source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Wyobraź sobie piękną wieczorową suknię z jedwabiu, obowiązkowo czarną i długą. Tej elegancji nie może zakłócić nic poza złotymi dodatkami. Właśnie takim kluczem posługujemy się, wprowadzając w tym sezonie czerń i złoto do wnętrz. Czarne nie znaczy smutne Czerń w mieszkaniu zazwyczaj kojarzymy z dodatkami: czarną kanapą, komodą czy stołem. Jednak nie musimy ograniczać się tylko do pojedynczych elementów – w tym sezonie możemy pozwolić sobie na zrobienie jednego kroku więcej. Wzrok z całą pewnością będzie przykuwać czarna ściana zagospodarowana trójwymiarowymi panelami– przy takim rozwiązaniu bardzo ważne jest światło, które podkreśli nierówności oryginalnej ściany i wzbogaci wrażenie tajemniczości i intymności takiego wnętrza. Tutaj możemy zacząć przemycać pierwsze złote elementy. Kinkiety z matowego, złotego metalu w połączeniu z mlecznym szkłem świetnie spiszą się w tej roli. Niezależnie od mody, dodatkiem który możemy spotkać w każdym wnętrzu, jest skórzana kanapa. W czarnym wydaniu sprawi, że wnętrze nabierze klasycznego szyku. Przy tak bogatym wyborze wzorów kanap zwróćmy jednak uwagę na to, żeby wymiary mebla nie okazały się zbyt duże. Niech tak mocny akcent nie przytłacza swoimi rozmiarami całego wnętrza. Złote dodatki dodają elegancji Złote dodatki we wnętrzu nie muszą wyglądać jak w antycznym pałacu. Delikatne złocenia na serwisie kawowym czy ramie lustra mogą stać się idealnym wyrazem twojego zamiłowania do modnego wykańczania wnętrz. Najwdzięczniejszym materiałem do złoceń jest oczywiście metal. Dlatego, jeśli planujesz zakup oświetlenia do mieszkania, postaw na klasyczne, słoneczne złoto. Stojące lampy na stolikach nocnych, lampa w kuchni czy kinkiety w korytarzu będą fantastycznie odbijały światło i wprowadzą element luksusu do wnętrza. Ta moda z pewnością nie minie po jednym sezonie, dlatego podczas wybierania złotych elementów zadbaj o to, żeby były wykonane z materiałów dobrej jakości. Wraz z upływającym czasem nie będą tracić na elegancji. Zastąp złoto miedzianymi dodatkami Złoto kojarzy ci się z kultowym tekstem: „Marian, tu jest jakby luksusowo!”? Zastąp blask klasycznego złota miedzią. Metal ten idealnie komponuje się z czernią, ociepla jej chłodny charakter. Jeśli nie planujesz zmiany wyposażenia kuchni i nie zamierzasz eksponować miedzianych garnków na grafitowych, kamiennych blatach kuchennych, dodaj do wnętrza tkaniny ze złotymi czy miedzianymi nitkami. Zarówno zasłony, jak i poduszki na kanapie będą pięknie połyskiwać w słonecznych promieniach. A wiosna już za progiem. Biblioteczka w czerni i złocie Nieodzownym elementem w wielu salonach jest biblioteczka. Czarny regał na książki, na przykład w stylu art deco, pozwoli na ich piękne wyeksponowanie. Wytwornie prezentować się na nim będą zwłaszcza eleganckie, oprawione w skórę lub bogato zdobione albumy i encyklopedie. Domowa biblioteczka jest również świetnym miejscem do wprowadzenia złoceń. W uporządkowaniu książek na półkach pomogą złocone podstawki. Taki dobór dodatków pokaże, że aranżacja jest dobrze przemyślana, a właściciel zwraca uwagę na detale. Co ważne, każdy element, który będzie odbijał światło, optycznie powiększy wnętrze. Złote kolory podkreślają też ciepło drewna, które jest w tym sezonie absolutnym hitem. Choć czerń i złoto nierozerwalnie kojarzą się z bogatym stylem glamour, to nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy włączyli je do naszych wnętrz. Subtelne dodatki i pojedyncze elementy nie zachwieją wciąż minimalistycznego kursu wyznaczonego przez poprzednie trendy, wprowadzą za to do wnętrza elementy z charakterem, wokół których możemy aranżować nasze modne mieszkania.
Złoto i czerń, czyli urządzamy salon według najnowszych trendów
Zakup kina domowego wydaje się sprawą prostą. Wystarczy przecież pójść do sklepu, wybrać zestaw i gotowe. Chwila! Ale czy dokonaliśmy właściwego wyboru? Który zestaw przyniesie najlepsze efekty wizualne i dźwiękowe odpowiadające naszym gustom? Im więcej pytań, tym więcej wątpliwości. Zakup bez namysłu Idziemy do supermarketu po bułki, a wracamy z kinem domowym… Dobrze, to lekka przesada. Prawdą jest jednak, że wystawy kuszą: „Będziesz mieć kino domowe tu i teraz”. Podjęcie decyzji o kupnie takiego sprzętu powinno być poprzedzone zapoznaniem się ze swoimi potrzebami i ofertą rynkową. Elektronika z hipermarketu często ma najlepsze lata już za sobą. Za jakość trzeba płacić. Ludzie kupują możliwie najtańsze kino domowe, a potem narzekają, że nie widzą specjalnej różnicy. Nie wiem, co to właściwie jest, ale to nic Czy wiesz, co oznacza podstawowe słownictwo: amplituner, subwoofer, procesor AV, systemy 5.1 i 11.2? Znasz poszczególne typy kolumn? Jeśli nie, czas na dowiedzenie się. Chociażby krótkie poszukiwania bardzo ci pomogą w zorientowaniu się, co do czego służy, i bardzo ułatwią podejmowanie decyzji. Gdy kino domowe jest już podłączone w domu, ale coś nie gra ze sprzętem, należy po prostu wezwać fachowca. Bo sąsiad takie ma Kino domowe kupujesz, by z niego korzystać. Ty i osoby, które zaprosisz. Kupowanie, by zrobić wrażenie, uszczęśliwi tylko na krótką metę. Każdy użytkownik kina domowego może mieć zupełnie inne potrzeby. Jedni cenią kino domowe za obraz, inni za dźwięk. Przemyśl, w jaki sposób będziesz z niego najczęściej korzystać. Muzyka czy filmy? Jeśli muzyka, może wystarczy ci zestaw stereo? Wyeksponowane tony muzyki mają być wysokie czy niskie? Czy będziesz mieć gdzie podłączyć kolumny efektowe, czy będą tylko stać i zbierać kurz? Jeśli filmy, to DVD, Blu-ray, telewizja satelitarna czy Smart TV? Jaki ekran – LED, IPS, OLED, 3D czy projektor? box:offerCarousel Więcej znaczy lepiej Chyba najpopularniejszy zestaw głośników to 7.1 (pierwsza liczba to ilość kanałów szerokopasmowych, druga – niskotonowych, czyli basowych). Są nieco droższe niż 5.1, ale sporo tańsze niż 11.2. Więcej głośników i jak największy obraz. Czyż nie po to kupujemy kino domowe? Niby tak, ale… Żeby dźwięk dobrze się rozchodził, potrzebny jest odstęp między głośnikami, co najmniej 2 m. Jeśli pomieszczenie jest mniejsze, po prostu zrezygnuj z tylu głośników. Wbrew pozorom bardziej niepozorny zestaw stereo może dać równie dobry dźwięk. Jeśli podczas seansu nie widzisz głośnika, to znaczy, że tracisz sporo dźwięków – zwłaszcza wysokich. Najlepsze efekty dla odbiorników HD osiąga się, gdy odległość, z której oglądany jest obraz, przekracza 1,5 razy przekątną telewizora. Jest chyba tylko jeden aspekt, w którym ilość ma znaczenie. Zasadniczo im więcej złączy HDMI i wejść USB, tym lepiej. Świetne brzmienie w sklepie Realne brzmienie głośników usłyszysz już w domu, nie w sklepie. Wiele zależy od przestrzeni, w której znajdzie się kino domowe. W sklepie specjalistycznym niemal wszystko brzmi świetnie – a potem bywa różnie. Dlatego warto sprawdzić, czy sklep oferuje wymianę albo zwrot. Pokój aż cały drży! Głęboki bas z subwoofera nie jest najważniejszy. Większość dźwięków dociera do oglądającego poprzez kanały – lewy, prawy i centralny – i to na nie należy zwrócić największą uwagę. Przez chwilę trzeba dokładnie przysłuchać się postaciom mówiącym do nas z ekranu. Czy ich głosy brzmią naturalnie i wyraźnie, czy wręcz przeciwnie? Czy „s” brzmi przesadnie „sycząco”, czy czysto i wyraźnie? Źle brzmiące dźwięki szybko staną się nie do zniesienia. Podejmowanie pochopnych decyzji nie wychodzi na dobre. Jest za to wiele miejsc w sieci, do których warto zajrzeć przed kupnem kina domowego. Pamiętaj, że wiedza to potęga, a będąc w nią uzbrojony, obronisz się przed każdą próbą namówienia cię do podjęcia pochopnej decyzji. Bardziej opłaca się poszukać, poczytać i poczekać na wymarzone kino domowe.
Najczęściej popełniane błędy przy wyborze kina domowego
W cieniu rozwijanego od lat przez amerykańskie Electronic Arts SimCity istnieje niepozorne i egzotyczne „Tropico”, które od kilku lat tworzy równie egzotyczne w branży gier bułgarskie studio Haemimont Games. Obie serie są, wdawałoby się, o tym samym, ale gdzie indziej stawiają akcenty. „SimCity” nie różni się od „Tropico” tylko tropikalnym klimatem, ale też generalnie podejściem do rozgrywki. Bo, o ile w kasowej serii EA przede wszystkim budujemy metropolię, przy okazji zarządzając jej bieżącymi sprawami, tak w „Tropico” stawiamy fundamenty miasta, w którym następnie rządzimy silną ręką. Silną i twardą, choć przedstawioną w krzywym zwierciadle. Właśnie dlatego ta niszowa gra jest wyjątkowa, bo łączy ze sobą całkiem rozbudowaną strategię z celną polityczną satyrą. El Presidente Okładkowy El Presidente w połączeniu z tropikalnym klimatem nie pozostawia wątpliwości co do wzorca, z którego czerpią twórcy. Jest to jednak tylko punkt wyjścia do zbudowania własnego imperium. W „Tropico 5” tworzymy je mozolnie, jeszcze jako małą kolonię Królestwa nękaną przez piratów. Dopiero z czasem dochodzimy do kolejnych epok, co jest największą i najważniejszą nowością „piątki". Po prostu rozwijane wcześniej miasto teraz na naszych oczach ewoluuje. Gruntowe drogi z czasem pokrywają się asfaltem, prowizoryczne domy zamieniają w bloki z wielkiej płyty, żeby po kolejnych latach przeistoczyć się w piękne apartamentowce. Ważne jest też to, że nie od razu mamy dostępne wszystkie gałęzie rozwoju naszego państwa-miasta. Turystyka pojawia się dopiero w XX wieku, wcześniej wszak wakacje all inclusive nie cieszyły się taką popularnością. To samo tyczy się przemysłu czy rolnictwa. Do zrównoważonego rozwoju potrzebne jest wszystko, choć z czasem możemy skoncentrować się na konkretnej działalności. Proste farmy z armią chłopów zamieniają się w ekoszklarnie, a przemysł ciężki zastępuje nowoczesna technologia. Czym byłoby jednak sukcesywnie rozwijane miasto bez stosownego prawa? Zaczynamy od uchwalenia konstytucji, ale jak to w życiu bywa, ta szybko ogranicza polityczne ambicje każdego władcy i wtedy pojawiają się dekrety. Tylko od nas zależy, czy obniżymy podatki, wprowadzimy darmowy posiłek dla każdego mieszkańca, a może wręcz przeciwnie? Dociśniemy naszych obywateli, aby byli jeszcze wydajniejsi, a nasze konta bankowe (także te szwajcarskie, o których notorycznie zapominamy wspomnieć w zeznaniach podatkowych), jeszcze bardziej zasobne? Nie ma tu złej drogi, zawsze trzeba jednak pamiętać o dyscyplinie budżetowej, albo z drugiej strony, oddolnej rewolucji, która bardzo szybko może doprowadzić do napisu „Game Over". W podstawowym trybie gry chodzi wszak o utrzymanie naszej familii przy władzy, a także długie i dostatnie życie. Oczywiście wspomnianej familii, a jak zostanie coś dla mieszkańców, to też dobrze. Oprócz tego są też jednak misje fabularne, gdzie, startując z określonego pułapu, musimy osiągnąć konkretny cel. Te są naprawdę różne, co jednak ważne – często całkiem wygórowane i wymagające rozwijania pod nie całego miasta. Dobra rzecz dla doświadczonych domorosłych... dyktatorów? Budujemy nowy dom Rządzące światową polityką mechanizmy zostały tu maksymalnie uproszczone, a do tego przedstawione w krzywym zwierciadle. Trudno nie uśmiechnąć się pod nosem na widok długich monologów naszych doradców, od których polityki mógłby się uczyć sam Machiavelli. „Tropico 5” jest więc bardzo dobrą satyrą, a jaką jest grą? Naprawdę dopracowaną i wciągającą. Liczba dostępnych budynków, sfer działania, wzajemnych zależności jest ogromna. Dzięki podziałowi na ery rozgrywka jest też ciekawsza, z charakterystycznymi kamieniami milowymi. Na początku wyzwaniem jest eksport określonej liczby statków z trzciną cukrową, żeby po trzech wirtualnych wiekach martwić się pierwszym kosmodromem. Dwa główne elementy „Tropico 5”, budowlany i polityczny, świetnie ze sobą współgrają, choć nie ma co ukrywać, że zawsze mogłoby być lepiej i ciekawiej. Pytanie tylko, czy większa liczba elementów i zmiennych nie doprowadziłaby do chaosu i przesadnego skomplikowania gry? Tak jak jest, jest dobrze, choć nie ma też co ukrywać, że wtórnie. Piąta kadencja Wspomniany już podział na ery, a także tryb dla wielu graczy – to największa nowość serii, cała reszta opisywanych elementów była już wszak w poprzednikach. Bardzo fajne „Tropico 3” z niewielkimi zmianami przemieniło się w „Tropico 4”. Teraz „czwórka” po dodaniu elementów, które spokojnie mogłyby się znaleźć w większym dodatku, przeistoczyła się w „piątkę”. Ta jest świetna, ale pod warunkiem, że nie jesteśmy na bieżąco z serią – inaczej odczujemy lekkie deja vu i znużenie bieżącą władzą. A możliwości skrócenia jej kadencji nie ma, mowa wszak o autorytarnym El Presidente... box:imageShowcase box:imageShowcase Wymagania systemowe „Tropico 5” Minimalne * System operacyjny: Windows Vista SP2/Windows 7/Windows 8 * Procesor: Dual Core CPU 2 GHz * Pamięć: 4 GB RAM * Karta graficzna: GeForce 400/AMD Radeon HD 4000/Intel HD 4000 * DirectX: wersja 11 * Miejsce na dysku: 4 GB dostępnej przestrzeni Zalecane * System operacyjny: 64-bitowy Windows 7/Windows 8 * Procesor: Quad Core CPU 2.5 GHz * Pamięć: 8 GB RAM * Karta graficzna: GeForce 500/Radeon HD 5000 * DirectX: wersja 11 * Miejsce na dysku: 4 GB dostępnej przestrzeni Dostępność Gra „Tropico 5” jest dostępna na: PC, PS4, Xbox360, XboxOne.
Recenzja „Tropico 5”
Rozpalona główka dziecka wzbudza niepokój rodziców. Wówczas pierwszą rzeczą, którą robimy, jest sięganie po termometr. Przy małych dzieciach zależy nam na szybkim i precyzyjnym pomiarze. Jaki termometr wybrać do 100 zł? Bezrtęciowy? Elektroniczny? Do pomiaru w uchu? A może bezdotykowy? Na rynku mamy szeroki wybór termometrów. Najbardziej klasycznymi są szklane termometry, do których używania nie potrzebujemy baterii, łatwo je też zdezynfekować. Obok termometrów bezrtęciowych pojawiły się jednak termometry elektroniczne i bezdotykowe. Klasyczny termometr bezrtęciowy Klasyczny termometr bezrtęciowy to propozycja dla osób, które pamiętają takie termometry z dzieciństwa. Nie potrzebujemy do nich baterii ani innego zasilania. Łatwo je wyczyścić, a temperatura jest bardzo dokładna. Jedynym minusem może być czas mierzenia gorączki – potrzebujemy na to kilku minut. Małe dzieci mogą nie wykazać się tak dużą cierpliwością. Koszt termometru bezrtęciowego to około 15 zł. box:offerCarousel Termometr elektroniczny z wyświetlaczem LCD Elektroniczny termometr ma czytelny wyświetlacz LCD, czułość pomiaru +/- 0,1°C, automatycznie się wyłącza, gdy nie jest używany, a zakończenie pomiaru sygnalizuje charakterystycznym dźwiękiem. Dodatkowo jest poręczny w użyciu i można go z powodzeniem zmieścić w kosmetyczce. Ma również wytrzymałą obudowę, która nie zniszczy się podczas transportu lub upadku. Koszt termometru elektronicznego to około 5 zł. box:offerCarousel Termometr do ucha i do czoła Kolejny rodzaj termometru to urządzenie na podczerwień, gdzie pomiaru dokonuje się po dotknięciu czoła lub w uchu. Są to dość precyzyjne pomiary, a dodatkowo wynik mamy już po sekundzie. box:imagePins box:pin Ponadto niektóre urządzenia podają również temperaturę otoczenia, pokarmów i przedmiotów. Dzięki temu w szybki i precyzyjny sposób możemy zmierzyć, czy kaszka lub zupka dla niemowlaka ma odpowiednią temperaturę. Końcówka termometru na podczerwień jest zdejmowana, co ułatwia jej czyszczenie i przestrzeganie zasad higieny. Niektóre modele są wyposażone również w zegar i kalendarz. Dokładność termometru na podczerwień to około +/- 0,2°C. Koszt tego urządzenia nie jest wielki, z powodzeniem zmieścimy się w kwocie 100 zł. Termometr do ucha i do czoła możemy bowiem kupić już od około 40 zł. Termometr bezdotykowy Niewątpliwą zaletą termometrów bezdotykowych jest to, że dziecko nawet nie wie, że ma mierzoną temperaturę. Wystarczy skierować promień na czoło malucha, nacisnąć guzik i po sekundzie mamy już wynik. Co więcej, do sprzętu nie musimy dokupować żadnych dodatkowych akcesoriów – tak jak jest to w przypadku termometrów do ucha – i wymiennych kapturków. Termometr bezdotykowy nie wymaga specjalnej dezynfekcji, gdyż całkowicie eliminujemy możliwość przenoszenia drobnoustrojów. box:offerCarousel Termometr cyfrowy do pomiaru bezdotykowego mierzy temperaturę dokładnie i szybko. Podświetlany wyświetlacz umożliwia przeczytanie wyniku przy słabym oświetleniu lub w ciemności. Niektóre modele mają trzy kolory wyświetlacza w zależności od pomiaru temperatury – zielony, żółty i czerwony. Czerwony kolor wyświetlacza oznacza bardzo wysoką gorączkę i dodatkowo włącza sygnał ostrzegawczy. Termometry bezdotykowe również mają funkcję mierzenia temperatury otoczenia, pokarmów, wody w wanience, itd. Dzięki temu to przydatny i poręczny sprzęt nie tylko w okresie choroby, ale i na co dzień – ułatwia życie rodzicom. Termometr bezdotykowy możemy kupić już za około 40 zł.
Termometr do 100 zł – przegląd
Dawno niewidziane bolerka powracają! Bolerko, czyli ta część garderoby, która jest jednocześnie praktyczna i urocza, modna i klasyczna. Uratuje nas w niejednej sytuacji, np. gdy sukienka odkrywająca ramiona mogłaby zgorszyć księdza w kościele bądź konserwatywnego szefa na imprezie firmowej. Poznaj historię bolerka, dowiedz się, jak najlepiej je nosić oraz który model wybrać! Historia bolerka Bolerko to krótka kurtka z wąskimi rękawami lub kamizelka bez rękawów noszona przez mężczyzn w tradycyjnym stroju hiszpańskim. Bolerko jest nazwą współczesną, wcześniej mówiono o nich np. „kaftanik hiszpański”, „stanik hiszpański”, „kaftanik”. W modzie kobiecej pojawiło się w czasach drugiego cesarstwa, w XIX wieku, za sprawą cesarzowej Eugenii. Współcześnie nazwalibyśmy ją trendsetterką, ponieważ dyktowała modę zarówno dworską, jak i codzienną. Cesarzową Eugenię nazywano (słusznie zresztą) królową mody. Styl i inspiracje czerpała z fascynacji Marią Antoniną i jej stylem ubierania się, jednak sama wylansowała kilka trendów, np. krynolinę i krótkie żakiety. Rodzaje bolerek Najbardziej popularny jest klasyczny model bolerka – krótkie do talii, zapięte na jeden guzik, z długimi rękawami. Jednak wybór jest naprawdę ogromny – z rękawem krótkim, długim lub trzy czwarte, z rozkloszowanymi mankietami, a nawet bufkami. Bolerko może być z koronki, satyny, dzianiny, tweedu, a nawet futerka! Dzięki temu będziesz mogła je zakładać o każdej porze roku i dopasujesz je do charakteru swojej stylizacji. Zamiast nosić cały czas zwyczajną marynarkę bądź kardigan, postaw na fantazyjne bolerko! Na jaką okazję? Bolerko kojarzy się głównie z okazjami wieczorowymi i oficjalnymi, ponieważ wtedy najwięcej kobiet sobie o nim przypomina. Gdy długa marynarka nie pasuje do reszty stylizacji, a ramoneska jest zbyt rockowa. Jakie to okazje? Przede wszystkim różnego rodzaju uroczystości, na których nie wypada odsłaniać ramion lub przyjść w swetrze, np. ślub, wesele, impreza firmowa. Bolerka na ślub są bardzo powszechne, ponieważ wielu księży może patrzyć niezbyt przychylnymi okiem na odkryte ramiona i plecy. Przydaje się również w sytuacji, gdy kościół nie jest dobrze ogrzewany lub bierzemy ślub zimą. Koktajlowe sukienki bardzo często są rozkloszowane, odcinane w talii lub na tyle strojne, że żadna marynarka bądź żakiet nie będą pasować. Podobnie jest w przypadku długich, strojnych sukni wieczorowych. W takiej sytuacji zawsze należy szukać bolerka! Dzięki temu, że jest krótkie, będzie się dobrze komponować z sukienką każdego rodzaju – maxi, bombką, ołówkową lub rozkloszowaną. Wbrew pozorom bolerka nadają się nie tylko na oficjalne wyjścia. Świetnie sprawdzą się również na co dzień – na randkę, kawę z przyjaciółką, do kina. Jak nosić bolerko i jaki rękaw wybrać? Należy przede wszystkim pamiętać o materiale, z którego zrobione jest bolerko. Jeśli to satyna, koronka lub błyszcząca tkanina, zostaw je na wyjątkowe okazje. Sukienki maxi, eleganckie spodnie, mała czarna to idealna baza dla wieczorowych bolerek. Na co dzień polecamy bawełniane, dzianinowe lub jeansowe bolerka, które łączymy dowolnie – z sukienką, jeansami, spódnicą. Długość rękawów w bolerku to kwestia indywidualnych preferencji oraz okazji. Krótkie bolerka będę najlepsze na mniej formalne okazje – na co dzień, na imprezę ze znajomymi, na przejażdżkę rowerem. Również sprawdzą się idealnie w gorące dni, gdy chcemy wyglądać po prostu stylowo lub idziemy do kościoła. Długi rękaw będzie idealny na oficjalne wyjścia, takie jak premiera w teatrze, ślub, spotkanie z szefem lub klientem. Jeśli wiesz, że tam, gdzie idziesz, obowiązuje dress code, wybieraj długi rękaw. Możesz się również zainspirować stylem baletnic, które noszą bolerka z długim rękawem na treningi baletowe. Jeśli uprawiasz jogę lub pilates, to świetny pomysł, by wyglądać stylowo na sali treningowej, zwłaszcza gdy pomieszczenie jest zbyt mocno klimatyzowane. Kolejną kwestią jest twój wiek i stan skóry. Jeśli masz już swoje lata oraz kompleks na punkcie kondycji swojej skóry, wybierz bolerko z długim rękawem. Dla własnego komfortu psychicznego.
Bolerko – długi czy krótki rękaw?
Zwyczaj wysyłania listów i kartek świątecznych z roku na rok zanika. Zastępują je SMS-y i e-maile, wolimy składać życzenia w czasie rozmów telefonicznych. Wbrew tym tendencjom niektóre osoby nadal wysyłają karki, a nawet idą o krok dalej – przygotowują je samodzielnie. Efekt pracy własnych rąk to najlepszy dowód sympatii dla bliskiej osoby. Czym wyróżnia się styl rustykalny? Dla wnętrz i przedmiotów w stylu rustykalnym charakterystyczne są barwy natury, to znaczy ciepłe odcienie zieleni i błękitu oraz pastele. Typowe dla nich są również kolory naturalnego drewna, a więc brązy. Styl rustykalny wiąże się z ograniczoną do minimum liczbą ozdób dobieranych pod kątem ich funkcjonalności. Wzory, które pojawiają się na rustykalnych przedmiotach, to paski i kratka. Występują także motywy florystyczne, które podkreślają związek z naturą. Istotną rolę odgrywają detale, które powstały w ramach rękodzieła, a zatemkoronki wykonane na szydełku zdobiące firanki lub serwetki, gliniane garnki, ręcznie tkane chodniki. Własnymi rękoma można wykonać też kartki świąteczne. Oczywiście, możemy kupić gotową pocztówkę utrzymaną w tej stylistyce. To wydatek rzędu 2 złotych. Jednak z myślą o bliskich warto zrobić ją samodzielnie – nie zajmie to wiele czasu i nie wymaga dużych nakładów pracy. Jak zrobić kartkę w stylu rustykalnym? box:video Po pierwsze: przemyślany projekt Przedmioty w stylu rustykalnym to efekt przemyślanego projektu, któremu przyświeca celowość poszczególnych elementów i konsekwencja w doborze materiałów. Naturalne pochodzenie surowców i tradycyjna forma nie gwarantują, że projekt będzie miał rustykalny charakter. Po drugie: narzędzia i materiały Do wykonania kartki świątecznej w stylu rustykalnym będziemy potrzebować pistoletu do kleju na gorąco, nożyczek oraz pędzelka. Kartkę najlepiej wykonać z papieru w formacie A4 o gramaturze 250 g, która zapewnia sztywność. Wybieramy arkusz w kolorze pastelowym lub zielonym. Dodatkowo potrzebować będziemy: białej kartki papieru, kleju (3 wkłady kupimy już za 2 złote), kawałków tkanin (juty i koronki) oraz farby akrylowej w kolorze złota. Za pojemnik z farbą o pojemności 30 mililitrów zapłacimy około 3 złotych. Po trzecie: realizacja projektu Na pierwszym etapie prac musimy przygotować ozdobne gwiazdki, które zwieńczą rękodzieło. Pokryte złotą farbą akrylową, potrzebują czasu, aby wyschnąć. Z białego papieru wycinamy pięcioramienne gwiazdki. Każde ramię zginamy na pół, aby ozdoby nabrały trójwymiarowości. Następnie sięgamy po pędzel i malujemy gwiazdki na złoto. Pozostawiamy do wyschnięcia. Karton w wybranym kolorze składamy na pół wzdłuż krótszej lub dłuższej krawędzi – w zależności o tego, jaki kształt i rozmiar kartki chcemy uzyskać. Na tytułową stronę przyklejamy w poziomie prostokątny kawałek juty. Na tej tkaninie mocujemy wąski fragment koronki (za metr białej dekoracji o szerokości 4 centymetrów zapłacimy nieco powyżej 2 złotych). Możemy ją przykleić na środku prostokąta z juty albo w jego górnej lub dolnej części. Następnie z białej kartki wycinamy koło i przyklejamy je na wierzch w dowolnym punkcie. Najlepiej jednak wybrać środek strony tytułowej. Na kółku mocujemy ostatnią warstwę, czyli złotą gwiazdkę. Kartka jest gotowa! Wystarczy napisać w środku świąteczne życzenia i można ją wysłać bliskiej osobie. Zrobienie kartki w stylu rustykalnym nie sprawi nam trudności. Z powodzeniem do realizacji projektu można zaangażować dzieci. Obdarowani takim prezentem przyjaciele na pewno docenią nasz pomysł i własnoręczne wykonanie.
Jak zrobić kartki świąteczne w stylu rustykalnym?
Volkswagen Golf jest kojarzony z niezawodnym autem, który od wielu lat jest dostępny na rynku. Niestety, nowy Golf nie zachęca ceną, ale egzemplarze kilkuletnie nadal są solidnymi pojazdami. Jak wyglądają najczęstsze usterki Golfa siódmej generacji? Opis auta Volkswagen Golf siódmej generacji zadebiutował na rynku w 2012 roku. Auto powstało na płycie podłogowej MQB, wykorzystanej do budowy chociażby Audi A3 trzeciej generacji czy Skody Octavii trzeciej generacji. Inżynierowie koncernu Volkswagen zadbali o szeroki wachlarz jednostek napędowych. Zadebiutowała jednostka hybrydowa i w pełni elektryczna. Auto oferuje zdecydowanie więcej miejsca wewnątrz i bardziej zaawansowane systemy bezpieczeństwa względem swojego poprzednika. Awaria turbosprężarki W przypadku wyboru silnika benzynowego najlepszym rozwiązaniem wydaje się zakup jednostki 1,4 TSI, która była wielokrotnie poprawiana przez producentów. Najczęstszą usterką w przypadku silników benzynowych jest awaria turbosprężarki, która najczęściej ulega uszkodzeniu przez niepoprawne jej użytkowanie. Pamiętajmy, że gdy decydujemy się na zakup auta wyposażonego w turbosprężarkę, należy przestrzegać podstawowych zasad jej poprawnego użytkowania. Starajmy się nie wprowadzać silnika na wysokie obroty, gdy jest zimny, a przede wszystkim unikajmy natychmiastowego gaszenia po agresywnej jeździe czy poruszaniu się autostradą. box:offerCarousel Problemy z wtryskiwaczami Decydując się na jednostką wysokoprężną, lepszym wyborem będzie zakup jednostki 2.0. Owszem, jednostka 1.6 TDI pozornie wydaje się bardziej ekonomiczna, w szczególności w aspektach zużycia paliwa. Niestety, wtryskiwacze paliwa do jednostki 1.6 są o wiele droższe niż do jednostki dwulitrowej. Wtryskiwacze, mimo wielu modyfikacji i rozwoju technologicznego, nadal są elementami, które stosunkowo często ulegają awarii. Awaria filtra cząstek stałych Podobnie jest z turbosprężarkami. Rozwiązaniem awarii turbosprężarki będzie jej regeneracja. Zakup nowej będzie się wiązał ze sporym wydatkiem. W przypadku jednostki wysokoprężnej musimy liczyć się również z możliwością wystąpienia awarii filtra cząstek stałych. Rozwiązanie tego problemu nie należy do najtańszych. Większość mechaników sugeruje wycięcie filtra cząstek stałych, aby raz na zawsze zapomnieć o problemie, co nie jest dobre. Automatyczna skrzynia biegów Wybierając egzemplarz z automatyczną skrzynią biegów DSG, musimy liczyć się z możliwością wystąpienia jego awarii, która poniesie za sobą spore koszty. Skrzynia DSG, mimo wielu udoskonaleń, nadal jest dość awaryjna, a w związku ze skomplikowaną budową jej naprawa nie należy do najtańszych. box:offerCarousel Rozrusznik i alternator Dodatkowo należy liczyć się z możliwością wystąpienia awarii rozrusznika i alternatora. W obu przypadkach najlepszym rozwiązaniem będzie oddanie części do regeneracji, która polega na rozebraniu alternatora/rozrusznika na części pierwsze, sprawdzeniu poszczególnych elementów, a następnie złożeniu całości. Większość golfów siódmej generacji wyposażonych jest w system Start-Stop, a więc auto ma inny akumulator – droższy. Dbajmy o regularne przeglądy, ponieważ uchronią nas przed wieloma awariami. O wiele szybciej będziemy w stanie przewidzieć usterki, które mogą nastąpić, np. nieszczelność układu klimatyzacji, która może być opłakana w skutkach, ponieważ prowadzi do utraty czynnika chłodzącego i oleju, a więc wysoce prawdopodobne jest zatarcie sprężarki. W przypadku zatarcia najlepszym rozwiązaniem będzie jej regeneracja. Volkswagen Golf siódmej generacji to solidny pojazd, o ile jest odpowiednio serwisowany, dlatego decydując się na jego zakup, dokładnie sprawdźmy jego historię.
Najczęstsze usterki Volkswagena Golfa 7
Nawet perfekcyjny makijaż bez odpowiedniego podkreślenia ust ginie w tłumie. To kolorowa szminka nadaje mu ton i sprawia, że makeup nabiera wyrazistości. O jakie szminki warto uzupełnić kosmetyczkę w tym sezonie? Makijażowe trendy zmieniają się jak w kalejdoskopie. Róże, brązy, kolory nude, fiolety – można się w tym nieźle pogubić. Jak znaleźć idealne kosmetyki do makijażu ust, które najlepiej odzwierciedlą nasz charakter? Po pierwsze, warto dopasować kolor szminki do reszty produktów makijażowych. Odcień ust powinien współgrać zarówno z różem nałożonym na policzki, jak i z cieniami do powiek – w ten sposób stworzymy spójną i elegancką stylizację. O ile do tej pory wśród szminek i błyszczyków dominowały te o połyskującym wykończeniu, o tyle w ostatnim czasie drogeryjne i wirtualne półki wprost „uginają się” pod matowymi pomadkami. Kiedy warto po nie sięgnąć? Matowe szminki, te w sztyfcie i te w płynie, będą doskonałą propozycją zarówno na co dzień, jak i od święta. Eleganckie, nowoczesne i bardzo trwałe wyniosą nasz makijaż na zupełnie nowy poziom. Przyglądamy się najlepszym produktom do makijażu ust, które koniecznie powinny się znaleźć w naszych kosmetyczkach wiosną 2018 r. Szminki matowe Matowe usta to makijażowy hit 2018 roku! Choć pomadki o matowym wykończeniu już od kilku sezonów goszczą na półkach, to wydaje się, że dopiero teraz naprawdę podbiły nasze serca. Jak wybrać najlepszą matową szminkę dla siebie? Warto przede wszystkim dopasować odcień pomadki do koloru cery. Jeśli dopiero rozpoczynamy przygodę z matowymi szminkami, to wybierzmy delikatne róże lub pomadki w kolorze nude. Idealnie sprawdzi się tutaj pomadka w płynie o chłodnym, różowym odcieniu lub ta wpadająca w ciepłe brązy – takie szminki będą świetnie wyglądały zarówno do casualowych dżinsów, jak i do eleganckich spódnic w kwiaty. box:imagePins box:pin Szminki w płynie łatwo jest rozprowadzić na ustach, ale dla bardziej wprawionych pań ciekawą alternatywą będzie matowa pomadka w kredce. Maluje się nią jak pisakiem, więc wystarczy kilka pierwszych aplikacji, by dojść do prawdziwej perfekcji w jej używaniu. Nieco trudniejsze w nakładaniu są tradycyjne szminki w sztyfcie. Te o matowym wykończeniu uwydatniają wszystkie mankamenty ust – np. suche skórki, dlatego, jeśli chcemy osiągnąć perfekcyjny efekt, koniecznie przed sięgnięciem po matową szminkę wykonajmy peeling ust. box:offerCarousel Koralowa szminka w sztyfcie to idealna propozycja na ciepłe miesiące. Ciepły, radosny kolor doskonale zgra się ze słomkowym kapeluszem, sandałami i sukienką z denimu. Trzeba jednak uważać, bo ten kolor nie wszystkim będzie tak samo pasował. Szminki o pomarańczowym zabarwieniu powinny wybierać przede wszystkim panie o jasnej, delikatnej cerze i blond włosach. Wyrazista, fioletowa szminka bardzo często pojawia się w tegorocznych propozycjach makijażowych. Nic dziwnego, to właśnie Ultra Violet został okrzyknięty kolorem roku 2018! Po tę pomadkę warto sięgnąć szczególnie na wyjścia – impreza w klubie, koncert, czy romantyczna randka – tam chłodny i wyrazisty fiolet sprawdzi się najlepiej. Elegancka, matowa szminka w bordowym kolorze to już klasyka gatunku – stanie na wysokości zadania w absolutnie każdej sytuacji. Możemy zestawiać ją z czarną sukienką i wysokimi szpilkami albo elegancką koszulą i wyjściowym żakietem, by za każdym razem wyglądać zmysłowo i bardzo kobieco. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Błyszczyki Połyskujące szminki i soczyste błyszczyki z pewnością znajdą swoje miejsce w kosmetyczce każdej kobiety. Po jakie kolory warto sięgnąć w tym roku? Wiosną stawiamy przede wszystkim na delikatne, radosne barwy. Na topie są ciągle kolory nude, pastele, ale też energiczne barwy nawiązujące do kolorów ogrodowych kwiatów. Delikatna, różowa pomadka nawilżająca, to produkt, który pełni funkcję nie tylko makijażową, ale i pielęgnacyjną. Po zimie nasze usta są często przesuszone i mało elastyczne. Taka pomadka szybko przywróci im kondycję. box:imagePins box:pin Cieliste szminki nadal królują w makijażowych zestawieniach. Są rewelacyjną propozycją dla pań, które dobrze czują się w delikatnych, naturalnych makeupach, ale można je też wykorzystać w inny sposób. Cieliste usta świetnie zgrają się z wyrazistym makijażem oczu i ze skórą muśniętą słońcem. Jasnoróżowa szminka w płynie to klasyczna propozycja, po którą warto sięgnąć wiosną i wczesnym latem. Wzbogacona o olejek arganowy i witaminę E skutecznie nawilży usta i wyraźnie poprawi ich wygląd. Czerwony błyszczyk ze specjalnym woskiem, doda ustom spektakularnego blasku i optycznie je powiększy. Warto nałożyć go szczególnie na wieczór, by podkreślić wyjściowy nastrój swoich modowych zestawień. Błyszcząca szminka w sztyfcie w modnym fuksjowym odcieniu to propozycja dla pewnych siebie, odważnych kobiet, które lubią wyróżniać się z tłumu. By osiągnąć w pełni profesjonalny efekt, warto sięgnąć również po konturówkę w pasującym do szminki kolorze. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Usta – bez względu na to, czy wyraziste i pełne, czy wąskie i delikatne – zasługują na szczególną opiekę. Podkreślone eleganckim błyszczykiem ze złotymi drobinami albo stylową matową pomadką, dodadzą makijażowi szyku. By jednak wyglądały naprawdę efektownie, nie wystarczy tylko sięgnąć po kosmetyki kolorowe – zanim ich użyjemy, przede wszystkim zadbajmy o dobrą kondycję ust. Aplikacja szminki ochronnej czy regularne wykonywanie domowego peelingu powinny na stałe wejść w rytm naszych pielęgnacyjnych rytuałów. Dobrze nawilżone, miękkie i elastyczne usta idealnie zgrają się z połyskującymi szminkami i z matowymi pomadkami, rewelacyjnie podkreślą zmysłowy charakter całego makijażu.
Blask czy mat? Jak malujemy usta latem 2018?
Zazwyczaj już po przekroczeniu drzwi wejściowych nowego lokum mamy określoną wizję tego, jak będzie wyglądało każde pomieszczenie. Przystępując do urządzania, bierzemy pod uwagę aspekty funkcjonalne i estetyczne mebli i dodatków. Bywa jednak tak, że podjęte w natłoku emocji i obowiązków decyzje w praktyce okazują się niewłaściwe i nie jesteśmy zadowoleni z rezultatu. Jakie błędy popełniamy najczęściej, urządzając pierwsze mieszkanie? Błąd pierwszy: miszmasz stylów aranżacji wnętrz Jednym z najpowszechniejszych błędów, które popełniamy w trakcie aranżacji mieszkania, jest urządzanie każdego wnętrza w innym stylu. Często podoba nam się wiele popularnych sposobów dekoracji i decydujemy się wprowadzić odmienny klimat do każdego z pomieszczeń, np. bardzo nowoczesny i minimalistyczny do salonu, a barokowy i bogato zdobiony do łazienki. Dlaczego takie posunięcie jest błędem? Efekt będzie niekorzystny wizualnie, a ponadto źle będziemy się czuć w tak niespójnie urządzonym mieszkaniu. W związku z tym najlepiej zastanowić się i wybrać jeden styl aranżacji wnętrz. Na tej podstawie dobieramy podłogi, meble i oświetlenie. Urozmaicenie do poszczególnych pomieszczeń można wprowadzić za pomocą dodatków. Błąd drugi: kopiowanie aranżacji z katalogów Nierzadko zapominamy o tym, że mieszkanie powinno być funkcjonalne, bezkrytycznie i ślepo podążając za aktualnymi trendami. Kopiujemy 1:1 aranżacje wypatrzone na stronach katalogów. Efekt sesji zdjęciowej i życie codziennie to jednak dwie różne historie. Może więc okazać się, że wybrane meble i sposób ich ustawienia w przypadku naszej rodziny się nie sprawdzą. W związku z tym warto zastanowić się nad tym, jak spędzamy czas z bliskimi w domu, jakie funkcje spełniają poszczególne wnętrza i ich części. To powinno stanowić punkt odniesienia dla sposobu urządzania przestrzeni. Przede wszystkim mieszkanie ma być wygodne, a nie przypominać kadr z katalogu. box:offerCarousel Błąd trzeci: zbyt intensywne kolory box:offerCarousel Wybór kolorystyki wnętrza nastręcza wielu trudności. Czasami fani ciemnych i intensywnych barw decydują się na ich wprowadzenie do pomieszczeń. Niestety, krzykliwy kolor, który ładnie prezentuje się na ubraniu, rzadko dobrze wygląda na ścianie. Ponadto zwykle decyzje o wyborze koloru podejmujemy na podstawie próbników. To, co dobrze wygląda na niewielkiej przestrzeni, niekoniecznie tak samo sprawdza się na dużej. Kolejny powszechny błąd związany z doborem barw to wybór zbyt ciemnych odcieni. Trzeba pamiętać, że zazwyczaj kolor farby po naniesieniu na ścianę jest o pół tonu ciemniejszy. Błąd czwarty: ustawianie mebli tylko pod ścianami Zazwyczaj decydujemy się na ustawienie mebli pod ścianą i pozostawienie wolnej przestrzeni na środku pomieszczenia. Wynika to m. in. z upodobania do dużych ekranów telewizorów, co wymusza odsunięcie kanapy na drugi koniec wnętrza. Tak naprawdę puste miejsce nie służy do niczego i jedynie generuje problemy ze zmieszczeniem i rozmieszczeniem wszystkich mebli w danym pokoju. Warto zatem zastanowić się nad ulokowaniem w centrum salonu sofy, wokół której tak naprawdę toczy się życie towarzyskie. box:offerCarousel Błąd piąty: źle rozlokowane oświetlenie Zdarza się tak, że decydujemy się tylko na dwa rodzaje oświetlenia: główne (górne) i dodatkowe (boczne) pod postacią stojącej lampy podłogowej. Może się to okazać niewystarczające. Powinniśmy o tym zdecydować po określeniu funkcji poszczególnych pomieszczeń (i ich części) oraz form spędzania czasu w każdym z nich. Żeby wnętrza stały się przytulne, warto rozważyć zamontowanie dodatkowych źródeł światła, np. nad stołem w jadalni (opuszczone tak, aby tworzyło atmosferę i nie oślepiało podczas spożywania posiłku), w półkach z książkami, które dodatkowo będą stanowiły element dekoracyjny salonu.
5 błędów, które popełniamy, urządzając pierwsze mieszkanie
Szukasz oryginalnego prezentu dla maluszka? Uszyj kontrastową książeczkę! To prosty sposób na niepowtarzalną zabawkę dla kilkumiesięcznego dziecka. Zrobiona własnoręcznie będzie idealnym podarunkiem dla świeżo upieczonych rodziców. Sprawdź, jak wykonać ją samodzielnie. Pierwszy rok życia dziecka jest niezwykle ważny dla jego rozwoju. Kształtują się zmysły oraz rozwijają wszelkiego rodzaju umiejętności. Ostrość wzroku malucha jest niska, więc kontrastowa książeczka będzie idealnym sposobem na pobudzenie tego zmysłu. Wpływa dodatkowo na wyobraźnię oraz zdolność kojarzenia. Poniżej instrukcja, jak zrobić ją własnoręcznie. Co będzie nam potrzebne? Do uszycia kontrastowej książeczki będziemy potrzebować kilku rzeczy: - kawałki bawełny i owaty, - nieduże kawałki filcu w kolorze czarnym i czerwonym, - maszyna do szycia. Krok 1. Z bawełny wycinamy 8 kwadratów o długości boku 12 cm. Z owaty wycinamy 4 identyczne kwadraty. Dwie części z bawełny składamy prawymi stronami do siebie i układamy na owacie. Spinamy szpilkami. Krok 2. Tak przygotowane kwadraty zszywamy z 3 stron. Nacinamy zapas szwów na rogach. Odwracamy na prawą stronę i ostrożnie rozprasowujemy (tak, by nie stopić owaty). Krok 3. Na każdej ze stron naszywamy ręcznie filcowe aplikacje. Jedną z nich możemy ozdobić pierwszą literką imienia przyszłego właściciela. Krok 4. Wszystkie strony składamy razem i zszywamy. Szew maskujemy kawałkiem filcu, który przyszywamy ręcznie. Nasza książeczka jest już gotowa! Możesz wymyślić mnóstwo ciekawych egzemplarzy, ja wybrałam kształty związane z lokomocją. Spróbuj również zwierzęta lub figury geometryczne. Ogranicza cię tylko wyobraźnia! Jeśli nie masz czasu na samodzielne uszycie kontrastowej książeczki, sprawdź gotowe propozycje na Allegro.
Kontrastowa książeczka – DIY
Nowa książka Jona Ronsona, wydana w Polsce przez Wydawnictwo Insignis, to przejmująca obserwacja procesu demokratyzacji sprawiedliwości i spotkanie z ofiarami publicznego napiętnowania. Bez bicia przyznaję się, że „#WstydźSię!” to pierwszy tytuł Jona Ronsona, po który sięgnąłem, choć w Polsce wydano wcześniej dwie z dziewięciu jego książek, w tym pozycję „Człowiek, który gapił się na kozy”, na podstawie której nakręcono film z Georgem Clooneyem, Ewanem McGregorem i Kevinem Spaceyem o tym samym tytule. W twórczości Jona Ronsona da się zauważyć jego wieloletnie doświadczenie i mistrzowski warsztat dziennikarski. Autor całe miesiące spędza w podróży, by dotrzeć do ludzi, którzy odpowiadają na jego pytania. Nie boi się drążyć i bywa utrapieniem dla tych, którzy próbują coś ukryć, ale przy tym budzi zaufanie, wielu więc decyduje się opowiedzieć mu swoją historię. W przypadku „#WstydźSię!” są to historie bardzo przejmujące. Historie ludzi, którym publiczne napiętnowanie często zniszczyło życie, a przynajmniej zszargało dobrą opinię i nerwy. Sąd kapturowy Rozwój Internetu, a zwłaszcza mediów społecznościowych, stworzył, mogłoby się wydawać, nowy wymiar kary – publiczne potępienie. Faktycznie, nie jest to jednak nic nowego, to uwspółcześniona wersja pręgierza albo zakuwania w dyby. Problem polega jednak na tym, że społeczność internautów jest nie tylko odpowiednikiem rozwścieczonego tłumu, spragnionego widoku upokorzenia, ale również wymiarem sprawiedliwości i katem w jednym. Niegdyś, by zostać poddanym podobnej karze, trzeba było zostać skazanym przez sąd, dziś, aby stać się ofiarą linczu, wystarczy jeden podchwycony przez internautów niezręczny tweet lub seksistowski żart. Gdy oprawca staje się ofiarą Niemal wszystkie osoby, z którymi rozmawiał Jon Ronson, zawiniły. Różnej wagi były to przewinienia – od dopuszczenia się plagiatu poczynając, a na publikacji rasistowskiego żartu skończywszy. Wszystkich spotkał podobny los i ta sama kara – publiczne napiętnowanie, proces, który w każdym przypadku przypominał pędzącą lawinę pochłaniającą swoje ofiary. Gniew internautów błyskawicznie wywracał świat do góry nogami – winni stawali się ofiarami. Kara, która ich spotykała, okazywała się niewspółmierna do popełnionego występku. Emocjonalny chaos Z każdą kolejną stroną książki byłem coraz bardziej zaintrygowany, przerażony i pełen niepokoju. W szóstym rozdziale Ronson opisuje historię, która swój początek miała na pewnej konferencji dla programistów. Jeden z uczestników rzucił do swojego kolegi żart – informatyczny, ale z seksualnym podtekstem. Żart usłyszała Adria, inna uczestniczka spotkania. Kobieta zrobiła mężczyznom zdjęcie i wrzuciła na Twittera, zamieszczając również informację o niestosownym żarcie. Później opisała zdarzenie również na blogu. Sprawa zaczęła się rozprzestrzeniać w Internecie, w efekcie czego Hank, autor dowcipu, został natychmiastowo zwolniony z pracy. I wtedy uświadomiłem sobie, że żywię do Adrii odrazę. Z powodu żartu, który bezczelnie podsłuchała i opublikowała, zniszczyła ojcu trójki dzieci życie. Pomyślałem, że z przyjemnością obserwowałbym, jak internauci niszczą życie tej kobiety w odwecie za Hanka – co w istocie się stało. Adria stała się ofiarą zmasowanego ataku, wielokrotnego grożenia śmiercią oraz gwałtem i w efekcie sama straciła pracę. To, co spotkało Adrię, było okrutne i obrzydliwe, ale z przerażeniem stwierdziłem, że chwilę wcześniej, gdy to ona krzywdziła Hanka, sam gotów byłem przyklasnąć jej prześladowcom. Oni to my Długo nie mogłem pozbyć się myśli, że coś jest ze mną nie tak. Zastanawiałem się, czy gdybym w 2013 roku natknął się w Internecie na historię Hanka, potrafiłbym zachować spokój i trzeźwy osąd, czy też pod wpływem emocji i oburzenia dorzuciłbym w zbiorowym linczu na Adrię kilka słów od siebie. Zacząłem się zastanawiać, czy ten bezosobowy tłum internautów, który zwykło się obwiniać o niszczycielską siłę i pełną nienawiści retorykę, to również ja i my wszyscy. Ta myśl wciąż nie daje mi spokoju. Książkę „#WstydźSię!” czytałem z zapartym tchem. Jon Ronson, choć w zasadzie tylko relacjonuje kolejne opowieści, szokuje i zmusza do refleksji. Jestem pewien, że każdy po lekturze tego tytułu zastanowi się trzy razy, zanim następnym razem wyda swój wyrok i weźmie udział w zbiorowej nagonce. Przestroga na długo pozostanie z tyłu mojej głowy. Jon Ronson wykonał wspaniałą dziennikarską robotę. Warto się z nią zapoznać. Źródło okładki: www.insignis.pl
„#WstydźSię!” Jon Ronson – recenzja
Kaszka kukurydziana jest ludową potrawą włoską, podawaną jako dodatek do wielu dań. Polenta po ugotowaniu przypomina papkę wyglądem zbliżoną do kaszy manny. Polentę można podawać ugotowaną, smażoną, grillowaną, a nawet pieczoną. Wypróbuj naszą propozycję na polentę z warzywami! Składniki: 200 g kaszy kukurydzianej 1 l mleka 3 łyżki startego parmezanu 50 g masła 2 bulwy kopru włoskiego oliwa z oliwek 50 g jarmużu sól i pieprz Krok po kroku: Kaszę zalewamy mlekiem, solimy i gotujemy do momentu, aż kasza wchłonie mleko i zgęstnieje. Dodajemy parmezan i masło. Koper włoski kroimy w mniejsze kawałki, skrapiamy oliwą i pieczemy w 180 stopniach przez 20 min. Jarmuż zalewamy wrzątkiem, a gdy zmięknie, odcedzamy go. Na talerz nakładamy polentę, koper i jarmuż. Na koniec skrapiamy wszystko oliwą. ** Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia box:video
Polenta z pieczonym koprem włoskim i jarmużem
Blogerki urodowe każdego dnia zaskakują coraz to nowymi sposobami na pielęgnację i upiększanie. Czasem aż trudno nadążyć za trendami, które chętnie śledzą fanki na całym świecie. Ostatnio furorę w sieci robią kobiety, które golą swoje twarze! Ile w tym kontrowersji, a ile prawdziwej korzyści dla wyglądu? Dowiedz się więcej, a być może i ty skusisz się na ten szalony zabieg? Kobieta goląca twarz nie należy do częstych widoków. Blogerki tworzące w dziedzinie urody właśnie z pianką na twarzy i tradycyjną maszynką zwracały uwagę na ten hit. Warto jednak zagłębić się w temat, dowiedzieć się, skąd pochodzi, jakie daje efekty i jak poprawnie go realizować, aby ocenić jego słuszność. Możesz być bardzo zaskoczona! Dermaplaning – czyli skąd się wzięło golenie twarzy u kobiet? Skąd u kobiet pomysł na golenie twarzy? Cały szum wziął się z dostrzeżenia wszechstronnych pozytywnych aspektów dermaplaningu. Jest to zabieg wykonywany w gabinetach kosmetycznych, którego działanie zbliżone jest do mikrodermabrazji lub intensywnego złuszczania kwasami. Różnica polega na tym, że usuwanie zrogowaciałego naskórka odbywa się za pomocą skalpela chirurgicznego. Ostrze prowadzone pod kątem świetnie radzi sobie ze wszystkimi zbędnymi drobinkami. Dodatkowym pozytywnym rezultatem jest również jednoczesne zgolenie wszystkich, nawet najdrobniejszych włosków z danego obszaru. Doskonale gładką skórę doceniły kobiety na całym świecie i postanowiły same w zaciszu domowym pozbywać się owłosienia. Jeśli masz problem z meszkiem na czole, policzkach, brodzie czy wąsikiem, na pewno dobrze wiesz, jak trudno jest w tych miejscach rozprowadzić podkład, puder i wykonać perfekcyjny makijaż. Dowiedz się, jak golić twarz, i śmiało pozbądź się kompleksów! Golenie twarzy w domowych warunkach Zdecydowanie najlepszym pomysłem jest po prostu wybranie się do specjalisty i poddanie zabiegowi dermaplaningu w gabinecie kosmetycznym. Podobny efekt możesz jednak uzyskać w domu. Przede wszystkim pamiętaj o regularnych peelingach mechanicznych oraz enzymatycznych. Gładka skóra nie może być pokryta martwym naskórkiem. Wiele kobiet do golenia włosków na twarzy używa tradycyjnych golarek. Nie jest to jednak najwygodniejszy sposób, szczególnie że powinno się to robić na sucho. Idealnie sprawdzą się nożyki do regulacji brwi. Zostały stworzone po to, aby w każdej chwili umożliwiać pozbycie się włosków, bez konieczności ich wyrywania. Ostrza świetnie radzą sobie z delikatnym meszkiem na skroniach, przy uszach czy też na brodzie. Możesz ich używać tuż przed wykonaniem makijażu, zawsze wtedy, kiedy widzisz taką potrzebę. Sposoby depilacji twarzy Wiele kobiet mimo wszystko wzbrania się przed goleniem twarzy. Wciąż pokutuje mit, według którego po ścięciu włoski odrastają grubsze. Choć nie ma w tym prawdy, można postawić na inne metody usuwania owłosienia. Sposobem, który pozwoli pozbyć się meszku nawet na kilka tygodni, jest wyrywanie. Można to robić pęsetą, która wymagać będzie nieco precyzji i poświęconego czasu, lub poddać się woskowaniu. W sprzedaży dostępne są gotowe plastry z woskiem dedykowane tym obszarom. Zastanów się, co najlepiej wpisze się w twoje oczekiwania. Idealnie gładka, przyjemna w dotyku skóra, na której kosmetyki trzymają się długo i bez konieczności poprawek, to marzenie większości kobiet. Okazuje się, że kluczem do tego celu może być golenie twarzy. Ten uznawany za męski zabieg coraz chętniej stosowany jest przez płeć piękną. Czy ty tez dasz się na niego skusić?
Trend wykreowany przez blogerki urodowe – golenie twarzy
„Dobrych ludzi już nie ma – są tylko kanalie, źli i trochę mniej źli. Czyli ofiary”. Vincent Sztejer jest brudny i niekulturalny, nie brzydzi się ani mocnych słów, ani rozlewu krwi. Dokładnie takich cech wymaga bycie zabójcą w postapokaliptycznym świecie. Pierwszy tom opowiadający o przygodach Vincenta Sztejera może być dla niektórych dużym zaskoczeniem. Robert Foryś postarał się, aby dla jednej grupy czytelników było to zaskoczenie pozytywne, dla drugiej natomiast wiązało się z ogromnym oburzeniem. Powieść jest brutalna i niecenzuralna, krew i przekleństwa wylewane są na czytelnika wiadrami, a wszystko to okraszone jest specyficznym humorem. „Nazywam się Vincent Sztejer i zabijam dla srebra” Głównym bohaterem „Sztejera” jest Vincent – szowinistyczny mężczyzna, który nie boi się mówić, co myśli. Nie owija w bawełnę, używa mocnych słów i lubi popatrzeć na kobiety. I nie tylko popatrzeć. Jego źródłem utrzymania jest zabijanie, oczywiście za odpowiednią opłatą. W postapokaliptycznym świecie, w którym przyszło mu żyć, nie może narzekać na brak zleceń. Czasem musi pozbyć się potwora z bagien, a czasem wyeliminować z politycznej gry szlachcica, który zaszedł za skórę nieodpowiednim ludziom. Jest świetny w swoim fachu i doskonale przystosował się do niełatwego życia. Oczywiście nie budzi tym faktem sympatii, zarówno swoich starych przyjaciół, jak i nowo poznanych. Wielu z nich miałoby ochotę zarysować mu oblicze, co jednak nie jest łatwe ze względu na ilość broni, za pomocą której Sztejer z gracją potrafi zakończyć niechcianą rozmowę. Czytelnik musi przygotować się na ogromne ilości rozlanej krwi i jeszcze większe ilości rzucanych przez bohaterów przekleństw. Nieprzyjemny zapach cywilizacji Foryś pokazuje świat wiele lat po katastrofie, najprawdopodobniej nuklearnej. Choroba popromienna występuje rzadko, jednak mutacje wciąż się zdarzają. Przedstawiony świat jest bezkompromisowy i brutalny. Czytelnik obserwuje cofnięcie się cywilizacji do czasów, w których przeżywają najsilniejsi i najbardziej bezwzględni, a umiejętność czytania jest zarezerwowana dla wybranych. Zabobony i brak wiedzy o przeszłości tworzą społeczności, które przypominają mieszankę teraźniejszości i średniowiecza. Autor stworzył ciekawe uniwersum, które wręcz prosi się, by lepiej je poznać. Przygoda nie dla wszystkich „Sztejer to powieść bardzo soczysta, bogata w opisy pełne krwi, fekaliów, przekleństw i sprośnych komentarzy rzucanych przez głównego bohatera. Foryś nie ukrywa nawiązań do popkultury (niektórzy w jego powieści doszukują się mocnych inspiracji „Wiedźminem” Sapkowskiego) ani tego, że jego książka nie pretenduje do miana wymuskanej powieści na wysokim literackim poziomie. „Sztejer” jest czystą rozrywką, pełną specyficznego humoru, który nie spodoba się wszystkim. To z pewnością pozycja dla fanów bezkompromisowych rozwiązań, brutalnego i niecenzuralnego świata, wypełnionego czarnym humorem i dużą dozą akcji. Książka dostępna jest także w formie e-booka w formatach EPUB i MOBI za ok. 25 zł. Źródło okładki: www.fabrykaslow.com.pl
„Sztejer” Robert Foryś – recenzja
Cukinia to botaniczna odmiana dyni mająca rzesze wiernych fanów na całym świecie. I nic w tym dziwnego, gdyż jeśli przekonamy się do jej smaku, obdaruje nas swoimi wartościami odżywczymi. Do jej głównych zalet należą: niska kaloryczność, duża ilość witamin z grupy B, C i A, mnóstwo potasu, fosforu, magnezu i błonnika. Dlatego też znalazła ona zastosowanie w naszych kuchniach. Cukinię poddajemy różnym obróbkom: kisimy, marynujemy, dusimy, smażymy oraz wcinamy na surowo. A jako ciekawostkę warto przytoczyć to, że kwiaty cukinii również są jadalne. Wykorzystuje się je do poprawienia smaku zup i sałatek, jako składnik farszu – choć są tacy, co uwielbiają żółte kwiaty cukinii wraz z ciastem naleśnikowym. Do najbardziej cenionych odmian cukinii należą: Astra Polka – najłatwiej rozpoznać ją po charakterystycznych powcinanych liściach ze srebrzystymi plamami. To odmiana cukinii o maczugowatych, ciemnozielonych owocach nakrapianych jaśniejszymi cętkami. Owoce mają jasny miąższ, niezwykle smaczny i jędrny, a najlepsze są, gdy osiągną długość do 22 cm. Plonuje w ogrodach od czerwca aż do pierwszych przymrozków i ceniona jest także za odporność na choroby. Przeznaczona do bezpośredniego spożycia, kiszenia i konserwowania. Atena Polka – to bardzo popularna odmiana, której plonowanie rozpoczyna się dość wcześnie i trwa aż do późnej jesieni. Owoce mają maczugowaty kształt i cudowną żółtopomarańczową barwę oraz bardzo dobry smak. Ze względu na swój intensywny kolor świetnie komponuje się z innymi cukiniami na talerzu. Odmiana ta jest najlepsza w smaku, gdy owoce osiągają już 20 cm. Tapir – wspaniała odmiana cukinii, o dorodnych, cylindrycznych i bardzo smacznych owocach. W fazie dojrzałości mają one ciemnozieloną skórkę, która pokryta jest nieregularnymi i podłużnymi jasnozielonymi pręgami. Takie marmurkowe cukinie prócz wyśmienitego smaku mają również niezwykłą wartość dekoracyjną. Odmiana wykorzystywana do smażenia, duszenia, konserwowania w plastrach oraz faszerowania. Nimba – odmiana cukinii tworząca średniej wielkości owoce – są one węższe od pozostałych, ale znakomite w smaku. Cechą charakterystyczną tej cukinii jest jasnozielona skórka, z seledynowymi cętkami i zielonymi smugami. Nimba polecana jest ze względu na swój kremowobiały i bardzo kruchy miąższ. Nefertiti – to odmiana o nieskazitelnie ciemnozielonych owocach z dużym połyskiem. W fazie dojrzewania owoce są niemal czarne – tak ciemną przybierają barwę. Plon z Nefertiti zbieramy od początku lipca do końca września i najczęściej jest on wykorzystywany do bezpośredniej konsumpcji, jak i do popularnego leczo. Soraya – to odmiana, która w przeciwieństwie do większości cukinii pokrój ma słabo rozkrzewiony, o bardzo ciemnej barwie pędów i liści. Jest bardzo plenna, a owoce potrafi zawiązywać nawet przy niskich temperaturach. Owoce mają początkowo jasną barwę z mnóstwem seledynowych cętek, natomiast dojrzała cukinia jest głęboko zielona, wręcz czarna. Rozmiar owoców też jest spory, gdyż mogą one osiągać długość nawet 50 cm przy średnicy do 14 cm. Miąższ jest biały, niezwykle kruchy i bardzo soczysty. box:offerCarousel Pisząc o cukiniach, trzeba koniecznie wspomnieć o odmianie Tondo Chiaro di Nizza. Jest to bardzo interesująca odmiana, jedna z najwcześniejszych cukinii. Jej wyróżnikiem są oryginalne owoce w kształcie kuli. Skórka jest jasnozielona z marmurkową powierzchnią, zdarza się także, że owoce są żebrowane. Odmianę tę poleca się także ze względu na smaczny, kredowobiały i bardzo soczysty miąższ oraz małe wymagania. Śmiało można ją uprawiać w donicach. Na koniec Cukinia – mnie osobiście kojarzy się ze wspaniałym zapieczonym daniem faszerowanym, ze smakiem pozbawionym nuty dyniowatych i ze smażonymi placuszkami. Roślina ta nie ma dużo wymagań, za to potrawy z niej – palce lizać! Do polecenia każdemu!
Nasiona cukinii – przegląd najlepszych odmian
Bez wątpienia włosy są ozdobą kobiety. Niestety, różne czynniki sprawiają, że mogą stać się matowe, cienkie i wypadają garściami. Czasami dzieje się tak dlatego, że dbamy o nie nieodpowiednio. Często jednak na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Warunki atmosferyczne, stres, przemęczenie – to wszystko także wpływa na kondycję włosów. Jak o nie zadbać, aby móc cieszyć się bujną fryzurą? Do sylwestra zostało niewiele czasu, warto zatem wprowadzić zmiany już dziś. Po pierwsze – ustal przyczynę Zastanów się, dlaczego twoje włosy wypadają. Nagła utrata włosów może świadczyć o: Chorobie. Nieodpowiedniej diecie. Stresie. Stanie zapalnym w organizmie. Anomaliach skóry głowy. Załóżmy jednak, że słaba kondycja twoich włosów wynika przede wszystkim z nieumiejętnego dbania o nie. Warto zadziałać na włosy bezpośrednio, stosując odpowiednie suplementy i odżywki, ale podstawowym czynnikiem jest troska o dietę. Dieta na włosy Włącz do swojej diety produkty bogate w białko, witaminy (zwłaszcza witaminę A, E i witaminy z grupy B) oraz składniki mineralne, takie jak krzem, cynk i miedź. Warto każdego dnia jeść pestki dyni, orzechy, migdały lub ziarna słonecznika oraz różne warzywa (surowe i krótko gotowane) i owoce, w tym przede wszystkim kalarepę, seler, rzodkiewkę. Ponadto pamiętajmy o produktach zbożowych i rybach morskich. Czym myć zniszczone włosy? Wiele kobiet myje włosy codziennie. Ważne jest, aby zwrócić uwagę nie tylko na ich oczyszczenie, ale i odżywienie. Pamiętajmy, aby szampon dobierać do skóry głowy, a nie – jak to robi większość z nas – do rodzaju włosów. Rolą szamponu jest bowiem przede wszystkim oczyszczenie skóry głowy. Doskonałym rozwiązaniem jest także szampon zwiększający objętość. Najlepsze odżywki do włosów Jeżeli chodzi o odżywkę, dostosowujemy ją do rodzaju i stanu włosów. Odżywka ma za zadanie regenerację struktury włosa oraz domknięcie łusek, które zostały rozchylone podczas mycia. Odżywkę można stosować codziennie na wilgotne włosy, nakładając ją od końcówek do nasady. W przypadku dłuższych włosów odżywkę poleca się nakładać tylko na 2/3 długości. Pamiętajmy, aby po kilku minutach dokładnie zmyć odżywkę – resztki kosmetyku mogą obciążać włosy, zaburzając ich prawidłowy rozwój. Domowe sposoby na włosy Dwa razy w tygodniu warto zafundować włosom domowe spa. W skórę głowy można wcierać olejek rycynowy lub sok z czarnej rzepy. Cienkim i zniszczonym włosom poleca się olejowanie, a więc wcieranie w nie olejów kosmetycznych (np. kokosowego lub arganowego). Zwilż włosy i nałóż na nie olej (sam lub zmieszany z odżywką w proporcji 1:3) na 30 minut. Następnie umyj włosy jak zawsze. Sylwestrowe triki na włosach Włosy są zbudowane z martwych komórek, dlatego warto dbać o nie od zewnętrz, ale ponieważ ich trzon stanowi cebulka, od której w dużej mierze zależy struktura włosa, to koniecznie musimy zadbać o włosy również od wewnątrz. Jeżeli zaczniemy dzisiaj, to w ciągu miesiąca na pewno bardzo poprawimy kondycję naszych włosów. Dodatkowo polecam kilka prostych trików, które warto stosować, aby nadać włosom objętość: Przyzwyczaiłaś się do przedziałku po jednej stronie? To błąd. Warto zmieniać strony, ponieważ to zmusza włosy do układania się w inny sposób i powoduje ich odbicie się od skóry głowy. Jeśli twoje włosy opadają wokół twarzy, sprawiając wrażenie przyklejonych, może pora na grzywkę. To prosty sposób na optyczne zagęszczenie włosów. Włosy należy suszyć głową do dołu, dzięki temu automatycznie nabiorą objętości. Bardzo szkodzą fryzurze wysokie temperatury, dlatego lepiej regulować powiew powietrza z suszarki i kończyć suszenie zawsze zimnym strumieniem powietrza, dzięki czemu domykamy łuski włosa.
Masz cienkie i zniszczone włosy? Dowiedz się, jak je zregenerować do sylwestra
Gugara to dźwięk dzwonków wiszących na uprzęży reniferów. Pasterze słyszą go z daleka. Wciąż istnieją osoby, które zajmują się stadami tych zwierząt. Andrzej Dybczak jedzie na Syberię, by je odnaleźć, a przede wszystkim, by zobaczyć krajobraz, przy którym ludzie nic nie znaczą, od którego są mniej ważni. Ewenkowie mieszkają w południowej Syberii i zajmują się hodowlą reniferów, polują, łowią ryby. Prowadzą częściowo koczowniczy tryb życia, lato spędzając w tajdze, w pobliżu swoich stad, na zimę zaś przenosząc się do różnych osad. Nic nie mają, nigdy nie widzieli większego miasta. Piją dużo wódki, jeszcze więcej palą, ich tajga jest szara, brzydka, przygnębiająca. Wtapiając się w obcy świat Dlaczego więc Andrzej Dybczak wybrał sobie taką właśnie społeczność i dlaczego reportaż opowiadający o jednej rodzinie ewenkijskich pasterzy został nagrodzony prestiżową nagrodą im. Fundacji Kościelskich? Może dlatego, że świat Ewenków powoli zanika, a próba opisania go jest tak naprawdę próbą ocalenia go przed zapomnieniem? Lub też życie tych prostych ludzi, wierzących w duchy, egzystujących gdzieś poza cywilizacją, może być dla nas, czytelników otoczonych przedmiotami i informacjami, punktem wyjściowym do rozważań? Dybczak próbuje się wtopić w otoczenie. Towarzyszy swoim bohaterom w codziennych czynnościach, słucha ich rozmów, zaprzyjaźnia się z nimi, a opowiadając ich historię, stara się stać przezroczysty. Jest z boku, niczego nie wyjaśnia i nie zdradza się ze swoimi wrażeniami i przeżyciami. Daje świadectwo temu, co widzi. Rodzina koczowników Gugara to miejscami poetycka opowieść o czteroosobowej rodzinie pasterzy. Dimitri jest głową rodziny i nie wyobraża sobie, że miałby żyć gdzieś indziej. Tajga jest dla niego całym światem. Jego żona Tatiana niedosłyszy, świetnie gra w warcaby i poluje. Oboje wierzą w zaludniające tajgę duchy, praktykują zadziwiające rytuały i stanowią niemalże jedność z otaczającą ich przyrodą. Ich starszy syn Kola jest nauczycielem w pobliskiej wiosce i woli to wioskowe życie od pasterstwa. O koczowniczym życiu marzy młodszy syn, Maksim. Każde z nich jest inne, ale równie tajemnicze. Nie sposób przeniknąć, o czym tak naprawdę myślą i marzą. Możemy tylko słuchać, obserwować i dziwić się. Odchodzący świat Coraz mniej Ewenków prowadzi koczowniczy tryb życia. Sprzedają swoje renifery za kilka flaszek alkoholu i przenoszą się na wieś, dobrowolnie wyrzekając się swojej tożsamości. Dimitri i Tatiana, którzy wciąż prowadzą tradycyjny styl życia, pogrążeni są w swoistej melancholii, trudno jednak stwierdzić, czy wywołuje ją świadomość przemijania, czy też jest ona po prostu nieodłącznym elementem mieszkania w tajdze. W opowieści Dybczaka nie dzieje się wiele, a jego narrację również przenika smutek i zaduma. Gugara to książka, którą nie jest łatwo sklasyfikować. Wydano ją w serii reportażowej, nie jest jednak typowym przedstawicielem tego gatunku. To piękna, wyciszona proza, którą warto poznać. Źródło okładki: www.czarne.com.pl
„Gugara” Andrzej Dybczak – recenzja
Często okazuje się, że najprostsze pomysły są najlepsze. A gry, które podobają się nam najbardziej, opierają się na jednym „chwytliwym” mechanizmie. Tak właśnie jest ze „SłowoStworami” – grą, która może kojarzyć się ze znaną wszystkim z dzieciństwa „Inteligencją”, czyli „Państwami, miastami”, ale jest zdecydowanie ciekawsza. O wyglądzie Pudełko jest duże i… ładne. Wzrok przyciągają zabawne ilustracje autorstwa popularnego grafika Macieja Szymanowicza. Grę wymyślił Filip Miłuński, znany polski projektant, autor m.in. „CV” czy „Małych Powstańców”. W pudełku znajdziemy dobrze napisaną instrukcję – najeżoną przykładami i wyjaśniającą wszystkie wątpliwości, a oprócz tego karty pomocy i płytki dla każdego z graczy, żetony do oznaczania rund, 4 duże drewniane kostki, karty z literami i jokerami, znacznik gracza startowego, klepsydrę i… punkty, czyli prześliczne żetony w kształcie stworków. Wszystkie elementy są wysokiej jakości, ale to już standard w grach wydawnictwa Egmont. box:imageShowcase box:imageShowcase O zasadach W „SłowoStwory”może grać aż 7 osób jednocześnie. Gra ma dwa warianty trudności: łatwiejszy – dla młodszych graczy i trudniejszy – dla starszych. W wariancie łatwiejszym jeden z graczy wybiera dowolną kostkę, przekręca klepsydrę, rzuca kostką i odkrywa dwie karty liter ze stosu. Wszyscy gracze jednocześnie starają się znaleźć i wykrzyknąć słowo, które będzie zawierało obie te litery i pasowało do kategorii wskazanej przez kostkę. Ten, kto zrobi to jako pierwszy, zdobywa 2 punkty. Pozostali gracze, którzy podadzą poprawną odpowiedź (zanim piasek w klepsydrze się przesypie), zdobywają 1 punkt. Wygrywa gracz, który jako pierwszy zdobędzie 10 punktów. W wariancie trudniejszym jest… tak, trudniej! Gracze wybierają bowiem przeciwników i pojedynkują się z nimi na słowa. Jak? Każdy zaczyna rozgrywkę z trzema kartami liter i jedną kartą jokera. Przed sobą ma położoną płytkę, która mówi o tym, czy w danej rundzie można go wyzwać na pojedynek, czy nie. Rozgrywka trwa cztery rundy. Każdy z graczy weźmie udział aż w dwóch pojedynkach w każdej z tych rund. Na stole rozłożonych jest sześć kart z literami – tworzą one bank, w którym gracze, którzy akurat nie biorą udziału w pojedynku, mogą wymieniać swoje karty z ręki. Dalej gra toczy się podobnie do rozgrywki w wersji podstawowej. Jeden z graczy wybiera kostkę, przekręca klepsydrę, rzuca kostką i odkrywa dwie karty ze stosu. Czym jeszcze różni się ta wersja gry od podstawowej? Sposobem zdobywania punktów. Wygrana w pojedynku to tylko sposób na zdobycie dodatkowych kart (2 z banku, 2 z wierzchu stosu, 1 z banku i 1 ze stosu lub 1 od przeciwnika, który przegrał pojedynek). Na koniec rundy gracze mogą zdobywać punkty przez wymienianie swoich kart. By tak się stało litery na kartach muszą układać się we fragmenty alfabetu. Im dłuższy fragment, tym więcej punktów. O wrażeniach „SłowoStwory” to tytuł wyjątkowy. Gra sprawdza się świetnie jako zabawa z literami dla kilkulatków, lekka gra rodzinna, po którą równie chętnie sięgają dzieci, a także ich dziadkowie oraz zabawna, wcale nieprosta gra imprezowa dla dorosłych. W „SłowoStworach” lubię najbardziej to, że liczba rozegranych partii nie wpływa znacząco na wynik, czyli ktoś, kto gra po raz pierwszy, ma takie same szanse na wygraną jak doświadczony gracz. Zdjęcie pudełka: www.krainaplanszowek.pl
„SłowoStwory” – recenzja gry
Marzysz o niezapomnianej imprezie? Organizujesz przyjęcie i chcesz, aby było wyjątkowe? Koniecznie zadbaj o niebanalne efekty wizualne! Wytwornica dymu okaże się niezastąpiona! W sprzedaży znaleźć można wiele urządzeń, z których pomocą twoja impreza przejdzie do historii! Do niedawna były one domeną profesjonalistów, obsługujących estrady. Teraz każdy może sobie pozwolić na niesamowite wrażenia, bez obaw o wygórowane koszta. Do czego przyda się wytwornica dymu i jak wybrać produkt dopasowany na własnych potrzeb? Wytwornica dymu – jak działa? Wytwornice dymu to dosyć proste urządzenia. Składają się ze zbiornika na płyn, pompki, grzałki oraz dysz. Wszystko połączone jest wężykami, odpowiednio zabezpieczone i opatrzone systemem sterowania. Obsługa nie jest skomplikowana, a instrukcja dołączona do zestawu pozwoli cieszyć się efektem już po kilku chwilach od rozpakowania. Wystarczy napełnić pojemnik płynem i poczekać aż system osiągnie odpowiednią temperaturę. Profesjonalne urządzenia pozwalają na pracę ciągłą, zaś prostsze modele pracują interwałami, z przerwą na nagrzewanie. Steruje się nimi za pomocą pilota przewodowego lub bezprzewodowego. W zależności od zaawansowania technicznego modelu, dostępne są podstawowe opcje: włącz i wyłącz lub pokrętła do ustawiania cyklicznych przerw, procentowego poboru mocy, długości i siły zadymienia. Wytwornica dymu to niezastąpiony towarzysz wszelkich efektów świetlnych na przyjęciu w domu, lokalu lub imprezie masowej. Dzięki dymowi światła dyskotekowe, wiązki i płaszczyzny lasera, a także promienie odbijane od kul lustrzanych są dobrze widoczne i nabierają pełni mocy. Wytwornica dymu – jak wybrać? O tym, jaka wytwornica dymu będzie najlepszym wyborem decyduje przede wszystkim objętość pomieszczenia, w którym będzie używana. Do niewielkiego pokoju wystarczy sprzęt o mocy 800-1000 W, na większych powierzchniach sal niezbędne będzie urządzenie o dużej wydajności, nawet 2000-3000 W lub kilka, pracujących jednocześnie. Podczas dokonywania wyboru warto zastanowić się w jakim celu i w jakich sytuacjach wytwornica będzie potrzebna. W domowym i okazjonalnym użytku prywatnym w zupełności wystarczą niewielkie urządzenia o małej mocy. Wystarczą do uwydatnienia efektów wizualnych, są łatwe w transporcie, nie zajmują wiele miejsca. W profesjonalnych warunkach warto zadbać o większą moc, która wiąże się z zwiększonymi gabarytami maszyny. Wśród najlepszych firm, mających światowe uznanie na rynku znaleźć można Antari, Smoke Factory czy Look Solutions. Markami średniej klasy, nad którymi warto się zastanowić są: Eurolite czy American DJ. W sprzedaży znaleźć można również modele niemarkowe, które zachęcają niską ceną, jednak w tym przypadku trzeba liczyć się ze zmniejszoną żywotnością sprzętu, a w razie awarii, nieopłacalnością naprawy. Wytwornica do dymu – eksploatacja Do uzyskania dymu niezbędny jest specjalny płyn. Produkty dostępne w sprzedaży są całkowicie bezpieczne, opatrzone certyfikatami, a ich skład oparty na wodzie. Do wyboru jest kilka rodzajów, różniących się parametrami. Jedne tworzą rzadki i lekki dym, inne zaś gęsty i długo unoszący się w powietrzu. Od potrzeb użytkownika zależy, jaki będzie odpowiedni w danym przypadku. Prawidłowa eksploatacja wytwornicy dymu zapewni jej długotrwałą pracę. Warto pamiętać, aby nie transportować urządzenia napełnionego płynem. Większość uszkodzeń wynika z zalania sprzętu. Raz na pół roku lub według wskazań producenta należy przeczyścić układ przepuszczając przez niego specjalny płyn czyszczący.
Wytwornica dymu – do czego się przyda?
Alcofind PRO X5+ to kolejny osobisty alkomat z sensorem elektrochemicznym koreańskiego producenta DATECH, który możemy nabyć w rozsądnej cenie. Jak w praktyce sprawdza się ten prosty alkomat o nowoczesnym wyglądzie? Zapraszam do testu. Jeśli jesteśmy amatorami w temacie alkomatów i na przykład kupujemy swoje pierwsze urządzenie tego typu, to najpierw musimy zdecydować, czy chcemy kupić alkomat wyposażony w sensor półprzewodnikowy, czy elektrochemiczny. Urządzenia należące do tej pierwszej grupy z pewnością zachęcą nas swoją niezbyt wygórowaną ceną, ale – co za tym idzie – jakość ich pomiarów może pozostawiać wiele do życzenia. Dlatego bez wątpienia lepszym wyborem okaże się zakup alkomatu elektrochemicznego, którego wskazania są dużo bardziej dokładne, a żywotność sensora o wiele dłuższa. Właśnie do tej grupy zalicza się testowany Alcofind PRO X5+. Wygląd i obsługa Alkomat PRO X5+ wykonany jest ze stosunkowo dobrego tworzywa oraz charakteryzuje się nowoczesnym wyglądem, stylizowanym na odtwarzacz muzyki. Obudowa jest dobrze spasowana, przez co podczas zwykłego użytkowania nie jesteśmy świadkami niemiłych dla ucha trzasków wydobywających się przy wciskaniu przycisków, co z pewnością pozytywnie wpływa na komfort korzystania z urządzenia. Jeśli już mowa o przyciskach, to PRO X5+ posiada dwa niewielkie klawisze umieszczone na środku urządzenia pod wyświetlaczem. Jednym z nich włączamy alkomat, a z drugiego korzystamy podczas przewijania poprzednich wyników, ponieważ Alcofind wyposażył swój produkt w pamięć dziesięciu ostatnich pomiarów. Jest to przydatna funkcja, ponieważ w prosty sposób możemy sprawdzić różnice między kolejnymi badaniami. Dodatkową częścią tego, jak i innych alkomatów osobistych, jest wymienny ustnik do wielorazowego użytku przez jedną osobę. W zestawie producent dodaje dwa takie ustniki, które możemy zamontować samodzielnie w bardzo prosty sposób. Oprócz tego w zestawie znajduje się przydatne etui na przechowywanie alkomatu, jednak należy pamiętać, aby nigdy nie przechowywać sprzętu w samochodzie, zwłaszcza w upalne dni. Obsługa PRO X5+, podobnie jak w przypadku większości alkomatów osobistych, jest bardzo prosta i odbywa się praktycznie za pośrednictwem jednego przycisku. W celu dokonania pomiaru wystarczy włączyć alkomat głównym przyciskiem, odczekać kilkanaście sekund odliczane na wyświetlaczu, nabrać powietrza i dmuchać w ustnik aż do momentu wyraźnego sygnału dźwiękowego. Następnie, po kilku sekundach, na wyświetlaczu pojawia się wynik podawany w promilach. Jeśli przekroczymy 0,2 promila, urządzenie zacznie dodatkowo piszczeć, przestrzegając nas tym samym, abyśmy nie wsiadali za kierownicę. Dokładność i błąd pomiaru Kiedy decydujemy się na zakup alkomatu, cechą jaka nas prawdopodobnie najbardziej interesuje jest dokładność i błąd pomiaru. Jeśli chodzi o dokładność, to w przypadku zdecydowanej większości alkomatów, jak i tutaj wynosi ona 0,01 promila. W praktyce jest to rezultat zupełnie wystarczający. Jednak jeszcze bardziej istotny jest błąd pomiaru, czyli to, jak bardzo alkomat myli się względem wzorca. Alcofind PRO X5+ posiada sensor elektrochemiczny, więc błędy powinny być niewielkie. Jak wygląda to w praktyce? Podczas testu największy błąd, jaki udało mi się zanotować to 0,08 promila, najmniejszy 0,01 promila, a urządzenie średnio myli się o około 0,02-0,03 promila, przy czym warto podkreślić, że błąd maleje w okolicach newralgicznego punktu czyli 0,2 promila i alkomat zawsze podaje wynik zawyżony. Wniosek jaki możemy zaobserwować z tych wyników jest pozytywny, ponieważ alkomat precyzyjnie pokazał wyniki w najważniejszym zakresie czyli okolicach 0,2 promila, a ponadto nie były one zaniżone, co w konsekwencji może uchronić nas przed nieprzyjemną sytuacją na drodze. Podsumowanie Podsumowując, Alcofind PRO X5+ to dobrze wykonany alkomat o nowoczesnym wyglądzie z wbudowanym sensorem elektrochemicznym zapewniającym przyzwoite wyniki pomiarów. Ponadto urządzenie jest proste w obsłudze i sprzedawane w niewygórowanej cenie. Wszystko to sprawia, że warto je wziąć pod uwagę podczas przeglądania różnych ofert z alkomatami.
Alcofind PRO X5+: alkomat elektrochemiczny za rozsądne pieniądze
Wróżki kojarzą nam się zazwyczaj z zieloną łąką, magicznym pyłkiem i cukierkowymi kolorami... Jednym słowem, należą do idealnego świata, pełnego radości, serdeczności i miłości. Nie w „Pixie Queen”. Wyobraźcie sobie przeciwieństwo wszystkich tych pięknych skojarzeń. W „Pixie Queen” jest jeszcze gorzej... Zawartość pudełka Jak przystało na solidną grę euro, pudełko „Pixie Queen” wypełnione jest po brzegi drewnianymi znacznikami i innymi żetonami. Wśród nich znajdziemy 5 zestawów gracza (każdy zawiera zasłonkę, 5 wróżek, 4 żetony akcji, 2 małe i jeden duży żeton, mały i duży znacznik kolejki), planszę, 3 płytki zdolności jednorazowych, 40 jabłek, 7 płytek ofiary, 9 płytek rund, 40 bochenków chleba, 7 płytek lojalnego służącego, 1 sakwę kopalni, 40 garnuszków miodu, 7 płytek złotego pierścienia, kość zasobów, 60 sztabek srebra, 10 płytek nagród, kość kar, 30 sztabek złota, 10 płytek zdolności stałych, 20 skał, 6 płytek jedzenia i arkusz naklejek. Do tego wszystkiego oczywiście dołączona jest instrukcja. Rozgrywka przewidziana jest dla 2 do 5 graczy, w wieku powyżej 12 lat. Pojedyncza partia zajmuje między 60 a 120 minut. Polskim wydaniem gry zajęło się wydawnictwo BARD. Zła Królowa jest bardzo zła... Prawie we wszystkich tego typu grach celem graczy jest zdobycie jak największej liczby punktów. Na rynku możemy znaleźć pozycje, w których wprawni uczestnicy kończą grę, mając na koncie nawet kilkaset punktów. W „Pixie Queen” natomiast dość często zdarzy się sytuacja, w której zwycięzca nie przekroczy zera albo zrobi to nieznacznie. Co więcej, tor punktów w większości składa się z wartości ujemnych. Od samego początku gracz ma więc wrażenie, że wszystko działa na jego niekorzyść. Na pudełku przedstawiona jest niezadowolona królowa, którą próbują zadowolić wystraszone wróżki – można powiedzieć, że cała gra właśnie na tym polega. Każda tura podzielona jest na fazy. W pierwszej z nich (faza kradzieży) gracze pozyskują różnego rodzaju dobra z pól, na których znajdują się ich małe latające przyjaciółki. W drugiej (faza akcji) gracze mają do wyboru całe spektrum decyzji do podjęcia i akcji do wykonania. W tym momencie najwyraźniej widać mechanikę worker placement – wróżki są ustawiane na różnego rodzaju polach, które w przyszłości mają przynieść wymierną korzyść. W fazie trzeciej (składania ofiar) wróżki próbują zadowolić królową poprzez wręczenie jej darów. Jeśli chociaż jeden z graczy sprezentował królowej dokładnie to, co chciała – wszyscy otrzymają nagrodę w kolejnej fazie. A taką nagrodą może być np. awans na torze wydobycia złota i srebra. Żeby jednak nie było zbyt miło, po nagrodach przychodzi czas na kary. Zła królowa rozdaje ujemne punkty, np. za obecność wróżek w kopalniach. Kiedy zostanie rozegranych siedem pełnych rund bądź królowa rozda wszystkie płytki nagród, gra się kończy. Następuje podliczenie punktów i wygrywa ten, któremu udało się w najmniejszym stopniu odczuć na własnej skórze gniew królowej. „Pixie Queen” nastawiona jest bardzo mocno na interakcję między graczami, szczególnie tę negatywną. Zła królowa roztacza wokół siebie atmosferę zawiści i gniewu, które oddziałują na małe, biedne wróżki i zmuszają je do zaciekłej rywalizacji o względy monarchini. Gracze mają możliwość wzajemnego blokowania się, wyrzucania swoich pionów, deklasowania na torach itp. Kto zatem nie jest fanem negatywnej interakcji, może nie odczuwać przyjemności z rozgrywki w „Pixie Queen”. Jednak każdy, dla kogo rywalizacja stanowi sedno rozgrywki, będzie zadowolony z możliwości pokierowania losem wróżek. „Pixie Queen” można kupić na Allegro za ok. 185 zł.
„Pixie Queen” – recenzja gry planszowej
W poszukiwaniu idealnej książki na leniwy wieczór warto zapoznać się z twórczością Magdaleny Witkiewicz. Jej nowa powieść, „Moralność pani Piontek”, to niezwykle zabawna historia o życiu Augustyna Poniatowskiego, ginekologa, który szuka ucieczki przed nadopiekuńczą matką. Augustyn Poniatowski, dumnie nazwany na cześć polskiego króla, to oczko w głowie Gertrudy. Chociaż skończył już trzydzieści pięć lat, matka wciąż traktuje go jak małego chłopca, kontrolując go na każdym kroku. Poważny lekarz ginekolog pewnego dnia postanawia, że czas wyrwać się z rodzinnego domu i znaleźć własne mieszkanie. Przypadek sprawia, że jego współlokatorką zostaje Anula. Dziewczyna wprowadza prawdziwy zamęt w życie Augustyna – wpada w oko Cyrylowi, jego najlepszemu przyjacielowi, który marzy, by Augustyn mieszkał z nią jak najdłużej. Z kolei Gertruda nie może znieść dziewczyny i robi wszystko, aby syn wrócił do domu, z dala od „ladacznicy”. Pani Piontek, szpilki i niesforny Gucio „Moralność pani Piontek” ma wiele zalet, jednak najważniejszą, obok świetnego humoru, są doskonale napisani bohaterowie, którzy wzruszają i bawią do łez. Najbarwniejszą postacią jest z pewnością Gertruda, prawdziwe uosobienie nadopiekuńczej matki z piekła rodem. Pochodząca z małej miejscowości pani Piontek ukrywa swoje pochodzenie, przykrywając je sukcesem i statusem. Jest to kobieta niezwykle uparta, drobiazgowa i dumna z siebie. Uwielbia podkreślać swoje rzekome powiązania z królem Polski, obnosząc się nazwiskiem swojego totalnie zdominowanego i trzymanego pod pantoflem męża. Jej miłość do butów przypomina poważny nałóg – Gertruda uwielbia szpilki i ma ich mnóstwo, wszystkie od znanych projektantów. Oprócz butów pani Piontek kocha także swojego syna Gucia, którego traktuje jak najcenniejszy skarb, przy okazji starając się zagłaskać go na śmierć. Augustyn potrafi jednak powiedzieć matce stanowcze „nie”, a gdy pewnego dnia oznajmia, że się wyprowadza, Gertruda czuje, że musi uratować go przed popełnieniem, w jej mniemaniu, poważnego błędu. Romantyczna komedia pomyłek Magdalena Witkiewicz stworzyła prawdziwą, bawiącą do łez komedię o romantycznym zabarwieniu, która jest doskonałą propozycją na wakacje i poważną konkurencją dla filmów. Przygody Gertrudy, jej gierki i podstępy, zamieszanie w życiu Augustyna i nieprawdopodobne zdarzenia to mieszkanka wybuchowa, która tworzy lekką i wciągającą lekturę, idealną na leniwe, upalne popołudnia. Starcia Gertrudy z synem, starającym się rozpocząć samodzielne życie, dostarczają wielu niesamowicie zabawnych momentów, ale także chwil refleksji. To doskonała książka pokazująca różnice w rozumieniu miłości i sprawiająca, że czytelnikowi nieobce będą łzy ze śmiechu. Dla wielbicieli e-booków mam dobrą wiadomość – książka „Moralność pani Piontek” dostępna jest także w formie elektronicznej w formatach EPUB i MOBI za ok. 25 zł. Zobacz także inne książki Magdaleny Witkiewicz. Źródło okładki: www.wydawnictwofilia.pl
„Moralność pani Piontek” Magdalena Witkiewicz – recenzja
Żyrandole, kinkiety, plafony, lampy stojące lub wiszące – wybór oświetlenia do domu to nie taka prosta sprawa. To, na jakie światło się zdecydujemy, może nadać wnętrzu niepowtarzalny charakter. Oprócz tradycyjnych oświetleń mocowanych przy suficie niezbędne są lampy. Wybór w tej kwestii jest ogromny. Czym powinniśmy kierować się przy zakupie lampy do domu i jak wybrać taką, która najbardziej będzie pasowała do wnętrza? Lampy do przedpokoju Korytarz to pierwsze miejsce po wejściu do domu. To także pierwsze pomieszczenie, które widzą nasi goście – zaskocz ich ciekawą lampą w geometrycznym kształcie (ceny takich lamp mieszczą się w przedziale 80–400 zł). W tym modelu klosz w kształcie trójkątów lub kwadratów (które stykają się bokami) zamyka żarówkę, ale oddaje pełnię światła. Do tego typu lampy najlepiej dobrać żarówkę w stylu retro, którą kupisz na Allegro już od 10 zł. Jeżeli masz w domu długi korytarz, lepszym rozwiązaniem będzie kilka prostych lamp sufitowych typu plafon (na Allegro znajdziesz je nawet za 30 zł). Połączenie nierdzewnej stali i matowej szybki, doskonale przepuszczającej światło, sprawdzi się zarówno we wnętrzu urządzonym klasycznie, jak i awangardowo. Lampy do kuchni Kuchnia to serce domu. To tu zawsze spotykają się domownicy, aby odetchnąć i porozmawiać przy wspólnym posiłku, dlatego lampa znajdująca się bezpośrednio nad stołem powinna dawać dyskretne światło. Dobrym rozwiązaniem będą wiszące lampy ledowe. Nowatorskie wzornictwo stworzy klimat sprzyjający długim rozmowom, a dodatkowym atutem są niskie koszty zużycia energii elektrycznej. Podczas przygotowywania posiłków warto mieć małe lampki ledowe zainstalowane pod wiszącymi nad blatem szafkami, które kupisz już za 25 zł. Doskonale sprawdzają się zwłaszcza wówczas, gdy musimy przygotować posiłek o zmierzchu. Lampy do łazienki Łazienka nie jest zwykle zbyt dużym pomieszczeniem, zatem nie możemy przytłaczać go dodatkowo dużą lampą. Wybierz zatem płaskie lampy sufitowe, a nad lustrem zawieś lampę ścienną typu kinkiet (za najprostszy model zapłacisz ok. 40 zł, na bardziej designerski kinkiet łazienkowy trzeba wydać ponad 2000 zł) lub reflektor (115 zł), które oświetlą twarz podczas codziennej toalety. Lampy do salonu Salon to pomieszczenie, w którym chętnie odpoczywamy i przyjmujemy gości. Oświetlenie w tym pokoju powinno tworzyć klimat skupienia – książkę miło będzie poczytać, zasiadając w wygodnym fotelu z nakierowaną nań lampą stojącą. Ceny takich lamp wahają się od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Przed kupnem zastanów się, jaki styl panuje w twoim salonie. Jeżeli masz skórzany zestaw wypoczynkowy i ciężkie dębowe meble, możesz pozwolić sobie na dużą lampę, np. pozłacaną lub miedzianą. Jeśli jednak posiadasz nowocześnie urządzony pokój dzienny, zainwestuj w niebanalną, designerską lampę – do wyboru masz najróżniejsze kształty i kolory, które swym odważnym projektem oddadzą indywidualny charakter wnętrza. Lampy do sypialni W sypialni możesz puścić wodze fantazji i wybrać nowoczesną lampę światłowodową (na Allegro znajdziesz je w cenach od 1000 do 4500 zł). Taki żyrandol tworzy niepowtarzalny klimat – idealnie nadaje się do miejsca, w którym odpoczywamy. Kryształowe i przeźroczyste szkło rozszczepia zarówno światło sztuczne, jak i naturalne, co pozwala na relaks i chwile refleksji, dając niesamowite efekty świetlne. Jeśli lubisz czytać przed snem albo zdarza ci się pracować w łóżku, konieczna będzie lampka nocna, najlepiej taka, w której natężenie światła można regulować (koszt: 40–250 zł). W momencie gdy potrzebujemy więcej światła, ustawiamy lampę na maksimum, ale kiedy chcemy stworzyć bardziej przytulny i intymny klimat, wystarczy jedno dotknięcie w tzw. ściemniacz znajdujący się pod abażurem, aby zmniejszyć intensywność światła. Oświetlenie stwarza klimat pomieszczenia, dlatego przed kupnem lampy zastanów się, jaki styl panuje w twoim domu oraz jaką funkcję będzie pełniła taka lampa. Na Allegro znajdziesz bogatą paletę oświetleń w różnych wzorach i kolorach: od dużych lamp wiszących, przez lampy ścienne, aż do podłogowych.
Wybieramy stylowe lampy do domu
Konsolę często kupujemy nie tyle dla siebie, ile w charakterze prezentu dla najmłodszych członków rodziny. Musimy wówczas przykładać szczególną wagę do tego, w jakie gry pozwalamy im grać. Świat gier pełen jest tytułów opartych przede wszystkim na przemocy i brutalności, nieodpowiednich dla dzieci. Na szczęście nie brakuje również interesujących pozycji dla młodego pokolenia, które dają mnóstwo satysfakcji z zabawy. To, wśród jakich tytułów możemy się rozglądać w ostateczności zależy od posiadanej przez nas platformy. Częstokroć niektóre gry są dostępne tylko dla posiadaczy PlayStation lub Xboxa. Z kolei to, w którą część serii możemy zagrać, też jest uzależnione od edycji konsoli. Starsze nie są kompatybilne z nowymi. Gry wymagające… fizycznie! Liczbę opcji do wyboru dodatkowo zwiększą akcesoria takie jak kamera czy kontroler ruchu. Przykładowo, posiadacze Kinecta i konsoli Xbox 360 mogą zaserwować swojej pociesze nie lada rozrywkę pod postacią „Kinectanimals”. Za sprawą tej gry dziecko może stać się posiadaczem wirtualnego zwierzaka, którego można głaskać, bawić, a także wydawać komendy dzięki systemowi poleceń głosowych. Komputerowy pupil na pewno dostarczy mnóstwa frajdy. Dzięki Kinectowi możemy również zapewnić naszym szkrabom odrobinę ruchu. „Kinect Sports”pozwala kierować poczynaniami małych sportowców podczas Olimpiady. Do wyboru jest szereg konkurencji lekkoatletycznych, jak bieganie czy skok w dal (ale nie tylko), a każda wymaga nieco innej aktywności fizycznej. Przykładowo, jeśli chcemy wygrać wyścig na sto metrów, musimy sami bardzo szybko przebierać nogami w powietrzu! „Kinect Sports” i inne, podobne gry to dobry wybór dla tych rodziców, którzy martwią się, by dziecko nie spędzało za dużo czasu przed konsolą w jednej pozycji. W ten sposób łączymy przyjemną dla malca zabawę z odrobiną wysiłku fizycznego. Możemy też pobawić się wraz z nim dzięki opcjom gry zespołowej – nam również trochę ruchu nie zaszkodzi! Jaki gatunek gier dla najmłodszych? Jeżeli mówimy już o klasycznych metodach prowadzenia rozgrywki, w których po prostu sterujemy poczynaniami wirtualnego bohatera za pomocą kontrolera, to wiele zależy od preferencji naszej pociechy. W zależności od gatunku rozgrywka będzie inna. Wśród pozycji dla młodszej części graczy dominują platformówki, w których esencją są działania zręcznościowe i zbieractwo. Topowe tytuły tego typu zazwyczaj mają bardzo sympatyczną oprawę graficzną oraz ciekawego bohatera. Dwie zdecydowanie najpopularniejsze serie to Rayman, bohater „Rayman Legends” oraz Sackboy z „Little Big Planet”. To, którą część będziemy mogli sprawić naszemu brzdącowi, zależy już od posiadanej przez nas wersji konsoli. Wśród tytułów dla najmłodszych nie brakuje również gier sportowych. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by sprezentować im gry takie jak „FIFA 15” czy „NBA 2K15”, w których mogą grać prawdziwymi zespołami z czołowych lig piłki nożnej i NBA. Jeżeli jednak nasza pociecha jest bardzo mała, może czerpać więcej frajdy z rozgrywek o bardziej cukierkowej oprawie graficznej. Wtedy również mamy do dyspozycji sportówki, a nawet wyścigówki. Przykładem będzie seria „Mario Kart”, wykorzystująca postacie z kultowego „Super Mario Bros”. Cudaczne auta, ciekawe możliwości ich personalizacji oraz mnóstwo zdolności specjalnych zapewnią zabawę na długie godziny. Wśród gier na konsolętytuły dla najmłodszych są mocną i licznie reprezentowaną grupą. Nie mamy się czym martwić – z pewnością znajdziemy całe mnóstwo atrakcyjnych tytułów. Choć dużo złego mówi się o grach komputerowych, rozwijają one wiele zdolności dziecka. To, jaką grę kupimy, zależy więc już tylko od naszych fantazji i preferencji samych najmłodszych graczy!
Gry na konsolę dla najmłodszych
Czy zastanawiałeś się nad kupnem łańcuszka zwanego celebrytką? Sprawdź, za jaką kwotę może być twój i z jakich materiałów najczęściej jest wykonany. To idealny prezent dla kobiety delikatnej, zmysłowej i ceniącej minimalizm. Celebrytka to szykowny i modny rodzaj biżuterii, który zaskarbił sobie serca wielu kobiet. Biżuteria ta stała się hitem roku 2017 i z pewnością dalej będzie modna w kolejnym roku. Początkowo interesowały się nią gwiazdy i celebryci, stąd też taka nazwa. Teraz jest ona dostępna dla każdej kobiety ceniącej delikatność, zmysłowość i minimalizm. Cechą charakterystyczną tego rodzaju ozdób jest subtelna forma oparta na połączeniu niewielkiej zawieszki z delikatnym łańcuszkiem. Celebrytki wykonywane są z różnych materiałów, jednak przede wszystkim ze złota i srebra. Poza tym znaleźć można łańcuszki pozłacane i posrebrzane. Celebrytki złote Od wieków złoto jest symbolem bogactwa, boskości i doskonałości, a nawet władzy. Mimo że czasy się wciąż zmieniają, znaczenie tego produktu pozostaje niezmienione. Jest ono ciągle obecne w wielu dziedzinach naszego życia, a przede wszystkim stosuje się je w jubilerstwie. box:offerCarousel Jeżeli planujesz zakupić złotą celebrytkę za mniej niż 100 zł, to może być to trudne, acz nie niemożliwe. Ale za to w kwocie do 100 zł dobrym wyborem będą łańcuszki celebrytki wykonane ze srebra i pozłacane, lub z połączenia takich materiałów, jak złoto i stal oraz złoto i filc. Celebrytki charakteryzuje delikatna mała zawieszka, której kształt może być różny. Ciekawą opcją jest zdecydowanie się na model opatrzony spersonalizowanym grawerem. Zawieszki wykonane ze złota to najczęściej blaszki, kółka, puzzle, krzyżyk oraz dwa połączone ze sobą kółka. Celebrytki srebrne Srebro jest pierwiastkiem cenionym już od starożytności, przede wszystkim za piękny metaliczny połysk oraz łatwość polerowania. Wiadomo, że cena w tym przypadku jest zdecydowanie niższa od wyrobów wykonanych ze złota. Jeżeli zatem zdecydujesz się na łańcuszki celebrytki wykonane ze srebra, to będziesz miał szeroki wybór. Łańcuszki te można już kupić od 19,99 zł. Srebrne celebrytki mogą być jedno- lub dwurzędowe, dzięki czemu zostaje przełamany minimalizm. Co więcej, mogą posiadać więcej niż jedną zawieszkę. Naszyjniki gwiazd najczęściej mają taką ze znakiem nieskończoności, krzyżykiem, kołem, koniczynką, a nawet z linią życia. Ze srebra wykonywane są także celebrytki z ażurowymi zawieszkami. box:offerCarousel Celebrytki pozłacane i posrebrzane box:imagePins box:pin Bez wątpienia warto zwrócić uwagę na łańcuszki celebrytki posrebrzane i pozłacane, czyli wykonane najczęściej ze stali chirurgicznej lub srebra. Stal chirurgiczna cieszy się dużą popularnością przede wszystkim w medycynie, ale i w jubilerstwie. Po pierwsze, swoim połyskiem, kolorem i łatwością obróbki przypomina srebro, a po drugie – jej cena jest zdecydowanie niższa niż produktów wykonanych ze złota czy srebra. Podobnie jak w przypadku srebrnych łańcuszków możesz wybrać celebrytki jedno- lub dwurzędowe oraz z większą liczbą zawieszek. Pozłacany lub posrebrzany łańcuszek gwiazd można już kupić od 12 zł. Wybór zawieszek jest ogromny. Najmodniejsze z nich to koła, koniczyny, blaszki, krzyżyk, znak nieskończoności oraz serca i zawieszki ażurowe. Łańcuszki celebrytki to modna biżuteria, która sprawdzi się między innymi w roli prezentu na każdą okazję. Ich ceny są różne i zależą od materiału, z którego biżuteria została wykonana. W kwocie do 100 zł z pewnością kupisz łańcuszki srebrne, pozłacane i posrebrzane. Jeżeli jednak zdecydujesz się na zakup celebrytki wykonanej tylko ze złota, musisz liczyć się z wyższą ceną. Dzięki możliwości grawerowania można dodatkowo sprawić, że łańcuszek będzie spersonalizowany i jedyny w swoim rodzaju. Najlepiej wygrawerować np. ważną datę, imię ukochanej lub charakterystyczny symbol.
Łańcuszki celebrytki do 100 zł
Pistolety do przedmuchiwania to podstawowy element podczas większości prac mechanicznych w pojeździe. Pomocne w każdych warunkach, a co najważniejsze – efekty ich pracy są natychmiast widoczne. Najtańsze pistolety do przedmuchiwania Temat otwiera pistolet do przedmuchiwania w cenie 9,99 zł. Długość jego dyszy wynosi 100 mm i jest lekko zgięta, dzięki czemu w wielu przypadkach będziemy w stanie umieścić ją w najmniejszych zakamarkach. Przyłącze wynosi 1/4, a więc bez większego problemu przyłączymy go do sprężarki. Kolejnym produktem wartym zainteresowania jest pistolet do przedmuchiwania w cenie 10,50 zł. Według specyfikacji produkt wytrzymuje maksymalne ciśnienie robocze na poziomie 8 barów. Bardzo ciekawy jest pistolet firmy MAGNUM za około 11 zł. Pistolet jest miniaturowy, można przypiąć go do kluczy. Powinien być traktowany jako gadżet, a nie narzędzie pracy. Ciekawostką jest to, że według danych producenta pistolet jest w stanie pracować przy ciśnieniu roboczym wynoszącym 10 barów. Precyzyjne pistolety do przedmuchiwania Pistoletem wartym zainteresowania w cenie około 13 zł jest TAGRED. W zestawie znajdziemy cztery dysze, dzięki którym będziemy w stanie wykorzystać optymalnie możliwości sprzętu. Produkt jest bardzo pomocny podczas usuwania zanieczyszczeń z bardzo słabo dostępnych miejsc. Sprzedawca udziela 12-miesięcznej gwarancji. Sporym zainteresowaniem cieszy się też pistolet do przedmuchiwania YATO wyposażony w dwie końcówki, dzięki czemu jest uniwersalny i znajduje zastosowanie w wielu przypadkach. Cena wynosi około 15 zł. A może w zestawie? Na Allegro są również zestawy, w których znajduje się pistolet z wężem. Stanowią one komplet, który wystarczy podłączyć do sprężarki. Cena wynosi około 30 zł. Warto zainteresować się zestawem pneumatycznym w cenie poniżej 40 zł. W jego skład wchodzi pistolet do pompowania z manometrem, wąż podłączeniowy spiralny o długości 5 m, pistolet do przedmuchiwania z 3 końcówkami. Zestaw będzie szczególnie przydatny w warsztacie samochodowym. Najwyższe modele Ciekawym produktem jest pistolet 2 w 1 firmy HAZET. Według specyfikacji producenta ma on dwie funkcje: przedmuchiwanie i ssanie. W przypadku wybrania funkcji ssania zanieczyszczenia dostają się do worka. W zestawie znajdziemy komplet ssawek i rur, a całość została elegancko umieszczona w walizce, co czyni produkt mobilnym. Cena pistoletu 2 w 1, służącego do przedmuchiwania i ssania, wynosi około 300 zł. Pamiętajmy, że zakup pistoletu do przedmuchiwania to nie jedyna rzecz, którą musimy kupić, aby pistolet w pełni funkcjonował. Do jego poprawnej pracy potrzebny jest kompresor powietrza. Przed podjęciem decyzji, jaki pistolet do przedmuchiwania wybrać, dokładnie przemyślmy, do czego będziemy go wykorzystywać.
Przegląd pistoletów do przedmuchiwania
Decydując się na zakup aluminiowych obręczy, powinniśmy pamiętać, że wymagają one specjalnych zabiegów konserwacyjnych, a ich skomplikowany kształt może skutecznie uniemożliwić nam czyszczenie. Jak zatem pielęgnować „alusy”? Aluminium jest metalem, który stosunkowo łatwo daje się kształtować, dlatego producenci prześcigają się w wymyślaniu nowych wzorów szprych. Odpowiednie dobranie kształtu felgi nie jest wcale zadaniem łatwym. Większość z nas stara się kupić alufelgi, które jak najlepiej komponują się z karoserią samochodu, przedkładając wrażenie estetyczne nad cechy użytkowe nowej felgi. Lśniące alufelgi Pięknie wyglądające, zadbane szprychy to marzenie właścicieli aut o sportowym charakterze, a coraz częściej także użytkowników zwykłych czterech kółek. Jednak dopiero koła motocykli potrafią być prawdziwym „oczkiem w głowie” właścicieli jednośladów. Błyszczące felgi doskonale komponują się z chromowanymi elementami motorów. Dlatego czyszczenie szprych jest ważną czynnością w codziennej eksploatacji sprzętu. Felgi motorów i samochodów z racji swojego położenia należą do elementów najbardziej narażonych na zabrudzenia. Większość zwykłych ulicznych zanieczyszczeń daje się jednak łatwo usunąć za pomocą wody i szamponu do karoserii. Prawdziwy problem stanowią dopiero drobinki ścierających się klocków hamulcowych i krople płynu hamulcowego. Potrafią one naprawdę głęboko wniknąć w powierzchnię felgi i trwale ją uszkodzić. Jak zatem zadbać o alufelgi i czym usuwać zabrudzenia? Regularne czyszczenie Przede wszystkim należy pamiętać o regularnym czyszczeniu felg. O ile karoseria samochodu przy normalnym użytkowaniu nie wymaga bardzo częstego mycia, felgi powinniśmy traktować w sposób specjalny. Pozostawione na dłużej zanieczyszczenia z płynu hamulcowego mogą spowodować trwałe, punktowe odbarwienie felgi. Płyn hamulcowy jest substancją o specyficznym składzie chemicznym. Podczas hamowania minimalne ilości mogą wydostawać się na zewnątrz układu i osiadać na felgach, tworząc trudne do usunięcia plamki. Zanieczyszczeń tych nie pozbędziemy się w myjni, a szorując je twardą szczotką, możemy tylko pogorszyć sprawę. Do czyszczenia felg przeznaczone są specjalne preparaty, które działają o wiele silniej niż zwykłe kosmetyki do karoserii. Niektórzy właściciele pojazdów stosują też detergenty, które zazwyczaj przeznaczone są do konserwacji sprzętu kuchennego w hotelach czy restauracjach. Zdecydowanie nie polecamy tej metody, ponieważ silnie działające substancje mogą trwale uszkodzić powierzchnię alufelgi. Jeśli nie mamy dostępu do specjalnego płynu do felg, możemy posłużyć się preparatem do mycia silnika. To właściwie jedyna bezpieczna alternatywa. Kosmetyki dedykowane Kosmetyki samochodowe przeznaczone do felg także oparte są na substancjach kwaśnych, ale ich stężenie jest zazwyczaj odpowiednio dobrane. Dlatego kupując markowy płyn do usuwania zanieczyszczeń z felg, nie narazimy się na przykre niespodzianki. Większość tego typu substancji posiada w składzie kwas, który doskonale radzi sobie z rozpuszczaniem drobinek płynu hamulcowego, resztek materiału z klocków czy kropelek smoły pochodzącej z asfaltu. Ponadto kosmetyki do felg wyposażone są w aplikator umożliwiający bezpieczne dozowanie płynu. Większość środków do czyszczenia felg stosuje się w podobny sposób. Najczęściej należy po prostu spryskać zanieczyszczenie i odczekać określony czas, po czym obficie spłukać całe koło wodą. Ważne, aby używać środka ściśle według instrukcji i nie narazić opony na długotrwały kontakt z substancją. Jeżeli jednorazowe czyszczenie nie wystarczy, należy powtórzyć czynność. Warto dodatkowo wyposażyć się w pędzel do malowania, którym możemy dokładnie rozprowadzić preparat w trudno dostępnych miejscach. Dobrze, aby pędzel miał owalny kształt, wtedy znacznie łatwiej dotrzemy do wszystkich elementów alufelgi. Zdecydowanie jednak odradzamy stosowania wszelkiego rodzaju szczotek, ponieważ ich twarde włosie może zarysować nam powierzchnię felgi. Pędzel malarski wydaje się do tego najlepszy. Ważne jest także dokładne przyjrzenie się szprychom. Ewentualne ubytki w zewnętrznej powłoce lakierniczej są szczególnie wrażliwe na działanie żrących substancji. Jeśli jesteśmy więc właścicielami starej felgi, która do tej pory nie była odpowiednio konserwowana, lepiej zastosować delikatniejszy kosmetyk – bez trudu odnajdziemy go w ofercie motoryzacyjnej. W przypadku alufelg z wyraźnymi ubytkami lakieru zdecydowanie odradzamy także intensywne operowanie myjką ciśnieniową. Silny strumień wody może powiększyć rozmiar szkód. Zresztą popularne w myjniach ręcznych urządzenia wysokociśnieniowe nie najlepiej nadają się do mycia felg ze stopów lekkich. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest poświęcenie większej ilości czasu na dokładne ręczne umycie felg. Z czasem możemy przekonać się, że takie czynności sprawiają prawdziwą przyjemność, a widok lśniących szprych daje nam wiele satysfakcji. Tylko na zimno Na koniec warto przypomnieć, że mycie felg należy wykonywać po całkowitym ich ostygnięciu. Nie wolno nanosić żadnych środków myjących na rozgrzaną felgę. Musimy poczekać, aż koło wystygnie i dopiero przystąpić do działania. W prawidłowej eksploatacji felg ze stopów metali lekkich pomocne są także woski, którymi zazwyczaj pokrywany karoserię lub specjalne powłoki przeznaczone do felg aluminiowych. Zapastowanie szprych zdecydowanie ułatwi nam późniejsze czyszczenie. Ponadto zawoskowana powierzchnia metalu będzie o wiele bardziej odporna na działanie agresywnych substancji, takich jak płyn hamulcowy, benzyna, olej, smoła czy inne płyny, z którymi stykają się koła samochodu. Czynności związane z usuwaniem zabrudzeń z felg aluminiowych powinniśmy wykonywać raz w tygodniu. Wtedy uchronimy szprychy przed długotrwałym oddziaływaniem drobinek płynu hamulcowego czy materiału pochodzącego z klocków. Częste czyszczenie felg aluminiowych daje nam ponadto dodatkową okazję do przyjrzenia się ich stanowi technicznemu. Każde odkształcenie felgi spowodowane uszkodzeniem mechanicznym powinniśmy skonsultować z fachowcem, ponieważ utrata pierwotnych własności materiału może grozić pęknięciem felgi i skończyć się tragedią. Dlatego powinniśmy dbać o felgi nie tylko dla efektu estetycznego, ale także w trosce o bezpieczeństwo.
Alufelgi zanieczyszczone płynem hamulcowym. Jak usunąć zabrudzenia?
Obecnie prawie każde auto poruszające się po drogach jest wyposażone we wspomaganie kierownicy. Jak sobie poradzić, kiedy podczas kręcenia kierownicą z przodu pojazdu dochodzi dziwny dźwięk przypominający piszczenie? Czy na pewno wspomaganie? Aby odpowiednio zdiagnozować, czy piszczenie dobiega z układu wspomagania, najlepiej poprosić o pomoc drugą osobę. Dlaczego? Jedna osoba będzie wykonywać ruch kierownicą, a druga nasłuchiwać, skąd dobiega piszczenie. Pamiętajmy, że w przypadku problemów z układem wspomagania piszczenie będzie dobiegać przede wszystkim podczas wykonywania ruchu kierownicą. Jeżeli tak jest, zacznijmy od sprawdzenia poziomu płynu w układzie. Zazwyczaj to jest właśnie główny problem. Wymiana płynu w układzie wspomagania W wielu pojazdach znajdziemy czerwony płyn, stosowany również w skrzyniach automatycznych, o oznaczeniu ATF. Inne płynami stosowane w układzie wspomagania to płyn syntetyczny o kolorze bezbarwnym oraz mineralny, występujący w kolorze zielonym. Niedopuszczalne jest mieszanie różnych płynów, np. syntetycznego z mineralnym, ponieważ wysoce prawdopodobna jest zmiana ich konsystencji, która w efekcie może doprowadzić do uszkodzenia układu. A może przyczyną są opony? W wielu przypadkach powodem występowania piszczenia jest zbyt niskie ciśnienie powietrza w oponach lub ich znaczące zużycie – wystające druty. W przypadku znaczącego zużycia pozostaje tylko ich wymiana na nowe, natomiast zbyt niskie ciśnienie powietrza należy uzupełnić. Jak? Przy użyciu kompresora, lecz przed przystąpieniem do pompowania sprawdźmy ciśnienie zalecane przez producenta. W większości przypadków wartości te znajdziemy na klapce od wlewu paliwa. Pamiętajmy, że jazda na nienapompowanych oponach nie tylko zagraża naszemu bezpieczeństwu, ale również zwiększa spalanie paliwa. Przyjrzyj się paskowi Jeżeli sprawdziliśmy zarówno poziom płynu hamulcowego, jak i ciśnienie w oponach, czas przyjrzeć się paskowi klinowemu lub wielorowkowemu. Większość układów wspomagania jest napędzana dzięki pracy paska. W pojazdach starszego typu pasek nosi nazwę paska klinowego, natomiast w nowszych – wielorowkowego. W wielu przypadkach zużyty pasek emituje znaczący dźwięk w postaci piszczenia. Najłatwiej problem ten zdiagnozować „na ucho”. Jeżeli jesteśmy pewni, że piszczenie dochodzi z paska, nie zwlekajmy z jego wymianą, ponieważ jego ewentualne pękniecie spowoduje nie tylko zaprzestanie pracy układu wspomagania kierownicy, ale i brak ładowania akumulatora – po przejechaniu paru kilometrów nasz pojazd zostanie unieruchomiony. Sam pasek i jego wymiana nie należą do drogich. Średni koszt paska to około 75 zł. W przypadku, gdy nasz pojazd jest wyposażony w elektroniczne wspomaganie kierownicy, dźwięk wydostający się z układu podczas wykonywania ruchów kierownicą może być czymś normalnym. Najlepszym rozwiązaniem będzie wówczas zaczerpnięcie opinii specjalisty, który jednoznacznie stwierdzi, czy wydostający się dźwięk jest czymś, czego być nie powinno. Stan układu wspomagania kierownicy znacząco wpływa na nasze bezpieczeństwo, dlatego gdy tylko usłyszymy niepokojące dźwięki, nie zwlekajmy ze znalezieniem przyczyny ich wystąpienia i usunięciem usterki.
Piszczące wspomaganie kierownicy. Jak sobie poradzić?
Kiedy kończysz magiczną trzydziestkę, masz już wypracowany własny styl. Wiesz, jak podkreślić swoje atuty i jak ukryć ewentualne mankamenty. Jesteś bardziej świadoma swojego ciała niż kiedykolwiek wcześniej, dlatego nie podążasz już ślepo za najnowszymi trendami, ale wybierasz modne ubrania odpowiednie do twojej sylwetki. To zdecydowanie odróżnia cię od dwudziestolatek. Jest jednak coś wspólnego pomiędzy kobietami – coś, co zdarza się każdej z nas bez względu na wiek, wagę czy karierę zawodową. To dni, kiedy nie mamy w co się ubrać. Jest na to rozwiązanie – jeśli ukończyłaś trzydziestkę, przyjrzyj się swojej szafie i sprawdź, czy nie brakuje w niej kilku podstawowych, klasycznych elementów. Biała bluzka Pasuje absolutnie do wszystkiego – eleganckiej marynarki, jeansów z podwyższonym stanem, szortów, ołówkowej spódnicy, a nawet legginsów. Sprawdzi się w każdej sytuacji – nawet jeśli zaspałaś i masz zaledwie kwadrans, żeby wyjść z domu. Koszula jest bazą dla wielu stylizacji, bo pasuje na różne okazje – wypad na miasto, spotkanie biznesowe czy rodzinny obiad. Wybierając białą koszulę, stawiaj raczej na te luźniejsze, mniej dopasowane i zawsze pamiętaj o jakości materiałów – im lepsza, tym dłużej będzie ci służyć. Warto również dobrać odpowiedni dla twojego typu urody odcień bieli – wówczas cera będzie promienna, a sińce pod oczami znikną jak za dotknięciem magicznej różdżki. Jeansy To spodnie uniwersalne – idealnie komponują się z marynarką, ramoneską, a także oryginalnym T-shirtem czy elegancką bluzą. Sprawdzą się również w wielu sytuacjach – zarówno na randce, jak i wypadzie na zakupy z koleżankami. Musisz jednak pamiętać o kilku ważnych zasadach – jeansy nie mogą być za długie, ponieważ zaburzą proporcje twojej sylwetki. Nie powinny być też zbyt szerokie – takie będą cię pogrubiać, ani zbyt wąskie – odkryją nadprogramowe kilogramy. Najlepiej wybierz te klasyczne – proste, bez dziur czy fantazyjnych dodatków. Jeśli chodzi o kolor – sprawdzą się granatowe. Trencz Trencz w kolorze beżowym nie wychodzi z mody od kilku sezonów. Klasyczny, jednorzędowy trencz doskonale modeluje sylwetkę i komponuje się zarówno z klasycznymi jeansami i sneakersami, jak i seksowną ołówkową spódnicą i butami na wysokim obcasie. To jeden z nielicznych elementów garderoby pozwalający na tak ogromną ilość i dowolność komponowanych na jego bazie stylizacji. Pamiętaj, żeby materiał, z którego jest wykonany, był w miarę sztywny, najlepiej zrezygnuj ze zbyt miękkich, błyszczących czy łatwo gniotących się tkanin. Mała czarna, czerwona i biała Wraz z upływem lat i zmiany sposobu myślenia o modzie i ubiorze okazało się, że klasyczna mała czarna wcale nie musi być czarna. Możesz wybrać każdy inny kolor – to już zależy od ciebie – najważniejsze jednak jest to, że sukienka ma być maksymalnie prosta, elegancka i przede wszystkim dopasowana do figury. Mała czarna to po prostu uniwersalna sukienka, która – jeśli dobierzesz do niej odpowiednie dodatki, takie jak biżuteria, buty czy torebka – sprawdzi się w każdej sytuacji. Marynarka Oprócz swojego oficjalnego charakteru, marynarka stała się również elementem mniej formalnych stylizacji, zwłaszcza jeśli ma kolorowe, wywijane mankiety lub oryginalną butonierkę. To, co się nie zmienia, to krój – wybieraj te dopasowane w tali, zapinane na jeden guzik. Marynarka nie powinna być zbyt długa, wygląda świetnie z podwiniętymi rękawami i luźnymi spodniami, a jeśli założysz pod nią luźną koszulę lub dłuższy T-shirt, będziesz wyglądać wyjątkowo stylowo. Dodatkowo odpowiednio dobrana marynarka podkreśla figurę, jest wygodna i ukrywa takie niedoskonałości, jak zbyt szerokie biodra czy mały biust.
Ubrania, które powinna mieć każda 30-latka
Eleganckie i stylowe. Niezwykle twarzowe, zapewniające komfort i ciepło, a także długi czas użytkowania. Przywodzące na myśl wizerunki dostojnych dam z wyższych sfer i ujęcia z filmów o staropolskiej szlachcie. Takie są futrzane czapki. Dziś nieco spowszedniały i mogą być noszone zarówno do eleganckich, jak i całkiem codziennych stylizacji. Przeciwnicy naturalnych znajdą coś dla siebie w bogatej ofercie modeli z futer sztucznych. Futrzana czapka w szafie to pozycja obowiązkowa tej zimy. Prezentujemy najciekawsze z nich. Wiele kobiet, gdy tylko słyszy słowo „czapka”, od razu ma przed oczami oklapnięty, zwisający z głowy wyciągnięty czepek, którego model nie zmienił się przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Na szczęście nie każda czapka jest wrogiem kobiety i jej fryzury. Eleganckie futrzane toczki podkreślą oczy i dodadzą wytworności swojej właścicielce, a najcieplejsze z możliwych czapki uszatki zapewnią świetny wygląd, nawet podczas długiego oczekiwania na autobus na zmrożonym przystanku. Dlatego szukając idealnej czapki na zimę, warto postawić właśnie na futrzane. Naturalne czy sztuczne Oczywiście dla obrońców zwierząt wybór jest prosty. Pozostali muszą wziąć pod uwagę inne kwestie. Naturalne futro jest znakomitym izolatorem. Zapewnia maksimum ciepła, pozwalając jednocześnie na przepływ powietrza. Minusem może być jednak waga. Naturalna skóra jest ciężka, wymaga również odpowiedniej pielęgnacji, konserwacji i ochrony np. przed molami. Może stanowić również problem dla alergików uczulonych na sierść rozmaitych zwierząt. Naturalne futro także może być alergenem. Problem rozwiążą artykuły z futra sztucznego, tzw. ekologicznego. Jest ono również dużo lżejsze, co będzie szczególnie istotne w przypadku czapek sportowych i takich, które zamierzamy nosić na co dzień, a nie tylko od wielkiego dzwonu. Szyk na stoku Od kilku sezonów czapki uszatki o rozmaitych krojach, wielkościach i materiałach, wiodą prym w zimowej modzie. Wyjątkowo ciepła, futrzana czapka uszatka idealnie sprawdzi się w zestawieniu i z codziennym, i ze sportowym strojem. Będzie niezastąpiona na stoku, gdzie zapewni maksymalne ciepło, a długie uszy ochronią policzki przed zimnym wiatrem. Nawet po kilku godzinach spędzonych na ostrym, mroźnym powietrzu nasze uszy i głowa będą odpowiednio ocieplone i dobrze zabezpieczone. Założona na spacer po mieście nada stylizacji nieco młodzieżowy, zawadiacki charakter. W wyjątkowo mroźne dni przyjemnie opatuli i sprawi, że wyjście z domu będzie odrobinę mniej straszne. Jak za dawnych lat Elegancki futrzany toczek to propozycja dla pań, które chcą się poczuć jak prawdziwa gwiazda. Będzie fantastycznym dopełnieniem eleganckiej stylizacji. Sprawdzi się podczas dużych i małych wyjść. Jego mniej wytworną wersję możemy założyć także na długi zimowy spacer czy szaloną noc na mieście. Pamiętajmy jednak, że jest na tyle mocnym akcentem w stroju, że nie powinnyśmy łączyć go np. z futrzanym płaszczem czy bogato dekorowaną torbą. Sam w sobie przyciąga uwagę, dodaje klasy i sprawia, że nikt nie przejdzie obojętnie obok jego właścicielki. Delikatny akcent Dla osób, które jeszcze nie nosiły futrzanych czapek i nie trudno im się na taką zdecydować świetnym pomysłem model z futrzanym pomponem. Uszyty z miękkiej przędzy w odcieniach szarości, beżu lub czerni jest miły w dotyku, ciepły i bardzo praktyczny. Pokaźny futrzany pompon nadaje czapce charakterystyczny i niepowtarzalny wygląd i pozwala wyróżnić się w tłumie. To dobra propozycja również na cieplejsze dni, gdy w czapce uszytej w całości z futra byłoby zdecydowane zbyt gorąco. Wybierając futrzaną czapkę, można z łatwością stworzyć stylizację, która będzie modna, szykowna i nowoczesna. Połączenie klasycznych materiałów z nowatorskimi rozwiązaniami sprawia, że zapewnia ona ciepło i komfort noszenia, dając ogromne pole do popisu naszej modowej kreatywności, pozwalając zawsze osiągnąć znakomity efekt.
Rodzaje futrzanych czapek
Wyszukane, zdecydowane, intrygujące, takie właśnie są kolory, które kuszą swoją hipnotyczną barwą oraz uwodzą wieloma wcieleniami. Należą do nich: czerwony kwarc, ognisty karnelian, makowa czerwień, królewski rubin, winna marsala czy dynamiczna grenadyna. To tylko nieliczne przykłady najmodniejszych i najbardziej wyrazistych czerwieni z ostatnich sezonów. Na uwagę zasługują szczególnie dwa intrygujące odcienie czerwieni. Zmysłowe, szalenie kobiece i odważne, kontrastujące ze sobą – wytrawne i słodkie; dojrzałe i ostre; winne, niespokojne oraz jaskrawoczerwone. Mowa o odcieniu marsali i grenadyny, to najmodniejsze, najbardziej wyraziste kolory, które mocno zapadły w pamięć i zrobiły niemałe zamieszanie w świecie mody. Oba świetnie wypadają w wydaniu total look oraz jako pojedynczy akcent stylizacji – królują pośród dodatków, np. na torebkach, eleganckich szpilkach, biżuterii czy koronkowej bieliźnie. Dobrze wypadają szczególnie w towarzystwie złota. Te czerwienie wyjadają szykownie i są zawsze w dobrym stylu, dlatego mogą być noszone nie tylko od święta. Winna marsala box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Głęboki odcień czerwonego wina, barwa lekko wytrawna, przybrudzona, ziemista – często określana mianem bordo z domieszką brązu. Wyrafinowana i szlachetna, kojarzona z ciepłymi miesiącami, przywodzi na myśl wakacje na włoskiej prowincji. Doskonała dla kobiet w każdym wieku, szczególnie polecana brunetkom, gdyż pięknie współgra z ich ciemną oprawą włosów i oczu. Świetnie prezentuje się jako element klasycznej garderoby pod postacią marynarki, prostej bluzki czy kaszmirowego sweterka. Barwa fenomenalna również na wieczór – sprawdzi się na eleganckiej sukience z koronki lub tej z krepowanej tkaniny z odciętą talią, wtedy podkreśli i wyeksponuje nasze atuty. Efektowne kolczyki z chwostami i pudełkowa torebka uzupełnią monochromatyczną całość. Słodka grenadyna box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Grenadyna w dosłownym tłumaczeniu oznacza syrop z owoców granatu. To kolor zgaszonej czerwieni z domieszką różu. Barwa wyrazista i silna; słodka, ale jednocześnie pikantna jak meksykańskie chili – swoiste połączenie klasyki i dostojności. Skupia na sobie uwagę otoczenia oraz ożywia każdą stylizację. Stymulująca barwa na wielkie wyjście albo codzienne wyzwania. Idealnie nada się do pracy, może zdobić wiązany płaszcz albo dwurzędowy trencz. Furorę zrobi jako jednoczęściowy kombinezon lub długa suknia z marszczonym, lejącym dołem. Dla odważnych pań warto tę czerwień wybrać pod postacią czółenek na cienkim obcasie, z modną, elastyczną cholewką sięgającą kostki, lub efektownych kozaków za kolano. Odcienie czerwieni – ponętne, odważne i z klasą – dodają szczyptę romantyzmu oraz zaostrzają charakter stylizacji. Wnoszą do garderoby powiew świeżości i ekstrawagancji, to absolutny, ponadczasowy must have w szafie każdej kobiety.
Karmazynowa toń
Nasze samochody składają się z podejrzanie dużej liczby prostych, banalnych wręcz części, których usterka może mieć bardzo poważne (czytaj: drogie) konsekwencje. Jedną z takich części jest uszczelka pod głowicą. To naprawdę dość prosta rzecz, której awaria może wysłać w kosmos cały silnik. Uszczelka faktycznie znajduje się między blokiem silnika a jego głowicą. Ambaras z tym, że ta część musi wiele znosić. Olbrzymie ciśnienie – podobno dochodzące do 200 barów, czyli 100 razy więcej, niż w oponie – nieustannie próbuje ją wydmuchać na zewnątrz. Temperatura dochodząca do 2000 stopni Celsjusza próbuje zrobić z niej skwarkę. A na dodatek przez otwory w uszczelce przepływa płyn chłodniczy oraz olej. Oczywiście osobno, bo jeśli się połączą, to będzie źle. Widać więc, że niepozorna uszczelka nie ma łatwego życia. W sumie w każdym aucie po jakimś czasie odmówi posłuszeństwa. Jak dbać o uszczelkę? Można uznać, że im łagodniej jeździmy, tym obciążenie uszczelki mniejsze. Nie katujmy więc silnika, szczególnie zimnego, nie wchodźmy bez potrzeby na czerwone pole obrotów. Uszczelka zbudowana jest z kilku warstw różnych materiałów, mogą być to metale, mogą i kompozyty. Bardzo często do awarii uszczelki dochodzi w efekcie przegrzania, „ugotowania” silnika. Może się to stać, gdy go przeciążymy, gdy płynu chłodzącego zabraknie lub dojdzie do jego wrzenia. Wielu lokalnych, miejscowych przegrzań możemy jednak nie zauważyć, bo nie muszą ich sygnalizować kłęby pary wydobywające się spod maski. Zużyta uszczelka – objawy Niestety nie ma jednego jednoznacznego symptomu wskazującego na awarię uszczelki, zwłaszcza nadchodzącą. Mogą o niej świadczyć: nierówna praca zimnego silnika, wyrównująca się po nagrzaniu – ale może być to też silniczek krokowy; maź pod korkiem wlewu oleju – cóż, takie efekty daje też zimowa jazda na niewielkich odcinkach, gdy silnik nie ma czasu porządnie się rozgrzać; ubytki płynu chłodniczego – ale może być to również nieszczelność np. chłodnicy lub innego elementu układu chłodzenia; dymienie na biało – nawet ten objaw może pochodzić np. z układu wydechowego. Jeśli mamy podejrzenie, że z naszą uszczelką coś może być nie tak, naczytaliśmy się alarmujących artykułów albo koledzy z forum postraszyli zniszczonymi silnikami, mamy dwa proste wyjścia. Pierwsze to udać się do mechanika – niech swym fachowym okiem oceni, co się dzieje i co trzeba zrobić. Oczywiście najlepiej do zaufanego. Drugie wyjście to zakup prostego, taniego i skutecznego testera szczelności uszczelki pod głowicą. Kosztuje to 20–30 zł. Tester jest prosty w użyciu, a jego zadaniem jest wykrywanie CO2 – pochodzącego ze spalin – w układzie chłodzenia. To dość jednoznaczny symptom nieszczelności uszczelki. Wtedy również czym prędzej skierujmy się do mechanika. Ile to kosztuje i czemu tak dużo? Jeśli mechanik potwierdzi awarię uszczelki, powinien sporządzić kosztorys opiewający na dość sporą sumę. Sama uszczelka aż tyle nie kosztuje – od kilkudziesięciu do kilkuset albo i więcej złotych. Do tego dochodzi koszt robocizny, a to parę godzin roboty wymagającej nieco umiejętności, skupienia i dokładności. I jeszcze osprzęt – warto przy okazji zrobićrozrząd, który będzie kosztował przynajmniej kilka setek. Do tego nowy płyn chłodniczy i nowy olej. Doliczmy też ewentualność planowania głowicy, czyli w dużym uproszczeniu – jej szlifowania, by dobrze pasowała. Niestety – tanio nie będzie. Ale są to czynności, które trzeba wykonać albo szykować się na zakup nowego silnika, bo po jakimś czasie zajdzie taka konieczność. Warto robić to na spokojnie, kontrolując co jakiś czas stan uszczelki i przede wszystkim... nie katując auta.
Co musisz wiedzieć o naprawie uszczelki pod głowicą
Kompresor olejowy to urządzenie, bez którego trudno przeprowadzić wiele prac konserwacyjnych i serwisowych przy samochodzie. Czy warto zatem zainwestować w jego zakup? Ile kosztują podstawowe produkty? Zastosowania kompresora olejowego Kompresor olejowy to urządzenie stworzone do wykonywania trudnych prac i wyposażone w tłokowy silnik pozwalający na intensywną jego eksploatację. Dzięki wytworzeniu dużej ilości sprężonego powietrza, możliwe jest zasilenie wielu różnych, wymagających narzędzi. Z tego powodu kompresor stanowi jedną z podstawowych maszyn wykorzystywanych przez lakierników samochodowych. Urządzenie napędza bowiem pistolet lakierniczy, a ten gwarantuje precyzyjne nanoszenie warstw farby na malowany element, minimalizując w ten sposób prawdopodobieństwo wystąpienia nieestetycznych zacieków czy innych skaz. Kompresor to także nieodzowny element wyposażenia każdego profesjonalnego warsztatu samochodowego. Umożliwia zasilenie narzędzi pneumatycznych, które znacząco ułatwiają odkręcanie zapieczonych nakrętek, występujących chociażby w elementach zawieszenia czy piastach kół. Do kompresora podłączymy także ropownicę pozwalającą na rozpylenie pod ciśnieniem preparatów do zabezpieczenia antykorozyjnego i innych cieczy. To oczywiście nie wszystkie, ale najważniejsze zastosowania sprężonego powietrza. Komu opłaci się zakup kompresora? Kompresor nie jest urządzeniem tanim, dodatkowo zajmuje sporo miejsca, a jego waga przekracza nawet 50 kg. Te negatywne cechy mogą z pewnością zniechęcić do zakupu, szczególnie, że kompresor sam w sobie, bez podłączenia dodatkowych narzędzi, jest praktycznie bezużyteczny. Jednak jeśli posiadamy dryg do majsterkowania, to wyposażenie przydomowego garażu w tego typu maszynę może się szybko zwrócić. Czasem wystarczy przeprowadzenie jednej poważniejszej naprawy samochodu, aby kwota wydana na kompresor wróciła do kieszeni właściciela w postaci pieniędzy zaoszczędzonych na usługach mechanika. Jeśli zdecydujemy się na zakup pistoletu lakierniczego, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby podjąć próbę samodzielnego malowania uszkodzonego zderzaka czy innych elementów blacharskich. Dzięki kompresorowi z łatwością odświeżymy meble ogrodowe i ułatwimy sobie sezonową wymianę kół. Wiele zależy więc od naszych umiejętności, kreatywności oraz zdolności manualnych, a kompresor może stać się nawet przyczynkiem do rozpoczęcia działalności zarobkowej opartej o jego wykorzystanie. Dobór właściwego urządzenia Z punktu widzenia kupującego istotny jest wybór urządzenia dobrze dopasowanego do profilu przewidywanych zastosowań. Warto zatem w pierwszej kolejności sprawdzić, jakie wymagania posiadają narzędzia pneumatyczne, których wykorzystaniem jesteśmy zainteresowani. Do zasilenia ropownicy czy podstawowych modeli pistoletów lakierniczych wystarczy kompresor o średniej wydajności (ok. 200–250 l/min). Sprawne napędzenie kluczy pneumatycznych o dużym momencie będzie natomiast wymagać posiadania mocnej maszyny o deklarowanym przepływie powietrza przekraczającym 350–400 l/min. Kompresory olejowe takich marek jak Bass czy Kraft&Dele można kupić już od kilkuset złotych. Są to jednak produkty przeznaczone przede wszystkim do niskiej i średniej intensywności użytkowania. Ceny profesjonalnych i wytrzymałych urządzeń, jak chociażby firmy Gudepol, mogą sięgać nawet kilku tysięcy złotych.
Jak szybko może zwrócić się zakup kompresora olejowego?
Aranżacje w stylu angielskim są niezwykle ciepłe i przytulne. Wyróżnia je mnogość bibelotów z różnych pokoleń, stylizowane meble oraz kwiatowe motywy. Angielskie wnętrza zachęcają do spędzania w nich wolnego czasu oraz relaksu w gronie najbliższych. Podpowiadamy, na jakie dodatki postawić, by nasz dom nabrał brytyjskiego charakteru. Jaki jest styl angielski? We wnętrzach w stylu angielskim znajdziemy przede wszystkim solidne drewniane meble o klasycznym wyglądzie, najlepiej antyki. Charakterystyczne są fotele z wysokimi zagłówkami, podnóżki i tapicerowane zestawy wypoczynkowe z ozdobnymi nóżkami. To również kwieciste tekstylia, takie jak zasłony, obrusy czy bieżniki. W salonach pojawiają się tapety o wybujałych wzorach, współgrające z detalami wystroju, a w kuchniach i łazienkach – drobne kafelki z wiktoriańskimi ornamentami. Dominują tu stonowane jasne kolory, takie jak biel, beże, łososiowy i pudrowy róż, nie brak jednak miejsca na nasyconą zieleń i inne głębokie barwy. Ważne są również desenie – paski, krata, wzory kwiatowe – które mogą występować wszędzie i łączyć się ze sobą w niespodziewany sposób. To zdecydowanie aranżacja dla osób lubiących przytulny klimat, a także bogactwo ozdób. Wystrój angielski kocha bowiem dekoracyjne drobiazgi nawiązujące do przeszłości. Brytyjskie dodatki Wystrój w stylu angielskim jest eklektyczny – pełno w nim elementów pochodzących z różnych epok, które sprawiają wrażenie, jakby były dokładane przez kolejne pokolenia. Wciąż pojawiają się nowe, lecz nigdy ich nie ubywa. Kolorowe poduszki z roślinnymi motywami, porcelanowe figurki i serwetki panoszą się po pokojach, nadając całości charakter romantyczny z pewną tendencją do przepychu. Jednak to właśnie on sprawia, że cała aranżacja jest wyjątkowo przytulna. W brytyjskim salonie znajdziemy przede wszystkim figurynki wykonane z porcelany i odlane z brązu, najczęściej aniołki, zwierzęta oraz kwiaty. Mogą to być również „babcine” wazony. Dużo miejsca zajmują ozdobne obrazki oraz zdjęcia, które mają charakter dekoracyjny i sentymentalny zarazem. Dzięki nim wnętrze zyskuje rodzinny klimat, zachęcający domowników do wspólnego odpoczynku i dzielenia się wydarzeniami danego dnia. Na ścianach znajdziemy masywne zegary wykonane metodą metaloplastyki lub krajobrazy oprawione w ciężkie ramy, a na sofie mnóstwo kolorowych, koniecznie wygodnych poduszek. Ciekawym materiałem jest tu szkło, które możemy spotkać w formie eleganckiego kryształowego żyrandola lub mlecznych kinkietów. Kuchnia w stylu angielskim będzie się prezentowała równie dobrze, jeśli tylko wybierzemy do niej funkcjonalne dodatki. Mogą to być np. eleganckie pojemniki na ciasteczka i przyprawy, najlepiej wykonane z ceramiki. Nie może tu zabraknąć kubków z kwiecistymi wzorami – najlepiej, żeby nie był to komplet, a pojedyncze sztuki tworzące uroczy miszmasz. Wszelkiego rodzaju ozdobne naczynia często eksponuje się w specjalnych, przeszklonych witrynach. Kuchnia to także miejsce na dekoracyjne tekstylia, czyli wszelkiego rodzaju obrusy, bieżniki stołowe, podkładki, ściereczki i zazdrostki. Wnętrze salonu czy kuchni urządzone na modłę brytyjską jest ciepłe, przytulne i nieco zatłoczone, jednak wciąż eleganckie. Odpowiednio urządzone, z zachowaniem umiaru w detalach, lecz jednocześnie eksponujące charakterystyczne dla stylu elementy zachwyci nie tylko nas, ale również naszych gości. Z przyjemnością spędzą w nim czas na rozmowach i wspólnej zabawie.
W brytyjskim stylu - dekoracje do mieszkania
Dla niektórych muzyka to nie tylko miły przerywnik pracowitego dnia, okazja do chwili relaksu i odpoczynku, ale również hobby i pasja, którą należy pielęgnować. Najlepszym sposobem na to jest zakup zaawansowanej wieży Hi-Fi, która zapewni świetny dźwięk, oddający najdrobniejsze niuanse ulubionych utworów. Dziś sprawdzimy propozycje w cenie do 2500 zł. Denon CEOL N9 Zestawienie otwieramy sprzętem dla wysublimowanych i wymagających melomanów ceniących elegancję i zaawansowane rozwiązania. Model Denon CEOL N9 – mimo niewielkich gabarytów – mieści w sobie olbrzymie możliwości. Do największych zalet należy bezprzewodowa łączność z różnymi urządzeniami i systemami. Mowa przede wszystkim o streamingu muzyki w wysokiej rozdzielczości z serwerów NAS (Network Attached Storage), komputerów, urządzeń mobilnych i Internetu za pośrednictwem Wi-Fi, Ethernetu, modułu Bluetooth oraz portu USB. Co więcej, model ten oferuje także funkcjonalność Spotify Connect, ma funkcję radia internetowego oraz tradycyjnego FM/AM, nie zabrakło również konwencjonalnego odtwarzacza płyt CD. Moc zestawu to 2 x 65 W, zaś całość zamknięto w gustownej białej lub czarnej obudowie, pasującej do nowoczesnego wystroju wnętrza. Cena tego urządzenia na Allegro – około 2400 zł. Sony CMT-SX7 To kolejna propozycja przeznaczona dla zwolenników elegancji i czystego subtelnego dźwięku. Model Sony CMT-SX7 to zestaw Hi-Fi z rozwiniętymi właściwościami łączności bezprzewodowej, dzięki czemu możemy skorzystać z wielu nośników danych i odtwarzać muzykę bez większych ograniczeń. Oprócz tradycyjnego odtwarzacza CD i portu USB znajdziemy tu funkcję NFC, która znacząco ułatwia i przyspiesza łączenie się z różnymi urządzeniami bezprzewodowymi, takimi jak smartfony, tablety itp. Nie zabrakło także modułu Bluetooth z możliwością strumieniowania materiałów pomiędzy różnymi urządzeniami, np. z laptopa. Producent chwali się także zastosowanymi systemami dźwięku: DSEE HX, S-Master HX, LDAC itp. Podobnie jak u poprzednika, tak i tutaj postawiono na prostotę, elegancję i ponadczasowy design. Cena to około 2000 zł. Pioneer X-HM82-S Jeśli ktoś interesuje się nowoczesnymi technologiami, lubi otaczać się gadżetami, ale jednocześnie docenia styl i elegancję, powinien zwrócić uwagę na model Pioneer X-HM82-S. Urządzenie wyposażono w szereg przydatnych funkcji, takich jak wsparcie dla wysokiej rozdzielczości plików audio, moduł Bluetooth, łączność Wi-Fi, wsparcie dla AirPlay, Spotify Connect, port USB i wiele innych. Na uwagę zasługuje duży 3,5-calowy kolorowy wyświetlacz LCD pokazujący wszystkie najważniejsze informacje, włącznie z okładkami albumów. Cały system możesz kontrolować za pośrednictwem darmowej aplikacji Pioneer ControlApp, dostępnej na urządzenia mobilne z systemem Google Android lub iOS. Moc całego zestawu to 2 x 50 W. Cena tej propozycji na Allegro to około 2150 zł. Yamaha R-N301 Tym razem coś dla tych, którzy zamiast gotowego zestawu wolą stworzyć własny sprzęt grający oparty na amplitunerze z wybranymi głośnikami. Przykładowo za około 2500 zł dostaniemy sprzęt Yamaha R-N301 z głośnikami podłogowymi Klipsch F10. W tej cenie kupimy amplituner umożliwiający odtwarzanie muzyki z wielu różnych źródeł, zarówno połączonych kablowo, jak i bezprzewodowo. Na uwagę zasługuje kompatybilność z AirPlay, aplikacja NP Controller pozwalająca sterować zestawem z poziomu smartfonu lub tabletu, jak również możliwość odtwarzania formatów FLAC oraz WAV 192 kHz/24 bity. Nie zabrakło także cyfrowego wejścia audio dla telewizora lub odtwarzacza Blu-Ray. Warto zauważyć, że jest to świetny zestaw wyjściowy do stworzenia potężnego kina domowego. Cambridge Audio AM10 Zestawienie zamykamy kolejną propozycją dla niezdecydowanych oraz tych, którzy wolą stworzyć własny zestaw. Tym razem zamiast amplitunera mamy do czynienia ze wzmacniaczem stereofonicznym Cambridge Audio AM10 o mocy maksymalnej 35 W. W cenie około 2200 zł otrzymamy zestaw z monitorami Audio MR2 o mocy RMS na poziomie 100 W. Jeśli chodzi o aspekty wizualne, zamiast kompaktowej konstrukcji mamy dość dużych gabarytów wzmacniacz oraz słusznych rozmiarów głośniki, ale jeśli ktoś pasjonuje się muzyką i uwielbia jej nie tylko słuchać, ale i patrzeć na zaawansowany sprzęt, ta propozycja spełni jego oczekiwania.
Zaawansowana wieża Hi-Fi do 2500 zł – II kwartał 2016
Interesujesz się malarstwem europejskim? Uwielbiasz przeglądać pięknie wydane albumy o sztuce, a znaczną część wyjazdów wakacyjnych spędzasz w muzeach? Jeśli chcesz dowiedzieć się, jak przez wieki sztuka malarska zmieniała się w Europie, sięgnij po jedną z poniższych książek. 1. „100 najpiękniejszych obrazów” Justyna Weronika Łabądź Dopiero zaczynasz przygodę z historią sztuki? Wybierz więc album, dzięki któremu poznasz najsłynniejsze dzieła malarskie w historii Europy. Taką pozycją jest „100 najpiękniejszych obrazów” – autorka prezentuje w niej najbardziej podziwiane i najsłynniejsze dzieła malarstwa. Drobiazgowej analizie zostały poddane m.in. „Mona Lisa” Leonarda da Vinci, „Wolność wiodąca lud na barykady” Eugène’a Delacroix, czy „Gwiaździsta noc” Vincenta van Gogha. Dzięki książce dowiesz się, jak odczytywać i interpretować arcydzieła malarstwa europejskiego, a także poznasz motywacje i inspiracje artystów, którzy je stworzyli. 2. Seria „Gawędy o sztuce” Bożena Fabiani Jeśli intryguje cię konkretny styl malarski lub epoka, sięgnij po jedną z książek Bożeny Fabiani. Polska historyczka kultury i sztuki wydała już kilka książek poświęconych artystom i ich twórczości. Lekki styl „Gawęd o sztuce” sprawia, że lektura jest niezwykle wciągająca i przyjemna. Fabiani odtwarza biografie artystów, nie stroniąc od anegdot i plotek. „Gawędy o sztuce XIII-XV wiek” to podróż do renesansowych Włoch, z „Dalszych gawęd o sztuce XVII wiek” poznasz twórczość Caravaggia, Gentileschiego i Rembrandta, a w „Dalszych gawędach o sztuce VI-XX wiek” przeczytasz m.in. o Dalim. box:offerCarousel 3. „O sztuce” Ernst H. Gombrich Sir Ernst H. Gombrich był austriackim historykiem sztuki żydowskiego pochodzenia, który od 1936 roku mieszkał w Wielkiej Brytanii. Poważany i ceniony znawca sztuki w 1950 roku napisał książkę „O sztuce”, która miała być wprowadzeniem do historii sztuki (głównie dla młodzieży). Mimo że książkę napisał człowiek, który historią sztuki zajmował się profesjonalnie, nie razi ona specjalistycznym językiem, czy nadmiarem szczegółowych informacji. Przeciwnie, „O sztuce” to błyskotliwa pozycja, którą czyta się z przyjemnością dzięki licznym ciekawostkom i ilustracjom. 4. „Historia piękna” i „Historia brzydoty” Umberto Eco Dwa przepięknie wydane albumy Umberta Eco prezentują nie tyle historię malarstwa, co historię zmieniającego się poczucia estetyki, które autor zilustrował malarskimi arcydziełami – dokumentami epoki. W „Historii piękna” Eco prezentuje przedstawienia kwiatów, zwierząt, ludzkiego ciała, gwiazd i kamieni szlachetnych powszechnie uznawanych za piękne. W „Historii brzydoty” tymczasem okazuje się, że to, co ohydne było w równym stopniu odpychające, jak i fascynujące. Podobno pierwszy wydawca książki po jej przeczytaniu miał powiedzieć: Jakże piękna jest ta brzydota! Przeczytaj pełną recenzję książki Umberta Eco „Historia piękna”. box:offerCarousel 5. „Atlas obrazów Mnemosyne” Aby Warburg Aby Warburg to jedna z najważniejszych postaci historii sztuki XX wieku. Badacz stworzył niezwykły projekt, którego celem było odtworzenie „życia po życiu” antyku, który przetrwał w sztuce i kosmologii późniejszych wieków. Warburg zestawiał ze sobą dzieła z różnych wieków, próbując znaleźć w nich powtarzające się elementy, które pozwoliłyby na rekonstrukcję zbiorowej pamięci Europejczyków. Nigdy nieukończony (ale przez to nie mniej ceniony) „Atlas” jest do dziś jedną z najważniejszych lektur dla historyków sztuki i kultury, artystów i filozofów. Jeśli za pośrednictwem dzieł sztuki, zdjęć prasowych, reklam, grafik i stronic z traktatów naukowych chcesz wyruszyć w fascynującą podróż przez wieki , koniecznie sięgnij po tę książkę. Stawiasz pierwsze kroki w świecie historii malarstwa europejskiego? A może od dawna interesujesz się tym tematem? Niezależnie, na którym etapie zdobywania wiedzy jesteś, na pewno wśród naszych propozycji znajdziesz idealną książkę dla siebie.
Najlepsze książki o historii malarstwa europejskiego
Za reklamę tej książki tak naprawdę mogłyby posłużyć tylko dwa słowa: Keith Richards. Jeśli imię i nazwisko autora cokolwiek mówi czytelnikowi, to prawdopodobnie wie on również, czego spodziewać się po tej książce, a można się spodziewać prawie wszystkiego. Życie O Richardsie można powiedzieć wiele rzeczy, tak dobrych, jak i nieco gorszych. Można być zachwyconym, albo oburzonym – może nawet zniesmaczonym. Bo Keith Richards to definicja i kwintesencja rockandrollowego życia. Tego, co przeżył (i zażył) ten jeden człowiek wystarczyłoby na niemałe wojsko. To oczywiście plotka, którą rozprzestrzeniają wszyscy złośliwcy i nieżyczliwi artyście dziennikarze. Po lekturze tej książki dowiecie się, co na ten temat ma do powiedzenia sam zainteresowany i przekonacie się, jak bardzo się mylą (prawdopodobnie zaniżając dane). Keith Richards pisze szczerze i bez ogródek: o przyjaciołach, o wrogach, o zaletach bycia gwiazdą i o tym, jakie są związane z tym niebezpieczeństwa. Całkiem otwarcie mówi o muzyce i o używkach. Opowie też o trasach koncertowych, o aresztowaniach i o powodach, dla których kupił broń. Co więcej, pisze również bez upiększeń – bo raczej nie musi tego robić. Jego fani bez trudu uwierzą. Zaskoczenie Uwierzą, bo wiedzą, że najbardziej nieprawdopodobne zachowanie w przypadku Keitha Richardsa nabiera charakteru czegoś całkiem realnego i wykonywalnego. Mimo to myślę, że autor zaskoczy swoich czytelników więcej niż jeden raz. I dotyczy to zarówno spraw i zachowania, którego się po tym konkretnym Stonesie nikt nie spodziewa, jak i skali tych, które wydają się dla niego charakterystyczne. Jeśli zatrzymanie przez policję albo wyrzucenie z klubu i zakaz ponownego wstępu może się wydać rozwiązaniem radykalnym, to jak nazwać zakaz wstępu do miasta czy kraju albo najazd sił specjalnych na posiadłość? I czymże mógł sobie biedny Keith na to zasłużyć. Dinozaur? „Życie” to przede wszystkim biografia i zapis jego artystycznej aktywności. A jest o czym pisać. Keith urodził się w 1943 roku i ciągle biega po scenie ze żwawością nastolatka. Być może jest dinozaurem – ale przede wszystkim jest Stonesem. I chyba nigdy nie pozwolił sobie na odpoczynek. Pod pewnymi względami można mu pozazdrościć. Jeśli zaś chodzi już o samą książkę. W tym konkretnym przypadku namawiam do tego, by sobie sprawić książkę w wersji tradycyjnej. Jest bardzo dobrze wydana, trwała i świetnie się czyta – choć może się wydać trochę ciężka – oraz świetnie prezentuje się na półce. I łatwo będzie ją z tej półki ściągać co jakiś czas, by przeczytać to i owo. Jeżeli jednak wolicie wersję elektroniczną, to e-book „Życie” dostępny jest w formatach EPUB i MOBI w cenie ok. 40 zł. Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com
„Życie” Keith Richards – recenzja
Lekarz, pisarz, podróżnik – Gavin Francis bywa wszystkimi tymi osobami. Jego „Podróże po ludzkim ciele” są równie niezwykłe jak ich autor. Jego poprzednie książki dotyczyły podróży po zimnych i nieprzyjaznych obszarach kuli ziemskiej. Ponieważ jednak Francis z zawodu jest lekarzem, tym razem zabiera nas w podróż równie fascynującą, chociaż zdecydowanie nie tak odległą – po tajnikach naszych ciał. I choć poszczególne rozdziały dotyczą kolejnych organów, struktura książki przypomina typowy układ książki podróżniczej. Zaczynamy od głowy „Podróże po ludzkim ciele” nie są też zbiorem ciekawostek i interesujących faktów. Autor zaczyna od sceny, w której po raz pierwszy w życiu trzyma w dłoniach ludzki mózg. Ma dziewiętnaście lat i jest studentem medycyny. Razem z nim przeżywamy chwile zachwytu i przerażenia. Opowiada o swoich zajęciach, o stawaniu się lekarzem, a potem o praktyce. Od samego początku daje do zrozumienia, że nie interesuje go tylko mechanizm działania. Opis mózgu zaczyna od informacji, że według Kartezjusza dusza mieści się w szyszynce. Dotyka jej, fascynuje go jej tajemnica. Na kartach swojej książki będzie śledził różnorodne tropy – zarówno anatomiczne, jak i filozoficzne. Iliada a zdjęcia rentgenowskie Co ma wspólnego homerycka opowieść o wojnie trojańskiej z rentgenowskim zdjęciem pogruchotanego ramienia? Odpowiedź autora to kilka stron wywodu, intrygującego i zaskakującego. Patrząc na pacjenta, wspomina Homera, nie mamy jednak wrażenia, że zapomina o żywym człowieku, który stoi przed nim. Jego skojarzenia pomagają nam zapamiętać to, o czym opowiada, a jednocześnie rzucają nowe światło na „Iliadę”. Nie mieliśmy przecież świadomości tego, jak dobrze Homer musiał znać anatomię. Cała książka pełna jest takich drobnych olśnieni i zaskoczeń. Francis zna się na literaturze równie dobrze jak na medycynie. Jego wiedza imponuje, a lekkość pióra sprawia, że łatwo towarzyszyć mu w tej podróży. Kilkoma trafnie dobranymi słowami sprawia, że wczuwamy się w sytuację pacjenta, potrafimy sobie doskonale wyobrazić, przez co przechodzi zarówno on, jak i próbujący go wyleczyć autor. Kończymy na stopach Przesuwając się w dół ludzkiego ciała, docieramy wreszcie do stóp, nazywanych przez autora „cudem naturalnej inżynierii”. Anatomię stóp lekceważą studenci medycyny, my też nie poświęcamy zbyt wiele uwagi tej części ciała. Gavin Francis zabiera nas do katakumb, żeby uświadomić nam wagę każdego fragmentu nas samych. Przypomina, że odciski stóp są sposobem weryfikacji istnienia naszych praprzodków, że to one zostały na Księżycu jako ślad naszej tak obecności. Uczy nas patrzenia inaczej, szerzej, z bliska, a jednocześnie szeroko. Źródło okładki: www.bukowylas.pl
„Podróże po ludzkim ciele” Gavin Francis – recenzja
Dla wielu chłopców lato i wakacje oznaczają jedno: pływanie i zabawy w wodzie. Bez względu na to, czy będzie to pluskanie w ogrodowym basenie, pływanie w publicznej pływalni, czy zabawy i figle w jeziorze, morzu, a może nawet oceanie, chłopiec musi mieć kąpielówki – i to najlepiej takie, którymi chętnie pochwali się przed kolegami! Jak doradzić, pomóc lub kupić najbardziej odpowiednie kąpielówki dla chłopca? Poniżej postaram się odpowiedzieć na to trudne pytanie. Rozmiar kąpielówek Wybierz odpowiednio dopasowany rozmiar kąpielówek dla twojego dziecka – najlepiej taki, który pozwoli na swobodne przemieszczanie się oraz zapewni chłopcu komfort i pewność siebie. W przypadku klasycznych slipek oraz bokserek upewnij się, czy majtki nie są za małe – powinny zakrywać całe pośladki, nie mogą wżynać się w pachwiny i nogi. Ponadto kąpielówki powinny być odpowiednio dopasowane w talii. W przypadku szortów czy bermudów wybierz model wyposażony w sznurek, pozwalający na dostosowanie rozmiaru plażówek w pasie – wtedy posłużą one dziecku nawet przez kilka sezonów. Ostatnia wskazówka – długość spodenek koniecznie musi być adekwatna do wzrostu dziecka. Materiał kąpielówek W zależności od rodzaju, kąpielówki mogą różnić się materiałem, z którego są wykonane. Klasyczne slipy lub przylegające do ciała bokserki najczęściej wykonane są z elastycznej tkaniny – niewątpliwą zaletą takiego surowca, będącego mieszanką lycry i mikrofibry, jest jego szybkoschnący charakter. Bermudy oraz szorty najczęściej są uszyte z miękkiej, delikatnej dla skóry bawełny, odpornej na oddziaływanie promieni słonecznych, co czyni z nich idealne spodenki na plażę. Kieszenie w kąpielówkach Rozważ zakup kąpielówek z wbudowaną kieszenią na zamek lub z innego typu zamknięciem. Kieszeń może pomieścić klucze, a nawet kilka złotych na lody lub hot-doga – takie rozwiązanie przydaje się podczas wizyty dziecka na basenie publicznym lub plaży, gdzie czekają na niego różne gastronomiczne pokusy. Modne kąpielówki Plażowa moda męska i chłopięca nie jest tak kapryśna i zmienna, jak to bywa w przypadku mody kobiecej. W świecie kąpielówek od lat dominują cztery podstawowe kroje: slipy, bokserki, szorty i bermudy. Młodzi chłopcy mają do wyboru kąpielówki w jednolitych, skromnych kolorach oraz szalone, wzorzyste modele. Popularne są także majtki plażowe z motywami z kreskówek i komiksów. Przed zakupem kąpielówek warto omówić z dzieckiem jego preferencje i aktualne zainteresowania. Może bowiem okazać się, że kąpielówki ze SpongeBobem nie są już tak fajne, jak to było jeszcze kilka miesięcy temu – dorastający chłopcy potrafią szybko zmieniać zainteresowania. Pieluszka do pływania dla najmłodszych Jeżeli twój mały mężczyzna nie skończył jeszcze dwóch latek, a uwielbia wodne przygody, idealnym rozwiązaniem będzie zakup pieluszki do pływania, wykonanej z elastycznego neoprenu, posiadającej miękkie i delikatne ściągacze, które zatrzymają nieczystości wewnątrz pieluszki. Slipy pływackie Szczególnie polecane dla młodszych chłopców, którzy uwielbiają aktywnie spędzać czas w wodzie: pływać, skakać „na bombę” i nurkować. Doskonale wyprofilowane slipy o sportowym kroju dokładnie przylegają do ciała, co sprawia, że w żaden sposób nie krępują ruchów ani nie ograniczają swobody dziecka. Warto zwrócić uwagę na bawełnianą podszewkę w miejscach intymnych, która zwiększa bezpieczeństwo i wygodę użytkowania. Hitem sezonu dla najmłodszych są slipki z pingwinami z Madagaskaru! Bokserki Bokserki są odpowiednie dla starszych chłopców oraz nastolatków, którzy lubią pływać. Efektowne sportowe modele marki Speedo lub Puma idealnie sprawdzą się na zawodach pływackich oraz podczas wakacyjnych wycieczek nad jezioro. Dla młodszych chłopców, którzy niekoniecznie gustują w sportowej klasyce, dostępne są bokserki kąpielowe z kolorowymi nadrukami. Tego lata z całą pewnością rządzą Angry Birds i Scooby Doo. Firmą wyróżniającą się jakością produktów bieliźnianych, w tym również bokserek kąpielowych, jest polska marka Cornette. Kąpielówki produkowane są z zachowaniem certyfikatów Oeko Tex i Bezpieczny Dla Dziecka, które stanowią gwarancję wysokiej jakości i bezpieczeństwa wyrobów. Szorty kąpielowe Szorty są najbardziej uniwersalnym modelem kąpielówek, odpowiednim dla chłopców i mężczyzn w każdym wieku. Można je z powodzeniem zabrać na krytą pływalnię, sportowy basen oraz na plażę. Szorty w każdej sytuacji wyglądają schludnie i elegancko. Dla wszystkich fanów Spider-Mana nie lada gratką będą szorty z bohaterem Marvela, dostępne w różnych wersjach kolorystycznych. Bermudy Inspirowane stylem kalifornijskich surferów, są doskonałym wyborem dla wszystkich nastolatków, którzy chcą podążać za modą zza oceanu. Bermudy powinny sięgać maksymalnie do kolan, nie trzeba nosić pod nimi bielizny – w środku mają wszyte praktyczne, siateczkowe majtki, zapewniające wygodę i komfort. W połączeniu z T-shirtem mogą spełniać funkcję wakacyjnego stroju codziennego. W pasie mają gumkę i sznurek do regulacji rozmiaru, a ponadto posiadają przydatne kieszonki. Spodenki plażowe powinny być kolorowe i wzorzyste. Popularne w tym sezonie są motywy nawiązujące do hawajskich plaż, np. charakterystyczne kwiaty czy tancerki hula.
Kąpielówki dla chłopców do 50 zł
Lutownica to niezwykle przydatne narzędzie, które powinno się znaleźć w domowym warsztacie każdego majsterkowicza. Pozwala szybko i bez pomocy fachowca połączyć ze sobą metalowe elementy. Na rynku są lutownice m.in. grzałkowe i transformatorowe, ale my podpowiemy, czy warto zdecydować się na model gazowy. Po co nam lutownica? Lutownica to narzędzie (lub raczej urządzenie), które pozwala na połączenie ze sobą dwóch elementów, czyli – krótko mówiąc – lutowanie. Zespolenie części następuje za pomocą spoiwa (np. cyny albo cyny z domieszką miedzi) zwanego lutem, którego temperatura topnienia jest niższa, niż elementów, które ma połączyć. Dzięki temu tworzy szczelną i wytrzymałą „łatę”, nie uszkadzając jednocześnie lutowanych fragmentów (nie zostają nadtopione). Lutownice wykorzystuje się przede wszystkim do naprawiania przewodów elektrycznych, a także do łatania rur oraz blachy. Rodzaje lutownic Na rynku znajdziemy trzy główne rodzaje lutownic: grzałkowe, transformatorowe i gazowe. Te ostatnie coraz chętniej wybierane są przez fachowców pracujących w terenie, ponieważ do działania nie potrzebują energii elektrycznej, a jedynie niewielkiego zbiornika z gazem. Pozwala to przede wszystkim na wygodną pracę na wolnym powietrzu (np. na dachu, w garażu, na podwórku), a przy okazji eliminuje problem poplątanych kabli i konieczności korzystania z przedłużaczy. Ogromną zaletąlutownicy gazowejjest również to, że można jej używać bez grotu (jego funkcję pełnią gorące gazy spalinowe). Największym plusem posiadania tego rodzaju lutownicy jest jednak prostota używania, co ma niemałe znaczenie dla osób, które drobne naprawy lubią wykonywać w domu. Dzięki temu urządzeniu niewielkie uszkodzenia wyeliminują bez pomocy fachowca (i bez dodatkowych kosztów, m.in. robocizny). Gazowa lampa lutownicza Topex. Temperatura pracy 1350°C, moc 1,9 KW, naboje 190 g. Wyposażona w piezoelektryczny zapalnik, który jest łatwiejszy w użyciu i niweluje ryzyko poparzeń podczas odpalania. Ma pokrętło do regulacji wielkości płomienia. Dostępna w wersji z metalową lub plastikową obudową. Cena: 60–100 zł. Palnik gazowy P47. Jednodotykowy zapłon piezoelektryczny (wbudowany zapalnik), nie wymaga używania zapałek. Ma pokrętło regulacji wielkości płomienia. Ultralekki, kompaktowy, pozwala na pracę pod dowolnym kątem. Wyposażony w system blokady palnika. Działa z nabojami o pojemności 225 g (m.in. Tiross, Globus). Cena od 19,90 zł. Lutownice gazowe mają również wady, z których największą jest stosunkowo niewielka moc, niepozwalająca na wykonywanie prac na bardzo grubych elementach. Ma to jednak swoje plusy, ponieważ mniejsza moc oznacza wolniejsze nagrzewanie się urządzenia. Wadą może być również konieczność dokupowania lub napełnianianabojów z gazem (ich cena to ok. 10 zł), których lutownica wymaga do działania. Modele korzystające z energii elektrycznej są pod tym względem wygodniejsze i nie wymagają sprawdzania, czy paliwa wystarczy na kolejne majsterkowanie. Na co zwrócić uwagę przy zakupie? Kupując lutownicę, należy się przede wszystkim zastanowić nad tym, do czego będziemy jej używać. Lutownice gazowe są wydajniejsze i osiągają wyższe temperatury, dlatego lepiej nadają się do łączenia elementów metalowych, niż modele elektryczne. Musimy wziąć pod uwagę moc, a także czas nagrzewania, dostępność grotów (nie są one niezbędne, ale pozwalają wykonywać bardziej precyzyjne prace, np. na bardzo małych elementach) oraz możliwość regulacji temperatury.
Lutownica gazowa – wady i zalety
„Hearts of Iron 4” jest najnowszą odsłoną kultowej strategii studia Paradox. Czy kolejna część gry przebije inne ciekawe produkcje producenta? Szwedzkie studio deweloperskie Paradox zasłynęło nie tylko dzięki poprzednim częściom gry „Hearts of Iron”, ale także bardzo popularnym „Stellaris”, „Cities: Skylines” czy „Europa Universalis”. Informacje podstawowe „Hearts of Iron 4” ponownie przenosi nas w realia II wojny światowej. Stajemy się zarządcą wybranego przez nas kraju. Od naszych decyzji będą zależeć sojusze, umowy handlowe czy wojny. Podczas rozgrywki nierzadko przyjdzie nam podjąć trudno decyzje, których skutki mogą odczuć również inne państwa. Rozgrywka Zarządzanie państwem to bardzo skomplikowane zadanie. Gracz już na początku zostaje wrzucony w rozbudowany symulator, w którym będzie musiał podzielić czas na rozwój fabryk, drzewek technologicznych i nawiązywanie sojuszy bądź prowadzenie wojen. Można by rzec, że gra posiada dwa główne etapy: okres wojenny i okres rozkwitu kraju. Podstawową siłę napędową stanowią fabryki cywilne, bez których nie będziemy w stanie chociażby importować określonych dóbr od innych państw. Fabryki cywilne będą odpowiedzialne za zadowolenie obywateli oraz moce przerobowe do importu i eksportu surowców. Druga gałąź gospodarcza odnosi się do branży zbrojeniowej. To właśnie ta branża odpowiada za budowę nowych technologii, pojazdów czy dział. W odróżnieniu do gałęzi ekonomicznej mamy pełną kontrolę nad tym, co i w jakich ilościach produkujemy. Gra pozwala nam podjąć decyzję, czy chcemy dążyć do poprawności historycznej, np. napadając hitlerowskimi Niemcami na Polskę, czy np. zawiązać z nią sojusz przeciwko całej zachodniej cywilizacji. Z kolei zmiany tych decyzji mogą nieść konsekwencje wolniejszego rozwoju technologii, a co za tym idzie przegrane bitwy przy lepiej uzbrojonych przeciwnikach, którzy idąc nurtem zgodnym z historią, szybciej dopracują podstawowe, ale skuteczne technologie. Co ciekawe, szukanie zmian historycznych na siłę odbije się powrotem do przeszłości. Wojnę i tak wywoła konflikt Niemców z Polakami, a Stany Zjednoczone powalczą na Pacyfiku z Imperium Japońskim. O ile do tego czasu sami nie wyjdziemy atomówki i poustawiamy inne kraje w szeregu. Handel budynkami To, co najbardziej zaskakuje w produkcji studia Paradox, to fakt, że wszelka wymiana handlowa odbywa się za pomocą fabryk cywilnych, które służą do zapewnienia podstawowych potrzeb państwa. Nie da się ani odłożyć ich na czarną godzinę, ani zainwestować bądź przekształcić w zasoby zbrojeniowe. Ktoś tu chyba za bardzo popuścił wodze fantazji, usuwając walutę pieniężną. Grafika „Hearts of Iron 4” ma ulepszoną grafikę względem poprzednich części. W najnowszej odsłonie doczekaliśmy się bardzo czytelnej szaty graficznej z obsługą zjawisk pogodowych czy wyraźnie widocznego cyklu dnia i nocy. Wiadomości odczytywane przez wycinki z gazet dodają klimatu lat 30. ubiegłego wieku. Deweloperzy starają się, aby każda kolejna część gry prezentowała efekty wizualne, które spodobają się zarówno starym wyjadaczom, jak i nowym graczom chcącym spróbować swoich sił w jednej z najlepszych strategii wojennych ostatnich lat. Podsumowanie Gry strategiczne wymagają więcej analityki. „Hearts of Iron” z pewnością nie jest propozycją dla osób, które liczą na szybką i dynamiczną rozgrywkę. Zakochają się w niej osoby lubiące podejmować trudne decyzje i wyprzedzać potrzeby bądź problemy, które nastąpią po podjęciu określonych decyzji. Rozgrywka w najnowszą produkcję studia Paradox jest satysfakcjonująca. Atmosfera i klimat II wojny światowej został bardzo dobrze odwzorowany, a możliwość oglądania działań wojennych w czasie rzeczywistym powoduje, że czujemy się, jakbyśmy byli świadkami tych tragicznych wydarzeń. Gra dostępna na platformie PC Minimalne wymagania sprzętowe System: Windows 7/8/10 64-bit. Procesor: Intel Core 2 Quad 9400 2,66 GHz/AMD Athlon II X4 640 3,0 GHz RAM: 2 GB Grafika: 1 GB GeForce GTX 460 Radeon HD 5770 lub lepsza Dysk: 2 GB wolnego miejsca Zalecane wymagania sprzętowe: System: Windows 7/8/10 64-bit. Procesor: Intel Core i3-2100 3,1 GHz/AMD Phenom II X4 850 3,3 GHz RAM: 4 GB Grafika: 1 GB GeForce GTX 560 Ti/Radeon HD 6850 lub lepsza Dysk: 2 GB wolnego miejsca
„Hearts of Iron 4” – recenzja
Łazienka na poddaszu, choć bywa trudna do realizacji, za sprawą odpowiedniej aranżacji jest w stanie stworzyć niepowtarzalny klimat. Podpowiadamy, na co warto zwrócić uwagę, projektując właśnie w tym miejscu swoją łazienkę, i jak należy ją urządzić, aby była wygodna, w pełni funkcjonalna, a także jednocześnie tworzyła przestrzeń dla relaksu. Aranżacja łazienki na poddaszu nie należy do łatwych zadań, a to wszystko z uwagi na skosy ze ścian, które komplikują projekt tego wnętrza. Nie tylko problematyczny jest tutaj montaż okien, ale również rozmieszczenie armatury łazienkowej w taki sposób, aby móc z niej w pełni swobodnie korzystać. Niestety niestandardowe wysokości mogą utrudniać funkcjonalne rozplanowanie przestrzeni oraz swobodne jej używanie. Poniżej wskazówki, które pomogą nam szybko i sprawnie uporać się z tym zadaniem. Krok pierwszy – dobór i montaż okien Projektując łazienkę na poddaszu, musimy wziąć pod uwagę montaż okien. Jak wiadomo, nie są one standardowego rozmiaru z uwagi na małą powierzchnię. Jeśli zależy nam na tym, aby w pełni wykorzystać atuty okna, najlepiej będzie, jeśli zamontujemy je na wysokości umożliwiającej nam swobodne wyglądanie na zewnątrz. W tym przypadku idealny będzie model obrotowy z systemem zamykania od góry. Z kolei jeśli okno ma być zamontowane na wysokości przekraczającej 120 cm, wtedy lepiej zdecydować się na model z dolnym systemem otwierania. Pamiętajmy jednak, że sam montaż nie gwarantuje nam sukcesu. Zanim podejmiemy ostateczną decyzję, warto zastanowić się nad materiałem, z jakiego będą wykonane ramy okna. Konieczne jest, aby były odporne na wilgoć, dlatego sprawdzą się tutaj okna plastikowe oraz drewniane, pokryte warstwą poliuretanu. Krok drugi – wanna czy prysznic? Podczas urządzania łazienki na poddaszu bardzo ważny jest również właściwy dobór armatury sanitarnej. To właśnie jej rozmiar i kształt mają tutaj znaczący wpływ na wystrój wnętrza. Nieodpowiednio dopasowana wanna czy kabina prysznicowa mogą nie tylko zmniejszyć przestrzeń, ale także sprawić, że korzystanie z łazienki stanie się trudne i niekomfortowe w trakcie użytkowania. Dlatego też najlepszym pomysłem okaże się zamontowanie narożnych kabin prysznicowych z uwagi na ich rozmiar i lepszą funkcjonalność w porównaniu do wanny. Warto wziąć pod uwagę także sposób otwierania drzwi. Ciekawym rozwiązaniem okaże się model z drzwiami przesuwnymi, który ułatwi nam swobodne otwieranie. Równie istotny jest wybór brodzika. Na rynku dostępnych jest wiele kształtów, które możemy dopasować do własnych potrzeb, ale najmniejszą powierzchnię zajmuje brodzik narożny i to właśnie ten model warto wziąć pod uwagę. Krok trzeci – umywalka i sedes Kolejnym krokiem jest dobór odpowiedniego rodzaju umywalki oraz sedesu. Tak jak w przypadku armatury opisanej wyżej, tak i tutaj dużą rolę odgrywa rozmiar. Musimy pamiętać, że jeżeli chcemy maksymalnie wykorzystać powierzchnię naszej łazienki znajdującej się na poddaszu, powinniśmy w miarę funkcjonalnie rozmieścić wszystkie elementy aranżacji. Dlatego też ciekawym rozwiązaniem dla sedesu okaże się umieszczenie go w tak zwanej przestrzeni nieużytkowej, czyli znajdującej się przy krótkiej ścianie kolankowej. Umywalkę z kolei warto umieścić na prostej, długiej ścianie. Aranżacja łazienki na poddaszu może okazać się problematyczna ze względu na obniżony sufit i skosy, lecz jeśli dostosujemy się do powyższych rad, z łatwością uzyskamy efekt, o jakim marzymy. Ponadto pamiętajmy, że w tej okrojonej przestrzeni warto wykorzystać każdy centymetr, wraz z niewymiarowymi miejscami, na różnego rodzaju przydatne schowki.
Łazienka na poddaszu – jak ją urządzić?
Wybór nart dla dziecka wcale nie jest łatwy. Znając zasady, którymi należy się kierować (odpowiednia długość, łatwość w prowadzeniu, wiązania, buty), jesteśmy o krok bliżej od podjęcia decyzji. Podpowiadamy, jakim modelom nart dla początkującego amatora śniegowego szaleństwa się przyjrzeć. Rossignol JR Baby box:offerCarousel Jeśli już na początku przygody z nartami chcesz zafundować dziecku profesjonalny sprzęt z wbudowanymi mocowaniami butów, wybierz ten marki Rossignol. Narty JR Baby mają wbudowany profil Junior Rocker, dzięki czemu dają się łatwiej prowadzić nawet w terenie i zmiennej rzeźbie. Sprawia on, że dziecko łatwiej inicjuje skręty i kontroluje tor jazdy. Cena? Ok. 520 zł. Atomic Redster box:offerCarousel Model Redster marki Atomic przeznaczony jest dla dzieci pomiędzy 3. a 5. rokiem życia. Narty wyposażono w technologię Bend-X, która ma ułatwiać robienie postępów. Bend-X to strefa umieszona pod wiązaniami, która sprzyja łatwiejszym zjazdom poprzez wygięcie nart. Funkcje Race Rocker oraz V-shape pomagają inicjować skręt. Cena? Ok. 550 zł. Volkl Racetiger Junior box:offerCarousel Narty Racetiger przeznaczone są zarówno dla początkujących, jak i średniozaawansowanych miłośników białego szaleństwa. Posiadają kompozytowy rdzeń oraz profil Tip Rocker. Lekkie i solidne, z mocowaniami. Cena? Ok. 350 zł. Fisher Race Jr box:offerCarousel Model Race marki Fisher wyposażony został, podobnie jak seniorski odpowiednik, w system Rocker. Dzięki niemu narty zapewniają krótszy kontakt z podłożem. Narty mają wbudowany system Air Power raz Fiber Tech, które sprzyjają łatwiejszej i sprawniejszej jeździe. Zaletą jest też pokryta "skórą węża" powierzchnia narty. Przez to jest ona bardziej odporna na zadrapania. Cena? Ok. 800 zł. Salomon X-Race box:offerCarousel Lekkie, zwrotne i szybkie narty, które pozwolą na kreślenie dokładnych łuków – tak o nartach Salomon X-Race pisze producent. Model został wyposażony w system Easy Flex, przez co narty są odpowiednie także dla tych najmłodszych i najlżejszych miłośników jazdy. Carve Rocker ułatwia wchodzenie w zakręty. Cena zależy od rozmiaru. Za najmniejsze zapłacimy ok. 500 zł. Head Joy box:offerCarousel To model zaprojektowany dla dziewczynek. Specjalny design pozwala małym narciarkom poczuć się księżniczkami na stoku, a technologia ERA 2.0, będąca kombinacją Rockera i profilu Camber dodaje energii podczas skręcania. Narty zapewniają stabilność w czasie zjazdu, ułatwiają inicjację wchodzenia w zakręt. Model Head Joy kupimy za ok. 600 zł. Atomic Vantage Jr box:offerCarousel Typowy model dziecięcy, wyposażony w konstrukcję Cap Fiber. Zapewnia ona wytrzymałość oraz trzymanie krawędzi podczas jazdy. Z kolei szerokie dzioby nart ułatwiają naukę jazdy i prowadzenia nart po śniegu. Model wykonany z włókien szklanych zapewnia odpowiednie przyspieszenie. Cena? Ok. 500 zł. Rossignol Fun Girl box:offerCarousel Narty Rossignol Fun Girl to model typowo dziewczęcy, przystosowany do montażu wiązań dziecięcych. Narty są lekkie i stabilne. Idealne do nauki pierwszych skrętów. Te najmniejsze ich rozmiary pasują do butów o długości od 19,5 cm do 25,5 cm. Model ma konstrukcję Power Turn Rocker, dzięki której narty inicjują skręty. Cena zależy od rozmiaru i waha się w okolicach 600 zł. Hamax box:offerCarousel Jeśli szukasz nart dla czterolatka, który dopiero uczy się stawiać pierwsze kroki na stoku, te będą odpowiednie. Zestaw marki Hamax uczy równowagi i zachęca do nauki zjeżdżania i szusowania. W komplecie para nart, wiązania oraz kijki. Cena? Ok. 150 zł. Nordica Team GT Fastrack box:offerCarousel Model nart zjazdowych przeznaczony dla dzieci. Odpowiednie dla początkujących i doświadczonych narciarzy. Posiadają konstrukcję ENERGY FRAME CA, która ułatwia szusowanie po białym puchu. System sprawia, że dziecku łatwiej zainicjować skręt oraz manewrować nartami. Cena? Za narty Nordica Team GT Fastrack Junior zapłacimy ok. 800zł.
10 polecanych par nart dla czterolatka
Gładkie, idealnie proste włosy są marzeniem wielu kobiet. Niestety rzadko zdarza się, że natura obdarza nas tym, czego pragniemy. Z pomocą przychodzą tutaj prostownice, które poradzą sobie nawet z bujnymi lokami. 200 złotych wystarczy już na zakup urządzenia dobrej klasy. Warto przed dokonaniem wyboru starannie określić stan włosów, nasze potrzeby oraz oczekiwania, aby sprzęt poradził sobie z zadaniem, a my niepotrzebnie nie inwestowały w zbyt zaawansowane produkty. Prostownica do 200 złotych – na co zwrócić uwagę? Jednym z najważniejszych parametrów, jakie bierzemy pod uwagę, kupując prostownicę, są płytki. Ich powłoka, kształt oraz powierzchnia warunkują specyfikę działania i wydajność urządzenia w codziennym użytkowaniu. Producenci stale prześcigają się w tworzeniu płytek o jak najlepszych właściwościach, tak aby bezpieczeństwo było jak największe, zaś poziom nieuchronnych zniszczeń jak najmniejszy. I tak teflon, który jest bardzo popularny w prostownicach, chroni przed wysoką temperaturą oraz zapobiega przywieraniu włosów do powierzchni płytek, nagrzewa się jednak dosyć nierównomiernie, przez co grozi przypalaniem. Powłoka ceramiczna zaś nagrzewa się w każdym miejscu tak samo, dodatkowo jest bardzo śliska, przez co dokładnie wygładza kosmyki. Pięknego blasku dodają również płytki lustrzane. Mocny i trwały tytan sprawdzi się idealnie przy włosach grubych i kręconych. Najodporniejsze na zarysowania są płytki o powłoce diamentowej, polecane dla osób z wyjątkowo grubymi i szorstkimi włosami. Kolejnym parametrem, który przesądzi o komforcie korzystania z prostownicy, jest jej moc. Do wyboru mamy urządzenia o mocy od 25 do 170W. Im wyższe oznaczenie, tym szybciej osiągniemy maksymalną temperaturę. Zakres dostępnych temperatur również ma duże znaczenie. Jeśli posiadamy włosy cienkie, rozjaśniane bądź podatne na uszkodzenia, wybierajmy raczej 100-170 stopni Celsjusza. Jeśli nasze włosy są grube i kręcone, taki zakres nie będzie wystarczający, zainteresujmy się sprzętem osiągającym nawet 230 stopni. Wygodna w użytkowaniu i kontrolowaniu pracy urządzenia jest możliwość regulacji temperatury oraz wskaźniki informujące o osiągnięciu wybranego poziomu. Na koniec zastanówmy się nad ergonomicznością budowy urządzenia oraz długością przewodu zasilającego, tak abyśmy mogły w wygodny sposób używać naszej prostownicy. Polecane modele prostownic do 200 złotych Bosch PHS9460 – prostownica posiada anodyzowane, odporne na uszkodzenia płytki grzejne oraz innowacyjny system nakładek silikonowych, które utrzymują w miejscu nawet najbardziej niesforne kosmyki. Pozwala to na zwiększenie wydajności, ponieważ wystarczy tylko jedno przeciągnięcie dla równomiernego i dokładnego efektu. Moc 35W wystarcza do nagrzania urządzenia w 25 sekund do 200 stopni Celsjusza. Philips HP8345 – zastosowane tu ceramiczne płytki zapewniają równomierne nagrzewanie bez ryzyka przypalenia włosów. Ich nietypowe wyprofilowanie pozwala bez trudu nie tylko prostować włosy, ale również układać loki i fale. Prostownica może osiągnąć temperaturę nawet 230 stopni, dzięki czemu nawet na grubych włosach stworzymy niesamowite efekty. Urządzenie jest gotowe do użycia już po 30 sekundach nagrzewania. Remington S8590 – zastosowano tu zaawansowaną technologię łącząca wnikanie we włosy kreatynowej mikroodżywki zawartej w płytkach oraz czujnik temperatury chroniący przed przegrzaniem i łamaniem włosów. Prostownica ta posiada powiększoną powierzchnię roboczą, przez co możemy prostować jednocześnie większą ilość włosów. Maksymalną temperaturę 230 stopni osiąga już po 15 sekundach. BaByliss PRO235 – prostownica z funkcją jonizacji, zapewniającą miękkie, lśniące włosy bez efektu elektryzacji. Posiada 3-stopniową regulację temperatury, dzięki czemu bez trudu dopasujemy jej poziom do typu naszych włosów. Szybkie nagrzewanie sprawia, że jest gotowa do pracy już po 15 sekundach, a osiąga maksymalnie 235 stopni. Braun ST710– nie wysusza, a wręcz dba o odpowiedni poziom nawilżenia naszych włosów dzięki zaawansowanym funkcjom jonizacyjnym. Włosy są gładkie, lśniące i miłe w dotyku. Uginające się płytki chronią przed nadmiernym naciskiem. Urządzenie pozwala na stylizację temperaturą maksymalną 200 stopni, którą osiąga w 40 sekund. Prostownica do włosów to niewątpliwie jedno z ulubionych kobiecych urządzeń. Pozwala osiągnąć spektakularne efekty w dosłownie kilka chwil. Warto zaopatrzyć się w dobrej jakości sprzęt, który stylizując, będzie również chronił nasze włosy przed uszkodzeniami.
Pięć najlepszych prostownic do 200 złotych
Miejsce na ważne dane oraz multimedia w komputerze jest niezwykle cenne i zazwyczaj szybko się kończy. Gdy wolne gigabajty uciekają w mgnieniu oka, zaczynamy się nerwowo zastanawiać, co usunąć, aby zwolnić nieco miejsca. Dla tych, którzy nie chcą z niczego rezygnować, przygotowaliśmy zestawienie zewnętrznych dysków twardych z szybkim interfejsem USB 3.0. LaCie Porsche Design – stylowo i pojemnie Zaczynamy od propozycji firmy LaCie. Dyski twarde z serii Porsche Design charakteryzują się przede wszystkim niebanalną stylistyką, która zadowoli nawet wybredne gusta. Proste kształty, najwyższej jakości materiały i elegancki wygląd zarówno w wersji 2,5-, jak i 3,5-calowej – to recepta na naprawdę piękne urządzenie. Wydawałoby się, że dysk twardy nie może być ładny, jednak ten model obala stereotypy. Dostępny jest w kilku wariantach – w wielkości 2,5 oraz 3,5 cala, jak również technologii wykonania, tj. dysk tradycyjny lub SSD. Do wyboru mamy kilka wariantów wielkości: od 500 GB za około 280 zł po 4 TB w odmianie 3,5-calowej za około 540 zł. WD My Passport Ultra – lekki i poręczny Dla tych, którzy są ciągle w biegu i nie mogą sobie pozwolić na duże i ciężkie magazyny danych, firma WD przygotowała dysk zewnętrzny My Passport Ultra. To bardzo lekkie i poręczne urządzenie o pojemności od 500 GB do 3 TB. Co ciekawe, obudowy dostępne są w różnych kolorach, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby dobrać dysk do indywidualnych preferencji. Oczywiście producent zastosował bardzo szybki port USB 3.0 oraz szereg ciekawych programów i opcji wspomagających katalogowanie danych i ich ochronę, z kopiami zapasowymi włącznie. Cena na Allegro zaczyna się od poziomu około 210 zł za wersję 500 GB i kończy na kwocie około 600 zł za wariant o pojemności 3 TB. Seagate Expansion – solidny i mocny Tym razem propozycja dla tych, którym zależy na solidności i bezpieczeństwie swoich danych. Rodzina dysków zewnętrznych Seagate Expansion składa się z wielu modeli zarówno 2,5-, jak i 3,5-calowych o pojemności nawet 5 TB. Taki potwór jest w stanie pomieścić nawet 1,25 mln piosenek zapisanych w formacie MP3 lub 250 filmów w jakości Blu-ray. Na uwagę zasługuje między innymi bardzo szybki transfer zapewniany przez port USB 3.0 oraz gustowna i elegancka obudowa, tak w wersji mniejszej, przenośnej, jak i stacjonarnej. Najtańsza odmiana o pojemności 500 GB w rozmiarze 2,5 cala kosztuje na Allegro około 180 zł, natomiast topowy model 3,5 cala o pojemności 5 TB to koszt około 600 zł. Samsung M3 Portable – dla zabieganych Kolejna niewielka, gustowna i lekka propozycja. Model Samsung M3 Portable dostępny jest w wariantach o pojemności od 500 GB do 4 TB, co pozwoli dobrać odpowiedni model do indywidualnych preferencji. Rozmiar 2,5 cala sprawia, że dysk mieści się w kieszeni i jest idealnym rozwiązaniem na rozszerzenie pamięci w laptopie, zaś złącze USB 3.0 zapewnia szybkie i stabilne transfery. Ciekawa obudowa z pewnością przyciągnie wzrok i wpisze się w stylistykę większości komputerów. Cena na Allegro za wersję o pojemności 500 GB zaczyna się od poziomu około 200 zł, podczas gdy topowy model o pojemności 4 TB kosztuje około 720 zł. Toshiba Canvio – pojemna klasyka Ostatnia propozycja pochodząca z obozu marki Toshiba jest skierowana do tradycjonalistów, którzy szukają dyskretnego i prostego dysku zewnętrznego, a najważniejszym kryterium jest cena i pojemność. Model Canvio nie rzuca się w oczy, zaś najważniejszym kryterium jest niska cena w przeliczeniu na pojemność. Podstawowy model o pojemności 500 GB kosztuje zaledwie około 175 zł, natomiast topowy model o pojemności 2 TB to koszt około 350 zł. Model ten to optymalny sposób na magazynowanie dużej biblioteki multimediów i zdjęć.
Dysk zewnętrzny z USB 3.0 – II kwartał 2016
Szlifierki kątowe to bardzo proste elektronarzędzia. Ich głównym przeznaczeniem jest cięcie twardych materiałów lub wygładzanie powierzchni spawalniczych. Dzięki nim możemy przyciąć rurkę, pręt metalowy lub naostrzyć ogrodnicze narzędzie, np. sekator. Szlifierki kątowe są bardzo poręcznymi narzędziami i posiadają różne zastosowanie. Współpracują z tarczami szlifierskimi i tnącymi. Elektronarzędzie zastępuje narzędzia ręczne, tj. pilnik, brzeszczot czy nożyce do cięcia blachy. Posiadając szlifierkę, należy się zaopatrzyć w odpowiednie tarcze do cięcia i szlifowania metalu oraz tarcze do wycinania bruzd instalacyjnych w betonie lub cięcia płyt betonowych lub ceramicznych. Kilka słów na temat użytkowania Szlifierki kątowe o małych gabarytach zwane są często jednoręcznymi. Nic bardziej mylnego – używając ich należy zawsze trzymać je oburącz. Do tego służy boczny uchwyt. Operowanie elektronarzędziem jedną ręką jest niebezpieczne, a efekt obróbki mizerny. Szlifowanie lub cięcie należy zaczynać w momencie, kiedy urządzenie osiągnie swoje obroty. Podczas używania szlifierki kątowej warto pamiętać o odzieży ochronnej. Często możemy się również spotkać z innymi określeniami szlifierki kątowej, jak flex lub "mały bosch". Szlifierki kątowe firmy Makita - japońska jakość i precyzja Makita GA5030 R GA5030 R jest następcą starego modelu GA5030. Urządzenie zostało udoskonalone o nową technologię anty-restart, która zabezpiecza je przed niekontrolowanym uruchomieniem. Producent swój model wyposażył w ogranicznik prądu rozruchowego – płynny start. Szlifierka posiada ergonomiczny i kompaktowy kształt. Rękojeść boczna, ustawiona pod kątem 20˚, sprawia, że praca staje się mniej uciążliwa oraz minimalizuje zmęczenie ręki. Model GA5030 R został wyposażony w silnik, który jest odporny na ciepło. Przed pyłem i zabrudzeniami silnik oraz mechanizm przekładni chronią dwa pyłoszczelne pierścienie. Cena szlifierki Makita jest dość przystępna – ok. 240 złotych. Urządzenie doskonale sprawdzi się w codziennym użyciu. Makita 9565CVR Wszechstronne urządzenie do codziennego u żytku. Producent zastosował nową technologię SJS (Super Joint System) – sprzęgło przeciążeniowe, które tłumi odbicia oraz zabezpiecza przekładnię przed uszkodzeniem. Nowa konstrukcja silnika zapewnia większą wydajność. Szczotki węglowe nowej generacji są chłodzone powietrzem zasysanym przez urządzenie, co zapewnia większą żywotność. Innowacyjnym rozwiązaniem modelu 9565CVR jest opatentowana powłoka wirnika Zick-Zack. Wykonana jest z żywicy epoksydowej, która chroni uzwojenie przed piaskowaniem, umożliwiając pracę w trudnych warunkach. Zaletą tej szlifierki jest możliwość regulacji obrotów, co wpływa na jakość wykonywanej pracy. Małe szlifierki kątowe o mocy 1900 W od firmy Bosch Czołowy producent elektronarzędzi wprowadził na rynek modele GWS 19-125 z serii CI Professional, CIE Professional oraz CIST Professional. To najbardziej wydajne małe szlifierki niemieckiego potentata. Wyróżnia je komfort obsługi i ergonomia konstrukcji i pracy. Zapewnia to mała obwodowa rękojeść, która świetnie leży w dłoni oraz waga (2,4 – 2,5 kg). Urządzenia oferują wysokie bezpieczeństwo pracy, dzięki blokadzie Kick Back Control oraz łagodny i płynny rozruch, blokadę ponownego rozruchu i osłonę zabezpieczoną przed obracaniem w trakcie wykonywania pracy. Dodatkowa rękojeść posiada system drgań. Podwyższona moc silnika – 1900 W – sprawia, że szlifierki firmy Bosch są wydajne i mocne, a ich cena (ok 1000 zł.) jest adekwatna do jakości. Tarcze do szlifierek kątowych Istotnym elementem szlifierki są tarcze do cięcia i szlifowania. Standardowy i najbardziej popularny jest rozmiar 125 mm. W zależności od wykonywanej pracy, wyróżniamy tarcze przeznaczone do cięcia oraz tarcze do szlifowania. Do rodzaju obrabianego materiału należy dobrać odpowiednią tarczę. Mamy tarcze do kamienia, metalu lub stali. Wśród akcesoriów szlifierskich wyróżniamy tarcze diamentowe, które służą do cięcia materiałów budowlanych. Największą popularnością wśród klientów cieszą się produkty firmy Makita, w średniej cenie 480 złotych. Najdroższymi urządzeniami są szlifierki niemieckiego potentata Bosch. Natomiast najtańszymi elektronarzędziami są szlifierki firmy Black&Decker, przeznaczone dla amatorów. Zdecydowanie bardziej uniwersalnymi narzędziami są szlifierki posiadające regulację obrotów niż urządzenia posiadające tylko prędkość obrotową. Zakup tego typu urządzenia jest całkowicie zasadny, ponieważ możliwość dostosowania prędkości z jaką wiruje tarcza gwarantuje lepsze efekty podczas obróbki materiału.
Szlifierki kątowe – przegląd modeli 2016
Wielbiciele twórczości Tolkiena z pewnością poczuli podekscytowanie na wieść o wydaniu wczesnego dzieła, które nigdy wcześniej nie ukazało się po polsku. Zanim jednak postanowicie nabyć „Opowieść o Kullervo”, warto wiedzieć, co właściwie zawiera pięknie wydany tom i dla kogo jest przeznaczony. Opowiadanie z dodatkami Zacznę od sprawy dość istotnej – „Opowieść o Kullervo” to liczące sobie mniej więcej trzydzieści stron opowiadanie, którego Tolkien nigdy nie dokończył. Książka zaś ma objętość niemal dziesięciokrotnie większą. Jakiego cudu dokonali redaktor i wydawca, żeby z trzydziestu stron zrobić prawie trzysta? Zagadka nie jest zbyt skomplikowana. „Opowieść o Kullervo” to starannie przygotowany produkt dla badaczy twórczości Tolkiena i najbardziej zagorzałych wielbicieli, nie zaś lektura do poduszki dla przeciętnego fana fantasy. Oprócz opowiadania książka zawiera szereg dodatkowych tekstów i komentarzy. Eseje, przypisy i teksty oryginalne Przede wszystkim tytułowe opowiadanie zamieszczone jest w książce w wersji oryginalnej i w tłumaczeniu. Podobnie zresztą jest z wszystkimi innymi tekstami. Opowiadanie opatrzone jest przypisami i komentarzami, zaś dodatkowo otrzymujemy dwa referaty Tolkiena dotyczące Kalevali, która to posłużyła za inspirację do stworzenia postaci Kullervo. Całość wzbogacono zdjęciami rękopisów Tolkiena, wstępem i innymi materiałami krytycznymi. Powiedzmy sobie szczerze – większość czytelników nie będzie zachwycona zawartością tego tomu. Ci, którzy spodziewają się wciągającej opowieści, nie ucieszą się na wieść, że nie tylko jest ona bardzo krótka, ale, co gorsza, Tolkien zaczął ją pisać, a następnie zarzucił. W dodatku jest to jeden z jego najwcześniejszych tekstów – napisany w wieku dwudziestu, może dwudziestu dwóch lat. Niemniej, fani dostrzegą wiele elementów, które później staną się charakterystyczne dla całej twórczości pisarza, sama opowieść zaś jest posępna i silnie działa na wyobraźnię. Fińskie inspiracje Nie będę pisać o fabule „Opowieści o Kullervo”. Skoro jest to tak króciutki utwór, szkoda byłoby psuć przyjemność z odkrywania go na własną rękę. Warto jednak zaznaczyć, że powstał po przeczytaniu przez Tolkiena fińskiego eposu „Kalevala”. Po lekturze pisarz był tak zafascynowany, że podjął nieudaną próbę nauczenia się fińskiego, jednak zdaniem redaktorki „Opowieści o Kullervo”, Verlyn Flieger, wynikiem tej fascynacji było uświadomienie sobie, jak nierozerwalnie związane są ze sobą język, mitologia i kultura. Być może więc właśnie dzięki lekturze „Kalevali” Tolkien zdecydował, że będzie tworzył języki na potrzeby fikcyjnych światów ze swoich tekstów. „Opowieść o Kullervo” wzbudziła sporo negatywnych emocji wśród czytelników, którzy stwierdzili, że tak rozbudowane wydanie jest nieuczciwe. Nie da się jednak zaprzeczyć, że wielbiciele Tolkiena dowiedzą się z tej książki sporo o swoim mistrzu. Tolkien pisał dużo, miał tysiące pomysłów i zainteresowań, siłą rzeczy wiele swoich projektów więc zarzucał. Do niektórych wracał po latach, na inne nie znalazł już chęci i czasu. Nie znaczy to jednak, że nie są interesujące, należy tylko po ich wersje drukowane sięgać z ostrożnością. Więcej książek J.R.R. Tolkiena znajdziesz tutaj. Źródło okładki: proszynski.pl
„Opowieść o Kullervo” J.R.R. Tolkien – recenzja
Meble wiklinowe zazwyczaj stoją w ogrodach i na tarasach. Okazuje się jednak, że świetnie odnajdują się także w salonach. Odmienią aranżację i nadadzą jej szczególny charakter. Jak je wprowadzić do wnętrza, żeby osiągnąć najlepszy efekt? Wiklina to nic innego jak młode pędy kilku gatunków wierzb. Po odpowiedniej obróbce można z nich wyplatać kosze, meble i inne sprzęty. Ta technika wytwarzania jest znana i kultywowana od setek lat. W ostatnim czasie coraz częściej zwracamy się ku niej, tym bardziej że wiklina to materiał w pełni naturalny i ekologiczny, a do tego odporny na działanie warunków atmosferycznych. W ostatnich latach moda na wiklinowe meble pojawia się także we wnętrzach, głównie w salonach i sypialniach. Wpisuje się to w szersze trendy na styl eko i eklektyzm. W pierwszym przypadku nacisk jest kładziony na sprzęty z w pełni naturalnych i przyjaznych środowisku tworzyw, przy jednoczesnym odrzuceniu sztucznych, przede wszystkim plastiku. Kolorystyka takich wnętrz powinna być utrzymana w stonowanych odcieniach ziemi – brązach, beżach, bielach z dodatkiem zieleni oraz błękitu. Z kolei trend na eklektyczne aranżacje zakłada łączenie w jednym wnętrzu różnych, pozornie nieprzystających do siebie porządków na wzór stylu kolonialnego. W nim spotykają się tradycyjne meble z dodatkami orientalnymi. W obu przypadkach wiklinowe sprzęty sprawdzą się znakomicie. Jak jednak je wprowadzić, żeby nie było stylistycznego zgrzytu? Mamy trzy propozycje. Zachować lato na dłużej box:imagePins box:pin box:pin Wiklinowe sprzęty kojarzą się z latem i wakacjami. W końcu jeszcze do niedawna były elementem obowiązkowym wyposażenia każdego domku letniskowego i pensjonatu. Ażurową konstrukcją wnoszą lekkość do każdego pomieszczenia. Dlatego stanowią doskonałe narzędzie, żeby utrzymać w domu letnią atmosferę relaksu przez cały rok. Najlepiej to zadanie spełni fotel z wikliny. W ofercie producentów mebli można znaleźć wiele atrakcyjnych modeli, projektowanych przez znanych projektantów. Designerzy coraz chętniej sięgają po ten materiał ze względu na jego plastyczne właściwości oraz niepowtarzalność. Tworzą więc z wikliny szykowne siedziska, które w niczym nie przypominają tych sprzed kilkunastu lat. Wśród nich można znaleźć m.in. oryginalne fotele bujane i podwieszane do sufitu. Można je wprowadzić do strefy wypoczynkowej salonu, gdzie urozmaicą aranżację. Zimą warto taki mebel uzupełnić o skórę owczą, dzięki czemu dostosuje się do pory roku, ale nie zatarci wakacyjnego charakteru. Gdy wiklinowy mebel nazbyt kontrastuje z aranżacją pomieszczenia, wystarczy ułożyć na nim poduszki, takie jak na kanapie i problem będzie rozwiązany. Obok fotela ciekawie może się prezentować wiklinowa skrzynia pełniąca funkcję stolika kawowego. To niesztampowe rozwiązanie z pewnością doda stylu w każdym salonu. Diabeł tkwi w… dodatkach Jeśli obawiamy się dużych gabarytowo mebli wiklinowych w salonie, można sięgnąć po mniejsze sprzęty takie jak stoliki pomocniki, ławy, taborety czy kosze, stojaki na gazety itp. Zajmują one znacznie mniej miejsca, a w związku z tym łatwiej je wprowadzić do aranżacji. Nie będą rzucać się w oczy jak większy obiekt, a jednocześnie pomogą w odświeżeniu wystroju. W ostatnim czasie do łask wracają kwietniki i stojaki na kwiaty z wikliny. Były one modne w dobie PRL-u. Na fali nostalgicznych powrotów do tamtych lat znów po nie sięgamy, ale za to w odświeżonej formie. box:offerCarousel Krewniacy wikliny Meble wykonane z brzozowych witek to niejedyna opcja. Warto też rozważyć wprowadzenie do salonu sprzętów z podobnych materiałów, jak rattan, trawa morska czy bambus. Wszystkie te tworzywa są podobne w wyrazie – są naturalne, mają stonowane barwy i wyraziste sploty. Szczególnie bliski wiklinie jest rattan, czyli pędy różnych gatunków palm pnących. Również i on stał się modny. Chętnie po rattanowe sprzęty sięgają skandynawscy projektanci do wyrobu foteli, stolików, ale też koszy. Ma on grubsze pędy, ale przy tym jest lekki i wyjątkowo trwały. Można go wprowadzać do salonów na takiej samej zasadzie jak wiklinę. Co odważniejsi mogą się pokusić o komplet wypoczynkowy z jednego z tych tworzyw. W sprzedaży są dostępne sofy i fotele z tapicerowanymi siedziskami. Daje to znakomite połączenie naturalności z wygodą. Tego typu zestawy lubią towarzystwo drewnianych sprzętów i wzorzystych tkanin o wyrazistej fakturze. Jednak dla kontrastu można je zestawić z czymś bardziej nowoczesnym w wyrazie, np. przeszklonym stolikiem. Należy jednak uważać na łączenie wikliny czy rattanu z materiałami o luksusowymi wyrazie takimi jak aksamit, atłas, ale też marmur lub mosiądz. Kontrast stylistyczny może się okazać zbyt duży i zamiast ożywić wnętrze, wprowadzi wizualny chaos.
Wiklinowe meble w salonie na trzy sposoby
Szpilki są dla wielu kobiet jedynym rodzajem obuwia, które idealnie pasuje do stylizacji na imprezę, do klubu czy randkę. Butem zgrabnym, wyszczuplającym sylwetkę i dodającym jej lekkości. Ale nie wszystkie chcemy lub możemy je nosić. Jakie buty mogą stanowić wygodną i stylową alternatywę dla szpilek w takich sytuacjach? Podpowiadamy. Kochamy je za zgrabne linie, niebotyczny obcas i to, jak wspaniale podkreślają kształt kobiecej nogi. Wyszczuplają sylwetkę, sprawiają, że wydaje się lżejsza, a my same bardziej kobiece. Mowa oczywiście o szpilkach, czyli butach, które zarówno kobiety, jak i mężczyźni uważają za najzgrabniejsze i najseksowniejsze. To właśnie po nie sięgamy, gdy wybieramy się na imprezę, randkę czy wieczorne wyjście do klubu. Bo jak nie po nie, to po jakie inne buty? Czy jest stylowa alternatywa? W końcu nie każda kobieta lubi i nie każda może nosić szpilki. Trzeba też przyznać, choć z wielką niechęcią, że często nie należą one do wygodnych butów i potrafią solidnie dać w kość. Następnym razem rozważ inne możliwości, w których twój imprezowy look na pewno nie ucierpi, a ty sama przetańczysz całą noc. Są wygodne, doskonale wpisują się w „imprezowe” stylizacje i wcale nie brakuje im stylu. Baleriny z ozdobami Baleriny to taka trochę brzydsza siostra szpilek. Brakuje im seksapilu tych pierwszych, ale wszystkie je kochamy za wygodę i to, jak nam ratują życie, gdy w szpilkach nie da się zrobić ani kroku więcej. Są kobiety, które nawet zabierają je ze sobą do torebki… tak na wszelki wypadek. Następnym razem daj im szansę na imprezie, na pewno cię nie zawiodą. Wybierz model z charakterem, stylowy i wyróżniający się jakąś ciekawą cechą. W modzie są płaskie buty w szpic, z atłasowych tkanin i ozdobione na przodzie przykuwającym uwagę detalem. Taki but może stać się główną atrakcją twojej stylizacji na imprezę, jeśli tylko wybierzesz odpowiednią parę i nie przyćmisz resztą stroju. Wygoda przez całą noc gwarantowana. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Klapki typu mule Jak spędzasz czas na imprezach? Tańczysz i wyginasz śmiało ciało czy też rozmawiasz ze znajomymi, popijając drinka? Jeśli częściej wybierasz opcję siedzącą, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby następnym razem stylizację na imprezę uzupełnić eleganckimi klapkami typu mule. Fason ten jest modny od kilku sezonów i jego popularność nie słabnie. Wybierz elegancki model z licowej skóry ze złotą klamrą albo idź na całość i postaw na wersję z wzorzystej satyny i z ozdobnymi przeszyciami. Podobnie jak w przypadku balerin z ozdobami, taki but jest głównym bohaterem stylizacji, a ty możesz z powodzeniem zasiąść ze znajomymi na wygodnej kanapie czy w loży, założyć nogę na nogę i pozwolić mu przyciągać spojrzenia. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin) Kaczuszki box:offerCarousel Ten model czółenek wrócił na modową scenę w tym sezonie. Echo lat 60. znów dodaje kobiecości i nuty retro wszystkim, którzy go założą. W setkach odsłon, kuszące kolorem i modnymi wykończeniami, no i oczywiście niewysokim obcasem. W takich butach tańczono kiedyś na prywatkach i kręcono piruety na parkiecie w rytm przebojów Elvisa Presleya, więc możesz być pewna, że są stworzone do imprezowania. Sama wypróbuj, zanim znikną z kolekcji. Do rozkloszowanej sukienki czy zgrabnych cygaretek i krótkiego topu idealne. Czółenka na klocku box:offerCarousel To kolejny fason, w którym potańczysz i nie będziesz musiała w połowie nocy rezygnować z imprezy. Wybierz niewysoki 7-centymetrowy obcas i wykończenie, które wpisuje się w imprezowy look. Sprawdzą się wszystkie czółenka z metalizowanych skór, z żakardowych tkanin i ozdobione dekoracyjnymi detalami jak klamry czy aplikacje. Klocek jest obcasem o wiele stabilniejszym, który pozwala na lepsze rozłożenie ciężaru, dzięki czemu stopa nie męczy się tak bardzo, jak w przypadku szpilek. Weź je pod uwagę. Na szpilkach świat się nie kończy, a stylizacje na imprezę wcale nie ucierpią, jeśli zamienisz je na buty płaskie lub z niskim obcasem. W ofercie wielu marek znajdziesz fasony, które doskonale uzupełnią imprezowy look i zapewnią ci wygodę do samego rana.
Co założyć na imprezę, jeśli nie nosisz szpilek?
Zafunduj sobie błogi relaks pośród kolorów i wybierz wielobarwne rośliny i klimatyczne dodatki na balkon i taras. Kolorowy balkon pełen kwiatów lub taras cieszący oko żywymi feriami barw, to ostatnio bardzo modne rozwiązanie, na które decyduje się coraz większa ilość osób. Moc kolorów, nawet w najmniejszym ogrodzie, sprawi, że chwile w nim spędzone będą jeszcze przyjemniejsze. Lawendowy ogród Ciepłe i łagodne kolory Prowansji przynoszą ukojenie dla ciała i ducha. Subtelne lawendowe odcienie, delikatne francuskie fiolety, które można zobaczyć na ożywczych i promiennych wrzosach oraz kwitnących fiołkach, tworzą słodki, pastelowy wystrój. Te kojące barwy przystroją każdy balkon, szczególnie polecane są miłośnikom upalnego południa i malowniczych okolic Francji. Różne odcienie fioletów odnajdziemy nie tylko na lawendzie wąskolistnej, wrzosach czy wrzoścach, ale również na popularnej kocimiętce właściwej czy karłowej odmianie lilaku (bzu) „Meyera Palibin”, nadającej się do uprawy w pojemnikach. Całość kompozycji świetnie uzupełni bukszpan wieczniezielony, który przywoła wspomnienie spaceru po ogrodach francuskich; jego soczysta butelkowa zieleń ładnie kontrastuje z przyjemnym fioletem reszty roślin. Należy podkreślić, że z Francją kojarzą się nie tylko kolory, ale również zapachy, warto więc przy wyborze roślin zwracać uwagę na ten aspekt. Przyjemne i relaksujące aromaty roślinne bardzo mocno wpływają na pozytywny nastrój, dlatego na tarasie sprawdzi się intrygujące połączenie kojącego zmysły zapachu lawendy ze słodkim aromatem suszonej szałwii z domieszką wrzosów, ferii aromatów ostateczną nutę nada bujna mieszkanka ziół prowansalskich – np. pikantny rozmaryn i tymianek, pieprzowe i ożywcze akcenty mięty, delikatna bazylia i dojrzałe oregano. Balkon lub taras w łatwy sposób wypełnisz kolorem za pomocą oszałamiających dodatków, np. tekstyliów. Do wyboru są dekoracyjne poduszki i wygodne siedziska na krzesła, koniecznie utrzymane w stylu prowansalskim. Całość dekoracji uzupełnią delikatne, szklane butelki, wazony, stylizowane latarenki oraz lampiony na świece. Lniane obrusy na stół lub ażurowe serwety z koronki w kolorze ciepłej, kremowej bieli również będą świetną ozdobą. Ściereczki z lnu, bieżniki czy tkaninowe maty w naturalnych odcieniach beżu, nieco wypłowiałego od słońca, to kolejny znany akcent francuskiej prowincji. Romantyczny klimat Prowansji pomogą stworzyć również meble: drewniany stół z krzesłami, pociągnięty białą bejcą, oraz stylizowane meble pasujące do stylu shabby chic. box:shoppingList box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem Kolor niezapominajek Chłodny odcień błękitu, ożywcza i czysta mieszanka indygo to krystaliczna, odświeżająca jak woda barwa. Aby ją wprowadzić na nasz taras lub balkon, wystarczy sięgnąć po takie rośliny, jak: niezapominajka leśna, urodziwy żeniszek meksykański czy popularna lobelia przylądkowa, która jest coraz chętniej sadzona na balkonach. Oryginalnymi, kulistymi kwiatostanami, o średnicy do 25 centymetrów i niespotykanej barwie lazuru, wyróżnia się też hortensja ogrodowa. Na niebiesko barwią się najczęściej odmiany „Verve”, „Nikko Blue”, „Blue Bodensee”, miniaturowa „Early Blue” czy „Renate”. To krzew niezwykle dekoracyjny, o efektownym wyglądzie, który dobrze rośnie zarówno posadzony w gruncie, jak i większych donicach. Doskonale komponuje się z innymi roślinami, ale świetnie wypadnie też jako pojedynczy akcent dekoracyjny. box:offerCarousel Petunia wielkokwiatowa to kolejna roślina o ozdobnych, przewieszających się i tworzących ozdobne kaskady kwiatach. Bogactwo odmian daje szeroki wybór kolorystyczny, w tym także kolor szafirowy. Agapant afrykański, inaczej zwany lilią afrykańską, to coraz częściej spotykana na naszych balkonach okazała bylina kwitnąca na niebiesko. Podobnie jak ołownik uszkowaty, który w uprawie pojemnikowej najczęściej spotykany jest w formie krzewu szczepionego na pniu. Kwitnie obficie, szczególnie w okresie od kwietnia do października. Wczesną wiosną niebieską barwę na balkonie możemy wprowadzić także za sprawą roślin cebulowych, takich jak hiacynty i szafirki, które pięknie wybarwiają się na kolor chabrowy. Wiosenne kwitnienie kończą natomiast piękne i okazałe kule czosnku ozdobnego, wpadające w głęboki kobaltowo-fioletowy odcień. Różany powiew Słodkie, pastelowe kolory roztaczają swój wszechobecny urok, a unoszący się w powietrzu aromat różowych kwiatów, niczym perfumy, oszałamia swoją intensywnością – taka wizja nie jest wcale jakimś urojonym marzeniem, wystarczy zdecydować się na rośliny i kwiaty o barwie różanej. Pudrowy róż to kolor ciepły i delikatny jak wiosenny powiew wiatru. Czuć w nim subtelny zapach świeżo zerwanej róży, przepięknie przełamany kroplą rosy o poranku. Dokładnie taki odcień mają szlachetne róże pnące, np. odmiany „Parade Climbing” o pięknych, intensywnie różowych i pełnych kwiatach; „Clair Matin” o kwiatach półpełnych, delikatnych, rozwijających się w kilku cyklach aż do października oraz „Coral Dawn” o koralowo-różowych, silnie pachnących kwiatach. Róże te z powodzeniem można hodować w dużych donicach na balkonie lub tarasie, wystarczy zapewnić roślinom stabilne podłoże o zbilansowanym składzie na bazie torfu czy glinki wulkanicznej. Należy także pamiętać, że niezbędnym elementem przy gatunkach pnących jest drewniana bądź metalowa krata pomagająca w upinaniu przewieszających się pędów. Zobacz również strefę Relaks na tarasie box:offerCarousel Wspomnienie spokojnego lata na naszym balkonie będzie stanowić dekoracyjny łubin trwały lub ogrodowy. Odmiana „Atricoccineus” o amarantowej barwie ma bardzo małe wymagania glebowe i nie potrzebuje czasochłonnej pielęgnacji, dlatego będzie idealna dla początkujących, balkonowych ogrodników. Wdzięcznie rośnie na balkonie i zachwyca swoim wyglądem oraz wielkością kwiatów. Cierpka z natury begonia wielkokwiatowa także kwitnie w bujnym odcieniu. Na uwagę zasługują odmiany „Pink Cane”, bulwiasta „Fimbriata” oraz „Glandiflora”, begonia podwójna różowa czy begonia wiecznie kwitnąca „Marsala Rose” i „Dragon”. Fuksja, inaczej zwana też ułanką, to najpopularniejsza roślina o różowych kwiatach, jest coraz częściej spotykana również na balkonach. Z powodzeniem w pojemnikach uprawia się też bakopę różową, która dzięki zwisającemu pokrojowi znakomicie prezentuje się w wiszących skrzynkach i donicach z uchwytem. Warto też uzupełnić kwiatowe kompozycje o dodatki i akcesoria niezbędne na każdym balkonie. Inwestycja w kolorowe doniczki, osłonki czy skrzynki z romantycznym, kwiatowym motywem, utrzymane w stylu vintage, pomoże wprowadzić na balkonie odpowiedni nastrój. Czerp siłę z kolorów podczas beztroskich chwil relaksu na balkonie. Znajdź ulubiony odcień kwiatów oraz dodatków i zaaranżuj balkon w swoim stylu. Niech oszołomi cię widok kwiatów w pełnym rozkwicie, a zmysły pobudzą intrygujące, kuszące słodko-cierpkie aromaty.
Balkon pełen kolorów – zobacz, jak go zaaranżować
Czy wiosną warto nosić szorty? Z czym należy łączyć krótkie spodenki? Przedstawiamy najmodniejsze fasony na wiosnę 2016. Rajstopy pod szorty – czy tak wypada? Najmodniejsze połączenie na wiosnę to krótkie jeansowe szorty plus czarne rajstopy. Wybierzmy cienkie rajstopy, najlepiej gładkie lub we wzorki, np. w kropki. Do takiego dołu dodajmy oliwkową koszulę z kieszeniami lub czarny top. Wywijane szorty zestawiamy również z luźną koszulką i skórzaną ramoneską. Ponadto dobrą opcją będzie założenie na wierzch jeansowej koszuli. Jeansowe spodenki w rockowym wydaniu Na wiosnę 2016 obowiązkowo wybieramy damskie jeansowe szorty. W tym sezonie bardzo modne będą spodenki o długości przed kolano. Zdecydujmy się na wersje poszarpane i lekko przetarte. Dopasujmy do nich błękitne koszule, szare bawełniane bluzki lub sportowe bluzy. Na popularności nie tracą jeansowe szorty z wysokim stanem w stylu lat 90. Możemy stylizować je na rockowo w połączeniu z koszulą w kratę i skórzaną kurtką. Dobrze prezentują się także w zestawieniu z prostym białym topem i koszulą oversize z kołnierzykiem. Wzorzyste szorty – co do nich dobrać? Wiosną ubierzemy także szorty w kolorowe wzory. Krótkie spodenki ze ściągaczem w owocowe nadruki to hit. Podpowiadamy, że warto zestawiać je z lekkimi górami, np. szyfonowymi koszulami lub bluzkami z organicznej bawełny. Do szortów w geometryczne wzory wkładamy geometryczne góry, np. w postaci żakietu lub marynarki. Symetryczne komplety wpiszą się w aktualne trendy. Przebój wiosny to szorty w paski. Nosimy je w marynarskim stylu lub dodajemy do nich jednokolorowe topy. Szorty dla elegantek Szorty mogą stanowić bazę eleganckich zestawów. Wystarczy postawić na klasyczne zestawienia czerni z bielą. Czarne szorty z kantem uzupełnimy np. czarną marynarką i białą koszulą. Do tego typu spodenek dopasujemy również bluzkę w pepitkę i czarny płaszcz. Niezawodna okaże się kompozycja w postaci koszulki w biało-czarne paski i czarnych bermudów. Do obszernych skórzanych szortów dodajmy białą jedwabną koszulę. Szorty w wiosennym klimacie Nie przechodzimy obojętnie obok szortów z wysokim stanem. Wybieramy je w wersji zamszowej, skórzanej lub ze sztywnej bawełny. Takie spodenki rodem z lat 70. wkładamy do wzorzystych bluzek z długim rękawem, koszuli z koronkami i dłuższych kardiganów. Możemy skusić się również na ozdobne koszulki na ramiączkach i narzutki. Szorty z wysokim stanem łączymy także z modnymi bluzkami z falbanką odsłaniającymi ramiona. Dziewczęce szorty z koronką – czym je uzupełnić? W tym roku przyglądamy się bliżej kobiecym szortom z koronką. Warto skusić się na modele w wersji czarnej, kremowej lub zielonej. Zakładamy do nich proste góry, np. czarną gładką bawełnianą bluzkę. Dobrym wyborem będą szykowne koszule z kołnierzykiem. Postawmy na dłuższy żakiet w odcieniu podobnym do spodenek. Taki zestaw ożywiamy kontrastowymi dodatkami. Czarne szorty z eleganckich tkanin typu jedwab czy woskowana bawełna stworzą bazę szykownych stylizacji. Dobieramy do nich czarne góry, np. bluzkę z żabotem lub falbankami i taliowany żakiet. Całość podkręci złota biżuteria i buty na wysokim słupku. Jakie bluzki warto dobrać do szortów? Miłośniczki swobodnego stylu powinny założyć krótkie szorty ze ściągaczami. W tym sezonie znajdziemy je w wersji z eleganckich tkanin, np. satyny. Dobierzmy do nich luźną bluzę z okrągłym dekoltem i sportowe buty. Na co dzień sprawdzi się zestawienie krótkich spodenek z flanelowymi koszulami. Zestawy z szarymi bluzkami z długim rękawem i kurtkami typu bomber wciąż utrzymują się na topie.
Modne wiosenne szorty – jak je nosić?
Styl industrialny jest niewątpliwie jednym z najgorętszych trendów w aranżacji wnętrz. Możemy go spotkać w biurach, wielkich apartamentach, restauracjach i barach, ale i w mieszkaniach. Sprawdźmy zatem, jak urządzić salon z aneksem kuchennym właśnie w tym unikalnym stylu. Czym charakteryzuje się styl industrialny? Narodził się tak, jak większość genialnych wynalazków i rozwiązań – z potrzeby. A dokładniej z konieczności zagospodarowania starych opuszczonych fabryk w Stanach Zjednoczonych, które wyrastały jak grzyby po deszczu w okresie secesji. Kamień, beton, szkło i metal – to materiały dominujące w stylu industrialnym. Charakterystyczną cechą są również otwarte przestrzenie. Bardzo często w takich mieszkaniach łączy się salon z kuchnią czy przedpokój z salonem. Liczy się przestrzeń, którą styl industrialny bardzo sobie ceni. Jeśli wydaje ci się, że wnętrza urządzone w tym stylu są zimne i mało przytulne, to jesteś w błędzie. Wszystko zależy od odpowiedniej aranżacji. A zatem – do dzieła! Industrialny background Czy w twoim mieszkaniu salon jest połączony z aneksem kuchennym? Tak? To świetnie – masz już idealne warunki do stworzenia industrialnej rzeczywistości, oczywiście w przytulniejszym wydaniu. Zamiast zwykłych ścian pokrytych jednokolorową farbą postaw na naturalne materiały budowlane, z których zrobione są ściany. Odsłoń je – absolutnie nie zasłaniaj. Każdą ścianę możesz zabudować płytkami czerwonej cegły – to obecnie najbardziej pożądany industrialny element aranżacyjny. W sprzedaży są nawet dostępne tapety imitujące cegłę, ale radzimy wybierać tapety 3D, które dają zaskakująco dobry efekt w mieszkaniach. Nie zasłaniaj rur, bo to one w dużej mierze odpowiadają za industrialny charakter wnętrza. Gdy tworzysz przestrzeń dla mebli, oświetlenia czy dekoracji, ogranicz się do minimum kolorystycznego. Postaw na takie barwy, jak czerń, biel oraz odcienie szarości i nigdy nie daj sobie wmówić, że są to nudne kolory. Nie jest tak, jeśli stanowią część industrialnego stylu. Jeżeli chcesz ocieplić wnętrze, nie zapominaj o czerwonej cegle i drewnie – tyle w zupełności wystarczy. Odpowiednie oświetlenie Oświetlenie stanowi niezwykle ważny element aranżacji pomieszczeń w stylu industrialnym. Powinno być nowoczesne i z charakterem. Bardzo modne są lampy reflektory. Są to zazwyczaj lampy stojące, dlatego warto ustawić je w salonie, ale w dobrze widocznym miejscu, gdyż są bardzo efektowne. Sprawdzą się też lampy wiszące w stylu loft – te koniecznie umieść nad blatem w aneksie kuchennym. box:offerCarousel Możesz poza tym symbolicznie połączyć salon z aneksem kuchennym za pomocą nowoczesnych lamp – żarówek na sznurkach. Lampy w stylu industrialnym w zależności od twoich preferencji mogą dawać ciepłe lub chłodne światło. To pierwsze sprawdzi się doskonale, jeśli chcesz dodać swoim industrialnym pomieszczeniom odrobinę ciepła. Modne są także lampy geometryczne oraz lampy w stylu galaxy. box:offerCarousel Meble szyte na miarę Meble kuchenne powinny być proste. Postaw na metal – ukryj lodówkę, kuchenkę i szafki za metalowymi zabudowami. Metal połącz z drewnem. Drewniany blat powinien stanowić główny i najważniejszy element wystroju twojego kuchennego aneksu. To niesamowicie praktyczne rozwiązanie. Możesz na nim zarówno kroić produkty, jak i podawać dania. Wystarczy, że zaopatrzysz się w wysokie stołki barowe, a możesz być pewny, że kuchnia będzie głównym miejscem spotkań w twoim domu. box:offerCarousel Salon z kolei możesz ocieplić skórzanymi meblami. Czarna skórzana kanapa będzie idealnym rozwiązaniem. Innym pasującym elementem wyposażenia może być szary narożnik, na którym niedbale rozrzucisz piękne szare koce. box:offerCarousel Do tego szklany stolik i obowiązkowo ogromny zegar ścienny – najlepiej ten przypominający zegar w starych fabrykach lub na dworcach kolejowych. Efekt WOW gwarantowany. Aranżując salon z aneksem kuchennym w stylu industrialnym, pamiętaj, aby te dwa pomieszczenia połączyć – niech stanowią całość. Może to zrobić za pomocą efektu murowanych ścian, kolorystyki oraz dodatków. Wszystko zależy od twojej kreatywności.
Aranżacja salonu z aneksem kuchennym w stylu industrialnym
Prezent komunijny jest o tyle trudną kwestią dla rodziców, dziadków czy wujostwa, że nowe czasy trwale zmieniły także obyczaj komunikowania się wśród młodzieży i skalę ich oczekiwań. Zastanawiasz się pewnie, w jaki sposób nadążyć za ośmiolatkiem, by nie rozczarować go prezentem bez procesora, pamięci masowej czy wyświetlacza ukazującego 16 milionów kolorów i, nie daj Boże, bez połączenia z Internetem? W XXI w. medalik, rower czy nawet zwitek euro z pewnością nie ucieszą młodego przedstawiciela społeczeństwa informacyjnego w takim stopniu jak urządzenie elektroniczne ze zdolnością do korzystania z nieograniczonych zasobów gier i aplikacji. Smartfon? Tablet? A może konsola? Każdy udany zakup wymaga od nas określenia progu finansowego i weryfikacji potrzeb użytkownika. Tak się składa, że segment stacjonarnych i przenośnych konsol do gier jest na tyle wszechstronnie rozwinięty i usystematyzowany, że z pewnością w krótkim czasie zdołasz podjąć właściwą decyzję. Należy tylko przemyśleć, co oferuje każda z dostępnych fabryk rozrywki, i wybrać optymalne rozwiązanie, które nie przytłoczy nadmiarem niewykorzystanych możliwości i nie zirytuje mnogością zbędnych funkcji. Smartfon – owoc miniaturyzacji rozmiarów i eskalacji możliwości Jak wielu z nas pamięta, ewolucja telefonów komórkowych bardzo szybko zmieniła sposób postrzegania tych urządzeń przez użytkowników. Dwadzieścia lat temu „komórka” wielkością dorównująca kartonowi na buty, była atrybutem biznesmena i nie oferowała nic ponad funkcje Odbierz i Odłóż. Z upływem czasu jednak, tak jak w wielu innych technicznych dziedzinach, zwyciężyły miniaturyzacja oraz zwiększanie funkcjonalności. Przełomem o znaczeniu nie tylko jakościowym, ale też marketingowym czy wręcz kulturowym było zastosowanie w telefonach technologii Wi-Fi, 3G oraz precyzyjnych ekranów dotykowych. Od tamtej pory telefon stał się smartfonem (z ang. smartphone), a świat już nigdy nie będzie taki jak wcześniej. Wyposażany dziś dodatkowo w wielordzeniowy procesor, smartfon daje wiele radości szczególnie młodzieży, która docenia możliwość spontanicznego grania, np. podczas jazdy do szkoły. Warto zwrócić uwagę na rozmiary wyświetlacza. Jeśli ma on mniej niż 4 cale, daje mniejszy komfort przy zastosowaniach związanych z rozrywką. Smartfony do specjalnych zastosowań (planner, nawigacja itp.) dochodzą wielkością nawet do 5,7 cala. Smartfon to jednak wciąż raczej możliwość szybkiej i łatwej komunikacji. Jeśli zależy ci na poprawie bezpieczeństwa i kontroli swojego dziecka, na wyposażeniu go bardziej w codzienne narzędzie niż ciekawy gadżet i zaspokojenie potrzeby incydentalnego grania – będzie to dobre rozwiązanie, które można nabyć już za 250 zł. Górna granica dochodzi do 3000 zł i producenci tacy jak Apple wabią w tym segmencie jakością wykonania, trwałością czy oprogramowaniem. Obecnie każdy producent oferuje dostęp do darmowych lub tanich gier. Tablet – taki większy smartfon czy mały komputer? Tablet to rozwiązanie stosunkowo nowe w porównaniu z resztą konkurencji, jednak… zależy, jak na niego patrzeć, gdyż jest to swoista hybryda. Nowa, praktyczna jakość stworzona z połączenia komputera przenośnego oraz smartfona. Jest to uosobienie wydajności, mobilności, a także swobody dzięki niewielkiej wadze, rozmiarom ekranu (często ponad 10 cali) i energooszczędności. Otrzymujesz analogiczny dostęp do aplikacji i gier, jak w przypadku smartfonów – zależny od oprogramowania (iOS, Android itp.). Tablet może posłużyć jako przenośna konsola do gier, ale również jako czytnik e-booków lub wygodny organizer czy notatnik. Dlatego w przypadku tabletów mamy do czynienia z dodatkowymi walorami edukacyjnymi. Dynamika zmian w tym segmencie jest zauważalna. Znaczenie ma już nie tyle wydajność, ile nowoczesny design. Prym wiodą tacy producenci jak Apple czy Samsung, ale nowościami zaskakują także Lenovo i Sony. Niskimi cenami i dużym powodzeniem cieszą się takie marki jak Lark, Manta czy Modecom. Sensowny wybór tabletów zaczyna się od 300-400 zł, a cena zależy od przekątnej wyświetlacza, jego jakości i parametrów wydajności, takich jak pamięć operacyjna, pamięć wewnętrzna czy procesor. Jednak nawet w przypadku flagowych modeli za 2000 zł i więcej nie uzyskamy tutaj tak powalających efektów graficznych jak na konsolach do gier typu Xbox One czy Play Station 4. Konsola – urządzenie kompletne, absolut gracza Producenci sprzętu elektronicznego już od dawna doskonale wiedzą, że dla graczy nie ma nic wygodniejszego niż osobny, dedykowany do gier komputer – bo tym tak naprawdę jest konsola. Plastikowe, zaplombowane pudełko, w które nie ma możliwości ingerencji. Sztywna konfiguracja zapewniająca najwyższą jakość rozrywki, ale mająca też swoje wymagania dotyczące urządzeń peryferyjnych. No bo nikt nie ucieszy się z konsoli, jeśli nie ma do niej nagłośnienia o dobrej jakości czy telewizora o znaczących rozmiarach. Konsolę do gier kupują najbardziej wymagający. Jej zaletą jest to, że w zabawie może uczestniczyć więcej niż jedna osoba, ale należy też się liczyć z zakupem gier, które nie są tak tanie jak w przypadku urządzeń mobilnych. Koszt nowości to około 200 zł, ale z reguły przy zakupie nowej konsoli typu Xbox, Play Station czy Nintendo czasem nawet kilka tytułów jest dołączonych do zestawu. Z pewnością zaletą dla opiekunów jest łatwość kontrolowania czasu spędzonego na graniu, a także duża trwałość – nawet przy wieloletnim, intensywnym użytkowaniu. Dostępne są dodatki typu kierownica z pedałami, kamera czy bezprzewodowe kontrolery (pady), co znacząco zwiększa spektrum możliwości dla gracza. Producenci zgodnie ustalili ceny nowej konsoli na około 1100-1800 zł, w zależności od karty pamięci, edycji oraz wyposażenia dodatkowego. Czas decyzji Podejmując decyzję o zakupie „czegoś do grania” dla swojego syna, musisz jak najrzetelniej odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Na ile chcesz mu ułatwić dostęp do gier? Jak znaczną kontrolę pragniesz uzyskać nad czasem spędzonym przez niego w wirtualnym świecie? Czy jakość obrazu i dźwięku są priorytetem? Na ile zależy ci, żeby rozwijać w swojej latorośli pasję do grania i jak istotna jest mobilność urządzenia? Każde rozwiązanie ma swoje mocne i słabsze strony.
Prezent na komunię dla chłopca – telefon, tablet czy konsola?
Podczas jazdy na nartach liczy się przede wszystkim ciepło, wygoda i bezpieczeństwo. Dlatego nawet początkujący narciarz powinien się zaopatrzyć w ubranie przystosowane do aktywności na świeżym powietrzu i zapewniające maksimum komfortu. Szusowanie po śniegu jest ogromną przyjemnością, która każdego roku skłania narciarzy do odwiedzania zimowych kurortów. Do urlopu na nartach trzeba się jednak starannie przygotować, pomyśleć o odpowiedniej, najlepiej termoaktywnej odzieży i akcesoriach podnoszących jakość jazdy i bezpieczeństwo. Jeśli dopiero zaczynamy przygodę z deskami, musimy starannie wybrać narciarską wyprawkę. Bielizna termiczna Zadbajmy zwłaszcza o to, aby podczas pobytu w górach było nam ciepło. Dlatego niezbędny jest zakup bielizny narciarskiej, która utrzyma właściwą temperaturę ciała i odprowadzi wilgoć. Dla zmarzlaków najlepiej nadaje się bielizna z wełny merynosów, która dzięki swoim właściwościom doskonale dostosowuje się do temperatury panującej na dworze. Wybierzmy komplet składający się z legginsów i koszulki z długimi rękawami. Ciepłe skarpety Koniecznie zaopatrzmy się w skarpety narciarskie (R-Radical, 4F, Brubeck), w których stopy nie tylko będą ogrzane, ale również pozostaną suche nawet podczas wielu godzin wysiłku. Niektóre mają w składzie srebrne nici o właściwościach antybakteryjnych i przeciwgrzybicznych. Warto, aby były odpowiednio wyprofilowane i miały wzmocnienia w miejscach najbardziej narażonych na otarcia. A jeśli chcemy, by było nam wyjątkowo ciepło, warto rozważyć zakup skarpet z wełny merynosów (Brugi, Climayarn, Spaio). Spodnie narciarskie Dobrej jakości spodnie narciarskie (Outhorn, 4F, WHD - Mountain) mają nieco podwyższony stan i regulowane, elastyczne szelki. Koniecznie powinny mieć też zapinane na zamek kieszonki i nogawki z wewnętrznymi mankietami zabezpieczającymi przed śniegiem oraz zamki ułatwiające ich zakładanie na buty. Pamiętajmy o tym, by były wygodne. Bluza Bluza narciarska odpowiednio ogrzeje, jeśli będzie dopasowana do ciała. Najwygodniejsza jest rozpinana na zamek i z golfem. Kupmy model z polaru lub droższego materiału zabezpieczającego przed wiatrem i chłodem, takiego jak Windstopper czy soft shell, który idealnie się sprawdzi podczas aktywności na powietrzu (Odlo, Rossignol, Ortovox). Kurtka Kurtka narciarska to obok bielizny najważniejsza część sportowego wyposażenia. Postawmy na model z membraną, która chroni przed wiatrem i wilgocią. Dla początkującego narciarza powinna mieć parametry minimum 5000 mm/5000 g. Zaletą profesjonalnych kurtek jest także fason optymalnie chroniący przed zimnem. Najpraktyczniejszy zakrywa biodra i ma fartuch przeciwśniegowy zapinany od dołu. Powinien też dokładnie zasłaniać szyję, mieć kaptur i liczne kieszonki zapinane na zamek, w tym wewnętrzne na dokumenty czy telefon (Quiksilver, Elbrus, WHD – Mountain). Rękawice Podczas szusowania niezbędne są narciarskie rękawice (4F, Leki, Attono). Zwróćmy uwagę, by sięgały za nadgarstki i miały zapięcia, którymi można je przymocować do kijów narciarskich czy do kurtki. Najlepsze modele mają od wewnętrznej strony antypoślizgowy materiał oraz regulację szerokości za pomocą rzepów. Gogle czy okulary Przed promieniami słonecznymi oraz wiatrem i chłodem ochronią dobrze przylegające do twarzy gogle (Uvex, Ice – Q, Arctica). Idealne do jazdy na nartach mają szkła o współczynniku przepuszczalności 25–60%, dzięki czemu sprawdzą się zarówno podczas ładnej, jak i pochmurnej pogody. Czapka czy kominiarka Jeśli zamierzamy jeździć na nartach bez kasku, pomyślmy o zakupie ciepłej czapki (Swix, Blizard, Salomon). Najlepszą ochronę zapewni nakrycie głowy z Windstopperem. Pod kask zmieści się jednak tylko cienka kominiarka, doskonale chroniąca głowę i szyję przed wiatrem i chłodem. Jaki kask Choć obowiązek jeżdżenia w kasku dotyczy w Polsce wyłącznie dzieci do 16. roku życia, ze względu na bezpieczeństwo także dorośli powinni korzystać z tego typu ochrony. Wybierzmy model dobrze dopasowany rozmiarem, zapinany pod brodą i idealnie absorbujący energię uderzeń (Rossignol, 4F, Uvex). Ubranie na narty powinno być lekkie, ciepłe i wygodne. Kompletując je, nie można zapomnieć o walorach estetycznych. Najkorzystniej wyglądają na stokach żywe kolory, pięknie kontrastujące z białym śniegiem. Kolorowe ubrania, wpasowujące się w aktualne trendy, sprawiają, że stajemy się lepiej widoczni. Niezbędna jest też ochrona skóry twarzy. Dlatego posmarujmy ją kremem z wysokim filtrem UV, a na usta nałóżmy warstwę chroniącą je przed wysuszeniem i pęknięciami.
Jak się ubrać na narty. Poradnik dla początkujących
3000 zł na zakup tabletu to kwota, która pozwala na wybranie w zasadzie dowolnego urządzenia z najwyższej półki cenowej. Modeli w tej cenie jest jednak bardzo dużo. Jak sprzęt zatem wybrać? Samsung Galaxy Tab S3 9.7 T825 Na początek ma dla was kosztujący ok. 2800 zł tablet firmy Samsung. Model Galaxy Tab S3 9.7 T825, bo właśnie ten chcę nieco przybliżyć, posiada jedną z najmocniejszych dostępnych specyfikacji. Koreański producent we wnętrzu tego urządzenia zainstalował ośmiordzeniowy procesor, który może się pochwalić zegarami 2,15 GHz oraz 1,6 GHz. Aby jeszcze polepszyć wydajność, Samsung w tym tablecie zamontował aż 4 GB pamięci RAM. Reszta parametrów obejmuje 32 GB pamięci wewnętrznej oraz baterię 6000 mAh. Co ważne, T825 został wyposażony we wbudowany modem LTE. Wystarczy, że w specjalny slot włożycie aktywną kartę SIM i (pod warunkiem, że jesteście w zasięgu sieci swojego operatora) będziecie mogli się cieszyć dobrodziejstwami internetu. Jak prezentuje się w tym sprzęcie ekran? Do dyspozycji jest naprawdę duża, bo 9,7-calowa matryca Super AMOLED o rozdzielczości wynoszącej 2048 x 1536 pikseli. System operacyjny to z kolei Android w wersji 7 Nougat. Samsung nie zapomniał też o wielbicielach fotografii, ponieważ w tablecie zastosowano 13 Mpix kamerę główną oraz 5 Mpix przednią. box:offerCarousel Apple iPad Pro 9.7 Kolejnym tabletem, który możecie rozważyć w cenie do 3000 zł, jest kosztujący ok. 2300–3000 zł tablet Apple iPad Pro 9.7. W tym przypadku mamy dość duży rozstrzał cenowy, a to z uwagi na fakt, że sprzęt ten można kupić w różnych wersjach pamięciowych (32/128 GB) oraz w wersji z Wi-Fi lub Wi-Fi + LTE. Naturalnie jedną z ważniejszych cech tego urządzenia jest to, że działa ono pod kontrolą systemu iOS tworzonego specjalnie przez Apple na potrzeby sprzętów mobilnych tej firmy. iOS ma całą rzeszę zwolenników, więc jeśli należysz do jednego z nich, Apple iPad Pro 9.7 będzie naprawdę dobrym wyborem. Jak wygląda specyfikacja tego urządzenia? Jako ekran zamontowano tu pokaźną, bo 9,7-calową matrycę IPS o rozdzielczości 2048 x 1536 pikseli, dwurdzeniowy procesor z zegarem 2,16 GHz, 2 GB RAM, natomiast całość zasila bateria o pojemności wynoszącej 7306 mAh. Co z kamerami? W tej roli mamy dwa sensory – 12 Mpix z przodu oraz 5 Mpix z tyłu. Apple chwali się, że ten tablet posiada aż cztery głośniki, dzięki którym np. gry lub filmy brzmią jeszcze lepiej. box:offerCarousel Lenovo Yoga Book A co powiecie na tablet chińskiego producenta, firmy Lenovo? Yoga Book, bo o tym sprzęcie będzie tutaj mowa, to urządzenie 2 w 1. Co to oznacza? Jest to tablet, który w mgnieniu oka możemy przerobić na laptopa. Pozwalają na to specjalne zawiasy, które odchylają się aż o 360 stopni. Mocną cechą Yoga Book jest jego haptyczna klawiatura, która po wyłączeniu przekształca się w powierzchnię potrafiącą bez problemu odczytać ruchy rysika Wacom. Wśród ofert allegrowiczów znajdziecie wiele wariantów tego sprzętu – z wbudowanym modemem LTE lub bez niego. Dostępne są także dwie wersje systemowe: z OS Windows 10 lub Androidem. box:offerCarousel W zależności od wybranej wersji przyjdzie zapłacić ok. 2150–3000 zł. Najdroższy wariant, jaki można kupić, został oparty o Windows 10 Pro, gdzie za wydajność odpowiada procesor z czterema rdzeniami taktowanymi zegarem 1,44–2,4 GHz. Ekran to w tym przypadku 10,1-calowa matryca IPS, która może się pochwalić rozdzielczością 1920 x 1200 pikseli. Jeśli chodzi o pamięć, mamy jej tu naprawdę dużo – 4 GB RAM oraz 64 GB przestrzeni na dane. Zasilanie stanowi akumulator o pojemności 8500 mAh. Na koniec zostawiłem informację o kamerach, które składają się z sensorów o rozdzielczości 8 Mpix i 2 Mpix.
Tablety do 3000 zł – wybór modeli III kwartał 2017
Na stronie informacyjnej dodaliśmy informacje dotyczące bonusów w nowym programie Super Sprzedawca, w szczególności zasad przyznawania monet. Sprawdź, co przygotowaliśmy. Na stronie informacyjnej dodaliśmy informacje dotyczące bonusów w nowym programie Super Sprzedawca, w szczególności zasad przyznawania monet. Sprawdź, co przygotowaliśmy. 9 sierpnia zakończymy program Standard Allegro, a od 10 sierpnia startuje Super Sprzedawca – nowy program bonusowy dla najlepszych sprzedających. Sprawdź w Moje Allegro, czy Twoje konto spełnia warunki uczestnictwa w programie Super Sprzedawca.
Bonusy w nowym programie Super Sprzedawca
Krótkie buty motocyklowe cieszą się ogromną popularnością wśród panów lubiących miejską oraz turystyczną jazdę. Przy ich wyborze poza funkcją zabezpieczenia ważna jest także… moda. Zobacz, jakie męskie buty motocyklowe z niską cholewką są absolutnym hitem 2017 roku! Właściwie dobrany strój motocyklowy wpływa na bezpieczeństwo i komfort jazdy. Te aspekty są bardzo ważne, ale znaczenie ma także wygląd. Coraz więcej kierowców jednośladu zwraca na to uwagę. Szczególnie działa to na kobiety. One uwielbiają mężczyzn na motocyklach, którzy dodatkowo są fajnie ubrani. Modny strój motocyklowy to dzisiaj norma, a buty z najnowszych kolekcji są przejawem znajomości obowiązujących trendów. Na rynku znajdziemy mnóstwo ciekawych ofert obuwia motocyklowego, wiele modeli i szeroką gamę kolorów, więc każdy wybierze coś dla siebie. Kupując buty lub jakikolwiek inny sprzęt motocyklowy, zawsze w pierwszej kolejności należy zwracać uwagę, czy dany produkt zapewni wystarczające bezpieczeństwo w czasie jazdy. Dopiero później można się skupić na trendach i dopasowaniu kolorystycznym. Jakie buty wybrać? Przede wszystkim krótkie, czyli sięgające nieco ponad kostkę, mimo że są wygodniejsze i bardziej przewiewne, nie w każdych warunkach się sprawdzą. Z pewnością nie warto wkładać ich na wyścigi lub wyprawy w teren. Tam bez wątpienia należy postawić na ciężkie i wysokie obuwie. Jeśli natomiast jeździmy rekreacyjnie lub motocykl jest naszym miejskim środkiem transportu, krótkie buty będą idealne, o ile oczywiście będą także modne! Alpinestars – bo Włosi wiedzą, jak przyciągać uwagę! Jeśli szukamy butów modnych, a zarazem wysokiej jakości, warto się zdecydować na Alpinestars. Ta włoska firma od lat zajmuje się produkcją odzieży motocyklowej i dysponuje bardzo szeroką ofertą produktów. Nam szczególnie przypadł do gustu model Alpinestars Faster. Są to wysokiej jakości buty przeznaczone dla mężczyzn. Lekka podeszwa gwarantuje doskonałe czucie i najwyższą wygodę po zejściu z motocykla. Ten rodzaj obuwia doceniają panowie, którzy oprócz jazdy po mieście dużo chodzą w ubiorze motocyklowym. Buty charakteryzują się podwyższoną strefą kostek i jednocześnie obniżoną częścią nad piętą. Zabezpiecza to kostki, dając też wygodę podczas chodzenia. Oprócz tego, że mają wiele walorów zapewniających komfort jazdy i bezpieczeństwo, są bardzo atrakcyjne. Bogata paleta kolorów sprawi, że każdy wybierze coś dla siebie. Cena około 550 zł. Warte uwagi są także włoskie buty Sidi Gas, oferowane w wielu kolorach, od jasnych do ciemnych. Ciekawe zamszowe wstawki sprawiają, że buty rzucają się w oczy na ulicy. Mają wzmocnienia w strefie zmiany biegów, co dodatkowo wpływa na komfort jazdy. Dzięki zapięciu na rzepy łatwo się je zakłada. Cena od 365 zł. Klasyka zawsze w modzie Kolejną ciekawą propozycją są buty Tcx X-Square, wykonane z zamszowej skóry i tkaniny airtech. Również mają wzmacniacze chroniące piętę oraz kostkę. Zazwyczaj są w czarnym kolorze, idealnie pasującym niemal do każdego stroju. To jest coś, co mężczyźni bardzo lubią i cenią. Są bardzo wygodne i przewiewne, w sam raz na spacer po mieście. Świetnie prezentują się także buty Rookie Pro firmy Forma, mające bardzo ciekawy, wpadający w oko design. Zamszowe pokrycie dodatkowo podkreśla interesujący wygląd. Jest to jeden z wyróżniających się modeli butów w 2017 roku. Moda jest ważnym aspektem naszego życia. Gdyby tak nie było, nie kupowalibyśmy ubrań w markowych sklepach, nie zwracalibyśmy uwagi, czy poszczególne elementy garderoby pasują do siebie. Nie ma więc powodu, by nie wyglądać stylowo również na swojej odszykowanej maszynie. Takie poczucie z pewnością dadzą nam modne buty motocyklowe. Prezentowane modele świetnie nadadzą się również na spacer po mieście czy wizytę w knajpie lub restauracji, i to bez względu na pogodę. Zatem kupuj buty i ruszaj na podbój miasta. Szerokości!
Trendy 2017. Najmodniejsze buty motocyklowe z niską cholewką dla panów
Każdy z nas stracił albo straci kogoś bliskiego, a w końcu sam także odejdzie z tego świata, bo jedyne, czego możemy być absolutnie pewni, to fakt, że wszyscy kiedyś umrzemy. Jak to wytłumaczyć, jak można się z tym pogodzić, przygotować i co znajdziemy po drugiej stronie? Naucz się umierać, a nauczysz się jak żyć Pierwszy wielki bestseller Mitcha Alboma – Wtorki z Morriem – to zapis spotkań pisarza ze swoim umierającym profesorem, Morriem Schwartzem. Albom przeżywał wówczas ciężkie chwile, Morrie był jego mistrzem jeszcze na uniwersytecie i po dwudziestu latach dał swojemu uczniowi lekcje życia. Mówił, że wszystko, co się rodzi, umiera. Uświadomienie sobie tej prawdy i pogodzenie się z nią pozwala nam poznać, co jest istotne w życiu. Tłumaczył, że najważniejsi są ludzie, miłość i kierowanie się sercem przy podejmowaniu decyzji. Profesor był przekonany, że w życiu nigdy na nic nie jest za późno, a śmierć oznacza koniec życia, ale nie koniec związków z ludźmi, których kochamy. O tym, że zmarli bliscy czuwają nad nami nawet po śmierci, przekonuje także Cecelia Ahern. W książce P.S. Kocham Cię! poznajemy Holly, która w wieku zaledwie trzydziestu lat zostaje wdową. Traci człowieka, który był nie tylko jej ukochanym mężem, ale także najlepszym przyjacielem. Holly nie może sobie z tym poradzić i nie wie, jak może znowu cieszyć się życiem. Pomaga jej w tym jednak jej zmarły mąż Gerry, który przed śmiercią napisał do niej listy – po jednym na każdy miesiąc pierwszego roku bez niego, aby Holly mogła uporać się z pustką i nauczyła się znowu być szczęśliwa. Zobacz także inne książki Cecelii Ahern. „Nie znacie dnia ani godziny” – głosi Biblia. Czasami śmierć przychodzi bardzo szybko, za szybko. Kiedy umiera dziecko, które jeszcze nie zdążyło poznać życia na ziemi, a już ją opuszcza. Oskar ma dziesięć lat i wyrok śmierci – za kilkanaście dni umrze na białaczkę. W klinice opiekuje się nim nieco ekscentryczna Pani Róża, która w ciągu tych dni stara się wynagrodzić mu lata, których nie przeżyje. Pokazać, jak mogłoby wyglądać jego przyszłe życie, które może sobie wyobrazić i przeżyć już teraz i odnaleźć jego sens. Jak „oswoić” śmierć? Klasyczną pozycją z dziedziny psychologii są książki Elisabeth Kubler-Ross. Jej pierwsze dzieło Rozmowy o śmierci i umieraniu zawiera rozmowy autorki przeprowadzone w jednym z chicagowskich szpitali ze śmiertelnie chorymi, którzy opowiadają o swoich obawach, troskach, nadziejach i oczekiwaniach dotyczącymi zachowania rodziny, osób duchownych oraz personelu szpitalnego. Książka pomoże odnaleźć się i pomóc umierającym ludziom. Czasami najważniejsza w takiej sytuacji okazuje się być właśnie rozmowa. Anna Grzywa to profesor psychiatrii, która usiłuje wskazać sposoby na poradzenie sobie z bólem po stracie bliskich. W książce znajdziemy różne spojrzenia na zagadnienie umierania i starości widziane przez pryzmat filozoficznych rozważań oraz pojmowanie śmierci przez pisarzy i poetów poszczególnych epok. Autorka zaznacza, że o śmierci nie należy myśleć w kategoriach wyroku, ale rzeczywistości, która kiedyś nadejdzie, i trzeba się do niej przygotować. Po drugiej stronie Zdarza się, że wszyscy, nawet lekarze, stwierdzili już zgon. Tymczasem okazuje się, że pacjent budzi się do życia. Ludzie, którzy przeżyli własną śmierć opowiadają o tym, co zobaczyli przez chwilę po drugiej stronie i czego nauczyło ich to doświadczenie. Po schodach do nieba to opowieść Betty Eadie o jej śmierci po operacji, wizji nieba, powrocie do życia i odkryciu sensu życia ziemskiego – miłości, bez której życie nic nie znaczy, śmierć natomiast wcale nie jest końcem. Dowód to historia sceptyka, racjonalisty i neurochirurga, Ebena Alexandra, który zapadł na tydzień w śpiączkę. Przemierzając świat, który wtedy zobaczył: panującą w nim bezwarunkową miłość i akceptację oraz brak odrębności swojej świadomości, przekonał się, że życie nie kończy się wraz ze śmiercią ciała i mózgu. W swojej kolejnej książce Mapa nieba konfrontuje naukę i wiarę od starożytności do współczesności, przytaczając poglądy na temat życia po śmierci uczonych, myślicieli i świętych. Przez całą książkę przewijają się także listy do autora, w których ludzie z całego świata dzielili się swoimi przeżyciami, jakich doświadczyli na pograniczu życia i śmierci i wpływu, jaki wywarło to na ich dalsze życie. Pomimo dość niesamowitych wizji zaświatów niebo – według Ebena – to przede wszystkim miłość.
Życie po życiu – książki o oswajaniu śmierci
Wiele osób nie wyobraża sobie życia bez Internetu. Co prawda większość miejsc, takich jak hotele czy restauracje, oferuje publiczny dostęp do sieci, to jednak nadal np. na łonie natury go nie doświadczymy. Innym problemem jest to, że otwarte dostępy sieciowe mogą być zagrożeniem dla naszych danych. Brak zabezpieczeń wręcz kusi hakerów, aby wykraść dostęp do kont i profili. Rozwiązaniem może być zakup mobilnego modemu, który zapewni nam dostęp do sieci. Oto przenośne routery godne uwagi. Zakup mobilnego routera ma sens, gdy chcemy udostępniać Internet na wiele urządzeń. Jeśli więc jedziemy całą rodziną na wakacje i czeka nas wielogodzinna podróż, warto wybrać takie rozwiązanie. Dzieci zajmą się np. graniem w gry on-line lub oglądaniem filmów. Co ciekawe, wcale nie musimy kupować dodatkowego abonamentu u jednego z operatorów. Można zainteresować się darmowym dostępem, który oferuje AERO2. Nie jest to zawrotna prędkość, jednak dostawca ten proponuje różne pakiety internetowe, działające z prędkością LTE. Na przykład za 30 zł możemy otrzymać 30 GB transferu, co jest naprawdę korzystną ofertą. Oto przenośne routery, które cechują się przede wszystkim obsługą prędkości LTE 4G, a także wydajną baterią. Huawei E5573C box:offerCarousel Model ten możemy kupić za około 150 złotych, co wydaje się bardzo atrakcyjną ceną. Huawei E5573C to przenośny router wyposażony w modem oferujący maksymalną przepustowość rzędu 150 Mbps. Jest to model bez wyświetlacza. Na frondzie widoczne są dwie diody. Informują o stanie pracy urządzenia i łączności z siecią. Internet może być rozdzielany na 10 urządzeń jednocześnie. Bateria ma pojemność 1500 mAh. Czas czuwania w zależności od warunków wynosi 300 godzin, natomiast czas pracy może wynieść do sześciu godzin. Urządzenie ma wbudowaną zaporę Firewall, która zabezpiecza nas podczas przeglądania Internetu. E5573C pracuje zarówno z systemem Windows (Vista i nowszy), jak i MacOS (10.7 i nowszy). Za pomocą przewodu USB możemy sprzęt podłączyć do komputera. To przydatna opcja w przypadku, gdy nasz komputer nie ma karty sieciowej Wi-Fi. Router mobilny waży zaledwie 75 g, a jego wymiary to 96,8 x 58 x 12,8 mm. Alcatel Link Zone box:offerCarousel Router mobilny Alcatel Link Zone pracuje na częstotliwości 2,4 GHz, a więc takiej, którą obsługują praktycznie wszystkie urządzenia funkcjonujące w oparciu o sieć Wi-Fi. Działa on zarówno w sieci 3G, jak i 4G, dlatego też spokojnie uzyskamy zadowalającą prędkość LTE. Maksymalna szybkość Wi-Fi w tym przypadku to 150 Mbps. Oznacza to, że bez problemu możemy przeglądać strony internetowe czy oglądać filmy za pośrednictwem portali streamingujących, takich jak YouTube czy Netflix. Link Zone ma slot na kartę pamięci microSD o maksymalnej pojemności 32 GB. Oznacza to, że będziemy mogli stworzyć dysk sieciowy. To znaczne ułatwienie, jeśli chcemy przesyłać pliki pomiędzy komputerami. Do tego modelu możemy podpiąć maksymalnie piętnaście urządzeń. Tak jak w przypadku Huawei E5573C, tak też w Link Zone nie znajdziemy wyświetlacza. O stanie pracy urządzenia informują diody umieszczone na przedniej ściance. Wbudowany akumulator o pojemności 1800 mAh zapewnia pracę przez około osiem godzin w trybie LTE. Router waży 77 g, natomiast jego wymiary wynoszą 90 x 62 x 13 mm. D-Link DWR-932 box:offerCarousel D-Link DWR-932 to kolejny przenośny router, który oferuje stabilne połączenie z Internetem w każdym miejscu, gdzie tylko mamy zasięg sieci 3G lub LTE. Model współpracuje z systemami Windows, MacOS i Linux. Producent zapewnia, że router będzie pracował nieprzerwanie przez około cztery godziny bez konieczności podłączania go do prądu. Prędkość, jaką osiąga Wi-Fi, to 150 Mbps. Model ten ma bardzo kompaktowe rozmiary, które wynoszą 77 x 73 x 73 mm, natomiast jego waga to 77 g. Router ma szereg zabezpieczeń, dzięki czemu nie musimy się martwić, że osoby z zewnątrz dostaną się do naszej sieci i co gorsza, wykradną nasze dane. TP-Link M7450 box:offerCarousel Atutem TP-Link M7450 są przede wszystkim bardzo mocne podzespoły, oferujące pracę w dwóch częstotliwościach (2,4GHz oraz 5GHz), tak zwany Dual Band, i prędkość sieci Wi-Fi wynoszącą 300 Mb/s, a więc dwa razy większą niż w przypadku pozostałych routerów w tym zestawieniu. Dzięki temu możliwe jest odtwarzanie filmów 4K, streaming, a także granie w gry-online. Model ten oferuje możliwość udostępniania połączenia internetowego aż 32 urządzeniom jednocześnie. Dodatkowo za pomocą przewodu USB możemy podpiąć ten przenośny router do komputera, który nie ma karty sieciowej Wi-Fi. Za sprawą pojemnej baterii 3000 mAh M7450 może pracować przez 15 godzin w trybie sieci LTE lub 900 godzin (ponad miesiąc) w trybie czuwania. Router ma czytelny wyświetlacz, na którym możemy przede wszystkim monitorować stan sieci bądź też siłę sygnału. Po skonfigurowaniu urządzenia, na ekranie może pojawiać się także ilość transferu danych, który możemy jeszcze wykorzystać. Gniazdo na kartę pamięci micro SD o maksymalnej pojemności 32 GB pozwala na bezprzewodowe przesyłanie plików multimedialnych pomiędzy urządzeniami podłączonymi do sieci. Netgear Nighthawk M1 MR1100 box:offerCarousel Najdroższy, ale i najbardziej zaawansowany router w tym zestawieniu. Netgear Nighthawk M1 MR1100 oferuje zawrotną prędkość pobierania do 1 Gb/s i wysyłania do 150 Mb/s. Oznacza to, że nawet najbardziej wymagający użytkownicy będą zadowoleni z prędkości, jaką mogą osiągnąć, pracując z tym urządzeniem. Obsługuje on oczywiście technologię LTE. Internet może być rozdzielany na dwadzieścia różnych urządzeń. Dwupasmowa łączność Wi-Fi 802.11 ac może nadawać jednocześnie w częstotliwości 2,4 GHz i 5 GHz, natomiast za sprawą dwóch złącz TS-9 możemy podpiąć dodatkowe anteny, aby uzyskać lepszy zasięg sieci 3G/4G. Na wyświetlaczu umieszczonym w centralnym miejscu znajdziemy wszystkie informacje niezbędne do odczytu stanu pracy sieci. Gniazdo MicroSD umożliwia zbudowanie serwera multimediów/NAS, dzięki czemu będziemy mogli przesyłać pliki pomiędzy urządzeniami podłączonymi do Wi-Fi. Model ten ma gniazdo USB Type-A i Type-C, a także port Ethernet.
Przenośne routery – przegląd wybranych modeli
Szukasz modnej kurtki na wiosnę 2015? Podpowiadamy, jakie fasony będą królowały w tym sezonie. Zdradzamy najmodniejsze wzory, długości i materiały wiosennych okryć. Must have – kurtka jeansowa Sezon wiosna – lato 2015 z pewnością będzie należał do kurtki jeansowej. Modny powrót jeansu zawdzięczamy głośnym kolekcjom Chloé czy Burberry Prorsum. Na wzór najnowszych trendów możemy postawić na klasykę – krótką kurtkę jeansową w kolorze ciemnego granatu. Najlepiej nosić ją z sukienkami lub zwiewnymi spódnicami. Granatowa kurtka to inwestycja na lata, dlatego warto włączyć ją do swojej kolekcji ubrań. Fanki mody nie przejdą obojętnie obok marmurkowych kurtek dżinsowych. Hitem tego sezonu będzie jasnoniebieska kurtka o kroju vintage nawiązującym do lat 90. Luźną katanę zestawiamy kontrastowo z obcisłymi rurkami i topem lub ołówkowymi spódnicami za kolano. Damska ramoneska – czy warto ją jeszcze nosić? Wydawać by się mogło, że szał na motocyklowe kurtki potrwa tylko kilka sezonów. Nic bardziej mylnego, damska ramoneska plasuje się wysoko w gorących trendach wiosny. Jej odświeżony krój odnajdziemy w aktualnych kolekcjach Moschino, Lanvin, Fendi. Bez obaw możemy nosić klasyczne skórzane kurtki z widocznym zamkiem. Szukamy wzorów okryć wierzchnich z motywami małych zameczków, guzików, frędzli i przeszyć materiału. Miłośniczki trendów powinny zdecydować się na pastelowe kurtki w motocyklowym stylu w odcieniach różu, cytrynowej żółci i błękitu. Na wielbicielki elegancji czekają zamszowe ramoneski. Przypominamy, że zamsz dzięki kolekcji Gucci jest materiałem sezonu. W zależności od upodobań możemy nosić fasony z naturalnej lub syntetycznej skóry. Najważniejsze, aby tę część garderoby dostosować do swojego charakteru. Czas na kurtki z zamkiem Kolejnym modnym wzorem będą „napompowane” kurtki z zamkiem błyskawicznym. Sportowe kroje kurtek obserwujemy w wiosennych kolekcjach DKNY, Chanel, Moschino. Moda szuka nowych inspiracji i bejsbolowe fasony widzimy na wybiegach w eleganckich zestawieniach. Najmodniejsze bombery są uszyte z metalicznych materiałów. Złote kurtki ze ściągaczami to hit sezonu dla osób, które lubią wyróżniać się z tłumu. Nie zapominajmy, że do błyszczącej góry zakładamy spokojne ubrania w odcieniach czerni lub bieli. Najmodniejsza długość kurtki na wiosnę Wiosenne trendy odsłaniają biodra. Krótkie kurtki to podstawa modnej szafy na tę porę roku. Wielbicielki high fashion z pewnością założą na wzór Balenciagi fasony o długości do talii. W chłodne dni sprawdzą się pikowane kurtki w wersji eleganckiej lub sportowej. Bardzo modne będą ciepłe kurteczki w stylu kultowego żakietu Chanel. Modele z okrągłym dekoltem pod szyję zyskają wiele fanek. Kurtki imitujące żakiety zakładamy zarówno do kobiecej sukienki, jak i do jeansów. Luźny styl podkreślą kurtki z kapturem w intensywnych kolorach: limonki, fuksji, niebieskiego. Tej wiosny możemy postawić na totalną wygodę, łącząc sportowe góry np. ze stylowymi spodniami dresowymi. W tym sezonie nie przejdziemy obojętnie obok pudełkowych kurtek, którymi kusi nas Prada. Zaokrąglone ramiona i nadbudowane rękawy to gorące nowości ze stolic świata mody. Kurtki na deszczową pogodę Wiosną nie zapominamy o kultowych parkach, które idealnie wpiszą się w deszczowe stylizacje. Możemy wybrać ponadczasowe modele w odcieniach oliwki, ze ściągaczami w talii. Takie wzory nosimy do obcisłych rurek podwiniętych nad kostkę i sportowych butów. Nowością sezonu będą parki z rękawem do łokcia. Takie kroje idealnie podkreślą szczupłe nadgarstki, wysmuklając jednocześnie sylwetkę. Natomiast parki bez wcięcia w pasie zadziałają na korzyść szczupłych dziewczyn o chłopięcej sylwetce.
Modne kurtki na wiosnę
Dla wielu majówka to przedsmak lata i prawie każdy wybiera się w tym czasie na krótki wyjazd. Ty też? A garderobę już przemyślałeś? Z naszymi podpowiedziami skompletujesz wszystko, w czym miło, wygodnie i stylowo spędzisz ten czas. Wypoczywać można na różne sposoby, czy to spacerując po malowniczym mieście i podziwiając architekturę, czy też bujając się na hamaku w ogrodzie. Niezależnie od tego, na co masz ochotę w tym roku, przyda ci się odpowiednio dobrany oraz modny strój, który zagwarantuje komfort, swobodę ruchu i doskonały styl. Z naszymi podpowiedziami twoje fotki z majówki na pewno uświetnią konto na Intagramie czy Facebooku. Zobacz, co jest modne, kup, spakuj do torby i jedź wypocząć. Majówka w mieście Na długie spacery krętymi uliczkami, przesiadywanie w restauracjach czy podziwianie dzieł sztuki w galeriach i muzeach przyda ci się strój, który będzie łączył wygodę z szykiem. Granatowe dżinsy, koszula w błękitno-pomarańczową kratę i białe sneakersy idealnie nadają się na taki wyjazd¬ – ich prostota i wesoły charakter pozwolą ci się zrelaksować i skupić na zabawie. box:offerCarousel Jeśli jednak majówka miałaby okazać się chłodniejsza niż przewidzieli optymistyczni prognostycy, na koszulę możesz zarzucić przejściową kurtkę. Nie zapominaj też o dodatkach – ulubione okulary przeciwsłoneczne i stylowy zegarek idealnie dopełnią tę stylizację, a na cały dzień biegania po mieście przyda ci się też szary, casualowy plecak. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Dla fanów natury Nie każdy ma jednak ochotę na spędzanie wolnego czasu w mieście, a wręcz przeciwnie. Wielu szuka odskoczni od pełnego stresu życia w zatłoczonym centrum i marzy o kilku wolnych dniach na łonie natury. To właśnie ty? Na otwartej przestrzeni będziesz potrzebował stroju, który przetrwa kaprysy pogody. W tej roli spełnią się beżowe bojówki, biały t-shirt, szara zapinana bluza i kurtka przeciwdeszczowa. Prosta stylizacja, której głównym elementem są, oczywiście, warstwy – musisz być przygotowany na zmiany pogody. Do tego dorzuć trapery w stylu Timberland, okulary przeciwsłoneczne oraz wytrzymały plecak lub torbę przez ramię. Nawet najpiękniejsze okoliczności przyrody potrafią zaskoczyć, więc stawiaj na funkcjonalność. box:imagePins box:pin) Coś dla każdego Niektóre ubrania, jak flanelowa koszula czy bluza z kapturem, są doskonałym wyborem na wyjazdowe stylizacje, zarówno te na łonie natury, jak i te w mieście. Większość wyjazdów wymaga dużej mobilności, stawiaj więc raczej na stylizacje, które łączą komfort z modnym wyglądem i „pewniaki”, takie jak wygodne dżinsy czy chinosy, bawełniane longsleeve’y, lekkie puchowe kamizelki i przejściowe kurtki. Nie zaprzątaj sobie głowy najmodniejszymi trendami, a zamiast tego skup się raczej na funkcjonalności podrasowanej własnym stylem. No i najważniejsze – na wyjeździe liczy się dobra zabawa! Strój i wszystko, co z nim związane, ma za zadanie umożliwić ci cieszenie się chwilą i wykorzystanie jej w pełni.
Modne zestawy na majówkę dla niego
Pogoda za oknem sprzyja uprawianiu sportów na świeżym powietrzu. Wiele osób planuje w tym czasie wycieczki biegowe. Zwykły plecak czy torba na ramię, w których musimy pomieścić niezbędne rzeczy, są na dłuższą metę niewygodne i uciążliwe. Przyda się zatem profesjonalny plecak biegowy. Poniżej podajemy kilka interesujących propozycji. Camelbak Rouge Lekki, wygodny i uniwersalny plecak firmy Camelbak Rogue sprawdzi się nie tylko podczas biegania, ale również jeżdżenia na rolkach czy uprawiania nordic walkingu. Jest bardzo pojemny i ma kilka wygodnych kieszeni: na bukłak – zapinaną na sprzączkę (ułatwia dostęp do bukłaka i napełnianie go), zewnętrzną górną z uchwytem na klucze, zapinaną na zamek oraz dolną z dodatkową kieszonką, gdzie zmieścisz niezbędne drobiazgi. Niski profil plecaka nie ogranicza swobody, profilowane szelki i dobrze ułożony bukłak nie krępują twoich ruchów, a wentylowane plecy zapewniają odpowiednią cyrkulację powietrza. Dodatkową zaletą jest to, że pianka izolacyjna dłużej utrzymuje właściwą temperaturę napojów. Asics Lightweight Running Backpack Lekki plecak uszyty z wodoodpornej tkaniny. To idealne rozwiązanie dla biegaczy. Ergonomiczne plecy z siateczkowymi poduszkami, regulowane pasy piersiowy i biodrowy oraz system wentylacji sprawiają, że plecak Asics Lightweight Running Backpack zapobiega nadmiernemu poceniu i jest stabilny podczas biegu. Wyposażono go w system kieszeni i kieszonek, w których z powodzeniem zmieścisz bukłak oraz inne drobiazgi potrzebne w czasie treningu. Jeśli lubisz biegać wieczorem, z pewnością ucieszy cię fakt, że plecak ma elementy odblaskowe, które zwiększają twoją widoczność po zmroku. Patagonia Fore Runner Vest Plecak Patagonia Fore Runner Vest został stworzony z myślą o osobach aktywnie spędzających każdą wolną chwilę. Korzystają z niego biegacze, rowerzyści, a nawet rolkarze. Świetnie sprawdzi się również podczas wspinaczki. Model Patagonia został uszyty z oddychającego materiału wysokiej jakości. Zewnętrzna warstwa ma system DWR, który zapobiega wchłanianiu wilgoci. Na szczycie znajduje się otwór umożliwiających dostęp do wnętrza plecaka. Wewnątrz jest jedna komora oraz kieszonka na suwak. Z kolei na zewnątrz mieszczą się kieszenie, w których można przechowywać butelkę z wodą, telefon komórkowy lub inne niezbędne akcesoria. Integralną częścią Fore Runnera jest dwulitrowy zbiornik oraz rurka, dzięki której masz stały dostęp do napoju bez angażowania rąk. Plecak dostępny jest w rozmiarach S i L. Quechua Mountain Trail Lekki, wytrzymały i bardzo wygodny plecak biegowy Quechua świetnie sprawdzi się nie tylko podczas biegów, ale także wycieczek turystycznych czy jazdy na rowerze. Jednym z jego atutów jest kilka praktycznych kieszeni: komora główna, jedna duża i dwie mniejsze kieszenie oraz uchwyty na kijki. Wykonano go jest z trwałego, odpornego na uszkodzenia materiału. Wyposażony jest w bukłak o pojemności 2 l z rurką. Stabilna konstrukcja szelek, pas piersiowy oraz biodrowy zapewniają stabilność, a elementy odblaskowe – bezpieczeństwo biegacza. Kalenji Idealny plecak do biegów terenowych jest propozycją francuskiej firmy Kalenji. Daje możliwość nawadniania podczas uprawiania aktywności, a jego pojemne, przemyślane wnętrze przechowa niezbędne rzeczy. Został wyposażony w dodatkową kieszeń na wodę oraz przydatny gwizdek. Duże kieszenie z przodu plecaka umożliwiają łatwy dostęp do napoju czy energetycznej przekąski. Dzięki kamizelce umieszczonej z przodu plecak doskonale dopasowuje się do sylwetki, nie uwiera, nie przesuwa się, zapewniając komfort i swobodę ruchów. Wybór odpowiedniego plecaka do biegania to indywidualna kwestia, bo musi on spełniać nasze oczekiwania i wymagania. Na szczęście na rynku jest wiele modeli sprzętu tego typu, więc bez większego problemu każdy może znaleźć dla siebie coś odpowiedniego.
Wybieramy plecak do biegania - 5 interesujących modeli
Lubisz pracę w ogrodzie i jednocześnie dbasz o zdrowie własne i bliskich? Nie stosuj nawozów zawierających chemię, ale sięgnij po naturalny preparat – biohumus. Nawóz ten, zwany wermikompostem, nadaje się zarówno do upraw tradycyjnych, jak i ekologicznych, ponieważ jest w pełni naturalny. Interesujący jest proces jego powstawania. Otóż, żeby zrobić biohumus np. do warzyw czy owoców lub kwiatów, potrzebne są organiczne odpady oraz dżdżownice kalifornijskie, zwane kompostowymi. Te niepozorne stworzenia żywią się resztkami, a ich odchody to właśnie biohumus. Są dość odporne na mrozy, dlatego zazwyczaj udaje się im przetrwać srogie zimy, a żyją nawet 15 lat. Dżdżownice kompostowe są także lubiane przez wędkarzy, ponieważ stanowią doskonałą przynętę do łowienia wędką. Bezpieczny, bez ograniczeń Produkt przemiany materii dżdżownic jest bogaty w cenne dla roślin składniki odżywcze i można je nim podlewać w zasadzie bez ograniczeń – choć na opakowaniach zaleca się używanie biohumusu w konkretnych cyklach wzrostu roślin, nie zniszczy on ani roślin, ani gleby. Dżdżownice, trawiąc resztki i wydalając je, nasycają glebę namnażanymi w ich przewodach pokarmowych mikroorganizmami. A w substancjach przetworzonych przez dżdżownice kompostujące wzrasta ilość ważnych dla gleby pierwiastków – fosforu, potasu, wapnia i magnezu. box:offerCarousel Łagodzi stresy Przesadzasz pomidory lub kwiaty? Każda zmiana podłoża to dla rośliny spora dawka stresu, dlatego po zmianie miejsca zastosuj biohumus, który słynie z tego, że „uspokaja” rośliny. Nawóz ten zwiększa plony owoców i warzyw, a także dobrze wpływa na biologiczną aktywność gleby i jej zdolność do oczyszczania się ze skażeń powodowanych zanieczyszczeniami chemicznymi. Wermikompostem możesz nie tylko podlewać rośliny, ale też je spryskiwać. Taki zabieg wzmocni uprawę i uodporni ją na choroby i szkodniki. Biohumusem warto również nawozić drzewa iglaste. Jest to uniwersalny preparat użyźniający, który nadaje się właściwie do wszystkich typów upraw. Prawie jak szczepionka Biohumus nazywany jest też przez biologów i ogrodników szczepionką dla podłoża, ponieważ uaktywnia cenne składniki pokarmowe gleby. Nawóz występuje w dwóch postaciach: sypkiej – należy go wówczas mieszać z ziemią w proporcji 1:2 lub 1:3. Można z niego też przygotować wersję płynną. Wystarczy zalać go wodą w proporcji 1:7 i zostawić na 2 tygodnie w temperaturze pokojowej, mieszając od czasu do czasu. Bardziej cenna dla gleby jest właśnie postać płynna, ponieważ jest szybciej przyswajalna i bardziej aktywna mikrobiologicznie. Biohumusem płynnym można zarówno podlewać rośliny, ale też moczyć w nim ich korzenie przed przesadzeniem. Zrób swój własny biohumus! Możesz spróbować wytworzyć ten doskonały nawóz samodzielnie. Potrzebne będą: dżdżownice kalifornijskie – kupisz je w sklepach wędkarskich – a także trzy plastikowe pojemniki, np. dwa wiadra i nieco od nich większa miska. Pojemniki ustawiamy jeden na drugim, miska powinna znajdować się na dole. W wiadrze, które będzie stało na górze, zrób kilkanaście dziurek o średnicy ołówka. W wiadrze środkowym należy zrobić – np. gorącym drucikiem – kilka mniejszych otworów – właśnie nimi będzie skapywał biohumus. Do wiadra ustawionego na górze włóż odpadki organiczne – obierki, ogryzki, trawę, siano, odrobinę ziemi i polej wodą. Następnie wrzuć tam garstkę dżdżownic. Odstaw w zacienione miejsce lub do ciepłej piwnicy. Kiedy dżdżownice zaczną pracować, część ziemi będzie spadała przez otwory do drugiego naczynia, wówczas trzeba dokładać odpadki i polewać je wodą. W misce powinien zbierać się cenny płyn – twój własny biohumus.
Biohumus – naturalny nawóz w twoim ogrodzie
Chcesz poprawić wygląd swojego auta? Lubisz się wyróżniać w tłumie? Chcesz, aby twój samochód był inny niż pozostałe? Postaw na delikatny tuning optyczny. Dziś przyglądamy się dekoracyjnym antenom do radia samochodowego. Jak zmienić wersję standardową na dekoracyjną? Zanim przejdziemy do montażu anteny, warto wspomnieć, że tuning, zwłaszcza optyczny, daje możliwość zmiany wyglądu auta zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Oferta produktów jest nieograniczona. Lusterka, felgi, spojlery, klapki wlewu paliwa, klosze lamp, nakładki na pedały, gałki zmiany biegów i wiele innych elementów możemy zmienić. Każda modyfikacja zależy wyłącznie od decyzji właściciela, jego wizji oraz środków finansowych, które chce przeznaczyć na poprawę wyglądu samochodu. Jedni lubią drobne upiększenia, inni, zapaleni fani, tuningują samochody tak, że niewiele pozostaje elementów seryjnych. Ilu właścicieli aut, tyle poglądów na temat tuningu – to kwestia bardzo indywidualnego podejścia do użytkowanego pojazdu, które zawsze należy uszanować. Montaż na różne sposoby Wśród niezliczonych elementów do tuningu optycznego są także dekoracyjne anteny do radia FM. Oferta jest bardzo bogata, są np. anteny w kształcie płetwy rekina, aluminiowe, w różnych kolorach czy też podświetlane LED. Decydując się na kupno którejś z nich, warto sprawdzić, czy mocowanie będzie pasowało do naszego samochodu. Zdecydowanie lepiej jest kupić antenę, którą da się zamontować na dachu pojazdu bez wiercenia dodatkowych otworów, gdyż naruszenie warstwy lakieru grozi wystąpieniem w tym miejscu korozji. Jeżeli już zdecydujemy się na antenę wymagającą wywiercenia otworu, nie zapomnijmy o skutecznym zabezpieczeniu antykorozyjnym miejsca wiercenia odpowiednim preparatem. Najprostszym rozwiązaniem jest antena dekoracyjna, którą będzie można zainstalować bez żadnych przeróbek w miejsce seryjnie montowanej w danym modelu samochodu. Jeszcze inną propozycją jest antena montowana na taśmie dwustronnej, rozwiązanie o tyle praktyczne, że niewymagające nawiercania dodatkowych otworów w dachu, ale koniecznie należy sprawdzić jakość zastosowanej przez producenta taśmy. Taśma w takim przypadku łączy antenę z dachem. Jeśli jest niskiej jakości, może się odkleić i antena odpadnie w trakcie jazdy. A taki fruwający sprzęt często oznacza kłopoty dla kierowcy i pasażerów samochodu jadącego za nami. Ponadto po odklejeniu się urządzenia przez otwór z przewodem może się do środka dostawać woda. Konsekwencją będzie zawilgocenie podsufitki i konieczność jej osuszenia. Jak widać, jest kilka sposobów montażu anten dekoracyjnych. Każdy z nich zależy zarówno od modelu, który kupujemy i sposobu montażu przewidzianego przez jej producenta, jak i od modelu naszego auta. Parametry anteny Ponieważ antena do radia samochodowego ma nie tylko poprawić wygląd pojazdu, ale i skutecznie odbierać fale radiowe, przed kupnem zwróćmy uwagę na jej parametry. Z anten nieoryginalnych skuteczne w tym wypadku okazują się modele wyposażone we wzmacniacz sygnału. Dzięki niemu nie odczujemy różnicy w działaniu anteny nowej i oryginalnej. W przypadku wersji podświetlanych może być konieczne poprowadzenie dodatkowego przewodu zasilającego, co nie jest trudne, ale czasochłonne.
Jak zamontować dekoracyjną antenę samochodową
Od 1 września 2017 roku obowiązuje nowa etykieta energetyczna dla odkurzaczy. Największe zamieszanie wzbudziło ograniczenie mocy tych urządzeń. Ale to nie jedyne zmiany, na które powinniśmy zwrócić uwagę. Nowa etykieta energetyczna dla odkurzaczy już obowiązuje. Od początku września wszystkie nowe urządzenia tego typu muszą spełniać jeszcze bardziej wyśrubowane normy. Co to dokładnie oznacza? Mniejsza moc Najważniejszą zmianą z perspektywy użytkowników i producentów jest ograniczenie mocy. Do tej pory na rynku toczyła się rywalizacja, która nie była korzystna dla konsumentów. Producenci prześcigali się w dążeniach do stworzenia jak najmocniejszego odkurzacza. W teorii takie urządzenie powinno lepiej zbierać brud, ale w praktyce nie zawsze tak było. Dlatego Unia Europejska postanowiła ograniczyć moc odkurzaczy do 900 W. Od 1 września żaden model produkowany z myślą o sprzedaży rynkowej nie może przekraczać tej wartości. Czy to oznacza, że odkurzacze będą teraz gorzej sprzątać? Na szczęście nie. Po prostu wcześniej producenci zamiast pracować nad uszczelnieniem konstrukcji, woleli kusić większą mocą silnika. Nowe klasy energetyczne Zmiana w dopuszczalnej mocy odkurzaczy sprawiła też, że zmieniły się klasy energetyczne. Dotychczas były one określane literami od „G” do „A”, przy czym „G” oznaczało najmniej oszczędne modele, a „A” urządzenia zużywające najmniej energii. Obecnie zrezygnowano z trzech najniższych klas, więc najgorsze będą odkurzacze z literą „D”. Poza tym dodano trzy dodatkowe klasy na przeciwnym końcu skali, czyli „A+”, „A++” oraz „A+++”. Co jeszcze? Ale to wciąż nie wszystkie zmiany, które obowiązują od 1 września 2017 roku. Unia Europejska wprowadziła bardzo szczegółowe wytyczne, które muszą spełnić wszystkie produkty wprowadzone na rynek po tej dacie. Wśród zaleceń znajdują się następujące zasady: * Reemisja zasysanego kurzu nie może przekraczać 1%. * Urządzenie nie może generować hałasu większego niż 80 dB. * Silnik musi mieć żywotność co najmniej 500 godzin. * Odkurzacz musi wchłaniać co najmniej 75% zanieczyszczeń z dywanów i 98% z powierzchni twardych, np. paneli. * Wąż odkurzacza powinien wytrzymać co najmniej 40 tys. zgięć. Co ważne, ograniczenia te dotyczą wszystkich rodzajów odkurzaczy dostępnych na rynku, w tym między innymi modeli wodnych, pionowych, workowych oraz bezworkowych. Wygląd etykiety Sam wygląd etykiety nie uległ żadnym zmianom. Nadal w górnej części umieszczana jest klasa energetyczna, podkreślona odpowiednim kolorem. Poniżej znajdziemy informacje o klasie reemisji kurzu, skuteczności odkurzania dywanów i powierzchni twardych, rocznym zużyciu energii w kWh oraz poziomie mocy akustycznej, czyli generowanym hałasie. Co to oznacza dla konsumentów? Co te wszystkie zmiany oznaczają dla konsumentów? Przede wszystkim producenci muszą zwrócić baczniejszą uwagę na jakość odkurzaczy. Konstrukcje powinny być lepiej uszczelnione, aby przy niższej mocy oferowały równie wysoką jakość sprzątania. Poza tym mniejsza moc silników oznacza większą energooszczędność, a co za tym idzie niższe rachunki za prąd. Co prawda nie należy spodziewać się znaczących różnic, w końcu odkurzaczy używamy raz na jakiś czas, ale zawsze to jakaś oszczędność. Jak widać nowa etykieta energetyczna to nie tylko ograniczenie mocy odkurzaczy. Co prawda jest to najważniejsza zmiana, ale zdecydowanie nie jedyna.
Nowa etykieta energetyczna odkurzaczy – co warto wiedzieć?
Czy znajdzie się gdzieś kobieta, która nie kocha biżuterii? Chyba nie! Nie każda jednak wie, że sztuka prawidłowego doboru jej elementów może sprawiać kłopoty. Przede wszystkim warto dołożyć wszelkich starań, aby dodawała uroku, a nie przyćmiewała urodę. Biżuteria powinna doskonale współgrać z ubiorem, stylem noszącej ją osoby oraz podkreślać jej zalety. Choć służy ozdobie, nie powinna wybiegać na pierwszy plan. Czy noszenie kolczyków i naszyjnika z tego samego kompletu to dobry pomysł, czy może faux pas? Kiedy najlepiej się sprawdzi, a kiedy go unikać? Umiar i wyczucie – zasady doboru biżuterii Choć biżuteria kojarzy się z bogactwem, to podstawowa zasada rządząca jej doborem zakłada umiar. W tej kwestii warto trzymać się starego powiedzenia: „im mniej, tym lepiej” i zawsze patrzeć czujnym okiem na własne odbicie w lustrze. Błyskotki powinny rozświetlać twarz kobiety, dodawać jej zarówno charakteru, jak i elegancji oraz klasy. Na co dzień lub do pracy warto stawiać na delikatne modele o niezbyt nachalnej konstrukcji. Istnieją jednak sytuacje, kiedy można pozwolić sobie na więcej. Szczególnie w przypadku wielkiego wyjścia, specjalnej okazji lub imprezy. Czasy, kiedy noszenie kompletu biżuterii uważano za nietakt, już dawno minęły. Warto korzystać i cieszyć się oferowanymi przez jubilerów liniami tematycznymi i wybierać elementy wchodzące w ich skład. Jeśli z wyczuciem podejdziemy do sprawy, a efekt przeładowania będzie nam daleki – sukces gwarantowany! Minimalistyczne komplety biżuterii – kiedy się sprawdzą? Pasujące do siebie kolczyki i naszyjnik w minimalistycznym stylu to niemal zawsze udany wybór. Cienkie, lejące się po skórze łańcuszki, drobne zawieszki, niewielkie kamienie lub blaszki nie mają tendencji do przytłaczania ani urody, ani kreacji. To zwykle prawie niezauważalny błysk podczas poruszania się, który choć pozostaje w pamięci, to nie dominuje nad całością. W takim wydaniu idealnie spiszą się wciąż modne celebrytki. Powtarzający się motyw kółka, koniczynki lub serduszka w uszach i przy naszyjniku nie razi, lecz dodaje uroku. W przypadku biżuterii z zawieszkami staraj się nie zakładać długich kolczyków do pary z łańcuszkiem zwisającym blisko szyi. box:offerCarousel Ozdobne komplety biżuterii – kiedy można je nosić? Kiedy warto pozwolić sobie na więcej blasku naraz? Jeśli wybierasz się na jakieś szczególne wyjście, imprezę lub chcesz rzucać się w oczy, postaw na coś bardziej ozdobnego. Bogate w wyrazie kolczyki i naszyjnik lubią duże dekolty i wysokie upięcia. Nie przesadzaj z finezyjnością kroju sukienki lub koszuli w myśl zasady o umiarze. Tutaj świetnie wpisują się komplety komplety wykonane z kamieni szlachetnych i półszlachetnych. Jednolita kolorystyka i te same kształty nadają całości harmonię. Tu także wykorzystać możesz zestawy biżuterii sztucznej, które choć mniej efektowne, dobrze wyglądają szczególnie w przypadku imprezy w niezobowiązującym gronie znajomych. Komplet biżuterii – idealny pomysł na prezent! Zestaw składający się z harmonijnie współgrających ze sobą elementów to także dobry pomysł na udany prezent. Komplety biżuterii sprawdzą się idealnie! Wybierając taki podarunek, bierz pod uwagę gust i codzienne wybory osoby, do której on trafi. Być może ma swój ulubiony kolor? Preferuje złoto lub srebro? Całość zamknięta w eleganckim pudełeczku jest gotowa do wręczenia. W związku z biżuterią krąży wiele przekonań i przesądów. Moda jest jednak na tyle postępowa, że nie raz już wywróciła je do góry nogami. Komplety biżuterii mogą prezentować się naprawdę stylowo. Pamiętaj jednak o zasadzie umiaru i dopasowaniu ozdób do stylizacji.
Dobrana para? Pasujące kolczyki i naszyjniki – hit czy kit?
BDSM może okazać się wspaniałą przygodą seksualną i poszerzyć granice doznań, ale tylko wtedy, gdy będzie praktykowane w sposób bezpieczny i zgodny z potrzebami. Granica między rozkoszą a bólem jest w tym przypadku bardzo cienka. BDSM, nazywane też czasami SM, to skrót pochodzący od słów bondage – krępowanie, dominacja, sadyzm, masochizm. Brzmi groźnie, ale wcale nie musi takie być. Celem praktyk BDSM nie jest zadawanie bólu nie do zniesienia czy znęcanie się nad partnerem. To subtelna gra, dzięki której seksualność może wznieść się na wyższy poziom. Techniki powinny być dostosowane do indywidualnych potrzeb – niektórym wystarczą zabawy z kajdankami czy szarfą na oczy, inni pójdą w nieco ostrzejsze igraszki, a jeszcze inni z BDSM uczynią styl życia. Ważne, by w każdym przypadku przestrzegać kilku zasad, które pozwolą czuć się bezpiecznie i czerpać jak najwięcej rozkoszy z nowych doznań. 1. Obopólna zgoda Nie ma mowy, by praktyki SM stosować bez zgody partnera. Zanim wejdziecie w świat dominacji, porozmawiajcie o tym. Oboje musicie być na to gotowi i przekonani, że seks w stylu BDSM przyniesie radość i spełnienie, a nie ból, strach czy odrazę. box:imageShowcase box:offerCarousel 2. Zaufanie Nigdy nie praktykujcie dominacji z partnerem, którego nie jesteście pewni w stu procentach, nie mówiąc już o osobie nowo poznanej. Bardzo ważne jest rozumienie się bez słów, poznanie swoich granic i prowadzenie rozmów o seksie na odpowiednim poziomie. 3. Postępujcie zgodnie z własnymi odczuciami To, że partner lub partnerka mają ochotę na nieco perwersji, nie oznacza, że musicie się na to godzić. Nie musicie też mieć z tego powodu poczucia winy. Słuchajcie wewnętrznego głosu i decydujcie się na SM tylko wtedy, gdy naprawdę macie na to ochotę. 4. Ustalcie reguły Jeśli oboje jesteście pewni, że chcecie spróbować, poświęćcie wieczór na ustalenie prywatnych zasad. Przygotujcie dwie identyczne listy i wypiszcie na nich różne gadżety i praktyki BDSM. W rubryce obok zaplanujcie udzielenie odpowiedzi: TAK, NIE oraz MOŻE. Każde z was wypełni swoją ankietę, a potem je porównajcie. Na tej podstawie dowiecie się, na co ochotę ma wasz partner i gdzie przebiegają granice waszych potrzeb. box:imageShowcase box:offerCarousel 5. Hasło bezpieczeństwa To jedno z najważniejszych zabezpieczeń w BDSM. Wybierzcie słowo, które będzie czymś w rodzaju znaku stop. Po jego usłyszeniu partner dominujący powinien natychmiast przerwać pieszczoty. Możecie także wybrać dwa inne słowa – jedno będzie oznaczało, że stymulacja jest bardzo przyjemna i kochanek powinien podążać tą drogą, drugie, że powoli zbliża się do granic bezpieczeństwa drugiej strony. Świetnie działają kolory z sygnalizatorów ulicznych: zielony – jest super!, pomarańczowy – uważaj, bo posuwasz się trochę za daleko, czerwony – natychmiast przestań. 6. Metoda małych kroków Ponieważ dopiero zaczynacie bawić się w seksualną dominację i zniewolenie, nie rzucajcie się od razu na głęboką wodę. Próbujcie różnych technik i gadżetów, zaczynając od najdelikatniejszych. Sprawdzajcie, co sprawia przyjemność wam, a co partnerowi. Lepiej powoli dojrzewać do bardziej śmiałych praktyk, niż sparzyć się i zniechęcić na początku. 7. Nożyczki i kluczyk pod ręką Ważnym elementem BDSM jest krępowanie i skuwanie kajdankami. Bądźcie więc przewidujący i przed rozpoczęciem seksualnej sesji przygotujcie nożyczki i kluczyk, by w razie nagłej potrzeby szybko uwolnić osobę uległą. Zadbajcie też o to, by mogła sama się wyswobodzić. Może się przecież zdarzyć, że parter dominujący zasłabnie lub źle się poczuje i czekanie, aż kochanek uległy rozsupła więzy, może być wręcz niebezpieczne. box:imageShowcase box:offerCarousel 8. Dobre jakościowo akcesoria Aby uniknąć otarć, skaleczeń i innych uszkodzeń ciała, wybierajcie akcesoria najwyższej jakości. Informacji o nich szukajcie na forach dla miłośników BDSM. Kupując polecane przez nich kajdanki, linki, pejcze czy uprzęże, będziecie pewni, że wykonane są zgodnie z normami bezpieczeństwa i właściwych tkanin. 9. Pohamuj entuzjazm Jeśli w trakcie miłosnych zmagań puścicie wodze fantazji i znienacka wpadniecie na zupełnie nowy pomysł, nie wprowadzajcie go w życie, zanim nie uzyskacie zgody partnera. Technika, która wydaje się wam wspaniała i podniecająca, może być nie do przyjęcia dla drugiej strony. A poszanowanie wzajemnych granic to przecież w BDSM podstawa.
9 zasad bezpiecznego BDSM
Latem temperatury w Polsce często sięgają powyżej 30 stopni. Takie upały potrafią dać się we znaki, szczególnie jeśli mieszkamy w bloku. Wówczas klimatyzator może być dla nas prawdziwym zbawieniem. Jaki klimatyzator najlepiej spełni nasze potrzeby? Oto czym powinniśmy się kierować przy wyborze klimatyzatora do domu. Określ potrzeby i możliwości Wybierając klimatyzator do domu, warto zastanowić się, jakie funkcje ma spełniać oraz jakie są nasze potrzeby i możliwości. Jeżeli masz duże mieszkanie lub dom, warto pomyśleć o zespole klimatyzującym, który ochłodzi kilka pomieszczeń jednocześnie. W kawalerce i w małym mieszkaniu dobrze sprawdzą się pojedyncze klimatyzatory. Wybieramy klimatyzator – na co zwrócić uwagę? Jeden z najważniejszych czynników, jakie powinniśmy brać pod uwagę przy wyborze klimatyzatora to moc. Klimatyzator o mocy 1 kW wystarczy na ochłodzenie ok. 10 m². Dlatego wybór mocy naszego klimatyzatora powinien być uzależniony od wielkości pomieszczenia, jakie ma ochładzać. Pod uwagę powinniśmy wziąć także takie czynniki jak nasłonecznienie pomieszczenia i ilość urządzeń elektrycznych, generujących ciepło. Niektóre modele klimatyzatorów wyposażone są w opcję ogrzewania. Wówczas klimatyzator może nam służyć nie tylko latem, ale także zimą. Takie urządzenie może skutecznie zastąpić popularną farelkę. Kolejny ważny aspekt, który powinniśmy rozważyć przy wyborze klimatyzatora, to poziom hałasu. Im mniej hałasu będzie generował, tym lepiej dla nas. Klimatyzator ścienny Klimatyzator ścienny to najpopularniejsze rozwiązanie do domu. Składa się z dwóch części – jedna z nich montowana jest na stałe w pomieszczeniu, druga na zewnątrz budynku. Jeśli mieszkamy w bloku, montaż takiego urządzenia musimy uzgodnić z administratorem budynku. W małym mieszkaniu najlepiej sprawdzi się klimatyzator typu split. Na rynku dostępne są różne modele – ich design możemy dostosować do wystroju naszego mieszkania. Jeżeli chcemy ochłodzić większą ilość pomieszczeń, najlepszym wyborem będzie klimatyzator ścienny typu multisplit. Podobnie jak klimatyzator typu split, składa się z dwóch części – wewnętrznej i zewnętrznej. Zaletą tego urządzenia jest fakt, że przy pomocy jednego agregatora możemy ochłodzić klika pomieszczeń jednocześnie. Klimatyzator typu multisplit to zespół składający się z jednego klimatyzatora zewnętrznego i kilku urządzeń wewnętrznych. Jeżeli decydujemy się na zakup klimatyzatora, jego montaż powinniśmy powierzyć profesjonalistom. Fachowiec nie tylko skutecznie podłączy urządzenie, ale także pomoże wybrać nam miejsce, w którym powinien się znajdować, by jak najlepiej pełnił swoją funkcję. Wybierając klimatyzator ścienny, musimy być przygotowani na prace remontowe związane z montażem urządzenia. Jeśli decydujemy się na klimatyzator typu multisplit, dobrze zakupić go na etapie remontu mieszkania lub budowy domu, jeśli chcemy uniknąć skomplikowanych prac remontowych. Klimatyzator kompaktowy Klimatyzator przenośny jest niedrogim i prostym rozwiązaniem, niewymagającym montażu. Można umieścić go właściwie w każdym pomieszczeniu. Jedynym wymogiem jest okno. Klimatyzator kompaktowy wyposażony jest w elastyczną rurę, która odprowadza ciepłe powietrze na zewnątrz. Wylot rury należy wystawić na zewnątrz przez lekko uchylone okno. Niestety, klimatyzator przenośny sprawdzi się tylko w niewielkim pomieszczeniu. Uchylone okno i niewielka moc zmniejszają jego wydajność. Jeżeli jednak chcemy oszczędzić sobie prac montażowych, klimatyzator kompaktowy będzie najlepszym rozwiązaniem. Bez względu na to, czy mieszkamy w kawalerce, dużym apartamencie, czy w domu, klimatyzator może znacznie poprawić jakość naszego życia. W obliczu coraz cieplejszych miesięcy wakacyjnych, warto zainwestować w urządzenie chłodzące. Odpowiednio dobrany klimatyzator może służyć nam przez lata.
Jak wybrać klimatyzator do domu?
Amerykańskie pustkowia, po których snują się żywe trupy, nie są rzadkim widokiem w grach wideo. „State of Decay 2” to kolejna pozycja na długiej liście survivali osadzonych w realiach apokalipsy zombie. Pytanie: czy gra oferuje nową jakość albo chociaż porcję dobrej zabawy? Macie dość zombie w popkulturze? Ja mam. Te szkarady opanowały branżę gier wideo, bo ich masakrowanie z całą pewnością nie wywoła oburzenia żadnej organizacji ani związku zawodowego. Mam ich już powyżej uszu. Na szczęście State of Decay 2 to niekoniecznie gra o tych żałosnych parodiach żywych ludzi. Truposzy w dziele studia Undead Labs jest wprawdzie całe mnóstwo, ale tak naprawdę nie one są tutaj ważne. Liczą się ludzie z przeszłością, nade wszystko pragnący znaleźć bezpieczną wspólnotę, która ochroni ich przed niebezpieczeństwem. Ta gra to survival bez szczególnie spójnej fabuły, za to z masą możliwości i… niestety długą listów błędów, które – miejmy nadzieję – zostaną wyeliminowane w kolejnych łatkach. Odbudowa cywilizacji zaczyna się od ludzi Rozgrywający się w niegdyś sielskiej okolicy dramat przerażonych ludzi to najciekawszy aspekt tej produkcji. Rozpoczynając zabawę, wybieramy jedną z trzech lokacji i dwoje ocalałych. Możemy zdecydować się na gotowe postacie lub wykreować je od zera. W trakcie gry spotykamy kolejnych ludzi i przyjmujemy ich do naszej osady. Każdy z bohaterów posiada własną osobowość, potrzeby i pragnienia, co składa się na fascynującą mieszankę charakterów. Dbanie o ich zaopatrzenie, dobry humor i oczywiście przeżycie to nasze podstawowe zadanie. W świecie gry występują także inne ludzkie enklawy. Czasem ich mieszkańcy proszą nas o pomoc albo chcą z nami pohandlować. Bywają także agresywni, ale tylko wtedy, kiedy to my zaczniemy. Szkoda, gra mogłaby być ciekawsza, gdybyśmy musieli obawiać się nie tylko zmarłych, ale i żywych. Baza na skraju drogi Nasze schronienie stanowi miarę naszego progresu w grze. To miejsce, w którym nasi podopieczni mogą odpocząć i wyleczyć rany. To tutaj bronimy się także przed hordami zombie, które prawie nigdy nie dają za wygraną i od czasu do czasu potrafią zaatakować nawet porządnie ufortyfikowaną osadę. Oczywiście tworzenie i ulepszanie nowych struktur kosztuje nas zasoby, które trzeba najpierw zdobyć. State of Decay 2 to w pewnym sensie gra drogi i samochody są w niej równie ważne jak schronienie. Łatwiej przedostać się nimi do określonego punktu, ich bagażniki są bardziej pojemne niż nasze plecaki, a rozjeżdżanie wałęsających się po asfalcie nieumarłych okazuje się znacznie bardziej skuteczne i bezpieczne od walki wręcz. Znalezione samochody można z czasem modyfikować i ulepszać. W trakcie przejażdżki zombie czepiają się ich namiętnie, wobec czego warto upodobnić je do maszyn z filmów o Szalonym Maksie. Szkoda tylko, że model jazdy jest bardzo niedopracowany. Fizyka gry potrafi szaleć na całego i po wjechaniu w jakąś przeszkodę auto, w które zainwestowaliśmy cenne zasoby, może się z nią tak skleić, że żadną siłą nie da się go już oderwać. Takich błędów jest zresztą więcej. Niektóre z nich jedynie śmieszą, inne dość poważnie psują zabawę. Jeśli chcecie kupić grę, to poczekajcie na aktualizację, która uporządkuje ten bałagan. „Erpegiem” jestem Kluczowe elementy rozgrywki to eksploracja, rozwój umiejętności i zbieranie surowców. Zwiedzanie okolicy okazuje się nawet przyjemne, choć niejednokrotnie miałem wrażenie, że gram w Elexa z brzydszą grafiką (jej jakość jest naprawdę dyskusyjna), ale za to z lepszym i bardziej płynnym systemem walki. Do obijania nieumarlaków przysłowiową sztachetą wystarczy na początku jeden przycisk, mimo to starcia przynoszą sporo frajdy… i punktów doświadczenia. Gra jest tak skonstruowana, że w zależności od tego, co robimy, doskonalimy odpowiedzialne za ową czynność umiejętności. Dlatego gdy dużo walczymy, system starć wzbogaca się o nowe ruchy i ataki. Aspekt erpegowy w State of Decay 2 jest bardzo ważny – bohaterowie rozwijają się, zyskują nowe zdolności i z każdym dniem stają coraz bardziej przydatni naszej małej społeczności. Ja cię gryzę, a ty śpisz Podczas wycieczek po zasoby natykamy się na kilka rodzajów żywych trupów. Mierzymy się z szybkimi zombie, biegającymi na czworakach, z wielkimi juggernautami czy z ożywieńcami w policyjnych kamizelkach kuloodpornych i hełmach. Najgroźniejsi są chyba jednak tzw. zarażacze. Już w tutorialu spotykamy się z sytuacją pogryzienia postaci przez takiego typka – zarażony pozostawiony sam sobie wkrótce zmienia się w chodzące truchło. Warto o tym pamiętać, bo zaraza szaleje po okolicy i jednym z naszych najważniejszych zadań jest niszczenie tzw. serc plagi ochranianych przez grupy przeciwników. Uwaga, atak na każde kolejne serce jest coraz trudniejszy. Niezmiernie podoba mi się też system odpowiadający za zmęczenie bohaterów. Nawet największy osiłek kiedyś wymięknie, a człowiek zasypiający na stojąco w walce się nie sprawdzi. Regularnie musimy więc wracać do bazy, żeby przejąć kontrolę nad kolejną postacią. Właśnie dlatego dbanie o całą społeczność jest w State of Decay 2 tak bardzo istotne. Stan rozkładu State of Decay 2 to gra nierówna. Sam pomysł jest porywający, ale wykonanie jest już znacznie słabsze. Po spędzeniu wielu godzin w świecie żywych trupów nie czuję się do tej pozycji przekonany. Głównie z powodu błędów i słabej optymalizacji. Na telewizorze 4K i na Xboksie One X gra miejscami wyświetlała obraz w zaledwie kilkunastu klatkach na sekundę. Na PC też nie było dobrze. Przy ustawieniach ultra mój komputer z procesorem i5 i grafiką GeForce GTX 1070 co chwilę dostawał zadyszki. Nie przemyślano też odpowiednio trybu kooperacji dla maksymalnie czterech osób, w którym właściwie tylko gospodarz sesji odnosi większe korzyści z zabawy. To gra raczej tylko dla fanów survivalu i zombie. Plusy: 1. ciekawe postaci; 2. rozwinięta mechanika budowy bazy; 3. aspekt erpegowy związany z częstotliwością używania zdolności postaci; 4. z czasem coraz bardziej rozbudowany system walki. Minusy: 1. kiepska oprawa graficzna i słaby framerate na konsolach; 2. fatalna fizyka i model prowadzenia pojazdów; 3. kooperacja mogłaby być lepiej przemyślana; 4. liczne błędy potrafią zniechęcić do zabawy. Gra State of Decay 2 jest dostępna na PC i konsolach Xbox One. Wymagania sprzętowe: * minimalne: Intel Core i5-2500 2.7 GHz / AMD FX-6300 3.5 GHz, 8 GB RAM-u, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 760 / Radeon HD 7870 lub lepsza, Windows 10 64-bit; * zalecane: Intel Core i5-4570 3.2 GHz / AMD FX-8350 4.0 GHz, 16 GB RAM-u, karta grafiki 4 GB GeForce GTX 960 / Radeon R9 380 lub lepsza, Windows 10 64-bit.
„State of Decay 2” – recenzja gry
Kurtka na wiosnę dla chłopca powinna chronić zarówno przed deszczem, jak i chłodem. Wiosna to niestety taki okres, gdy pogoda dość szybko się zmienia. W jednej chwili pada deszcz, za moment wychodzi słońce. Jaka powinna być zatem kurtka na wiosenne dni dla chłopca? Sprawdź nasze propozycje. Kurtka wiosenna powinna mieć wysoki kołnierz, kaptur, być wodoodporna i ciepła. Nie powinna być za duża, gdyż dziecko w niej szybko zmarznie. Warto dobrać kurtkę dopasowaną na tyle, aby móc założyć pod nią dodatkowy sweter lub bluzę. Zasada ubierania na cebulkę doskonale się sprawdza w okresie wiosennym. Kurtki wiosenne z polarową podpinką Kurtki z polarową podpinką mają tę zaletę, że są ciepłe i wodoodporne. Warto sięgnąć po taki model, który będzie jednocześnie oddychający, wytrzymały i ochroni zarówno przed deszczem, jak i przed silniejszymi podmuchami wiatru. Ceny kurtek wiosennych z polarową podpinką dla chłopców wynoszą od 20 do 200 zł. Kurtki przeciwdeszczowe Głównym zadaniem płaszczyków i kurtek przeciwdeszczowych jest ochrona przed wodą. Są jednak cienkie i nie chronią przed chłodniejszą temperaturą. Sprawdzają się w cieplejsze wiosenne dni. Większość kurtek przeciwdeszczowych ma dołączony woreczek, w którym trzymamy odzież, gdy nie jest potrzebna. Kurtkę bardzo łatwo złożyć, jest lekka i nie zajmuje wiele miejsca. Dobrze się sprawdza również latem. Koszt kurtek przeciwdeszczowych dla chłopców to 20–180 zł. Kurtki 3 w 1 Kurtki 3w1 to opcja dla tych, którzy chcą kupić jeden model, a cieszyć się trzema możliwościami. Kurtki tego typu posiadają dopinany polar, niekiedy również dopinane rękawy, które po odczepieniu zamieniają strój w kamizelkę. Polar można nosić oddzielnie, tak samo jak kurtkę bez podpinki. Jest to ciekawe rozwiązanie, które umożliwia dopasowanie ubioru do panujących warunków atmosferycznych. Koszt kurtek 3w1 to 40–160 zł. Kurtka dwustronna Kurtka dwustronna to propozycja dla chłopców, którzy nie mogą zdecydować się na jeden kolor lub lubią bawić się modą. Dwustronna kurtka ma dwa kolory: zewnętrzny i wewnętrzny, oraz dwustronny suwak. W zależności od upodobań można szybko odwrócić ją na drugą stronę. Dzięki takiemu trikowi możemy dopasować odcień kurtki do pozostałych części garderoby, na przykład do spodni. Koszt kurtek dwustronnych to 40–70 zł. Na co zwrócić uwagę, wybierając kurtkę dla chłopca? Okres wiosenny to czas zmieniającej się pogody – słonecznych i deszczowych dni. Chłopcy w wieku przedszkolnym i szkolnym dużo się ruszają, biegają, jeżdżą na rowerze, na rolkach lub uprawiają inne sporty. Warto zatem wybrać kurtkę, która jest łatwa w czyszczeniu, wytrzymała i oddychająca. Dobrze również, jeżeli posiada ściągacze i wyższy kołnierz, które uchronią dziecko przed chłodem. Pamiętajmy także, że kurtka wiosenna powinna być łatwa w zakładaniu i zdejmowaniu. Jeżeli kupujemy odzież dla dziecka w wieku przedszkolnym pozwólmy mu samodzielnie ubrać się w sklepie i sprawdźmy, czy przy zapinaniu suwak się nie blokuje. Dobrze również, jeżeli suwak ma część ochronną przy brodzie, dzięki temu dziecko nie przytnie sobie skóry. Ciekawym pomysłem, szczególnie dla starszych dzieci, są różnego rodzaju kieszenie. Nie tylko te zewnętrze, ale i wewnętrzne, do których nastolatek może schować telefon komórkowy. Kierujmy się nie tylko własnym gustem, pozwólmy dziecku wybrać kurtkę, która mu się podoba i jest przede wszystkim wygodna.
Wiosenne kurtki dla chłopców
Spódnica to najbardziej kobieca część garderoby. Nadaje się na każdą okazję. Niezależnie, czy wybierasz się do pracy, na niezobowiązujące spotkanie czy eleganckie przyjęcie. Ta część garderoby potrafi w subtelny sposób wydobyć zalety sylwetki i dodać atrakcyjności. Wiele kobiet z pierwszym znaczącym spadkiem temperatury chowa wszystkie spódnice głęboko w szafie. Jest to oczywiście błąd. Dobre przygotowanie sprawi, że nie straszna ci będzie zimowa aura, a twoja stylizacja stanie się bardzo kobieca. Jaka powinna być zimowa spódnica? Materiał – tkanina, z jakiej wykonana jest spódnica, to najważniejsza kwestia. Ma być ciepła i chronić przed przewianiem. Wybieraj cięższe materiały, takie jak: dzianina, wełna, aksamit czy skóra. Długość – w długiej spódnicy może być nawet cieplej niż w cienkich spodniach. Wybierz taką długość, dzięki której spódnica nie będzie dotykała ziemi – zimą łatwo ją zmoczyć i zabrudzić. Spódnice mini da się nosić zimą tylko przy solidnym zabezpieczeniu nóg przed mrozem, mimo to nadal istnieje duże ryzyko przewiania. Długość midi wydaje się być dobrym kompromisem. Taka spódnica może wyglądać zarówno szykownie, jak i zalotnie, zależnie od reszty kreacji. Rajstopy oraz ciepłe buty są koniecznością, niezależnie od długości. Jak nie zmarznąć zimą w spódnicy? Kwestia komfortu noszenia spódnic zimą zależy w dużej mierze od reszty stylizacji. Odpowiednie dodatki zapewnią ciepło i ochronę przed wiatrem. Przede wszystkim zakryj nogi. Do wyboru jest kilka opcji. Najpopularniejsze są rajstopy. Możesz wybierać wśród różnych grubości, wzorów i kolorów. W obecnym sezonie rajstopy to nie tylko dodatek i dopełnienie stylizacji, ale także ważny akcent, który określa jej charakter. Drugim modnym i bardzo praktycznym trendem są zakolanówki – chronią stawy przed wychłodzeniem, do tego świetnie prezentują się przy krótkich spódniczkach. Nałożone na rajstopy stanowią zgrany zestaw. Jeśli nadal obawiasz się, że zmarzniesz – wybierz ocieplane legginsy. Nie bez znaczenia jest też reszta stroju. W obecnym sezonie modne są swetry z grubej wełny i obszerne, ciepłe bluzy, które można przewiązać paskiem. Płaszcz dodatkowo ochroni przed zimnem. Przy krótkich spódnicach świetnie będą wyglądać wysokie oficerki. Grube podeszwy izolują stopy od zmrożonego podłoża. Jakie spódnice będą modne tej zimy? Trendy w tym roku są bardzo różnorodne. Propozycje dla siebie znajdą zarówno fanki klasycznych eleganckich kreacji, jak i swobodniejszych stylizacji z elementami boho. W tkaninach królują dzianiny, wełna i skóra. Stawiamy na wyraziste geometryczne wzory oraz kratę i pepitkę. Panują stonowane, przygaszone kolory, a prym wiodą szarości w różnych odcieniach. Na wybiegach widać inspiracje stylem lat 50. i 60., więc prawdziwym must have w tym sezonie jest rozkloszowana spódnica sięgająca trochę za kolano, dominująca swoim krojem oraz stanowczym wzorem nad resztą stylizacji. Zestawić ją można z jednolitym golfem oraz botkami za kostkę na obcasie. Zimą nie należy rezygnować z noszenia spódnic. Ich wszechstronność i kobiecy charakter przy odpowiednim zestawieniu można wykorzystać nawet podczas chłodniejszych dni.
Spódnice idealne na zimę
Jeśli do tej pory wydawało wam się, że po naszych ziemiach łaziły tylko dwa smoki, to najwyższa pora zacząć się bać. Oto przed wami książka, która opowie o przynajmniej dwudziestu pięciu poczwarach, które żyły i straszyły na terenie Polski. Księga ta odpowie też na pytanie: kto i w jaki sposób pozbawił te bestie życia. I czy aby na pewno to już wszystkie... Na początku była legenda „Księga smoków polskich” to kolejna część „Legendarza” wydawnictwa BOSZ. Po duchach, zamkach i innych bestiach przyszła wreszcie pora na stwory ziejące ogniem. Kiedy taka książka ukazuje się w XXI wieku, to prawie na pewno możemy uznać ją za ciekawostkę. Dziś prawie nikt nie wierzy we smoki – chyba że chodzi o godzillę lub inne popromienne mutacje. Z całą pewnością nie uznamy tej książki za przewodnik, jak poradzić sobie z takim potwornym zagrożeniem. Dziś mamy zupełnie inne problemy. Jeśli jednak interesuje was historia własnego regionu, chcielibyście się dowiedzieć prawdy o stworzeniach, którymi straszyły was babcie lub sami chcielibyście opowiedzieć swoim dzieciom jakąś straszną baśń – to jest właśnie książka dla was. Znajdziecie tu odpowiedzi na większość tych zagadnień. Zaczyna się niewinnie: jakiś chłop zauważył coś na polu albo jakiś biedny mieszczanin zaginął i tylko czapka po nim została. Ale w sąsiedniej chałupie czuć siarką, a w mieście obok ktoś słyszał, że ktoś widział wielki ogon jaszczura znikający na rogatkach. Tak zaczyna się tworzyć legenda, a wraz z nią obraz potwora. Podejście metodyczne Tu akurat XXI w. przychodzi nam z pomocą. Kiedyś za tak podejrzaną znajomość tematu wydawnictwo zostałoby najprawdopodobniej spalone. Dziś możemy sobie pozwolić na stworzenie małego katalogu. Autorem tekstu jest Bartłomiej Grzegorz Sala – historyk i etnolog, co jest o tyle istotne, że możemy się spodziewać naukowego prześwietlenia starych opowieści i baśni. Każdy ze smoków wprowadzony jest odpowiadającą mu legendą. Poznajemy jego wygląd, jego okropne czyny i sposób, w jaki został zgładzony. Następnie autor przechodzi do analizy i porównania źródeł ludowych z wiedzą historyczną. Nie brakuje także prób klasyfikacji. Jak się bowiem okazuje, smoki przyjmowały najróżniejsze formy. Autor zwraca też uwagę na terytorium działania danych poczwar. Niejednokrotnie stwory podobne wyglądem występowały w odległych od siebie miejscach (jak na przykład Bazyliszek z Wilna). Trudno nam w XXI w. w to uwierzyć, ale smoki istniały. I kto wie – może nadal istnieją. Na wszelki wypadek warto się czegoś o nich dowiedzieć. Lepiej za 20 złotych niż za cenę życia… Źródło okładki: www.bosz.com.pl
„Księga smoków polskich” Bartłomiej Grzegorz Sala – recenzja
Choć do tej pory wielobarwne akcenty były raczej kojarzone z pokojami dziecięcymi, to architekci wnętrz coraz śmielej wprowadzają je do naszych kuchni i salonów. I słusznie! Wielobarwne dodatki potrafią całkowicie zmienić charakter pomieszczenia, dodają mu przy tym nietuzinkowego wyrazu. Kolorowe krzesła to jeden z wyjątkowych sposobów na wprowadzenie pozytywnej energii do domu. Kolorowe krzesła do jadalni? Jak najbardziej! Baw się kolorami i formami. Wybieraj kolorowe krzesła o zaskakujących formach. Wielobarwna tapicerka? A może neonowe oparcie z nowoczesnego tworzywa? Dzięki kolorowym krzesłom twoja spokojna do tej pory jadalnia nabierze wyrazistości i stanie się ulubionym miejscem spotkań dla całej rodziny. Dowiedz się, do jakich wnętrz pasują najbardziej, jakie modele warto wybrać i na jakie dodatki postawić. Kolorowe krzesła w nowoczesnym wnętrzu Elegancki stół i komplet takich samych krzeseł? Zapomnij! Jeśli chcesz się wyróżnić i stworzyć naprawdę niebanalne wnętrze, postaw na oryginalne formy i wyraziste kolory. Różnobarwne krzesła o zaskakujących kształtach to połączenie wprost idealne! Do prostego, drewnianego stołu na mosiężnych nóżkach o loftowym charakterze wybierz stylowe krzesła – nie musisz decydować się na komplet – im bardziej oryginalne egzemplarze, tym lepiej! Nowoczesne krzesło w najmodniejszym – fioletowym kolorze, krzesło z turkusowym siedziskiem czy tapicerowane krzesło z patchworkową tapicerką – to doskonały sposób, by wprowadzić do jadalni powiew świeżości. W takim wnętrzu świetnie sprawdzi się duża metalowa lampa o prostym kloszu – nisko zawieszona nad stołem stworzy ciepły, rodzinny klimat sprzyjający spotkaniom przy kubku gorącego kakao. Nowoczesny, wielobarwny dywan z krótkim włosiem idealnie zaś uzupełni kompozycję, nadając jej wyszukanego smaku. W takim wnętrzu nie sposób się nie zakochać! Kolorowe krzesła to sprawdzony sposób, by odświeżyć wygląd jadalni. Niech każdy z domowników wybierze swój ulubiony model i razem stwórzcie zaskakującą i stylową kompozycję. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Tradycyjna jadalnia z kolorowym akcentem Tradycyjna jadalnia nie musi być nudna! Jeśli dość masz beżowych, mdłych ścian i stonowanych dodatków, w prosty i, co najważniejsze, tani sposób możesz odświeżyć jej wygląd. Wystarczy, że białe lub szare krzesła od kompletu wymienisz na kolorowe, a twoja jadalnia zyska zupełnie nowy charakter. W tradycyjnej jadalni głównym gościem będzie okrągły, drewniany stół – koniecznie w białym kolorze. Warto wybrać do niego drewniane krzesła (mogą mieć taki sam lub całkiem różny od siebie kształt) w niestandardowych kolorach. Zielone lub żółte drewniane krzesło świetnie zgra się ze stonowanymi, białymi modelami. By zachować elegancki charakter wnętrza, warto postawić na spokojniejsze dekoracje – beżowy dywan w marokańską koniczynę czy wiklinowa lampa nisko zawieszona nad stołem to perfekcyjne dodatki, które sprawią, że jadalnia nabierze rodzinnego, ciepłego klimatu. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Kolorowe krzesła można coraz częściej spotkać w różnorodnych wnętrzarskich propozycjach. W kuchni, salonie czy jadalni, o zaskakujących kształtach i niebanalnych formach – przyciągają wzrok i urzekają. Są prostym i niedrogim sposobem na dodanie wnętrzu smaku i podkreślenie charakteru mieszkańców. Jeśli czujesz, że szare, stonowane wnętrza to zupełnie nie twoja bajka – sięgnij po niestandardową propozycję – postaw na wielobarwne krzesła i stwórz jadalnię, z której aż żal będzie wychodzić.
Kolorowe krzesła do jadalni? Czemu nie!
By móc rozwijać swój biznes i zwiększać sprzedaż, musisz dokonywać inwestycji. Jeśli Twoje oszczędności są niewielkie lub po prostu wolisz je trzymać z myślą o nieoczekiwanych sytuacjach, nie musisz rezygnować z planowanych przedsięwzięć. Możesz wziąć kredyt przez Allegro i z jego pomocą sfinansować swoje cele zakupowe lub inwestycyjne. Dzięki środkom z kredytu możesz między innymi lepiej przygotować się do sezonowych wzrostów zainteresowania Twoją ofertą. W okresie przedświątecznym rośnie popyt na przykład na świąteczne ozdoby i dekoracje, książki kulinarne, ręczniki, komplety pościeli, sprzęt do odśnieżania czy elementy wyposażenia kuchennego. W tym czasie klienci szukają przede wszystkim pomysłów na prezent, jak również wszelkiego rodzaju gadżetów na zimę. Wzmożonego ruchu w swoim sklepie internetowym możesz spodziewać od około połowy listopada do świąt Bożego Narodzenia, a nawet aż do stycznia - kiedy to uaktywniają się łowcy poświątecznych okazji. Środki z kredytu pozwolą Ci zakupić większe ilości towaru i tym samym czerpać większe zyski z tego gorącego okresu zakupowego. Zakup większej ilości towaru Kredyt z Allegro pozwoli Ci zwiększyć swoje możliwości zakupowe, a to przełoży się z kolei na kilka kolejnych istotnych korzyści. Dzięki temu nie tylko zwiększysz stan swoich zapasów tak, aby sprostać sezonowym wzrostom popytu. Jeśli kupujesz jednorazowo większe ilości towaru, możesz też liczyć na wymierne oszczędności. W tym wypadku masz bowiem szansę wynegocjować u dostawców rabaty, jak również obniżyć koszty transportu. Wzrost dochodów może pojawić się więc zarówno ze względu na poprawienie marży, jak i zwiększenie sprzedaży. Co ważne, takie możliwości daje praktycznie każda kategoria produktów: choinki, ozdoby świąteczne, poradniki, zastawy stołowe, narzędzia do domu czy ogrodu, oraz wiele innych. box:offerCarousel Poszerzenie asortymentu produktowego W biznesie jest tak, że najlepsze efekty marki uzyskują wówczas, gdy koncentrują się na jednym typie produktu lub kilku powiązanych ze sobą rodzajach produktów. Takie podejście często sprawdza się również w przypadku sklepów internetowych, które przeważnie specjalizują się w określonej kategorii artykułów. Jeśli uważasz jednak, że Twoja oferta jest zbyt uboga i ewentualne poszerzenie asortymentu może przełożyć się na wzrost zysków, to podjęcie ryzyka i inwestycja w nową kategorię produktową jak najbardziej będą miały sens. Za dodatkowe środki możesz kupić więcej produktów ściśle związanych z kategorią, w której się specjalizujesz, albo rozszerzyć swoją ofertę o nowe, pośrednio związane lub w ogóle niezwiązane z nią artykuły. Jeśli takiej inwestycji chcesz dokonać w okresie późnej jesieni albo tuż przed świętami, zastanów się, co szczególnie może zainteresować w tym czasie Twoją docelową grupę klientów. Nie zapominaj przy tym, że choć wówczas często myślimy już o prezentach świątecznych, to jednak kupujemy też wiele artykułów sezonowych na potrzeby własne. W okresie jesienno-zimowym przygotowujemy ogród na nadejście mrozów, nabywamy sprzęt do walki ze śniegiem, czy też rozglądamy się za ciepłym kocem lub dekoracjami do domu, którymi chcemy podkreślić świąteczną, zimową aurę. box:offerCarousel Inwestycja w reklamę i działania marketingowe Bogata i odpowiadająca potrzebom klientów oferta to połowa sukcesu. Musisz jeszcze zadbać o to, aby była przedstawiona w atrakcyjny sposób i łatwa do znalezienia w sieci. Sprzedaż na Allegro i prowadzenie sklepu internetowego należy wspomagać odpowiednimi działaniami marketingowymi. Jeśli zajmujesz się tym samodzielnie, koszty są stosunkowo nieduże, ale jeśli jesteś już jakiś czas na rynku i chcesz rozwinąć swoją działalność, to inwestycje w tym zakresie będą nieuniknione. Możesz zatrudnić specjalistów od reklamy lub, co częściej spotykane, nawiązać współpracę z agencją marketingową. Nakłady na reklamę i marketing, nawet jeśli mowa o skromnym biznesie, mogą być relatywnie wysokie, niemniej jednak zapewniają wzrost rozpoznawalności i popularności sklepu, a co za tym idzie - także przychodów ze sprzedaży. Najważniejsze są działania w obszarze SEM i SEO, a więc te, które dotyczą naturalnego pozycjonowania oraz płatnych reklam internetowych. W przypadku większej skali działalności dobre rezultaty przynosi tzw. marketing automation, czyli prowadzenie działań marketingowych z pomocą specjalnego oprogramowania; to ostatnie identyfikuje użytkowników i ich zachowania na stronie WWW przy wykorzystaniu plików cookies, co pozwala usprawnić i zwiększyć skuteczność procesów sprzedażowych. Kiedy lepiej wykorzystać kredyt z Allegro, zamiast własnych środków? Przedstawione rodzaje inwestycji to tylko przykładowe sposoby wykorzystania kredytu z Allegro. Jeśli tylko masz taką możliwość, możesz oczywiście sfinansować je za pomocą własnych środków pieniężnych. Pamiętaj jednak, że aby nie dopuścić do powstania problemów z płynnością i móc łatwiej zarządzać budżetem, zawsze dobrze jest posiadać odpowiednią poduszkę finansową. Część odłożonego kapitału warto trzymać z myślą o nieoczekiwanych sytuacjach lub pokryciu stałych wydatków (np. zobowiązań wobec ZUS, US czy pracowników) w okresie pogorszenia sytuacji finansowej. Jeśli inwestycja w zakup towaru, poszerzenie asortymentu, działania marketingowe czy rozbudowę magazynu miałaby pochłonąć znaczną część zasobów pieniężnych firmy, to lepiej jest zdecydować się na kredyt. Dzięki niemu można szybko sfinansować niezbędne cele, a jednocześnie uniknąć jednorazowego wydawania dużej ilości środków. Kredyt przez Allegro - w formie pożyczki lub limitu odnawialnego Z oferty kredytowej Allegro możesz skorzystać pod warunkiem, że prowadzisz jednoosobową działalność gospodarczą i jesteś użytkownikiem konta firma. Co ważne, do dyspozycji masz dwa różne produkty kredytowe: tradycyjną pożyczkę gotówkową limit odnawialny w rachunku (limit kredytowy, linię kredytową). Obydwa odznaczają się prostą procedurą kredytową i minimum formalności, a przy tym pozwalają pozyskać od 1000 do nawet 100 000 złotych. Główna różnica między limitem a pożyczką polega na tym, że w przypadku tej drugiej od razu otrzymujesz pełną kwotę finansowania, a zobowiązanie spłacasz w comiesięcznych ratach; limit kredytowy działa natomiast tak, że bank udostępnia Ci określoną pulę środków, z której możesz swobodnie, wielokrotnie korzystać. Klasyczną pożyczkę potraktuj więc jako sposób na sfinansowanie konkretnej inwestycji, natomiast limit odnawialny - jako swego rodzaju zabezpieczenie finansowe, które pozwoli Ci zachować płynność w gorszym okresie.
Jak można wykorzystać kredyt wzięty na Allegro? - porady dla sprzedających
W ostatnich latach parki linowe stały się bardzo popularne w Polsce. Na terenie naszego kraju jest ich już blisko 170. Popularność tego typu rozrywki nie powinna jednak dziwić. Możliwość aktywnego wypoczynku wraz z rodziną, emocje i świetna zabawa powodują, że parki linowe są jedną z bardziej lubianych form spędzania wolnego czasu. Co warto wiedzieć przed wizytą w parku linowym? Jak się na nią przygotować, by na pewno dać sobie radę? Park linowy to nic innego jak zespół różnego rodzaju mostów linowych, przeszkód oraz zjazdów tyrolskich pomiędzy podestami umieszczonymi na drzewach. Kładki rozmieszczone są na różnej wysokości – od metra, do nawet kilkunastu metrów. Swoich sił możemy spróbować bez względu na formę w jakiej obecnie się znajdujemy. W zasadzie każdy park oferuje trasy o różnym poziomie trudności, dlatego też bez problemu będziemy mogli dobrać odpowiednią trasę do naszych umiejętności – oczywiście wybór powinniśmy uprzednio skonsultować z obsługą parku. Dzisiejsze parki linowe dysponują trasami dla dzieci w wieku nawet od ok. 2-3 lat, a o ile nie występują żadne przeciwwskazania lekarskie, to górnej granicy wiekowej w zasadzie nie ma. Park linowy – jak to działa? Skoro wybraliśmy już trasę, to nadszedł czas, by założyć sprzęt wspinaczkowy. Oczywiście pomaga nam w tym obsługa. Sprzęt, który dostajemy, składa się z kilku elementów. Podstawę stanowi uprząż alpinistyczna, najczęściej biodrowa, rzadziej jest to uprząż całościowa. To dzięki niej na trasie będziemy w 100% bezpieczni. Każda uprząż wyposażona jest w lonże z dwoma karabinkami automatycznymi, którymi przypinamy się do lin asekuracyjnych, a także w jedną lonżę zbloczkiem do tyrolek, czyli tzw. trackiem. Obowiązkowym wyposażeniem jest oczywiściekask alpinistyczny, który w razie potrzeby ochroni naszą głowę. Po otrzymaniu całego sprzętu przechodzimy szkolenie, na którym dowiemy się, jak go używać. Kiedy już zapoznamy się z zasadami bezpieczeństwa, możemy śmiało ruszać na trasę! Jak się ubrać do parku linowego? Wbrew pozorom dobór odpowiedniego ubioru do parku nie jest sprawą oczywistą. Wiele osób korzysta z parków linowych, będąc w klapkach albo sukienkach, co niestety wpływa niekorzystnie na kwestie bezpieczeństwa. W tego typu miejscach obowiązuje ubiór sportowy – nada się zwykły dres lub krótkie spodenki i koszulka z krótkim rękawkiem. Ważne, aby rzeczy zakrywały ciało, w przeciwnym wypadku uprząż może powodować otarcia. Dobrym rozwiązaniem będą oddychające i szybkoschnące koszulki funkcyjne lub spodnie trekkingowe, które zapewnią nam dużą wygodę oraz swobodę ruchów. Buty powinny dobrze trzymać się stopy i w całości ją zakrywać, co uchroni nas przed niepotrzebnymi otarciami. Odpowiednie będą więc buty sportowe, jak np. adidasy lub niskie buty trekkingowe. Na głowę warto założyć bandankę lub chustę tunelową (wielofunkcyjną). Co prawda kaski w parkach linowych są zwykle dezynfekowane, jednak nie zawsze jest to robione na bieżąco. Chusta wielofunkcyjna uchroni nas nie tylko przed niechcianymi bakteriami i zarazkami, ale również zabezpieczy nasze włosy, które dość często „lubią” zaplątać się we wnętrzu kasku. Osoby posiadające długie włosy – mowa tutaj przede wszystkim o paniach – powinny zabrać ze sobą gumkę do włosów, aby spiąć je w kitek. Dzięki temu unikniemy sytuacji, w której włosy wkręcą się nam, np. w bloczek. Poruszając się po parku, częstokroć możemy odczuć ból dłoni lub zauważyć drobne otarcia. Warto więc zabrać ze sobą rękawiczki. Mogą to być te przeznaczone do jazdy na rower lub specjalne skórzane rękawiczki asekuracyjne do wspinaczki. Podsumowanie Duża liczba parków linowych w Polsce powoduje, że właściwie każdy z nas ma przynajmniej jeden z nich w pobliżu miejsca swojego zamieszkania. Szczególnie teraz – w okresie wakacji – warto wybrać się i przy okazji dobrej zabawy zrobić również coś dla zdrowia. Park linowy to nie tylko sposób na pokonanie własnych słabości, ale również możliwość wzmocnienia układu mięśniowego, wytrzymałości i poprawy równowagi.
Jak dobrze przygotować się na wizytę w parku linowym?
Koniec lata nie oznacza, że powinnaś się zamknąć w domu. W końcu pełna kolorów jesień zachęca do podjęcia wędrówek jak żadna inna pora roku. Jeśli się do nich przygotujesz, ruszenie w trasę nawet w niepogodę okaże się przyjemnością. Grunt to właściwy ubiór – zwłaszcza kurtka odpowiednia na każdą pogodę. Lasy, góry i jeziora mają o tej porze roku do zaoferowania wiele atrakcji. Niższa temperatura powietrza i mniej piekące słońce sprawiają, że spacery są znacznie łatwiejsze. Nieważne, czy planujesz zwiedzanie wymarzonych miast, czy bardziej pociągają cię uroki przyrody. Jedynym rozsądnym okryciem wierzchnim, jaki powinnaś sobie sprawić, jest kurtka. Wygodna, ciepła, a zwłaszcza chroniąca przed wiatrem i deszczem. Jeśli chcesz, aby spełniała wszystkie te warunki, wybierz kurtkę turystyczną. Szybko się przekonasz, jak trudno się bez niej obejść. Kurtki miejskie Masz na swojej liście wycieczkowej zabytki i atrakcje, których nie zamierzasz pominąć? Będziesz podczas podróży na przemian przebywać na dworze i w budynkach? Do tego typu aktywności nie potrzebujesz odzieży przeznaczonej na najbardziej ekstremalne warunki. Przyda ci się natomiast wygodna, cienka kurtka na każdą pogodę – rozpinana i na tyle luźna, byś mogła ubrać się „na cebulkę”. Wersja na jesień powinna być niezbyt ciepła, abyś się nie zgrzała. Choć jesienią raczej nie zaskoczą cię śnieżne zawieruchy, deszcz nawet na południu Europy to nie nowość. Wybierz więc kurtkę wodoodporną i z kapturem. Powinna być ładna i modna, w odcieniach pasujących do codziennych stylizacji. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Hi-Tec Lady Mons. Doskonałą propozycją na jesienne eskapady po płaskim terenie jest kurtka Lady Mons marki Hi-Tec. Dzięki wodoodpornej membranie i klejonym szwom ochroni cię przed deszczem i wiatrem. Termoaktywny materiał TecProof sprawdzi się w różnych temperaturach i doskonale odprowadzi wilgoć, dopasowany fason zaś podkreśli twoją sylwetkę. Kurtka dostępna jest w kolorze różowym, niebieskim i szarym, a kosztuje ok. 160 zł. Salomon Cornerstone JKT. Na spacery i zwiedzanie weź ze sobą solidnie wykonaną i wytrzymałą, lekką kurtkę Cornerstone JKT marki Salomon. Z pewnością ją polubisz. Jest wodoodporna, a dzięki technologii climaPRO zapewni twojej skórze znakomitą oddychalność. Jej użytkowniczkom podobają się zwłaszcza liczne zapinane kieszonki po bokach oraz regulowany kaptur. Kosztuje 219 zł i dostępna jest w kolorze różowym. La Riba. Tę stosunkowo cienką kurtkę możesz z powodzeniem nosić od wiosny do jesieni. Dzięki wodoszczelnym szwom i wodoodpornej membranie zapewni ci komfort termiczny i ochronę przed wiatrem i deszczem. Wewnętrzna warstwa podszyta jest siateczką, która ułatwia usunięcie wilgoci. Staranne wykończenie oraz odporny na uszkodzenia mechaniczne materiał pozwolą ci się nią cieszyć przez wiele sezonów. Kosztuje ok. 140 zł. Kurtki trekkingowe Kurtka trekkingowa zaprojektowana jest do noszenia w terenie i w gorszą pogodę, dlatego wybierz ją starannie, zwracając uwagę na najmniejsze szczegóły, które na szlakach górskich okażą się bardzo istotne. Przede wszystkim nie może krępować ruchów. Powinna też mieć kaptur ze ściągaczem, rękawy z zapinanymi mankietami i przedłużony tył. Sprawdź, czy ma skuteczną membranę, która zapewni ci maksymalną ochronę przed deszczem i wiatrem. Ponieważ na trekking raczej nie włożysz codziennej garderoby, możesz wybrać modele w żywszych kolorach, dzięki czemu będziesz widoczna w terenie. box:offerCarousel box:offerCarousel Brugi 2NBF-842. Jeśli szukasz okrycia idealnego na górskie spacery, możesz się zdecydować na ten model firmy Brugi. Kurtka ma membranę BY-TEX 5000, ściągacz na dole, kaptur, liczne kieszonki i podklejane szwy. Prócz tego materiał, z którego została uszyta, zapewni twojej skórze maksymalną oddychalność. Masz do wyboru model czerwony lub niebieski. Cena: ok. 140 zł. 4F KUDT001. Ocieplana kurtka 4F KUDT001 została wyposażona w membranę NEODRY 10000. Dodatkowe ciepło i wygodę zapewnia softshellowa podpinka. Odpinany, regulowany kaptur, klejone szwy i liczne zapinane kieszonki to niezbędne dodatki, które na pewno docenisz, pokonując trudne trasy. Jej cena wynosi ok. 230 zł. Idealną propozycją na cieplejsze dni są kurtki softshellowe. Główną ich zaletą jest duża trwałość, oddychalność oraz dobre zabezpieczenie przed wiatrem i niewielkim deszczem. Możesz się zdecydować na model Outhorn 4F. box:offerCarousel Outhorn 4F – kurtka miękka, lekka, wykonana z poliestru wykończonego od wewnątrz polarem. Ma kaptur i wysoki kołnierz, mniej skutecznie chroni przed deszczem i wiatrem, za to jest bardzo wygodna. Wymarzona na trekking w trakcie złotej polskiej jesieni. Kosztuje ok. 100 zł. Kurtki turystyczne przydadzą ci się nie tylko podczas przechadzek i wycieczek, ale niejednokrotnie także w trakcie uprawiania wielu sportów. Dlatego zawsze miej je w swojej szafie i wkładaj za każdym razem, kiedy potrzebujesz ochrony przed deszczem, zimnem czy wiatrem i kiedy ma ci być wygodnie.
Kurtki turystyczne na jesień – ona
Większość mężczyzn nie wyobraża sobie noszenia ubrań w kwiatowe wzory. Uważają, że są one zarezerwowane wyłącznie dla kobiet. Czy faktycznie nie przystoi panom noszenie kwiecistego printu? My się z tym nie zgadzamy! Ten deseń nadaje się zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Zwłaszcza latem ożywia garderobę. Mężczyzno, jeżeli nadal nie jesteś przekonany do trendu floral, przeczytaj nasz miniprzewodnik! Zaczęło się na Hawajach Współczesny floral nawiązuje do hawajskich koszul w kwiaty, popularnych w latach 80. Projektanci odświeżyli ten styl, nadając nowego znaczenia kwiatom. Nie kojarzą się z tandetą, tylko z wyrafinowanym, ciekawym designem. Kwiaty pojawiły się na każdym elemencie męskiej garderoby – na czapkach z daszkiem, koszulach, krawatach, spodniach i butach. Daje to wiele możliwości do „kombinowania”. Zarówno mężczyznom lubiącym eksperymenty modowe, jak i bardziej konserwatywnym. Koszule Nie nadają się na co dzień do pracy, ale na casual friday i weekend już tak. Ładnie ożywią twarz i zasygnalizują, że masz do siebie dystans. Najlepsze będą bawełnianekoszule w drobny wzór. Duże kwiaty zarezerwuj na dodatki lub print na spodniach. Spodnie Marc Jacobs, Lanvin i Dries van Noten na lato lansują spodnie w kwiaty. Jeśli nie czujesz się dobrze z kwiatkami na piersi, takie spodnie będą dla ciebie idealne. Zrównoważone białą koszulą lub zwykłym T-shirtem będą wyglądać oryginalnie, ale nie jak przebranie. Kąpielówki Plaża to miejsce, w którym możesz poszaleć. Kąpielówki w duże kwiaty czy nawet kwiatki w połączeniu z groszkami sprawią, że wyróżnisz się z tłumu. Dodatki Jeśli nadal nie jesteś przekonany, czy kwiatki to na pewno dobry pomysł, zacznij od czegoś małego. Krawat, kapelusz, poszetka, muszka lub butysą dobre na początek przygody z trendem floral. Mały detal, który przyciągnie uwagę, a nie będzie krzykliwy. Spróbuj już teraz, w wakacje. Do prostych bermudów załóż pasek w kwiatki albo kapelusz. Fajnie i radośnie wyglądają również męskie okulary przeciwsłoneczne w kwiaty. Kilka zasad noszenia kwiecistych wzorów 1. Jeden wzór, jedna stylizacja Zawsze decyduj się na jeden mocny akcent. Kwiatki od stóp do głów to nie jest dobry pomysł niezależnie od tego, czy jesteś kobietą, czy mężczyzną. Postaw na jeden element garderoby w kwiatki, a reszta niech będzie stonowana i neutralna. 2. Nie kopiuj dosłownie looku z wybiegu Inspiruj się, ale nie odwzorowuj całej stylizacji. Projektanci często lubią przesadę, która nie w każdym miejscu na Ziemi jest odpowiednia. Coś, co sprawdzi się we Włoszech, niekoniecznie będzie dobre w Polsce. Dlatego zinterpretuj trend floral tak jak chcesz i dopasuj do swojego stylu. 3. Dopasuj kwiaty do pory roku Wzór kwiatowy kwiaty znajduje się zarówno na letnich T-shirtach, jak i jesiennych swetrach. Warto pamiętać, że ciemniejszy i drobniejszy deseń będzie lepszy na jesień i zimę, a hawajskie kwiaty i krzykliwe kolory zostaw na lato. 4. Dopasuj do okazji Gdy rano obmyślasz stylizację, pamiętaj o tym, co będziesz robił danego dnia. Nie każdy zna się na trendach i dla starszych osób przybycie na rodzinną imprezę gościa w kwiecistych spodniach jest nie do pomyślenia. Wyraziste kwiaty zostaw na plażę lub imprezę w gronie przyjaciół. Hit czy kit? Tylko od ciebie zależy, czy kwiecisty trend będzie hitem czy kitem. Zdecydowanie odradzamy noszenie rozpiętej koszuli w kwiaty w mieście. Nie jest to ani fajne, ani ładne. Natomiast koszula w delikatne kwiatki to strzał w dziesiątkę! W modzie, jak i w życiu nie należy być zawsze poważnym.
Męski floral – hit czy kit?
Jesteś fanem seriali o lekarzach? A może po prostu intrygują cię tajemnice ludzkiego ciała? Jeśli interesuje cię medycyna i chcesz dowiedzieć się o niej czegoś więcej, sięgnij po jedną z poniższych pozycji. „Komplikacje. Zapiski chirurga o niedoskonałej nauce”, Atul Gawande Atul Gawande jest znanym amerykańskim chirurgiem, który od 1998 roku współpracuje z magazynem „New Yorker”. Jego pierwsza książka, czyli „Komplikacje…”, ukazała się w 2002 roku i natychmiast odniosła międzynarodowy sukces. Lekarz pisze w niej o prawdziwych przypadkach swoich pacjentów i trudnościach związanych z zawodem chirurga. Co ciekawe, Gawande obnaża niedoskonałości medycyny i daje jasno znać swoim czytelnikom, że jest to „dziedzina nieustannie zmieniającej się wiedzy, niepewnych informacji, omylnych jednostek”. „Gastrofaza”, Mary Roach Humorystyczny styl popularnonaukowych książek Mary Roach zjednał jej fanów na całym świecie. Amerykanka pisała już o tym, co dzieje się z ludzkim ciałem po śmierci („Sztywniak”), a także o tajemnicach ludzkiej seksualności („Bzyk”). „Gastrofaza” tymczasem podejmuje temat… przewodu pokarmowego. Autorka w fascynujący i zabawny sposób przybliża nam proces trawienia i odpowiada na następujące pytania: Dlaczego tak lubimy chrupiące potrawy? Jak to się dzieje, że żołądki nie trawią same siebie? Czy zaparcie może doprowadzić do zgonu? Przeczytaj pełną recenzję książki Mary Roach „Gastrofaza”. „Ginekolodzy”, Jürgen Thorwald „Ginekolodzy” to podobno najbardziej kontrowersyjna spośród książek Jürgena Thorwalda, nieżyjącego już niemieckiego pisarza. Thorwald opisuje w niej czasy przed rozwojem ginekologii (XIX i XX wiek), a wraz z nimi horror pacjentek, którym „pomagali” tzw. damscy rzeźnicy. Autor nie waha się przed postawieniem zarzutów tym, którzy nauki Kościoła stawiali na pierwszym miejscu, nie bacząc na zdrowie i dobro kobiet (np. twierdząc, że kobieta ma rodzić w bólu, bo tak napisano w Biblii). Z drugiej strony autor oddaje sprawiedliwość lekarzom, którzy starali się poprawić los swoich pacjentek: leczyli nowotwory, wymyślili cesarskie cięcie i pracowali nad środkami antykoncepcyjnymi. Przeczytaj pełną recenzję książki Jürgena Thorwalda „Ginekolodzy”. box:offerCarousel „Historia zdrowia i choroby”, Georges Vigarello Georges Vigarello to francuski historyk i socjolog, który głównym przedmiotem swoich zainteresowań uczynił ciało, higienę i sport. „Historia zdrowia i choroby” jest wnikliwą analizą tego, jak zmieniała się wiedza na temat ciała i jego ochrony przez wieki. Autor opisuje, jak nastąpiło przejście pomiędzy izolacją chorego a ustaleniem higieny dobrem publicznym. Vigarello wyjaśnia, co zmienił syfilis w XV wieku, kiedy ludzie zaczęli się regularnie kąpać i przestali puszczać krew. W tej książce oprócz faktów znajdziesz także cytaty z literatury, anegdoty i ciekawostki, które z pewnością uprzyjemnią lekturę. „Nieśmiertelność. Prometejski sen medycyny”, Andrzej Szczeklik Andrzej Szczeklik, zmarły w 2012 roku lekarz-naukowiec, był chyba jednym z najbardziej znanych piszących doktorów w Polsce. Ostatnia z nich, „Nieśmiertelność…”, to książka poświęcona pragnieniu pokonania śmierci, które towarzyszyło ludzkości od zawsze. Andrzej Szczeklik snuje erudycyjną opowieść, w której medycyna przeplata się z religią, filozofią i sztuką. W książce nie brak także osobistych wspomnień profesora Szczeklika i anegdot wzbogacających opisy dokonań współczesnej medycyny. Jeśli medycyna to coś, co interesowało cię niemal od zawsze, skorzystaj z wyboru książek, który ci proponujemy. Każda z nich została napisana w przystępny sposób, językiem zrozumiałym dla laika, więc możesz mieć pewność, że po lekturze będziesz bogatszy o wiedzę na temat ludzkiego ciała, zdrowia i chorób.
Książki, które mówią o medycynie w przystępny sposób
„Niejeden gatunek na Ziemi już wyginął. Ludzie mogą być kolejnym” – przestrzega Elizabeth Kolbert w uhonorowanej Nagrodą Pulitzera w dziedzinie nauki książce „Szóste wymieranie. Historia nienaturalna”. To wstrząsające przewidywania tego, co się stanie, jeśli ludzie nie przestaną niszczyć świata. Do tej pory w historii naszej planety doszło do pięciu wielkich wymierań gatunków. Największa z tych katastrof miała miejsce 252 mln lat temu, kiedy to w ciągu 60 tys. lat z powierzchni naszego globu zniknęło przeszło 90 proc. gatunków morskich i około 70 proc. lądowych. Okazuje się, że dziś sytuacja jest podobna do tej, która miała wtedy miejsce. Przewidywanie katastrofy Obserwacje naukowców nie brzmią optymistycznie: wiele wskazuje na to, że obecnie trwa szóste wymieranie i jest to największe tego typu zdarzenie od czasu uderzenia w Ziemię asteroidy, które spowodowało wyginięcie dinozaurów. Tym razem za katastrofę odpowiada człowiek, który wytrzebił już mnóstwo gatunków, a wiele dalszych czeka w kolejce do zagłady. Nikną koralowce, mięczaki, rekiny i pszczoły. Naukowcy szacują, że zagrożona jest jedna czwarta wszystkich ssaków, jedna piąta gadów i jedna szósta ptaków. Niedługo nie będzie dziko żyjących tygrysów, lwów i lampartów. Jesteśmy zależni od innych stworzeń, nawet od planktonu, który produkuje tlen, a co roku jest go mniej o 1 procent. Niszcząc świat, niszczymy sami siebie. Elizabeth Kolbert zgromadziła bogatą dokumentację, objechała kawał świata i powołuje się na wiele badań naukowców, żeby pokazać, do czego prowadzi niszczycielska działalność człowieka na Ziemi. Uświadamia, że nasz gatunek wywołuje zmiany klimatyczne, których skutków nie da się odwrócić, niszczy lasy, nieracjonalnie gospodaruje zasobami naturalnymi i degraduje środowisko. Książka obrazuje też, jak pojawiały się różne hipotezy i koncepcje naukowe, w jaki sposób prowadzono badania, czyli jak rozwijała się nauka. Lektura ciekawa, ale nieprzyjemna Elizabeth Kolbert z wielką erudycją i swadą przedstawia rozwój nauki oraz opisuje wymarłe gatunki. Drąży temat, nie unikając najtrudniejszych pytań. Mimo że czytelnik otrzymuje pokaźną dawkę wiedzy naukowej, książkę czyta się świetnie, bo napisana została lekkim językiem i mimo przygnębiającej tematyki – z dużym poczuciem humoru. Nie jest to lektura łatwa, zmusza do myślenia i prowadzi do niewesołych konkluzji, ale warto ją przeczytać, żeby zrozumieć, co robimy z naszą planetą i sami ze sobą, galopująco zwiększając konsumpcję. A kto na Ziemi zajmie miejsce człowieka? Jakie będzie nasze dziedzictwo? Tego dowiemy się z tej poruszającej książki. Perspektywy nie wyglądają różowo. Szóste wymieranie. Historia nienaturalna to niesamowicie wciągająca lektura, od której trudno się oderwać. Równocześnie książka wstrząsa i przeraża uzmysławiając czytelnikowi, że człowiek dąży do zagłady własnego gatunku i pozostania epizodem w długiej historii Ziemi. Źródło okładki: gwfoksal.pl
„Szóste wymieranie. Historia nienaturalna” Elizabeth Kolbert – recenzja
Wyobraźmy sobie, że nie mamy limitu gotówki i składamy możliwie najlepszy komputer dla gracza. Brzmi to dość abstrakcyjnie, ale warto sprawdzić, co producenci podzespołów mają w swojej ofercie z górnej półki. Cena za takiego peceta do gier może być astronomiczna. Czasami bardzo duża ilość gotówki, którą możemy przeznaczyć na daną rzecz, np. samochód, dom czy tak jak w tym przypadku na peceta, może sprawić, że wybór idealnego produktu nie będzie łatwy. Jednak samodzielne złożenie nawet najdroższego komputera dla gracza ma wielki plus. W porównaniu do gotowych zestawów w tym przypadku to my decydujemy o wyborze każdego elementu. Dlatego nasz pecet może wyglądać nietuzinkowo, być indywidualnym projektem, tak jak każdy Rolls Royce. W tym przypadku nie chodzi już o oszczędność gotówki, a właśnie stworzenie od podstaw czegoś własnego. Jak będzie wyglądał możliwie najlepszy komputer dla gracza? Z pewnością zjawiskowo. Przygotujmy dwie platformy. Jedną opartą o procesor AMD, drugą o jego rywala, a więc firmę Intel. Płyta główna W przypadku platformy AMD wybieramy ASUS ROG Zenith Extreme. Jest to płyta główna ATX działająca w oparciu o chipset X399. Socket TR4 wspiera procesory AMD Ryzen 5. Seria Republic of Gamers, jak sama nazwa mówi, skierowana jest przede wszystkim do graczy, dlatego też możemy spodziewać się wysokiej wydajności i najwyższej klasy podzespołów, które zostały użyte do produkcji tej płyty. Już na pierwszy rzut oka widzimy aż osiem slotów na pamięć RAM typu DDR4 (model ten obsługuje maksymalnie 128 GB pamięci). Oprócz tego są aż cztery gniazda na karty graficzne. Na jej tylnym panelu znajdziemy aż dziesięć portów USB, natomiast z płyty możemy wyprowadzić ich aż sześć. Fani moddingu pecetów będą zadowoleni, ponieważ ta płyta zawiera szereg diod LED. Ich światło mieni się pełnią palety RGB. Daje to fantastyczny efekt w nocy. Jej cena wynosi średnio około 2700 złotych. W przypadku platformy Intela wybieramy GIGABYTE X299 Aorus Ultra Gaming Pro. Model ten wyposażony jest w gniazdo typu Socket 2066, a więc jest to płyta przeznaczona do najwydajniejszych procesorów Intel, takich jak Core i5, Core i7, i7 Extreme oraz Core i9. Tak jak w przypadku modelu skierowanego do procesorów AMD, również tutaj mamy do czynienia z dużą liczbą slotów na karty graficzne. Płyta ma chipset Intel X299, a więc jeden z najwydajniejszych, które są obecnie dostępne na rynku. W tym przypadku także mamy osiem slotów na RAM typu DDR4. Płyta obsługuje maksymalnie 128 GB pamięci, które mogą pracować w zawrotnej prędkości 4333 MHz. Ciekawą odmianą jest rzadko spotykany model Gigabyte X299 Designare EX, który oprócz wspomnianych wcześniej świetnych parametrów, ma ciekawy wygląd. Czarny laminat połączony ze srebrnymi dodatkami i niebieskim podświetleniem daje fantastyczny efekt, szczególnie po zmroku. Płyta w wersji specjalnej może kosztował około 2500 złotych, natomiast w wersji “tradycyjnej” jej cena wynosi około 1700 złotych. box:offerCarousel Procesor AMD Ryzen Threadripper 1950X wykorzystuje socket TR4. Jest to procesor, który oferuje aż 32 wątki i 16 rdzeni, które taktowane są częstotliwością 3.4 GHz, a w trybie turbo aż 4 GHz. Jest to CPU przede wszystkim dla profesjonalistów i osób, które wymagają wysokiej wydajności bez żadnych wyrzeczeń. Za sprawą nowej podstawki TR4 procesor może współpracować z najnowszym chipsetem X399. Do produkcji procesora wykorzystano 14 nm proces technologiczny. Prezentowany procesor ma 32 MB pamięci Cache L3. Jego atutem jest także odblokowany mnożnik, który ucieszy wszystkich overclockerów. Cena tego modelu wynosi około 3400-3700 złotych. Platforma Intela może pochwalić się najnowszym chipsetem, który obsługuje procesory Core i9. Do możliwie najlepszego peceta do gier wybieramy przedstawiciela rodziny Skylake-X, a konkretnie model 7950X. Jest to procesor mający 16 rdzeni i 32 wątki. Jego częstotliwość taktowania wynosi 2.8 GHz, a w trybie turbo wzrasta do 4.4 GHz. Co ciekawe, model ten ma odblokowany mnożnik, dlatego też będziemy mogli jeszcze bardziej zwiększyć jego wydajność za sprawą overclockingu. Procesor ten, tak jak w przypadku konkurenta, wykonano w 14 nm procesie technologicznym. Model ten ma 22 MB pojemności pamięci cache L3. Jego ceny wynoszą od 7500 do nawet 9000 złotych. Oba procesory wymagają lepszego chłodzenia. Do obu typów socketów pasuje zestaw wodny NZXT Kraken X72. Ten model kosztuje około 800 złotych. Oczywiście możemy przygotować autorski system. Jego cena może zamknąć się nawet w kilku tysiącach złotych. Pamięć RAM Dobrym wyborem jest Corsair Vengeance LED. Jest to osiem kości po 16 GB każda. Ich częstotliwość pracy wynosi 2666 MHz, natomiast opóźnienie 16 CL. Każdy moduł ma złocone styki i dziesięć warstw PCB dla lepszej wydajności. Kości mają w radiatorze podświetlenie LED, które znacznie zwiększa atrakcyjność wizualną naszego zestawu. Cena ośmiu kości wynosi około 7000 złotych. box:offerCarousel Karta graficzna W przypadku kart graficznych także mamy bardzo łatwe zadanie, ponieważ niedawno NVIDIA zaprezentowała swoje najnowsze i najwydajniejsze dziecko, a więc GeForce RTX 2080. W przypadku Gigabyte GeForce RTX 2080 Ti Gaming OC, która ma 11 GB pamięci własnej GDDR6 (interfejs pamięci 352-bit), musimy zapłacić około 6300-7000 tysięcy złotych. Nie inaczej jest w przypadku ZOTAC GeForce 2080 Ti AMP Edition i innych producentów. Model ten wykorzystuje magistralę PCI Express 3.0 x 16, ma aż 4352 rdzenie CUDA, obsługuje DirectX 12, OpenGL 4,5 oraz Vulcan. Licząc jednak, że kupimy cztery takie karty, aby uruchomić je w trybie 4-way SLI, musimy liczyć się z wydatkiem rzędu 24000 złotych. box:offerCarousel Dysk Wybieramy dwa dyski SSD. Pierwszy z nich wymaga interfejsu PCIe NVMe 3.0. Dzięki temu możemy cieszyć się szybkością odczytu na poziomie 2600 MB/s. Zapis wynosi aż 2200 MB/s. Idealnym wyborem jest SSD Intel Optane 905P o pojemności 960 GB. Jego cena to 6500 zł. Magazynem danych może być Samsung 860 Pro, którego pojemność wynosi 4 TB. Cena takiego dysku wynosi około 7300 zł. Zasilacz i obudowa Interesuje nas w miarę najmocniejszy model zasilacza – wybieramy Corsair HX1200i, który ma certyfikat 80 PLUS Platinum. Jest to zasilacz modularny, a więc wszystkie przewody możemy odpiąć i zostawić tylko te niezbędne. Cena takiego modelu wynosi około 1000 złotych. Jeśli już zbudujemy nasz możliwie najlepszy komputer dla gracza, dobrze byłoby pokazać wszystkim, jak wygląda wewnątrz. Warto wybrać obudowę z przeszkloną boczną ścianką. Jednym z interesujących modeli jest LIAN LI PC-V3000WX. Oferuje bardzo dużo miejsca wewnątrz. Aby dobrze schłodzić wszystkie podzespoły, możemy zainstalować cztery wentylatory 120 mm. Cena obudowy wynosi około 2000 złotych. Ile to wszystko kosztuje? Jeśli podsumujemy cenę wszystkich podzespołów, będziemy musieli wydać na takiego superpeceta do gier około 60000 złotych! Kwota zawrotna, ale może być o wiele większa, jeśli zlecimy przygotowanie autorskiego systemu chłodzenia cieczą (lub zbudujemy sami), a także wybierzemy inną obudowę do komputera.
Składamy możliwie najlepszy komputer dla gracza
W samochodzie wymienia się wiele elementów, również spryskiwacz. Na szczęście w większości modeli aut nie jest to trudne. Spryskiwacz to mała, niepozorna część o olbrzymim znaczeniu dla bezpieczeństwa jazdy. To od niego (i od wycieraczek) zależy, ile widać przez przednią szybę. Awaria tego mechanizmu może spowodować duże zagrożenie. Również gdy spryskiwacz działa, ale „byle jak”, jazda samochodem jest utrudniona. Latem widoczność dodatkowo ograniczają owady rozbijające się o szybę, zimą brudzi ją błoto spod kół innych aut. Spryskiwacz mgłowy Częstym powodem wymiany tego elementu jest dokonywanie niedrogiego ulepszenia auta. Chodzi o montaż spryskiwacza mgłowego. Tego typu urządzenie zamiast spryskiwać szybę jednym strumieniem, punktowo, może umyć całą, tworząc – jak sama nazwa wskazuje – mgiełkę. Jeżeli auto nie ma takiego udogodnienia, można wybrać części uniwersalne lub sprawdzić, czy nie uda się dopasować części z innego auta. Efektownie i efektywnie! box:offerCarousel box:offerCarousel * Einparts – Uniwersalne dysze spryskiwaczy mgłowe z regulacją. Produkt sprawdzonej niemieckiej firmy. Pasuje do każdego auta, więc nie ma potrzeby szukania i dobierania części z innych samochodów. W odróżnieniu od tradycyjnych tego typu dysze się nie zatykają. Wydłużają czas pracy wycieraczek. Cena: od 45 zł. Nie ma sensu męczyć się z niesprawną czy kiepsko działającą częścią, zwłaszcza że nowy spryskiwacz nie jest ani drogi, ani trudny do wymiany. Z wymontowaniem starego i zamontowaniem nowego każdy powinien poradzić sobie w zaciszu własnego garażu, przy użyciu podstawowych narzędzi. Nie trzeba nawet ściągać wycieraczek. box:offerCarousel Pierwszy krok Odchylenie lub zdjęcie podszybia i wypięcie przewodu z końcówki dyszy spryskiwacza. Jeżeli powodem całej operacji jest awaria, można pokusić się o wymianę jednej dyszy. Jeżeli chcemy dokonać modyfikacji i zamontować spryskiwacz mgłowy, wtedy oczywiście trzeba wymienić wszystkie. Przy wypinaniu powinien wystarczyć śrubokręt. Jeżeli spryskiwacz w samochodzie nie jest umieszczony na podszybiu, lecz na masce, czeka nas zdjęcie maty, która od spodu wygłusza drgania. Na szczęście nie jest to skomplikowane (pomocny może być jedynie ściągacz do spinek). box:offerCarousel Skoro już zdjęliśmy matę, możemy też sprawdzić, czy nie jest zużyta bądź zniszczona przez zwierzęta. Jest okazję, by wymienić ją na nową. Jeżeli przewód od spryskiwaczy nie chce puścić – co może się zdarzyć szczególnie zimą – można spróbować lekko go podgrzać. Drugi krok Przygotowanie płaskiego narzędzia, najlepiej wkrętaka, który posłuży do podważenia spryskiwacza. Łapiemy go, wypinamy i wyciągamy. Jeżeli pracujemy na dyszach wmontowanych w maskę, trzeba uważać na lakier. Można ewentualnie podważyć całość od dołu, by wyeliminować ryzyko uszkodzenia. Trzeci krok Po pozbyciu się starego elementu czas założyć nowy. Trzeba więc włożyć nową dyszę na miejsce i docisnąć, by znalazła się w zatrzaskach. Gotowe? Już prawie. Czwarty krok Podpięcie gumowego przewodu do nowej dyszy. Robimy to, co wcześniej, ale w odwrotnej kolejności. Zamiast odpinać, wpinamy. Piąty krok To już właściwie przyjemność. Mowa o sprawdzeniu, czy wszystko działa i czy układ jest szczelny. Sprawdźmy, czy przewody nie są zagięte, czy płyn nie wycieka i czy dysze nie pryskają na boki, zbyt wysoko lub zbyt nisko. Jeżeli spryskiwacze działają bez zastrzeżeń, nie pozostaje nic innego, jak cieszyć się z dobrze wykonanej pracy. Jeśli natomiast coś nadal jest „nie tak”, prześledźmy, czy nie pomyliliśmy się przy wykonywaniu poprzednich czynności. Przyczyna nieprawidłowego działania systemu może też wynikać z innych elementów układu spryskiwaczy. Być może wystarczy tylko całość przeczyścić i przedmuchać. Pamiętajmy, że jeżeli często w zbiorniku nie ma płynu, w układzie odkładają się zanieczyszczenia. Być może należy zainteresować się wymianą przewodów lub pompki. Wymiana spryskiwaczy jest łatwa, a może przynieść wiele korzyści. Świat wygląda o wiele lepiej, gdy patrzymy przez czystą szybę.
Wymiana spryskiwaczy w 5 krokach
To najmodniejszy w tym sezonie trend uliczny nawiązujący m.in. do takich inspiracji, jak kultowy serial lat 90. Beverly Hills 90210. Linię tę charakteryzują oryginalne fasony, kolory oraz dodatki, które łączą w sobie elementy grunge’u, sportową swobodę i letnie surferskie propozycje, wprost idealne na co dzień lub na wakacyjny wyjazd. Moda ulicy To prawdziwa gratka dla nastolatek lubiących luźny styl sportowy, a także niezobowiązujące letnie klimaty surferskie. W tym sezonie nawiązania do mody lat 90. są oczywiste i objawiają się na każdym kroku. Nonszalanckie stroje, od których roi się ulica, to przede wszystkim jeansy typu boyfriend, popularne „marchewki” z wyższym stanem, szorty z dziurami i przetarciami oraz jeansowe ogrodniczki z krótką lub długą nogawką. Ponadto mają się dobrze również oldschoolowe i multikolorowe T-shirty, oversizowe bluzy z napisami, chwytliwymi sloganami, czy wersje wykonane z przezroczystej siatki, krótkie topy oraz koszulki w prążki czy półgolfy śmiało odsłaniające pępek. Dopasowane do ciała, kolorowe legginsy w zestawieniu z luźnymi, męskimi koszulami wiązanymi na supeł w pasie, trapezowe minispódniczki zapinane na guziki z przodu, dopasowane sukienki tuby zdobne w kwiatowe wzory, czy lekkie, rozpinane z przodu i mocno wzorzyste kurtki typu „bomber jacket” tworzą idealne dopełnienie modnego looku. Pośród materiałów króluje przede wszystkim sprany i wyblakły jeans w grunge’owych stylizacjach. Bawełna, kresz, poliester i wiskoza to również niezbędne elementy doskonale wpisujące się w tę tendencję. W letnim sezonie popularne będę także wszelkiego rodzaju przetarcia czy dziury na materiałach. W wydaniu total look możemy je spotkać zarówno na spodniach, jak i jeansowych kurtkach czy kamizelkach. Marchewki czy damskie boyfriendy o długiej nogawce świetnie się prezentują w tym modnym wydaniu. Marmurkowa, mocno sprana czy wręcz wyszarzała od słońca tkanina, również ma się dobrze i dominuje wśród kluczowych pozycji spodni, szortów czy jeansowych dodatków. Świetnie odnajduje się na krótkich spodenkach z wyższym stanem, które sprawiają wrażenie długo moczonych w detergencie. D.I.Y., czyli zrób to sama Jeśli chcesz wskrzesić ducha lat 90., spodnie z modnymi przetarciami możesz wykonać samodzielnie w domu. Nie wpadaj w panikę – to nic trudnego! Potrzebne ci będą tylko ulubione jeansy, najlepiej o najpopularniejszym kroju marchewek ze zwężaną nogawką, poręczna tarka do warzyw o ostrych oczkach lub tarka do ścierania stóp, pumeks w kostce oraz nożyczki do cięcia materiału. Zacznij od rozłożenia swoich spodni na płasko na czystej i równej powierzchni. Teraz zastanów się, w jakim miejscu chcesz zlokalizować dziury i modne przetarcia na materiale. Najpopularniejsze miejsca to te na kolanach oraz udach, ale możesz wybrać dowolną lokalizację. Za pomocą tarki kilka razy przetrzyj materiał w jednym miejscu – musisz to zrobić starannie, ale delikatnie, tak aby nie przebić się na wewnętrzną stronę materiału. W razie potrzeby pomóż sobie ostrymi nożyczkami i ostrożnie natnij materiał. Większe dziury uzyskasz dzięki rozdarciom. W tym wypadku musisz zrobić to ręcznie – precyzyjnie i powoli rozedrzyj materiał w danym miejscu. Dla bardziej naturalnego efektu uzyskane dziury i ich okolicę kilkakrotnie przetrzyj pumeksem. Gotowe! Teraz ciesz się spodniami o oryginalnych, ręcznie robionych przetarciach. Możesz mieć pewność, że od dzisiaj żadna z twoich przyjaciółek nie będzie miała takiego samego modelu spodni. Moja rada: Do przerobienia nadają się również krótkie szorty lub minispódniczka. Musisz tylko dokładnie powtórzyć wszystkie wyżej wymienione czynności. Jeansowe szorty będą także świetnie wyglądać po zafarbowaniu farbkami do tkaninlub moczeniu w środku wybielającym. Możesz dodatkowo ozdobić spodnie za pomocą ćwieków lub nitów. Świetną ozdobę stanowią również wszelkiego rodzaju wstawki z innych materiałów, wszyte w tylną kieszeń, mankiet lub jedną nogawkę szortów. Dodatki na mierę lat 90-tych Kluczową rolę pośród dodatków odgrywa obuwie. A składają się na nie przede wszystkim sportowe buty na grubej i płaskiej platformie lub nieregularnej „słoninie”. Platforma musi być wysoka i ma zwracać na siebie uwagę kształtem, ale nade wszystko wzorem i kolorem – im bardziej ozdobna lub w wydaniu fluo, tym lepiej i bardziej oryginalnie. Ogromnym hitem będą również klapki z klamrami, tzw. „birkenstock”, na grubej, korkowej platformie. Metaliczne kolory złota i srebra, fluorescencyjne fiolety, mleczne biele czy ziemiste czernie na klapkach cieszą się największą popularnością i goszczą niemal w każdej kolekcji projektantów. Jeżeli szukasz czegoś na płaskim obcasie, możesz zdecydować się na najprostsze materiałowe, białe trampki. W wersji bardziej eleganckiej koniecznie postaw na lakierowane baleriny z zapięciem na pięcie lub kostce. Królują także nieśmiertelne krótkie martensy przed kostkę oraz uniseksowe sneakersy w różnych kolorach, pośród których prym zdecydowanie wiodą cukrowe biele, smoliste czernie, grafitowe i gołębie szarości, śliwkowe fiolety, pudrowe róże, kolor marsala czy winny burgund oraz miks neonoworóżowych i żółto-limonkowych barw fluo w wydaniu total look. Charakterystyczne będą także dodatki, wśród których brylują niezastąpione złote łańcuchy na szyję w rozmiarze XXL, zdobne w różnego rodzaju zawieszki – np. te w kształcie ust, morskich motywów kotwicy, soczystych owoców i warzyw czy dzikich zwierząt. Dodatkowo pojawiają się krótkie wisiorki z rzemienia z zawieszką w kształcie bogato zdobionego krzyżyka oraz plecione, plastikowe naszyjniki-obroże, ściśle przylegające do szyi, które w swojej niezmienionej formie zostały przeniesione z lat 90. Duże i połyskliwe kolczyki o najróżniejszych formach i kształtach to kolejna topowa propozycja dla dziewczyn na lato. Wybieraj modele wkręcane, np. w kształcie pioruna, trójkąta czy koła. Możesz również pokusić się o dłuższą wersję kolczyków, sięgających do ramion, w popularnym złocie lub srebrze. A jeżeli nie masz przekutych uszu – śmiało wybierz klipy. Wakacyjną porą niezastąpione będą również plecaki i sznurowane worki typu żeglarskiego. Nie zwlekaj dłużej i przerzuć się na wygodny plecak, dzięki czemu zyskasz nie tylko modny look, ale przede wszystkim swobodę ruchów i większą pojemność niż w przypadku tradycyjnej torby na ramię. Okulary przeciwsłoneczne to ponadczasowy i obowiązkowy dodatek, a w szczególności model o najmodniejszych, okrągłych oprawkach czyli tzw. „lenonki”. Fason popularnych wayfarerów bez dolnych oprawek też długo nie wyjdzie z mody, więc noś je zamiennie. Możesz postawić również na okulary jednokolorowe w podstawowych kolorach bieli oraz czerni lub we wzory – np. typu zygzak lub w panterkę. Prawdziwym hitem będą jednak okulary „dwa w jednym”, czyli miks szkieł zerówek wraz z fantazyjnie podnoszonymi do góry szkłami przeciwsłonecznymi. To wprost idealny gadżet dla modnych i odważnych dziewczyn, lubiących podkreślać swoją indywidualność na każdym kroku. Dużą popularnością cieszą się również akcesoria i dodatki do włosów, pośród których prym wiodą zdecydowanie gumki i frotki do włosów o szerokim rozstawie i mięsistej fakturze, wykonane z najróżniejszych materiałów o metalicznej czy fluorescencyjnej strukturze. Zamiennie pojawiają się również duże klamry do włosów lub drewniane i plastikowe spinki zdobne w śmieszne motywy owoców, zwierząt oraz wielobarwnych wzorów. Pośród dodatków rodem z lat 90. nie może zabraknąć takiej kluczowej pozycji jak nakrycia głowy. Czapki z daszkiem w najróżniejszych formach to hit letniego sezonu, a przy okazji prawdziwa gratka dla ich fanek. Na plażę czy w upalny letni dzień w mieście postaw na neonowe i wzorzyste czapki z daszkiem typu full cap, snapback lub ich pięciopanelowe wcielenie zapinane z tyłu na rzep. Postaw na czapki wykonane z ekologicznej bawełny lub miękkiej pianki poliuretanowej, które zwijają się i bez trudu mieszczą w każdej damskiej torebce lub plecaku. Szalenie modne będą również kolorowe, tzw. „tenisowe” daszki, które idealnie sprawdzą się podczas gier ruchowych na świeżym powietrzu lub wypoczynku nad wodą. Nawiązania do lat 90. to trend stworzony głównie z myślą o młodych indywidualistkach, dziewczynach poszukujących swojego stylu, otwartych na zmiany i modowe eksperymenty z fasonami, kolorami czy dodatkami. Ubrania nawiązujące do tego stylu są kwintesencją najnowszych trendów w modzie, obok których nie da się przejść obojętnie, szczególnie latem.
Moda jak z Beverly Hills - powrót lat 90.
Wybranie prezentu dla miłośnika kryminałów jest coraz trudniejsze, bo ten modny gatunek zawojował półki w księgarniach. Jak w zalewie tegorocznych nowości wybrać te, które ucieszą wielbicieli zagadek, mrocznych zakamarków ludzkich dusz i detektywistycznych śledztw? Można sięgnąć po książki sprawdzonych autorów. Można zaryzykować spotkanie z twórczością debiutantów. Można zamknąć oczy i wycelować palcem w grzbiet jednej z książek stojących w księgarni w dziale „kryminał”. A można zaufać temu, co sprawdzone, i wybrać coś z poniższej listy. Na wesoło O tym, że i w Boże Narodzenie może dojść do zbrodni, pisała już Agatha Christie. Jednak nawet miłośnicy mrocznych kryminałów potrzebują czasami czegoś lżejszego i choć wciąż związanego ze światem zbrodni, to jednak wywołującego raczej uśmiech niż strach. Kiedy najlepiej sięgnąć po komedię kryminalną? Wtedy gdy Kevin siedzi sam w domu, a w mieszkaniach pachnie igliwiem. Humorystycznych historii warto szukać u Olgi Rudnickiej, która stworzyła postaci pięciu zwariowanych Natalii, a w tym roku powróciła z „Życiem na wynos”, drugim tomem cyklu z Emilią Przecinek, której nuda nie grozi, podobnie jak czytelnikom gotowym na spotkanie ze zwariowaną familią Przecinków. Bawi także duet Solański & Gucio, czyli prywatny detektyw i jego wierny druh, bystry kundelek z detektywistycznym zacięciem. Spotykamy się z nimi po raz drugi. W „Zbrodni nad urwiskiem” Marty Matyszczak wyruszą oni na irlandzką wyspę, gdzie spróbują rozwikłać zagadkę zaginięcia pewnej Polki. box:offerCarousel Udane debiuty Gdy na rynku pojawia się powieść debiutanta, nie bardzo wiadomo, co z tym fantem zrobić. Zaufać czy poczekać na kolejny hit wydawniczy znanego autora? Podpowiadam: zaufać! Inaczej umknie wam sporo ciekawie zapowiadających się pisarzy. Jednym z tych tytułów, które warto sprawić w prezencie miłośnikowi zbrodniczych klimatów, jest kryminalny debiut Marcela Woźniaka (który wcześniej wykazał się na innym polu, pisząc książkę o Tyrmandzie). „Powtórka” z impetem otwiera serię o Leonie Brodzkim. Makabryczna zbrodnia z powieści należy do tych, o których nie da się zapomnieć (wyobraźcie sobie skatowaną kobietę, której dziecko rodzi się już… po jej śmierci). Jest dynamicznie, intrygująco, a Toruń nabiera tutaj zdecydowanie mrocznego charakteru. Również na zagranicznym podwórku dzieje się wiele. „Czasami kłamię” Alice Feeney to thriller psychologiczny, o którym kolokwialnie można powiedzieć, że „ryje banię”. Nie ma tu typowego kryminalnego śledztwa. Jest za to próba odtworzenia życia przez pogrążoną w śpiączce kobietę, do której docierają głosy z otoczenia, choć ona sama skontaktować się z nikim nie może. Im więcej sobie przypomina, tym lepiej zdaje sobie sprawę z tego, że znajduje się w niebezpieczeństwie. Jest jednak małe „ale”. Główna bohaterka „czasami kłamie”. Jak rozróżnić prawdę od konfabulacji? Co tak naprawdę przydarzyło się kobiecie? Świetna, trzymająca w napięciu proza! box:offerCarousel Wielkie hity Gorące tegoroczne premiery zdecydowanie polecają się pod choinkę. Długo wyczekiwany „Labirynt duchów” Carlosa Ruiza Zafóna to wspaniałe zwieńczenie tetralogii „Cmentarz zapomnianych książek” i udany powrót na niebezpieczne uliczki Barcelony, która raz jeszcze pokaże swoje mroczne oblicze. Wraca także Robert Langdon, bohater stworzony przez Dana Browna. Tym razem specjalista w dziedzinie symboli religijnych trafia do Hiszpanii. W „Początku” możemy liczyć na skomplikowaną intrygę, dużą dawkę tajemnic i liczne nawiązania do kultury i religii. Zdania na temat tej powieści są podzielone, więc tym bardziej warto się przekonać, czy Langdon faktycznie nieco „zdziadział”, czy może to zupełnie nowa, ciekawsza odsłona speca od zagadek. Tymczasem na polskim podwórku pojawił się w tym roku najlepszy kryminał w dorobku Wojciecha Chmielarza i jeden z najlepszych kryminałów, jakie czytałam w ogóle. „Zombie” to powrót detektywa Dawida Wolskiego i mocna historia o niedoskonałości ludzkiej pamięci i przewinach, których nie zmazał upływający czas. Kryminały polecają się na prezent. Wybierzcie te najlepsze i dajcie obdarowanym szansę wciągnięcia się w intrygujące śledztwa na najwyższym poziomie.
7 kryminałów (2017) idealnych na prezent pod choinkę
Łatwość utrzymania w czystości, uniwersalność, odporność na działanie czynników atmosferycznych – to tylko niektóre zalety płytek gresowych imitujących drewno. Są też tańsze niż naturalny materiał. W jakich pomieszczeniach sprawdzi się gres? Jakie są jego inne mocne strony? Czym jest gres? Gresem nazywamy płytki ceramiczne o jednolitej strukturze. Są produkowane z kamionki szlachetnej (do jej stworzenia wykorzystuje się kilka surowców, m.in. kaolin, glinę, piasek kwarcowy, szamot i skaleń). Mieszanka uzyskana z tych składników jest poddawana naciskowi wynoszącemu 800 kg/cm2 (jest po prostu prasowana). Kolejny krok to wypalanie, podczas którego temperatura wynosi około 1300 stopni Celsjusza. Gres można stosować zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz budynku. Dlaczego? Nie jest to materiał wysoko nasiąkliwy. Ponadto wykazuje odporność na niskie temperatury. Kolejna jego zaleta to odporność na ścieranie. Jest to bardzo twardy materiał, który gwarantuje długoletnie użytkowanie. Ponadto imituje popularne materiały wykorzystywane do wykańczania wnętrz. Zalety płytek gresowych drewnopodobnych Podłoga ma niemały wpływ na charakter wnętrza. Żeby pożądany efekt utrzymywał się przez lata, często wymaga ona zabiegów pielęgnacyjnych, zwłaszcza jeśli jest drewniana (ta na dodatek bywa kosztowna). Na szczęście dostępne są płytki gresowe, których wybór eliminuje konieczność poświęcania czasu na pielęgnację podłogi. Nie potrzebują ani konserwacji, ani impregnowania, więc nie ponosimy dodatkowych kosztów. Dlaczego jeszcze warto zdecydować się na zakup gresu drewnopodobnego? box:imagePins box:pin Płytki gresowe drewnopodobne: 1) Są odporne na działanie trudnych warunków atmosferycznych. Jak zostało już wspomniane wcześniej, płytki gresowe są odporne na różne warunki pogodowe. Nie ulegną zniszczeniu na skutek działania deszczu ani wysokiej czy niskiej temperatury, a nawet mrozów. Są wytrzymałe. W związku z tym z powodzeniem można je wykorzystać na zewnątrz budynku, np. do wykończenia balkonu lub tarasu, który stanowi przedłużenie salonu. Jeśli w pokoju dziennym też położymy gres drewnopodobny, osiągniemy spójną wizualnie i stylistycznie przestrzeń. 2) Bardzo dobrze imitują drewno. To jedna z największych zalet tego produktu. Z tego względu możemy niskim kosztem zafundować sobie „drewnianą podłogę” w kuchni lub salonie bez obaw o utratę przytulnej atmosfery tych pomieszczeń. Jest nawet wręcz przeciwnie, bowiem płytki gresowe ocieplają wystrój tradycyjnego mieszkania, a nowoczesnemu dodają naturalności. Cechuje je uniwersalność. Będą dobrze prezentować się zarówno w klasycznych wnętrzach, jak i tych minimalistycznych, również industrialnych. Dopasujemy je bez problemu, ponieważ występują w bogatej kolorystyce i rozmaitym wzornictwie. 3) Są bezpieczne dla osób starszych i dzieci. Drewnopodobne płytki gresowe nie tylko pięknie prezentują się na podłodze, ale też mają powłokę antypoślizgową. To dobre rozwiązanie w domach, w których mieszkają osoby starsze i dzieci. Wybierając je, nie będziemy musieli martwić się o bezpieczeństwo domowników. Npoza tym nie będzie potrzeby rozkładania dywanu. Co więcej, gres drewnopodobny jest odporny na ścieranie. Nie traci on nic na swojej atrakcyjności wraz z upływem czasu i eksploatowaniem oraz na skutek czynników mechanicznych. Na dodatek łatwo jest go utrzymać w czystości. 4) Są ekologiczne. Nie dość, że podłoga wykonana z drewnopodobnych płytek gresowych dobrze imituje tę drewnianą, a więc pięknie wygląda, to jeszcze jest ekologiczna. Do jej produkcji wykorzystano naturalne składniki, takie jak piasek i glina. To szczególnie ważny aspekt w przypadku domów, których mieszkańcami są alergicy. Taka podłoga nie będzie powodować przykrych reakcji uczuleniowych ani uszczerbku na zdrowiu.
Gres drewnopodobny. Zalety
Sezon wiosenno-letni sprzyja przebywaniu na świeżym powietrzu i długim spacerom. Warto znaleźć na nie czas i wykorzystać tę formę ruchu do zachowania formy i kondycji. Spacer nawet w szybkim tempie nie jest bardzo męczący, nie obciąża stawów i może być miłym pretekstem do spotkania z bliską osobą. Dlaczego warto spacerować? To jedna z aktywności, która nie wymaga sprzętu i specjalnego stroju. Jest zupełnie darmowa, a spacerować można wszędzie i o każdej porze. To sprawia, że spacery są polecane każdemu dla zachowania zdrowia. Przebywanie na świeżym powietrzu jest korzystne dla układu odpornościowego i sprawia, że organizm jest lepiej dotleniony. Energiczny spacer pobudza prawie wszystkie mięśnie. W czasie marszu pamiętaj o zachowaniu prawidłowej postawy, unikaj zbędnych obciążeń; jeśli musisz, zabierz ze sobą plecak zamiast torebki – dzięki temu łatwiej będzie ci utrzymać prostą sylwetkę. Staraj się trzymać lekko wciągnięty brzuch, tak żeby podtrzymywał prawidłową postawę. Spacer dla każdego Nie ma ograniczeń wiekowych, spacerować może każdy – w zależności od wieku i mobilności – w różnym tempie. Im szybszy spacer, tym lepiej, bo dzięki temu spalisz więcej kalorii i zaangażujesz ciało do większego wysiłku. Jeśli chcesz monitorować poziom swojej aktywności, spróbuj maszerować z pulsometrem. Dzięki temu możesz sprawdzić strefy tętna, w jakich chodzisz, a także przebyty dystans i ilość spalonych kalorii. Ciekawą informacją jest też liczba zrobionych kroków. W ciągu dnia powinno być ich 10 000. To około 8–10 km. Jeśli to dla ciebie za dużo, zacznij od krótszych odcinków i rób przerwy w czasie marszu. Z czasem dojdziesz do formy, która umożliwi długie spacery. Ubierz się wygodnie Najlepiej spacerować w wygodnych butach, które są stabilne. Dodatkowo przyda się strój sportowy – spodnie plus koszulka. Latem warto zadbać o ochronę przed słońcem. Krem z filtrem nie wystarczy, nie zapominaj o okularach przeciwsłonecznych i czapce na głowę. Korzyści ze spacerów Już po kilku tygodniach poczujesz, że twój organizm może pozwolić sobie na większy wysiłek. Wzmocnisz mięśnie nóg i pleców, zwiększysz wydolność oddechową i nie będziesz mieć problemów z zadyszką. To ogromny wkład w zdrowie i lepszą kondycję układu sercowo-naczyniowego. Serce dzięki regularnemu wysiłkowi o umiarkowanej intensywności jest mocniejsze i mniej podatne na wiele chorób cywilizacyjnych. W czasie marszu pamiętaj o regularnym nawodnieniu, najlepiej zawsze zabieraj ze sobą bidon z wodą. Utrata wagi Nawet jeśli nie jest to twoim nadrzędnym celem, z czasem uda ci się zrzucić kilka zbędnych kilogramów. Pamiętaj o zdrowym odżywianiu, które ma w tym wypadku kluczową rolę. W trakcie godziny marszu można spalić około 350 kalorii – to prawie tyle, co podczas jazdy na rowerze. Łącząc spacer z prostymi ćwiczeniami w domu, możesz skutecznie wysmuklić sylwetkę. Warto wykonywać 2–3 razy w tygodniu krótką gimnastykę na macie – wykorzystując ciężarki szybciej zobaczysz efekt. Regularny wysiłek receptą na zdrowie Aktywność fizyczna zapewnia zdrowie i lepsze samopoczucie. To także recepta na dłuższe i lepsze życie. Można spacerować samemu albo w towarzystwie. Warto podjąć wyzwanie i spacerować każdego dnia przez minimum 30 minut. Z czasem stanie się to zdrowym nawykiem. Dzięki temu można lepiej poznać swoje miasto, znaleźć zielone miejsca, w których łatwiej się wyciszyć. To jedna z najlepszych inwestycji we własne zdrowie.
Sezon na spacery, wykorzystaj ten czas
Aktywność fizyczna służy prawidłowemu rozwojowi dziecka i zapobiega wadom postawy. Kształtuje też zdrowe nawyki, które mają wpływ na utrzymanie zdrowia i zdrowej sylwetki w dorosłym życiu. Sport wyrabia charakter i wspomaga rozwój psychofizyczny. Motoryka w wieku 6–10 lat Wiek 6–10 lat to tzw. złoty wiek motoryczny. W tym czasie dzieci bardzo szybko i łatwo przyswajają nowe umiejętności ruchowe. Rozwijają się bardzo ważne umiejętności, takie jak zwinność, szybkość, gibkość, wytrzymałość, siła i koordynacja ruchowa. Warto wspomagać rozwój dziecka i umożliwić mu trenowanie ulubionej dyscypliny. Mali chłopcy bardzo chętnie próbują nowych rzeczy. Nie czują strachu i nie mają oporów. Łatwo przekraczają własne możliwości. Pielęgnowanie takiego podejścia może być bardzo przydatne w późniejszym życiu. Jaki sport ma szanse najbardziej spodobać się chłopcom? Piłka nożna Większość małych chłopców ma za idolów najlepszych piłkarzy świata. Kopanie piłki z kolegami to najczęściej wybierana zabawa podwórkowa. Dobrze jest spróbować sił w drużynie. Trenując piłkę nożną, dziecko uczy się, na czym polega współpraca i wsparcie grupy. Na treningach tworzą się silne więzi. Dzieci rozwijają też zdolności motoryczne. Piłka nożna poza szybkością i wytrzymałością uczy myślenia strategicznego i planowania podań. To bardzo rozwijająca dyscyplina. Warto kupić dziecku korki, piłkę, strój sportowy i obserwować postępy na treningach. Karate Sztuki walki są coraz bardzie popularne, a dzieci chętnie przychodzą na zajęcia. To sport, który oprócz siły i sprawności uczy ogromnej determinacji. Nie każde dziecko odnajduje się dobrze w grupie. Karate stawia wszystkich na tym samym poziomie. Lepsze efekty można zdobyć jedynie systematyczną i konsekwentną pracą nad sobą. Strój do karate – kimono – sprawia, że osoby trenujące czują się wyjątkowo. Przynależą do nielicznej grupy, która ma duży wpływ na kształtowanie takich cech charakteru, jak upór, determinacja, odwaga. Tenis Rakietę tenisową można dać dziecku już w wieku 5–6 lat. Na początku jest to dobra zabawa, ale warto obserwować, czy dziecko ma warunki do rozwijania swoich umiejętności i długie godziny na korcie go nie nudzą. Na początku każdy uczy się podstawowych uderzeń, pierwsze lata służą doskonaleniu tych prostych posunięć. Na poważniejszą grę przychodzi czas w wieku 8–10 lat. Wytrwałość, siła, zręczność i szybkość to najważniejsze cechy dobrego tenisisty. Trzeba zadbać o dobre buty i wygodny strój, jednak nie zastąpią one umiejętności. Jazda na rolkach Kiedy dziecko opanuje już jazdę na rowerze, ma ochotę spróbować kolejnych aktywności. Przesiada się na hulajnogę czy rolki. Wymagają one dobrej koordynacji i umiejętności utrzymywania równowagi. Wzmacniają mięśnie i równomiernie je rozbudowują. Rolki można kupić dziecku już w wieku 6–7 lat. Niezbędny jest też kask i ochraniacze, które zamortyzują upadki. To sport dla odważnych dzieci, które lubią wyzwania. Może zdarzyć się wiele wywrotek, ale to jeden z lepszych sposobów na rozwój sprawności motorycznych. Sport to zdrowie i nawet jeśli dziecko nie zajmie się nim zawodowo, może odnaleźć pasję na całe życie. Aktywność fizyczna to najlepszy sposób zagospodarowania wolnego czasu. Spędzaj czas z dzieckiem aktywnie, pokaż swoim przykładem, jak dużo radości można czerpać ze sportowego popołudnia.
Najlepsze aktywności dla chłopców w wieku 6–10 lat
Preparaty upiększające na bazie ziół cieszą się ogromną popularnością. Doceniamy ich skuteczność, a przede wszystkim bezpieczny, naturalny skład. Niektóre spośród kosmetyków roślinnych przeznaczonych do stosowania zewnętrznego możemy przygotować samodzielnie. Wystarczy zaopatrzyć się w kilka łatwo dostępnych składników. Oczyszczająca parówka Rozszerzone i zanieczyszczone pory skóry to jedna z najczęstszych przyczyn nieestetycznych wągrów i wyprysków. Skóra nabiera szarego, niezdrowego wyglądu, a makijaż, którym próbujemy zamaskować niedoskonałości, często jedynie pogarsza sprawę. Parówka to od lat znany i stosowany sposób na pozbycie się zmian tego typu. Wykonywana raz w tygodniu, pozwoli znormalizować pracę gruczołów łojowych, dzięki czemu zostanie ograniczona ilość wydzielanego sebum. Do miski wsypmy 1 łyżkę nasion kopru włoskiego oraz taką samą ilość nasion bzu. Dodajmy dwie łyżki sproszkowanej lukrecji oraz dwie łyżki suszonych kwiatów rumianku. Mieszankę ziół zalejmy jednym litrem przegotowanej, gorącej wody. 10-minutowa sesja pod ręcznikiem pozwoli pozbyć się nagromadzonych toksyn, a powtarzana regularnie zapewni wygładzenie skóry i rozjaśnienie jej kolorytu. Upiększająca maseczka Preparaty zawierające ekstrakt ze skrzypu polnego uchodzą za niezwykle skuteczne w walce o piękne paznokcie, włosy i skórę. Dzięki obecnemu w składzie tej rośliny krzemowi zioło działa przeciwzapalnie, przyspiesza procesy regeneracyjne i chroni warstwę lipidową naskórka przed niesprzyjającymi czynnikami zewnętrznymi. Roślina wykazuje właściwości kojące, a dodatkowo wzmacnia naczynka, zapobiegając ich pękaniu. Nic dziwnego, że tak chętnie wykorzystywana jest do samodzielnego sporządzania kosmetyków. Do przygotowania domowej maseczki będziemy potrzebować jednej łyżki świeżych drożdży, jednej łyżki skrzypu polnego, odrobiny soku z cytryny oraz wodę w ilości pozwalającej na stworzenie ze składników mieszaniny o konsystencji dość gęstego kremu. Zamiast wody możemy użyć mleka lub odżywczej oliwy z oliwek. Maseczkę nakładamy na twarz trzy razy w tygodniu na około 20 minut, a następnie zmywamy ciepłą wodą. Dzięki temu skóra stanie się wyraźnie zdrowsza i bardziej promienna. Nawilżający tonik Ten często niedoceniany kosmetyk ma ogromne znaczenie dla właściwej pielęgnacji skóry twarzy. Nie tylko dokładnie ją oczyszcza z resztek makijażu i zabrudzeń, ale też działa silnie nawilżająco i odżywczo. Wspomaga regenerację naskórka i jednocześnie przywraca mu odpowiednie pH. Niweluje przy tym drażliwość skóry, zmniejszając ryzyko powstawania wyprysków. Warto pamiętać, że tonik zapewnia lepsze wchłanianie innych kosmetyków. Sekret tak wszechstronnego działania toniku kryje jego skład, w którym zioła pełnią rolę szczególną – zwłaszcza rumianek i szałwia. Z łatwością możemy wykorzystać je, przygotowując własny preparat. Garść pierwszego z wymienionych ziół oraz łyżkę szałwii wsypujemy do słoika, a następnie zalewamy 1/2 litra wrzątku. Po ostygnięciu naparu, odcedzamy płyn do czystego naczynia i dodajemy odrobinę soku żurawinowego. Ten z kolei zadziała przeciwtrądzikowo i rozjaśni przebarwienia. Za sprawą zawartych w nim antyoksydantów i witaminy C skóra nabierze młodzieńczego wyglądu. Tonik można stosować rano, przed nałożeniem makijażu, oraz wieczorem. Aby zintensyfikować działanie ziół, z powodzeniem możemy przyjmować je w postaci zwykłych herbatek. Godne polecenia są napary z pokrzywy, która dostarczy skórze cennych witamin, soli mineralnych oraz wzmocni włosy i paznokcie. Dużą popularnością cieszą się również działające przeciwtrądzikowo napoje z bratka.
Bądź piękna wiosną. Przygotuj domowe kosmetyki ziołowe
Aktywność fizyczna jest niezbędna dla zachowania zdrowia i dobrego samopoczucia. Spacerowanie to najbardziej naturalna forma ruchu, nie wymaga przygotowań, specjalnego sprzętu ani stroju. Nie męczy i jest możliwe do wykonania dla każdego. Ze spacerowania wypływa wiele korzyści dla zdrowia, dlatego warto to robić. To nic nie kosztuje Poza wygodnymi butami, nie potrzebujesz wiele. Przydadzą się też wygodne spodnie, bluza, a czasem kurtka, ale poza tym nie poniesiesz innych kosztów. Nie ma ograniczenia wiekowego, wagowego, chodzenie jest najbardziej naturalną formą ruchu. Niestety, często na co dzień za dużo przemieszczamy się samochodem i innymi środkami transportu. Codzienna dawka ruchu jest niezbędna dla zachowania zdrowia. Świeże powietrze i systematyczność To regularność sprawia, że nasza aktywność jest znacząca. Postaraj się znaleźć około 30 minut na spacerowanie każdego dnia. Właśnie tyle na aktywność powinien mieć każdy. W dni, kiedy masz więcej czasu, warto wybrać się na dłuższy spacer. Powinno to być przynajmniej raz w tygodniu. Dobrą motywacją może być zaplanowanie wyjścia. Zapisanie spaceru w kalendarzu może cię zmobilizować do podjęcia wysiłku. Świeże powietrze jest konieczne dla podniesienia naszej odporności oraz dobrego dotlenienia organizmu. Mierniki aktywności Elektronika sportowa jest bardzo popularna, ciągle pojawiają się kolejne modele pokazujące coraz to nowe parametry. Krokomierz jest bardzo prostym w obsłudze urządzeniem, jest już wbudowany w wiele modeli zegarków. Dzięki temu łatwiej można śledzić codzienną aktywność. Możesz ustawić sobie limit kroków, jaki chcesz robić każdego dnia i sprawdzać, czy osiągnąłeś już cel. To bardzo dobrze działa na osoby, które lubią widzieć swoje postępy. Krokomierz nie jest drogi, możesz kupić go nawet za 20–50 zł, można nosić go w kieszeni albo przymocować do paska. Każdego dnia powinniśmy pokonywać dystans 10 000 kroków, taka odległość pozwoli zachować sprawność, dobrą kondycję i sylwetkę. Jeśli masz ochotę zapłacić trochę więcej za sprzęt do pomiaru ilości kroków, zainteresuj się pulsometrem. Dzięki niemu sprawdzisz znacznie więcej parametrów, m.in.mi przebyty dystans, ilość spalonych kalorii, strefy tętna i wiele innych. Wiele modeli ma także wbudowany czujnik, który pomoże sprawdzić jakość snu. To bardzo przydatne i ciekawe pomiary. Jeśli chcesz dzielić się swoimi trasami spacerowymi ze znajomymi, możesz postawić na model z wbudowanym GPS-em. Zapamięta wszystkie twoje trasy, będziesz mógł je łatwo odświeżyć i powtórzyć. Spaceruj szybkim tempem Leniwy spacer nie będzie tak efektywny, jak szybki marsz. Dynamiczne przemieszczanie, które sprawi, że oddech przyspieszy, a serce będzie biło szybciej, jest najlepsze dla zdrowia. Dobrym pomysłem dla zaangażowania górnej partii tułowia jest maszerowanie z kijami do nordic walking. Korzyści Już po miesiącu regularnych spacerów zauważysz pozytywne rezultaty. Organizm znacznie lepiej będzie znosił wysiłek. Wzmocnisz mięśnie nóg, pleców, ramion oraz zwiększysz wydolność płuc i wzmocnisz serce. Regularne spacery znacznie zmniejszają ryzyko chorób serca, miażdżycy i cukrzycy. To także świetny sposób na zrzucenie zbędnych kilogramów i zadbanie o smukłą sylwetkę. Szybki spacer może pozwolić na spalenie nawet 300–400 kalorii w ciągu godziny. Warto to wykorzystać.
Spacery – tajemnica długowieczności
Kilka lat temu telefon komórkowy na dwie karty SIM miał tylko klasyczną obudowę z fizycznymi przyciskami. Aktualnie, gdy słyszymy Dual SIM, na myśl przychodzą nam najnowsze smartfony. Nikogo to nie powinno dziwić, gdyż takie rozwiązanie wnosi wiele korzyści. Możemy na jednym urządzeniu łączyć dwa numery telefonów, np. prywatny i służbowy. Na rynku nadal są dostępne klasyczne komórki obsługujące dwie karty SIM. Jednak stanowią one coraz mniejszy procent wśród urządzeń mobilnych. Obecnie, gdy szukamy telefonu z dual SIM zwracamy uwagę, czy jest to slot hybrydowy. Warto też się upewnić, że smartfon ma wbudowany moduł LTE. Jakie mamy tryby Dual SIM? Jeszcze kilka lat temu na rynku była tylko jedna technologia Dual SIM - tryb pasywny. Pozwalał on na umieszczenie dwóch kart SIM, ale zawsze tylko jeden numer był aktywny. Zdecydowanie praktyczniejszym rozwiązaniem okazało się Dual SIM Standby, które pozwala, by obie karty działały w trybie gotowości i były jednocześnie zalogowane do sieci – w każdej chwili można się dodzwonić na jeden z numerów. Jak dokładnie tryb ten funkcjonuje? Gdy rozmawiamy przez jedną kartę SIM, to druga jest w tym momencie nieaktywna. Osoba, która próbuje się dodzwonić, usłyszy komunikat o zajętym numerze. Najpraktyczniejszym rozwiązaniem jest Dual SIM z aktywnym trybem. W tym przypadku oba numery są zawsze aktywne (zalogowane do sieci). Jest to możliwe dzięki temu, że w konstrukcji telefonu umieszczono dwie anteny GSM. Taki tryb jest stosowany rzadziej przez producentów i często w najdroższych smartfonach. Jednak możemy znaleźć przykłady wydajnych telefonów z aktywnym Dual SIM w rozsądnej cenie - chociażby Honor 8. Obecnie na Allegro zapłacimy za niego około 1000 złotych. Ciekawym przykładem będzie też średnio budżetowy (koszt ok. 850 złotych) Samsung Galaxy J7 2017. Jeśli szukamy topowego flagowca, to aktywny Dual SIM ma np. Samsung Galaxy S9. Jednak ten smartfon wiąże się z wydatkiem rzędu 2400 złotych. Co to jest hybrydowy Dual SIM? W smartfonie mamy dwa sloty: na kartę SIM oraz kartę microSD. Ten drugi slot jest wymienny. To użytkownik decyduje, czego obecnie potrzebuje – czy karty pamięci, czy drugiego numeru telefonu. Warto dodać, że jest to często stosowana praktyka. Jak chociażby w najnowszym flagowcu Huaweia - P20 Pro. Podobne rozwiązanie jest stosowane w wielu modelach smartfonów m.in. od firmy Xiaomi. Aczkolwiek nie brakuje smartfonów z rozwiązaniem na trzy sloty - dwa dla kart SIM i jeden oddzielny na kartę microSD. Tutaj przykładem budżetowego rozwiązania jest wspomniany już Samsung Galaxy J7 2017. Klasyczne telefony komórkowe z Dual SIM Pierwszymi telefonami z technologią Dual SIM były komórki z fizycznymi klawiszami. Obecnie na rynku jest naprawdę bardzo duży wybór urządzeń. Pamiętacie starą Nokię 3310? To kolejny telefon, który pojawił się w sklepach, ale w odświeżonej wersji. I właśnie Nokia 3310 z 2017 roku ma Dual SIM. Cena to około 250 złotych. Oczywiście nie brakuje w niej kultowego Snake'a. Kolejne ciekawe propozycje od Nokii (a dokładnie od HMD Global) to modele Nokia 230 oraz Nokia 216. W tym ostatnim przypadku interesującym dodatkiem na pewno będzie latarka. Nokia 216 kosztuje około 150 złotych. Jeśli poszukujemy klasycznego telefonu, ale ze wzmocnioną konstrukcją, to idealną propozycją będzie myPhone Hammer. Jest to sprzęt, którego obudowa spełnia normy odpornościowe IP67, czyli nie straszne mu zalanie wodą, upadek czy kurz. Kolejne tanie i funkcjonalne telefony z Dual SIM to m.in .Prestigio Muze B1, Cavion Base, czy Lark Bjorn RP450 który kosztuje zaledwie niecałe 40 złotych. Są to typowe, klasyczne komórki, które służą przede wszystkim do wykonywania połączeń i wysyłania smsów. Smartfony z Dual SIM Z miesiąca na miesiąc przybywa smartfonów z technologią Dual SIM. I wcale nie są to drogie urządzenia. Najtańsze smartfony z Dual SIM kosztują zaledwie 200-300 złotych. Takimi sprzętami są m.in. Kruger&Matz Flow 5, Nokia 1 lub Lenovo B Jednak zdecydowanie powinniśmy rozważać kupno smartfona o mocniejszej specyfikacji, co wiąże się również z wyższą ceną zakupu. Najciekawsze multimedialne smartfony z Dual SIM to m.in. Huawei P20 Pro z potrójnym, głównym aparatem, funkcjonalny Samsung Galaxy S9 z trybem aktywnym oraz bardziej budżetowe modele: Huawei P10 Lite, Sony Xperia XA2, Xiaomi Redmi 5 i Redmi 5 Plus. Pierwsze dwa kosztują odpowiednio 3400 i 2400 złotych, zaś reszta z listy mieści się w przedziale poniżej 1000 złotych. Wybór telefonu z Dual SIM nie jest łatwy Okazuje się, że wybranie smartfona lub klasycznego telefonu komórkowego z Dual SIM naprawdę nie jest łatwym zadaniem. Przed zakupem należy zastanowić się, do czego będziemy wykorzystywać sprzęt i jakie funkcje są nam naprawdę potrzebne. Jeśli chcemy wykorzystywać telefon do korzystania z Internetu, to konieczny będzie smartfon. Jeśli wykonujemy jedynie połączenia, to być może wystarczy nam klasyczna komórka. Z kolei rozwiązanie Dual SIM może okazać się niezwykle przydatne, m.in. gdy jesteśmy zagranicą i chcemy mieć jednocześnie aktywny nasz polski numer oraz korzystać z miejscowej karty SIM chociażby do łączności z internetem.
Jaki telefon komórkowy na dwie karty SIM?
W wirze przygotowań studniówkowych wiele dziewcząt całą swoją uwagę poświęca kreacji. Do wyboru jest mnóstwo sukienek balowych i koktajlowych, a zmieniające się trendy mogą przyprawić o prawdziwy ból głowy. Pamiętaj jednak, że idealna stylizacja to również dobrze dobrany i dopracowany makijaż. Jakie trendy w makijażu obowiązują podczas tegorocznych balów studniówkowych? Warto wziąć pod uwagę ogólne tendencje wieczorowe ze świata mody oraz zaadaptować je do wciąż szkolnej atmosfery. Pamiętaj, że makijaż powinien podkreślać twoje naturalne atuty i sprawiać, że poczujesz się pewnie i pięknie! Makijaż na studniówkę – jaki powinien być? Studniówka to w wielu przypadkach pierwszy uroczysty bal u progu dorosłości. Emocjom i przygotowaniom nie ma końca, a każda dziewczyna chciałaby tego wieczoru wyglądać wyjątkowo. Makijaż przy tej okazji powinien ukrywać możliwe mankamenty urody i źródła kompleksów. Ponadto najlepiej byłoby, gdyby w subtelny sposób podkreślał twoje zalety, czyli to, z czego jesteś najbardziej zadowolona. Trzeba mieć również na uwadze, że to nadal szkolny bal i choć pewna doza ekstrawagancji może zostać miło przyjęta, to nie zawsze warto się na nią decydować. Idealna cera na studniówkę Wiele dziewcząt z klas maturalnych wciąż zmaga się z niedoskonałościami cery, trądzikiem. Właśnie dlatego tak ważne jest skupienie uwagi na przygotowaniu skóry w odpowiedni sposób. Jeśli do twojej studniówki wciąż sporo czasu, przeanalizuj swoją pielęgnację. Zadbaj o nawilżenie i regenerację, która zwłaszcza w zimowym okresie staje się priorytetem. Twój makijaż przetrwa całą noc, jeśli użyjesz bazy. Składniki takich produktów mają działanie wygładzające, jak również sprawiają, że kosmetyki dłużej utrzymują się w nienagannym stanie. Starannie dobierz kolor podkładu. Powinien być dokładnie tej samej barwy i tonu co twoja cera. Wyposaż się też w korektor, który ukryje cienie pod oczami, przebarwienia lub wyskakujące w najmniej odpowiednim momencie wypryski. Strobing i konturowanie w makijażu studniówkowym Największymi trendami ostatnich sezonów w makijażu są oczywiście: strobing, czyli fokus na rozświetlenie oraz konturowanie – podkreślanie rysów twarzy za pomocą bronzera. To triki, które warto wykorzystać w przygotowaniach do balu! Dzięki nim twoja cera będzie wyglądała promiennie, a kompleksy, jak za duży nos czy niezbyt wyraziste kości policzkowe, zostaną ukryte! Usta w makijażu na studniówkę W makijażu wieczorowym nie można zapomnieć o ustach! Blade wargi w kolorach nude to trend, który odszedł już do lamusa. Teraz warto podkreślać ich kształt i sprawić, żeby wydawały się pełniejsze. Jakie barwy należy wybierać? Ponadczasowa, klasyczna czerwień to zawsze świetny pomysł. Nieco bardziej stonowane, jednak nie mniej widoczne, będzie nasycone bordo i róż. W ostatnim sezonie wielkim uznaniem cieszą się matowe pomadki, które wyróżniają się wyjątkową trwałością, co w imprezowych warunkach jest zaletą, którą trudno przecenić! Makijaż na studniówkę – podkreśl oczy! W przygotowaniach do studniówki poeksperymentuj z makijażem oka. Możliwości jest mnóstwo! Większości dziewcząt pasuje eleganckie smoky eyes, które wykonasz za pomocą nawet najprostszej palety cieni. Najjaśniejszym kolorem muśnij wewnętrzny kącik, stopniowo przechodząc do najciemniejszego na zewnątrz. Jeśli nie chcesz stawiać na tak mocne podkreślenie, wybierz eyeliner. Kreska w stylu jaskółki to zawsze strzał w dziesiątkę! Bal przedmaturalny to wyjątkowe przeżycie. Warto dołożyć starań, aby tego wieczoru prezentować się świetnie i czuć się pewną siebie! Wymarzona sukienka, buty i dopracowana fryzura to nie wszystko, o czym musisz pamiętać. Postaraj się, aby twój makijaż był nienaganny, a do tego podkreślał wszystkie zalety twojego wyglądu. Do torebki spakuj puder i pomadkę w razie konieczności drobnych poprawek!
Makijaż na studniówkę 2017
Miłość potrafi połączyć, ale także rozdzielić. „Ciemna historia miłości” to baśniowy, niezwykle poruszający obraz historii dwóch skłóconych syryjskich rodów. Opowieść o trzech pokoleniach osadzonych w niezwykłych czasach i targanych ogromnymi emocjami to prawdziwa wyprawa po głębiach ludzkiej psychiki i uczuć. Rafik Schami stworzył niezwykle plastyczny, żywy obraz świata, który dla polskiego czytelnika jest zupełnie odległy, egzotyczny, a momentami wręcz baśniowy. Jednak opowiedziana przez niego historia nie ma zbyt wiele wspólnego z baśnią. To opowieść pełna miłości, ale także nienawiści, konfliktów, straty i cierpienia. To historia, która skupia się nie tylko na pojedynczych bohaterach, ale także obrazuje sytuacje polityczną, społeczną, religijną i obyczajową na przestrzeni ponad stu lat. „Ciemna strona miłości” to niezwykle poruszający obraz o wszelkich rodzajach miłości i ukrytej o niej prawdzie. To epicka opowieść o historii Syrii i historii ludzi, których losy skupiają się wokół ogromnych emocji i porywów serca. Mozaika z ludzkich emocji Czym jest szczęście? Rafik Schami pokazuje najróżniejsze jego odcienie i przykłady, biorąc pod lupę historię Syrii, jej przeszłość i teraźniejszość, mieszkańców i wszystkie elementy, które składają się na ich losy. Pokazuje zróżnicowanie społeczne, zarówno majątkowe, jak i obyczajowe. Bohaterami opowieści są członkowie dwóch rodów, których historia spisana jest na niemalże tysiącu stron powieści Schamiego, i skupia się na trzech pokoleniach – ich historia sięga końca Imperium Osmańskiego i trwa aż po lata 70. XX wieku. Opowieść o dwóch zwaśnionych rodach, niczym historia o Romeo i Julii, to opowieść o miłości, ale także całej gamie towarzyszących jej emocji. To także opowieść o innym rodzaju miłości – o głębokim patriotyzmie autora i jego niezachwianym uczuciu do kraju, które przejawia się w opisach pełnych zachwytu i tęsknoty. Przeplatanie motywów „Ciemna strona miłości”to epicka powieść, która łączy w sobie wiele różnych elementów. Znajdziemy tu wątki pasjonującego, niezwykłego romansu, ogromnego konfliktu, a także rozbudowanej książki obyczajowej. Obecne są również liczne wątki kryminalne, łączące się z polityką i nadające niektórym fragmentom wydźwięku thrillera. Rafik Schami zgrabnie żongluje motywami, dopasowując je do swojej narracji i pokazując historię z zaskakującej, wciąż rozwijającej i rozszerzającej się perspektywy. „Ciemna strona miłości” to niezwykła saga rodzinna, która wciąga i uwodzi. Autor obiecuje ogromne emocje i baśniowe pejzaże pełne wschodniego uroku. I obietnicy tej dotrzymuje. Książka jest również dostępna jako e-book. Źródło okładki: www.noir.pl
„Ciemna strona miłości” Rafik Schami – recenzja
Tapicerka z alcantary jest nie tylko ładna, ale także praktyczna. Aby jednak cieszyła oko, należy o nią dbać. Producenci środków czyszczących oferują wiele produktów pomocnych w skutecznym czyszczeniu i impregnacji takiego materiału. Tapicerka z alcantary ma sporo zalet. Wprowadza do wnętrza auta sportowy klimat i, co ważne, jest praktyczna. Nie nagrzewa się tak jak skóra, a jednocześnie prezentuje się bardziej elegancko niż wykonana z tkaniny. Warunkiem świetnego wyglądu jest regularne dbanie o nią. Alcantara jest raczej trwałym materiałem sztucznym, ma jednak tendencję do mechacenia się, a pokryte nią fotele często odbarwiają się, np. od spodni dżinsowych kierowcy i pasażerów. Podczas dokładnego mycia wnętrza pojazdu należy więc zająć się również alcantarą. Jak czyścić alcantarę? Najczęściej alcantara występuje w połączeniu ze skórą. Często zdarza się, że boczki fotela są skórzane, jego środek zaś jest pokryty alcantarą. O ile jednak pielęgnacja skóry jest tematem dość dobrze znanym, o tyle dbanie o alcantarę nadal wywołuje wątpliwości. Wszelkie zabrudzenia należy na bieżąco usuwać miękką ściereczką namoczoną w ciepłej wodzie. Jeśli jednak potrzebne jest większe czyszczenie, wtedy najpierw należy dokładnie odkurzyć wnętrza, a następnie użyć odpowiedniego preparatu. Alcantarę można również prać za pomocą odkurzacza piorącego. W przypadku głębokich przebarwień warto sięgnąć po farbę do alcantary. Czym wyczyścić alcantarę? box:offerCarousel Swoją propozycję przedstawia firma Colourlock. * Colourlock Alcantara Cleaner. To preparat do czyszczenia elementów tapicerek wykonanych z alcantary. Nie skleja włókien materiału, usuwa zabrudzenia i przebarwienia, pozostawia tapicerkę świeżą i czystą. Pojemność: butelka 200 ml z pianownicą. Cena: od 75 zł. Tego typu środek należy nanieść na gąbkę lub szczoteczkę z miękkim włosiem i wetrzeć w materiał okrężnymi ruchami. Pozostałości należy usunąć wilgotną szmatką. W przypadku uporczywych zabrudzeń czynność tę trzeba powtórzyć. Firma Autobrite również oferuje tego typu preparaty czyszczące. * Autobrite Alcantara & Suede Surface Cleaner. Specjalny środek do czyszczenia alcantary. Zawiera substancje czyszczące skomponowane tak, aby bezpiecznie i skutecznie usunąć brud bez konieczności moczenia materiału. Produkt przygotowany na bazie wody nie zawiera rozpuszczalników. Pojemność: 200 ml. Cena: od 49,90 zł. Znana niemiecka firma Sonax w tym segmencie także oferuje swoje rozwiązania. Proponowany przez nią produkt można ponadto wykorzystać do czyszczenia większości pozostałych elementów wnętrza. Sonax Xtreme. Ta pianka do tapicerki szybko i dokładnie czyści elementy wykonane z tkaniny lub alcantary, takie jak siedzenia, podsufitka, dywaniki, pokrowce itp. Trwale usuwa nieprzyjemne zapachy, m.in. dym papierosowy, zapachy pochodzenia zwierzęcego itp. Odświeża kolory i pozostawia delikatny przyjemny zapach. Pojemność: 500 ml. Cena: od 19 zł. Nieco droższe specyfiki oferuje firma Gliptone. W sprzedaży są zestawy zawierające zarówno płyn do czyszczenia alcantary, jak i impregnat, który zabezpiecza tapicerkę wykonaną z tego typu materiału. * Gliptone zestaw do alcantary. Zestaw zawiera: GT15 500 ml i Oranje Protector Spray 500 ml. GT15 usuwa uciążliwy brud: rozpuszcza go i zmiękcza, po jego użyciu wystarczy jedynie wytrzeć powierzchnię. Oranje Protector Spray 500 ml służy do impregnacji, zapobiegając powstawaniu plam oraz przeciwdziałając mechaceniu się. Produkt nie zawiera freonu. Zestaw wystarcza na 6–8-krotne czyszczenie tapicerki. Cena zestawu: od 149,90 zł. Podobny zestaw ma w ofercie także firma Furniture Clinic. Czym zaimpregnować alcantarę? Impregnat do alcantary można kupić również osobno. I warto się w niego zaopatrzyć, ponieważ po dokładnym wyczyszczeniu materiał należy zabezpieczyć, by efekt pracy był trwalszy. * Colourlock impregnat do tkanin i alcantary. Impregnat do tkanin chroni przed plamami i zabezpiecza przed działaniem wody. Nie ma właściwości pielęgnujących. Można go stosować do ubrań, butów, tapicerek, torebek itd. Pojemność: 200 ml. Cena: od 44,99 zł. Materiał zmechacony można czyścić za pomocą golarki do ubrań. Uwaga: należy uważać, by nie naruszyć jego struktury. Czyszczenie tapicerki warto połączyć z kompleksowym porządkowaniem całego wnętrza auta. Przyjemna jazda będzie nagrodą dla kierowcy i pasażerów.
Alcantara - najlepsze preparaty do jej czyszczenia i impregnowania
Mieszkanie powinno zostać urządzone tak, aby było funkcjonalne, ale też atrakcyjne dla oka. O jego wyglądzie decydują m. in. dekoracje. Możemy je wyposażyć w oryginalne akcesoria, nie wydając przy tym dużej sumy pieniędzy. Oto trzy sposoby na ozdobienie lokum w niebanalny i niedrogi sposób. Sposób pierwszy – lustra na ścianie Aranżacja ścienna to jeden z najprostszych i niezbyt drogich, ale efektownych sposobów na dekorację pomieszczenia. Możemy ją stworzyć, wykorzystując kilka luster o różnych lub podobnych kształtach i ramach w odmiennych lub tożsamych stylach (kwadratowe zwierciadło o wymiarach 50 na 50 cm kupimy na Allegro w cenie 40 zł). Kolekcja luster w prostych jednobarwnych ramkach będzie odpowiednia do wnętrza zaaranżowanego w stylu skandynawskim i minimalistycznym. Z kolei te o bogato zdobionych brzegach pomalowanych farbą w kolorze srebra bądź złota – do pokoju glamour. Możemy wybrać lustra w jednym rozmiarze i zawiesić je w jednej linii (w poziomie) lub zdecydować się na egzemplarze o różnych wymiarach. W drugim przypadku, aby kompozycja stanowiła całość i była uporządkowana, musimy określić punkt odniesienia, do którego będziemy równać wszystkie jej elementy. Może to być np. górna lub dolna krawędź lustra, które umieścimy na ścianie jako pierwsze. box:offerCarousel Sposób drugi – sztukateria Ciekawym sposobem na ozdobienie ścian wnętrza jest sztukateria. Decydując się na to rozwiązanie, mamy do wyboru kilka rodzajów, m.in. listwy dekoracyjne, gzymsy, plafoniery, fasety, rozety. Można je przyklejać nie tylko na ściany i sufity, ale i do powierzchni mebli czy drzwi. Rozetę dekoracyjną sufitową kupimy już od 5 zł, zaś listwę ścienną (o długości 2 metrów) dostaniemy w cenie od 12 zł. Sztukateria najlepiej prezentuje się, jeżeli razem z tłem tworzy spójną kolorystycznie, monochromatyczną całość, co oznacza, że poszczególne elementy i ściana powinny zostać pokryte farbą w tym samym kolorze albo o zbliżonych odcieniach. W rezultacie ściana staje się trójwymiarowa, a pomieszczenie zyskuje głębię. Ponadto możemy wykorzystać ją do podkreślenia elementów znajdujących się we wnętrzu, np. kominka, lustra albo wnęki. To również dobry sposób na wykończenie krawędzi na styku drzwi i ścian lub wykadrowanie pomieszczczenia. Za pomocą listew dekoracyjnych możemy optycznie skorygować wnętrze. Żeby obniżyć wysoki pokój, wystarczy, że umieścimy je na ścianie na wysokości wzroku. Sposób trzeci – tekstylia Poduszki (od 2 zł), pledy (od 10 zł), zasłony (gotowy komplet we wzór marokańskiej koniczyny dostępny od 45 zł) to dodatki, które sprawiają, że wnętrze staje się bardziej przytulne. Zakup tych tekstyliów nie wiąże się z dużym wydatkiem, w związku z czym niskim kosztem możemy przeprowadzać metamorfozę wnętrza cyklicznie – wraz ze zmieniającą się porą roku albo na okoliczność świąt. To sprawdzony sposób na urozmaicenie i ocieplenie monochromatycznego wnętrza. box:offerCarousel Miękkie materiały, takie jak welur czy aksamit, będą odpowiednie do wnętrz urządzonych zgodnie z wyznacznikami stylu glamour, natomiast te naturalne (m.in. len i bawełna) sprawdzą się w mieszkaniu skandynawskim. Możemy zdecydować się na tkaniny jednobarwne, pozbawione wzorów lub kolorowe z aplikacjami. Do salonu zaaranżowanego w stylu charakterystycznym dla państw z północy Europy odpowiednie będą poszewki na poduszki dekoracyjne z motywem zwierzęcym, m.in. z wizerunkami jeleni lub wilków.
3 niskobudżetowe sposoby na dekorację mieszkania
Każdy zwyczajny mebel można zmienić w wyjątkowy. Czasami wystarczy tylko go pomalować, ale można też ozdobić ulubionym motywem – kwiatami, motylami, samochodami, tym, co ci się podoba. Tym razem w roli głównej urocze ważki. Zanim zaczniesz malować i ozdabiać komodę, rozłóż ją, w miarę możliwości na elementy – wysuń szuflady, odkręć prowadnice i uchwyty. Ułatwi to malowanie i zapobiegnie brudzeniu farbą. Przygotuj: * farbę akrylową w kolorach białym, turkusowym, beżowym i czarnym; * preparat podkładowy; * lakier; * klej do decoupage; * pędzle; * wałek gąbkowy i kuwetę; * szablon; * serwetki. Krok 1. Na wszystkie elementy komody (boki, blat, szuflady) nałóż warstwę preparatu podkładowego i zostaw do wyschnięcia. Utworzy on na powierzchni warstwę ochronną, która zapobiegnie przenikaniu bejcy lub innego wcześniej zastosowanego preparatu na farbę. Ponadto podkład zwiększy przyczepność farby. Krok 2. Fronty szuflad oraz blat komody pomaluj białą farbą. Malując wałeczkiem, uzyskasz gładszą powierzchnię niż w przypadku malowania pędzlem. Nałóż dwie lub trzy cienkie warstwy; musi być ich tyle, aby nie przebijał spod spodu ciemny pierwotny kolor. Boki oraz ranty pomaluj farbą w kolorze turkusowym. Krok 3. Kiedy farba schnie, przygotuj wzory do przyklejenia – przymierz je do szuflady, ustal, ile elementów potrzeba, a następnie wydrzyj je z serwetki. Wydzieranie wzoru z serwetki jest lepszym sposobem niż wycinanie go nożyczkami, ponieważ nierówne brzegi ładnie wtapiają się w powierzchnię i są niewidoczne. Rozdziel warstwy serwetki, pozostawiając tylko tę z nadrukiem. Krok 4. Powierzchnię pod wzór posmaruj cienką warstwą kleju do decoupage’u. Połóż na nią warstwę serwetki z wzorem, lekko dociśnij dłonią i całość pokryj warstwą kleju, rozprowadzając go od środka na zewnątrz. Po wyschnięciu polakieruj. Krok 5. Ponieważ serwetki nie wypełniły całego frontu, brakujące fragmenty domaluj farbą. Przygotuj w miseczce lub na talerzyku farby w kolorach turkusowym, białym, beżowym i czarnym. Mieszaj ze sobą niewielkie ilości poszczególnych kolorów i płasko ściętym pędzlem nanoś na powierzchnię. Tepuj, czyli trzymając pionowo pędzel, uderzaj płaską częścią pędzla o powierzchnię. Próbuj tak długo, aż osiągniesz zadowalający efekt. Krok 6. Na blacie przymocuj szablon z klejem tymczasowym lub taśmą malarską i tepując (podobnie jak w kroku 5.), odbij wzór farbą w kolorze turkusowym. Zaproponowana technika nie jest trudna. Jeśli opanujesz przyklejanie serwetek oraz uzupełnianie malowanego wzoru, poradzisz sobie z każdym pomysłem w technice decoupage.
Komoda z ważkami – technika decoupage
Czapkę z daszkiem znają wszyscy, a większość z nas ma w szafie przynajmniej jedną sztukę. Daszki mają grono swoich zagorzałych zwolenników, choć sporo osób z góry je przekreśla. Czasem jednak daszek może okazać się niezastąpiony. Podpowiadamy, kiedy wybrać czapkę, a kiedy najlepszy będzie sam daszek. Spędzając ciepłe, letnie dni na świeżym powietrzu, gdy słońce świeci od rana do wieczora, staramy się skutecznie ochronić oczy i głowę przed nadmiarem słonecznych promieni. Dla większości z nas czapka z daszkiem to pierwszy wybór, ale nie jest on jedyny ani ostateczny. Warto poznać zalety daszków i rozmaitych typów czapek, aby móc stosować je wymiennie w zależności od potrzeb i sytuacji. Stylowo na sportowo Daszki kojarzą się głównie z nakryciami głowy zawodników grających w golfa lub tenisa ziemnego. Już z tego powodu warto się nimi zainteresować. Sportowe daszki świetnie sprawdzają się podczas rozmaitych aktywności na świeżym powietrzu – sportów wodnych, piłki plażowej, biegania czy jazdy na rolkach. Duże i szerokie bardzo dobrze chronią oczy przed rażącym światłem, dzięki czemu możemy zrezygnować z okularów przeciwsłonecznych, które często podczas intensywnej aktywności spadają lub zniekształcają widziany obraz. Zaletą daszka jest to, że ocienia twarz, a jednocześnie głowa pozostaje odkryta, chłodzi ją wiatr, więc się nie przegrzewa. To również idealna propozycja dla tych, którzy po zakończeniu aktywności dalej chcieliby zachować nienaganną fryzurę. Z daszkiem jest to jak najbardziej możliwe. Również osoby o długich włosach, z dredami lub warkoczykami, które nie mieszczą się pod klasyczną czapką, z powodzeniem mogą zastąpić ją właśnie daszkiem. W ofercie znajdziemy również nieco bardziej eleganckie i designerskie nakrycia głowy, które mogą nie tylko posłużyć do aktywności sportowych, ale także interesująco uzupełnić nowoczesną letnią stylizację. Czapka czapce nierówna Mówiąc o czapce z daszkiem, zwykle myślimy o klasycznej bejsbolówce. Jak nazwa wskazuje, początkowo była używana przez amerykańskich zawodników uprawiających bejsbol. Z czasem jednak przeszła do mody ulicznej i od lat 70. jest noszona na całym świecie. To najpopularniejsza, lecz nie jedyna wersja czapki z daszkiem. Na rynku znajdziemy także: Patrolówki – czapki, które moda uliczna zapożyczyła od rozmaitych formacji wojskowych. Wciąż jest to polowe nakrycie głowy żołnierzy na całym świecie. Patrolówki są zazwyczaj w ciemnych, stonowanych barwach militarnych – zieleń, granat, czerń i piaskowy beż. Dobrze chronią przed słońcem, a ich charakterystyczny kształt może przekonać nawet tych, którzy do kwestii czapek z daszkiem podchodzili raczej sceptycznie. Patrolówka będzie świetnym uzupełnieniem militarnej stylizacji, a także ekwipunkiem, który warto zabrać ze sobą na wycieczkę po lesie, biwak czy paintballowe rozgrywki. Fullcap – to również czapka z daszkiem, jednak znacznie różniąca się od bejsbolówki. Po pierwsze, ma całkowicie płaski daszek, którego w żadnym wypadku nie należy wyginać. Po drugie, nie ma charakterystycznej dla innych modeli regulacji z tyłu i produkowana jest w pełnej rozmiarówce, aby każdy mógł wybrać odpowiednią do obwodu swojej głowy. W ofercie znajdziemy rozmaite wzory i kolory, m.in. z symbolami amerykańskich drużyn koszykówki (Chicago Bulls, LA Lakers) czy emblematami superbohaterów (np. Superman, Batman). Taka czapka to nieodłączny element ulicznej stylizacji inspirowanej klimatem amerykańskiego rapu. Snapback to kolejny rodzaj czapki z płaskim daszkiem, jednak o regulowanym obwodzie i z charakterystycznym wycięciem, przez które osoby o długich włosach mogą przełożyć kucyk. Ten element sprawia, że znacznie częściej wybierają ją kobiety. Oferta snapbacków jest również o wiele szersza niż pozostałych – są we wszystkich możliwych kolorach, najmodniejszych wzorach, z zabawnymi nadrukami i przyciągającymi wzrok hasłami. To idealna czapka na lato, do luźnych koszulek, szortów czy sportowych sukienek i tenisówek. Zarówno daszek, jak i każdy model czapki z daszkiem na swoje zalety i pasuje do odmiennych kreacji. Dlatego warto stosować je wymiennie i dopasowywać zarówno pod względem użyteczności w danej sytuacji, jak i stylistyki.
Daszek czy czapka z daszkiem. Masz wybór!
Jeśli ktoś sądzi, że przenośna nawigacja samochodowa (ukryta pod skrótem pnd) odchodzi do lamusa, jest w błędzie. Producenci, widząc rosnącą popularność aplikacji prowadzących do celu w telefonie, zamiast załamać ręce i ogłosić bankructwo lub zająć się innymi produktami, postanowili powalczyć o klienta. Jedni robią to, wypuszczając na rynek urządzenia możliwie jak najtańsze, co nierzadko ma wpływ na jakość, inni postanowili poszerzyć ich funkcjonalność. Do czego potrzebna jest nawigacja? Obecnie wielu producentów nawigacji stara się łączyć funkcjonalność kilku urządzeń. Nawigacja samochodowa może nie tylko prowadzić do celu, ale również spełniać zadania, które wykonuje wideorejestrator, kamera cofania, lokalizator, zestaw głośnomówiący. Można mieć dostęp do internetu, odtwarzać filmy, grać w gry, korzystać z przewodników po miastach. Już niemal standardem są opcje związane z możliwością uniknięcia korków drogowych (pomijamy kwestie ich skuteczności), asystent pasa ruchu i inne rozwiązania pozwalające poczuć za kierownicą jak największy komfort i bezpieczeństwo. To ostatnie wzmocnimy, wybierając sprzęt z dobrze działającym sterowaniem głosowym. box:offerCarousel Komfort i funkcjonalność w cenie Coraz więcej producentów oferuje bezpłatne aktualizacje map, wzbogacone w komunikatach marketingowych niezwykle chwytliwą adnotacją: „dożywotnio”. Przykład stanowi nawigacja TomTom GO 510 (koszt to około 800 zł). To znakomity pomysł, bo jeszcze do niedawna wielu użytkowników korzystało po prostu ze starych map, bo ceny nowych nie zachęcały do zakupów. A drogi zmieniają się nieustająco, nie tylko w Polsce. Mapy zawierają tzw. POI (użyteczne miejsca), a wśród nich jednym z najważniejszych są fotoradary. Znajomość ich rozmieszczenia z pewnością pozwoli kierowcy uniknąć niejednego mandatu. Nie może on oczywiście zapomnieć o uruchomieniu w nawigacji specjalnego alarmu (np. dźwiękowego) informującego o zbliżaniu się do tego swego rodzaju aparatu fotograficznego. Bezpłatną subskrypcję aktualizacji fotoradarów znajdziemy również w nawigacji samochodowej GPS TomTom Go 5100 (1299 zł). box:offerCarousel box:offerCarousel Podobnie jak w przypadku GO 510 producent proponuje darmową możliwość instalacji map z całego świata. Przebywając w innym kraju europejskim, a nawet na innym kontynencie, nie trzeba dodatkowo płacić za wypożyczenie nawigacji, tylko skorzystać ze swojego sprzętu. Chyba że ktoś jest z wykształcenia kartografem i ufa tylko papierowym mapom. TomTom oferuje też bezkosztową subskrypcję TomTom Traffic i gratisowe etui ochronne. Trasę możemy wcześniej zaplanować na komputerze, tablecie i przesłać do nawigacji, co jeszcze bardziej wspiera komfort użytkowania. Dodatkowo GO 5100 pozwala na nieograniczone przesyłanie danych i roaming bez dodatkowych kosztów. Centrum multimedialne Ciekawe rozwiązanie stanowi LX-400 GT Pro. To swego rodzaju centrum multimedialne w lusterku, dzięki któremu nie tylko jesteśmy prowadzeni do celu, ale też możemy skorzystać z kamery cofania tylnej, wideorejestratora nagrywającego obraz z przodu, zestawu głośnomówiącego, a nawet dostępu do internetu. box:offerCarousel Kwota oscylująca w granicach 1500–1700 zł nie wydaje się zbyt duża, jeśli sprawdzimy, ile trzeba wydać na każde urządzenie osobno (nie wspominając o elektronicznym bałaganie w samochodzie). Zresztą występują różne wersje sprzętu, nie trzeba od razu kupować Pro, tylko np. LX-400 Basic (bez radia i systemu lokalizacji).
Jakie elementy powinna zawierać nawigacja z wyższej półki?
Huk wystrzału z broni palnej może być bardzo bolesny. Natężenie impulsów dźwiękowych powstających przy wystrzale z broni palnej najczęściej przekracza 150 dB, a czasami sięga nawet 180 dB. To więcej niż generuje startujący odrzutowiec. Długotrwałe narażenie na hałas na strzelnicy lub podczas polowania, zwłaszcza kiedy strzelanie odbywa się w większej grupie strzelców, może doprowadzić do trwałego uszkodzenia narządu słuchu. W wielu krajach Europy, szczególnie skandynawskich, bardzo popularne są tłumiki huku, które znacznie obniżają hałas powstający przy strzelaniu. Wiele państw wręcz zaleca ich stosowanie, aby obniżyć uciążliwość strzałów z broni dla środowiska naturalnego i otoczenia strzelca. Brak tłumika huku uważany jest za nietakt. Polskie prawo niestety nie zezwala na rejestrowanie broni wyposażonej lub przystosowanej do montażu tłumików, traktując ją jako szczególnie niebezpieczną. Dlatego bardzo ważne jest odpowiednie zabezpieczenie uszu strzelca – w plenerze, a przede wszystkim na strzelnicy krytej. Stopery – proste, tanie i skuteczne Najprostszym i najtańszym, ale jednocześnie bardzo skutecznym sposobem ochrony słuchu są stopery zwane też zatyczkami. Stopery do uszu wykonane są najczęściej z bardzo plastycznego silikonu. Po umieszczeniu w przewodzie słuchowym rozprężają się, skutecznie blokując hałas docierający z zewnątrz. Najprostsze jednorazowe modele kosztują około złotówki za sztukę. Najbardziej zaawansowane – tzw. półaktywne – kosztujące kilkadziesiąt złotych skonstruowane są z materiału przepuszczającego dźwięki poniżej określonej granicy, np. 80 decybeli, co powoduje, że można w nich swobodnie rozmawiać, a jednocześnie dźwięk impulsowy, taki jak huk wystrzału zostanie zablokowany. Zatyczki mogą być także wyposażone w sznurek, lub plastikowy pałąk ułatwiający ich zakładanie i zdejmowanie oraz zapobiegający ich zagubieniu. Wadą dla niektórych strzelców może być poczucie dyskomfortu związane z rozprężaniem się zatyczek w kanale słuchowym. Ochronniki pasywne Strzelcy, którzy nie lubią używać stoperów powinni zainteresować się pasywnymi ochronnikami słuchu. Są to ochronniki, których kształt przypomina duże słuchawki, stąd też czasami nazywa się je właśnie słuchawkami strzeleckimi. Ich specjalna konstrukcja zapewnia maksimum komfortu podczas długiego noszenia. Różni się ona od typowych ochronników stosowanych w przemyśle. Przede wszystkim mają znacznie poszerzony pałąk na głowę, wyposażony w miękką okładzinę, pręty pałąka sprężynują niezależnie od siebie, zapewniając dostosowanie do kształtu głowy i zmniejszając nacisk punktowy. Szerokie i miękkie uszczelnienia czasz zmniejszają nacisk okolic małżowiny usznej, jednocześnie skutecznie i komfortowo uszczelniając uszy. W strzelaniu z broni długiej pomaga niskie zawieszenie czasz, bez wystających części oraz ich kątowe ścięcie u dołu. To bardzo ważne, ponieważ podczas strzelania z broni długiej twarz strzelca przylega ściśle do kolby i zwykłe przemysłowe ochronniki po prostu zsuwałyby się z uszu. Niedrogie ochronniki tego typu produkuje znana firma 3M pod marką Peltor – to modele z seriiPeltor Bull’s Eye. Dostępne są w kilku rozmiarach i kolorach. Konstrukcja pałąka pozwala je złożyć do niewielkiej kulki, co ułatwia przechowywanie. Wymienne zestawy higieniczne oraz użyte materiały ułatwiające czyszczenie pozwalają unikać infekcji kanałów słuchowych. Ich cena to ok 75 złotych. Ochronniki aktywne – rozmawiaj swobodnie Zbliżone kształtem do pasywnych są aktywne ochronniki słuchu. Mają jednak tę przewagę, że umożliwiają swobodną rozmowę z innymi strzelcami na strzelnicy lub myśliwymi w łowisku. Wbudowany w nie aktywny system wygłuszający, za pomocą układu sterującego automatycznie blokuje wszystkie jednolite i impulsowe dźwięki. Płynna regulacja pozwala wyciąć wszystkie dźwięki powyżej określonej granicy, np. 85 dB. Powoduje to, że rozmowa czy wydawane komendy będą doskonale słyszalne, a huk wystrzału zostanie wytłumiony. Ochronniki takie wyposażone są ponadto w mikrofon, a droższe w kilka mikrofonów wychwytujących słabe dźwięki z otoczenia – jak np. cicha rozmowa, szelest podchodzącej zwierzyny czy dalekie ujadanie psów myśliwskich – i wzmacniających je nawet czterokrotnie. Najdroższe, kosztujące około 1600 złotych modele, umożliwiają podłączenie do ochronników radiotelefonu czy telefonu komórkowego bezprzewodowo w technologii Bluetooth. Osobny, przeznaczony tylko do tego celu, mikrofon pozwala na swobodne prowadzenie rozmowy telefonicznej, a wbudowany w ochronniki przycisk PTT pozwala prowadzić korespondencję radiową. Najprostsze aktywne ochronniki słuchu, zapewniające podstawową ochronę kupimy na portalu Allegro już za około 100 złotych. Na lepsze, profesjonalne ochronniki, wyposażone w mikrofony kierunkowe, wymienne wkładki higieniczne i wejście audio do podłączenia radiotelefonu lub interkomu, np. Peltor SportTac trzeba wydać około 600 złotych. Jaskrawe kolory podnoszą bezpieczeństwo Ochronniki słuchu produkowane są w wielu kolorach. Te przeznaczone dla żołnierzy i funkcjonariuszy innych służb są z reguły w kolorach maskujących – zielonym lub khaki. Najpopularniejszym kolorem na strzelnicach sportowych jest czarny. Dla myśliwych, zwłaszcza polujących grupowo, przeznaczone są jaskrawe kolory – pomarańczowe lub żółte. Podnosi to znacznie bezpieczeństwo myśliwego, gdyż trudniej pomylić go w gęstym lesie ze zwierzyną łowną. Niezależnie od tego, czy kupimy kosztujące złotówkę zatyczki do uszu, czy wyposażone w łączność Bluetooth ochronniki za 1600 złotych, ważne, aby ich założenie było zawsze jedną z pierwszych czynności wykonywanych na strzelnicy lub w łowisku.
Bezpieczeństwo na strzelnicy – jakie ochronniki słuchu dla strzelców sportowych i myśliwych
Ubrania i buciki z bohaterkami ukochanych bajek to must have wiosennej szafy każdej dziewczynki. Jakie półbuty i sandałki wybrać dla córki zakochanej w „Krainie lodu”? Jakie sukienki wprawią w zachwyt miłośniczkę „Jej Wysokości Zosi”? Na co dzień i od święta, czyli bajkowe sukienki i spódniczki w roli głównej Spódniczki i sukienki to ubranka, w których dziewczynka może poczuć się jak prawdziwa księżniczka. Szczególnie długie i rozłożyste spódniczki zarezerwuj na bale przebierańców i uroczystości rodzinne, bo w rzeczywistości przedszkolnej i szkolnej bardziej niż cieszyć, będą dziewczynce po prostu przeszkadzać, odbierając swobodę ruchów. Z myślą o aktywności dziewczynki zarówno na co dzień, jak i od święta koniecznie postaw na naturalne włókna (zasada ta dotyczy wszystkich ubranek!) – najlepsze będą bawełna i włókno celulozowe, z którego powstaje wiskoza. Jeżeli sięgasz po elegancką sukienkę z podszewką, unikaj tych w 100% poliestrowych, bo pomimo tego, że wierzch będzie uszyty z naturalnego materiału, dziewczynce i tak będzie zbyt ciepło. Poszukaj też modeli z tiulowym dołem albo spódniczek z naturalną podszewką i tiulową warstwą zewnętrzną – twoja córka poczuje się w nich jak baletnica, wróżka albo najprawdziwsza księżniczka z disnejowskich animacji! Jakie bajkowe sukienki i spódniczki możesz wybrać dla niej na wiosnę? Zwróć uwagę na bawełniane sukienki z krótkim rękawem lub bez rękawka – w chłodniejszy dzień ubierz pociechę dodatkowo w bolerko albo koszulkę z długim rękawem, a kiedy temperatura będzie znacznie wyższa, dziewczynka będzie mogła hasać po placu zabaw w krótkim rękawku. Spódniczki są znacznie bardziej uniwersalne, bo mogą służyć właściwie cały rok – pamiętaj jednak, aby pozostałe elementy garderoby wybrać odpowiednio ciepłe lub lekkie. Twoją uwagę mogą przykuć sukienki z Myszką Minnie i bohaterkami Krainy lodu, a także spódniczki z My Little Pony i księżniczkami Disneya. Spodenki i koszulki z bohaterami bajek dla dziewczynki Wiosenna garderoba do przedszkola i szkoły powinna łączyć funkcjonalność z estetyką. Postacie z ukochanych bajek mogą towarzyszyć dziewczynce w przedszkolnych przygodach i w zdobywaniu wiedzy w szkolnej ławie. Na początek poszukaj dla niej wiosennego okrycia – w cieplejsze dni świetnie sprawdzi się kamizelka albo bluza. Na Allegro odszukasz kamizelki z Myszką Minnie i Hello Kitty, przyjrzyj się też bogatej ofercie bluz – znajdziesz prawdziwą gratkę dla fanki Minionków i miłośniczki Krainy lodu. Pomyśl również o zakupie wygodnych ubranek, wprost stworzonych do noszenia przez cały dzień wypełniony radosnymi harcami. Legginsy z kucykami My Little Pony lub Barbie warto połączyć z tuniką ozdobioną postaciami z kreskówek, takich jak Świnka Peppa i Jej Wysokość Zofia. Cieplejsze od legginsów, ale równie wygodne spodenki dresowe z Kaczorem Donaldem i Daisy lub Myszką Minnie możesz natomiast połączyć z koszulkami z długim rękawem, których wyrazista barwa ślicznie kontrastuje z postaciami znanymi np. ze 101 dalmatyńczyków i z filmu Bambi. Buciki z postaciami z bajek dla małej modnisi Wybór odpowiednich bucików dla dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym jest niezwykle ważny dla rozwoju stóp i zachowania prawidłowej postawy ciała. Szukając idealnej pary, zwracaj uwagę na usztywnienie pięty i elastyczną, a przy tym niezbyt miękką ani zbyt twardą podeszwę. Nie kupuj bucików z dużym zapasem – od 1 cm do 1,5 cm wolnego miejsca na przodzie to absolutne maksimum. Kierując się marzeniami córki, przywiąż również wagę do modnego wzornictwa – obuwie z bajkowymi postaciami okażą się strzałem w dziesiątkę. Zacznij od zakupu kaloszy – wiosenna aura jest tak kapryśna, że nawet pod koniec maja jednego dnia dziewczynka może założyć baleriny, a kolejnego nosić kalosze. Buty idealne na deszcz znajdziesz na Allegro m.in. z Hello Kitty i z Barbie, w oko wpadną ci na pewno także baleriny z Księżniczką Zosią czy Anną i Elsą z Krainy lodu. Pomyśl także o kupieniu wygodnych butów sportowych albo trampek na spacery i zabawy na placu zabaw. Przypatrz się również sandałkom na najgorętsze dni wiosny – dziewczynka będzie zachwycona np. lekkimi bucikami z księżniczkami Disneya albo Dorą. Wiosenne odświeżenie garderoby przydaje się szczególnie najmłodszym domownikom. Dziewczynka, która wyrosła już z wielu ubrań i butów na wiosnę, ucieszy się z zakupów – wybierz modne ubranka na co dzień i na większe wyjścia, sięgnij również po wygodne wiosenne buciki, koniecznie z bohaterami ukochanych bajek!
Bajkowe ubrania i buty na wiosnę dla dziewczynki
Staranny design, potężna moc obliczeniowa, a do tego nietuzinkowe możliwości zaszyte w firmowej nakładce na Androida. Czy to wystarczy, aby HTC One M8 stał się godnym rywalem dla Samsunga Galaxy S5 czy też Xperii Z2? Sprawdźcie. Co znajdziemy „pod maską?” Jak na flagowca przystało, HTC One M8 to prawdziwa perła w koronie tajwańskiego producenta. Listę zastosowanych podzespołów otwiera chipset Qualcomma – Snapdragon 801 z 4-rdzeniowym procesorem Krait 400, taktowanym zegarem 2,3 GHz. Do tego w zestawie otrzymujemy 2 GB RAM-u i 32 GB pamięci wewnętrznej. 5-calowy ekran urządzenia wyświetla obraz w standardowej już w tej klasie urządzeń rozdzielczości, czyli Full HD (1920 x 1080 pikseli). Przed zadrapaniami w trakcie codziennego użytkowania, wyświetlacz jest chroniony powłoką Corning Gorilla Glass 3 (u poprzednika była to starsza wersja tej technologii, czyli Gorilla Glass 2). Do dyspozycji użytkowników jest paleta wszystkich najpopularniejszych technologii łączności: LTE, Wi-Fi ac, Bluetooth, NFC, a nawet nieco już dziś zapomniany port podczerwieni. Po odpakowaniu pudełka nie mamy wątpliwości, że flagowiec HTC to półka premium W fabrycznym zestawie, poza telefonem, modułową ładowarką sieciową i kompletem broszur informacyjnych znajdziemy zestaw słuchawek dousznych z wymiennymi wkładkami. Miłym dodatkiem jest zestaw dwóch etui. Pierwsze z nich to niczym nie wyróżniająca się silikonowa nakładka na „plecy” telefonu, ale druga to już prawdziwa gratka dla gadżeciarzy. HTC przygotowało bowiem specjalną wersję gumowanego etui Dot View (odchylanego na lewej krawędzi), które dzięki perforowanej, frontowej ściance jest w stanie nie tylko wyświetlać nam podstawowe komunikaty (aktualną godzinę i prognozę pogody, przychodzące i nieodebrane połączenia, alarmy i ostrzeżenia o niskim poziomie naładowania baterii), ale też odebrać przychodzące połączenie telefoniczne. To zatem całkiem pożyteczny i funkcjonalny gadżet. Jedynym minusem jest fakt, że odchylana klapka mocno sprężynuje. Zatem, kiedy ją otworzymy, musimy ją nieustannie przytrzymywać palcem, aby nie tracić kontaktu z dotykowym wyświetlaczem. Precz z plastikiem Jeśli macie już dosyć wszędobylskiego plastiku w najnowszych smartfonach, to z pewnością ucieszy was informacja, że w najnowszym flagowcu HTC znajdziecie jeszcze więcej metalu, niż u jego poprzednika. W chwili obecnej, według zapewnień producenta, 90 proc. obudowy jest metalowe, podczas gdy w poprzednim modelu ten wskaźnik oscylował wokół 70 proc. Jeśli miałbym ocenić M8 przez pryzmat wzornictwa i designu, to mogę śmiało napisać, że nowy One to jeden z najbardziej gustownych i nietuzinkowych smartfonów obecnych na polskim rynku. Dzięki zastosowaniu niewymiennej baterii i specjalnych szufladek na karty nanoSIM i microSD, tylna część obudowy i wszystkie krawędzie urządzenia tworzą jednolitą bryłę, co w połączeniu z metalowym wykończeniem nadaje smartfonowi pewną dozę elegancji. Do testów otrzymałem egzemplarz utrzymany w szarej tonacji kolorystycznej, ale w sprzedaży znajdziemy również wersję srebrną i złotą. Ciekawie prezentują się także metalowe wstawki nad i pod matrycą na froncie smartfona, na których znalazły się grille stereofonicznych głośników. Na górnej krawędzi znajdziemy wykonany z fortepianowego, błyszczącego plastiku czarny pasek, gdzie zlokalizowano przycisk zasilania oraz transmiter podczerwieni. Smartfon dobrze trzyma się w dłoni. Nie ma tu naturalnie mowy o jakimkolwiek skrzypieniu bądź trzeszczeniu. Obudowa jest świetnie spasowana. Mimo sporych rozmiarów, telefon nie ciąży w dłoni i jest dobrze wyważony. Metalowa, tylna klapka urządzenia nie zbiera odcisków placów. Niestety nie da się tego samego napisać o szkle wyświetlacza, który trudno utrzymać w nienagannej czystości. Najnowszy flagowiec HTC przynosi dwie zasadnicze zmiany w zakresie obsługi zewnętrznych kart. Po pierwsze One M8 zrywa ze standardem microSIM, jest bowiem przystosowany do obsługi kart nanoSIM. Po drugie w najnowszym One znajdziemy slot na karty microSD. Zapewne nie byłoby w tym fakcie nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że u jego poprzednika takiego slotu dość mocno brakowało. Najwyraźniej tajwańscy inżynierowie poszli po rozum do głowy, dzięki czemu jesteśmy w stanie rozszerzyć pamięć wewnętrzną w opisywanym smartfonie nawet do 128 GB. Rozwiązanie polegające na zwalnianiu blokady slotów za pomocą kluczyka ma swoje dobre i złe strony. Zaletą jest z pewnością to, że nie ma de facto możliwości przypadkowego otworzenia slotów (tak jak może się to stać w przypadku gumowych zaślepek u konkurencji). Z drugiej strony, za każdym razem kiedy będziemy chcieli wymienić kartę SIM lub microSD bez kluczyka się nie obejdzie… Głośniki są po prostu kapitalne W zakresie jakości odtwarzanych dźwięków, właściciele poprzednika HTC One M8 nie mieli żadnych powodów do narzekań. Tajwański producent wyszedł jednak najwyraźniej z założenia, że dobre jest wrogiem lepszego i… udoskonalił i tak świetne już przetworniki. Pod względem mocy i czystości barw, M8 zawstydza nie tylko większość dostępnych na rynku smartfonów, ale i nawet co niektóre tablety i budżetowe laptopy. Dzięki temu, bohater tego testu będzie w stanie nagłośnić sporej wielkości pomieszczenie, świetnej jakości dźwiękiem. W M8 znajdziemy szóstą generację systemowej nakładki Sense Stała się już ona znakiem rozpoznawczym urządzeń tajwańskiego producenta. Opracowany przez projektantów HTC, interfejs graficzny jest, moim zdaniem, jednym z bardziej udanych w branży mobilnej. Nie przytłacza nadmiarem funkcji i nie męczy wzroku nadwyżką kolorów, jak to bywa u niektórych konkurentów. Jest intuicyjny, a dzięki użytecznym funkcjom (m. in. pauza w trakcie nagrywania wideo, aparat Zoe, aplikacja do sterowania TV przez port podczerwieni) doskonale uzupełnia „czystego” Androida. Mniej inwazyjny, niż we wcześniejszych wersjach nakładki, jest też agregator wiadomości BlinkFeed. Jeśli jego działanie nie przypadnie nam do gustu, możemy go w każdej chwili wyłączyć. Zaryzykuję jednak twierdzenie, że dla większości z was się spodoba – swoją funkcję spełnia bowiem całkiem nieźle. Aparat jest niezły, ale ta rozdzielczość… Poprzedni One zasłynął w świecie mobilnym z zastosowania w aparacie technologii UltraPixel. Polega ona na fizycznym powiększeniu rozmiarów pojedynczego piksela, kosztem zmniejszenia rozdzielczości aparatu. Taki zabieg w połączeniu z odpowiednią wartością przesłony, skutkuje tym, że do sensora aparatu „wpada” o wiele więcej światła. Poniżej grafiki HTC, na których porównacie wielkość pikseli u konkurentów HTC z 8 i 13 Mpix matrycami. Czas pracy na baterii w pełni zadowalający Inżynierowie HTC zastosowali w testowanym modelu ogniwo o pojemności 2600 mAh. To mniej niż u większości konkurentów: LG G2 (3000 mAh), Samsunga Galaxy S5 (2800 mAh), czy też Sony Xperii Z2 (3200 mAh). Mimo tego, czas działania na baterii wypada korzystnie. Konsumpcję energii zmierzyłem w trakcie półgodzinnego grania w Real Racing 3 i oglądania filmu w serwisie YouTube, trwającego taką samą ilość czasu. Pierwsza z czynności pochłonęła aż 21 proc. wskaźnika baterii, druga – 9 proc. Poza takimi dość mocno „zasobożernymi” czynnościami, działanie wbudowanego w M8 akumulatora sprawdziłem w ramach typowych czynności – sprawdzania poczty, korzystania z Facebooka i Twittera, fotografowania, ściągania aplikacji z Google Play i surfowania po sieci. Muszę uczciwie przyznać, że pod tym względem bohater naszego testu wypada naprawdę nieźle. Podczas pierwszego dnia, po zaktualizowaniu kilkunastu aplikacji, ściągnięciu kilku nowych i wykonaniu kilkudziesięciu zdjęć, wskaźnik naładowania wskazał 79 proc. To moim zdaniem niezły wynik. Szczegółowe dane przedstawia powyższy zrzut ekranu. Warto dodać, że wzorem innych topowych producentów, HTC wyposażyło swojego flagowca w funkcję ekstremalnego oszczędzania energii. Jeżeli na pasku naładowania baterii zaczyna dominować kolor czerwony, to z jego pomocą możemy znacznie wydłużyć czas pracy telefonu. Aktywacja tego trybu wiąże się m.in. ze spowolnieniem pracy procesora, wyłączeniem synchronizacji i wszystkich technologii łączności (poza sygnałem sieci komórkowej). Czy warto? Jeśli nie przeszkadza wam niska rozdzielczość wykonywanych smartfonem zdjęć (co eliminuje np. możliwość wykadrowania) i będziecie w stanie przymknąć oko na łatwo zbierający odciski palców wyświetlacz, to HTC One M8 z pewnością się wam spodoba. Lista zalet jest bowiem znacznie dłuższa niż ta z niedociągnięciami. Tradycyjnie już w przypadku tajwańskiego producenta, na pochwałę zasługuje wysmakowane wzornictwo, które w połączeniu z metalowym wykończeniem sprawia, że mamy do czynienia z „kawałkiem” niezłego designu. Nowy One, w odróżnieniu od poprzednika, obsługuje karty microSD, dzięki czemu możemy rozbudować pamięć wewnętrzną nawet do 128 GB. Wprost powalająca jest jakość dźwięku. Co ważne, M8 całkiem długo pracuje na baterii, co pozwala na zdecydowanie rzadkie poszukiwania gniazda zasilania. Na Allegro ceny najtańszych egzemplarzy zaczynają się od nieco ponad 1700 zł. To oczywiście sporo, ale za tą cenę otrzymujemy jeden z najlepszych, pod względem sprzętowym, smartfonów na rynku, a do tego z pewnością jeden z najciekawiej zaprojektowanych. Warto zauważyć, że cena M8 jest na Allegro nieco niższa niż koszt nabycia jego największych konkurentów – Sony Xperii Z2 i Samsunga Galaxy S5.
Test HTC ONE M8. Ma to coś
MSI GT72S 6QE to odświeżona wersja potężnego i bogato wyposażonego laptopa dla graczy z bardzo wysokiej półki. Ma wydajny procesor Intel z rodziny Skylake, 16 GB DDR4, chipset wspierający dyski w RAID i mocną grafikę NVIDIA GeForce GTX 980M. Co potrafi i jak się sprawuje? MSI GT72S nie odróżnia się mocno od modelu GT72, który wyposażony został w nieznacznie słabszy procesor, ale miał tę samą obudowę, karty graficzne, ilość złącz i możliwości. Wyniki poniższego testu w dużej mierze adekwatne są także do poprzedniej wersji. Specyfikacja MSI GT72S 6QE Dominator Pro G model: MSI GT72S 6QE-071PL chipset: Intel CM236 procesor: Intel Core i7-6820HK (4 rdzenie, 8 wątków) 2,7–3,6 GHz, 8 MB cache grafika: zintegrowana Intel HD Graphics 530 karta graficzna: dedykowana NVIDIA GeForce GTX 980M 4 GB GDDR5 (1038–1127/5000 MHz) matryca: 17,3 cala, 16:9, Full HD, IPS, matowa, 075 Hz z NVIDIA G-SYNC RAM: 16 GB DDR4 2133 MHz (2x 8 GB) dysk: SSD M.2 2x Toshiba THNSNJ128G8NU (RAID 0), dysk twardy HGST HTS721010A9E630 1 TB, 7200 RPM napęd optyczny: LG HL-DT-ST BD-RE BU20N system operacyjny: Windows 10 Home 64 bit podświetlona klawiatura RGB Steelseries bateria: 85 Wh, 9-komorowa kamera 1080p głośniki stereo Dynaudio z wooferem, DAC ESS Sabre łączność: Wi-Fi 802.11 ac, Bluetooth 4.1, e2400 Gigabit Lan zasilacz: 230 W wymiary: 428 x 294 x 48 mm waga: 3,8 kg (z baterią) + 1,1 kg zasilacz Wersja GT72S to koszt od około 9000 zł do 13 000 zł. Wersje niższe to 256 GB SSD w RAID 0 i 16 GB RAM-u, a wyższe mają 32 GB pamięci operacyjnej i dyski 512 GB. W przypadku modelu GT72 ceny zaczynają się od około 6200 zł za i7-6700HQ, SSD 128 GB, 16 GB RAM-u i GTX 970M, a kończą na 9000 zł za konfigurację z 32 GB RAM-u, GTX 980M oraz SSD 250 GB. Konstrukcja i wykonanie GT72S to laptop wagi ciężkiej. Ma prawie 5 cm grubości i niewiele brakuje mu do 4 kg wagi (bez uwzględniania ponad kilogramowego zasilacza). Wizualnie, jak na gamingowy sprzęt MSI przystało, wygląda świetnie. Dominuje czerń z czerwonymi akcentami, wyróżnia się podświetlone logo ze smokiem. Użytkownik ma częściowy wpływ na kolorystykę – można zmienić nie tylko podświetlenie klawiatury, ale też przedniej krawędzi i ramki gładzika. Obudowa została wykonana ze szczotkowanego aluminium, konstrukcję wzmocniono metalowymi ramami, a wstawki zrobione są z matowego tworzywa sztucznego. box:imageShowcase box:imageShowcase Pokrywa ma charakterystyczne załamania z prawej i lewej strony oraz delikatne wybrzuszenie pośrodku. Aluminium jest lekko szczotkowane, prezentuje się świetnie. Zdobią je logotypy, w tym smok MSI. Lewy bok to dwa bloki poczwórnych złącz: cztery porty USB 3.0 oraz cztery gniazda audio (wejście i wyjście oraz gniazdo słuchawkowe i mikrofonowe). Obok nich, blisko przedniej krawędzi jest jeszcze czytnik kart SD. Z prawej strony znalazły się dwa porty USB 3.0 oraz napęd Blu-Ray od LG. box:imageShowcase box:imageShowcase To nie wszystko, gniazda ulokowano także z tyłu, dokładnie pośrodku obudowy, pomiędzy dużymi wylotami układu chłodzenia z czerwonymi maskownicami. Umieszczono tam gniazdo zasilania, złącze RJ-45 karty sieciowej, pełnowymiarowy port HDMI 1.4, USB typu C w standardzie 3.1 (kompatybilne z Thunderbolt 3) oraz mini-Displayport 1.2. Przednia krawędź zawiera symetryczne podświetlenie w formie dwóch pasków. Z lewej strony są schowane diody zasilania i pracy dysku. Na spodzie obudowy są cztery duże i dosyć wysokie nóżki silikonowe. Obok jednej z nich znalazł się wylot głośnika niskotonowego, a w centrum widać duże wloty systemu chłodzenia. By dostać się do środka, należy odkręcić siedem śrub i podważyć wpiętą klapę. Wentylatory zamocowano skrajnie z prawej i lewej strony. Dyski SSD M.2 Toshiba są na płytce Super RAID 4 – jeden zamocowany został pod spodem. Są jeszcze miejsca na dwa dyski tego typu oraz na dodatkowy dysk 2,5 cala, miejsce na niego znajduje się obok zamontowanego HGST 1 TB. Grafika GTX 980M została zamontowana na złączu MXM. box:imageShowcase box:imageShowcase Otwarcie pokrywy odsłania płaską bazę, klawiatura i touchpad nie zostały wpuszczone w obudowę. Podwójne głośniki stereo znajdują się przy matrycy, za perforowanym paskiem. Klawiatura z blokiem numerycznym Steelseries ma półprzezroczyste krawędzie i matowe kapturki. Z prawej strony jest jeszcze sześć podłużnych, wyraźnie odstających przycisków. Touchpad otoczony został z trzech stron podświetloną ramką, a jego przyciski zostały wydzielone. Ramkę wokół matrycy wykonano z plastiku, w większej części matowego, a wewnątrz jest jeszcze metalowa ramka. Dookoła ekranu zamocowano szesnaście silikonowych podkładek, spód zdobi logo producenta, a nad ekranem jest podwójny mikrofon oraz obiektyw kamery 1080p. W zestawie jest także duża, płaska kostka zasilacza o mocy 230 W. Jej przewód mierzy około 170 cm, a do zasilacza podłącza się kabel o długości 180 cm z kątową końcówką. Wykonanie jest bardzo dobre. Laptop jest ciężki i masywny. Baza jest sztywna, mimo że w konstrukcji dominują tworzywa sztuczne, na szczęście są one wysokiej jakości. Pokrywa delikatnie „pracuje”, nieznacznie się ugina, ale jej sztywność jest w normie. Użytkowanie Laptopy tego typu trudno nazwać przenośnymi. To ciężkie, duże urządzenia, które zajmują sporo miejsca i w większości przypadków będą służyły jako stacjonarne komputery z możliwością przewiezienia na turniej czy LAN party u przyjaciół. Wymagają też dużo miejsca na biurku, gdyż praca z urządzeniem na kolanach nie będzie specjalnie komfortowa. GT72S stoi stabilnie na blacie. Nóżki unoszą obudowę, nie ślizgają się i równo przylegają do powierzchni. Zawiasy matrycy pracują idealnie, poruszają się płynnie, równo i z odpowiednim oporem. Łatwo podważyć pokrywę, można otworzyć ją jedną ręką, także na płasko. Matryca jest w pełni matowa, zatem refleksy zostały zminimalizowane – większa część szerokiej ramki wokół jest matowa, więc odciski palców nie są przesadnie widoczne. Świetnie, że pod nadgarstki zrobiono matową wstawkę z tworzyw sztucznych, która nie brudzi się i jest przyjemna w dotyku. Niestety nie można tego powiedzieć o aluminium. Metalowe elementy bardzo mocno się palcują i trzeba o nie dbać. Nie tak łatwo wytrzeć smugi, nie obejdzie się bez specjalnych środków i ściereczki z mikrofibry. Bez nich laptop szybko będzie wyglądał nieestetycznie. Rozłożenie gniazd rozplanowano bardzo dobrze. Jest gdzie wpiąć myszkę, klawiaturę czy kontrolery, a pamięci przenośne nie będą o siebie zahaczać. Szkoda, że napęd optyczny znajduje się z prawej strony, może przeszkadzać przy korzystaniu z myszki, ale w dzisiejszych czasach dosyć rzadko się z niego korzysta. Wielkim plusem jest najnowsze USB typu C z obsługą Thunderbolt 3 – to przyszłościowe rozwiązanie. Nie podoba mi się jedynie kątowy wtyk zasilania; złącze jest dokładnie z tyłu, zastosowanie prostej końcówki byłaby wygodniejsze. Świetnie, że wyjścia wideo i złącze sieciowe znajdują się na tylnej ściance, to rzadkość w dzisiejszych czasach. Przyciski rozmieszczono dobrze. Metaliczny włącznik został odpowiednio oddalony od klawisza Escape. Pod nim jest przycisk zmiany karty graficznej – można przełączać się pomiędzy zintegrowaną a dedykowaną grafiką, ale konieczne jest do tego ponowne uruchomienie komputera. Kolejny przycisk odpowiada za kontrolę wentylatorów (włączenie maksymalnych obrotów), jeszcze niżej jest przycisk streamowania Xsplit oraz zmiana trybu podświetlenia klawiatury. MSI GT72S nie należy do małych, cichych laptopów, ale kultura pracy jest i tak bardzo dobra. W obciążających testach klawiatura nie przekroczyła 37°C, przy matrycy było 38°C, lewa strona utrzymała temperaturę 34°C, a przód 33°C. Pod spodem zanotowałem do 38°C, i to w upalne dni. Przy wylocie natomiast jest około 57°C, zatem lepiej go nie blokować. MSI GT72S to też nie najcichszy laptop, ale podczas pracy nie przekracza 35,5 dBA z 30 cm od frontu, w grach zanotowałem od 41 do 47,5 dBa, a maksymalne obroty to już huraganowy hałas na poziomie 52,5 dBa. Laptop normalnie nie osiąga jednak takich obrotów. Głośniki oferują niezłe brzmienie. Nie ma co liczyć na mocne stereo, bas jest słyszalny, ale to nadal nie subwooferowy efekt. Jest za to sporo mocy i efektowny dźwięk w grach. Przetworniki Sabre znane są z audiofilskiego sprzętu, dlatego można liczyć na wysoką jakość dźwięku na słuchawkach. Warto wyposażyć się w dobry, niekoniecznie gamingowy sprzęt. Ekran Wyświetlacz jest bardzo dobry. To jasny ekran IPS o rozdzielczości Full HD. Kąty widzenia są dobre, ekran jest ostry, ma odpowiedni kontrast. Ładnie prezentuje się czerń, biel jest neutralna, nie widać ochłodzenia lub ocieplenia. Barwy są nasycone i mocne – wyglądają na naturalne i wierne, to profesjonalny poziom. Na ekran patrzy się z czystą przyjemnością. Ma on 75 Hz i niski czas reakcji, więc nie widać smużenia, ghostingu, a podświetlenie jest równe. Nie zaobserwowałem ani efektu glow (poświaty), ani bleedingu (wyciekania podświetlenia), ani srebrzenia. Do wyboru jest kilka profilów barw, w tym ocieplenie anti-blue (przydatne przed snem), tryb sRGB, biurowy czy gier. Ekran GT72S oferuje dobry poziom do obróbki zdjęć lub pracy z grafiką. Ekran wspiera technologię G-Sync, można liczyć na płynną grę bez efektu rwania (nakładania się klatek) i opóźnień, szczególnie gdy ilość klatek utrzymuje się poniżej częstotliwości odświeżania matrycy. Klawiatura i gładzik Klawiatura to znana konstrukcja. Wyspowe klawisze z efektownymi czcionkami podświetlone są w dwóch punktach. Do wyboru jest mnóstwo opcji, które oferuje oprogramowanie Steelseries Engine 3, w tym efekty płynnej zmiany kolorów czy fali. Podświetla się także ramka wokół płytki dotykowej oraz dwa paski z przodu laptopa, ale logo producenta na pokrywie pozostaje białe. Warto też skorzystać z programowania funkcji klawiszy, ponieważ ponownie obok prawego ALT-u znajduje się dodatkowy ukośnik, mimo że taki sam przycisk umieszczono również nad Enterem. Sam układ klawiszy to QWERTY US, strzałki nie zostały wydzielone, ale blok numeryczny jest już oddalony. Klawisz funkcyjny ulokowano przed prawym CTRL-em, uruchamia on przydatne opcje w rzędzie klawiszy funkcyjnych oraz niektórych znakach (np. regulację podświetlenia w przyciskach + i – bloku numerycznego). Praca klawiszy jest bardzo dobra – przyciski wyraźnie odstają, mają głęboki i precyzyjny skok, sprężysty odskok oraz średnią twardość. Na klawiaturze przyjemnie się pisze i wygodnie gra. box:imageShowcase box:imageShowcase Nie mam zastrzeżeń co do czułości i precyzji gładzika. Płytka jest bardzo gładka, śliska i przyjemna w dotyku. Przyciski fizyczne są dosyć twarde, ale mają wyraźny klik i szybki skok, można je nawet odróżnić po samym dźwięku. Szkoda, że nie czuć fizycznych granic gładzika, są one widoczne jedynie dzięki podświetlonej ramce. System operacyjny Laptop działa pod kontrolą Windowsa 10 Home w wersji 64-bitowej. Ma sporo wgranego oprogramowania od MSI. Znajdziemy na nim kontroler trybów pracy, Gaming Center, oprogramowanie Killer Network karty sieciowej, oprogramowanie klawiatury, dźwięku (Nahimic) oraz True Color MSI, służący do konfiguracji profilów ekranu. Wgrany jest także antywirus Norton, który bywa uporczywy przez swoje komunikaty. Po zakończeniu licencji radziłbym skorzystać z mniej inwazyjnego programu. Bateria W takich gamingowych maszynach nie ma co liczyć na długi czas pracy – jest to właściwie jedyna bolączka MSI GT72S Dominator Pro G. Akumulator pozwoli na 3 godziny korzystania z Wi-Fi oraz z lekkim przyciemnieniem ekranu, około 6 godzin czuwania czy godzinę grania w bardziej wymagające gry. Wydajność Pod względem wydajności żaden z aspektów nie zawodzi. W GT72S procesor został wymieniony na i7-6820HK – to czwarty od góry model w hierarchii mobilnej Skylake. Ma cztery rdzenie i Hyper-Threading, czyli osiem wątków. Jednostka została wyposażona w 8 MB pamięci podręcznej, ma taktowanie bazowe na poziomie 2,7 GHz, a tryb Turbo pozwala na przyspieszenie do 3,6 GHz. To też niezablokowany procesor, więc można go podkręcić! W BIOS-ie jest zakładka OC ze stosownym ostrzeżeniem. Przy podkręcaniu z pomocą przyjdzie ręczna kontrola wentylatorów i dobrze tłumiące słuchawki. Nawet bez tego wydajność procesora jest rewelacyjna, urządzenie działa błyskawicznie nawet z wieloma procesami w tle i uruchomionymi grami. Praca jest komfortowa – ze względu na 16 GB RAM-u DDR4 można korzystać z wielu programów, mnóstwa kart w przeglądarkach internetowych lub zająć się zdjęciami czy grafiką. Laptop pracował stabilnie, nie było żadnych niespodzianek. W teście Cinebench procesor uzyskał 702 punkty, przy mocnym obciążeniu często osiągał taktowanie Turbo i nie spadał poniżej 2,7 GHz przy zasilaniu z gniazdka. W przypadku pracy na akumulatorze i wysokim obciążeniu całego układu taktowanie czasami spadało do 2,3 GHz. Procesor jest dobrze chłodzony – przy syntetycznym obciążeniu nie przekroczył 83°C, a układ graficzny utrzymywał 81°C. W grach temperatury były niższe o 10°C, a procesor w trakcie normalnej pracy nie przekraczał 70°C. Tyle też wyniosła temperatura pod obciążeniem przy zasilaniu z akumulatora. Błyskawiczna praca GT72S to nie tylko zasługa procesora i RAM-u, urządzenie zawdzięcza ją także rewelacyjnej konfiguracji dysków SSD w RAID – dwa dyski M.2 po 128 GB osiągają wysokie prędkości. Według Crystal Disk Mark odczyt sekwencyjny wyniósł 2318 MB/s, a zapis 982 MB/s! Dla próbek 4K wynik to 40 MB/s odczytu i 114 MB/s zapisu. Natomiast dysk twardy 2,5 cala o prędkości 7200 RPM osiąga 136 MB/s odczytu i 133 MB/s zapisu sekwencyjnego. HD Tune wskazał transfer średni na poziomie 109 MB/s. To dobra przestrzeń na gry komputerowe, ale ulubione tytuły lepiej wgrać na SSD. Wydajność w grach nie zawodzi – GeForce GTX 980M to nadal najszybsza karta mobilna, która ustępuje tylko konfiguracji SLI, chociaż na horyzoncie widać już laptopy z układami Pascal. Można więc liczyć na granie w Full HD na maksymalnych bądź wysokich ustawieniach w wielu tytułach. Grafika uzyskała 9418 punktów w 3DMark Firestrike 1.1, a cały system oceniony został na 8171 punktów – to lepsze osiągi niż w wielu stacjonarnych komputerach. W przypadku Wiedźmina 3 na ustawieniach Uber bez Hairworks ze wszystkimi efektami post-process i oświetleniem SSAO GT72S uzyskał średnio 43 kl./s w okolicach Drzewa Wisielców, 52 kl./s w Novigradzie, 43 kl./s w zalesionych rejonach obok Novigradu oraz 36 kl./s w ogrodach pałacowych z dodatku Krew i Wino. Warto wybrać wysokie ustawienia grafiki, wtedy wydajność osiąga średnio 60 kl./s, 63 kl./s, 61 kl./s oraz 52 kl./s w wymienionych powyżej lokalizacjach testowych. GTA V to już mniej wymagająca gra. Na ustawieniach bardzo wysokich z wygładzaniem MSAAx2 można liczyć na 67 kl./s w mieście, 57 kl./s w rejonach o gęstszej roślinności oraz 59 kl./s w pustynnym Sandy Shores. Roślinność to w tym przypadku główny wróg wydajności, zatem dobrze zrezygnować z jej bardzo wysokiego zagęszczenia lub zmienić wygładzanie na FXAA, co da około 15 dodatkowych kl./s i pozwoli wykorzystać wysokie odświeżanie matrycy. Rise of The Tomb Raider na ustawieniach bardzo wysokich z FXAA w lokalizacji Miejsce Wycinki dało 38kl./s, a wysokie ustawienia z FXAA to już wynik 51 kl./s. Natomiast Geotermiczna dolina to średnio 40 kl./s na bardzo wysokich oraz 48 kl./s na wysokich ustawieniach graficznych. To bardzo wymagająca gra, ale rezultaty są i tak wysoce satysfakcjonujące. Najnowszy Doom to niewymagająca i świetnie zoptymalizowana gra. Na Ultra z TSSA8 w Odlewni uzyskałem średnio 81 kl./s, a okolice Wieży Argent dały 76 kl./s, i to przy korzystaniu z API OpenGL. Podsumowanie W przypadkuMSI GT72S łatwiej wypisać wady sprzętu niż ogrom zalet – do tych pierwszych zalicza się przede wszystkim czas pracy na baterii. Niestety 3 godziny z Wi-Fi to mało, nie ma też co liczyć na długie granie z dala od gniazdka. Trudno potraktować wymiary, wagę jako wady, gdy priorytetem jest topowa wydajność. Cena może odstraszyć. Jeśli GT72S nie mieści się w budżecie, to GT72 z GTX 980M i i7-6700HQ lub nawet z GTX 970M również zaoferuje świetną wydajność, proponowane alternatywy pozwolą zaoszczędzić od 2000 do 3000 zł. Warto rozważyć też tańszy MSI GE72 z GTX 970M, ewentualnie zejść na pułap 15-calowego MSI GS60. Asus G752VY w podobnej cenie do GT72S to również bardzo dobry wybór, a warto wziąć pod uwagę także wysokie modele Acer Predator G9. Gdy cena nie gra roli, a GT72S nie wystarcza, pozostaje tylko sięgnąć po topowy MSI GT80 z kartami w SLI i mechaniczną klawiaturą za astronomiczne 20 000 złotych. Zalety: ładny design; topowe wyposażenie; rewelacyjna matryca IPS 75 Hz z G-Sync, potężny procesor i karta graficzna; dyski SSD M.2 w RAID 0; niezły dysk twardy; świetna klawiatura z RGB; bardzo dobra kultura pracy; możliwość rozbudowy. Wady: krótki czas pracy na baterii; mocno palcująca się obudowa; kątowa wtyczka do gniazda z tyłu obudowy.
Test laptopa MSI GT72S 6QE Dominator Pro G – gamingowy potwór