Galaktyka Kurvix została opanowana przez złych kosmitów. Pokonać ich może tylko załoga Gwiezdnego Patrolu, na czele której stoi Kapitan Bomba. - Ale smród, żywe gówno. - Panie kapitanie, już dawno wylądowaliśmy. Zaciał się pan w tym kiblu czy co? - Jeszcze chwila. Jestem gotowy. - Masz szczęście, że Otyły Pan chce cię żywego. - Nieeeee! - Ha ha idioci. Przecież mówiłem w co możecie się wyruchać tymi karabinkami. Jestem niezniszczalny. Jak w Terminator 2. Ha ha ha. Ty tromba żyjesz? Mam dostarczyć cię żywego. Ło ho ho ho ho. Te łaskotki w jajca tylko mnie podjarały. Czekaj musze zajarać, bo tak się podjarałem, że najchętniej bym cię teraz rozjebał o jakąś ścianę jak kartofla. Tak wiesz, tak Jeb. Poczekaj tu na mnie chwileczkę, zaraz wracam. Dzień dobry. Kosmo slimy mentolowe, te najcięższe. - Z półki czy spod lady? - Spod lady! - 2,50. - Co tak drogo? Dobra to z półki. - 2.50. - Proszę. - Zaraz, gdzie ja to mam. Europaleta to nie. Grzybki z jagodami też. Czczekaj może za magnetowidem? Yyy nie. Choinka z młodnika, kluczyki od Volkswagena. Nie ma. - W takim razie proszę mi oddać moją należność. - Przykro mi. Bez paragonu z kasy nie mogę. - Nie dał mi pan paragonu. - Daj to chiński sprzedawca jaj. Do widzenia. - Ło ty kurwa! Jeb. Najjaśniejszy. Zadanie wykonane. - To la mamma. - Gdzie sikorka mówi ja pierdolę? - W dupie? - Zgadza się, to ja jestem kretem. Michał Głuś. Już raz się spotkaliśmy. Uratowałeś mnie z kopalni torfowej razem z tym pedałem Torpedałem. - Kurwa faktycznie, ale nie do końca tak. Nie uratowałem cię tylko nie zapierdoliłem. Jak zobaczyłem gołego Torpedała, to nie mogłem ze śmiechu utrzymać karabinu. - Jak zwał tak zwał. Masz implant? - Na miejscu. - Dobrze, trzyma jeszcze to. - Co to jest? - Błonnik. Jeżeli nie zesrasz się po egzekucji, będę musiał cię dobić z dzidy laserowej. A takiego implantu już nie masz. Wstawaj, już czas. Kazali mi rozpocząć proces pucyfikacji. Mamy chwilę czasu. Weź to. - Wapno? - Zgadza się. U kosmitów wywołuje ono bardzo silne wzdęcia. Może się przydać. Pamiętasz drogę? - Tak. Przez kibel potem na dół, na górę, na dół,na górę i na dół. - Błąd! Wtedy wyszedłbyś w kiblu. Jeszcze raz na górę i na dół. Wtedy też wyjdziesz w kiblu, ale będzie to kibel w lunaparku poza murami. Tam się spotkamy za 3 dni. Powodzenia! - Kurwa, ale i tak cały czas korci mnie, żeby cię zapierdolić. Może i jesteś po naszej stronie, no ale wciąż kosmitą. - Nieważne co mam w sercu, ważne co mam w dupie. A w dupie mam Sułtana i kosmitów. To przez nich straciłem Sylwię i młode. Dobra, dosyć pierdolenia. Spierdalaj. - Kurwa od tego cukru zachciało mi się srać. No nic, znowu będę głodny. - Dobra, chyba jestem na miejscu. - Kurwa bez sensu, najpierw człowiek się naje, a potem i tak wszystko musi wysrać. Ale ulga. Dobra a teraz na karuzelę. - A więc tu masz dupę. Następnym razem inaczej zaćwierkasz tępy chuju. - Eh, na co mi to było. Że też władza uderzyła mi do głowy i zaczęłam pić oliwę zamiast soku. Teraz nie mieszczę się na żadnej planecie. I muszę dryfować w tym gnoju, zamiast mieszkać w pałacu z syneczkiem. Eh, synku. Tak za tobą tęsknię. Szkoda, że przylatujesz tylko na ferie. Zaraz. Co to? Co to? Smakuje trochę jak... O nie! Calcium! O cholera. Jestem za daleko od granicy kosmosu. Nie da rady zawrócić. A co gorsza czarna dziura zaczyna mnie ściągać swoją antygrawitacją No nic. Koniec pięknego życia. Syneczku. Kocham cię. O Jezu. To niemożliwe. Za wcześnie. Ten obrzęk moszny musi być fałszywy. Chyba że. - Tak panie marszałku? - Zwołać radę dwunastu. - W sekretnym gabinecie? - Nie. W sali Fallicznej. - Napierdalać! - O kurwa Tycjan, kończą mi się lasery. - To i tak lepiej niż ja. Ja nawet nie umiem odblokować klawiatury w karabinku. - Wyłącz NumLock. - O kurwa Paweł przepraszam. Pomszczę cię laserem. - Panie kapitanie, Motokomando. - Zapamiętaliście formacje? - No mamy się ustawić tak, żeby nikt nikogo przypadkiem nie zastrzelił. - Zuchy. Ognia! - O cholera Ci są groźni, bo strzelają mniej więcej w naszą stronę. - Odpalić rakietę Miraż. - Panie motokomandorze minęliśmy pizzerię. Zawracamy? Zgoda, ale w kolejności według stopnia. Średnia hawajska dla każdego kurwa twoja mać. - Aż nie do wiary, że dają się nabrać na ten hologram z pizzą za każdym razem. Zwycięstwo! - Nie chwal fiuta przed wytryskiem. A nie mówiłem? - Ja pierdolę Skurwywije. - O ja pierdolę, nie do wiary, trafiłem! Szymon widziałeś? - A mówiłem kretynowi, że ślisko na platforemce, to nie wierzył. Debil. - Wszyscy tu zginiemy! - Kapitanie Jaszczurko, teraz! - Tu żołądź, tu żołądź. Myśliwce Jaja, jesteście za mną? - Tak jest panie kapitanie. - Myśliwiec Napletek, kryjesz mnie? - Aż po czubek. - Ściągnąć skórę i schodzimy. - Jeb jeb jeb jeb jeb laserkiem. Byle gdzie, na oślep i tak nie trafię. I co łyso wam teraz skurwysyny? O kurwa myśliwce. - Droga wolna, naprzód. - Dobra spierdalamy, bo wachy szkoda. Zmiana formacji, spoczynek. Zadanie wykonane. Panie Admirale, proszę o zezwolenie na lądowanie. - Zezwalam. Luk otwarty. Michał. Dobra robota. Co to było? - Panie admirale, straciliśmy lewe jajo. Zaatakował nas oddział Pterokmando. - Spokojna głowa Michał. Zajmiemy się nimi. - Fak, zdjęli napletek. Powtarzam, zdjęli napletek. Torpeda kurwa twoja mać, zrób coś! - Działo gotowe, ognia! - Wyleciał dumny ptak. Wrócił obrzezany kastrat. Eh, wojenko, wojenko. - Kurwa gdzie ci kosmici? Taki rozpierdol na górze a tutaj cichutko, jak w dupie samotnego pedała. - No ale wtedy trafia się wibrator, albo przynajmniej palec. - Bingo! - Jarek słyszałeś? - Co? - RKS CHUWDU spadł do trzeciej ligi. - Leszku nawet tak nie żartuj. Przejebałem kupę szmalu. - Jaro, nie! - Za późno. - O kurwa. Idioto, żartowałem. W agrobiznesie nie ma nawet dodatku sportowego. - W imieniu Gwiezdnej Floty przejmujemy kontrolę nad planetą Białepodnapletem II. - O kurwa może się jakoś dogadamy? Wasza strata. Miałem trochę oszczędności. - No i kolejna planetka zdobyta. Kurwa ale było co? Panie kapitanie. I te Skurwywije napierdalały i motokomando, kapitan Jaszczurka jeb puf puf dynamitem. A oni tak: "aaa błagam." Kurwa, że też aparatu nie wziąłem. Znowu nikt mi nie uwierzy na naszej klasie. - Dobra, spierdalamy. Halo. Przy aparacie. Czego chcesz? Tłusta kupa gówno. Donna mamma es... Kurwa rozłączył się. Pierdolona jednorazówka. Wracamy. Po co my z nimi walczymy? Takie chujowe produkty robią ci kosmici, że niedługo sami się wykończą. Pamiętacie jak Janusz skaleczył się o pisuar? - Panie kapitanie, to ja się skaleczyłem. - Cisza. Cisza! Kurwa mać, CISZA! Przyjaciele. Wnoszę po obrzękach moszen, że wszyscy mieliśmy wizję. - Co masz na myśli marszałku? - Wszyscy wiemy, co mam na myśli. Wszyscy to widzieliśmy w wizji. Kutapokalipsa. Ten czerwony punkt na ekranie potwierdza najgorsze. Kuźwar. - Dosyć tego. Przez całe zebranie rady siedzisz tu i prykasz. - Co tam pryka, pierdzi. - Idź się człowieku zesraj, a nie smrodzisz ludziom pod nosem. - A to ten tak pierdzi. - Dajcie spokój, to krzesło. - Krzesło tak śmierdzi pierdnięciem i chuj wie czym jeszcze? - Upomnienie! - Zakrada się w nocy do mieszkań mężczyzn i bezlitośnie ich analizuje. Pedalski włamywacz II. Na końcu chuja ma nóż. Pedalski włamywacz II. W grudniu, na kasetach VHS. Gęsia skórka. Murowana. - Kurwa. Moja dynia. Pić. Woda. Kto by pomyślał. Taka mała kreseczka nad o, a tyle zmienia. Czekaj, czekaj, jak to było? Wracaliśmy z misji. Dolecieliśmy do bazy i już byłem nieźle zrobiony. Potem kantyna. Nic więcej nie pamiętam. - Tytus. Musimy pogadać. - Torpeda. Co robisz w moim mieszkaniu? Pedziu. I to jeszcze w nocy. Jak ten Pedalski Włamywacz. - Bomba! Jest czternasta! Człowieku co się z tobą dzieje? Czy ty w ogóle pamiętasz co wyprawiałeś? Ja rozumiem napić się po udanej misji. Rozumiem nawet pojechać na dziewczynki, ale z tym klasztorem żeńskim to przesadziłeś. Z fiutem na wierzchu ganiać zakonnice? A dzielnica kosmitów sprzymierzonych? Na co ci było tyle lusterek samochodowych? O spalonej stacji benzynowej nie wspomnę. Za co? Za paczkę fajek i orzechowego Pawełka? - I co, że niby ja to sam zrobiłem? - Tego nie powiedziałem. Ale Guś przyszedł dzisiaj do pracy. Dostał zjebkę w gabinecie. Zresztą to co innego. Kurvinoxy mają chlanie we krwi. Rodzą się z tym, ale ty syn alkoholika? - Jakiego alkoholika? - A myślisz, że przez co Bogdan miał pseudonim Lufa? No przecież nie od pistoletu. Bomba, krótko. Tym razem ci podaruje. Ale jeszcze jeden taki numer to się pogniewamy. Trzeźwiej, wpisałem ci NŻ-te. - Kurwa. Co się ze mną dzieje? - No nareszcie. Możemy kontynuować. Kuźwar. Zajebista sala, ale pogłos, jak w tunelu. Raz na 100 milionów lat kosmos kończy się i odbudowuje na nowo. A wszystko przez kometę Kuźwar. Zajebiste. I żyjącą na niej rasę kosmitów. Bengalowie. - Panie marszałku, z całym szacunkiem, wszyscy to wiemy. - To mi oszczędzi trochę czasu. Przejdę od razu do sedna. Bengalowie nie biorą jeńców. Niszczą wszystko, co napotkają na swej drodze. Zniszczą tą galaktykę, następną i następną. I jeszcze jedną, aż cały kosmos pójdzie się jebać psu w dupę. Potem znikną na kolejne 100 milionów lat. I tak w koło Macieju. - W takim razie pakujmy się i spierdalajmy, Kurvix jest pierwsza. - I gdzie uciekniesz, durniu? Już mówiłem. Przed nimi nie ma ucieczki. To koniec. Koniec naszej rasy, koniec wszystkich ras i koniec tego kosmosu. Nie płacz Łukasz. Po nas narodzi się nowe życie. Równie piękne. Zostało nam niewiele czasu. Żegnaj Rado Dwunastu! Żegnajcie przyjaciele. Żegnaj życie. Było nieźle. - Nie chciałbym być marudą, ale gdzie jest ta cholerna pizza? - Ty, no właśnie. Dawaj telefon! Co jest kurwa z tymi plackami? Leniwe żółte pyzy. - Uciekajcie. Już tu są. aaaaaaaaaaa. - O jebany, rozłączył się! No szszszt na następną z kolei nóżkę. - Ty to napierdalasz tą wódę jak z karabinu. - No co? Nie powalczysz ze mną? - Tego nie powiedziałem. Ale bez wspomagaczy się nie obejdzie. Barman! Ścieżka! Bomba! Szybko po lufce i na parkiet. Te, nie jesteś za bardzo wyurany? To moja świnia frajerze. - Starczy wam na dzisiaj. Zapraszamy jutro. - Kurwa Majki mówię ci. Jak zaraz nie spuszczę, to chyba kogoś zapierdolę. - A ją? - Pożycz stówę. Tyto daj se spokój, nie dasz rady. Rzeki kijem nie zawrócisz. ♪ Rzeki kijem nie zawrócisz na na ni na na na ♪ - Za wysokie progi. - Szacun. Taki sukces trzeba oblać czymś mocniejszym. Hę? - Domino, daj spokój, nie wyniesiemy tej kanapy. Ona była montowana w środku. Mówię ci spieprzajmy, zaraz tu będą Bengalowie. - Trzeba myśleć dwa kroki w przód. Wszyscy spierdolili, nic ze sobą nie wzięli. Zobaczysz Mateo, jeszcze mi podziękujesz. Reszta siedzi w lesie na ściółce, mrówki w dupie, a my myk , jak panowie na kanapie. Oby tam nie było Przemka. - A po co? - No przecież to jego dom i kanapa. - O wy kurwy złodzieje. Miałem nosa, żeby wrócić do domu. - Przemek, jakoś się dogadamy. Fifty fifty. - O kurwa. - Bomba nie czkaj, strasznie wódą zajebało. - Dzień dobry. Na dzisiejszej odprawie... Co tak spirytusem zajeżdża? Komuś się coś rozlało? Nie ważne. Coś dziwnego jest w kosmosie. W drastycznym tempie tracimy kontakt z planetami na wschodzie galaktyki. Musimy to sprawdzić. Rozpiska kto i gdzie leci jest na tablicy ogłoszeń przy sekretariacie. Odmaszerować. Bomba, Głuś, zostańcie na chwilę. Czy możecie mi wyjaśnić to? To jest dobre. "Wysocy rangą oficerowie Gwiezdnej Floty nie tylko ochoczo pozowali do zdjęć i częstowali alkoholem, ale kazali też nagrać film. W nawiasie - Dzisiejszy dodatek CD. Uwaga! Film tylko dla widzów dorosłych." Czy wytłumaczycie się z tego, czy mamy obejrzeć ten film? Tak myślałem. Ostatnie ostrzeżenie. Jeszcze jeden wybryk i wylatujecie. - Ah znowy zdjęć napstrykam, na eleganckości. A wiecie, że na Dupach III żyją zwierzęta, co wyglądają identycznie jak nasze Srarny? Ale nie żywią się gównem, tylko trawą i stąd nazwa - Sarna. - Ta, akurat. Srarna co nie żywi się gównem. Dorosły jestem, w bajki nie wierzę. - No jak widziałem na własne oczy w telewizorze, w programie Najdziwniejsze zwierzęta Wszechświata. I jeszcze słoń bez trąby z dupy i pies co nie żarł fiutem tylko dupą. - Głupi jesteś Seba. Pewnie to nie był pies tylko suka. - Ta, suka ci nogę podnosi przy jedzeniu. Znalazł się naukowiec, Dr. Sram. - Kierwa zamknąć mordy! Co za różnica czy pies je dupą, chujem czy mordą, jak dupa, chuj i morda u psa wyglądają tak samo. Nie odróżnisz. - No jak nie odróżnisz? Ogon pod nim fiut, a na dole morda. U nas zawsze był pies w domu. - No nie wytrzymam tego pierdolenia. Janusz przejmuj stery. Idę się położyć, łeb mi pęka. Uff. - O, a taka sytuacja jakbyś miał do wyboru wypić kubeczek moczu, czy zjeść widelczyk gówna? - Hm, to trudniejsze. A gówno muszę pogryźć? - A jak. - To gówno. - Jaki wybrał. Przecież nikt nie kazał. ♪ Myk myk myk ♪ ♪ Elegancja Francja ♪ - Seba, powiedz coś wesołego. - Yyy, to może. O, taka sytuacja. Gdyby miał pan do wyboru wypić kubeczek moczu, czy zjeść widelczyk gówna? - Zeżarł bym gówno i zapił szczynami myk. Kurwa twoja mać. - Minęliśmy Dupach II, za chwilę będziemy na Dupach III. - Cholera, co tu się stało? Cała planeta spalona. - Dobra, idziemy sprawdzić, czy ktoś nie przeżył. Zaczniemy od tego baru. Wy sprawdźcie sale dla gości, a ja się rozejrzę za barem. - Jemu już nie pomożemy. Nie żyje. - Kurwa gdzieś tu musi być. Wszystkich nie spaliło. A tu się schował. - Co barman przeżył? - Lepiej. No to. Po maluchu. - Jednego na trawienie nie zaszkodzi. - Tak na służbie nie bardzo wypada. - Tym lepiej. Dobra, mamy co chcieliśmy. Spierdalamy do bazy. - Słyszeliście to? A jednak ktoś przeżył. Jaki ładny, chyba rasowy. A jak ufny. Szukaj, szukaj pana! - Łuszczyk, a jak u ciebie? - Nie było co zbierać. Wszystko w chuj spalone, jakby benzyną polać i podpalić. - Co się dzieje? Kto nas atakuje Sułtan Kosmitów? - Nie. Planety sułtana też spalone. Jedną po drugiej ktoś równiutko opierdalała. Dzwoniłem do kumpla z dawnych lat, to wiem. -No to kto? Chujewy? Nigdy nie byli agresywni. Zresztą oni nie używają broni palnej. Michał, zebździłeś się? - Aż tak czuć? - No, taka przetrawiona kapucha ze zgniłym jajem. - A nie, to nie moje. Ja jadłem brukselkę. - A jednak. Ognia! - Zaczekajcie! - Co on mówi? - Nie wiem, nie słyszę. Karabin za bardzo przeszkadza. - Co mówisz? - Słucham? - Przerwać ogień! - Zaczekajcie, nie strzelajcie. Oszczędzajcie amunicję. Będzie wam potrzebne. - I pizd telemarkiem. 10 punktów, rekord skoczni. Majkel. Majkel. - No tego już za wiele. Bomba! Wylatujesz! Wypierdalaj stąd! - No to załatwmy to tu i teraz. Śmierdzący dupą siusiaczku. - Odebrać mu mundur i odznakę! I wyprowadzić za teren jednostki, on nie jest już żołnierzem. A pana zapraszam do gabinetu. - Wtedy zesrałem się ze strachu. I to podsunęła mi myśl. Zmiana w wiatr. Dryfowałem po galaktyce przez kilka dni, bijąc się z myślami kogo ostrzec o nadchodzącej Kutapokalipsie. Kogo ostrzec przed Kuźwar. Chujowa sala. Sułtana Kosmitów czy ludzi. Z jednymi i z drugimi mieliśmy na pieńku. No i jestem. - Paweł, a co z dziećmi? - Im już nie pomożesz. Zrobimy sobie nowe, lepsze. Marcinka i tak nigdy nie lubiłem, bo głupi. A Jola szkoda słów, cichodajka pieprzona, ja rozumiem mieć kilku chłopaków, ale z Dupydomordyzaur? - Ja go kocham! Mamy zamiar się pobrać. On przynajmniej jest wykształcony. Nie to co ty. - Ja bez wykształcenia? Dwa zawody, ślusarz, mechanik i ślusarz remontowy. Niewdzięczne szczeniaki. Jak śmiesz tak o nas mowić? - Nie jesteśmy twoimi dziećmi. Mamo. Powiedz mu wreszcie. - Paweł. - Tu Bałwan, do wszystkich jednostek. Do celu cztery tysiące metrów. Uzbroić pociski jądrowe. - Tu Jełop, potwierdzam uzbrojenie. - Baran gotowy. - Bałwan 2, gotowe. - Cwel? Cwel, czekam na potwierdzenie. - Kurwa chłopak sorki, ja wracam. Zapomniałem pocisków. Do celu 1500, 1400, 1100, 700, 200. Kurwa chyba na nas biegnie. Ognia! Panie admirale tu myśliwiec Bałwan. Cel zlikwidowany. - Hm, poszło łatwiej niż myślałem. Wracajcie do bazy! Aha, świetna robota Bałwan. - Nie ma za co. Wykonywałem tylko moje obowiązki. Kurwa, kurwa. - Cholera, miałeś rację. Nie mamy nic mocniejszego niż głowice jądrowe. Co proponujesz? - Bengalowie nie negocjują. Interesuje ich tylko zagłada. No co? Trzeba walczyć. Ale ostrzegam. Z nimi jeszcze nikt nie wygrał. - Otyły Panie, atakują nie tylko ich, ale i nas. Obawiam się, że niedługo nie będzie nad czym panować. Zaczęło się. Otyły Panie! To samobójstwo! Składam wymówienie! - Kto to jest? Królu, jebnąć mu z lasera? - Zaczekaj Dominik. To pierwsza istota, która odważyła się wyjść nam na naprzeciw. Albo jesteś pierdolnięty, albo bardzo głupi. Giń! Co może być bardziej zajebistego, niż rozpieprzenie tej planety w drobny mak? Hm, wóda. Co nieco słyszałem na temat jej cudownych właściwości, ale nigdy nie miałem okazji spróbować. ♪ Nic tak nie wchodzi jak wódka ♪ ♪ Wódka po disco polo ♪ ♪ Disco czesze nutą ♪ ♪ A polo alkoholo ♪ ♪ Nikt tak nie kradnie jak Cygan ♪ ♪ Z cygańskiego taboru ♪ ♪ Wykorzysta okradnie ♪ ♪ Szukaj wiatru w polu ♪ ♪ Myk myk myk disco polo ♪ ♪ Polo polo polo ♪ - Koniec tego pierdolenia. Zabrać cysternę na Kuźwar i rozpierdolić tą planetę w drobny mak! Oho, byłbym zapomniał. - Adrian. Wiem, że to może nie jest najlepszy moment, ale chciałbym ci coś powiedzieć. Ale kochasz mnie? - Cicho! Chłopaki usłyszą. Tak. - Długo nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że powinniśmy się pobrać. - Ochuja... Ochujałeś? Icek, jesteśmy razem od dwóch tygodni. - Adrian. Jest coś, o czym powinieneś wiedzieć. Jestem w ciąży. - Jak to kurwa w ciąży? Jak to kurwa w ciąży? Przecież używaliśmy kondomów. - Nie zawsze. Po pijaku pompowałeś na żywca. - Tego mi nie udowodnisz. Czekaj, czy ja założyłem kondom? Młóć to zboże jak cepem. Wyłącz to. - Uwaga! Za chwilę wchodzimy w stefę 0. - Co ja powiem starym? - Że mnie kochasz. - Człowieku ja mam dopiero szesnaście lat. Całe życie przede mną. Za tysiaka usunę. I nigdy się nie widzieliśmy. - Do ataku! - Trzy minuty. Dokładnie tyle czasu potrzebowały te skurwysyny na wymordowanie jednej trzeciej armii Gwiezdnej Floty. Trzy pierdolone minuty na milion zajebanych żołnierzy. Lepiej od razu weźmy pistolety i pierdolnijmy sobie w łby. Idiota. To była przenośnia. A teraz na serio. Musimy coś wykombinować, bo długo nie pociągniemy, sami nie damy rady. Nikt nie odpowiedział na komunikat HWDP. Jesteśmy jak ta dupa. A Bengalowie są jak kutas, który wyjebie nas równo. Sułtan Kosmitów! O ty kurwa zajebał mi portfel. Dwie dupy. Jeden kutas. To może się udać! - A co powiecie na słoik solidnej Kujwdubskiej wazeliny? Która ulży dupom minimalizując tarcie członka. - Alfabet Downa zadziałał! Panowie. Sytuacja jest poważna, dlatego musimy postępować ostrożnie. Plan jest taki. Napierdalamy z wszystkiego ile wlezie. Eh, Bomba cwelu, teraz byś się przydał. O czym ty mówisz? A więc teraz wszystko jasne. Głuś, Sebek, Janusz, do mnie! - Na rozkaz panie admirale! Do rzeczy. Odszukacie Bombę i podacie mu antidotum na alkowirusa. - To dlatego tak chlał. - Łee, ja myślałem, że on taki dobry zawodnik, a on na wspomagaczu zapierdalał. Ja całe studia leciałem na alkowirusie. - Jak to działa? - To bardzo proste, naczynko wsadzamy sobie w... - Nie wiem, czy on się na to zgodzi. - Panie kapitanie. - Daj spokój Seba. Na pana to trzeba mieć wygląd i pieniądze. - No tak. Kapitanie. Nie no muszę zapytać. Czy uprawiał pan seks z moją siostrą? - Ah. To filozoficzne pytanie. Czy gała to już seks? Czy jeszcze petting? Seba, jak myślisz? - No czy ja wiem? Chyba jeszcze petting. Chwila! To ona to panu robiła? - Na studiach mieliśmy takie powiedzenie. Trzy Z. Zachlać. Zeżreć. I Janusz? - Nie wiem, nie studiowałem. Po maturze prosto w kamasze. - Seba pogódź się z tym, twoja siorka jest kobietą wyzwoloną. Dobra, teraz za tą asteroidką skręcaj w lewo i ląduj na tym najciemniejszym księżycu. - Kurwa mać, gdzie pan nas w ogóle prowadzi? - Janusz. Zaufaj mi. - Smaczna pierdolona. Mam wrażenie, że odkąd zaczęliśmy pić, jestem jeszcze bardziej pojebany niż byłem. Dobra, nie niedziela. Rozpierdolmy tą galaktykę i spierdalajmy dalej. - Rżnąć z karabinków! - Naprzód, niech poczują Laserowy Gniew Dzidy! - Dużo wypił? - Nie. Ja wiem. Tyle co zwykle. Dużo. - Cholera. - Amatorka. Barman! Ścieżka z gówna raz! Reszty nie trzeba. - Co pan robi? - Eh, Seba, Seba, jak ty mało o życiu wiesz. - O kurwa! Michaś, szybko po lufce i na parkiet! - Formacja Okutacz, atakować z powietrza! - Zwycięstwo! - Cholera, musi być jakiś sposób. - Mam! Pożycz jednego Pterokosmitę. Mam nadzieję. - Kurwa na co go zahipnotyzować? a niech stracę. Hipnoza! Wisisz mi stówę! O jezu moja dynia. - Jebnij mu jeszcze raz, chyba działa. O jezu. Za takie poświęcenie będzie wisiał mi patola. I oby był wypłacalny. Hipnoza! - To koniec, nie mamy szans. Przyjaciele. Pozostaje nam tylko jedno. I wam radzę to samo. No gdzie ten guziczek? - Naczynko musi pan wepchnąć sobie do dupy, a następnie energicznie potrząsać. Obecność wirusa w naczyniu urządzenie zasygnalizuje wydzieleniem lekkiego, słonego płynu. - Bomba, zaufaj mi. Zażyj lekarstwo. Ja całe studia jechałem na alkowirusach, wiem coś o tym. Chociaż nam na odtrucie pielęgniarka dawała tabletki. Jak widać medycyna zrobiła wielki postęp. - Już wolę zachlać się na śmierć, niż wpychać sobie w dupsko tego dildosa. - A nie mówiłem, że naczynie przypomina trochę kutasa? - Przysięgałem ojcu, że moja dupa będzie ciasna jak po praniu. I słowa dotrzymam. Wypierdalać! - Bomba kurwa weź się w garść, nie pora na przysięgi. Galaktyka Kurvix jest ważniejsza niż twoja dupa. Ta... duma. - Mówiłem już, w dupie mam tych waszych Bengali. - W dupie to za chwilę będziesz miał antidotum. Przytrzymać go! - Jeszcze raz któryś z was spróbuje ktoś tknąć mojej dupy, pozabijam. - Chodźmy kapitanie. Nic tu po nas. - Tępe chuje. - Słucham? - Wściekły Skurvol, raz. - Przyjaciele. Jesteśmy ocaleni. Wszystkie w galaktyce Kurvix, te przybywają z daleka. - Nie tak szybko czaodziejska królowo. Ścigaliśmy was po całym kosmosie, a teraz pora kończyć ten cyrk. Tak? To patrz teraz. Na moją komendę! - O kurczaki, co to było? Tam. Nie ci! Bengale to te duże. Już po nas. Uciekajcie, albo nie uciekajcie. Wszystko mi jedno. To jest Kutapokalipsa. - Panie admirale. Meldujemy, że nie udało się wykonać zadania. - To już nie ma znaczenia. Co zmieni jeden żołnierz przy takim wpierdolu? - NAPIERDALAĆ! Tępe chuje. - Bomba! Czyli jednak złamałeś przysięgę, zażyłeś antidotum. Szacunek. Mnie ten rozmiar przeraził. - Nie tym razem. Przeczytałem instrukcję, wystarczyło zwalić ręką. Tutaj nie wygramy, ale mam pewien plan. I nawet wiem kto mi pomoże. Nadałem już sygnał przez CB radio. - Veto! - Ej, nie możesz powiedzieć Veto, jak najpierw powiedziałeś za. - Myślałem, że Tico odpowie Veto. - Ja też tak myślałem, ale mi się pomyliło. - Pomyliło, nie pomyliło, w tym tygodniu ja jeżdżę na benzynie. - Dopóki ja płacę, wszyscy będziecie napierdalać na gaz! - Tato, obiecałeś! - Veto. Kto wzywał pomocy przez CB? - Ja. - Proszę, proszę. Syn generała Lufy. Ale wyrosłeś. A ja pamiętam jak przyjeżdżałem do was na wywózkę, a ty jeszcze mały berbeć zawsze pomagałeś przy szlaufie, jako jedyny. Dlatego dzisiaj ja, pomogę tobie. Wskakuj na zbiornik i trzymaj się mocno. Rura! - Gównem pobrudzi? Nie daruję, za nimi! - Bomba, daleko jeszcze? Kończy mi się olej opałowy. - Jeszcze chwila, wytrzymaj. - Przepraszam przyjacielu, chyba nie dam rady. - Pomóc sojusznikom. - Oooooo Ropa. Kiedy ostatni raz miałem cię w baku? Rura! - Starego pojebało. - Tato, nie tak szybko! - Przełączcie się na benzynę. Pozwalam. - O kurwa, nie wierzę, za! - Za! - Yyy sam nie wiem. No dobra, za. - Panie, zbliżamy się do granicy kosmosu. Chyba wiesz co to oznacza? - Oczywiście, że wiem. Przecież stamtąd przylecieliśmy. - Napierdalać! - O kurwa. - Tępe chuje. - Zlikwidować. - Do ataku! - Za! Za! Za! - Gonimy go? Za! - Za! Veto! - Nie wierzę. Jak po tym wszystkim mogłeś nas zdradzić? - Widać wszystko wraca do normy. - Jeszcze się spotkamy. Galaktyka Kurvix została opanowana przez złych kosmitów. Pokonać ich może tylko załoga Gwiezdnego Patrolu, na czele której stoi Kapitan Bomba. - Ehh, takie ciosy. Najpierw niechciana ciąża, a potem śmierć konkubenta. Nie do pozazdroszczenia taki los hiobowy. No. Miejmy to już za sobą. Kawał skurwysyna i chuja. Dlatego był dobrym żołnierzem. Dodałbym jeszcze pedała, ale ty się nawinęłaś i ludzie przestali gadać. No nic, zanim wyjdę, najprzyjemniejsza część. Renta wojskowa dla wdowy po oficerze, który zginął na służbie. Gdybyście byli małżeństwem sakramentalnym, byłaby jeszcze renta dla sieroty. A tak tylko becikowe. Do widzenia. - Kurwa ciemno jak w dupie. Panie kapitanie, chyba jesteśmy w niebie. - Sebek, co ty pierdolisz? - No jak wpadliśmy do czarnej dziury, to chyba nie żyjemy. - Jak na martwego to całkiem zajebiście się czuję. A przynajmniej nie widzę różnicy. - Czekajcie, gdzieś tu miałem światełko na ryby. - O kurwa Kurvinox! - O kurwa, gdzie? - Janusz świeć mu pod ogon, bo nie mam pedalskiego zmysłu i karabinem po ciemaku w dupsko nie trafię. - Chwila, zapalę flarę. - Panie kapitanie to ja. - O żesz ty kurwa. - Kurwa podwójne arabskie gogle. Nawet drag queeny Skurvoli na to nie idą. A już na pewno nie za darmo. - Między Bogiem a prawdą, gratis to uczciwa cena. Nie jest zbyt urodziwa i nie oszukujmy się, wysypka w pachwinach to nie uczulenie. - W tym przedziale cenowym nie ma co wybrzydzać. Kurwa, ale swędzi. - Ty, a wiesz, że ona ma brata? - Nie, a on też daje? Ostatnio przychylniejszym wzrokiem patrzę na pedalstwo. - Mariusz, znasz moje zdanie o środowisku gejowskim. Bez HIVa lub AIDS, lepiej się tam nie pokazywać. - Pani Klaudia Bąk? - A co chodzi? - Normalnie po śmierci szeregowca wysyłamy tylko list z zawiadomieniem, ale wiem co nieco o pani wstydliwej sytuacji. Wiem czym się pani zajmuje i dlatego postanowiłem odwiedzić panią osobiście. Co prawda kradzież od kosmity nawet sprzymierzonego nie jest karalna, ale jest to czyn nie etyczny. Złodziejstwo wchodzi w krew jak prostytucja o którą, broń boże, pani nie posądzam. Dlatego proszę przyjąć ten skromny kosz wędlin od Gwiezdnej Floty. I zostawić te kiełbachy kosmitów w spokoju. Do widzenia. - Zaraz. Jak to Sebastian nie żyje? - Puśćcie mnie skurwysyny. Przysięgałem, że oczyszczę kosmos z kosmitów i słowa dotrzymam. - Janusz, wyjmij mu karabin z dupy. Jeszcze sobie zrobi krzywdę. - Janusz, nie słuchaj go! Dopchnij kolbę i pociągnij za spust! Potem zastrzel siebie, a na końcu Sebka. - O nie! A na pewno nie tym samym karabinem, który każdy z was miał wcześniej w dupie. To niehigieniczne. Jeszcze dostanę AIDS, jeśli któryś z was jest darczyńcą. - Widać, że żaden z was nie wychowywał dzieci. Powiedziałem! Spokój ma być! No. Zamiast biadolić jak baba przed okresem, lepiej zastanówmy się jak wydostać się z czarnej dziury. A na to, że staliśmy się Kurvinoxami, są tylko dwa racjonalne wytłumaczenia. 1. Fizyka czarnej dziury. 2. Czary. - Przepraszam, panowie, czy możecie mnie zapierdolić? Szedłem sobie z tego jebanego Zbąszynka, myśląc, że wszystkie problemy zostawiłem w tej jebanej dupie. Ale los jak ma zadrwić, bez pudła wyśmieje biedaka albo średnio zamożnego. A ja, jak na złość, byłem jednym i drugim. - A dlaczego mówi pan o sobie w czasie przeszłym? Przecież pan ciągle żyje. Co to za życie, gdy wessała nas czarna dziura i spowiła mnie ciemność? Pomyślałem sobie, nie ma rady, z kurzą ślepotą nie wygram. Więc usnąłem. A rano? Łuska pokryta skórą, w dupsku szczecina i siusiaczek krótki jak kciuk. - Zaraz, byłeś kosmitą? - Jak z dzidy strzelił. - W takim razie wszystko jasne. Po przejściu przez czarną dziurę, zmieniamy się rasami. - Powiedział doktor Sram. - Tępy chuj. - Ciekawe, co by się stało, gdybyśmy wpadli w czarną dziurę poza granicą kosmosu? Skoro za granicą wszystko zmienia się we fiuta, a Kurvinoxom często zamiast zarostu rośnie fiut, to może we fiut... w ten, w zarost? Ty, właśnie. Jak już jestem Kurvinoxem, to spróbuję se takiego palanta na brodzie wychodować i po miesiącu chować go za pasek albo do kieszeni. - Albo do dupy, kurwa twoja mać. Zbieramy się. Trzeba się stąd wydostać, zanim psychika też nam się zmieni w zwierzęcą. Zarost? Ty się lepiej módl, żeby ci nie rósł tak jak naprawdę, bo ci taka stulejka dziecięca będzie zwisać pod brodą. - Kurwa jego mać. Co to jest? Coraz dziwniejsze rzeczy... wypadają przez czarny otwór dupy. Kiedyś można tu było zebrać... oszlifowane szkiełko i bursztyn, a teraz? Za co mam je wymienić na targu? A chuj mi w dupę. Zobaczymy. - Dobry. Pani Teresa Sram? - Teresa Kłopotek-Sram. Używam dwoch nazwisk, ale jak rachunki, to pisz pan "nie zastałem w domu." - Przykro mi. Zwrotne potwierdzenia odbioru. - Potwierdzenie odbioru? Znowu mandaty albo co? No nie, od starego z roboty. Gwiezdna Flota za przykrością zawiadamia, że obywatel Janusz Sram, zamieszkały, blabla, zginął w czasie służby. Słyszał pan? Mój mąż nie żyje. Stary nie żyje. Czyli znowu jestem wolna. Romualdzie. Eh, Romueo. Gdyby nie zakład psychiczny, nigdy nie przyjęłabym nazwiska Sram Teresa Kłopotek-Ruchała. - K**wa już po nas. Adrian cw*lu po jaki ch** rzucałeś kamieniem w oddział Gwiezdnej Floty? Oni nas nie widzieli. - Nie wiem, spanikowałem. Myślałem, że nie trafię. - O cholera, zaraz nas sprzątną. Adrian dlaczego nie uciekamy do domu, tylko w przeciwną stronę? - Jak wrócimy przed 15, to się wyda, że byliśmy na wagarach i stara nas zabije, a tak mamy jeszcze jakieś szanse. Mam na imię Kapitan Bomba. Jestem kapitanem Gwiezdnej Floty galaktyki Kurvix, która została opanowana przez kosmitów. Robota jak każda inna. Wstaję rano, wkładam mundur i nap***dalam do kosmitów od 8 do 16. Mam pod sobą dwóch ludzi. Szeregowy Sebastian Bąk. - I co teraz lamery?! I szeregowy Janusz S*am. Tępe ch**e. Ale znają się na robocie. - Panie kapitanie nie trafimy go z takiej odległości. - Przerwać ogień. Jest też Kapitan Torpeda. Ten to zawsze wp***doli się między wódkę a zakąskę. Tępy ch**. - Widziałeś Bomba? Tak to się robi, a nie karabinek z 300 metrów. To tak jak handjob w gumie. Ja się nie pierniczę tak jak ty, walę w d*pę bez zabezpieczenia i walczę jak na mężczyznę przystało. - Ta, wiem, że walenie w d*pę to twoja specjalność. Kapitanie Torp*dał. - Sam jesteś torpeda, torp*dał. Ten p*dał, cw*lu jeden. - Jak śmiesz nazywać mnie cw*lem? Widzisz ten znak? A ty co masz wytatuowane? Droga dwukierunkowa czy rondo? - Ale mu pan powiedział. - O ty ch**u! Może i Torpeda to dobry żołnierz, ale nienawidzę s*kinsyna jak żyd Pana Jezusa. - Halo Orzeł 1, halo Orzeł 1. Bomba do k**wy nędzy, jesteś tam? - Na rozkaz panie admirale. - Za pół godziny u mnie w gabinecie. Coś dziwnego jest. - Masz szczęście. Admirał cię uratował. Następnym razem... - Ta, chyba... Na rozkaz panie admirale. - Bomba czy widziałeś film Faraon Mumia Znowu rozp***dala Cały Kosmos 3? - Nie. - No to patrz. Wojownicze Żółwie Hudo - Donatello nie mamy szans. Szybko, podaj mi pistolet. Wojownicze Żółwie Hudo Kiedy Pan Wołodyjowski po raz trzeci otwierał trumnę, sądził, że znajdzie tam Draculę. Nie mylił się. - Poj**ało? Nie jestem Gandalfem. Jedyną bronią jaką mam jest rózga. Fabuła i akcja taka sama jak w jedynce i dwójce, mimo okrojonego budżetu. - Teraz tylko żeby nie przyłapał nas Faraon. Faraon Mumia Znowu rozp***dala Cały Kosmos 3 Akcja. Romans. - Za stówę pokażę ci f**ta. Film twórców Dżumy i Dżumandżi 2 Faraon Mumia Znowu rozp***dala Cały Kosmos 3 - No super, ale co to ma wspólnego z Gwiezdną Flotą? - Bardzo wiele. Okazuje się, że Faraon Mumia to nie science fiction jak dinozaury. Króciutko. Zapierdalaj na głos. - Yyyy. - I k**wa, czytać nie umiesz bęcwale jeden. Dawaj to. Yyyy. Bąk czytajcie. Miejsce: Galaktyka Humiwryj planeta Uj-mię-to-boli sektor S.R.O.M starożytne grobowce faraonów. Misja: zbadać przyczynę śmierci archeologów. - Archeologii im się k**wa zachciało. Jak bym chciał łopatą zap***dalać, to bym nie szedł na studia. Przynajmniej pensja była wyższa. Wiktor przynieś szpadel, Wiktor wynieś szpadel. Wiktor wykop sławojkę, Wiktor zasyp sławojkę, żebym jeszcze kopał po karby. Tylko grubas żre i s*a. - No Wiktor, nareszcie. Nie wytrzymałem i narobiłem w rogu. Znajdziesz bez problemu. Zasyp. Aha. Obok wykop sławojkę. To nie jest moje ostatnie słowo. Wiesz Boguś co jest najlepsze? Jak już coś znajdziemy, to znowu op***dolimy na e-bazarku. - A co powiemy w muzeum? - To samo co zwykle. Przykro nam, pusto. - K**wa znajdziesz bez trudu. Tak znalazłem, że aż się wp***doliłem butami i ręką. Dobra ch**, z traktora i tak łatwo nie wyjdzie. A teraz sławojka. Co jest? - Panie Radosławie! - Co tam? Eee Wiktorek, Wiktorek. Cieszy mnie Twoje zaangażowanie, ale nie łudź się, taryfę ulgową przy doktoracie dostaje się za forsę, a nie za troskę o prowadzącego. Do końca stażu będziesz kopał te sławojki. O! O wilku mowa. - Panie Radziu. W tym dołku coś jest. - No, teraz to na pewno, hyhyhy. Słyszałeś Boguś? - Nie mogę z ciebie. Teraz już na pewno i on nas*ał do tego dołka. - Głowa do góry Wiktorek. Ja też kiedyś kopałem kibelki profesorom i patrz do czego człowiek doszedł. - Panie kapitanie. Myśli pan, że to prawda? - Że co? - No. Ludzie gadają, że zabił ich dinozaur. - Tępy ch**. - Seba, jaki dinozaur. Na moje oko zbłąkany Huczs*ajajamiński kret. Wystawił trufle nosową w poszukiwaniu mrówek. Tamci musieli ją podrażnić łopatami, albo co i ciach laserem. Niektórzy to mają pecha. - Pecha to mam ja, że takimi tępymi ch**ami dowodzę. Janusz, przejmujesz stery. Jak mawiają w Kutang Klanie, idę w kimono. A może to faktycznie był dinozaur? Może one istnieją naprawdę? Jako dziecko miałem dwie pasje, sztuki walki i zjawiska paranormalne. Po filmach ze S*aki Chanem i Ku**sem Lee zagłębiem się w fantastyczny świat prehistorycznych gadów i skubałem eukaliptus razem z pachycefalozaurem. Podobnie jak z Kutarate ojciec był przeciwny. Mówił, że dinozaury są pedalskie i że powinienem oglądać p**no tak jak normalni chłopcy w moim wieku. - A ty znowu te pedalskie brednie. Z dinozaurami jest jak z Mikołajem. Nie istnieją. - Mikołaj nie istnieje? - Nie. Teraz z perspektywy czasu widzę, że ojciec miał rację. Dinozaury są pedalskie, ale z nimi jest jak z robieniem samemu sobie gały. Każdy próbował czy się da, a nie każdy jest p*dałem. I nie, nie da się. - Co tam się dzieje? - Panie kapitanie, zaatakował nas księżyc planety dla głuchoniemych, którą się pokazuje tak, k**wa jak to przetłumaczyć, tak, że w jednej ręce się robi dziurkę jak do tip top, a w drugie się bierze palec I tak się wkłada i wyjmuje, wkłada i wyjmuje bardzo szybko, a potem na koniec się ten palec wkłada w d*pę. O Jezu, ma karabin. - Dowiedzieliście się czego od nas chce? - Najpierw chciał coś do zjedzenia wygrażając pałką, a później zaczął coś bredzić o skazie białkowej i wyciągnął karabin. - Najpierw okazało się, że jestem uczulony na cytrusy. Czy wiecie, co to znaczy dla diabetyka? Nie dość, że nie mogę białego pieczywa, to jeszcze musiałem odstawić mój ulubiony napój - syrop z cebuli na cukrze. Dosyć tego. Do odważnych świat należy. I co teraz powiesz, cukrzyco? Łyso ci? Będę jadł co chcę! Na dokładkę ptasie mleczko! I szklaneczka syropu. O k**wa. - Droga wolna. Janusz, przygotuj Orzeła do lądowania. Za pół godziny wejdziemy w atmosferę planety Ujmiętoboli - Jednostka szpiegowska Turkuć raportuje. Za pół godziny obiekt wyląduje na planecie Ujmiętoboli. Lecimy za nimi, bez odbioru. - Juras kretynie, przecież te słuchawki nie są podłączone do rakiety tylko do walkmana. - Co mówiłeś? Nic nie słyszałem, bo strasznie głośno muzyka gra u Sułtana Kosmitów. - Uwaga, wchodzimy w atmosferę Ujamiętoboli. Komputer, skład i gęstość gazów. - Pi pi pi pi pi ale na zewnątrz czy w środku rakiety? - K**wa w środku d*py. - Pi pi pi pi pi przekroczone. A na planecie 3 koma 3. - K**wa, będzie trochę telepało. - Miota nim jak szatan! Janusz, włącz system kontroli trakcji. - A, no tak. Wysokość 1500, 1400, 1000, 8000, 1000. - Janusz, wyrównaj lot, bo się porzygam. Przeleć nad tamtymi ruinami. - Ło k**wa ale zapuszczone, jak stadion Polonii. - Ty to Janusz jednak prostak jesteś. Tylko rybki, piwko i powtórki meczy w paśmie niekodowanym. Nie czujesz tajemnicy tego miejsca? Te ruiny mają ze sto lat. No, może trochę przesadziłem, nie wiadomo kto tu żył, jak wyglądali, co robili. - A co mogli robić? Rybki, piwerko i powtórki meczy. No przynajmniej ci z f**tami. O! - Są piramidy. Statek Archeo. Czyli z planety nie odlecieli. - Chyba, że zadzwonili po przewóz osób. - Ta, pokaż mi durnia co będzie przez kilka galaktyk śmigał złotówą. Na 4 taryfie? 5 złoty za kilometr? - E, widać Janusz, że po mieście rozbijasz się komunikacją miejską. A ja? Myk na ładne oczy i jedziemy w zastawkę. Za 2 dychy śmigasz gdzie chcesz i nawet radia da czasem posłuchać. A jak trafisz na Kurvinoxa, to jedziesz za browar, ale trzeba uważać, bo jak dasz za nim ruszy to wychla od razu i najczęściej oddaje kluczki i każe się wieźć do burdelu. - K**wa. Niby pustynia, ale pizga trochę. I dlatego ja mam zawsze na sobie rajstopy. - Dobra, wchodzimy do środka, bo pizga tu trochę. Ćśś słyszeliście to? - Janusz, miałeś rację, Huczs*ajajamiński kret! - E, jak by tak zapierdalał, to by sobie urwał truflę nosową. To coś innego. - nap***dalać. - Cokolwiek to było, zdechło. No ale powiem wam, że jak się pojawiło to byłem trochę wys*any. - NAPIERDALAĆ! - Panie kapitanie! Tam jest jeszcze jeden! - Do piramidy! - Wszyscy mówią, że Kapitan Bomba taki przej**any, a ten co? Sp***dolił do obory przed robactwem. - Juras, nie p***dol tylko nagrywaj! - Panie kapitanie, to ci archeolodzy których szukamy. - Kamień z serca. Przynajmniej to mamy z głowy. - K**wa mać, ktoś kotlety klepie czy co? - Chyba wiecie co teraz powiem? - I powie pan, tępe ch**e, co tak stoicie jak poranna sztyca, a potem nap***dalać. - Przyp***dolić z granata! Janusz! Nożyk! - Co?! A, kumam. Patroszył okonia to tego by nie dał rady? - Nie zes*aj się. Brać ciała archeologów i sp***dalamy do bazy. - K**wa. - Co jest Juras? - A nie wk**wisz się? - Mów! - Jak się włącza nagrywanie? - K**wa, jeszcze tam są i to w ch** ich jest. - Panie kapitanie, co oni robią? - Najwyraźniej bałwanka. Tylko dlaczego z g*wna? - A skąd śnieg na pustyni? - Kurna bałwanka to jeszcze rozumiem, ale kulig z g*wna to już przesada. Co będzie dalej? Zaczną się ciskać pigułami? O kurna! Yyy... o k**wa! - Co się dzieje Seba? - Drzwi zaraz p***dolną! - O k**wa! Zapierdalamy w głąb piramidy! Kto ostatni ten p*dał. Może do komnaty? Wbiegłem jako p*dał, ale moja d*pa jest ciasna jak po praniu, a wasze matki to p*dał. Przygotować się! Gdy będzie ich za dużo, ładujcie ślepaki. Może przestraszą się huku. Co jest k**wa? Nie atakują! - Musieli usłyszeć jak mówił pan o ślepakach i spasowali. Albo sfolgowali, lub zwyczajnie zdryfili - Patrzcie! - Bingo! Tak jak myślałem, dzięki tej trumnie nie atakują nas te sk**wysyny. - Leżą na glebie zupełnie jak w tym filmie. Jaki to był tytuł? No ten k**wa. O, aż mi się sr** zachciało. Panie kapitanie, a może by ich tak nastraszyć i to wyp***dolić? - Wyp***dolimy w kosmos. - Dobrze, że nie w du... - Panie admirale, melduję wykonanie zadania. - Co z archeologami? - Nie żyją. - Wiedziałem! Mumia faraonu robota istnieje! Jak zabiliście Drakulę? Albo nie, to ja sam powiem. Co to było na wampiry? Brukiew! Tfu, rzodkiew! - Mniej więcej tak było. Co mamy z nimi zrobić? Wyp***dolić w kosmos? - O k**wa to macie go ze sobą? Ale zaj**iście! Dawać go tutaj! K**waaaa! Jaram się. Faraon Mumia Znowu rozp***dala Cały Kosmos III Akcja Miejsce: Planeta Wojny. Pałac Sułtana Kosmitów. Sala multimedialna. Kapitan D*pa - Panie kapitanie, zaraz mi pękną jaja. - Nie ściskaj tak kretynie! Jak już musisz to wal, tylko zbij szybkim ruchem i nie chlap na podłogę. - Boję się, pamięta pan co wyszło ostatnio? - No właśnie, gdzie jest ten obibok Bartek? Wszystko mi tu stoi, nieważne. Piotrek, ładuj masę w kakao. O tak! Zamieszaj i trzep mocno, aż będzie piana. O, jest królewna. Gdzie byłeś? - Panie kapitanie, melduję, że kisiłem ogóra. - Sam? O ty! Teraz to zeżryj. - Panie kapitanie, gotowe. - Mmm, omlet kakaowy, mój ulubiony! Dobra Piotrek, teraz weź rondel i wp***dol mi ten omlet w d*pę! Na surowo! A ty Bartek się tak nie ciesz, to też zeżresz. Kapitan D*pa Otyły Panie, jest kaseta z Turkucia. - Wojtas, odpalaj. Długo tak nie wytrzymam, to krzesło jest zaj**iście niewygodne. O paletce w d*pie już nie wspomnę. Już, już. - Pamiętaj, że robimy na bekhend. Na bekhend, w drugą stronę. - O k**wa, sorry Wojtas. K**wa mać! I kto jest k**wa królem pigla? Nagrałeś to? Nagrałeś? To było ekstra! Dawaj! Na co czekasz, pokazuj, pokazuj, zaj**iście. Teraz nie będę odbijał, tylko wsadzę w d*pę petardę. - Już, już, czekaj, pokazuję. Ku**s się pali. O k**wa nie zdjąłem zatyczki. - No nie p***dol. - No nie. To ma być Robot Faraon? Co to jest? - Blacha. Dlaczego on nie jest z plastiku, jak robot z filmu? Tamten wyglądał zupełnie inaczej. O wiele śmieszniej. A ten tutaj to jakiś... down. Ale wstyd, na fejsie już zrobiłem wydarzenie, że dzisiaj będę miał zdjęcie z Robotem Faraonem. 14 osób weźmie udział. A wiesz kto jest w niezdecydowanych? Ehhh, pies cię j**ał Bomba razem z tym zj**anym robotem. Wynieść do magazynu! Miejsce: magazyn depozytowy Gwiezdnej Floty. - Gdzie? - A wyp***dol gdzieś pod ścianę i fajrant. Rychu. A może byśmy tak odp***dolili coś poj**anego? - No nie wiem, ostatnim razem jak zaproponowałeś coś takiego, to spędziliśmy urlop w szpitalu. I prawie nas wyj**ali z roboty. Do tej pory mam kłopoty ze wzwodem. - No ale ile wyświetleń na YouTubie? Warto było. Mimo czerwonego paska, ocen i komentarzy hejterów. - Roman, diable! Namówiłeś! - Zaj**iście! Jak ci nie staje, to ładuj mu w d*pę łopatę, a ja mu wsadzę ch**a w pysk. Ale jaja! - Roman! Roman! Jak mu już wsadzisz ptaka, to weź coś tam powiedz jeszcze. - Chyba, że stać, bo strzelam! Nagrywa się? - No! - Pamiętacie nasz filmik z psem? Żyjemy! Oglądnijcie to. Rysiek 3/4. - I tak skończyła się cywilizacja ludzi. Miałeś nosa Sebek, żeby zastawić tu sidła. Dzisiaj podjemy. Nie, to nie czary. Seba nie jest psem. Ten pies nazywa się Sebek, na cześć tępego ch**a, który zginął w czasie wojny. Zemsta Faraona okazała się zbyt potężna. Lasery i magia, nie wspominając już o bombie atomowej, pochłonęły prawie wszystkich. Ci, którzy przeżyli, ukrywają się na pustkowiach. Bo być złapanym przez Analbisów, żołnierzy faraona, to los gorszy niż śmierć. - Teraz drugie kółeczko. A teraz samym rysikiem do góry. Gotowe. - Bogdan, co ty odpierdalasz? Jak się Analbisi skapną, że ch** się znamy na architekturze, to zaraz będziemy zap***dalać pod batogiem jak reszta. Rysuj przynajmniej piramidy. - No jak piramidy? Cyrklem? Zresztą po co plany, co to za sztuka, taki trójkąt postawić? Łup, łup, łup, klocki byle jak na kupę i gotowe. - Klocka byle jak to se możesz w kiblu postawić. I to nie zawsze. - O k**wa. Wacław, sp***dalamy! Wacław, co poszło nie tak? - Jak to co? To co zwykle! Gdybyśmy choć raz robili po mojemu, to byśmy teraz nie sp***dalali. - Spokojnie, te sanie są bardzo powolne. Zanim rozrzucą mu łajna, będziemy już w bezpiecznym miejscu. - I gdzie pójdziemy? Do nieba? U partyzantów mamy jeszcze bardziej przej**ane, po tym jak zrobiłeś im maskowanie na bunkrach. - Fuksja jest modna w tym sezonie. Udało się. A wracając do wczorajsze rozmowy. Przy układaniu glazury, krzyżaczki to zbędna rozrzutność. Kto ci zauważy te parę centymetrów w te czy wewte. - No to pięknie. - Generale S*amzes, melduję pojmanie dezerterów. - Zdejmij tą maskę, bo mówisz jak debil. - Generale S*amzes, melduję pojmanie dezerterów. - Co my tu mamy? Bogusław Łęcina - główny architekt piramidy nr. 17 milionów 2. Sprawdzimy twoje referencje. Wykształcenie wyższe, specjalność architektura - brak. Wykształcenie techniczne, specjalność budowlana - brak. Wykształcenie - brak. Co masz na swoje usprawiedliwienie? - Jestem samoukiem. - Aha, to teraz panie samouk, za spowodowanie katastrofy budowlanej i dezercję, sto lat stryczka! - K**wa łajzo, widzisz jak przez tą twoją fuszerkę skończyliśmy? - Spokojnie. Ja budowałem szubienicę. Miejsce: podziemny pałac Sułtana Kosmitów. Misja a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a - Otyły Panie, mam dobrą i złą wiadomość. Nie działa. Zbudowaliśmy go. - Sancte Magistri, silnik diesla nie wystarczy. - Kilobot z blachy jest za ciężki, a wersja z drewna wygląda ch**owo. - Właściwie to mamy już rozwiązanie. Rdzeń F**tta. Docent Wydziału Mechaniki Teoretycznej Teofil F**tt przed śmiercią obliczył, że gdzieś w kosmosie powinien istnieć taki minerał, który umieszczony w odpowiednim rdzeniu wytworzy tyle energii, że tu cytat: ja p***dolę. Dokładnie, wszystko opisał w swojej pracy podyplomowej. Ale, ale, to praca teoretyczna. Nie wiadomo, czy taki minerał w ogóle istnieje. Wprawdzie obliczenia wskazały galaktykę Khutas, ale jedyna ekspedycja, którą tam wysłaliśmy, nigdy nie wróciła. Docent F**tt razem z załogą zostali uznani za zmarłych. Khutas to najniebezpieczniejsza galaktyka we wszechświecie. - Spójrz S*amzesie. Jeszcze jakiś czas temu, większość planet była pokryta bujną roślinnością. Nie było miejsca na Rdest. Rdest nie miał tu wstępu. Ale wystarczyło zaledwie milion bomb jądrowych, żeby oczyścić z roślinności planety i zrobić miejsce dla królowej roślin ozdobnych. Co jest piękniejszego niż Rdest? No chyba tylko bylina Rdestu, bo rzadziej występuje. Generale, wyobraź świat udekorowany po horyzont Rdestem. Nazwałem to rajem. - O Królu wszystkich słońc i autostradki kosmicznej A2 relacji Konotopawypizgasz 1. Wszechmogący Onamchutepie, jestem tylko prostym generałem. W moich oczach Rdest to zielsko jak każde inne, a nawet trochę brzydsze. Dla mnie liczą się zrabowane planety, pojmani niewolnicy i piramidki, w których chowamy skarby. - S*amzes, S*amzes. S*amzes, S*amzes. Człowiek wyjdzie ze wsi, ale wieś z człowieka nigdy. Zdejmij tą maskę, bo gadasz jak debil. - Boże zło... - I na kolana przed Faraonem! - S*amzesie, nie trzeba. Ja ci k**wa dam, wbiegać do pałacu! Jak do chlewu, przez ogródek Rdestowy! Zdradził cię urnowaty, pięciolistkowy okwiat! Na kaloszach z daleka rozpoznam! Dosyć tego. Zaprzęgać bydło. Przeciągną cię po polu 10 m w dwie strony, to się nauczysz szanować cudze! - O Jezu! Błagam! - A jak ten Rdest błagał? Jak płakał pod buciorami? Skończyłem. - Straż! - Co tam masz S*ami? - Boski Faraonie, co Ci mówi hasło Sułtan Kosmitów? - Chodźmy do ogródka Rdestowego. Muszę ocenić straty. - Sułtan Kosmitów to jedyny władca galaktyki Kurvix, którego bezpośrednio nie pokonaliśmy. Ukrywa się gdzieś, na razie nie wiemy gdzie. Jak dotąd nie stwarza problemów, nie atakuje, nie daje znaków życia. A, że niewolników mamy w ch**, aż za dużo to ch** mu w d*pę, niech się ukrywa. Ale to mnie niepokoi. - O, tędy wpadł. Sułtan Kosmitów rozrzuca ulotki. Ten, kto dostarczy mu minerał potrzebny produkcji rdzenia F**tta. Nie pożałuje. - Co on k**wa miał podkute te kalosze? Sk**wysyn. Na szczęście ominął bylinę. Rdzeń F**tta mówisz? Tyle energii, że ja p***dolę. Ja p***dolę ten rdzeń razem z Sułtanem Kosmitów, niech sobie wsadzi ten Rdzeń F**tta w d*pę. Nie ma takiego minerału, możemy spać spokojnie. Zamienisz się na lighta? - Nie palę. - K**wa, a miałem ograniczać. - K**wa mać. No zobacz co k**wa narobiliście. - To ja tego nie zrobiłem. - A kto kierowcą k**wa jest? - Mówiłem, że ja tego ten. - A kto prowadził wóz? - Chorąży, bo powiedział tak... - A z jakiej racji k**wa dajecie wóz, ile razy tłumaczyłem? - Ja powiedziałem... - Jest kierowcą k**wa ty i żaden ch** nie ma bez mojej wiedzy dostawać. - Panie chorąży, ja powiedziałem tak "co pan chorąży mi nik nik..." - Jakim prawem k**wa mu dawałeś? Jak ci wywalił? No trzeba było k**wa wziąć i przylecieć do mnie, i się nigdzie nie ruszać! Jakim k**wa? Zoba co narobiłeś! Wóz w konserwacji k**wa! Zoba co narobiłeś! Po ch** się rwiesz k**wa jak nie twoje! - Andrzeju, nie denerwuj się! - Jak mam się nie denerwować! - Zaraz wyklepiemy. - Na pewno już nie wyklepiesz k**wa. - To wyciągniemy z mojego wozu i damy tobie. - Takiego błotnika już nie dostanę. - No to kupimy spraya i będziemy malować. - Spraya? Czemu się k**wa rwiecie co nie wasze! I żaden żołnierz k**wa nie siedzi za was nie dowodzi! Tłumaczyłem tysiąc razy! Bo k**wa człowiek dba bardziej jak o żonę k**wa o ten sprzęt, a k**wa przyjdzie od tego. - Zaraz zaczepimy. - K**wa mać tłumaczę! Jest kierowca ten i ten, żaden k**wa nie jeździ. Jakim prawem k**wa tyle raz wam tłumaczyłem? - Ktoś szturmuje bazę. Niekoniecznie, na górze są jeszcze partyzanci, bandyci i dzikie zwierzęta. Zresztą mogą nam skoczyć. Jadalnia jest pancerna. - Ani kroku dalej, bo ten Kurvinox... a zresztą. To nie było zbyt trudne. Obserwowałem bazę z ukrycia i skorzystałem z okazji, kiedy ten kretyn zaklejał izolacją czujnik dymu z papierosem w ustach. To on uruchomił alarm. Zdobędę minerał. Najpierw ustalmy zasady. Domyślam się, że minerał pozwoli ci pokonać Onanhutepa i przejąć władzę w galaktyce. Ludzi zostało niewielu, ale chcę dla suwerennej planety z gwarancją nietykalności. Wymyśliłem nawet dla niej nazwę, Ziemia. - A więc podjąłeś się zadania Tytus, Faraon to zlekceważył. Ale ja za dobrze cię znam, żeby to olać. Wiem, że zdobędziesz kryształ, nawet jeśli on nie istnieje. A gdy już go zdobędziesz, odbiorę Ci go podstępem, a Onanhutep obsypie mnie za to kosztownościami i tytułami. - Galaktyka Khutas. K**wa, źle skręciłem za galaktyką Guwbu i trafiłem na Seszele. A nie, "K" nieme. Khutas. Dobrze. K**wa, mapa jakby ją Łęcina rysował. Widocznie sonda zarejestrowała tylko jedną planetę, a potem się zepsuła. No jak to co? Jeżeli się kochają to ch** z nimi. Żartowałem Seba, stare przyzwyczajenia. Może i masz rację. Sondę mogło coś zeżreć. Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać. ♪ Dalej dalej po minerał F**tta, ♪ ♪ to przygody czas. ♪ ♪ Dalej dalej. Minerał F**tta, ♪ Tu kończy się mapa. Weź się w garść tępy ch**u. Nie ma powodów, żeby się bać. Co jest k**wa mać? Futryna w kosmosie? Ale jaja! O k**wa jaki wielki pająk! Kule nic mu nie robią, a wręcz przeciwnie, tylko go wk**wiają! Spróbuję p***dolnąć granatem, a ty Seba szykuj już dynamit! Zapałki mam w kieszeni. Schlapał się jadem! Jak myślisz Seba to żądła czy f**ty? Albo dobra, ch** z botaniką, odwrót! K**wa musimy lądować! Rzepak się tli, zaraz wybuchnie! - Panie Kapitanie, panie kapitanie, proszę wstawać. Mam ważne pytanie. Taka sytuacja. Proszę sobie wyobrazić, że budzi się pan w łóżku z mężczyzną i musi pan wziąć w d*pę. - Zaraz, dlaczego muszę wziąć w d*pę? - Nie wiem, dobrze płacą. - K**wa mać! Tępy ch**. Wygląda na to, że utknęliśmy tu na dobre. Seba, już ci mówiłem, nie mam aparatu w komórce. O ch**! Seba ostrożnie, to może być pułapka! Wszyscy nie żyją, ale nie widać śladów walki. Co to? Lisiura po ścieżce z g*wna. Domyślam się co tu się stało. Zobaczymy czy czarna skrzynka to potwierdzi. - To jeszcze raz! - Nie, nie, Krzyś, przestań polewać, bo się stary skapnie, ląduj. - Co się skapnie? Zresztą... Co to jest pół litra na dwóch chłopa? - Nazwij mnie p**dą, ale za tą kolejkę podziękuję. - K**wa to jak? Sam będę pił? No nie mam wyjścia. Koniec! To co? Po ścieżce na zgodę? - No nareszcie! Myślałem, że nigdy nie zaproponujesz. - Potrzymaj ster. - No co ty, Krzysiek, ja nie mam prawo jazdy na dostawczaka. - Przecież nie każę ci pilotować tylko potrzymać. K**wa Gaweł co ty robisz! - Nie myliłem się. Dobre, Seba, rozejrzyjmy się po statku. - O grześć, ale rozj**any. Jak Klaudia po weekendzie. Tym złomem stąd nie odlecimy. - Tępy ch**u, nie szukamy ucieczki, tylko amunicji. W tego j**anego pająka wyp***doliłem prawie wszystkie magazynki. Sprawdźmy tutaj. Gabinet Docenta F**tta. Ciekawe czy poza tym naukowym mambo-dżambo jest tu coś, co pomoże nam znaleźć minerał? Dziennik Docenta. "Trzydziesty drugi wrzesień, dzień po katastrofie transportowca. Nikt nie przeżył kraksy podczas lądowania. Oprócz mnie oczywiście, uratował mnie popęd. J**ałem się pod kołdrą, pierze Skurvola zamortyzowało uderzenie. Według obliczeń jesteśmy w galaktyce Khutas. Mmm, Khutas. Ale to brzmi. Poczekaj pamiętniczku, muszę śmignąć kapucyna. To jest takie super. Boję się, że jak wreszcie spróbuję z babą to mi się nie spodoba. K**wa mać! Trzydziesty trzeci września. Nie wiem ile dni minęło od katastrofy transportowca. Powoli tracę rachubę czasu. Powinienem pochować towarzyszy, ale na razie nie mam na to czasu. Przyznam ci się do czegoś pamiętniczku. Jednemu zaj**ałem portfel, ale nie powiem któremu, żebyś nie miał na mnie haka. Kopulacja musi być bardzo niewygodna. Po co robić babą skoro można zrobić to ręką. Nie mogę stąd wyjść. Na zewnątrz jest zbyt niebezpiecznie. Coś mi mówi, że chyba na tym statku spędzę ostatnie dni mojego życia. K**wa mać! Postaram się jak najlepiej wykorzystać ten czas. Ostatnie pomieszczenie zaliczone. Robiłem to już w tylu miejscach, że aktorzy p**no mogą mi pozazdrościć. Szyb wentylacyjny, szambo, zsyp na kartofle, ubikacja, pomieszczenie gospodarcze, a na koniec najlepsze, ubikacja. Nie wiem czy jest październik czy czerwiec. Zresztą g*wno mnie to obchodzi, mam inny problem. Próbowałem już wszystkiego, prawą ręką, lewą ręką, oburącz jak miednicę i chlust mydliny na spodnie żyć nie umierać. Ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Skręciłem ptakowi kark. Teraz, gdy wstaję, ból jest nie do wytrzymania. Muszę uważać, żeby się nie podniecać. Mmm, woda utleniona. Nie mogę dłużej tu zostać. Wszystko mnie tu kręci. Zbyt wiele podniecających wspomnień. Dlatego postanowiłem opuścić statek. Nawet gdybym miał skończyć w paszczy jakiegoś potwora. Mmm, skończyć w paszczy. Żegnaj pamiętniczku". Na tym kończy się dzienniczek F**tta. Ani słowa o minerale. Seba, nie liż tego! Nie wiadomo co to jest. Dobra, nic tu po nas. Czekaj Seba. Nie ma pewności na 100% czy to sprawdzimy czy to jest to, ale na 100% to może być to co sprawdzimy. Za mną. Ale zaj**iście przykryte. Nie idzie wykryć, że to pułapka. - I to niby normalne, że na środku łąki jest nagle kółko z patyków? Od razu widać, że ktoś tutaj majstrował. K**wa narobiłem się tą łopatą jak w spodnie. Nic tu nie wpadnie. - A tam Remas. Znasz się na myślistwie jak k**wy na poezji. Wymień przynajmniej trzy powody, żeby tak zrzędzić. - W ch** to widać, nikt tu nie chodzi, zimno mi. Mam wymieniać dalej? - No może faktycznie trochę pizga. No ale musimy coś jeść. Dobra, jeszcze tylko posypać prosem na przynętę. - Miki, k**wa mać, bo nie wytrzymam. Kto je proso? - No świnia. - A widziałeś kiedyś świnię? - W książeczce dla dzieci! - No właśnie k**wa twoja mać! W książeczkach dla dzieci są bzdury. To wszystko jest wymyślone. Widziałeś kiedyś słonko z buzią i ch**em? Świnie nie istnieją! Po ch** ja w ogóle dałem się namówić? Jadę na chińskie. - Tak? To zobaczymy co będzie lepsze. "Kuciak w d*pie na oto" czy świnia. Ty też fak ju, złamasie jeden. K**wa mać! Co za moda, żeby filtr robić w tym samym kolorze co papierosy? To se zajarałem. - Mmm, flaczki. Kto by pomyślał, że to białe to nie kluski tylko żołądek. Ci Chińczycy to mieli łeb na karku. - Ziemniaczana uczta! - Remas! Remas! Choć na chwilę na dwór. Zes*asz się z zazdrości. Musisz to zobaczyć! Ja p***dolę Remas! No Remas. - K**wa jak to znowu będzie coś ch**owego! - To jest ekstraklasa, zobaczysz. - Miki. Zwracam honor. Chociaż nie jestem pewien czy to są świnie. - Świnie, świnie. Żebyś widział jak ta większa proso wpierdalała. To jak? wpierdalamy je? - No nie wiem, nie wiem, dopiero co zjadłem flaki... oczywiście, że wpierdalamy! - Wp***dalać to sobie możecie słoik w d*pę, jak ten pan z filmiku co mi go Seba puszczał. - J** laserkiem w pistolet na postrach. Zoba jaka pyskata świnia! Remas, usmaż ją laserem, bo mnie już oczy pieką. - A mnie to co nie będą piekły? Jak strzelę? - P***dolnij jednym. - Poj**ało cię? Jak przymknę jedno oko to mi wypali dziurę w powiece. - Łakomstwo wygrało z powieką. Ej Remas, ale spróbowałeś. Co zrobiłaś świnio Remasowi? - Seba, nie wierzę. Uratował nas Batman. - Bomba cw*lu manuelu, nie poznajesz mnie? To ja, JJ! JJ Torpeda. - K**wa nie wiem co gorsze, Batman czy p*dał? Z dwojga złego chyba p*dał. - Podziękujesz mi później, spróbuję otworzyć klatkę wytrychem zanim... - A nie mówiłem, że słyszałem strzały? - Ja p***dolę, dzwonię po policję. - O nie. Ja psiarskim nie ufam, załatwię to po swojemu. E ty ciabaty! - Słucham? - Wypierdalaj. - Władzio, daj spokój. - Teraz! - No i kuhwa nowe szkła kontaktowe rozj**ane. Czekajcie kuhwy, teraz was załatwię na cacy! Ch**, że szczypie! P**d laserem! - Torpeda! Daj mi zapasowy karabin. - Chwila, chwila, chwila, a magiczne słowo? - K**wa! Tępe ch**e. - Jeszcze Khutas nie zginęła. - Tępe ch**e. A nie, to już mówiłem. - No ładnie, ładnie. A teraz czekam na przysłowiowe dzięks. - Najpierw powiedz co robi na tobie mundur Analbisa? I co ty robisz na tym wyp**dowie? - Też szukam minerału, a mundur? Tytus, nie miałem wyjścia. W niewoli u Onanhutepa masz tylko dwie możliwości albo budujesz piramidy, albo siejesz Rdest. Zostając kapo, czy jak wymawiają Analbisi kuto, miałem większe możliwości ucieczki. Poza tym nie jesteś lepszy. Sam pracujesz dla grubasa kosmitów. - Niech będzie, obs*any g*wnem f**tku. Razem mamy większe szanse, a stawka jest wysoka. Za mną! - Sułtan Kosmitów nie pierniczy się z nagrodą za ten minerał. Suwerenna planeta dla ludzi. Fiu, fiu, to jest coś. Ciekawe po co mu ten fiuci kryształ? - Mówi ci coś hasło Kilobot? - Ta. Nie gadaj, że Sułtan ma Kilobota?! Skąd on wziął minerał F**tta? Yyy... aha! - Dokładnie! - Nie ruszać się flety w beretach! A nie, w liczbie mnogiej to nie ma sensu, bo się nie rymuje. Flecie w berecie to jest beka, ale tak... No dobra. Nie ruszać się sk**wysyny, bo ta proca zaraz wystrzeli żwirem! - Jesteśmy na miejscu. Czego F**tt szukał na tym zad*piu? - Tego czego i my. K**wy i skały. - Mam nadzieję. W pamiętniku nie było ani słowa o minerale, za to sporo o śmiganiu kapucyna. Może po prostu to jest jedyne miejsce, w którym nic go nie kręci? - No nie wiem Tito. Spójrz na tamte rośliny. Tito, co to jest?! - Sk**wysyny, przestańcie strzelać! Zmiłujcie się, za bardzo mnie to kręci. O ja nieszczęśliwy. - Docent F**tt? - Zgadza się, docent F**tt do usług. Znaczy docent do usług, bo fiucina już niesprawna. W czym mogę wam przeszkodzić? Bo pomocy ze mnie już żadnej. Ból jest prze okrutny, a łapy świerzbią do kindybała. Mmm, kindybał. Zaczyna puchnąć i boli! Szybko docencie, myśl o czymś ohydnym! Dorota Weltmeister, Dorota Weltmeister, Dorota Weltmeister. Wiecie, ta kolubryna z reklamy jogurtu na Wys*awie. Ustało. To zawsze działa. O nie! Dildodikus! Zapierdalajcie jak poj**ani! Ta bestia żywi się padliną. - Ja... dinozaur! - Nie zatrzymuj się głupcze, imitujesz padlinę! - O kurcaki, zeżarł go! Wziął go do pyska całego! - Mmm. wziąć całego do pyska. Dorota Weltmeister, Dorota Weltmeister, Dorota Weltmeister. - Lewarek w scyzoryku, sprytne! - Wybacz dinozaurku. Na glebę! Zaraz p***dolnie! - Dorota Weltmeister, Dorota Weltmeister, Dorota Weltmeister. - Dobra panie F**tt, gdzie jest minerał? - Minerał F**tta powiadasz? Minerał F**tta. Myślałem, że przez swoja huć nigdy go nie znajdę. I nie myliłem się. Choć obliczenia wskazywały to miejsce, to na którym teraz stoję. Ooo, stoję. Ooo i nie tylko ja. Dorota Weltmeister, Dorota Weltmeister, Dorota Weltmeister. Gdzie jestem? - Przestań! Miejsce w którym stoisz? Przepraszam. - Nie wierzę, minerał istnieje! K**wa mać! - Jak mawiał Kutang Pan: I dosko się czuję i wszystko kapuję i na lekkiej fazie wciąż trybię i jarzę. - Ale jestem podjarany! Ale podjarany! Chwila, przyjaciele, coś dziwnego jest! Schlapałem się bez wzwodu. Nic nie bolało! Chociaż przyjemne też nie było. Jestem uzdrowiony! Bomba, oddaj bursztynek! Dorota Weltmeister, Dorota Weltmeister, Dorota Weltmeister. - Od początku wiedziałem, że ryżemu nie wolno ufać. Łap. Od dawna chciałem to zrobić. - O ty kuźwo! Nie rozumiesz idioto, że rasa ludzka jest skazana na zagładę? Co ci da jedna g*wniana planetka? Byle podpity kosmita z dwururką nuklearną zniszczy ją w 5 minut dla jajec. Trzeba dbać tylko o siebie. Dzięki temu kamyczkowi będę żył w luksusie do końca życia. Puszczaj kundlu! - Seba NIEEEEEEEEEEEEE! Torpeda. Wypierdalaj. - Ale mu pan powiedział. - K**wa mać. No jak jedziesz? Kto kieruje wozem w konserwacji? - Chorąży! - K**wa tyle razy mówiłem, jest kierowcą k**wa ten i żaden k**wa nie ma jeździć. No tego już za wiele. - Mam być szczery? Obskakujemy wp***dol. Okrutnie. Hmm, dobra wiadomość... to może taka, to cud, że nas jeszcze nie zaj**ali. O wilku mowa. - Poddaj się jego wysokości, boskiemu władcy, Faraonowi Onamhutepowi. W przeciwnym wypadku ty i twoja użyźnicie pola rdestowe. Chcesz mnie przekupić? Wiesz kim ja jestem? Generał S*amzes, prawa ręka Faraona. Co mógłbyś mi dać czego jeszcze nie mam? O k**wa. - Tępe, wiadomo kto, ch**e. Ruchy! Nie mamy zbyt wiele czasu! - K**wa wszystko można zrobić z tego rdestu. Wąsy, czapeczkę, pingle i nawet takie g*wno tu na nos, żeby się nie opalić. Zaj**iste. Co to? Jakiś paproch. Ciekawe czy można wp***dalać ten rdest? Średni. Chociaż. Niedobry. No wk**wia mnie, że nie mam lornetki. K**wa mać! A masz! A masz! A masz! Ale jestem podk**wiony! Ja p***dolę, j**any, nażryj się laserami! - K**wa co jest? Spadek mocy. K**wa! Minerał jest niestabilny. - Uwaga, uwaga, przegrzanie rdzenia. Minerał osiągnął masę krytyczną. Rdzeń p***dolnie za: 10...9...8...7... - K**wa mać! - ...6...5...4...3...2...1 JEB! - Niewdzięcznicy, a było tak spoko! - Mam nadzieję, że dotrzymasz umowy. Umowa gentlemanów. Myślałem... - Panie siostro doktorze, budzi się! - Mówiłem, że to nic takiego. Był nieprzytomny 16 minut. - Gdzie ja jestem? Co się stało? - No jak co się stało? Znowu pan pajacował z tym Hudo i Torpeda panu wp***dolił. - Przecież Torpedę zabiłem na Khutasie kamulcem. Czy jesteśmy na ziemi? - Chwilowy zanik pamięci. To się zdarza przy wstrząśnieniach mózgu. Woda z cukrem postawi go na nogi. - Jaki zanik, wszystko pamiętam dokładnie. Nawet to jak zastrzelił mnie Sułtan Kosmitów. - Proszę spojrzeć. Wszystko nagrywam! - O cholera. Chyba stracił przytomność, dzwońcie po karetkę. Tytus, przepraszam. Nie powinienem był wykorzystywać tego, że znasz Hudo. Kiedy jednostrzałowiec zaczyna trenować Hudo, staje się ćwierćstrzałowcem. Miałeś niewielkie szanse. Na pięści jestem od ciebie cztery razy lepszy. - Łęcina, przecież powtarzałem, my nie robimy w elektryce. - A ja powtarzałem, do interesów trzeba mieć łeb na karku! A nie w d*pie. Fucha się trafiła to bierzemy. Co to za sztuka skręcić dwa kabelki? - Bogdan, tu są trzy fazy. - No to 3 kabelki wielka mi różnica.