przez dziadka. Kto miałby czyhać na jego życie i dlaczego? Większość ludzi uważała dziadka za dziwaka, a różne jego fantazje zrzucano na trudne doświadczenia z dzieciństwa. W młodości musiał on uciekać przed hitlerowcami, jego całą rodzinę żydowską wymordowano, wychowywał się więc w sierocińcu. W ostatnim okresie staruszek coraz częściej wspominał tamto miejsce i próbował coś wnukowi przekazać, niestety ten nie brał go zbyt serio. Dopiero śmierć dziadka w dramatycznych okolicznościach sprawiła, że chłopak jednak zapragnął zebrać różne pamiątki oraz zawarte w nich wskazówki, by wyruszyć śladami przeszłości. Co kryło się w słowach dziadka? Kim albo czym były potwory, które prześladowały go przez całe życie? Wyprawa na wyspę, która zmienia wszystko Cała wyprawa na wyspę, próby odszukiwania opuszczonego sierocińca i jakichkolwiek świadków, którzy mogą pamiętać dziadka, mocno wciągają nas w tę historię i nie ukrywam, że miałem nadzieję, na jej równie interesujący ciąg dalszy. Tymczasem to, co wymyślił autor, mocno idzie w klimaty paranormalne, a przygoda choć nabiera tempa, robi się podobna do wielu innych powieści dla młodzieży wykorzystujących w fabule elementy fantastyczno-naukowe. Owszem – jest ciekawie, ale klimat tajemnicy i grozy szybko znika. Jacob wciągnięty zostanie w wydarzenia, które przeniosą go w zupełnie inny wymiar czasu, i stanie oko w oko z zagrożeniem, którego tak bardzo obawiał się jego dziadek. Największą frajdę sprawiają stare, pożółkłe fotki – one do końca dają nam posmak tego dziwnego klimatu z początku książki, niepewności, co jest, a co nie jest prawdą. Niby to powieść raczej dla młodzieży, więc nie powinienem marudzić, bo w końcu przeczytałem z przyjemnością. Może moje oczekiwania zmieniłyby na tyle kształt całości, że stałaby się powieścią grozy dla dorosłych? Podsumowując:„Osobliwy dom pani Peregrine” to książka z bardzo fajnym klimatem, piękne wydana i choć to przede wszystkim powieść dla młodzieży, to spokojnie można ją polecić każdemu. Czyż dorosłemu nie wolno choć na chwilę poczuć się młodszym i spróbować tego, co czytają dziś nastolatki? A na prezent idealna! Na Allegro znajdziecie nie tylko wersję papierową, ale również e-booki (zawierające te same ilustracje) w formatach EPUB i MOBI. Cena: od 26 złotych. Źródło okładki: www.mediarodzina.com.pl
„Osobliwy dom pani Peregrine” Ransom Riggs – recenzja
Do zapieczenia uszczelki dochodzi zazwyczaj pod wpływem wysokiej temperatury, wilgoci, a w przypadku elementów ruchomych – tarcia. Zapieczenie może nastąpić zarówno w przypadku uszczelek płaskich, montowanych między dwoma elementami, jak i wewnętrznych, gumowych czy metalowych. Rozmontowując mechanizm na części, możemy trafić na tkwiącą między nimi zapieczoną uszczelkę. Gdy spróbujemy je rozdzielić, uszczelka się rozwarstwi i albo jej kawałki znajdą się na obu elementach, albo całość tego, co kiedyś było uszczelką, pozostanie przyklejona do jednego z nich. Nie ma reguły, których elementów może to dotyczyć. Na zapiekanie się uszczelek jest narażony zarówno układ chłodzenia, jak i połączenie miski olejowej z blokiem silnika. Podobnie jest z uszczelką pokrywy zaworów oraz wieloma innymi. Narażone na zapiekanie są także wszelkiego rodzaju uszczelniacze znajdujące się np. przy półosi, amortyzatorach lub skrzyni biegów. Nożem i papierem ściernym Jest kilka sposobów na usunięcie uszczelki, której demontaż nie jest możliwy – począwszy od mechanicznych, a skończywszy na użyciu środków chemicznych, które zmiękczą materiał i pozwolą na jego usunięcie. Jedną z metod jest użycie ostrza nożyka z łamaną końcówką. Wymaga to sporej precyzji, a przede wszystkim cierpliwości. Musimy uważać, aby nie porysować krawędzi, do których przylega uszczelka. Ostrze należy skierować pod jak najmniejszym kątem i równomiernie na szerokości całej krawędzi przeciągać tak, aby zapieczona uszczelka się odkleiła. To rozwiązanie będzie skuteczne w przypadku wszelkiego rodzaju uszczelek płaskich. Innym sposobem jest użycie papieru ściernego, początkowo o strukturze gruboziarnistej, a po częściowym usunięciu uszczelki – drobnoziarnistego. Mimo sporej skuteczności tego rozwiązania nie polecamy go z uwagi na spore ryzyko porysowania krawędzi. Rysy powstałe w wyniku użycia papieru mogą spowodować problem ze szczelnością po zamontowaniu nowej uszczelki i połączeniu dwóch elementów. Chemia w ruch Kolejnym rozwiązaniem jest stosowanie środków chemicznych do usuwania zapieczonych uszczelek, tzw. zmywaczy do uszczelek. Przed zastosowaniem takiego środka należy się zapoznać z instrukcją na opakowaniu. Ważne, aby przed przystąpieniem do usuwania uszczelki, zgodnie z zaleceniami na opakowaniu, odczekać odpowiednio długi czas. Stosując środek do usuwania uszczelek bądź ich resztek, należy nanieść go na całej powierzchni pozostałej uszczelki. W takim przypadku nastąpi jej rozmiękczenie oraz wstępne rozwarstwienie i będzie można ją usunąć łatwiej i z użyciem niewielkiej siły. Stosowanie środków chemicznych ma sens zarówno w przypadku zapieczonej uszczelki płaskiej, jak i wszelkiego rodzaju uszczelnień wewnętrznych. Ściągacz do uszczelek Na rynku znajdziemy również tzw. ściągacze do uszczelek. Są to narzędzie ręczne z trzonkami, zakończone jednym lub dwoma półokrągłymi ostrzami. Są bardzo skuteczne w przypadku usuwania zapieczonych wewnętrznych uszczelnień wszelkiego rodzaju, zarówno metalowych, jak i gumowych. Ponadto ostrza ściągacza można używać tak jak ostrza nożyka i w podobny sposób. Jednak użycie ściągacza do uszczelek jest wygodniejszym rozwiązaniem z uwagi na trzonek, który zazwyczaj ma ergonomiczny kształt oraz oprawiony jest materiałem zabezpieczającym przed ślizganiem się. Ponadto zaokrąglone ostrza skuteczniej radzą sobie z zapieczoną płaską uszczelką niż proste ostrze nożyka.
Czym usunąć „zapieczoną” uszczelkę?
Chociaż na polskim rynku wodoodpornych smartfonów wciąż przybywa, to jednak prym pod tym względem wiedzie japoński koncern Sony, którego liczne produkty mogą pochwalić się tą cechą. Na co jeszcze mogą liczyć kupujący i czy pojawienie się następcy, Sony Xperii Z2, na pewno przekreśla sens jego zakupu, dowiecie z naszego filmu. box:video
Videotest Sony Xperii Z1. Smartfon, któremu woda nie straszna
Xblitz Ghost to tani i solidnie wykonany wideorejestrator. Jak nagrywa filmy? Zapraszam na test! Zawodnik wagi ciężkiej Otwieram pudełko, wyjmuję z niego wideorejestrator Xblitz Ghost i już pierwsze zaskoczenie – urządzenie jest bardzo ciężkie. Wszystko przez wykonaną z metalu obudowę, która zapewnia dobrą ochronę i sprawia, że kamera zdaje się bardzo solidnym urządzeniem. Pod względem materiałów i jakości wykonania to jeden z ciekawszych modeli wideorejestratorów w swoim przedziale cenowym. Oprócz metalowej i wytrzymałej obudowy Xblitz Ghost nie zaskakuje już tak bardzo – ma kształt dosyć typowy dla kamer samochodowych, wbudowany głośnik i mikrofon, a także całkiem sporych rozmiarów ekran. Do obsługi służą przyciski umieszczone po bokach, które niestety są małe i nie najlepiej opisane, czasami bawimy się więc w ciuciubabkę z kolejnymi pozycjami w menu. Na szczęście menu urządzenia jest dostępne w języku polskim. W pudełku z Xblitz Ghost znajduję również ładowarkę podłączaną do gniazda zapalniczki samochodowej i uchwyt. Ma on zalety i wady. Zacznijmy od plusów – uchwyt działa na zasadzie wygodnej w użyciu przyssawki, zapewniając solidne trzymanie kamery. Minusem jest z kolei system mocowania pomiędzy uchwytem a urządzeniem. Wideorejestrator wkręcamy bowiem w uchwyt, co może i jest solidne, ale również niewygodne, w codziennym użyciu zaś uciążliwe. Parametry nagrywania Xblitz Ghost jest prostym wideorejestratorem i nie oferuje żadnych funkcji oprócz nagrywania filmów. Kamera wykorzystanie sensor optyczny GC1024 i nagrywa filmy w rozdzielczości 1920x1080 (full HD) z prędkością 30 klatek na sekundę. Warto wspomnieć o funkcji WDR, która dzięki użyciu odpowiednich algorytmów analizuje obraz i poprawia widoczność elementów znajdujących się w niedoświetlonych obszarach kadru. Niestety nie zachwyca pole widzenia obiektywu w kamerze Xblitz Ghost – kąt wynosi zaledwie 120 stopni, co oznacza ni mniej, ni więcej, iż kamera nagrywa głównie do przodu i mało widzi „na boki”. Oceniając jakość filmów nagrywanych przez wideorejestrator Xblitz Ghost, trzeba mieć na względzie jego cenę zawierającą się od 150 do 200 zł. To jedna z tańszych kamer samochodowych, zatem jakości obrazu jak z modeli za 500 czy nawet 1000 zł nie należy oczekiwać. Filmom, które zarejestrowałem z użyciem Xblitz Ghost podczas jazdy samochodem, nie sposób postawić zarzutów. Za sprawą małego pola widzenia obiektywu nie zaobserwujemy na krawędziach ekranu zniekształceń, a kolory są dobrze nasycone. Brakuje nieco ostrości, bez której odczytanie rejestracji innych pojazdów w niektórych sytuacjach może być trudne lub wręcz niemożliwe. Szczypta dodatków Xblitz Ghost nie oferuje nic ponad nagrywanie filmów, jest jednak kilka dodatków w tej kamerze, o których warto wspomnieć. Urządzenie samodzielnie zaczyna nagrywać po uruchomieniu silnika, nie trzeba więc za każdym razem pamiętać o włączaniu kamery przy rozpoczynaniu jazdy. Dzięki czujnikowi grawitacyjnemu (G-Sensor) kamera w momencie wykrycia zderzenia lub ostrego hamowania automatycznie zabezpieczy film przed usunięciem. Kierowca również ma możliwość oznaczenia nagrywanego filmu jako chronionego przed skasowaniem – wystarczy w tym celu wcisnąć przycisk SOS na obudowie. Xblitz Ghost posiada również czujnik ruchu, które uruchamia nagrywanie podczas postoju auta i kontynuuje je do kilku minut od momentu ustania ruchu w kadrze. Jeśli chcemy mieć pewność, że kamera z tym trybie działania przetrwa całą noc, warto podłączyć ją do zewnętrznego źródła zasilania (np. powerbank), gdyż niewielkiej pojemności bateria wbudowana w urządzenie zapewnia działanie wideorejestratora przez kilka minut. Czy watro zainteresować się kamerą samochodową Xblitz Ghost? Jej niezaprzeczalnym atutem jest bardzo atrakcyjna cena i zaskakująca jak na tę półkę cenową dobra jakość wykonania (ciężka i solidna metalowa obudowa). Jakość filmów jest raczej przeciętna, ale wydając na wideorejestrator poniżej 200 zł nie można oczekiwać niczego więcej.
Xblitz Ghost – test wideorejestratora
Rozszyfrowanie kodów, planowanie, analiza i kombinowanie... W dzieciństwie właściwie każdy marzył o tym, aby zostać tajnym agentem i łamać szyfry. Jak wiadomo, przeciwnicy nie śpią, więc trzeba się śpieszyć ze zdobywaniem informacji. W końcu nie można pozwolić, aby ubiegli nas inni. Czy „Kryptos” jest typową grą logiczną, a może emocjonują grą tajniaków? Jakie sekrety skrywa w sobie to maleńkie pudełeczko? Wnętrzności i przygotowanie do gry W środku znajdziemy planszę toru kodu (czyli samo sedno rozgrywki), którą zapisano liczbami od 1 do 48. W kolumnach są po 4 liczby, które przekreślono poziomo czterema kolorami. Numerom odpowiada 48 kart, które odpowiadają barwom na planszy. Poza tym do dyspozycji graczy przekazano 48 przeźroczystych żetonów w czterech kolorach, 6 żetonów punktacji oraz 6 kart punktacji. Elementy zostały postarzone (zabrudzenia, bazgroły), co nadaje ciekawy klimat całej grze. Wygląda to tak, jakbyśmy znaleźli głęboko skrywane archiwalne dokumenty do rozszyfrowania. Gra jest przeznaczona dla 3 graczy w wieku co najmniej 8 lat. Na początku rozkładamy planszę toru kodu na środku pomiędzy uczestnikami i wręczamy każdemu kartę punktacji. Na niej kładziemy znacznik punktacji na „2”. Dodatkowo gracze otrzymują odpowiednią liczbę kart (zmienną w zależności od liczby graczy). Numery niewykorzystanych kart zaznaczamy na planszy żetonami o odpowiadających im kolorach. Każdy gracz układa swoje karty w rosnącej kolejności i wykłada je dwójkami przed sobą. Należy też dobrać żetony w kolorach odpowiadających wszystkim kartom (w żółtym, czerwonym, zielonym i niebieskim). Czas rozpocząć zabawę w kryptologów... Przebieg rozgrywki Gracze przez cały czas działają po kolei, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Każdy w swoim ruchu wskazuje dowolnego gracza i stara się złamać szyfr na jego kartach, czyli zgaduje liczbę na wybranej karcie. Jeśli typowanie się udało, to zdobywamy 3 punkty. W przeciwnej sytuacji właściciel karty nas o tym informuje (nie dając prawidłowej odpowiedzi) i możemy podjąć drugą próbą odgadnięcia tej samej lub innej karty. Jednak za taką możliwość trzeba zapłacić tym razem 1 punkt zwycięstwa. W momencie gdy łamaliśmy szyfr u gracza, który miał dwie lub jedną kartę, to za prawidłowe zgadnięcie dostajemy odpowiednio dwa lub jeden punkt. Ze względu na uproszczone zadanie zysk jest w tym przypadku mniejszy. Gracz, którego kartę rozpracowano, kładzie żeton ze swojej puli na odpowiednim miejscu na planszy toru kodu. Tym sposobem coraz więcej cyfr będzie zakrytych, ale jednocześnie plansza dalej będzie czytelna, bo żetony są przezroczyste, co znacznie ułatwia kombinowanie. Rozgrywka toczy się do chwili, aż ktoś zdobędzie 15 punktów. Wtedy dogrywamy rundę do końca i gracz z największą liczbą punktów zostaje zwycięzcą. Podsumowanie „Kryptos” jest prostą i w sumie szybką grą logiczną, która zauroczy graczy w różnym wieku. Jej zasady są banalnie proste, ale nie da się przesiedzieć bezmyślnie całej rozgrywki. Gra wymaga od graczy słuchania innych i analizowania. Co rusz pojawia się więcej informacji, z których można wyciągać wnioski prowadzące nas w przyśpieszonym tempie do zwycięstwa. Kombinowanie, planowanie i rozruszanie szarych komórek może być doskonałym pomysłem na początek dłuższych rozgrywek. Gra jest dobrze skalowalna przy różnej liczbie graczy, a dodatkowo wraz ze wzrostem liczby rywali staje się bardziej wymagająca. Wszystkie elementy są znakomitej jakości, a grafiki wprowadzają graczy w bardzo ciekawy „tajny” klimat. Jeśli szukacie szybkiej i prostej gry logicznej w bardzo poręcznym pudełku i właściwie dla każdego, to „Kryptos” sprawdzi się idealnie.
„Kryptos” – recenzja gry
Jeśli nie lubisz chwalić się zawartością swoich szaf, a nadmiar bibelotów na półkach wywołuje u ciebie gęsią skórkę, musisz tak zorganizować przestrzeń, by większość przedmiotów ukryć. Jest sposób, by elegancko przechowywać liczne, niezbędne drobiazgi. Gdy w domu przybywa nowych przedmiotów, a ze starymi nie chcemy lub nie możemy się rozstać, zastanówmy się, co możemy zrobić, aby ich obecność nie uprzykrzała nam życia. Ścieranie kurzu, przestawianie z miejsca na miejsce, układanie… Możemy tego uniknąć, jeśli zaopatrzymy się w kilka niezbędnych akcesoriów do organizacji przestrzeni i zaoszczędzenia miejsca. Reguła jest taka, że przedmioty najczęściej wykorzystywane lokujemy w łatwo dostępnym miejscu, z kolei te, których nie używamy na co dzień, ale nie możemy się bez nich obejść, np. na święta, umieszczamy wyżej lub głębiej w szafie. Królestwo snu – sypialnia box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. IKEA, TakaTomo.de, FloraFurniture, Agata Meble, Artisanti, IKEA Choć to strefa prywatna i z reguły nie zagląda tu nikt poza domownikami, nie możemy jej pominąć w organizacji przestrzeni. Po pierwsze koce i poduszki – te świetnie się czują w pojemnych metalowych koszach, które mogą pełnić funkcję stolika nocnego. Zamiast kosza sprawdzi się również skrzynia (wzorem dawnych czasów) przeznaczona do przechowywania bielizny pościelowej. Na dodatkowe komplety pościeli i poduszki możemy przeznaczyć miejsce pod łóżkiem. Aby całość zajmowała mniej miejsca, wykorzystajmy worki próżniowe. Pojemnym i praktycznym meblem w sypialni jest komoda z szufladami. Każdą z nich możemy przeznaczyć na inny rodzaj ubrań lub rozdysponować miejsce na dwie osoby. Taki mebel pozwoli zachować porządek w pokoju i ułatwi dostęp do bielizny czy skarpetek. Drobniejsze przedmioty, pamiątkowe bibeloty czy rzadziej używane obrusy schowajmy w mniej dostępnym miejscu, by nie zawadzały w codziennym korzystaniu z pokoju. Rozejrzyjmy się za plecionymi koszami i kartonami, starając się dopasować je do stylizacji pokoju. Ostatni element to toaletka lub sekretarzyk. Bez względu na to, czy przestrzeń sypialni wykorzystujemy również do pracy, czy wykonania makijażu, nie pozwólmy, by wszelkie dokumenty, długopisy, kremy czy malowidła zabierały nam radość z estetycznie urządzonego wnętrza. Do przechowywania biżuterii przyda się kuferek na biżuterię lub eleganckie pudełeczko, w którym schowamy wszelkie świecidełka. Przestrzeń uporządkowana sprzyja relaksowi i wypoczynkowi, co powinniśmy docenić, zwłaszcza w sypialni. Poranna toaleta w łazience box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Windsor Browne, Black Red White, Agata Meble, Black Red White, IKEA, Agata Meble Łazienkowe rytuały rządzą się swoimi prawami. Kiedy wszystko mamy pod ręką, zajmują nam mniej czasu, dzięki czemu możemy zwolnić łazienkę pozostałym domownikom. Szafki lub zabudowa w łazience to obecnie konieczność. Zanim zamówimy meble, podzielmy przedmioty wykorzystywane w niej na kilka grup: środki czyszczące i piorące (świetne okażą się plastikowe pojemniki na proszek), perfumy i dezodoranty, kremy i balsamy, elektronika (depilator, suszarka, prostownica itd.), kosmetyki do makijażu… Podział powinien uwzględniać nasze potrzeby i częstotliwość sięgania po poszczególne przedmioty. Jeśli rzadko korzystamy z prostownicy, nie kładźmy jej w pierwszej wolnej szufladzie. Będzie to dobre miejsce na kremy czy pasty do zębów, po które sięgamy codziennie. W łazience sprawdzają się wszelkiego typu kosze do przechowywania bibelotów oraz pudełka. W większych wnętrzach dobrze będą się prezentować komódki z koszami wiklinowymi, w których możemy przechowywać zapasowe ręczniki lub pranie. Uważajmy jednak na pudełka kartonowe. Jeśli na takie się zdecydujemy, trzymajmy je z dala od wilgoci i źródeł wody. W przypadku, gdy łazienka służy nam również za pralnię, nie obejdzie się bez kosza lub worka na brudną bieliznę. Najlepiej, by – tak jak pralkę – można go było schować do szafy. Jeśli to niemożliwe, przy wyborze postawmy na designerski model. Kuchnia dobrze zorganizowana box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. IKEA, Agata Meble, Kitchen Craft, Cloudberry Living, Koziol Najtrudniej uporządkować przestrzeń w kuchni. Tak naprawdę wszystko jest nam potrzebne, i jeśli tylko pozwoli nam powierzchnia, warto mieć to pod ręką. W tym celu wykorzystajmy systemy szuflad z przegródkami oraz tzw. magic cornery, które pozwolą wykorzystać miejsce nawet w najdalszych zakątkach zabudowy. W większych kuchniach warto zainwestować w wyspę kuchenną, do której dostęp jest praktycznie z każdej strony. Zmieścimy w niej garnki i patelnie, a jej blat możemy przeznaczyć na dodatkową strefę roboczą. Do produktów żywnościowych przydadzą się estetyczne i funkcjonalne pojemniki (szklane lub plastikowe), które możemy schować lub wyeksponować na oddzielnej półce. Starajmy się nie zagracać blatów. To miejsce do pracy, przygotowywania kanapek i składników do obiadu. W jego pobliżu mogą się znaleźć deski do krojenia, noże i przyprawniki. Bliżej kranu ustawmy ociekacz na sztućce, zaś w zlewie przyda się organizer na akcesoria do zmywania naczyń. Chlebak i kosz na owoce – większe gabarytowo – ulokujmy tak, aby optycznie nie zabierały przestrzeni, np. w rogu lub na blacie śniadaniowym. Współczesne trendy aranżacyjne wymagają od nas przestrzeni uporządkowanej i praktycznej. Tylko wtedy styl, w jakim urządziliśmy nasz dom, wysunie się na pierwszy plan. A sposobów na przechowywanie wszelkich drobiazgów jest naprawdę mnóstwo.
Sposoby na przechowywanie i organizację przedmiotów w domu
Aby poprawić lub zaktualizować swoje dane teleadresowe, przejdź do zakładki Dane konta Allegro. Aby poprawić lub zaktualizować swoje dane teleadresowe, przejdź do zakładki Dane konta Allegro. Wprowadź prawidłowe dane i potwierdź je - kliknij przycisk Zapisz. Jeśli podczas rejestracji konta podasz błędną datę urodzenia i chcesz ją zmienić, skontaktuj się z nami. Pamiętaj, że nie ma możliwości zmiany nazwy użytkownika. Podczas aktualizacji pamiętaj, że przekazanie konta innej osobie jest zabronione. Masz pytanie? Napisz do nas.
Jak poprawić dane teleadresowe podane podczas rejestracji?
Kompletowanie wyprawki dla ucznia to ważne i czasochłonne przedsięwzięcie. Znając preferencje dziecka, łatwiej dobrać akcesoria, których potrzebuje. Piórnik dla starszego ucznia nie musi być już tak wyposażony jak piórnik pierwszoklasisty. Można postawić na piórnik tubę, piórnik jamnik albo nawet zaproponować dziecku stworzenie własnego modelu. W piórniku uczeń nosi większość potrzebnych rzeczy, których bardzo często używa, dlatego najważniejsze jest, by był on przede wszystkim wykonany z mocnego tworzywa czy materiału. Kupienie piórnika dobrej jakości daje większe szanse, że do końca roku szkolnego nie będzie trzeba go wymieniać. Wyposażenie piórnika starszego ucznia Duży rozkładany piórnik najlepiej sprawdza się w przypadku uczniów mniej więcej do 10. roku życia, później można kupować znacznie mniejsze. Piórnik nastolatka nie musi zawierać wielu elementów. Najczęściej potrzebne są jedynie: długopis lub pióro, ołówek, gumka do ścierania, temperówka, linijka, kilka zakreślaczy lub kolorowych flamastrów. Dzięki temu piórnik może być niewielki i lekki. W tej roli doskonale sprawdzi się pojemny i lekki piórnik tuba (jamnik), piórnik w formie płaskiej lub sztywnej saszetki oraz piórnik metalowy. Rodzaje piórników dla starszych uczniów Plecak w zestawie z piórnikiem to dobre rozwiązanie, ponieważ komplet będzie spójny tematycznie. Tego rodzaju propozycje dla starszych uczniów można znaleźć w ofercie takich firm, jak: Puma, Reebok, Adidas czy Nici. Dołączane do plecaków piórniki najczęściej mają formę saszetki lub lekko usztywnianej tuby czy prostokątnego etui. Zdarza się również, że zestawy te poszerzane są o dodatkowe elementy, takie jak: torba lub worek na buty. Inne rodzaje piórników, które mogą przypaść do gustu nastolatkom, to: * piórnik tuba – tuby najczęściej wykonane są z miękkiego tworzywa sztucznego, skóry ekologicznej lub materiału, zapinane na zamek błyskawiczny, rzadziej na guzik czy napę. Zdobione są różnego rodzaju nadrukami i aplikacjami. Usztywniana prostokątna tuba będzie lepiej chroniła znajdujące się w piórniku akcesoria, ale zajmie też więcej miejsca w plecaku. Ostatnio hitem stały się piórniki złote, srebrne oraz futrzane w kształcie różnych zwierząt, np. piórnik tuba panda czy piórnik tuba kotek. * piórnik blaszany – wykonany z metalu piórnik jest hałaśliwy, gdy nie jest wyposażony w tłumiące odgłosy pianki lub gąbki. Blaszane piórniki często są podzielone na dwa piętra, dzięki czemu wszystko wewnątrz zawsze jest uporządkowane. Jednokolorowe blaszane piórniki stwarzają dużo możliwości dla kreatywnego nastolatka – można je samodzielnie ozdabiać, np. naklejkami, zdjęciami, decupage czy olejnym markerem. * piórnik saszetka – saszetki często wyglądają jak przyborniki lub kosmetyczki. Mogą mieć jedną lub dwie, a nawet trzy komory, które znacznie ułatwiają organizację przestrzeni. To bardzo popularny model piórnika wśród nastolatków. Wykonane są zarówno z materiałów przypominających ortalion, jak i jeansu, pluszu czy futerka. Piórnik saszetka może być miękki lub usztywniany. Ten ostatni często jest w formie prostokątnego pudełeczka o zaokrąglonych brzegach z umieszczonym wewnątrz organizerem z gumkami na długopisy i wewnętrznymi kieszonkami na suwak, tak jak w przypadku piórnika St. Reet. * piórnik ze spersonalizowanym nadrukiem lub aplikacją – tego rodzaju akcesorium można wykonać na zamówienie. Aktualnie wiele firm specjalizuje się w tego rodzaju usługach. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby mieć piórnik ze zdjęciem pupila, z autografem idola lub ulubionym jedzeniem czy wzorem. Dodatki do piórników w postaci breloczków, pomponów, łańcuszków, mini lusterek, szczotek czy przenośnej pamięci USB doczepianej do zamka za pomocą łańcuszka to ciekawy pomysł. Modny piórnik dla starszego ucznia Piórnik wykonany ze skóry ekologicznej jako imitacja paczki chipsów, hot-doga, realistycznie wyglądającej ryby, opakowania cukierków, kartonu mleka lub innych produktów spożywczych to ciekawy sposób na urozmaicenie szkolnej wyprawki. Piórniki tego rodzaju są zabawne, ale jednocześnie funkcjonalne i solidnie wykonane. Piórniki vintage w formie drewnianego pudełka z wypalonym ornamentem, obciągniętej skórą naturalną skrzyneczki lub kawałka tkaniny, którą się zwija i zabezpiecza rzemykiem to najlepsze propozycje dla uczniów ceniących klasyczny design oraz przejawiających artystyczne zainteresowania.
Przegląd piórników dla starszych uczniów
Dereń jadalny to drzewko lub krzew, które wiosną – jako jedno z pierwszych – kwitnie i zachwyca nas swoimi jaskrawymi, żółtymi kwiatami. Nawet jedna jego gałązka, wstawiona do wazonu na przełomie lutego i marca, w krótkim czasie pokryje się pięknymi, wiosennymi kolorami. Z kolei jesienią na dereniach pojawiają się śliczne, czerwone owoce znane od lat ze swoich leczniczych właściwości. Jedni kochają derenie ze względu na fakt, że są one świetną ozdobą ogrodu, a sposób ich uprawy nie należy do zbyt skomplikowanych. Inni natomiast uwielbiają ich owoce, które zawierają w sobie tak cenne składniki jak żelazo, potas, wapń, magnez, fosfor czy cynk i miedź. Podobnie jak cytryny, są źródłem dużych ilości witaminy C oraz witamin P i A. Dereń w ogrodzie… To niezbyt wymagająca roślina. Bardzo dobrze odnajduje się posadzony nawet w półcieniu. Jednak na terenie nasłonecznionym jego owoce są znacznie dorodniejsze i zdecydowanie bardziej wartościowe.Derenie jadalne nie potrzebują też jakiegoś specjalnego podłoża. Dobrze rozwijają się nawet na glebach wapiennych. Jedyne co nie jest dla nich korzystne, to miejsce gdzie pojawiają się zastoiny wody. Jeżeli zamierzamy korzystać z dobrodziejstw jego owoców, zwróćmy uwagę, czy wokół nie ma zbyt intensywnego ruchu ulicznego, bo duża ilość szkodliwych związków pochodzących ze spalin zgromadzi się w jego owocach. Nasze przetwory zamiast pomagać będą wówczas nam po prostu szkodzić. Najlepszą porą roku na sadzenie dereni jest jesień. Roślina ta jest odporna na mróz, więc nie trzeba jej specjalnie okrywać na zimę. W przypadku suchej aury, po posadzeniu warto ją podlewać. Gdy zadomowi się w ogrodzie, tej czynności nie trzeba będzie powtarzać. Raz na jakiś czas warto też użyć podkaszarkii przyciąć gałązki, tak aby roślina nie gęstniała za bardzo. Da to też możliwość formowania jej kształtu i kontrolowania wysokości. Dereń jadalny może tworzyć żywopłot. Gęsto posadzony jest bardzo dobrą, naturalną osłoną przed wiatrem. Dereń dla zdrowia Pojawiające się wczesną jesienią owoce derenia są jadalne i mają bardzo dobry wpływ na nasze zdrowie. Świetnie wspomagają proces leczenia anemii, która często spowodowana jest między innymi niewystarczającą ilością żelaza we krwi i objawia się osłabieniem, bladością skóry, bólami głowy i bezsennością. Owoce derenia jadalnego zawierają duże ilości żelaza, dlatego też polecane są również paniom borykającym się z obfitymi miesiączkami. Przetwory z derenia łagodzą dolegliwości żołądkowe. Dzieje się tak ze względu na dużą zawartość kwasów organicznych, garbników i fitoncydów. Sok lub wywar z derenia jest bardzo pomocny przy biegunce lub kolce żołądkowej. Polecany jest także osobom z nadwagą lub otyłością, ponieważ doskonale reguluje przemianę materii. Nalewka z owoców derenia pomaga w leczeniu przeziębienia i podnosi odporność organizmu. Skutecznie obniża gorączkę, łagodzi bóle migrenowe i reumatyczne. Owoce tej rośliny zawierają także antocyjany, które mają właściwości przeciwnowotworowe i przeciwzapalne. Dereń w kuchni Owoce derenia jadalnego mają kwaśny, lekko cierpki smak z odrobiną słodyczy. Niektórym przypominają wiśnie. Można je jeść nie tylko po przetworzeniu, ale także na surowo, szczególnie jako dodatek do ciast, deserów czy nawet musli. Najczęściej jednak przyrządza się z nich nalewki i dżemy. W prosty sposób można zrobić doskonałą konfiturę, która jest bardzo smacznym dodatkiem zarówno do serów, jak i mięs. Jej przyrządzenie jest banalnie proste. Umyte, wypestkowane owoce należy zasypać cukrem i odstawić do lodówki na dwanaście godzin. Na dwie części derenia dodajemy jedną część cukru. Następnie owoce przesmażamy na patelni, na niewielkim ogniu, przez około 20-30 minut. Potem wystarczy wszystko przełożyć do słoiczków. Z suszonych owoców można zaparzyć wspaniałą herbatę. Ich czubatą łyżeczkę wystarczy zalać wrzątkiem, przykryć i poczekać 15 minut. To doskonały sposób zarówno na przeziębienie, jak i na poprawę pracy przewodu pokarmowego. Z kolei jeśli posolimy owoce derenia i zostawimy je w tym stanie na 24 godziny, to one z powodzeniem zastąpią oliwki konserwowe. Derenie jadalne świetnie zdobią nasze ogrody, szczególnie wiosną i jesienią. Specjały przygotowane z ich owoców cieszą nas przez cały rok.
Derenie - sadzenie i właściwości
Najważniejsze oznaczenia na oponach Najważniejsze oznaczenia na oponach 195 - Szerokość opony A w zasadzie szerokość przekroju opony - to odległość pomiędzy jednym a drugim bokiem opony, mierzona w najszerszym miejscu i wyrażona w milimetrach. W naszym przykładzie to 195 (milimetrów). 60 - Profil opony A właściwie procentowy stosunek wysokości przekroju do szerokości przekroju. Szerokość przekroju opony dzieli się przez wysokość boku opony i mnoży razy 100 procent. W ten sposób otrzymuje się odpowiednią wartość – w naszym przykładzie to 60 (procent). Wysokość boku opony mierzona jest od czoła opony (najwyższy koniec bieżnika) do stopki (element stykający się z felgą opony). R15 - Średnica osadzenia To średnica obręczy felgi, na której możemy zamontować naszą oponę. Wyraża się ją w calach. W naszym przypadku to wartość 15 (cali). Średnica osadzenia dotyczy zarówno felg stalowych, jak i aluminiowych. Co oznacza wartość 60, podana w naszym przykładzie? Mówi ona, że wysokość boku opony stanowi 60% szerokości opony. Zatem w naszym przypadku będzie to 60% ze 195 milimetrów, czyli 117 milimetrów. Średnica poprzedzana jest literą R, czyli symbolem oznaczającym oponę radialną. 91V - Ideksy prędkości i nośności Oba parametry są określone przez producenta pojazdu oraz wystęują razem (w naszym przykładzie 91V). 91 - Indeks nośności koła (z ang. Load Index) informuje o tym, jaki maksymalny ciężar może unieść koło, wyliczony dla maksymalnej dopuszczalnej prędkości danego pojazdu. Indeks nośności koła wyrażany jest symbolami liczbowymi, do których przypisane zostały określone wartości (przykładowo symbol 91 to maksymalne obciążenie koła 615 kilogramów). Ważne: nie należy stosować opon o indeksie nośności niższym, niż zaleca producent pojazdu. Popularne indeksy prędkości: 82 = 475 kg 88 = 560 kg 91 = 615 kg 92 = 630 kg 94 = 670 kg 95 = 690 kg 97 = 730 kg 98 = 750 kg 99 = 775 kg V - Indeks prędkości koła (z ang. Speed Index) oznacza, z jaką maksymalną prędkością można jeździć na danych oponach. Wyraża się go symbolem literowym. Do każdej litery przypisana jest określona wartość prędkości. Ważne: zaleca się stosowanie kół o indeksie prędkości homologowanym przez producenta danego pojazdu - bezwzględnie dla opon letnich, dla zimowych dopuszcza się możliwość zastosowania opon o indeksie o stopień niższym, niż homologowany. Popularne indeksy prędkości: B do 50 km/h Q do 160 km/h T do 190 km/h H do 210 km/h V do 240 km/h W do 270 km/h Y do 300 km/h 1216 - Data produkcji Opisana symbolem czterocyfrowym (dla opon wyprodukowanych po roku 2000). Pierwsze dwie cyfry oznaczają kolejny tydzień danego roku, a dwie ostatnie – rok (przykładowo oznaczenie 1216 będzie mówiło o tym, że opona została wyprodukowana w 12. tygodniu 2016 roku). Datę produkcji znajdziemy bezpośrednio po skrócie DOT, lub DOT i kodzie producenta i fabryki. Dlaczego data produkcji jest ważna? Z dwóch powodów: * Po pierwsze – opony mające powyżej 10 lat nie nadają się już do montażu i bez względu na ich stan powinno się je wyrzucić. * Po drugie – producenci opon udzielają na nie gwarancji, ale uwaga – liczą ją nie od daty sprzedaży, tylko od daty produkcji. A to sprawia, że jeśli kupimy oponę trzyletnią, mamy już tylko dwa lata gwarancji producenta przez sobą. Oznaczenia sezonowe Zimowe - stosuje się symbole śnieżynki na tle gór albo symbol literowy 3PMSF (z ang. Three Peak Mountain Snow Flake). Wielosezonowe - litery M+S informują o dobrych właściwościach opony na błocie (M, ang. mud) i śniegu (S, ang. snow).
Najważniejsze oznaczenia na oponach
Każdy dobry opiekun zwierzęcia chce jak najlepiej zrozumieć potrzeby swojego pupila. Często nie wystarczy mieszkać z psem, żeby dowiedzieć się, jakie on ma oczekiwania i co próbuje nam zakomunikować. Przydatne będą odpowiednie lektury. O psach krąży wiele niesłusznych obiegowych opinii i dobre książki pomogą je obalić. Psychologia psów Nie jesteśmy w stanie całkowicie poznać psiego świata, ale wiele badań prowadzonych nad tymi zwierzętami pozwala coraz lepiej je zrozumieć. Alexandra Horowitz w oparciu o swoje obserwacje napisała książkę „Oczami psa. Co psy wiedzą, myślą i czują”. Autorka nie uczłowiecza psów, ale próbuje zgłębić ich postrzeganie świata oraz opisuje, skąd biorą się ich zdumiewające umiejętności, np. wyczuwania nastrojów człowieka. To lektura obowiązkowa dla opiekunów psów, którzy chcą zaprzyjaźnić się ze swoimi pupilami. Książka Johna Fishera „Okiem psa. Bestsellerowy ponadczasowy poradnik psiej psychologii” to przewodnik po psychologii psów, który pomoże opiekunom tych czworonogów wychować swojego pupila dobrze, a przy tym bez przemocy i łamania jego charakteru. Autor omawia różne problemy pojawiające się przy pracy nad zwierzęciem i podpowiada, jak je rozwiązać, podaje przy tym mnóstwo przydatnych informacji o psychice psa. Zaletą jest przystępny język pozycji i duża dawka humoru. Dziwne psie zachowania Niektóre zachowania psów wydają się trudne do zrozumienia. Dlaczego psy ganiają za rowerami i szczekają na mężczyzn w kapeluszach albo gwałtownie ożywiają się na dźwięk dzwonka do drzwi? Sophie Collins w książce „Dlaczego mój pies to robi?” odpowiada na szereg pytań o zagadkowe postępowania naszych ulubieńców i pokazuje, jak wygląda świat z psiego punktu widzenia. Obalanie stereotypów John Bradshaw przez 30 lat obserwował psy. Jego książka „Zrozumieć psa. Jak być jego lepszym przyjacielem” to ciekawe spojrzenie naukowca kochającego zwierzęta. Bradshaw udowadnia, że psy to nie są udomowione wilki dążące do dominacji, ale stworzenia, które w toku ewolucji wypracowały cechy umożliwiające im przyjazne życie z ludźmi. Autor, opierając się na wynikach badań naukowych, obala szereg szkodliwych stereotypów dotyczących tych sympatycznych czworonogów. Jak rozmawiać z psem? Co psy próbują nam przekazać? Co mówi ich język ciała? Jak rozpoznać, kiedy zwierzę jest szczęśliwe, a kiedy jest wręcz przeciwnie? Tego wszystkiego dowiemy się z książki Susie Green „Jak rozumieć język psa”. To lektura głównie dla osób, które mają czworonoga od niedawna i dopiero uczą się wspólnego życia oraz odczytywania sygnałów wysyłanych przez zwierzę. Dowiedzą się, jak psy wyrażają swoje potrzeby i dlaczego ważny jest kontakt ze zwierzęciem przez dotyk. Bez zrozumienia psa trudno będzie się z nim zaprzyjaźnić. Jolanta Antas pokazuje, jak porozumieć się ze zwierzęciem. Jej „Rozmowy z psem, czyli komunikacja międzygatunkowa” to ciekawie napisany i wzbogacony o anegdoty zespół porad, jak przekazać psu swoje oczekiwania i polecenia, a przy tym zgłębić sygnały wysyłane przez czworonoga. Autorka nie antropomorfizuje zwierząt, ale równocześnie przyznaje im podmiotowość i pokazuje, jak przełamać barierę międzygatunkową w komunikacji. Miłośnicy psów, którzy chcą pogłębić swoją wiedzę o ulubionych czworonogach, mają do dyspozycji spory wybór lektur.
Co twój pies chce ci powiedzieć? 6 książek, które ci to wyjaśnią
Niektórzy powiedzą, że to udziwnienie, inni – że niepotrzebny gadżet będący domeną ludzi młodych i dopiero zaczynających dorosłą karierę za kierownicą samochodu, ale czy tak jest w rzeczywistości? Element, o którym będzie mowa, jest często niezauważanym składnikiem pojazdu, a przez to również i niedocenianym. Niesłuszne pomijanie roli, jaką odgrywa w aerodynamice samochodu, ma jednak niewiele wspólnego z samodzielnym montażem tytułowego elementu celem lepszego wyglądu. Dlaczego warto montować spojler i czy w ogóle warto to robić? Problem natury estetycznej Odwołując się do popularnej serii filmów Szybcy i wściekli, nie sposób nie poruszyć kwestii związanej z estetycznym wymiarem każdego spojlera. Czym jest dany element? Spojler to część nadwozia montowana najczęściej z tyłu, ale również i z przodu, która w wymierny sposób ma wpływać na aerodynamikę całego pojazdu. Jego zastosowanie (niezależnie – słuszne czy tylko pozornie istotne) jest obecnie bardzo szerokie. Spojler może kupić każda osoba, w której samochodzie wspomniana część będzie odgrywała ważną rolę lub po prostu (teoretycznie) „zwiększy morale” danego pojazdu. Na szeroką skalę spojlery znajdują swoje zastosowanie w paletach firm zajmujących się profesjonalną modyfikacją czterech kółek, a nawet w fabrycznie nowych samochodach, gdzie wspomniane rozwiązanie okazuje się bardzo przydatne (przy czym wcale nie mówimy o pojazdach sportowych). Dlaczego spojler potrafi generować problemy? Pomijając błahy fakt ograniczonej widoczności przez tylną szybę (jeżeli mówimy o komponencie sporych rozmiarów), jeszcze do niedawna spojler był uważany za dość charakterystyczny element tzw. tuningu, modyfikacji na własną rękę pojazdów, które z seryjnymi maszynami miały niewiele wspólnego. To prawda – moda na szerokie zderzaki i efektowne spojlery różniące się formą przyszła do Europy z Japonii oraz ze Stanów Zjednoczonych. Spojler był nierzadko elementem czysto wizualnym, ale również podporządkowanym funkcji, do jakiej został stworzony. A jak to wygląda obecnie? Czy wspomniany komponent jest w dalszym ciągu domeną aut modyfikowanych, czy jednak efektywnie wdarł się do życia codziennego? W zasadzie i jedno, i drugie. Estetyka podporządkowana funkcji Zadaniem spojlerów, zamontowanych z przodu czy z tyłu, jest nie tylko wpływanie na lepszy odbiór samochodu i kreowanie jego sportowego wizerunku, ale przede wszystkim poprawianie aerodynamiki. Wspomniany komponent swoim ukształtowaniem powoduje, że opływające karoserię powietrze ma za zadanie dociskać stosowną część nadwozia do asfaltu, dzięki czemu przyczepność samochodu oraz jego stabilność przy wyższych prędkościach są znacznie lepsze. Ma to również swoje przełożenie na jazdę w zakrętach, dlatego montowanie spojlerów w pojazdach z niezbyt dużą mocą silnika i ograniczonymi możliwościami układu jezdnego trochę mija się z celem. Nie musi to być rzecz jasna samochód sportowy – wiele fabrycznie nowych pojazdów udowadnia, że nawet limuzyna wyposażona w spojler (spójrzmy chociażby na niemieckie Audi A7) może mieć sens. Zaawansowanie omawianego komponentu w takich przypadkach nabiera oczywiście nowego znaczenia – spojler nie jest bowiem przymocowany na stałe, a automatycznie rozkłada się po przekroczeniu określonej prędkości. Kierowca może go też rozłożyć samodzielnie przez naciśnięcie stosownego przycisku – to magia samochodów XXI wieku. Czy warto posiadać samochód o „zaburzonej” linii nadwozia? W przypadku samochodów nowych nie ma czasami innego wyboru (co oczywiście nie jest wadą), natomiast jeśli chodzi o pojazdy używane – to zależy od gustu i potrzeb samego właściciela. Ważne jednak, by spojler nie stanowił zbędnego elementu.
Dlaczego warto montować spojler?
Smartwatche to stosunkowo nowy segment elektroniki użytkowej, który lata świetności ma dopiero przed sobą. Mimo wszystko producenci zdążyli już nabyć nieco doświadczenia i poprawić niedoskonałości pierwszych inteligentnych zegarków. Czy do kwoty 1000 złotych można kupić coś sensownego? Przedstawiamy kilka interesujących propozycji. Na co zwracać uwagę, kupując smartwatcha? Decydując się na zakup smartwatcha, musimy określić parametry, jakie są dla nas najważniejsze. Jedną z najistotniejszych kwestii jest kompatybilność z naszym smartfonem. Należy się upewnić, czy zegarek na pewno będzie współpracował z systemem operacyjnym posiadanego telefonu. Pod tym względem króluje przede wszystkim Android Wear, który jest kompatybilny z większością urządzeń opartych na Androidzie, a nowsze modele zegarków – także z iOS. Znikomy wybór mają natomiast posiadacze smartfonów z Windows Phone – rzadko który smartwatch jest kompatybilny z tą platformą. Istotne są również funkcje zegarka. Oprócz wskazywania daty i godziny smartwatch powinien wyświetlać powiadomienia prosto ze smartfona, a także umożliwiać odczytywanie i odpisywanie na wiadomości. Niektóre modele są wyposażone w mikrofon, który pozwala na prowadzenie rozmów głosowych. Jeżeli lubimy aktywnie spędzać czas, musimy zadbać, by nasz smartwatch posiadał odpowiednie funkcje fitnessowe. Pulsomierz wskazujący aktualne tętno to absolutne minimum. Nie możemy zapominać, że smartwatch to przede wszystkim zegarek, a ten powinien odpowiednio wyglądać. Design to czysto subiektywna kwestia, dlatego też na rynku znajdziemy zarówno klasyczne, jak i bardziej sportowe modele. Zegarek może mieć kwadratowy wyświetlacz, choć ostatnio popularne stają się także smartwatche z okrągłą tarczą. Polecane modele do 1000 złotych W przedziale cenowym do 1000 złotych znajdziemy wiele ciekawych propozycji. Jedną z nich jest Motorola Moto 360. Urządzenie charakteryzuje się ciekawym designem, z okrągłym wyświetlaczem. Godna pochwały jest wytrzymałość – zegarek jest solidnie wykonany i powinien niejedno przetrwać. Potwierdza to odporność na wodę i kurz na poziomie IP67. Niestraszne mu zatem zalanie czy nawet kąpiel w basenie. Moto 360 jest wyposażony w krokomierz i pulsomierz, co powinno ucieszyć osoby lubiące monitorować swoją aktywność. ASUS ZenWatch to propozycja dla elegantów. Duża, kwadratowa koperta idealnie współgra ze skórzanym paskiem, sprawiając, że zegarek ten pasuje do bardziej oficjalnego ubioru. Docenią to przede wszystkim mężczyźni – zdaje się, że to właśnie dla nich ten smartwatch został stworzony. ZenWatch oferuje oczywiście podstawowy zestaw funkcji i aplikacji. Za jego pomocą aktywujemy aparat w smartfonie, odczytamy powiadomienia czy głosowo wyszukamy interesujące nas informacje. Nie zabrakło także funkcji czysto sportowych, jak krokomierz i czujnik tętna. Minusem może być ograniczona odporność na wodę i pył – IP55. Samsung Gear S jest unikalnym egzemplarzem w tym zestawieniu. Nie dość, że ma duży, zakrzywiony ekran, to jeszcze do funkcjonowania nie potrzebuje smartfona. Wszystko dzięki wbudowanemu modułowi 3G. Po włożeniu karty SIM jesteśmy w stanie wykonywać połączenia, wysyłać wiadomości czy przeglądać Internet. Zegarek jest wyposażony w pomocną nawigację, odtwarzacz muzyki i aplikację fitnessową, która zmotywuje nas do ciężkiej pracy. Smartwatch spełnia normę IP67, więc nie musimy się obawiać, że gdzieś się zamoczy. Sony SmartWatch 3 to nieco bardziej casualowa propozycja, która urzeknie osoby lubiące luźniejszy styl. Zegarek został utrzymany w sportowym designie, dlatego idealnie nada się dla aktywnych użytkowników. Dzięki systemowi Android Wear oferuje wszystkie standardowe funkcje smartwatcha, a przy okazji odznacza się odpornością IP68. Niestety, zabrakło w nim pulsomierza, jednak dzięki temu jest nieco tańszy od konkurencyjnych rozwiązań. Jak widać, wybór inteligentnych zegarków w cenie do 1000 złotych jest całkiem spory. Jeżeli określimy najbardziej pożądane cechy, z pewnością dokonamy udanego zakupu.
Polecane smartwatche do 1000 złotych
Wiele osób przed wyjściem z domu włącza pralkę czy zmywarkę, by po powrocie mieć wolny czas. Trzeba jednak pamiętać, że sprzęty te mogą zawieść i sprawić mokrą niespodziankę! W takim wypadku zamiast spokojnego popołudnia czeka nas usuwanie wody z mieszkania. Jednak wizja domowego potopu nie musi się ziścić, wystarczy zastosować czujnik zalania. Przedstawiamy modele, dzięki którym nie doświadczysz negatywnych skutków zalania w postaci drobnych plam czy wręcz kapitalnego remontu. Czy warto? Planując kupno czujnika zalania, zwróć uwagę przede wszystkim na jego parametry i sposób montażu. Detektory wodne mogą pracować jako autonomiczne systemy alarmowe lub podłączone do sterowania alarmem antywłamaniowym. Niejeden właściciel mieszkania zada sobie pytanie, po co się męczyć albo wydawać pieniądze na czujkę zalania, skoro może raz na kilka lat wymienić węże wodne lub używać urządzeń używających wody tylko wtedy, gdy przebywa w domu. Nie zapominaj jednak, że nawet nowy wężyk może pęknąć. Jeśli nie zauważysz tego w porę, woda zaleje mieszkanie twoje i sąsiada mieszkającego pod tobą, a koszt osuszania i remontu może być pokaźny. Co więcej, powrót do stanu przed zalaniem będzie trudny, a czasami niemożliwy. Ponadto po kontakcie z wodą na ścianach pojawi się grzyb, a mieszkanie wypełni nieprzyjemny zapach wilgoci. Podstawowe parametry Detektory zalania cechują następujące parametry: * rodzaj zasilania (bateria lub zasilacz), * zakres pracy temperatur (różne detektory w zależności od warunków otoczenia), * długość przewodu sondy (układ wykrywający obecność wody), * możliwość instalowania dodatkowych czujek do jednego alarmu. Ważny jest również rodzaj zasilania czujnika. Jeżeli zdecydujesz się na akumulatorowe w postaci baterii 9 V, pamiętaj, że czujnik musi być wyposażony w funkcję ostrzegania przed niskim stanem naładowania baterii lub po prostu wymieniaj je raz na 3–4 lata. Jeżeli natomiast wybierzesz zasilacz, umieść go w miejscu, któremu nie grozi zalanie wodą. Modele czujników zalania Na rynku jest tak wiele czujników zalania, że często podjęcie decyzji o wyborze odpowiedniego do konkretnych warunków jest naprawdę trudne. Osobom zainteresowanym jedynie powiadomieniem o zalaniu proponujemy czujniki zalania firmy Satel, które charakteryzują się bardzo szybkim wykrywaniem wycieku wody. W przypadku tych czujników to od użytkownika zależy, jak szybko zareaguje, ponieważ podczas montażu sensory są umieszczane na tej wysokości, dla której chcesz otrzymać powiadomienie o zalaniu. Wart uwagi jest też detektor firmy Fibaro, mający znakomite parametry eksploatacyjne. Może być zasilany baterią lub zasilaczem. Jego największą zaletą jest możliwość połączenia z innymi elementami tej firmy. Całością można sterować za pomocą smartfona lub tabletu. Dodatkową funkcją jest wbudowany czujnik temperatury i sabotażu. Jakakolwiek ingerencja w urządzenie kończy się włączeniem alarmu. Najbardziej godny polecenia jest bez wątpienia czujnik z zaworem elektrycznym firmy Orno. Ma automatycznie sterowany zawór elektryczny, który w razie awarii odcina dopływ wody. Wyciek wody zaś jest sygnalizowany alarmem dźwiękowym. Co ważne, wbudowany czuły sensor wykrywa już niewielką jej ilość. Producent zapewnia bezproblemową pracę czujnika w zakresie temperatur od 1°C aż do 60°C. Czujnik jest zasilany baterią 9 V, która znajduje się w zestawie. Gdy poziom jej naładowania jest niski, zostaje wygenerowany wyraźny sygnał dźwiękowy. Zawór elektryczny został wyposażony również w podtrzymywanie zamknięcia dopływu w razie odcięcia zasilania, a połączenie detektora i zaworu odbywa się bezprzewodowo. Takie rozwiązanie pozwala zamontować zawór na początku instalacji, aby w razie awarii uchronić całe mieszkanie przed zalaniem.
Czujnik zalania – kiedy może się przydać?
Chcesz poprawić funkcjonalność swojego mieszkania albo po prostu powiększyć jakieś pomieszczenie? Wystarczy, że wyburzysz ścianę. Zanim jednak przystąpisz do pracy, upewnij się, że nie jest to ściana nośna. Wyburzenie ściany nośnej pozwoli ci na przykład wstawić dodatkowe drzwi albo połączyć pomieszczenia, co w efekcie stworzy przestronne wnętrze. Nie każdej ściany można się jednak pozbyć ot tak. Niektóre z nich to elementy konstrukcji całego budynku, których nawet nieświadome naruszenie, może grozić katastrofą budowlaną. Rzecz jasna, nie każda ściana jest nośna. Istnieją również działowe, ale jak je rozpoznać? Czym się różni ściana nośna od działowej? Ściana nośna przede wszystkim przenosi ciężar z dachu, stropu i wyższych kondygnacji, na fundamenty. Materiały użyte do jej budowania zależne są od stylu i technologii tworzenia całego budynku. Musi spełniać określone prawem wymogi, takie jak izolacja termiczna i akustyczna oraz odporność na ogień. Ściana działowa natomiast, to przegroda oddzielająca różne części mieszkania. Dźwiga ona wyłącznie ciężar własny i przedmiotów, które są do niej przymocowane. Nie jest elementem konstrukcji całej budowli. Najczęściej wykonuje się ją z gipsu lub płyt kartonowo-gipsowych. Jak odróżnisz ścianę nośną od działowej? Jednym z kryteriów, które pozwoli ci je odróżnić, jest ich grubość. Ściany nośne są grubsze od ścian działowych. Mają zazwyczaj ponad 20 cm, podczas gdy te drugie mogą być nawet 10 cm cieńsze. Jeśli nie masz drzwi, w których możesz to zmierzyć, wywierć otwór i sprawdź na jaką głębokość weszło wiertło. Czasami jednak ściany nośne budowane są z żelbetonowych płyt, które mają mniej niż 20 cm szerokości. Charakterystycznym elementem ściany działowej jest zaprawa w miejscu jej łączenia ze stropem. Sprawdzisz to skuwając niewielki kawałek tynku. Ta celowo utworzona szczelina ma chronić przed wpływem ewentualnych pęknięć. Najlepiej jednak zrobić szkic układu ścian w całym budynku, na wszystkich kondygnacjach. Te z najniższego poziomu, które nie stanowią oparcia dla ścian na wyższych piętrach są prawdopodobnie działowe. Zanim przystąpisz do pracy Jeśli chcesz wyburzyć ścianę, lepiej miej pewność jaki to rodzaj ściany. Poproś o pomoc specjalistę bądź konstruktora, który potwierdzi twoje przypuszczenia i zniweluje ryzyko związane z usuwaniem ściany. Upewnij się również, że pod warstwą tynku nie przebiegają żadne przewody. Z pozoru prosta czynność wymaga dużej precyzji i dokładności. Błędna decyzja może spowodować zagrożenie dla konstrukcji budynku.
Nie każda ściana jest nośna
Dla wielu użytkowników komputerów głośniki wbudowane w urządzenie są w pełni wystarczające. Jeśli jednak chcemy posłuchać muzyki, obejrzeć film lub zagrać w grę, parametry podstawowych nośników dźwięku przestają zadowalać. Rozwiązaniem są oczywiście głośniki zewnętrzne, które zapewnią wyższą jakość odtwarzanego dźwięku, co jest szczególnie istotne dla tych, którzy kochają muzykę, gry lub filmy. Czy takie głośniki muszą być drogie? Jak się okazuje – wcale nie! Koszty zakupu głośników stereo do komputera Wprawdzie topowe zestawy głośników komputerowych mogą kosztować ponad 1000 złotych, zaś modele stereo oraz 2.1 około 600–700 złotych, ale już w cenie ponad 100 złotych znajdziemy ciekawe propozycje, które co prawda nie sprawdzą się na imprezie i nie zadowolą melomanów, ale zapewne poprawią wrażenia podczas słuchania muzyki, oglądania filmów czy grania. W naszym zestawieniu pojawili się zarówno przedstawiciele tradycyjnego segmentu stereo (konfiguracja 2.0), jak i zestawy zawierające głośniki satelitarne oraz jeden głośnik niskotonowy, tzw. subwoofer (konfiguracja 2.1). Górną granicą cenową jest kwota 150 złotych. Creative Inspire T3300 Zaczynamy od propozycji marki Creative, a konkretnie modelu Inspire T3300, pozycjonowanego w dolnych rejonach portfolio tego producenta. Mimo to proponowany model powinien zadowolić tych, którzy szukają przyzwoitego zestawu za rozsądną cenę i w kompaktowych wymiarach. Skrzynia subwoofera nie należy do najmniejszych, ale w zamian oferuje przyjemny, czysty i dynamiczny bas, natomiast głośniki satelitarne, dzięki niewielkim wymiarom, zmieszczą się na każdym biurku. Na uwagę zasługuje niewielki pilot umieszczony na kabelku, z regulacją głośności, tonów niskich i wysokich. Głośniki satelitarne charakteryzują się mocą 2 x 5,5 W, natomiast subwoofer wyposażono w głośnik niskotonowy o mocy 16 W. Cena na Allegro zaczyna się od poziomu około 150 złotych. Tracer Z300 Kolejna propozycja to również model w konfiguracji 2.1, choć charakteryzujący się zupełnie inną stylistyką. O ile firma Creative postawiła na klasykę i czarny kolor z połyskującymi akcentami, model Tracer Z300 to zupełny kontrast – srebrny kolor zestawiono z okleiną w kolorze jasnego drewna. Jeśli ktoś preferuje jasne i nowoczesne formy, z pewnością będzie zadowolony z takiego pomysłu stylistów. Subwoofer tego zestawu wykonano z drewna i wyposażono w głośnik niskotonowy o mocy 15 W. Głośniki satelitarne mają bardzo kompaktowe wymiary i legitymują się mocą znamionową 2 x 7 W. Niestety, w tym przypadku nie zdecydowano się na pilota – wszystkie pokrętła sterujące umieszczono na bocznej ściance subwoofera, zabrakło również wyjścia słuchawkowego. Cena? Na Allegro ten model można kupić już za około 130 złotych. Logitech Z313 Ostatni w naszym zestawieniu model w konfiguracji 2.1. Wraz z propozycją marki Logitech wracamy do stylistyki opartej na czarnym plastiku z połyskującymi wstawkami i srebrnymi akcentami. W tym przypadku mamy bardzo podobne rozwiązanie do pierwszej propozycji. Cały zestaw oferuje moc 25 W, z czego 15 W przypada na subwoofer. Zaletą jest bez wątpienia przewodowy pilot**, który znacząco ułatwia korzystanie z głośników – sterowanie głośnością, zasilaniem. Ponadto znajdziemy tam wyjście słuchawkowe. Cena na Allegro zaczyna się od około 130 złotych. Genius SP-HF800A Wraz z modelem Genius SP-HF800A opuszczamy teren głośników w konfiguracji 2.1 i wchodzimy do segmentu tradycyjnych zestawów stereo (2.0). To propozycja dla tradycjonalistów, którzy zamiast głośnika niskotonowego (subwoofera) wolą mieć nieco większe kolumny, przekazujące różne pasma dźwięku. W tym przypadku mamy do czynienia z dwiema niewielkimi kolumnami (wym. 94 x 224 x 130 mm) z trzema głośnikami – dwa średniotonowe oraz jeden wysokotonowy. Całość zamknięto w drewnianych obudowach o tradycyjnej konstrukcji. Na froncie jednej z kolumn zastosowano dwa pokrętła (regulacja tonów i głośności) oraz wejście Line In. Moc całkowita zestawu to 20 W. Być może nie zapewni on tak dynamicznego dźwięku w filmach czy grach, ale melomani z pewnością docenią szerszą scenę dźwiękową. Cena na Allegro startuje od około 130 złotych. Modecom MC-HF10 Ostatnia propozycja to również przedstawiciel grupy zestawów stereo. Model Modecom MC-HF10 pod względem stylistycznym najbardziej przypomina profesjonalne monitory studyjne – tradycyjna dwudrożna konstrukcja ze zdejmowanymi maskownicami w ciemnym kolorze drewna wenge. Kompaktowa konstrukcja sprawia, że głośniki mieszczą się nawet na niewielkim biurku. Zabrakło wprawdzie wyjścia słuchawkowego, ale na bocznej ściance producent zamontował trzy pokrętła sterujące głośnością, tonami wysokimi i niskimi. Moc zestawu jest dość skromna – 2 x 5 W. Na Allegro cena zestawu zaczyna się od poziomu około 120 złotych. Dla melomana czy gracza? Wbrew pozorom trudność wyboru głośników wzrasta wraz z kwotą, jaką możemy na nie przeznaczyć. Jeśli kupujemy głośniki w cenie do 50 złotych, bez względu na to, co wybierzemy dźwięk będzie po prostu skromny i nie zadowoli wymagających użytkowników, którzy będą oglądać film, grać czy słuchać muzyki. Gdy górny limit kwotowy wzrasta, pojawia się pewien dylemat – głośniki do muzyki czy filmów i gier? Jeśli przy komputerze głównie pracujemy i słuchamy muzyki, lepszym wyborem będą głośniki stereo w układzie 2.0, które zapewnią szerszą paletę dźwięków w średnim zakresie. W przypadku głośników 2.1 otrzymamy mocniejszy bas oraz szczegółowe tony wysokie, tak cenne w filmach i grach, ale tony średnie, które w muzyce są bardzo ważne, zazwyczaj są niezauważalne.
Głośniki stereo do komputera – propozycje do 150 złotych
Wycieczki, wyścigi na sankach czy jazda na łyżwach to fantastyczne sposoby spędzania czasu zimą. Aby wszystko się w pełni udało, musimy się odpowiednio przygotować. Dziś podpowiadamy, w czym podać dziecku rozgrzewający napój i posiłek. Wybierając się z dzieckiem na zimowy spacer, warto być przygotowanym na wszelkie ewentualności. Powinniśmy zabrać ze sobą ciepły napój i przekąskę, bo gdy maluch zgłodnieje, szybko go rozgrzeją i dodadzą energii. Niezbędny będzie nam więc praktyczny i skutecznie utrzymujący ciepło termos lub kubek. Oto interesujące propozycje. Termosy na posiłki Skip Hop (od 68 zł) o pojemności 325 ml. Są bajecznie kolorowe, lekkie i utrzymują temperaturę aż 8 godz. Zjedzenie obiadu umożliwia dołączony do zestawu łyżka-widelec, który umieszczamy na specjalnym zaczepie na pod nakrętką. Grafiki na termosach pasują do innych akcesoriów Skip Hop, np. bidonów, więc możemy stworzyć piękny i praktyczny komplet. Kubek termiczny Philips Avent(od 33,50 zł) o pojemności 260 ml jest przeznaczony dla dzieci powyżej roku życia. Praktyczna słomka zapobiegająca wylewaniu się płynu i łatwa w użyciu nakrętka pozwalają na samodzielne użytkowanie przez dziecko. Kubek jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych, ciemnoróżowej i ciemnoniebieskiej. Termos Banquet (15,50 zł) to jedna z najtańszych propozycji na rynku. Plastikowy, o pojemności 320 ml będzie dla starszaków dobrym towarzyszem zimowych wycieczek. Ma praktyczny zaczep, którym możemy go przymocować do plecaka. Wieczko to jednocześnie kubeczek, z którego dziecko bezpiecznie się napije. Do wyboru mamy dwa kolory z nadrukami wesołych sów. Termosy Kiokids, dostępne w kilku rozmiarach i o różnej pojemności, można idealnie dopasować do swoich potrzeb lub stworzyć funkcjonalny zestaw. Oferta obejmuje termosy na napoje (od 69 zł) i jedzenie (od 89 zł). Wykonane są ze stali nierdzewnej i mają podwójne ścianki, które zachowują ciepło przez 6–8 godzin. Stylowy wygląd i delikatne pastelowe barwy pozwalają dobrać model zarówno dla chłopca, jak i dla dziewczynki. Pojemniki termiczne Bebedue o pojemności 300 ml (od 43,88 zł) lub 500 ml (47,88 zł) ułatwią zabranie ze sobą i zjedzenie posiłku podczas spaceru czy w podróży. Są lekkie, łatwe w użyciu i czyszczeniu (można myć w zmywarce), a także utrzymują temperaturę posiłku przez kilka godzin. W zestawie oprócz termicznego pojemnika znajduje się osobne etui z łyżką i widelcem. Termosy dostępne są w soczystych odcieniach zieleni i czerwieni. Termosy Thermos King(od 139 zł) to propozycja dla uczniów i rodziców. Większa pojemność, nawet do 1,2 l, pozwalają na zabranie napoju dla całej rodziny. Eleganckie kolory sprawiają, że świetnie będą prezentować się w „dorosłym” bagażu. Termosy mają stalowe wkłady próżniowe, które sprawiają, że utrzymują wysoką temperaturę do 12 godz., a niską nawet do 24 godz. Termos Tommee Tippee (od 49 zł) to również podróżny podgrzewacz do butelek i słoiczków. Stalowy termos utrzymuje temperaturę wody nawet do 6 godz. Nakrętka pełni funkcję podgrzewacza. Po kilku minutach posiłek jest gotowy. Termosy do posiłków Tum Tum (od 69,30 zł) zachwycają żywą kolorystyką i urokliwymi grafikami. Pojemniki ze stali nierdzewnej są lekkie i odporne na uderzenia. Termosy o dostosowanej do małych brzuszków pojemności 300 ml utrzymują wysoką lub niską temperaturę posiłku przez blisko 4 godz. Pozwala to na zjedzenie w dowolnym miejscu ciepłej zupy, kaszy czy makaronu. Termos Nici (od 64,93 zł) przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom zabawek i akcesoriów tej firmy. Wybrać możemy m.in. znanego z innych gadżetów pingwinka, który świetnie pasuje do zimowej aury. Plastikowy termos o pojemności 370 ml przechowa ciepłą herbatę lub kakao, które dziecko może bezpiecznie wypić z wyposażonego w uchwyt kubeczka, pełniącego jednocześnie funkcję pokrywki. Quaranta Settimane – termos i miseczki termiczne (od 69 zł) to wielofunkcyjna propozycja dla dzieci w każdym wieku. Dla najmłodszych warto wybrać termosy z praktycznymi koszyczkami na butelkę, dzięki którym podgrzejemy pokarm w dowolnym miejscu. Starszakom spodobają się bajecznie kolorowe miseczki i butelki na napoje. Wykonane są z bezpiecznych materiałów, a ciekawy wygląd zachęca do jedzenia. Termos to niezbędne wyposażenie podczas zimowych spacerów i wycieczek. Znacznie usprawni podawanie posiłków w trudnych warunkach i zapewni komfort posiadania zawsze ze sobą rozgrzewającego napoju.
Ciepły posiłek na zimowym spacerze – top 10 termosów i kubków termicznych
Prostownica to dla wielu kobiet urządzenie, bez którego nie są w stanie się obejść. Niesforne lub kręcone włosy dają się okiełznać tylko przy pomocy wysokiej temperatury. Ale co zrobić w sytuacji, gdy szykuje się dłuższy wyjazd? Ratunkiem mogą być tzw. mini prostownice, które zmieszczą się w każdym plecaku, a nawet torebce. Prostownice nie należą do najbardziej kompaktowych sprzętów do pielęgnacji. Są bardzo długie, co znacząco utrudnia pakowanie. Na szczęście producenci wpadli na pomysł, aby wprowadzić do sprzedaży tzw. mini prostownice. To po prostu dużo mniejsze wersje, które bez problemu zmieszczą się nawet w torebce. Remington S2880 Jedną z ciekawszych prostownic w rozmiarze mini jest model Remington S2880. Urządzenie ma zaledwie 15 cm długości, czyli mnie więcej tyle, ile para okularów słonecznych. Przyrząd posiada powłokę Advanced Ceramic, która według producenta zapewnia dwa razy gładsze przesuwanie po włosach przy trzy razy trwalszych efektach. Wersja ta może nagrzać się maksymalnie do 200 stopni Celsjusza. Potrzebuje do tego zaledwie 60 sekund. W zestawie otrzymujemy etui odporne na wysokie temperatury. Remington S2880 kosztuje około 60-70 zł. AEG HC 5639 AEG HC 5639 to kolejna prostownica w małym rozmiarze, którą warto się zainteresować. Ma moc 25 W. Płytki grzewcze są wykonane z bardzo dobrej jakości powłoki ceramiczno-turmalinowej, która sama w sobie ma działanie antystatyczne. Do tego przyrząd wyposażono w mechanizm jonizacji, dzięki któremu włosy wyglądają zdrowiej, są błyszczące i dużo łatwiej się układają. Sporą zaletą jest elastyczny przewód na obrotowym przegubie, który upraszcza korzystanie z urządzenia. Za model AEG HC 5639 trzeba zapłacić około 60 zł. Diva Mini Pro Styler Największą zaletą prostownicy Diva Mini Pro Styler jest bardzo szybkie nagrzewanie. Urządzenie potrzebuje zaledwie 30 sekund, aby płytki grzewcze osiągnęły temperaturę aż 210 stopni Celsjusza. Wykorzystuje do tego bardzo gładkie płytki ceramiczne. Cechują się one równym nagrzewaniem, co minimalizuje ryzyko przypalenia włosów. Model Diva Mini Pro Styler dostępny jest w kilku kolorach. Cena za przyrząd oscyluje w granicach 70-80 zł. BaByliss BabySleek BAB2050E BaByliss BabySleek BAB2050E to niewielka prostownica od jednego z najbardziej znanych i cenionych producentów sprzętów do pielęgnacji włosów. Urządzenie ma długość 15 cm, a szerokość płytek nanoceramicznych wynosi 13 mm. Prostownica ma moc 20 W, co pozwala jej szybko nagrzewać się do temperatury 200 stopni Celsjusza. O gotowości do pracy informuje niewielka dioda LED na obudowie. BaByliss BabySleek BAB2050E posiada także przełącznik napięcia 120/230 V, dzięki czemu można z niej korzystać praktycznie na całym świecie. Kosztuje 90-100 zł. Ga.ma Mini Smart Tourmaline Ga.ma Mini Smart Tourmaline to niewielka prostownica o długości zaledwie 19 cm. Płytki grzewcze mają z kolei wymiary 70 x 17 mm. Urządzenie wyposażone jest w płytki ceramiczne, które – dzięki mocy aż 24 W – bardzo szybko osiągają temperaturę nawet 200 stopni Celsjusza. Przyrząd potrzebuje zaledwie 5 sekund, aby być gotowy do pracy. Jego wierzchnia część została wykonana z materiału Thermal-Plus. Jest on odporny na bardzo wysokie temperatury, co przekłada się na większe bezpieczeństwo. Ga.ma Mini Smart Tourmaline kosztuje około 75-80 zł. Mini prostownice powstały z myślą o kobietach, które nie potrafią obejść się bez tego typu urządzenia, a jednocześnie bardzo dużo podróżują.
Mini prostownica do torebki i bagażu – polecane modele
Strefy erogenne to zarówno te dobrze znane punkty na ciele, jak i nowe rejony do odkrywania – czy to z kimś, czy solo. Które mogą dostarczyć najwięcej przyjemności? Jak je stymulować? I dlaczego warto ich nieustannie szukać? Mapa odczuwania I kobiety, i mężczyźni mają wiele „czułych” miejsc na swoim ciele – seksualnych zapalników, których pobudzanie może doprowadzić do orgazmu. Na erogennej mapie ciała najważniejsze wydają się genitalia, jednak nie warto tylko na nich poprzestawać i wciąż eksplorować, sprawdzać, co i jak pieścić, bo nasze potrzeby się zmieniają. I choć to kobiety mają więcej stref erogennych niż mężczyźni i jest kilka pewniaków poza genitaliami, to trzeba na wstępie podkreślić, że każdy z nas jest inny, ma indywidualne upodobania, każde ciało reaguje inaczej, więc niech ten tekst będzie raczej zachętą do nieograniczonych erotycznych poszukiwań niż przewodnikiem, który można zastosować w każdym przypadku. Wrażliwe miejsca kobiecego ciała Zacznijmy od tego, dlaczego jest tak przyjemnie. Otóż wszystko jest kwestią unerwienia konkretnych obszarów naszego ciała – im bardziej unerwione i pokryte cieńszą skórą miejsce, tym większe pobudzenie – oczywiście dla jednych przyjemne, dla innych niekoniecznie. Za szczególnie wrażliwe uchodzą u kobiet łechtaczka, pochwa, odbyt, ale i piersi, a zwłaszcza brodawka sutka, stopy (zwykle świetnie sprawdza się stymulacja oralna, np. ssanie palców), szyja i kark (warto wypróbować muskanie i podgryzanie), uszy ze szczególnym uwzględnieniem ich płatków, pachy, zgięcia w łokciach (świetne do całowania i wylizywania), nadgarstki, wnętrza dłoni, zgięcia pod kolanami, wewnętrzna strona ud. Warto zwrócić też uwagę na plecy, brzuch (podgryzanie boków, przesuwanie nosem po okolicach pępka), ale i pośladki czy kostki u nóg… box:offerCarousel W zasadzie większość miejsc może być więc tymi, które odpowiednio stymulowane doprowadzą do orgazmu (choć lepiej, aby nie był on celem samym w sobie i nie generował presji odbierającej przyjemność). A więc własne ciało czy cudze można poznawać właściwie bez końca, tym bardziej że nasze potrzeby, preferencje zmieniają się wraz z upływem czasu. Dobrze też podkreślić, że na reaktywność ciała ma wpływ nie tylko jego unerwienie, lecz także atmosfera, w której dochodzi do stymulacji jego poszczególnych części, to, czy jesteśmy zrelaksowani, czym i z jaką siłą następuje dotykanie – jednych w drżenie wprowadzi muskanie piórkiem czy stymulowanie masażerem, innych powolne posunięcia mokrego języka, jeszcze innych delikatne i zarazem pewne ruchy ręki czy ciepłe podmuchy powietrza z czyichś ust. box:offerCarousel Znajomość upodobań co do stymulacji naszego ciała czy bliskiej nam osoby przydaje się, aby poszerzyć nasz łóżkowy repertuar i czerpać jak najwięcej satysfakcji ze zbliżeń. Warto jednak nie rezygnować z sesji polegających wyłącznie na pieszczeniu stref erogennych poza genitaliami, nie traktować tego wyłącznie jako gry wstępnej czy przerywnika. Podróże po mapie ciała świetnie bowiem wpływają na budowanie bliskości (także z własnym ciałem), intymności, są świetnym urozmaiceniem czy alternatywą w przypadku problemów z erekcją lub suchością pochwy. box:offerCarousel Aby jednak takie sesje były udane, warto zbudować wspomnianą atmosferę, która wpływa na reaktywność – pomaga być tu i teraz oraz pobudzić wszystkie zmysły. A więc i muzyka, i zapachy, jak również smaki poszerzą spektrum naszych doznań. I znów – nie ma tu jednej dobrej recepty na idealny erotyczny klimat. Ważne jest odpowiedzenie sobie na pytanie, co działa najlepiej na nas. Mogą to być aromatyczne świece, zgaszone światła, subtelne dźwięki lub totalna cisza. A może energetyczna muzyka i pełna jasność sprawiają, że krew płynie nam szybciej w żyłach i mamy ochotę na erotyczne doznania? Może inaczej niż zwykle? Nowości w końcu świetnie pobudzają! box:offerCarousel Przede wszystkim jednak kluczem do sukcesu tego typu seksualnych spotkań jest zaangażowanie i uważność, nadmienione bycie tu i teraz, powolność w pozytywnym tego słowa znaczeniu, jak i dobra komunikacja. Chodzi zarówno o wsłuchiwanie się w reakcje naszego ciała, jak i ciała partnerki lub partnera oraz mówienie o tym, co nam się podoba, a co niekoniecznie. To także sprawdzanie np. poprzez zadawanie pytań, czy pieszcząc kogoś, zmierzamy w odpowiednim kierunku. Szczególnie istotne wydaje się więc tutaj pamiętanie, że seks to nie są zawody, nie podlegamy w nich ocenie, a pewne zachowania – mimo naszych najlepszych chęci i pozytywnego nastawienia odbiorcy czy odbiorczyni czułości – po prostu mogą nie być przyjemne z niezależnych przyczyn. Nie powinno nas to jednak zniechęcać, a raczej motywować. box:offerCarousel Co może się jeszcze przydać podczas takich sesji? Jadalny żel smakowy czy nawilżająca oliwka do rąk, która ułatwi poślizg i może zostać wykorzystana do masażu. Pamiętajmy też o takich akcesoriach jak packi do klapsów, ale i kostki lodu. Wszytko to wspomoże bliskie spotkania jednego ciała z drugim i eksplorowanie na wiele sposobów zarówno tych „oczywistych” stref erogennych, jak i być może pomoże poruszyć nawet te najbardziej, wydawałoby się, „niewzruszone”.
Kobieca mapa odczuwania. Na te miejsca warto zwrócić uwagę
Model, sygnowany literą V, ma najsłabszą specyfikację techniczną z całej rodziny One. Nie znaczy to jednak, że nie zasługuje na uwagę. W moim odczuciu jest jednym z ciekawszych smartfonów z niższej półki. Jakość wykonania „HTC One V – kontynuacja legendy” – takie sformułowanie można przeczytać na oficjalnej, polskiej stronie producenta. Architektura modelu była wzorowana na telefonie z pierwszego kwartału 2010 roku – HTC Legend. Czy zatem telefon nie traci na nowoczesnym wyglądzie? Choć to oczywiście kwestia gustu, mi design One V podoba się bardzo. Wykonany prawie w całości z metalu, sprawia wrażenie smartfona eleganckiego i luksusowego. Cechą wyróżniającą tytułowy model spośród innych dostępnych na rynku smartfonów, jest załamana linia obudowy. Tak zwany „podbródek” (jak określa go producent), postawił wysoki mur między zwolennikami a przeciwnikami tego smartfona. Przyznam się, że dopóki nie pobawiłem się chwilę One V, to należałem do tej drugiej grupy. Jednak po dwóch tygodniach spędzonych z tym telefonem stwierdzam, że jest to praktyczne rozwiązanie. Po pierwsze, łatwiej się go wyciąga z kieszeni. Po drugie nie porysujemy wyświetlacza, kładąc go na powierzchni płaskiej ekranem do dołu. Po trzecie, gdy telefon leży na „plecach”, to głośnik świetnie słychać, gdyż nie przylega on bezpośrednio do podłoża (jak to jest w większości modeli), bo umieszczony jest na „podbródku”. Dioda sygnalizująca nadejście SMS-a lub nieodebranego połączenia telefonicznego, to kolejna praktyczna funkcjonalność w smartfonach. W One V jest ona całkiem spora i zdecydowanie podnosi walor estetyczny urządzenia. Umiejscowienie jej na górnej krawędzi sprawia, że łatwo ją zauważyć. Obok diody znalazło się miejsce dla złącza mini-jack 3,5 mm oraz przycisku „Power”. Na prawym boku znajdziemy przyciski do regulacji głośności dźwięku. Lewa krawędź skrywa port mini USB. Obudowa One V jest typu unibody. Oznacza to, że użytkownik ma bardzo ograniczony dostęp do wnętrza smartfona. Zdjąć można jedynie małą, dolną klapkę, pod którą kryją się sloty na kartę SIM oraz microSD. Została ona, podobnie jak wszystkie fizyczne przyciski, wykonana z gumowanego materiału. Uważam, że połączenie takiego tworzywa z anodyzowanym metalem wypada przeciętnie. Z tyłu telefonu znajdziemy także aparat z diodą LED. box:imageShowcase box:imageShowcase Ekran Zastosowany w HTC One V ekran to Super LCD 2 (czyli taki sam, jaki spotkamy w One X) o przekątnej 3,7 cala i rozdzielczości 480 x 800 pikseli. W rzeczywistości przekłada się to na bardzo żywy obraz o nasyconych kolorach. Kąty widzenia są jednym słowem perfekcyjne. Maksymalne rozświetlenie ekranu pozwala na pracę w słoneczny dzień. Multidotyk działa precyzyjnie i sprawnie. Wyświetlacz chroniony jest przez Corning Gorilla Glass, dzięki czemu użytkownik może być spokojny o jego wytrzymałość. Dźwięk Jakość dźwięku w testowanym modelu stoi na wysokim poziomie (jak na urządzenie mobilne). O zaletach umieszczenia głośnika na spodzie „podbródka” już wspominałem. Jakość brzmienia w całej rodzinie One podnosi technologia Beats Audio. Z owocu współpracy HTC z Beats Electronics bardziej zadowoleni będą wielbiciele muzyki, w której basy odgrywają pierwszoplanową rolę. Bateria W smarfonie spotkamy się z niewymienialnym akumulatorem o pojemności 1500 mAh. Telefon bez ładowania przetrwał cały dzień testów. Podczas codziennego, standardowego korzystania, One V powiadomi o konieczności podłączenia ładowarki dopiero pod koniec drugiego dnia. Jest to dobry rezultat i długość działania baterii można zaliczyć do plusów urządzenia. Wydajność Dopiero w aspekcie wydajności możemy zobaczyć przepaść, jaka dzieli One V od reszty modeli z tej serii. HTC One został wyposażony w Snapdragona 600 (cztery rdzenie o taktowaniu 1,7 GHz). Pod maską One X znajdziemy mocny chipset – NvidiaTegra 3. A w testowanym sprzęcie? Tylko jednordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon S2 MSM8255, o taktowaniu 1 GHz. Do tego One V ma dwa razy mniej pamięci RAM od tej zamontowanej w One S (1 GB). W praktyce praca na testowanym modelu jest płynna i użytkownik nie powinien spotkać się z zawieszeniem się systemu. Co innego, jeżeli chodzi o gry. Fani Angry Birds mogą być spokojni, jej najnowsza odsłona – Star Wars – działa sprawnie. Użytkownicy One V będą musieli jednak zapomnieć o pograniu w bardziej wymagające gry 3D, jak na przykład Real Racing 3 czy GTA III. Kamera Sporą zaletą One V jest wbudowany aparat fotograficzny (przesłona f/2,0, obiektyw 28 mm, autofocus, czujnik BSI, ułatwiający zrobienie zdjęcia przy słabym oświetleniu). Do pracy jest gotowy w zaledwie 0,7 sekundy. Spora w tym zasługa zastosowanej w urządzeniu technologii ImageChip, czyli osobnemu procesorowi, przeznaczonemu wyłącznie do obsługi kamery. Taki sam układ, tylko nowszej generacji – ImageChip 2 – znalazł się we HTC One. Domyślna aplikacja do robienia zdjęć jest przyjazna i oferuje sporo filtrów, które urozmaicą finalny wygląd zdjęcia. One V to ciekawa alternatywa dla prostych cyfrówek. Minusem, przynajmniej dla mnie, jest brak fizycznego przycisku, który pełniłby funkcję spustu migawki. zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3 Interfejs i oprogramowanie Podzespoły One V mogą świadczyć, że jest to model co najmniej dwuletni, dlatego zaskoczyła mnie płynność działania systemu operacyjnego Android 4.0.3 (IceCream Sandwich) z nakładką HTC Sense 4.0. Czwarta odsłona Sense dodaje smartfonowi intuicyjności obsługi oraz urozmaica jego personalizację. Na początku można odnieść wrażenie, że wspomniany interfejs jest przepakowany rozmaitymi aplikacjami, widżetami i ulepszeniami. Jednak te, z których nie korzystamy, łatwo można usunąć, przeciągając palcem do kosza. Na uwagę zasługuje aplikacja Car, która przekształca smartfon w małą, podręczną nawigację. Obraz na ekranie zmienia orientację na poziomą i zostają wyświetlone cztery ikony – „Telefon”, „Muzyka”, „Mapy Google”, „Radio internetowe” oraz – na samym środku – aktualna godzina i pogoda. Tworzy się pulpit z najbardziej potrzebnymi rzeczami, jakich możemy potrzebować podczas jazdy samochodem. Klikając w ikonę „Mapy”, użytkownik zostaje przeniesiony do nawigacji Google. Łączność i GPS Tytułowy model został wyposażony we wszystkie standardowe moduły łączności. Bluetooth 4.0 z A2DP działa sprawnie, podobnie jak sieć WiFi, która była wykorzystywana praktycznie przez cały czas testowania telefonu. Smartfon przy pomocy GPS-a namierzał swoja lokalizację bardzo szybko. Choć ekran o przekątnej 3,7 cala nie jest zbyt komfortowy aby korzystać z urządzenia jako nawigacji samochodowej, to jednak okazjonalnie wywiąże się z tego zadania. Podsumowanie One V na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie, jakby było dziełem taksydermii koreańskiego producenta. Skóra zdarta z HTC Legend, wypchana podzespołami pierwszego Desire, z przypiętą na siłę etykietą One. Czy taka mieszanka mogła zaowocować udanym modelem? Jak się okazało, tak. Użytkowanie One V to sama przyjemność. Jest poręczny, sprawia wrażenie wytrzymałego, świetnie sobie radzi z robieniem zdjęć, które są wyświetlane na przejrzystym ekranie o nasyconych barwach. Obudowa unibody, wykonana prawie w całości z anodyzowanego metalu, nadaje mu charakter high-endowego sprzętu. Elegancki i nietuzinkowy design wyróżnia go na tle szarych i zbliżonych do siebie wyglądem smartfonów ze średniej półki cenowej. No właśnie, doszliśmy do jednej z największych wad tego urządzenia – ceny. Obecnie telefon kupimy za około 500 złotych. Jak za smartfon z jednordzeniowym procesorem i 512 MB RAM, to sporo. Więc czy najmniejszy z całej rodziny One, pozostający w cieniu swoich braci, znajdzie obecnie jakichś nabywców? Jestem pewien, że wiele osób, podobnie jak mnie, przekona urok tego smartfona.
Test HTC One V
Kupując router w cenie około 300 zł, możemy liczyć na dużą prędkość transferu danych, dwupasmową sieć bezprzewodową oraz wiele przydatnych funkcji z możliwością podłączenia dysku USB i drukarki włącznie. Czy w tej cenie znajdziemy interesujące propozycje? TP-Link Archer C1200 Już pierwsza propozycja oferuje naprawdę świetne parametry. TP-Link Archer C1200 to dwupasmowy router bezprzewodowy legitymujący się maksymalnym transferem na poziomie 1200 Mbps (łącznie dla pasma 2,4 oraz 5 GHz). Takie parametry pozwolą na swobodne korzystanie ze strumieniowania danych, grania w gry online itp. Trzy duże anteny zewnętrzne zapewniają odpowiednie pokrycie sygnałem nawet dużej powierzchni, zaś cztery gigabitowe porty Ethernet gwarantują stabilne i szybkie połączenie przewodowe. Całości dopełnia port USB do podłączenia pamięci, dysku lub drukarki, zaś wszystkim możemy komfortowo zarządzać za pomocą dedykowanej aplikacji Tether. box:offerCarousel Asus RT-N18U Kolejna propozycja to Asus RT-N18U, czyli jednopasmowy (2,4 GHz) router oferujący maksymalną prędkość transferu na poziomie aż 600 Mbps. Takie parametry są zasługą przede wszystkim mocnego procesora oraz technologii TurboQAM. Gigabitowe porty Ethernet umożliwiają szybką i stabilną łączność przewodową (np. z komputerem stacjonarnym), natomiast technologia AirRadar optymalizuje siłę sygnału w każdą stronę, oferując lepsze pokrycie sygnałem. Ciekawostką są aż dwa porty USB – w standardzie 2.0 oraz 3.0 – pozwalające podłączyć jednocześnie szybki dysk twardy, pamięć typu pendrive, jak również drukarkę. Oczywiście wszystko będzie dostępne w ramach domowej sieci. Całość zamknięto w gustownej obudowie z ciekawym wzorem. box:offerCarousel Asus RT-AC1200G+ Następny model to Asus RT-AC1200G+. Tym razem za cenę funkcjonalności i braku jednego portu USB dostajemy świetną wydajność i dwupasmową sieć bezprzewodową. Maksymalna prędkość transferu (na dwóch pasmach – 2,4 oraz 5 GHz) to aż 1167 Mbps, co pozwoli na swobodną pracę, strumieniowanie multimediów czy granie online. Router wyposażono w cztery anteny zewnętrzne oraz cztery gigabitowe porty Ethernet. Nie zabrakło portu USB 2.0 do podłączenia dysku, pamięci lub drukarki. Wszystkim możemy sterować za pomocą panelu AsusWRT. box:offerCarousel D-Link DIR-842 Na zakończenie niedrogi, bo kosztujący około 230 zł, D-Link DIR-842. Mimo rozsądnej ceny router legitymuje się dwupasmową siecią bezprzewodową o łącznej przepustowości blisko 1200 Mbps. Oprócz tego zastosowano standardy bezpieczeństwa WPA, WPA2 oraz PSK/Enterprise. Ponadto są tu cztery gigabitowe porty Ethernet. W urządzeniu zastosowano technologię Wireless AC, która jest odpowiedzialna za maksymalnie szybką oraz bezprzewodową transmisję danych. Niestety, brakuje portu USB, ale jeśli ktoś nie planuje udostępniać drukarki bądź dysku twardego, nie powinien odczuć tego braku. Aby wyeliminować ryzyko związane z atakami hakerskimi, zastosowano zaporę sieciową. Miłym dodatkiem może być specjalna aplikacja QRS do zarządzania pracą całej sieci domowej.
Router Wi-Fi do 300 zł – III kwartał 2017
Coraz więcej Polaków preferuje sypianie na łóżkach, a nie na rozkładanych kanapach czy sofach. Z uwagi na rozmiar polskich mieszkań, pokój do spania jest też często salonem. Owszem, wiele łóżek zawiera szuflady lub schowane pod materacami pojemniki na pościel, ale są to zazwyczaj modele większe, cięższe i o wiele droższe. Oczywiście pościel można przykryć kapą i postawić na łóżku. Można też do chowania przeznaczyć półkę w szafie. Najpraktyczniejszy będzie jednak pojemnik na pościel, który można schować pod łóżkiem. Oddychające pokrowce Już od 9,99 zł można dostać na Allegro pojemnik na pościel typu pokrowiec. Jest to niezmiernie praktyczny wynalazek – lekki, daje się składać tak, że praktycznie nie zajmuje miejsca, jest bardzo pakowny. Pojemniki robione z grubych, porowatych materiałów zamykają się na zamek, więc zabezpieczają szczelnie pościel przed brudem i molami, a dzięki mikroszczelinkom pozwalają jej oddychać. Pokrowce mogą się przydać również do przechowywania ubrań. Dostępne są w różnych rozmiarach, dlatego każdy może znaleźć coś, co będzie mieściło się pod jego łóżkiem albo w wolnej przestrzeni za nim. Sprężysty Curver Firma Curver, znana z najlepszej jakości wyrobów plastikowych, przygotowała coś dla osób poszukujących praktycznego schowka na pościel. Możemy kupić pojemniki o różnych kształtach z plastiku o różnej fakturze, ale też o różnej pojemności – nawet 50 litrów. Plastikowe pojemniki zabezpieczają pościel przed zabrudzeniem, kurzem i roztoczami oraz pozwalają na dłuższe jej przechowywanie w przypadku, gdy jest to komplet gościnny. Curver zadbał ponadto o ciekawe wzornictwo – nawet dzieci mogą znaleźć coś dla siebie. Wszechstronna Ikea Ten tytan wystroju wnętrz przygotował ofertę pojemników pościelowych. Na Allegro można kupić SKUBB – pojemnik zrobiony z materiału opartego na stelażu, bardzo lekki, ale i pojemny. Inna propozycja to KUSINER czy FLYTTBAR – kolorowy, materiałowy pojemnik, który ucieszy każde dziecko. Prawdziwych koneserów może zainteresować VARDO – płyta pilśniowa pokryta materiałem, dostępna różnych kolorach. Kółka dla wygody Codzienne wyciąganie pojemnika spod łóżka może obciążać nasz kręgosłup i niekorzystnie odbijać się na naszej podłodze – zwłaszcza jeśli pojemnik jest plastikowy i dosyć ciężki. Trudno jest też wysuwać pojemniki po dywanie. Dlatego producenci zaopatrzyli je w kółeczka. Pojemniki tego typu to najczęściej plastikowe, przezroczyste skrzynie, których objętość zaczyna się od 32, a kończy nawet na 100 litrach. Pojemniki świetnie nadają się pod metalowe, z zasady wyższe łóżka i nieźle komponują się w nowoczesnych wnętrzach. Ich duży rozmiar pozwala na swobodne układanie, a nie upychanie pościeli, co zapewnia jej świeżość i lekkość na dłużej. Szuflady dla stylu i swobody Szuflada na pościel z pewnością będzie wyglądać najbardziej elegancko. Szuflady robione są zarówno z plastiku, jak i drewna czy sklejki. Wiele drewnianych łóżek można zaopatrzyć w szuflady idealnie do nich pasujące kolorem i stylem. Większość ma pokrywy, choć IKEA proponuje również modele bez nich – jako element zabudowy swoich łóżek. Szuflady z zasady są płaskie i zaopatrzone w kółeczka. Najbardziej ze wszystkich pojemników spełniają swoją funkcję, łącząc elegancję i praktyczne podejście.
Przydatne pojemniki na pościel
Gatunek gier hack’n’slash od wielu lat kojarzony jest przede wszystkim z serią „Diablo”. Nie przeszkadza to jednak kolejnym studiom w tworzeniu własnych gier opartych o ten sam schemat. Jednym wychodzi to lepiej, innym gorzej. Jak poradzili sobie ludzie ze studia Haemimont Games, których znamy przede wszystkim z serii „Tropico”? „Victor Vran”w ogólnych założeniach nie wyróżnia się zanadto od innych gier hack’n’slash. Jest to bowiem gatunek opierający się na prostych regułach: klikamy w przeciwników, by ich zabić, zbieramy wypadający po nich sprzęt i zdobywamy kolejne poziomy. Wszystko po to, by chwilę później móc zabijać jeszcze silniejszych przeciwników, zdobyć jeszcze lepszy sprzęt i osiągnąć jeszcze wyższy poziom doświadczenia. Jak jednak pokazuje praktyka, odpowiednie wyważenie rozgrywki, a także urozmaicenie jej dodatkowymi elementami może sprawiać problemy. Na szczęście w tym wypadku wszystko zdaje się być zgrane naprawdę dobrze. Fabuła? Jest Fabuła? Jest Fabuła w grach hack’n’slash to najczęściej sprawa drugorzędna. Nie powinniśmy jej więc rozpatrywać inaczej, niż jako pretekstu do samej rozgrywki. Nie zrozumcie mnie źle, fabuła w „Victorze Vranie” jest, ale nikt jakiejkolwiek nagrody literackiej za nią nigdy nie otrzyma. Ot, zamek królowej Katarzyny wraz z terenami wokół padł ofiarą napaści sił zła. W uliczkach zalęgły się ogromne pająki, zaś w podziemnych komnatach roi się od szkieletów i wszelkiej maści kreatur, czyhających na życie niewinnych mieszkańców. Takiemu stanowi rzeczy przeciwstawia się tytułowy bohater, łowca przygód, który w tragedii doszukuje się sposobu na sławę i bogactwo. Sami przyznacie, że to nic nadzwyczajnego, ani też żadna nowość wykraczająca poza standardowe ramy scenariusza fantasy. box:imageShowcase box:imageShowcase Pora zaczynać Tak więc wkraczamy do gry w skórze Victora Vrana, który zawitał właśnie do bram miasta. Rozgrywkę obserwujemy z góry, podobnie jak chociażby w „Diablo III”. Mamy jednak możliwość manipulowania kamerą i obracania jej dowolnie wokół postaci naszego bohatera. Pomaga to dostrzec skrzynie poukrywane za rogami budynków czy przejścia do sekretnych komnat, w których odnajdziemy cenne przedmioty. W odnajdywaniu tajemniczych miejsc pomoże nam także umiejętność, której Victorowi Vranowi może pozazdrościć większość bohaterów gier hack'n'slash. Mowa tu o... skakaniu, które w tego typu produkcjach wydawało się zbędne. Przykład tej gry pokazuje jednak, że wcale tak nie jest. Wchodzenie do niedostępnych wcześniej miejsc to jednak tylko jeden z plusów. Drugim jest możliwość unikania w ten sposób wrogich pocisków czy czarów. Leci w twoją stronę ognista kula? Możesz ją przeskoczyć! Fajnie, prawda? Pora oddać Nie na samym unikaniu „Victor Vran” jednak polega. W końcu – żeby odeprzeć ataki wroga też należy użyć siły. System walki w tym wypadku nie opiera się jednak na umiejętnościach rozwijanym w znanych z innych produkcji drzewkach. Tutaj umiejętności zostały połączone z poszczególnymi rodzajami broni. W zależności od tego, czy mamy w rękach miecz, młot czy na przykład strzelbę, nasza postać może wykonywać inne ciosy i ruchy specjalne. Uniwersalne i niezależne od wyposażenia są tylko dwie najpotężniejsze umiejętności. Tych jednak też nie nauczymy się w trakcie gry, a... otrzymamy po poległych wrogach. Wystarczy umieścić je w odpowiednim miejscu w ekwipunku, by automatycznie uzyskać do nich dostęp. Takie rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony spłyca nieco rozgrywkę, eliminując lubiany przez wielu rozwój bohatera. Z drugiej dobrze wpasowuje się do szybkiej mechaniki rozgrywki, pozwalając w całości skupić się na grze i umożliwiając dostosowanie naszej postaci do aktualnych wydarzeń na polu bitwy. Walcząc z jednym silnym przeciwnikiem, możemy wyposażyć Victora Vrana w potężny, acz powolny młot i wykorzystywać powiązane z nim umiejętności, a sięgnąć po strzelbę, gdy napadnie nas większa liczba słabszych wrogów. Wtedy jednym odpowiednio wymierzonym strzałem możemy posłać do piachu nawet kilka kreatur jednocześnie. Wyzwania Do gustu bardzo przypadł mi zaprezentowany system wyzwań. Żeby go wytłumaczyć, trzeba zacząć od tego, że cały świat gry podzielony jest na pojedyncze obszary. Na tyle duże, by nie czuć się, jak w zamkniętej klatce, ale na tyle małe, by jednocześnie nie błądzić i nie szukać wrogów. Każdy z tych obszarów ma przypisaną do siebie serię wyzwań specjalnych. Są one całkowicie opcjonalne i niepowiązane z fabułą. Wyzwania mogą polegać na pokonaniu wrogów w określonym czasie, przejściu całego obszaru z konkretną bronią czy też bez otrzymania obrażeń lub używania mikstur leczniczych. Za wykonywanie tych wyzwań otrzymujemy oczywiście nagrody w postaci złota, dodatkowego doświadczenia czy nowych przedmiotów. Co ważne, do raz „wyczyszczonego” obszaru możemy w dowolnym momencie wrócić. Wrogowie pojawią się w nim na nowo, a do nieukończonych wyzwań będziemy mogli podejść raz jeszcze. System ten sprawia, że „Victor Vran” powinien spodobać się zarówno graczom, którzy chcą szybko dojść do końca gry, jak i tym, którzy chcą z niej wycisnąć jak najwięcej. box:imageShowcase box:imageShowcase Nie wszystko złoto... „Victor Vran” nie jest jednak grą, do której nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Grafika, jak na 2015 rok, nie jest najokazalsza. Niektóre lokacje świecą pustkami, a przy projektowaniu przeciwników zabrakło nieco polotu i fantazji. Lepiej natomiast sprawują się już efekty czarów. Drugi zarzut dotyczy dostępnych w grze sklepów z wyposażeniem. Ich obecność zdaje się być całkowicie zbędna. Rzadko zdarza się, byśmy u kupca znaleźli przedmioty o porównywalnych statystykach do tych, które zdobyliśmy po poległych wrogach. Koniec końców uzbieranego złota nie za bardzo mamy na co wydać. W grze hack'n'slash powinno wyglądać to nieco lepiej. Ostatecznie jednak „Victor Vran” to bardzo ciekawa propozycja, która nie stara się być kolejnym klonem „Diablo”. Twórcy poszli nieco inną drogą i chociaż w kilku miejscach można było postarać się bardziej, to odwalili kawał dobrej roboty. Wymagania systemowe „Victor Vran” Minimalne * System operacyjny: Windows Vista (SP2)/Windows 7/Windows 8 * Procesor: Dual Core 2 GHz * Pamięć: 4 GB RAM * Karta graficzna: GeForce 8800/Radeon HD 4000/Intel HD 4000 * DirectX: wersja 9.0c * Miejsce na dysku: 4 GB dostępnej przestrzeni Zalecane * System operacyjny: 64-bitowy Windows 7/Windows 8 * Procesor: Quad Core 2.5 GHz * Pamięć: 8 GB RAM * Karta graficzna: GeForce 560/Radeon HD 5800 * DirectX: wersja 11 * Miejsce na dysku: 4 GB dostępnej przestrzeni Dostępność Gra „Victor Vran” jest dostępna na: PC, PS4, XboxOne.
„Victor Vran” – recenzja